1981.09.05 Wisła Kraków - Stal Mielec 1:1

Z Historia Wisły

1981.09.05, I Liga, 6. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 18:30
Wisła Kraków 1:1 (1:0) Stal Mielec
widzów: 7-10.000
sędzia: T. Ignatowicz z Wrocławia
Bramki
Zdzisław Kapka (k) 16’

1:0
1:1

68' Ciołek
Wisła Kraków
4-4-2
Janusz Adamczyk
Marek Motyka
Piotr Skrobowski
Grafika:Zk.jpg Krzysztof Budka
Jan Jałocha
Henryk Szymanowski
Zdzisław Kapka grafika: Zmiana.PNG (74’ Roman Plewniak)
Leszek Lipka
Andrzej Targosz
Andrzej Iwan
Michał Wróbel grafika: Zmiana.PNG (60’ Jerzy Kowalik)

trener: Lucjan Franczak
Stal Mielec
4-3-3
Stawarz
Kubicki
Oratowski
Bedryj
Mrowiec
Zbigniew Hnatio
Ciołek
Tyburski
Frankowski
Janikowski
Łatka Grafika:Zmiana.PNG (89' Chamielec)

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1981, nr 171 (4/6 IX) nr 11006

PO środowych meczach z RFN, z których ten na Stadionie Śląskim był z pewnością wielkim wydarzeniem i przeżyciem dla wielu kibiców w kraju, wracają piłkarze na ligowe boiska. Jutro i w niedzielę szósta seria rozgrywek ekstraklasy oraz czwarta w drugiej lidze.

W Krakowie, na stadionie przy ul. Reymonta zobaczymy ciekawy pojedynek między Wisłą a mielecką Stalą. Piłkarze z Mielca rozpoczęli ten sezon udanie, przez cały czas utrzymują się w czele tabeli, kilka dni byli nawet liderem i dopiero przykra wpadka przed tygodniem w Lublinie, porażka z Motorem 1:5, zepchnęła ich aż na szóstą pozycję, lecz ze stratą zaledwie jednego punktu do prowadzącej Pogoni. Zebrali mielczanie (z wyjątkiem meczu lubelskiego) wiele pochwał za swą grę, bojową, ambitną, szybką, skuteczną i takiego właśnie futbolu z ich strony oczekujemy w sobotni wieczór w Krakowie.

Będą zapewne chcieli dobrą grą zatrzeć w pamięci swych kibiców niefortunny występ sprzed tygodnia.

Wisła, po dobrym początku, znów wróciła do swej zwykłej maniery: gry wolnej, nieskuteczności poczynań ofensywnych, braku zaangażowania w walkę, małej szybkości. Efekty tej właśnie postawy zespołu to bardzo niska lokata w tabeli, małe zdobycze punktowe i ogromne — które to już z rzędu — rozczarowanie kibiców. A przecież potrafią wiślacy grać inaczej.

Niech przykładem tu będzie Z. Kapka, zawodnik który w większości meczów klubowych statystuje, swoją wolną grą, niezaangażowaniem w poczynania zespołu wywołuje gwizdy nawet wśród wiślackich kibiców. Tenże sam Kapka wpuszczony przez A. Piechniczka na boisko w Chorzowie, nagle pokazał, iż umie biegać, walczyć o piłkę, strzelać z daleka. Grał krótko, ale widać było, iż jest to piłkarz o dużych możliwościach. Zupełnie inny niż gdy gra w koszulce z białą gwiazdą.

Wniosek jest z tego chyba taki, że w klubie nie chce mu się po prostu grać. Dlaczego? Nie wiem.

Podobnie jest z innymi zawodnikami Wisły, ich potencjalne możliwości są o wiele większe, niż to co z siebie dają w lidze. Stąd taka właśnie, a nie inna gra „Białej gwiazdy , stąd ciągły niedosyt u kibiców po występach tego zespołu. A trener i kierownictwo jakoś nie potrafią — poza sporadycznymi przypadkami — wyegzekwować od swych piłkarzy rzetelnego wypełniania przyjętych na siebie (przez podpisanie umowy z klubem) obowiązków.

Stąd trudno typować krakowian na zwycięzców jutrzejszego spotkania, choć biorąc pod uwagę składy obu zespołów, nazwiska w nich występujące, wygrana gospodarzy winna być łatwa i wysoka.



