1982.04.14 Wisła Kraków - Zagłębie Sosnowiec 1:1

Z Historia Wisły

1982.04.14, I Liga, 25. kolejka, Kraków, Stadion Wisły,
Wisła Kraków 1:1 (1:0) Zagłębie Sosnowiec
widzów: 2-4.000
sędzia: Kaczałko
Bramki
Andrzej Iwan 7’

1:0
1:1

83' Mazur
Wisła Kraków

Janusz Adamczyk
Henryk Szymanowski
Piotr Skrobowski
Krzysztof Budka
Jan Jałocha
Leszek Lipka
Janusz Nawrocki grafika: Zmiana.PNG (46’ Zdzisław Kapka)
Marek Motyka grafika: Zmiana.PNG (62’ Andrzej Targosz)
Jerzy Kowalik
Andrzej Iwan
Michał Wróbel

trener: Wiesław Lendzion
Zagłębie Sosnowiec
4-3-3
Bęben
Kordysz
Koterwa
Zarychta
Konopka
Koczuba
Tochel
Urban
Sączek
Mazur
Woźnica (81’ Łakomiec)

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1982, nr 23 (14 IV) nr 11099

Ale wiosna w wydaniu zawodników „Białej gwiazdy” jest nad wyraz kiepska. W dziewięciu meczach aż cztery porażki, trzy remisy i tylko dwie wygrane. Mało, stanowczo za mało, jak na nadzieje kibiców, a chyba i ambicje samych zawodników, którzy nie tylko — wskutek słabych boiskowych rezultatów — cierpią na honorze, ale i na kieszeni. Za wygrane mecze „lecą” przecież zgodnie z przepisami pokaźne premie.

Faktem jest, iż krakowianie borykają się w ostatnim czasie z poważnymi kłopotami kadrowymi, że prześladują zespół kontuzje. Nie było chyba w tej rundzie meczu, w którym trener Wiesław Lendzion miałby do swej dyspozycji całą klubową kadrę w pełni sił i zdrowia, aby mógł zestawić, myśl swoich koncepcji, optymalny skład drużyny.

Przypomnijmy, że w wiosennych rozgrywkach, wskutek kontuzji, nie mogli uczestniczyć w poszczególnych meczach: Adamczyk, Szymanowski, Skrobowski, Budka, Jałocha, Krupiński, Iwan, Wróbel i za żółte kartki — Motyka. To dziesięciu graczy z podstawowego składu zespołu, a więc niemal cała drużyna. Na szczęście nie wszyscy byli wyłączeni z gry naraź, ale i tak ubytek każdego z nich zmuszał do roszad, przetasowań w liniach i na pozycjach, osłabiał spójność i siłę drużyny. A rezerw tak bogatych, Wisła dziś nie ma. Są co prawda młodzi, utalentowani chłopcy, ale jeszcze do występów w ekstraklasie nie dorośli w pełni, jeszcze muszą się uczyć piłkarskich arkanów. Ujrzeliśmy, co prawda, po długiej przerwie Adama Nawałkę, lecz sympatyczny ten I ambitny piłkarz, nadal odczuwa skutki kontuzji kolana i późniejszych zabiegów operacyjnych, nadal występują, po dużym wysiłku, obrzęki kolana, stąd też mimo zapału, chęci gry, trudno Nawałkę umieszczać w składzie zespołu na pełne dziewięćdziesiąt minut walki. Tym bardziej, że gra, w miarę zbliżania się mistrzowskich pojedynków do finału, coraz bardziej się zaostrza, punkty nabierają coraz większej wagi, decydują się losy mistrzowskiego tytułu, także degradacji do drugiej ligi.

Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno, w pewnym sensie, nie tłumaczyć słabszych ostatnio rezultatów wiślaków. W wyniku ostatnich niepowodzeń, krakowska drużyna znalazła się aż na 11 miejscu ligowej tabeli, a dystans do ostro finiszujących, uciekających z dolnych rejonów tabeli, rywali poważnie się zmniejszył. Co prawda nad outsiderem — Motorem, mają krakowianie jeszcze 5 pkt, przewagi, nad przedostatnią drużyną tabeli — Ruchem 4 pkt, ale spokojni o swój ligowy byt jeszcze być nie mogą, muszą walczyć nadal, w pozostałych do końca mistrzostw sześciu meczach uzyskać jeszcze trzy-cztery punkty, by nie dać się zepchnąć do niższej klasy.

Dziś nadarza się okazja podreperowania skromnego dorobku punktowego, podejmują bowiem wiślacy, na swoim boisku, sosnowieckie Zagłębie. Rywale są o jedno miejsce wyżej w tabeli, mają o 1 punkt więcej, w przedświąteczną sobotę przegrali u siebie z mielecką Stalą 0:1, choć, jak twierdzą obserwatorzy tego spotkania, grali nieźle, mieli tzw. optyczną przewagę nad stalowcami, jednak brakło w zespole skutecznych strzelców, dokładnego wykończenia akcji ofensywnych. Wisła — z racji swego boiska — wydaje się więc być faworytem pojedynku.

