1982.04.07 Wisła Kraków - Legia Warszawa 1:2

Z Historia Wisły

1982.04.07, I Liga, 23. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:10
Wisła Kraków 1:2 (0:1) Legia Warszawa
widzów: 20.000
sędzia: Nogalski
Bramki


Andrzej Iwan (k) 87’
0:1
0:2
1:2
36' Andrzej Buncol
53' Stefan Majewski

Wisła Kraków

Janusz Adamczyk
Henryk Szymanowski
Piotr Skrobowski
Krzysztof Budka
Marek Motyka
Leszek Lipka
Zdzisław Kapka grafika: Zmiana.PNG (69’ Mirosław Świętek)
Janusz Nawrocki
Ryszard Suder grafika: Zmiana.PNG (46’ Adam Nawałka)
Andrzej Iwan
Jerzy Kowalik

trener: Wiesław Lendzion
Legia Warszawa

Jacek Kazimierski
Adam Topolski
Paweł Janas
Edward Załężny
Ryszard Milewski
Stefan Majewski
Henryk Miłoszewicz
Andrzej Buncol
Janusz Baran
Witold Sikorski
Marek Kusto

trener: Kazimierz Górski

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1982, nr 18 (6 IV) nr 11094

PIŁKARSKA ekstraklasa nabrała rozpędu, co trzy dni kolejna seria ligowych zmagań, kibice zastanawiają się, czy zawodnicy nie dostaną zadyszki od tej ciągłej walki o ligowe punkty, tym bardziej, że zmagania wchodzą w decydującą fazę, koniec rozgrywek coraz bliżej, a punkty w coraz to większej cenie.

W ostatniej przed świąteczną przerwą serii gier, dojdzie na stadionie przy ul. Reymonta do bardzo ciekawego — teoretycznie — pojedynku, dwóch zespołów naszej pierwszej ligi, które winny w niej odgrywać pierwszoplanowe role, a tymczasem, grając jak się to mówi „w kratkę” plasują się gdzieś pośrodku ligowej drabinki. Lecz są to jedenastki o potencjalnie wielkich możliwościach, które mogą demonstrować futbol na wysokim poziomie. Piszę oczywiście o krakowskiej Wiśle i o warszawskiej Legii, które właśnie jutro — o godz. 17.10 — stoczą na wiślackim boisku pojedynek o mistrzowskie punkty.

Legia, prowadzona przez twórcę największych do tej pory Sukcesów naszego piłkarstwa — Kazimierza Górskiego — zajmuję zaledwie ósme miejsce w tabeli. W minioną sobotę straciła na własnym boisku kolejny punkt, remisując ze Stalą 1:1, przy czym zdobyta przez warszawiaków bramka była dziełem nie tyle wypracowania pozycji, przemyślnej akcji, czy też „bombowego” strzału. ile przypadku.

Piłka po rzucie wolnym bitym przez Topolskiego trafiła bowiem przypadkowo w stojącego na jej drodze Miłoszewicza i wpadła do siatki. Więcej goli legioniści nie zdobyli, zbierając po tym występie nienajlepsze recenzje. K. Górski też nie ukrywał rozczarowania, twierdząc, iż w jego zespole brakuje dobrych. napastników. A przecież grają tu i Kusto, i Miłoszewicz, i Buncol, a więc uznane „firmy” w naszej lidze.

Wisła wygrała sobotni pojedynek wysoko, lecz także swą postawą nie zachwyciła, a to, że po blisko godzinie gry outsider tabeli — Motor prowadził 1:0, każę z ostrożnym optymizmem oceniać końcowy sukces podopiecznych Wiesława Lendziona. Lecz może ta wygrana, po serii remisów i porażek, pozwoli piłkarzom krakowskim na odzyskanie spokoju i wiary w swe siły, a co za tym idzie, da większą precyzję i skuteczność ich boiskowym poczynaniom. Grali bowiem wiślacy ostatnie spotkanie ogromnie nerwowo, chwilami odnosiło się wrażenie, iż wręcz bojaźliwie, bez wiary w powodzenie swych akcji.

Może więc to 5:1 z minionej soboty stanowić będzie jakiś przełom. Kibice drużyny krakowskiej bardzo na taki obrót sprawy czekają.

