1981.05.02 Polska - NRD 1:0

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrali: Andrzej Iwan, Jan Jałocha, Piotr Skrobowski.

Debiut Jałochy w oficjalnym meczu reprezentacji Polski.


Skład Reprezentacji Polski:

Jan Tomaszewski - Beerschot Antwerpia

Paweł Janas Grafika:Zk.jpg - Legia Warszawa

Władysław Żmuda Grafika:Zk.jpg - Widzew Łódź

Marek Dziuba - ŁKS Łódź

Jan Jałocha - Wisła Kraków

Janusz Kupcewicz - Arka Gdynia

Andrzej Buncol - Ruch Chorzów

Grzegorz Lato - KSC Lokeren

Andrzej Iwan - Wisła Kraków Grafika:Zmiana.PNG (80’ Piotr Skrobowski - Wisła Kraków)

Andrzej Szarmach - AJ Auxerre

Włodzimierz Smolarek - Widzew Łódź

Miejsce/Stadion: Chorzów.

Strzelcy bramek: Andrzej Buncol 56’ (1:0).

Selekcjoner: Antoni Piechniczek


Relacje prasowe

Gazeta Krakowska. 1981, nr 88 (4 V) nr 10181

1:0 z NRD po bramce Buncola w 55 minucie

Taktyka Buschnera wodą na młyn Polaków

Red. Andrzej Stanowski relacjonuje z Chorzowa Jechałem do Chorzowa pełen niepokoju. Po ostatnich, nieudanych występach naszej reprezentacji można było oczekiwać wszystkiego najgorszego. Tym bardziej, że nasi rywale — szczególnie ich drużyny klubowe -prezentowały ostatnio dobrą formę.

I oto spotkała mnie w Chorzowie podwójna niespodzianka — nasza drużyna zagrała lepiej niż oczekiwałem, natomiast podopieczni Buschnera wypadli blado znacznie słabiej niż w niedawnym spotkaniu z Włochami. Dwa punkty przypadły jak najbardziej zasłużenie naszej reprezentacji, ale o tym czy/pojedzie ona do Hiszpanii zadecyduje dopiero rewanżowy pojedynek z NRD w Lipsku (10. X. 81), a być może ostatni mecz w naszej grupie: Polska — Malta (15. XI. 81) u nas w kraju. Co złożyło się na zwycięstwo Polaków? W pierwszym rzędzie olbrzymie zaangażowanie, ambicja i serce do walki całej naszej jedenastki. Tak bojowo walczących Polaków nie widziałem już dawno. Nie było dla nich straconych piłek, widać było że zespół walczy w myśl zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Ta zaciętość, agresja w dobrym tego słowa znaczeniu — pozwoliły naszej drużynie stopniowo przejmować inicjatywę. Niemcy zepchnięci zostali do defensywy i nie potrafili już do końca meczu podyktować swoich warunków gry, tym bardziej, że Polacy zadziwili dobrym przygotowaniem kondycyjnym, byli minimalnie szybsi od rywali. To był klucz do sobotniego zwycięstwa.

Oczywiście nie mam zamiaru popadać w hurraoptymizm. To nie był na pewno wielki mecz Polaków (w naszej grze było sporo mankamentów, zbyt wolne rozgrywanie piłki, w strefie środkowej, za mało gry skrzydłami, za mało też celnych strzałów), ale w tym spotkaniu liczyły się przede wszystkim a może wyłącznie — punkty.

Zawiedli mnie Niemcy. Po udanym dla nich meczu z Włochami w Udine, trener Buschner zbytnio chyba zawierzył defensywnemu wariantowi gry. Wprawdzie na pomeczowej konferencji szkoleniowiec NRD twierdził, iż zawiodła nie taktyka lecz wykonawcy (szczególnie napastnicy i pomocnicy, którzy zbyt mało angażowali się w akcje ofensywne), ale moim skromnym zdaniem — drużyna NRD wyszła na boisko z przeświadczeniem, że jest w stanie, grając podobnie jak z Włochami — wywieźć z Chorzowa bezcenny dla nich remis.

Dlatego prawie całą uwagę skoncentrowano na zaryglowanie dostępu do własnej bramki, Schnuphase operował w zasadzie jako trzeci stoper, Hefner i Steinbach sporadycznie włączali się do akcji ofensywnych, nominalny napastnik Riediger też częściej operował na własnej połowie boiska, były momenty że nawet dwaj wysunięci napastnicy (Hoffmanem i Streich) cofali się pod własną bramkę.

To była — Jak wykazał przebieg meczu — zgubna dla Niemców taktyka, to była woda na młyn naszych reprezentantów.

