1981.05.16 Wisła Kraków - Bałtyk Gdynia 1:1

Z Historia Wisły

1981.05.16, I Liga, 25. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:00
Wisła Kraków 1:1 (1:1) Bałtyk Gdynia
widzów: 12-15.000
sędzia: Józef Banasz z Katowic
Bramki

Kazimierz Kmiecik (w) 29’
0:1
1:1
3' Andrzej Zgutczyński

Wisła Kraków
4-4-3
Janusz Adamczyk
Henryk Szymanowski
Piotr Skrobowski
Krzysztof Budka
Jan Jałocha
Leszek Lipka
Zdzisław Kapka
Marek Motyka
Andrzej Iwan
Kazimierz Kmiecik
Michał Wróbel grafika: Zmiana.PNG (71’ Andrzej Targosz)

trener: Lucjan Franczak
Bałtyk Gdynia

Wiesław Zakrzewski
Stanisław Melcer
Adam Walczak
Mieczysław Gierszewski
Walenty Omeljaniuk
Piotr Rzepka Grafika:Zk.jpg
Tadeusz Paździor
Zenon Sieracki grafika: Zmiana.PNG (86' Henryk Mojsa)
Zbigniew Bemowski
Roman Wachełko grafika: Zmiana.PNG (76' Leszek Kędzia)
Andrzej Zgutczyński

trener: Adam Adamus

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1981, nr 95 (15/17 V) nr 10930

PIŁKARZE zbliżają się powoli do końca ligowego sezonu, pozostało im jeszcze do rozegrania po sześć kolejek spotkań, rywalizacja o miejsca tak na górze jak i w dole tabeli zaostrza się, punkty są coraz to wartościowsze. Poziom rozgrywek nie jest jednak wysoki, wiele pojedynków nie przynosi większych, emocji, stąd ciągłe oczekiwania kibiców, że może nareszcie...

Z takim też nastawieniem wybierają się jutro na mecz przy ul, Reymonta zwolennicy „Białej gwiazdy”. Piłkarze Wisły są wysoko w tabeli, na trzeciej pozycji, mają szanse i to dość spore, na wywalczenie mistrzowskiego tytułu, kibice ciesząc się z takiego obrotu sprawy wciąż jednak czekają na występ podopiecznych Lucjana Franczaka, który pozwoli im przeżyć wielkie emocje, da pełnię zadowolenia z gry drużyny krakowskiej.

Rywal wiślaków — gdyński Bałtyk jest jedną z rewelacji rozgrywek. Przypomnijmy, iż zespół ten awansował dopiero do ekstraklasy i radzi w niej sobie nadspodziewanie dobrze, plasując się od miesięcy w ścisłej czołówce. Piłkarze z Gdyni są obecnie na 4 miejscu tabeli, mając o 2 punkty mniej od krakowian, prezentują grę solidną, zaangażowaną, walczą z pasją o punkty z każdym, najbardziej nawet renomowanym, rywalem.

Wszystko to pozwala mieć nadzieję, na dobry mecz, na wiele emocji, interesujących akcji obu zespołów. Może tym razem piłkarze krakowscy zagrają wreszcie tak jak tego od nich oczekujemy, może... W każdym razie sądzę, iż warto wybrać się w sobotnie popołudnie na stadion Wisły.

Najciekawszym meczem tej serii gier będzie bez wątpienia pojedynek łódzki, w którym lider tabeli Widzew podejmować będzie drugą w klasyfikacji drużynę — warszawską Legię.

Kto wie czy nie będzie to mecz o mistrzowski tytuł.


Echo Krakowa. 1981, nr 96 (18 V) nr 10931


I znów poniżej oczekiwań


WISŁA — BAŁTYK 1:1 (1:1). Bramki strzelili: dla Wisły — Kmiecik (z rzutu wolnego) w 29 min., dla Bałtyku — Zgutczyński w 3 min. Sędziował p. J. Banasz z Katowic. Widzów ok. 15 tys.

