1982.05.09 Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

1982.05.09, I Liga, 30. kolejka, Wrocław, Stadion Śląska, niedziela
Śląsk Wrocław 0:1 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 20-25.000
sędzia: Alojzy Jarguz z Suwałk.
Bramki
0:1 51’ Piotr Skrobowski
Śląsk Wrocław
4-4-2
Jacek Jarecki
Ryszard Sobiesiak
Paweł Król
Roman Wójcicki
Mieczysław Kopycki
Ryszard Tarasiewicz grafika:zmiana.PNG (65’ Jerzy Benke)
Tadeusz Pawłowski
Mirosław Pękala
Roman Faber grafika:zmiana.PNG (77’ Henryk Kowalczyk)
Janusz Sybis
Aleksander Socha

trener: Jan Caliński
Wisła Kraków

Janusz Adamczyk
Henryk Szymanowski
Piotr Skrobowski
Krzysztof Budka
Jan Jałocha grafika: Zmiana.PNG (59’ Janusz Nawrocki)
Leszek Lipka
Zdzisław Kapka
Marek Motyka
Adam Nawałka
Andrzej Iwan
Michał Wróbel grafika: Zmiana.PNG (70’ Janusz Krupiński)

trener: Wiesław Lendzion

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Drużyna Śląska
Drużyna Śląska

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1982, nr 40 (7/9 V) nr 11116

PIŁKARZE I ligi kończą w niedzielę mistrzowskie rozgrywki, ostatnia seria wyłoni mistrza kraju i drugiego — obok lubelskiego Motoru — spadkowicza. KANDYDUJĄ DO TYTUŁU SŁĄSK I WIDZEW. Wrocławianie podejmują u siebie krakowską Wisłę i jeśli zwyciężą tytuł będzie w ich posiadaniu. Widzew, by obronić prymat, musi pokonać Ruch w Chorzowie i liczyć na to, że „Biała gwiazda” zdoła, w stolicy Dolnego Śląska, wywalczyć choćby jeden punkt.


Echo Krakowa. 1982, nr 41 (10 V) nr 11117

Zwycięstwo Wisły we Wrocławia = tytuł dla Widzewa

A JEDNAK łódzki Widzew obronił tytuł piłkarskiego mistrza Polski. Stało się tak dzięki sensacyjnemu zwycięstwu Wisły nad Śląskiem we Wrocławiu, przy równoczesnym remisie łodzian z Ruchem w Chorzowie. Co prawda obaj rywale — Widzew i Śląsk mają tę samą ilość punktów, ale w bezpośrednich pojedynkach lepszy był Widzew i jemu przypadła 1 lokata. Wrocławianie wraz z mielecką Stalą (ma lepszy bilans w meczach z Legią) reprezentować będą nasz kraj w Pucharze UEFA. Do II ligi zostały natomiast zdegradowane drużyny Arki Gdynia i Motoru Lublin. Najskuteczniejszym strzelcem okazał się Grzegorz Kapica (Szombierki) — 15 bramek.

Tyle niezbędnych informacji dotyczących zakończonych rozgrywek, pora przejść do zaprezentowania najważniejszych szczegółów meczu Śląsk — Wisła.

Krakowianie wygrali 1:0 (0:0).

Jedynego gola strzelił Skrobowski w 51 min. Sędziował Alojzy Jarguz (Suwałki), widzów — ok. 25 tys.

WISŁA: Adamczyk — Motyka, Budka, Skrobowski, Jałocha (od 60 min. Nawrocki) — Lipka, Kapka, Nawałka, Szymanowski — Iwan, Wróbel (ód 70 min. Krupiński).

Nieobliczalni wiślacy pokazali „lwi pazur” w meczu, który ich rywalom miał zapewnić mistrzowski tytuł.

Krakowianie grali swobodnie, często zagrażali bramce strzeżonej przez Jareckiego. Gospodarze natomiast tuż przed końcowym gwizdkiem nie wykorzystali wspaniałej okazji na uzyskanie gola. W 83 min. za faul na Wójcickim na polu karnym sędzia podyktował „jedenastkę”. Niestety Pawłowski zbyt słabo strzelił i Adamczyk wybił piłkę w pole. Chwilę później Iwan trafił w poprzeczkę! Wszyscy obserwatorzy wczorajszego spotkania podkreślali ogromne zaangażowanie gości i ich dojrzałość taktyczną. Zdenerwowani gospodarze nie potrafili przeciwstawić swoim przeciwnikom atutów, które mogłyby przeważyć szalę na ich korzyść. Najgroźniejszy wrocławski zawodnik Sybis został skutecznie „wyłączony” z gry przez reprezentacyjnego obrońcę Jałochę.