Kibice Wisły nie cierpią legionistów, zwolennicy warszawskiej jedenastki takimi samymi uczuciami darzą „Białą gwiazdę”, mecze tych zespołów są zawsze okazją do wzajemnego skandowania — obraźliwych haseł pod adresem piłkarzy. Warszawscy kibice cieszą się bardzo złą sławą w całym kraju, słynne były „pociągi grozy” wiozące zwolenników drużyny stołecznej na wyjazdowe występy ich pupilów. Ostatnio, może z uwagi na stan wojenny i związane z nim ostre sankcje wobec zakłócających spokój, o kibicach Legii mniej pisze się i mówi. Krakowscy natomiast jakby już przygotowywali się na „przyjęcie” wojskowych. W czasie sobotniego meczu z Motorem, z dziesiątego sektora, gdzie gromadzą się tradycyjnie najbardziej zagorzali zwolennicy wiślaków, słychać było skandowane chamskie okrzyki pod adresem legionistów. Miejmy nadzieję, że w czasie jutrzejszych zawodów, sympatycy krakowskiej jedenastki będą zachowywać się kulturalniej.


Echo Krakowa. 1982, nr 20 (8 IV) nr 11096

Na wyrównanie zabrakło czasu

WISŁA — LEGIA Warszawa 1:2 (0:1). Bramki zdobyli: dla gospodarzy Iwan (87 min., z karnego), dla gości — Buncol (36 min.) i Majewski (53 min.) Sędziował Stanisław Nogalski ze Szczecina, widzów — ok. 20 tys.

WISŁA: Adamczyk — Szymanowski, Budka, Skrobowski, Motyka — Lipka, Kapka (od 69 min. Świętek), Suder (od 46 min. Nawałka), Nawrocki — Iwan, Kowalik.

O zespołach Wisły i Legii mówi się od dawna, że powinny odgrywać przodującą rolę w polskim futbolu. Tak się jednak składa, że zarówno krakowianie jak i warszawianie z różnych przyczyn nie spełniają pokładanych w nich nadziei.

Mimo tego ich wzajemne pojedynki cieszą się zawsze dużym zainteresowaniem kibiców. Nie inaczej było wczoraj. Szkoda tylko, że część widowni nie po raz pierwszy zapomniała na czym polega prawdziwy sportowy doping. Szczególnie z sektora X, gdzie zbiera się banda wyrostków sypały się pod adresem legionistów obraźliwe wyzwiska. Goście jakby na przekór, nieprzyjaznemu przyjęciu przez fanatyków Wisły, pokazali „lwi pazur”. Uważnie broniąc dostępu do własnej bramki niebezpiecznie kontratakowali. Dwójce wysuniętych napastników Kusto — Sikorski często przychodzili w sukurs pomocnicy, a że wiślacka defensywa grająca bez kontuzjowanego Jałochy nie ustrzegła się błędów legioniści zdołali dwukrotnie ulokować piłkę w siatce. Najpierw Buncol wykorzystał niezdecydowanie Skrobowskiego i z podania Sikorskiego uzyskał w 36 min prowadzenie dla swojej drużyny. Z kolei w 53 min kiks Szymanowskiego na polu karnym spowodował strzelenie drugiego gola dla Legii przez Majewskiego, który dopełnił formalności kierując piłkę do opuszczonej przez Adamczyka bramki.

Krakowianie mieli nieco mniej szczęścia w sytuacjach podbramkowych choć trzeba powiedzieć, że ich akcje nie były przeprowadzane z należytym rozmachem. Osamotniony Iwan, pilnowany pieczołowicie przez Załężnego niewiele mógł zdziałać, Tylko Lipka i do czasu opuszczenia murawy Kapka starali się sforsować szczelny mur obronny wojskowych. M. in. Kapka oddał w 63 min silny strzał zza „szesnastki” trafiając w poprzeczkę. Jego wyczyn powtórzył na 4 minuty przed końcem Świętek, choć otrzymał idealne dośrodkowanie na głowę od Lipki.

Niewiele sekund upłynęło od tego momentu, gdy kolejny rajd Lipki zakończył się faulem Janasa i sędzia podyktował karnego. Skutecznym egzekutorem okazał się Iwan.

Ogromną szansę na wyrównanie zaprzepaścił w 90 min Budka posyłając piłkę z kilku metrów obok słupka. Szczęście i tym razem nie uśmiechnęło się do „Białej gwiazdy”. A tak w ogóle to za dużo było słabych punktów w szeregach Wisły. Szczególnie mam na myśli obu bocznych obrońców Szymanowskiego i Motykę (skoncentrował się na „porachunkach” z Kustą), pomocników Nawrockiego i Sudera, a także Kowalika oraz Świętka. Jak więc miała się pokusić drużyna z ul. Reymonta o sukces z naszpikowaną znanymi piłkarzami Legią?