WISŁA — Adamczyk — Szymanowski, Budka, Skrobowski, Jałocha — Lipka, Kapka, Motyka — Iwan, Kmiecik, Wróbel (od 71 min. Targosz).

I znów piłkarze „Białej gwiazdy” zagrali w ważnym meczu poniżej oczekiwań swych zwolenników, znów nie wykorzystali atutu własnego boiska i jak dwa tygodnie temu z Legią, tak i w sobotę stracili jeden punkt, remisując spotkanie. Co się złożyło na tak słabą postawę drużyny, na niekorzystny dla niej rezultat? Główną przyczyną było — moim zdaniem — wolne tempo przeprowadzanych akcji. Większość piłek Zdobytych po nieudanych zagraniach gdynian cofano do obrońców, ci długi czas podawali Ją między sobą powolutku, w spacerowym tempie przesuwali się na połowę bronioną przez drużynę gości. Piłkarze Bałtyku mieli prawie zawsze masę czasu, by wrócić na swoje pole, zorganizować obronne szyki.

Przy takim rozpoczynaniu akcji, musieli potem wiślacy szukać dostępu do bramki przy pomocy krótkich podań, przebijania się przez zwartą defensywę rywali, a że dysponują małą szybkością, brak im zrywu, metoda nie przynosiła większych efektów. Na dodatek — poza walczącym i bojowym Iwanem — tak gracze ataku jak i pomocy wiślackiej prezentują bardzo słabą formę. Wróbel jest zupełnie niewidoczny w akcjach zaczepnych, kilka razy próbował się „kiwać”, ale w starciach z rosłymi obrońcami stał na straconej pozycji. Kmiecik tak jakby w ogóle nie miał ochoty biegać, spaceruje po boisku, także niewiele wnosząc do gry drużyny. W pomocy Lipka jest nadal cieniem tego piłkarza, którego rok temu gorąco oklaskiwaliśmy za szybkie wejścia, sprytne podania, mądrą grę. Kapka w swoim stylu — a więc wolny, sporo odpoczywający, starający się co prawda dyrygować grą drużyny, lecz bez widocznych efektów, Motyka, który w zastępstwie Krupińskiego grał w pomocy, początkowo agresywny, bojowy, później opadł z sił i też nie zaliczył dobrego występu, W takiej sytuacji trudno więc się dziwić, iż ofensywne poczynania wiślaków były miernej klasy, niezbyt zagrażały rywalom.

Na dodatek wszystkiego i obrona krakowska szereg razy dała się wymanewrować napastnikom Bałtyku, przegrywali pojedynki Budka i Szymanowski, i Skrobowski, i. nawet najlepszy obok Iwana piłkarz Wisły w tym meczu — Jałocha.

Tylko dużemu szczęściu zawdzięczają krakowianie, iż przeciwnicy nie wywieźli spod Wawelu obydwóch punktów.

Optyczną przewagę w7 tym pojedynku mieli krakowianie, oni więcej i częściej przebywali na połow7ie bronionej przez zawodników Bałtyku, goście koncentrowali się na obronie własnego przedpola, inicjując w sprzyjających sytuacjach szybkie i bardzo groźne kontrataki.

Pierwszy z nich, już w 3 minucie, przyniósł im prowadzenie, Budka ze Skrobowskim a potem Szymanowski nie zdołali powstrzymać szarżującego Zgutczyńskiego, który strzelił do bramki. Piłkę wybił co prawda w7 pole Szymanowski, ale sędzia boczny stwierdził, iż minęła ona już linię bramkową i arbiter główmy uznał gola. Krakowianie wyrównali po pięknym, celnym strzale Kmiecika z rzutu wolnego, wykonanym w stylu słynnych „rogali” Kazimierza Deyny i wydawało się wówczas, iż „Biała gwiazda” zachęcona powodzeniem rozkręci się, zdoła zwyciężyć. Niestety, tak się nie stało, a szkoda, bo najgroźniejsi rywale Wisły w walce o mistrzowski tytuł Widzew i Legia podzielili się punktami i mieli krakowianie ogromną szansę zmniejszyć dzielącą ich od konkurentów: różnicę punktową. Cóż. tak bywa i trzeba się z tym pogodzić, choć uczucie żalu pozostanie.

