1981.05.02 Polska - NRD 1:0

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrali: Andrzej Iwan, Jan Jałocha, Piotr Skrobowski.

Debiut Jałochy w oficjalnym meczu reprezentacji Polski.


Skład Reprezentacji Polski:

Jan Tomaszewski - Beerschot Antwerpia

Paweł Janas Grafika:Zk.jpg - Legia Warszawa

Władysław Żmuda Grafika:Zk.jpg - Widzew Łódź

Marek Dziuba - ŁKS Łódź

Jan Jałocha - Wisła Kraków

Janusz Kupcewicz - Arka Gdynia

Andrzej Buncol - Ruch Chorzów

Grzegorz Lato - KSC Lokeren

Andrzej Iwan - Wisła Kraków Grafika:Zmiana.PNG (80’ Piotr Skrobowski - Wisła Kraków)

Andrzej Szarmach - AJ Auxerre

Włodzimierz Smolarek - Widzew Łódź

Miejsce/Stadion: Chorzów.

Strzelcy bramek: Andrzej Buncol 56’ (1:0).

Selekcjoner: Antoni Piechniczek


Spis treści

Relacje prasowe

Wiślackie debiuty w reprezentacji Polski: Leszek Lipka i Jan Jałocha

2 maja to szczególna data dla dwóch byłych zawodników Białej Gwiazdy, którzy dokładnie tego dnia debiutowali w reprezentacji Polski. W 1979 roku swój pierwszy mecz w koszulce z orzełkiem na piersi rozegrał Leszek Lipka, natomiast Jan Jałocha w narodowych barwach zadebiutował w 1981 roku. Przypomnijmy sobie tamte wydarzenia.


02.05.2020r.

Jakub Sumera

Debiut Leszka Lipki: Polska - Holandia 2:0, 2 maja 1979 rok


W 1979 roku reprezentacja prowadzona przez selekcjonera Ryszarda Kuleszę była w trakcie eliminacji do Mistrzostw Europy w 1980 roku. Jednym z głównych rywali Biało-Czerwonych w walce o awans na Euro we Włoszech była reprezentacja Holandii, która na Stadion Śląski w Chorzowie przyjechała jako druga drużyna ostatniego Mundialu. Polscy fani mieli zapewne w pamięci mecz z 1975 roku, kiedy drużyna Kazimierza Górskiego rozbiła ekipę Oranje 4:1. Wszyscy bardzo liczyli na powtórkę.


W pierwszej jedenastce na spotkanie z Holendrami znalazło się miejsce dla trzech Wiślaków: Adama Nawałki, Zbigniewa Płaszewskiego oraz debiutującego Leszka Lipki. Polacy rozpoczęli spotkanie odważnie, narzucając wysoki pressing. Goście również potrafili odpowiedzieć swoimi sytuacjami, lecz Zygmunt Kukla nie dał się zaskoczyć. W 20. minucie gospodarze przeprowadzili składną akcję, w której znaczący udział miał Leszek Lipka. Wiślak zagrał na jeden kontakt ze Zbigniewem Bońkiem, który sprytnym zwodem oszukał obrońców rywali, a następnie pewnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Holendrzy rzucili się do odrabiania strat, lecz Kukla wraz z linią obrony skutecznie zatrzymywali wicemistrzów świata i do szatni obie drużyny schodziły przy wyniku 1:0 dla Polski.


Po zmianie stron kibice oglądali pewną, pełną polotu i finezji, grę Biało-Czerwonych, którzy bez większego problemu przedzierali się pod bramkę rywali, stwarzając sobie mnóstwo okazji do strzelenia bramki. W większości przypadków brakowało odpowiedniego wykończenia i szczęścia, które w 65. minucie wreszcie się uśmiechnęło. Zagrania ręką we własnym polu karnym dopuścił się Ruud Krol, a arbiter bez większego namysłu wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Włodzimierz Mazur, który efektownym, technicznym strzałem pokonał Pieta Schrijversa, a „Kocioł Czarownic” eksplodował z radości. Polacy do końca meczu w pełni kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń i w pięknym stylu odnieśli zwycięstwo nad Oranje 2:0, które jak dotąd jest ostatnim triumfem Biało-Czerwonych nad tą drużyną.