Ponieważ trudno liczyć na zwycięstwa krakowian w wyjazdowych meczach w Łodzi (ŁKS), Bytomiu (Szombierki) czy Wrocławiu (Śląsk), muszą oni powiększać swój dorobek w spotkaniach swoim boisku. Mają jeszcze trzy mecze, dziś z Zagłębiem, a następnie z Lechem i Pogonią. Z tej trójki rywali, najsłabszy — biorąc pod uwagę miejsce w tabeli — jest dzisiejszy przeciwnik. A więc...



Echo Krakowa. 1982, nr 24 (15 IV) nr 11100

W pojedynku Wisły z Zagłębieni

Kiepskie widowisko—sprawiedliwy remis

WISŁA — ZAGŁĘBIE 1:1 (1:0). Bramki strzelili: dla Wisły — Iwan w 6 min., dla Zagłębia — Mazur w 83 min. gry. Sędziował słabo W. Kaczałko z Wrocławia. Widzów ok. 4000.

WISŁA — Adamczyk — Szymanowski, Budka, Skrobowski, Jałocha — Lipka, Motyka (od 62 min. Targosz), Nawrocki (od 46 min. Kapka), Kowalik, Iwan, Wróbel.

Dwie kiepskie drużyny rozegrały kiepski mecz — to najogólniejsza charakterystyka wczorajszego pojedynku piłkarskich zespołów Wisły i sosnowieckiego Zagłębia.

Przyszli oglądać ten spektakl tylko najwierniejsi (sympatycy zespołu krakowskiego, ludzie łudzący się wciął nadzieją, że „Biała gwiazda” odzyska swój blask, a zawodnicy tego zespołu zaczną grać wreszcie tak jak grać powinni.

Niestety spotkał ich kolejny zawód, krakowianie bowiem, mając przeciwko sobie słabiutkiego rywala, mimo to nie potrafili zwyciężyć.

A zaczęło się wszystko bardzo obiecująco, wiślacy ruszyli od początku gry z impetem do ataku i już w szóstej minucie zawodów, Andrzej Iwan po długim, szybkim prowadzeniu piłki, minął obrońców sosnowieckich i z dość ostrego kąta, bardzo silnym i precyzyjnym strzałem zmusił do kapitulacji bramkarza gości — Bębna. Wydawało się, iż tak korzystny rozwój sytuacji będzie wodą na młyn wiślaków, że rywale będą musieli rozluźnić swe szyki obronne, co ułatwi atakowanie ich bramki i padną następne gole. Rzeczywistość okazała się całkiem inna.

Sosnowiczanie rzeczywiście poszli do ataku, ale gospodarze nie potrafili im się skutecznie przeciwstawić, obrońcy grali niepewnie, pomocnicy nie umieli zorganizować jakichś skutecznych akcji zaczepnych, wypracować napastnikom dogodnych pozycji strzeleckich i mecz z wolna przemienił się w bezładną kopaninę. Na palcach jednej ręki można policzyć jakieś składne akcje wiślaków, czy sosnowiczan. Najczęściej drugie, a co najwyżej trzecie, podanie trafiało już pod nogi gracza drużyny przeciwnej. Mnożyły się faule, nie zawsze zauważane przez arbitra, na boisku zapanował chaos. Było co prawda i pod jedną i pod drugą bramką kilka ciekawych, groźnych momentów, ale strzały kierowane były wprost w ręce bramkarzy, bądź daleko obok czy nad bramkę. Dopiero na, kilka minut przed końcem zawodów rajd środkowego obrońcy Zagłębia — Zarychty zakończył się silnym strzałem, Adamczyk wybił piłkę w pole, najszybciej dobiegł do niej Mazur i celnie strzelił do siatki, zdobywając wyrównującego gola.

I tak ten słabiutki pojedynek przyniósł rezultat nierozstrzygnięty, co jest dla gości sporym sukcesem, dla gospodarzy zaś kolejną gorzką do przełknięcia pigułką. Ale na nic innego swą grą nie zasłużyli. (lang)


Gazeta Krakowska. 1982, nr 48 (14 IV) nr 10384

Piłkarze ekstraklasy nie zwalniają ekspresowego tempa rozgrywek. Dziś odbędą się kolejne mecze ligowe. Krakowska Wisła podejmuje na własnym boisku o godz. 17,30 Zagłębie Sosnowiec. Obydwa zespoły znajdują się w strefie spadkowej i obydwa w rundzie wiosennej słabo spisują się w rozgrywkach. Atut własnego boiska przemawia za wiślakami, ale to przecież nie wystarczy do zwycięstwa. By zdobyć tak potrzebne punkty trzeba będzie zagrać ambitnie i z walecznością, bo bez tego trudno marzyć o sukcesie, o czym zresztą już nieraz przekonali się na własnej skórze krakowianie. Jak poinformował nas kierownik drużyny — M. Ornat, pod znakiem zapytania stoi jedynie występ Iwana, który jest przeziębiony, decyzję podejmie lekarz tuż pr2ed meczem. Wznowił już treningi Wróbel.