JERZY LANGIER

Gazeta Krakowska. 1981, nr 97 (15/16/17 V) nr 10190

Piłkarze ekstraklasy zbliżają się powoli do końca rozgrywek. Najbliższa kolejka spotkań przyniesie kilka interesujących spotkań. M. in. dojdzie do konfrontacji lidera z wiceliderem tabeli, Widzew, podejmuje bowiem na własnym boisku Legię. Zwycięstwo łodzian zwiększyłoby znacznie ich szanse na zdobycie tytułu mistrzowskiego. Natomiast Wisła (trzecia w tabeli), gości u siebie Bałtyka Gdynię. Gdynianie zremisowali ostatnio na wyjeździe z Legią, ciekawe, czy uda im się z Krakowa wywieźć także jeden punkt? Jutro Rozgłośnia Polskiego Radia w Krakowie przeprowadzi w swym programie lokalnym bezpośrednią transmisję z II połowy meczu o mistrzostwo I ligi piłki nożnej „Wisła” Kraków — „Bałtyk” Gdynia. Początek transmisji o godzinie 18-tej.



Gazeta Krakowska. 1981, nr 98 (18 V) nr 10191

Na stadionie w Lodzi podczas spotkania Widzewa z Legią doszło do chuligańskich ekscesów. Jak informuje PAP mecz został przerwany na 10 min. w ostatnim kwadransie gry.

Grupa około 200 kibiców warszawskich po scysji na widowni, przerwała bariery i wtargnęła na boisko. Mecz został na kilka minut przerwany. Akcja sił porządkowych oraz milicjantów doprowadziła do otoczenia grupy rozwydrzonych wyrostków, których wyprowadzono ze stadionu.

Pseudokibice Legii wcześnie) zdemolowali pociąg, którym przyjechali do Łodzi. Młodociani chuligani wyrywali metalowe listwy z boazerii wagonów i wyginając je produkowali coś na kształt kastetów. Wielu wyrostków „uzbrojonych" było w łańcuchy i kable spinające wagony elektryczne. Już przed meczem dochodziło w Łodzi do scysji i awantur, które punkt kulminacyjny miały na stadionie.

Nie pierwszy raz piszemy o tego typu wybrykach pseudo-, kibiców. Niedawno PZPN ukarał grzywną 25 tys. zł warszawską Legię za chuligański wyczyn jednego z kibiców, który rzucił butelką w sędziego bocznego. Pierwotnie ukarano Legię zakazem rozegrania jednego meczu na swoim stadionie.

Potem nie wiedzieć dlaczego PZPN cofnął tę karę. Pseudokibice Legii poczuli się bezkarni. Oto zbieramy owoce niekonsekwencji PZPN! Jeszcze dwa słowa o stronie sportowej ostatnie) kolejki ligowe). Na szczycie padły dwa wyniki remisowe, które pozwoliły Widzewowi zachować dwa punkty przewagi nad Legią.

Wisła wciąż na 3 miejscu po remisie u siebie z Bałtykiem.

Kibice „Białej Gwiazdy" mają olbrzymie pretensje do swojej drużyny o stratę tego jednego punktu. „Gdybyśmy wygrali s Legią i Bałtykiem — bylibyśmy chyba mistrzem" — słyszałem laką opinię. Rzeczywiście wiślacy dwukrotnie nie wykorzystali wielkiej szansy, ale powiedzmy sobie szczerze na stadionie w Lodzi podczas spotkania Widzewa z Legią doszło do chuligańskich ekscesów. Jak informuje PAP mecz został przerwany na 10 min. w ostatnim kwadransie gry.

Grupa około 200 kibiców warszawskich po scysji na widowni, przerwała bariery i wtargnęła na boisko. Mecz został na kilka minut przerwany. Akcja sił porządkowych oraz milicjantów doprowadziła do otoczenia grupy rozwydrzonych wyrostków, których wyprowadzono ze stadionu.