Leszek Lipka w swoim debiutanckim meczu na murawie spędził pełne 90 minut, notując asystę przy pierwszej bramce. Łącznie w narodowych barwach wystąpił w 21 spotkaniach, w których zdobył 1 gola.

Debiut Jana Jałochy: Polska - NRD 1:0, 2 maja 1981 rok


W ramach eliminacji do Mistrzostw Świata 1982 na stadion Śląski w Chorzowie zawitała reprezentacja NRD. Spotkanie było zapowiadane jako niezwykle prestiżowe i emocjonujące starcie. Dla Antoniego Piechniczka był to pierwszy mecz o punkty w roli selekcjonera reprezentacji Polski, w którym zdecydował się na pewne zmiany w wyjściowej jedenastce. I tak od pierwszej minuty na boisku można było zobaczyć Jana Jałochę, który zaliczał swój pierwszy mecz w kadrze narodowej. Nie był to jedyny wiślacki akcent tego dnia, bowiem od pierwszych minut zagrał również Andrzej Iwan.


Początek spotkania był dość wyrównany, a obie ekipy starały się przejąć inicjatywę. Gra odbywała się głównie w środkowej części boiska, przenosząc się z czasem zarówno pod jedne, jak i pod drugie pole karne. Kibice zgromadzeni na trybunach ujrzeli kilka składnych akcji, lecz nie na tyle groźnych, by zmusić do kapitulacji któregoś z golkiperów i do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis.


Drugą połowę odważniej rozpoczęli gospodarze, parę razy zmuszając do wysiłku Hansa-Ulricha Grapentchina. Konsekwencja w ofensywie przyniosła oczekiwany efekt w 56. minucie. W pole karne z rzutu rożnego dogrywał Włodzimierz Smolarek, piłka spadła na głowę Grzegorza Laty, który przedłużył podanie w okolice bramki, a Andrzej Buncol dopełnił formalności i dał prowadzenie Biało-Czerwonym. Po tym trafieniu Polacy zaczęli szanować wypracowaną przewagę, starając się ją utrzymać i w miarę możliwości poszukać drugiego trafienia.


Na dziesięć minut przed końcem spotkania na murawie zameldował się kolejny zawodnik krakowskiej Wisły Piotr Skrobowski, który zmienił swojego klubowego kolegę Andrzeja Iwana. Polacy utrzymali jednobramkowe prowadzenie i odnieśli bardzo ważne zwycięstwo, które mocno przyczyniło się do awansu na Mundial w Hiszpanii, gdzie finalnie Polacy zajęli 3. miejsce.


Jan Jałocha rozegrał całe spotkanie. W Biało-Czerwonych barwach wystąpił łącznie w 28 spotkaniach i strzelił 1 bramkę. Wiślak był uczestnikiem Mistrzostw Świata w 1982 roku, w trakcie których rozegrał trzy spotkania.

Źródło: wisla.krakow.pl

Gazeta Krakowska. 1981, nr 88 (4 V) nr 10181

1:0 z NRD po bramce Buncola w 55 minucie

Taktyka Buschnera wodą na młyn Polaków

Red. Andrzej Stanowski relacjonuje z Chorzowa Jechałem do Chorzowa pełen niepokoju. Po ostatnich, nieudanych występach naszej reprezentacji można było oczekiwać wszystkiego najgorszego. Tym bardziej, że nasi rywale — szczególnie ich drużyny klubowe -prezentowały ostatnio dobrą formę.