Relacje

Końcówka tego sezonu przebiegała pod znakiem kupna-sprzedaży. Kupującymi były walczące o tytuł mistrzowski drużyny: Widzewa Łódź i Śląska Wrocław. Co ciekawe, brudne pieniądze miały przeważnie dopingować do „sportowej” walki drużyny grające z Śląskiem i Widzewem. Na trzy kolejki przed końcem sezonu zmotywowana finansowo przez wrocławian Gwardia Warszawa pokonała łodzian 1:0. Dawało to Śląskowi, na dwie kolejki przed końcem ligi, aż 3 punkty przewagi nad Widzewem i wydawało się, że losy rywalizacji o mistrzostwo Polski są już rozstrzygnięte. Jednak w przedostatniej kolejce łodzianie odpłacili graczom z Dolnego Śląska pięknym za nadobne, fundując „specjalne premie dla graczy Stali Mielec za pokonanie Śląska”. Tak też się stało, Stal pokonała Śląsk 3:1. O tytule mistrzowskim zadecydować miała więc ostatnia kolejka, przed którą wrocławianie mieli punkt przewagi nad łodzianami. Nadal w komfortowej sytuacji wydawał się Śląsk, gdyż podejmował u siebie w ostatniej kolejce o nic nie walczącą Wisłę, a Widzew jechał do walczącego o utrzymanie w lidze Ruchu Chorzów.
Stąd mistrzostwo dla wrocławian wydawało się niemal pewne.
Widzew nie mógł kupić meczu z Ruchem. Punkty w Chorzowie musiał wywalczyć na boisku. Mógł jednak zdopingować finansowo rywala Śląsk i oczywiście starał się to uczynić. Śląsk jednak, pomny wpadki w Mielcu, postanowił również zabezpieczyć się przed taką ewentualnością, oferując wiślakom pieniądze za sprzedanie meczu.
W ten sposób doszło do wydarzeń boiskowych, a przede wszystkim pozaboiskowych, przy których blednie nawet scenariusz do znanego filmu J. Zaorskiego „Piłkarski poker”. Przebieg zdarzeń znamy głównie z relacji graczy i trenera Śląska Wrocław (gracze Wisły, poza Iwanem, do dzisiaj wypierają się jakichkolwiek machinacji pozasportowych związanych z tym meczem), więc ich opis naznaczony jest pewną jednostronnością. Postaramy się jednak wyłowić z niego najistotniejsze fakty:
Widzewskim łącznikiem w Wiśle miał być Andrzej Iwan, który po sezonie miał właśnie przejść do łódzkiego klubu. Z drugiej strony paru zawodników Wisły z Zdzisławem Kapką na czele kontaktowało się w sprawie sprzedania meczu z piłkarzami Śląska. Doszło więc w Wiśle do konfliktu: „Krakowscy piłkarze nie mogli się zdecydować, od kogo przyjąć pieniądze”.
Oferta Śląska opiewać miała początkowo na 400 tysięcy złotych, później zwiększono ją o dodatkowe 100 tysięcy. Widzew dawał o 100 tysięcy więcej, do tego w obcej walucie. Jak wspomina Iwan: „Prezes Sobolewski przekazał nam okrągłą sumkę w dolarach, którą wcześniej dostali od Juventusu Turyn za transfer Zbigniewa Bońka”. Dylemat przed piłkarzami Wisły stał nie lada: Widzew dawał więcej, ale przecież nie było żadnej gwarancji, że Wisła ogra we Wrocławiu Śląsk, który piłkarsko był wówczas od Wisły lepszy. W wypadku przegranej pieniądze trzeba by było wówczas zwrócić. Trudno oprzec się wrażeniu, że gracze Wisły postanowili zabezpieczyć się na każdą ewentualność: wzięli po prostu pieniądze od każdej ze stron, starając się niemal do końcowych minut meczu podbijać stawkę o jaką toczyła się gra. Tak to przynajmniej wynika z relacji wrocławian.
„Operację Wisła”, jak to nazywano w Śląsku rozpoczęto na kilka dni przed meczem. Odbywała się ona nie tylko za zgodą i wiedzą działaczy klubowych i trenera wrocławian Jana Calińskiego, ale także pod ich ścisłą kontrolą. „Operację” bezpośrednio przeprowadzali doświadczeni gracze Śląska z Tadeuszem Pawłowskim na czele, który tak mówił po latach o swojej roli w tych majowych dniach 1982 roku: „mieliśmy przypilnować, aby Wisła nie zrobiła nam krzywdy w tym ostatnim meczu”. Co ciekawe, pieniądze na rzecz Wisły nie szły z kasy klubowej, a od prywaciarza „z Dzierżoniowa, który w tamtym okresie miał nieźle prosperujący zakład hydrauliczny. Ów biznesmen był kumplem stopera Śląska Pawła Króla i zgodził się pożyczyć 400 tysięcy złotych”…, „suma ta została przekazana w jednym z wrocławskich mieszkań na pl. Grunwaldzkim piłkarzowi Wisły Zdzisławowi Kapce. Ale krakowscy zawodnicy podwyższyli stawkę i w ostatnich godzinach przed meczem trwała zbiórka dodatkowych pieniędzy. Nie było już możliwości, aby tę dodatkową kwotę przekazać w ustronnym miejscu”.