Pseudokibice Legii wcześnie) zdemolowali pociąg, którym przyjechali do Łodzi. Młodociani chuligani wyrywali metalowe listwy z boazerii wagonów i wyginając je produkowali coś na kształt kastetów. Wielu wyrostków „uzbrojonych" było w łańcuchy i kable spinające wagony elektryczne. Już przed meczem dochodziło w Łodzi do scysji i awantur, które punkt kulminacyjny miały na stadionie.

Nie pierwszy raz piszemy o tego typu wybrykach pseudo-, kibiców. Niedawno PZPN ukarał grzywną 25 tys. zł warszawską Legię za chuligański wyczyn jednego z kibiców, który rzucił butelką w sędziego bocznego. Pierwotnie ukarano Legię zakazem rozegrania jednego meczu na swoim stadionie.

Potem nie wiedzieć dlaczego PZPN cofnął tę karę. Pseudokibice Legii poczuli się bezkarni. Oto zbieramy owoce niekonsekwencji PZPN! Jeszcze dwa słowa o stronie sportowej ostatnie) kolejki ligowe). Na szczycie padły dwa wyniki remisowe, które pozwoliły Widzewowi zachować dwa punkty przewagi nad Legią.

Wisła wciąż na 3 miejscu po remisie u siebie z Bałtykiem.

Kibice „Białej Gwiazdy" mają olbrzymie pretensje do swojej drużyny o stratę tego jednego punktu. „Gdybyśmy wygrali s Legią i Bałtykiem — bylibyśmy chyba mistrzem" — słyszałem laką opinię. Rzeczywiście wiślacy dwukrotnie nie wykorzystali wielkiej szansy, ale powiedzmy sobie szczerze z taką formą i ź takimi brakami kadrowymi zdobycie mistrzostwa graniczyłoby z cudem... (s)

Zamiast zwycięstwa szczęśliwy remis N» przestrzeni ostatnich 10 dni piłkarze Wisły dwukrotnie nie potrafili wykorzystać w ważnych meczach atutu własnego boiska, niedawno zremisowali u siebie z Legią, w sobotę analogiczny wynik uzyskali z Bałtykiem 1:1 (1:1).

Po meczu w gronie fachowców i dziennikarzy zastanawialiśmy się — co zadecydowało o słabszym występie wiślaków — brak „pomyślunku” w grze czy też braki w kondycji, szybkości? Osobiście skłaniałbym się do tej drugiej tezy, na tle szybkich, wybieganych, doskonale fizycznie przygotowanych piłkarzy Bałtyku, gospodarze, którym na pewno nie można odmówić wielkich ambicji — sprawiali czasem wrażenie drużyny 49-latków.

. Mylili się ci wszyscy, którzy myśleli, iż Wisła łatwo upora się z rewelacyjnym beniaminkiem.

Goście pokazali prosty, ale jak się okazało skuteczny futbol.

Bardzo solidna, pewnie grająca obrona, świetny Rzepka w pomocy i groźny duet napastników Wachełko — Zgutczyński. Ten ostatni imponował szybkością, dynamiką akcji i już w 3 min. ograł obu stoperów Wisły (ogrywał ich zresztą wielokrotnie w ciągu meczu) i po solowym rajdzie zdobył prowadzenie dla Bałtyku. Jak powiedziałem — gdynianie grają prostą, nie_- skomplikowaną taktyką — uważna gra w defensywie i przy każdej nadarzającej się okazji szybkie kontrataki.

Wisła — choć ma w swych szeregach wielu utytułowanych piłkarzy — nie miała w sobotę atutów, którymi potrafiłaby przebić Bałtyk. Czy jednak mogli krakowianie pokusić się o zwycięstwo skoro poza Jałochą, Iwanem (miał świetną pierwszą połowę, ale już słabszą drugą) i częściowo Kapką — pozostali grali w sobotę słabo, wykazywali braki szybkości, kondycji, byli mało zwrotni.