Gazeta Krakowska. 1982, nr 49 (15 IV) nr 10385

Równy krok Śląska i Widzewa

Spada zainteresowanie rozgrywkami piłkarskiej ekstraklasy, wczorajsze mecze obserwowało zaledwie 55 tys. widzów. Ale trudne też się dziwić kibicom, poziom większości spotkań jest słabiutki, a z boisk wieje po prostu nudą.

Lider — wrocławski Śląsk nie zwalnia tempa. Wrocławianie pokonali w Gdyni Arkę, ale formą nie zachwycili. Śląsk nastawił się głównie na wywiezienie remisu, udało mu się jednak po jednym z kontrataków zdobyć zwycięską bramkę. Gdynianie mieli przewagę przez większą część spotkania i kitka świetnych okazji strzeleckich, nie potrafili ich jednak wykorzystać. Także wicelider — Widzew dotrzymuje kroku Śląskowi. Łodzianie po niezłym meczu pokonali Szombierki, będąc zespołem zdecydowanie lepszym. Boniek i Smolarek należeli do najlepszych zawodników na boisku, nie grał kontuzjowany Żmuda.

Wisła — Zagłębie 1:1 Tracą natomiast dystans do prowadzącej dwój, ki zespoły Legii i Pogoni, ale do walki o czołowe miejsca może włączyć się mielecka Stal, która wygrywa mecz po meczu i jest już blisko Widzewa, mając ponadto jeden mecz zaległy.

Zacięta walka trwa w gronie zespołów walczących o utrzymanie się w lidze. Cenne zwycięstwa zanotowały drużyny Ruchu i Motoru.

W ośmiu meczach strzelono tylko 14 goli. Pięć razy triumfowali gospodarze, raz goście, dwa mecze zakończyły się remisem.

Na czele najlepszych strzelców znajduje się Kapica (Szombierki) —12 bramek, Iwan ma na swoim koncie 11 celnych trafień.

Remis po słabym meczu

Tylko 2 tysiące kibiców przybyło na wczorajszy mecz pierwszoligowy pomiędzy Wisłą Kraków i Zagłębiem Sosnowiec.

Ci co pozostali w domu nie mają zresztą czego żałować.

Spotkanie, chociaż prowadzone w szybkim tempie, stało jednak na słabym poziomie, było chaotyczne. Akcje obydwu drużyn rwały się raz po raź, mnożyły się błędy i niecelne podania. Z boiska wiało po prostu nudą.

Wiślacy już w 6 minucie zdobyli prowadzenie. Iwan przeprowadził rajd przez połowę boiska i z ok. 12 metrów celnie strzelił, piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Inna sprawa, że obrońcy gości pozostawili mu dużo swobody i w Ogóle go nie atakowali. Sosnowiczanie ruszyli teraz do bardziej zdecydowanych ataków, ale ich akcje ofensywne były anemiczne i niedokładne, kończyły się też z reguły w okolicach pola karnego gospodarzy. Goście do przerwy stworzyli tylko jedną groźną sytuację podbramkową, jednak Mazur, będąc sam na sam z Adamczykiem, strzelił wysoko nad poprzeczką, Nie lepiej spisywali się krakowianie, ich ataki były także chaotyczne, a nieliczne strzały mijały cel.

W drugiej części spotkania ambitnie walczące Zagłębie zdobyło przewagę w polu, jednakże napastnicy gości grali wczoraj jak nowicjusze, wykazując ponadto prawdziwą indolencję strzelecką. Adamczyk właściwie niewiele miał do roboty. Częściej zatrudniany był Bęben głównie po strzałach Iwana, ale wiślak osamotniony był w swych poczynaniach, nie mając wsparcia wśród kolegów. Wydawało się, że krakowianie utrzymają prowadzenie, jednak w 83 min. spotkania sosnowiczanie zdołali wyrównać. Zarychta silnie strzelił z ok. 15 metrów, Adamczyk zdołał odbić piłkę, nie udało mu się jednak obronić dobitki Mazura. Mecz Wisły z Zagłębiem zakończył się więc remisem 1:1 (1:0). Wynik jest sprawiedliwy, sosnowiczanie zasłużyli bowiem za ambitną walkę na jeden punkt.

Wiślacy niestety znów zawiedli. Bardzo słabo grała druga linia, a w ataku tylko Iwan był pełnowartościowym zawodnikiem. Tak Wróbel jak i Kowalik statystowali na boisku i nie stanowili żadnego zagrożenia dla bramki gości. Ale sam Iwan, który był zresztą nie w pełni sił po chorobie, nie mógł meczu wygrać. A spotkanie na pewno było do wygrania przy nieco lepszej grze całego zespołu, bowiem piłkarze Zagłębia poza ambicją niczym nie imponowali. 3. Legią 29:21 34—28 WISŁA: Adamczyk, Szymanowski, Skrobowski, Budka, Jałocha, Motyka (od 62 min. Targosz), Lipka, Nawrocki (od 46 min. Kapka), Kowalik, Iwan, Wróbel. ZAGŁĘBIE: Bęben, Kordysa, Zarychta, Konopka, Koterba, Urban, Sączek, Kaszuba, Tochel, Mazur, Woźnica (od 61 min. Łakomieć). Sędziował W. Kaczątko (Wrocław). T.G.