Ostatnie sto tysięcy złotych od Śląska (w sumie pół miliona) na kilka godzin przed meczem „w damskiej ubikacji budynku klubowego przekazała … żona jednego z graczy Śląska” dziewczynie piłkarza Wisły. W Śląsku najwyraźniej nie do końca dowierzano wiślakom skoro dla pewności „zyskano sobie przychylność” prowadzącego to spotkanie sędziego Alojzego Jarguza. Czym zmotywowano sędziego, wrocławianie dziś nie wyjaśniają.
Jak z powyższego wynika powstała z tego wszystkiego dość zagmatwana i diaboliczna kombinacja, z której, niezależnie od wyniku boiskowego, wygrani mogli być tylko piłkarze Wisły, obstawieni na wszystkie możliwe sposoby.
Niespodziewanie dla graczy Śląska wiślacy grali ten mecz ambitnie i remisowali do przerwy 0:0. Skonfundowani nieco gracze Śląska nadal wierzyli, że mecz jest pod kontrolą, o czym przekonywać ich mieli piłkarze Wisły. W 51’ minucie jednak w zamieszaniu podbramkowym bramkę dla Wisły zdobył Piotr Skrobowski, a że w Chorzowie był remis 1:1 – na czele ligowej tabeli znajdowała się łódzka ekipa… Na boisku dojść miało wówczas do kuriozalnej sytuacji, kiedy to Iwan podbiec miał do Pawłowskiego i krzyknąć: „Dawaj milion, jeśli chcecie ten mecz wygrać". W odpowiedzi usłyszał, że może dostać tylko złotą obrączkę”. Chyba wtedy gracze Śląska zrozumieli, że wymyka się im z rąk mistrzostwo. Zaczęli więc wreszcie grać w piłkę, a nie liczyć na „życzliwość” gości. Nie potrafili jednak zmusić do kapitulacji dobrze broniącego Janusza Adamczyka. Na siedem minut przed końcem meczu „musieli” więc skorzystać z „życzliwości:” arbitra, który podyktował dla Śląska wątpliwy rzut karny. Przed jego wykonaniem doszło do kolejnej kuriozalnej sytuacji na boisku. Karnego wykonywał Pawłowski i strzelił lekko w lewy róg bramkarza, tam gdzie czekał na piłkę Adamczyk. Podobno przed meczem ustalono nawet w jaki róg nie powinien strzelać egzekutor ewentualnego rzutu karnego, by przez przypadek nie trafić w bramkarza. Pawłowski, w co trudno uwierzyć, miał wówczas wzrokowo skontaktować się z Kapką, ten skinięciem głowy zasugerował, że „wszystko dzieje się zgodnie z planem”…
Nieco odmienną wersję podaje A. Iwan: „Tadek myślał, że sprawy są pozałatwianie. Do Jasia podszedł zawodnik Śląska i powiedział, że Pawłowski zawsze strzela w prawy róg. Powiedziałem Jasiowi, by rzucił się w przeciwny i obronił”…
Do końca meczu wynik się nie zmienił… W taki sposób Śląsk stracił szansę na zdobycie mistrzostwa Polski…
Po meczu rozpoczęło się szukanie winnych… Za głównego winowajcę uznano wówczas w klubie i wśród kibiców wojskowych T. Pawłowskiego, którego „podejrzewano o sprzedanie meczu. Tym bardziej, że w Mielcu też nie wykorzystał jedenastki.” Sam wspomina, że ktoś chciał mu „spalić mi samochód, grożono pobiciem moich dzieci”. W klubie w kluczowych meczach sadzano go na ławce rezerwowych, nie mógł też z powodu kłopotów paszportowych przejść do francuskiego Lens.
Coś było na rzeczy, skoro grający wówczas w Śląsku R. Tarasiewicz mówił po latach: „Nie będę mówił, że ktoś go sprzedał, ale wiadomo, o co chodzi. W tamtym meczu nie wszystko było w porządku... - Nie mam żalu do Wisły, ale do tych ludzi, którzy mieli z naszej porażki profity. Chciałbym ich dziś zapytać, gdzie mają tego poloneza czy jakieś korzyści materialne? Zamiast nich mogli mieć złoty medal i zapisać się w historii Śląska. Ale może jedno mistrzostwo z 1978 roku im wystarczyło?”.
Nikt nie pisze co stało się z wręczonymi przez Śląsk graczom Wisły pieniędzmi. Niewykluczone, że zostały odebrane zaraz po meczu. Do świętujących zwycięstwo we wrocławskim Novotelu piłkarzy Wisły przyjechać wówczas miało kilku graczy Śląska… Pozostaje pytanie czy po pieniądze za kupiony, czy sprzedany mecz?...