Echo Krakowa. 1981, nr 172 (7 IX) nr 11007


WISŁA — STAL MIELEC 1:1 (1:0). Bramki strzelili: dla Wisły — Kapka w 16 min. (z karnego), a dla Stali — Ciołek w 68 min. Sędziował p. Ignatowicz z Wrocławia, nie bez błędów. Widzów ok. 7000.

WISŁA — Adamczyk — Motyka, Skrobowski, Budka. Jałocha — Lipka, Targosz, Kapka (ód 74 min. Plewniak), Szymanowski — Iwan, Wróbel (od 60 min. Kowalik).

Niewielu kibiców piłkarskiej drużyny „Białej gwiazdy” przyszło w sobotni wieczór na stadion przy ul. Reymonta, by oglądać spotkanie krakowian z jedenastką mieleckiej Stali. Nie spodziewano się bowiem zbyt ciekawej gry. I słusznie. Mieli nawet szczęście ci mniej zagorzali zwolennicy krakowian, iż nie wybrali się na stadion, byliby bowiem — podobnie jak i ci, którzy przyszli — świadkami wręcz żenującego występu swych pupilów.

Wiślacy po niezłym początku rozgrywek, grają teraz z meczu na mecz gorzej, robią wrażenie fatalnie przygotowanych do sezonu. Brakuje im kondycji i to widać bardzo wyraźnie.

A za tym podstawowym niedostatkiem wyszkolenia idą inne.

Nie mają krakowianie potrzebnej do przeprowadzania akcji szybkości, brak im zrywu do piłki, nagłego przyspieszania, które pozwala „zgubić” rywala. Niedostatek sił sprawia też, iż gra podopiecznych L. Franczaka jest statyczna, kunktatorska. No bo jak nie ma się sił by wytrzymać trudy 90-minutowego pojedynku to stara się wówczas szanować zapas sił, grać wolno, bez angażowania się w walkę, tak by wytrwać do końcowego gwizdka sędziego. I taki właśnie był w sobotę obraz meczu. Wolne rozgrywanie piłki, cofanie jej do obrońców, gra „na chodzonego” umożliwiająca mielczanom w porę powrót pod własną bramkę i zorganizowanie skutecznej obrony.

Jeszcze na początku spotkania kilka akcji wiślaków było jakiej takiej marki, pod bramką Stawarza było chwilami gorąco, raz — po strzale Motyki — piłka odbiła się od poprzeczki, raz Lipka ograwszy dwóch obrońców był sam na sam z bramkarzem gości, ale strzelił obok słupka, raz Kubicki wybił z bramki „główkę” Skrobowskiego. ładnym strzałem popisał się także Targosz. A po akcji Skrobowskiego w 16 min. był rzut karny, gdyż Oratowski sfaulował wychodzącego na dogodną pozycję strzelecką.

mielczanie protestowali, iż było to za linią pola karnego, że nie było faulu, al» p. Ignatowicz nie dał się przekonać i decyzję utrzymał. Kapka pewnie strzelił, było 1:0 i krakowianie pełni szczęścia, że udało im się zdobyć gola, przestali walczyć, starać się o poprawienie wyniku, a kiedy po przerwie opadli jeszcze bardziej z sił, goście zdołali wyrównać i wywieźć z Krakowa cenny punkt, raczej nieoczekiwany.

W zespole krakowskim znów nie było graczy do wyróżnienia. Po pierwszej fazie wydawało się, iż dobre noty dostaną: Targosz, Kapka, Iwan, Jałocha, później i oni opadli z sił, dostroili się do gry kolegów i dali łącznie wręcz żenujące widowisko, demonstrując nieporadność, brak kondycji, i przy tym wszystkim jeszcze niemal zupełną niechęć do zaciętej walki. Dobry bramkarz, bardzo kiepska obrona, pomoc bez wyrazu i zupełnie niegroźny atak — oto ocena formacji wiślackich, drużyny, która przecież mogłaby, powinna grać inaczej! (lang)


Gazeta Krakowska. 1981, nr 174 (7 IX) nr 10267

Piłkarze WISŁY stracili kolejny punkt na własnym boisku remisując w sobotę ze STALĄ MIELEC 1:1 (1:0). O ile można by jeszcze przeboleć stratę punktu, o tyle gra wiślaków nie mogła nikogo zadowolić. Cała drużyna wykazuje wyraźny spadek formy, gra bez koncepcji, nonszalancko.