I oto spotkała mnie w Chorzowie podwójna niespodzianka — nasza drużyna zagrała lepiej niż oczekiwałem, natomiast podopieczni Buschnera wypadli blado znacznie słabiej niż w niedawnym spotkaniu z Włochami. Dwa punkty przypadły jak najbardziej zasłużenie naszej reprezentacji, ale o tym czy/pojedzie ona do Hiszpanii zadecyduje dopiero rewanżowy pojedynek z NRD w Lipsku (10. X. 81), a być może ostatni mecz w naszej grupie: Polska — Malta (15. XI. 81) u nas w kraju. Co złożyło się na zwycięstwo Polaków? W pierwszym rzędzie olbrzymie zaangażowanie, ambicja i serce do walki całej naszej jedenastki. Tak bojowo walczących Polaków nie widziałem już dawno. Nie było dla nich straconych piłek, widać było że zespół walczy w myśl zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Ta zaciętość, agresja w dobrym tego słowa znaczeniu — pozwoliły naszej drużynie stopniowo przejmować inicjatywę. Niemcy zepchnięci zostali do defensywy i nie potrafili już do końca meczu podyktować swoich warunków gry, tym bardziej, że Polacy zadziwili dobrym przygotowaniem kondycyjnym, byli minimalnie szybsi od rywali. To był klucz do sobotniego zwycięstwa.

Oczywiście nie mam zamiaru popadać w hurraoptymizm. To nie był na pewno wielki mecz Polaków (w naszej grze było sporo mankamentów, zbyt wolne rozgrywanie piłki, w strefie środkowej, za mało gry skrzydłami, za mało też celnych strzałów), ale w tym spotkaniu liczyły się przede wszystkim a może wyłącznie — punkty.

Zawiedli mnie Niemcy. Po udanym dla nich meczu z Włochami w Udine, trener Buschner zbytnio chyba zawierzył defensywnemu wariantowi gry. Wprawdzie na pomeczowej konferencji szkoleniowiec NRD twierdził, iż zawiodła nie taktyka lecz wykonawcy (szczególnie napastnicy i pomocnicy, którzy zbyt mało angażowali się w akcje ofensywne), ale moim skromnym zdaniem — drużyna NRD wyszła na boisko z przeświadczeniem, że jest w stanie, grając podobnie jak z Włochami — wywieźć z Chorzowa bezcenny dla nich remis.

Dlatego prawie całą uwagę skoncentrowano na zaryglowanie dostępu do własnej bramki, Schnuphase operował w zasadzie jako trzeci stoper, Hefner i Steinbach sporadycznie włączali się do akcji ofensywnych, nominalny napastnik Riediger też częściej operował na własnej połowie boiska, były momenty że nawet dwaj wysunięci napastnicy (Hoffmanem i Streich) cofali się pod własną bramkę.

To była — Jak wykazał przebieg meczu — zgubna dla Niemców taktyka, to była woda na młyn naszych reprezentantów.

Nasza obrona i Tomaszewski z wyjątkiem kilkunastu pierwszych minut nie poddana została ciężkim próbom, nasi obrońcy, nie mówiąc o pomocnikach, mogli często włączać się do akcji zaczepnych. To też była jedna z przyczyn, iż Polacy z minuty na minutę przejmowali inicjatywę, spychając momentami (w końcowym fragmencie I połowy i na początku drugiej) rywali do rozpaczliwej defensywy. Nawet po utracie bramki drużyna NRD nie zdołała już pozbierać się i przejść do jakiejś generalnej ofensywy.

Polacy konsekwentnie „siedzieli” na rywalach, spychając drużynę NRD na ich połową.

Obawiałem się ostatnich 15 minut, bałem się frontalnego ataku rywali. Nic takiego nie nastąpiło (jedyna groźna sytuacja w 79 min. nastąpiła po stałym fragmencie gry, na nasze szczęście, Riediger z 5 m. nie trafił do celu), Polacy do ostatniej minuty kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku.

W polskim zespole — i tu w pełni zgadzam się z trenerem Piechniczkiem — wszyscy grali w miarę równo, jedni mieli lepszą I połowę, inni II. Dla mnie osobiście dużym zaskoczeniem in plus była postawa debiutanta — Jałochy, po przerwie pomocników — Kupcewicza i Buncola, mam uznanie dla bojowego i b. ruchliwego Smolarka.