Nasza obrona i Tomaszewski z wyjątkiem kilkunastu pierwszych minut nie poddana została ciężkim próbom, nasi obrońcy, nie mówiąc o pomocnikach, mogli często włączać się do akcji zaczepnych. To też była jedna z przyczyn, iż Polacy z minuty na minutę przejmowali inicjatywę, spychając momentami (w końcowym fragmencie I połowy i na początku drugiej) rywali do rozpaczliwej defensywy. Nawet po utracie bramki drużyna NRD nie zdołała już pozbierać się i przejść do jakiejś generalnej ofensywy.

Polacy konsekwentnie „siedzieli” na rywalach, spychając drużynę NRD na ich połową.

Obawiałem się ostatnich 15 minut, bałem się frontalnego ataku rywali. Nic takiego nie nastąpiło (jedyna groźna sytuacja w 79 min. nastąpiła po stałym fragmencie gry, na nasze szczęście, Riediger z 5 m. nie trafił do celu), Polacy do ostatniej minuty kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku.

W polskim zespole — i tu w pełni zgadzam się z trenerem Piechniczkiem — wszyscy grali w miarę równo, jedni mieli lepszą I połowę, inni II. Dla mnie osobiście dużym zaskoczeniem in plus była postawa debiutanta — Jałochy, po przerwie pomocników — Kupcewicza i Buncola, mam uznanie dla bojowego i b. ruchliwego Smolarka.

Powołanie Laty, Szarmacha, Tomaszewskiego okazało się w pełni uzasadnione, Żmuda potwierdził, iż jest stoperem europejskiego formatu.

Polska — NRD 1:0 (0:0). Jedyna bramka w 55 min. Strzelona głową- przez Buncola.

POLSKA: Tomaszewski — Dziuba, Janas, Żmuda, Jałocha — Lato, Kupcewicz, Buncol — Iwan (80 min. Skrobowski), Szarmach, Smolarek.

NRD: Grapentin — Stróżniak, Docrner, Schmuck, Kurbjuweit — Haefner, Schnuphase, Steinbach — Riediger, Streich (70 min. Libers), Hoffmann (63 min. Bielau).

Sędziował Christów (CSRS), żółte kartki: Janas (21 min.), Stróżniak (22 min.), Żmuda (25 min.). Widzów ok. 100 tys.

B. BUSCHNER: (NRD): „gratulują Polakom zasłużonego zwycięstwa. Mieli więcej inicjatywy. Niedoinformowana drużyna NRD grała w obronie niezbyt uważnie, a przede wszystkim brakowało działań ofensywnych.

To zadecydowało. Podstawowi zawodnicy jak choćby Streich grali poniżej możliwości.

Ocenę polskiej drużyny Pozostawiam Waszemu trenerowi.

Jedno jest pewne, tutaj w Chorzowie została zadokumentowana siła własnego boiska. Polacy zagrali lepiej niż Włosi przeciwko nam w Udine.

Wasza drużyna niczym mnie specjalnym nie zaskoczyła, graliście tak jak tego oczekiwałem.

Kogo wyróżniam w polskim zespole? To dobra, wyrównana drużyna." Reporter „KRAKOWSKIEJ” zadał Buschnerowi pytanie: „czy nie uważa pan, iż zgubiła Was zbyt defensywna taktyka, gra na remis?" Padła odpowiedź: „my nie chcieliśmy zremisować, my chcieliśmy zdobyć 2 punkty! Trzeba jednak widzieć przeciwdziałania rywala.

Polacy zniweczyli nasze plany, A. PIECHNICZEK: „zagraliśmy z olbrzymią pasją, zaangażowaniem i co chciałbym mocno podkreślić — bardzo konsekwentnie przez cały mecz.

Mam podwójną satysfakcję, wygraliśmy, a ponadto kilku piłkarzy, którzy nie zawsze znajdowali uznanie fachowców — nie zawiodło mnie. Eliminacje jeszcze nie zakończone, do meczu w Lipsku mamy prawie pół roku. Uważam, że czas powinien być naszym sprzymierzeńcem.

Jak oceniam indywidualnie graczy? Tomaszewski nie miał dużo roboty, ale mądrze kierował defensywą, Żmuda to duża klasa. Jałocha, wniósł do gry dużo spokoju, rozwagi, umiejętnie szanował piłkę, dobry w destrukcji i w ofensywie. Janas spełnił zadanie, nie dał pograć Streichowi. Kupcewicz po dłuższej przerwie zagrał dobrze, momentami liderował, oddał kilka mocnych strzałów. Buncol po początkowo niewyraźnym początku rozegrał się no i strzelił ważną bramkę. Lato ustawiony w pomocy wzmocnił siłę uderzeniową ataku. Trójka napastników — każdy gra w innym stylu. Ten konglomerat sprawił Niemcom sporo kłopotu, ich obrona czasem gubiła się.