Szczególnie musi denerwować minimalizm piłkarzy krakowskich, strzelili jedną bramkę i to ich w pełni usatysfakcjonowało. Grali w II połowie tak, aby dowieźć jednobramkowe zwycięstwo do końca. Przez 45 minut nie da się tak grać, efektem był wyrównujący goi dla Stali i kilka jeszcze groźnych pozycji mielczan, którzy w końcówce byli bliżsi zwycięstwa od gospodarzy.

A mogła ten mecz Wisła gładko rozstrzygnąć na swoją korzyść. Między 12 a 19 minutą przeprowadzili gospodarze kilka pomysłowych akcji. Motyka trafił w poprzeczkę, Lipka nie trafił z 8 m do bramki, wreszcie w 19 min. sędzia orzekł iż faulowany był ca polu karnym Skrobowski (dla mnie był to faul dyskusyjny) i Kapka nic dał szans Stawarzowi. Jeszcze obrońcy Stali wybili piłkę z linii bramkowej po główce Skrobowskiego, jeszcze w 34 min. Targosz posłał mocną „bombę” na bramkę gości, obronioną przez bardzo pewnie broniącego w sobotę Stawarza i na tym skończyła się gra krakowian.

Potem do głosu coraz częściej dochodzi Stał, jej piłkarze są szybsi od krakowian, którzy z każdą minutą grają gorzej.

Szczególnie denerwująca jest postawa wiślackiej defensywy, która gra nieporadnie (od kilku spotkań zupełnie bez formy jest Budka, nie lepsi Motyka i Szymanowski). Również II linia — poza może częściowo Targoszem — Wisły gra pasywnie, atak praktycznie nie istnieje, o ile jednak można częściowo wytłumaczyć słabszą postawę Iwana (grał w środę w Chorzowie), to postawa Wróbla, który nie ma ani szybkości ani kondycji musi budzić zdziwienie.

Forma Wisły niepokoi, przecież za 10 dni już pierwszy mecz z Malmoe FF. Na meczu był obserwator szwedzkiej drużyny i zadowolony opuszczał boisko.

Wcale mu się nie dziwię...

WISŁA: Adamczyk — Motyka, Budka, Skrobowski, Jałocha — Szymanowski, Kapka (74 min. Plewniak), Targosz — Lipka, Iwan, Wróbel (60 min. Kowalik.

Sędziował Ignatowicz z Wrocławia.



Gazeta Krakowska. 1981, nr 175 (8 IX) nr 10268

Opinie po meczu

Oto opinie trenerów po meczu Wisła — Stal Mielec.

Józef Walczak: „z gry mojego zespołu jestem częściowo zadowolony, do przerwy graliśmy zbyt pasywnie w ataku, po przerwie było lepiej, przeprowadziliśmy szereg groźnych akcji z kontry. Natomiast wynik oczywiście satysfakcjonuje mnie.

Przed tygodniem przegraliśmy wysoko w Lublinie i razem z piłkarzami obawiałem się meczu w Krakowie. Okazało się jednak, że zespół szybko pozbierał się.

Wszyscy grali w miarę równo, ale bez wątpienia najlepszym był bramkarz Stawarz. Nasz sukces jest tym cenniejszy, że graliśmy bez kontuzjowanego Budy i zawieszonego Łukasika. Lucjan Franczak; „trudno mi wytłumaczyć to, co się dzieje z drużyną. Po okresie przygotowawczym i meczach w Belgii wydawało się, że drużyna jest w formie. Tymczasem już kolejny mecz gramy słabo. Szukamy przyczyn niepowodzeń.

Dzisiaj mój zespół nie tworzył kolektywu, za dużo było indywidualnej gierki. Bardzo słabo spisuje się defensywa, próbujemy różnych ustawień, na razie bez rezultatu. Na usprawiedliwienie obrońców mogę po wiedzieć, iż gracze linii środkowej nie wracają na czas. Tak straciliśmy bramkę, Kapko, nie wrócił się za Frankowskim.

Zmieniłem Kapkę po tej bramce stanął w miejscu. Na najbliższy mecz z Legią w ramach Turnieju Mistrzów przemebluję skład.