Na podstawie:
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
http://www.sport.pl/pilka/1,70998,6663077,Gdzie_te_polonezy_.html

Sport/WP.PL
http://ekstraklasa.wp.pl/kat,32282,title,Wisla-musi-bac-sie-zemsty,wid,11176561,wiadomosc.html

Gazeta Krakowska. 1982, nr 65 (7/8/9 V) nr 10401

Losy mistrzostwa Polski w nogach piłkarzy Wisły?

W niedzielę około godz. 18.45 poznamy piłkarskiego mistrza Polski na rok 1982. O godzinie 17.00 rozpoczyna się bowiem ostatnia runda rozgrywek, która zadecyduje — kto będzie mistrzem, kto wywalczy 3 miejsce premiowane udziałem w Pucharze UEFA, i kto obok Motoru Lublin spadnie do II ligi? Jak wiadomo o prymat w kraju walczą Śląsk i Widzew, przy czym wrocławianie mają 1 punkt przewagi nad rywalami.

W walce o 3 lokatę liczą się już tylko Stal i ustępująca jej o 1 punkt Legia. Wreszcie w grupie spadkowej Ruch ma aktualnie 2 punkty przewagi nad Arką.

Warto w tym miejscu przypomnieć istotny punkt regulaminu, mówiący, że przy równej ilości punktów o miejscu w tabeli decyduje w pierwszej kolejności bilans bezpośrednich spotkań. A oto wyniki bezpośrednich pojedynków zainteresowanych drużyn: Śląsk — Widzew 1:1 i 1:2, Legia — Stal 0:2 i 1:1, Arka — Ruch 1:0 i 2:2.

Tak więc przy równej ilości punktów w uprzywilejowanej sytuacji są Widzew, Stal i Arka W. ostatniej rundzie o wszystkim decydować będzie 5 spotkań: Śląsk — Wisła, Ruch - Widzew, Arka — Górnik, Pogoń — Legia i Gwardia — Stal Mielec. Jak z tego zestawienia widać o tytule mistrza Polski może zadecydować postawa... Wisły. Gdyby krakowianie wygrali bądź urwali punkt Śląskowi to Widzew, zakładając zwycięstwo w Chorzowie — może wyjść na pierwsze miejsce. Byłaby to olbrzymia niespodzianka. Osobiście nie sądzę, aby Śląsk zaprzepaścił wielką szansę i stracił punkty z Wisłą


Gazeta Krakowska. 1982, nr 66 (10 V) nr 10402

Łódź dziękuje Krakowowi

Widzew ponownie mistrzem

♦ Motor i Arka w H lidze ♦ Stal Mielec w Pucharze UEFA

W niedzielę o godz. 18.47 poznaliśmy nowego mistrza Polski na rok 1982. Finisz był niezwykle dramatyczny i przyniósł sensacyjne rozstrzygnięcie. Oto bowiem zdawałoby się pewny kandydat na mistrza — SLĄSK Wrocław nie wykorzystał atutu własnego boiska i przegrał z naszą Wisłą 0:1.