Pytanie reportera „GK”: „co pan powiedział swoim zawodnikom w przerwie?”. Odpowiedź: stwierdziłem, iż zbyt wolno rozgrywają piłkę z tyłu przez co Niemcy zdążą zawsze wrócić się.

Powiedziałem, że trzeba grać więcej skrzydłami, stosować więcej prostopadłych podań i Wierzyć, że ten mecz wygramy!


TOMASZEWSKI: Bardzo się cieszę ze zwycięstwa. Uważam, że drużyna zagrała z większą ambicją niż w pamiętnych meczach z Anglią czy Holandią.

DZIUBA: Dzięki kolegom z klubów zagranicznych w zespole nastąpiła mobilizacja. W trudnym momencie potrafiliśmy się sprężyć. W imieniu wszystkich zawodników chciałbym podziękować wszystkim kibicom, którzy stworzyli wspaniałą atmosferę. L.ATO: Dobrze że wygraliśmy, jest to już bowiem prawie pewny awans do finałów. Jeśli trenerzy będą mnie widzieli w składzie, to oczywiście nadal będę do ich dyspozycji. Zwolnienie na mecze reprezentacji mam zagwarantowane w kontrakcie.

BUNCOL: Nie liczyłem że strzelę bramkę, choć czułem że wygramy. Gol był zasługą Laty. Wszyscy obrońcy ruszyli do niego i ja nie miałem kłopotów z umieszczeniem piłki w siatce

IWAN:-Po raz pierwszy grałem z tak trudnym przeciwnikiem. Każdy był kryty indywidualnie, trudno więc było grać efektownie.

SZARMACH: Ta wygrana dała mi olbrzymią satysfakcję.

Grałem w zespole, któremu przyświecała jedna myśl — zwycięstwo. Ze swojej gry jestem częściowo zadowolony, wydaje mi się, że mogłem wypaść trochę lepiej.


Gazeta Krakowska. 1981, nr 89 (5 V) nr 10182

Czas zespół montować

Piłkarzom i kibicom potrzebne było chorzowskie zwycięstwo nad NRD.

Cieszy niezmiernie fakt, że piłkarze wygrali zasłużenie i za to należą się im słowa uznania. Trener Antoni Piechniczek sięgnął do zawodników grających w klubach zagranicznych nie obawiając się że mogą oni nie rozumieć się na boisku z krajowymi kolegami. Okazuje się, że dobrzy zawsze potrafią znaleźć wspólny język.

Początkowo, Polacy przyjmując pozycyjną grę bardzo odpowiadającą przeciwnikowi nie potrafili rozmontować jego zmasowanej defensywy. Potem gdy wreszcie przyspieszyli, okazało się, że goście też tracą głowę. Podstawowym zadaniem w tym meczu było przyspieszeni- rozgrywania akcji przez polski zespół. Z tym jednak naszym zawodnikom szło najgorzej.

Najlepiej szybkościowo byli przygotowani — i nie ma tu co tego ukrywać — Lato i Szarmach, a zdecydowanie najgorzej Iwan oraz Kupcewicz.

Ten ostatni, który w sumie zagrał nieźle, unikał uderzenia piłki lewą nogą. Co — jak wyjaśnił po meczu trener Piechniczek — spowodowane było nie wyleczoną kontuzją.

W meczu z NRD była okazja wygrania korzystniejszą różnicą bramek, gdyby nasza druga linia grała szybciej i częściej zasilała napastników celnymi podaniami. Skłonność do zwalniania gry raziła przede wszystkim po zdobyciu prowadzenia.

Przeciwnik nastawiając się z góry na grę defensywną mającą zagwarantować mu wywiezienie z Chorzowa jednego punktu ułatwił nam zadanie.

Niestety polska drużyna nie wykorzystała tej szansy.

Po zwycięstwie w Chorzowie nic mamy więc najmniejszych powodów do popadania w przesadny optymizm. Sukces z pewnością jest cenny, zdobycie 2 punktów pozwala mieć nadzieje. że przejdziemy zwycięsko eliminacje. Ale warto pamiętać, że pełnowartościowej drużyny jak nie mieliśmy, tak nie mamy nadal. Na szczęście trener Piechniczek ma teraz kilka miesięcy czasu na zmontowanie zespołu, który będzie w stanie nic przegrać w Lipsku i pokonać zdecydowanie Maltę na własnym terenie.