Wiadomo było, że przy defensywnej taktyce gości klucz do zwycięstwa leży w dobrej grze linii środkowej. Niestety formacja ta zawiodła, wystawienie w niej Motyki było nieporozumieniem, Lipka, który miał włączać się do akcji ofensywnych czynił to zbyt rzadko i mało dynamicznie (zupełnie nie zgadzam się z opinią trenera Franczaka, który wyróżnił tego piłkarza), jako tako grał Kapka, ale kiedy przesunięto go do ataku (po zejściu z boiska Wróbla) środkowa formacja Wisły przestała praktycznie istnieć.

Atak Wisły to tylko Iwan, Kmiecik słaby, Wróbel zupełnie niewidoczny. Obrona niepewna, szczególnie obaj stoperzy popełnili szereg błędów w kryciu. W efekcie goście choć atakowali rzadziej mieli w ostatnich minutach dwie świetne sytuacje, najpierw w 87 min. strzał Rzepki trafił w kant poprzeczki, w 89 min. Targosz w ostatniej sekundzie powstrzymał przebój Zgutczyńskiego.

Wszystkie akcje gospodarzy wyprowadzano bardzo wolno, na stojąco, w ślamazarnym, tempie, nie było szybkich dynamicznych akcji, które mogłyby zaskoczyć dobrą obronę Bałtyku. Krakowianie nie potrafili wypracować dogodnych sytuacji strzeleckich, największe zagrożenie dla Zakrzewskiego stanowiły strzały z dystansu, i rzuty wolne. Całe szczęście, że w 29 min. Kmiecik popisał się efektownym strzałem z wolnego z 18 metrów, bo kto wie czy z gry wiślacy strzeliliby gola.

WISŁA: Adamczyk — H. Szymanowski, Budka, Skrobowski, Jałocha — Lipka, Kapka, Motyka — Iwan, Kmiecik, Wróbel (71 min. Targosz).

.

BAŁTYK: Zakrzewski — Meleer, Walczak, Gierszewski, Omelianink — Rzepka, Paździor, Sieradzki (85 min. Mojsa), Beniowski — Zgutczyński, Wachełko (76 min. Kędzia).

Widzów ok. 18 tys., sędziował Banasz z Katowic, który w I połowie źle zinterpretował sytuację, (nie uwzględnił przywileju korzyści), po której piłka znalazła się w bramce gości.

ANDRZEJ STANOWSKI

Opinie trenerów

ADAMUS, trener Bałtyku: „To był dobry, szybki mecz. Niektórzy twierdzą, że gramy antyfutbol. Dzisiejszy mecz przekonał chyba wszystkich, iż tak nie jest, iż nasze miejsce w tabeli nie jest dziełem przypadku.

Gramy rzeczywiście defensywnie na kontrę, ale takie taktyczne ustawienie zespołu wynika z określonego składu personalnego.

Przy odrobinie szczęścia mogliśmy ten mecz nawet wygrać, takich czystych pozycji strzeleckich jakie my mieliśmy, Wisła nie wypracowała. Wyróżniam w moim zespole całą defensywę i Zgutczyńskiego. Sędzia dał słusznie żółtą kartkę Rzepce za „pyskówkę".

FRANCZAK, trener Wisły: „Zakładaliśmy oczywiście zdobycie dwóch- punktów, choć wiedzieliśmy, że Bałtyk to groźny zespół. Niestety błąd obrony już w 3 min. pokrzyżował nam częściowo plany. W miarę upływu czasu w grze naszej drużyny było coraz więcej momentów zwątpienia. Nasi piłkarze chcieli ten mecz, koniecznie wygrać, ale grali zbyt chaotycznie, bez głowy. Niewidoczny był nasz atak, w którym nie spełnili zadań Wróbel i Kmiecik, lepiej niż w poprzednich meczach grał Lipka.

Dlaczego ustawiłem Motykę w roli pomocnika? Nie chciałem rozbijać zgranej linii obronnej.

Wielkiego wyboru nie miałem, bo niestety ławka rezerwowych w Wiśle jest bardzo krótka. i z pustego Salomon nie naleje...

Jestem zadowolony ze zdobycia jednego punktu, bo w końcówce mogliśmy ten mecz nawet przegrać!".