W tym samym czasie WIDZEW zremisował z broniącym się przed spadkiem Ruchem 1:1 i został mistrzem Polski! Wprawdzie oba zespoły Widzew i Śląsk mają jednakową liczbę punktów, ale w bezpośrednich spotkaniach lepsi są łodzianie (zwycięstwo 2:1 w Łodzi i remis 1:1 we Wrocławiu). Tak więc bramki zdecydowały o złotym medalu.

W tym miejscu trzeba z całą mocą podkreślić sportową postawę piłkarzy WISŁY, którzy — taka jest prawda, wywalczyli tytuł mistrza- Polski dla Łodzi. W naszym piątkowym komentarzu zatytułowanym „Losy mistrzostwa Polski w nogach piłkarzy Wisły?” pisaliśmy, że być może postawa krakowian będzie mieć decydujące znaczenie na finiszu rozgrywek. Wydawało nam się jednak mało prawdopodobne, aby Śląsk nie wykorzystał wielkiej szansy i stracił punkty. Wiślacy dokonali jednak tego w co chyba wierzyło tylko nieliczne grono ich kibiców. Tym większe brawa dla piłkarzy Wisły, dla ich bramkarza ADAMCZYKA, który był bohaterem meczu we Wrocławiu broniąc m. in. rzut karny.

Kiedy we Wrocławiu Śląsk nie mógł sobie poradzić z Wisłą, Widzew (bez Bońka) toczył równie dramatyczny mecz z Ruchem.

Prowadzili gospodarze 1:0, w 32 min. Filipczak wyrównał na 1:1. W końcówce łodzianie mocno naciskali. Zdawali sobie sprawę, że jeśli we Wrocławiu Śląsk wyrówna oni muszą w Chorzowie wygrać. Bramka jednak nie padła, ten jednak remis byt zwycięski dla Widzewa i zespół ten po raz drugi z rzędu okazał się najlepszy to lidze.

Z ekstraklasą żegna się ARKA (obok Motoru), która to pożegnalnym meczu przegrała z Górnikiem. Trzecie miejsce premiowane udziałem w rozgrywkach UEFA wywalczyła STAL MIELEC mimo porażki w Warszawie z Gwardią, ale potknięcia Stali nie wykorzystała Legia tylko remisując w Szczecinie.

Królem strzelców ekstraklasy został młody KAPICA z Szombierek, który w ostatnim pojedynku zdobył dwa gole i ma ich na swoim koncie 13, wyprzedził on IWANA z Wisły — 14 bramek.

Z ekstraklasą żegnamy się do pierwszych dni sierpnia, kibice emocjonować się będą teraz rozgrywkami II ligi, a od 13 czerwca hiszpańskimi finałami. (ANS)

Pawłowski nie wykorzystał karnego!

Adamczyk zastopował Śląsk 25 tysięcy wrocławskich kibiców przeżyło wczoraj wielki dramat. W ostatnim meczu, który miał przypieczętować triumf ich zespołu, ŚLĄSK przegrał na własnym boisku z WISŁĄ 0:1 (0:0).

Takiego epilogu we Wrocławiu nikt nie oczekiwał, kibice Śląska przybyli na stadion z flagami i transparentami, na których widniały napisy „Witamy mistrza Polski!” Pojedynek z Wisłą miał być tylko formalnością, przecież Śląsk spisywał się tej rundy znakomicie, a Wisła prezentowała nierówną formę.

Tymczasem pojedynek we Wrocławia przebiega! pod dyktando... krakowian. Grali spokojnie., rozważnie, świetnie spisywała się defensywa, której pierwszoplanowymi postaciami byli Skrobowski i Budka, a przede wszystkim rozgrywający życiowy mecz bramkarz Adamczyk. Wrocławianie usztywniani wielką stawką meczu grali od pierwszych minut bardzo nerwowo, ich akcje były chaotyczne, wolne, dlatego też gospodarze nie potrafili wypracować zbyt wielu groźnych sytuacji.