Powołanie Laty, Szarmacha, Tomaszewskiego okazało się w pełni uzasadnione, Żmuda potwierdził, iż jest stoperem europejskiego formatu.

Polska — NRD 1:0 (0:0). Jedyna bramka w 55 min. Strzelona głową- przez Buncola.

POLSKA: Tomaszewski — Dziuba, Janas, Żmuda, Jałocha — Lato, Kupcewicz, Buncol — Iwan (80 min. Skrobowski), Szarmach, Smolarek.

NRD: Grapentin — Stróżniak, Docrner, Schmuck, Kurbjuweit — Haefner, Schnuphase, Steinbach — Riediger, Streich (70 min. Libers), Hoffmann (63 min. Bielau).

Sędziował Christów (CSRS), żółte kartki: Janas (21 min.), Stróżniak (22 min.), Żmuda (25 min.). Widzów ok. 100 tys.

B. BUSCHNER: (NRD): „gratulują Polakom zasłużonego zwycięstwa. Mieli więcej inicjatywy. Niedoinformowana drużyna NRD grała w obronie niezbyt uważnie, a przede wszystkim brakowało działań ofensywnych.

To zadecydowało. Podstawowi zawodnicy jak choćby Streich grali poniżej możliwości.

Ocenę polskiej drużyny Pozostawiam Waszemu trenerowi.

Jedno jest pewne, tutaj w Chorzowie została zadokumentowana siła własnego boiska. Polacy zagrali lepiej niż Włosi przeciwko nam w Udine.

Wasza drużyna niczym mnie specjalnym nie zaskoczyła, graliście tak jak tego oczekiwałem.

Kogo wyróżniam w polskim zespole? To dobra, wyrównana drużyna." Reporter „KRAKOWSKIEJ” zadał Buschnerowi pytanie: „czy nie uważa pan, iż zgubiła Was zbyt defensywna taktyka, gra na remis?" Padła odpowiedź: „my nie chcieliśmy zremisować, my chcieliśmy zdobyć 2 punkty! Trzeba jednak widzieć przeciwdziałania rywala.

Polacy zniweczyli nasze plany, A. PIECHNICZEK: „zagraliśmy z olbrzymią pasją, zaangażowaniem i co chciałbym mocno podkreślić — bardzo konsekwentnie przez cały mecz.

Mam podwójną satysfakcję, wygraliśmy, a ponadto kilku piłkarzy, którzy nie zawsze znajdowali uznanie fachowców — nie zawiodło mnie. Eliminacje jeszcze nie zakończone, do meczu w Lipsku mamy prawie pół roku. Uważam, że czas powinien być naszym sprzymierzeńcem.

Jak oceniam indywidualnie graczy? Tomaszewski nie miał dużo roboty, ale mądrze kierował defensywą, Żmuda to duża klasa. Jałocha, wniósł do gry dużo spokoju, rozwagi, umiejętnie szanował piłkę, dobry w destrukcji i w ofensywie. Janas spełnił zadanie, nie dał pograć Streichowi. Kupcewicz po dłuższej przerwie zagrał dobrze, momentami liderował, oddał kilka mocnych strzałów. Buncol po początkowo niewyraźnym początku rozegrał się no i strzelił ważną bramkę. Lato ustawiony w pomocy wzmocnił siłę uderzeniową ataku. Trójka napastników — każdy gra w innym stylu. Ten konglomerat sprawił Niemcom sporo kłopotu, ich obrona czasem gubiła się.

Pytanie reportera „GK”: „co pan powiedział swoim zawodnikom w przerwie?”. Odpowiedź: stwierdziłem, iż zbyt wolno rozgrywają piłkę z tyłu przez co Niemcy zdążą zawsze wrócić się.

Powiedziałem, że trzeba grać więcej skrzydłami, stosować więcej prostopadłych podań i Wierzyć, że ten mecz wygramy!