Dramat Śląska rozpoczął się w 51 min., kiedy to po rzucie rożnym Iwan podał piłkę precyzyjnie do Skrobowskiego, i ten ulokował ją w siatce Jareckiego. Podenerwowani gospodarze zaczęli popełniać mnóstwo błędów, w 57 min. Iwan znalazł się w dogodnej sytuacji, ale strzelił niecelnie. Dopiero w końcowych fragmentach meczu gospodarze rzucili się do rozpaczliwych ataków, w 81 i 82 min. Adamczyk znakomicie interweniował po strzałach Pawłowskiego i Wójcickiego z najbliższej odległości. W 83 min. sędzia Jarguz dopatrzył się faulu na Wójcickim (była to bardzo problematyczna decyzja) i podyktował karnego. Śląsk stanął przed ogromną szansą uratowania punktu, a to dawało tytuł mistrza Polski. Piłkę na 11 m. ustawił Pawłowski, ale jego Intencje wyczuł Adamczyk. Ta nie wykorzystana szansa zupełnie załamała wrocławian. W 85 min, mogło być 2:0 dla Wisły, ale strzał Iwana głową odbił się od poprzeczki.

Jak z tego widać goście choć może rzadziej atakowali, czynili to bardziej groźnie. Wypada zaznaczyć, że dwukrotnie jeszcze Jarecki popisał się udanymi interwencjami po główce Skrobowskiego i strzale Iwana. Jeszcze raz duże brawa dla Wisły, zmartwiony był jedynie nasz reprezentacyjny obrońca Jan Jałocha, który na skutek kontuzji musiał opuścić boisko w 60 min. WISŁA: Adamczyk — Motyka, Budka, Skrobowski, Jałocha (60 min. Nawrocki) — Lipka, Szymanowski, Kapka, Nawałka — Iwan, Wróbel (od 71 min. Krupiński).

ŚLĄSK: Jarecki — Sobiesiak, Wójcicki, Król, Kopycki — Faber (od 77 min. Kowalczyk), Pawłowski, Tarasiewicz (od 85 min. Benke), Pękala — Sybis, Socha.

Sędziował: Jarguz z Suwałk.


Gazeta Krakowska. 1982, nr 67 (11 V) nr 10403

Sensacja na finiszu

Takiego sensacyjnego zakończenia piłkarskiej ekstraklasy nikt chyba nie oczekiwał. Widzew tylko zremisował w Chorzowie z Ruchem, a mimo to został mistrzem, bo Śląsk zaprzepaścił szanse na tytuł, przegrywając z Wisłą 0:1.

„Rozegraliśmy we Wrocławiu bardzo dobry pojedynek — powiedział trener WIESŁAW LENDZION. Drużyna grała swobodnie, na luzie. Tak na dobrą sprawę, to mogliśmy wygrać 2-3 bramkami. W wysokiej formie są kadrowicze: Iwan, Skrobowski i Jałocha (na szczęście kontuzja tego ostatniego okazała się niegroźna, jest to tylko stłuczenie mięśnia).” „Był to chyba najlepszy wyjazdowy mecz Wisły — dodaje kierownik techniczny drużyny JOZEF KRUPA — od czasu pamiętnego pojedynku w Bernie ze Zbrojovką, kiedy Wisło walczyła w PE.” Ale prawdziwym bohaterem meczu był JANUSZ ADAMCZYK, który w 84 min. obronił karnego. „Jest to już mój czwarty kamy obroniony w lidze — mówi Adamczyk. Nic dałem się nabrać na zwód Pawłowskiego, wyczekałem da końca. Strzał był mocny, ale zdołałem go sparować.” Na marginesie tego karnego — doprawdy nikt z kibiców na stadionie nie wiedział, za co podyktował go pan sędzia JARGUZ. Był to wielki błąd (błąd czy coś więcej?) naszego międzynarodowego arbitra. Całe szczęście, te nie wypaczył on przebiegu pojedynku i nie zadecydował o tytule mistrzowskim.

Ciekawi jesteśmy jak kwalifikator i Kolegium Sędziów ustosunkują się do decyzji Jarguza, który, jakby nie było jest sędzią międzynarodowym i jedzie do Hiszpanii! Oj, nie szanują się nasi sędziowie... (ANS)