TOMASZEWSKI: Bardzo się cieszę ze zwycięstwa. Uważam, że drużyna zagrała z większą ambicją niż w pamiętnych meczach z Anglią czy Holandią.

DZIUBA: Dzięki kolegom z klubów zagranicznych w zespole nastąpiła mobilizacja. W trudnym momencie potrafiliśmy się sprężyć. W imieniu wszystkich zawodników chciałbym podziękować wszystkim kibicom, którzy stworzyli wspaniałą atmosferę. L.ATO: Dobrze że wygraliśmy, jest to już bowiem prawie pewny awans do finałów. Jeśli trenerzy będą mnie widzieli w składzie, to oczywiście nadal będę do ich dyspozycji. Zwolnienie na mecze reprezentacji mam zagwarantowane w kontrakcie.

BUNCOL: Nie liczyłem że strzelę bramkę, choć czułem że wygramy. Gol był zasługą Laty. Wszyscy obrońcy ruszyli do niego i ja nie miałem kłopotów z umieszczeniem piłki w siatce

IWAN:-Po raz pierwszy grałem z tak trudnym przeciwnikiem. Każdy był kryty indywidualnie, trudno więc było grać efektownie.

SZARMACH: Ta wygrana dała mi olbrzymią satysfakcję.

Grałem w zespole, któremu przyświecała jedna myśl — zwycięstwo. Ze swojej gry jestem częściowo zadowolony, wydaje mi się, że mogłem wypaść trochę lepiej.


Gazeta Krakowska. 1981, nr 89 (5 V) nr 10182

Czas zespół montować

Piłkarzom i kibicom potrzebne było chorzowskie zwycięstwo nad NRD.

Cieszy niezmiernie fakt, że piłkarze wygrali zasłużenie i za to należą się im słowa uznania. Trener Antoni Piechniczek sięgnął do zawodników grających w klubach zagranicznych nie obawiając się że mogą oni nie rozumieć się na boisku z krajowymi kolegami. Okazuje się, że dobrzy zawsze potrafią znaleźć wspólny język.

Początkowo, Polacy przyjmując pozycyjną grę bardzo odpowiadającą przeciwnikowi nie potrafili rozmontować jego zmasowanej defensywy. Potem gdy wreszcie przyspieszyli, okazało się, że goście też tracą głowę. Podstawowym zadaniem w tym meczu było przyspieszeni- rozgrywania akcji przez polski zespół. Z tym jednak naszym zawodnikom szło najgorzej.

Najlepiej szybkościowo byli przygotowani — i nie ma tu co tego ukrywać — Lato i Szarmach, a zdecydowanie najgorzej Iwan oraz Kupcewicz.

Ten ostatni, który w sumie zagrał nieźle, unikał uderzenia piłki lewą nogą. Co — jak wyjaśnił po meczu trener Piechniczek — spowodowane było nie wyleczoną kontuzją.

W meczu z NRD była okazja wygrania korzystniejszą różnicą bramek, gdyby nasza druga linia grała szybciej i częściej zasilała napastników celnymi podaniami. Skłonność do zwalniania gry raziła przede wszystkim po zdobyciu prowadzenia.

Przeciwnik nastawiając się z góry na grę defensywną mającą zagwarantować mu wywiezienie z Chorzowa jednego punktu ułatwił nam zadanie.

Niestety polska drużyna nie wykorzystała tej szansy.

Po zwycięstwie w Chorzowie nic mamy więc najmniejszych powodów do popadania w przesadny optymizm. Sukces z pewnością jest cenny, zdobycie 2 punktów pozwala mieć nadzieje. że przejdziemy zwycięsko eliminacje. Ale warto pamiętać, że pełnowartościowej drużyny jak nie mieliśmy, tak nie mamy nadal. Na szczęście trener Piechniczek ma teraz kilka miesięcy czasu na zmontowanie zespołu, który będzie w stanie nic przegrać w Lipsku i pokonać zdecydowanie Maltę na własnym terenie.