1983.05.11 Wisła Kraków - Stal Mielec 0:1

Z Historia Wisły

1983.05.11, I Liga, 24. kolejka, Kraków, Stadion Wisły,
Wisła Kraków 0:1 (0:0) Stal Mielec
widzów: 5.000
sędzia: W. Kaczałko z Wrocławia
Bramki
0:1 73' Łatka
Wisła Kraków
4-4-2
Robert Gaszyński
Marek Motyka
Piotr Skrobowski grafika: Zmiana.PNG (46’ Jerzy Kowalik)
Krzysztof Budka
Jan Jałocha
Janusz Krupiński
Andrzej Targosz
Adam Nawałka
Grafika:Zk.jpg Zdzisław Kapka
Andrzej Iwan
Michał Wróbel grafika: Zmiana.PNG (73’ Mariusz Szulżycki)

trener: Roman Durniok
Stal Mielec
4-4-2
Stawarz
Skiba
Kawalec
Łukasik
Białęk
Ciołek
Oratowski
Tryburski
Janikowski
Łatka
Okoński

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1983, nr 92 (11 V) nr 11375

W Krakowie Wisła podejmuje dziś o godzinie 17. mielecką Stal, kandydata nr 1 do spadku. Mają mielczanie zaledwie 15 punktów na swym koncie, jednak jeszcze pozostał im cień nadziei na uchronienie się przed smutnym losem. By jednak szanse pozostania w tej klasie rozgrywek podtrzymać, zwiększyć, muszą wygrać. Także spotkania wyjazdowe. Wisła teoretycznie jest bezpieczna, ma 23 punkty i 7 miejsce w tabeli, lecz od przedostatniej Gwardii — dzielą ją tylko 4 punkty. A więc niewiele. „Biała gwiazda” winna mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść, lecz ileż to razy już w tym sezonie sprawiali wiślacy zawód swym kibicom. Gdyby wygrali, wówczas sytuacja mielczan byłaby niezwykle ciężka, ich degradacja raczej przypieczętowana. Będą się więc z pewnością bronili desperacko przed porażką, a że krakowianie nie lubią rywali grających defensywnie, twardo walczących o piłkę, kto wie czy mecz nie przyniesie remisu łub nawet wygranej gościom.


Echo Krakowa. 1983, nr 93 (12 V) nr 11376

Kiepski interes firmy „Austropol”

WISŁA — STAL 0:1 (0:0). Bramkę strzelił Łatka w 72 min gry Sędziował p. Wacław Kaczałko z Wrocławia. Żółtą kartką otrzymał Kapka.

WISŁA — Gaszyński, Motyka, Budka, Krupiński, Jałocha, Targosz, Kapka, Skrobowski (od 46 min Kowalik), Nawałka, Iwan, Wróbel (od 68 min Szulżycki).

Przedstawienia cyrkowe zwykle kojarzą się z efektownymi pokazami ludzkiej i zwierzęcej sprawności, są wesołe, bowiem występujący clowni bawią i śmieszą widzów. To co oglądaliśmy wczoraj na stadionie przy ul. Reymonta to też był cyrk, ale bardzo smutny. Wprawdzie od czasu do czasu wywoływał śmiech na trybunach, lecz był to śmiech gorzki, śmiech przez łzy.

Dwie pierwszoligowe drużyny dały bowiem pokaz futbolu podwórkowego, choć może to nawet za wielkie określenie, bowiem w grach podwórkowych chłopcy uganiający za piłką czynią to z ochotą, zapałem, zaciętością.

Natomiast ci panowie, którzy wczoraj występowali przed publicznością, panowie mieniący się piłkarzami, nie wykazali żadnych walorów, które by pozwalały ich określać mianem ekstraklasowych zawodowców. A przecież z gry w futbol żyją i to nieźle.

Może za dobrze, więc grać im się nie chce.

Było w tym spotkaniu kilku ambitnych zawodników, którzy starali się coś zdziałać. W Wiśle należeli do nich Andrzej Iwan, Marek Motyka i Robert Gaszyński, w Stali — było ich więcej nieco, stąd też drużyna gości uzyskała w pełni zasłużone zwycięstwo, stworzyła bowiem więcej sytuacji dogodnych do strzelenia gola, a że tylko raz umieścili mielczanie piłkę w siatce to zasługa wyłącznie Gaszyńskiego, który w dwóch sytuacjach sam na sam, najpierw ze Skibą, potem z. Łatką, zdołał szybkimi wybiegami i rzutami pod nogi szarżujących mielczan zażegnać niebezpieczeństwo, uchronić swą drużynę od wyższej przegranej.

Trójka wiślaków o których wspomniałem wyżej nie mogła jednak nic zdziałać, zdana na własne siły, inni bowiem gracze nie kwapili się do biegania, walki o piłkę, nie dążyli do uzyskania zwycięstwa. A już prawdziwy „koncert” gry dał Zdzisław Kapka. Był w tym co robił po prostu śmieszny i jego to akcje wywoływały najczęściej wybuchy wesołości wśród widzów.

Firma „Austropol”, z emblematami której grają wiślacy, aby 14 reklamować, uczyniła doprawdy kiepski interes propagandowy. Jeśli produkty oferowane przez „Austropol” są tej jakości jak gra wiślaków, to lepiej z daleka omijać firmowy sklep przy ul. Szewskiej, (lang).

Gazeta Krakowska. 1983, nr 111 (12 V) nr 10680

Prezent Wisły dla mielczan

Zastanawiająca jest rozrzutność piłkarzy krakowskiej Wisły, którzy tracą ostatnio punkty w każdym spotkaniu. Wczoraj przegrali na własnym boisku z ostatnim zespołem w tabeli mielecką Stalą 0:1 (0:0).

Nikt nie wymaga od wiślaków samych zwycięstw, ale wymagać można i należy ambitnej walki, no i trochę rzetelności w wykonywaniu piłkarskiego fachu. A grać przecież potrafią, bo nieraz to udowodnili.

To co oglądaliśmy wczoraj na boisku przy ul. Reymonta zakrawało na kpinę z widzów, których zresztą przychodzi coraz mniej. Bezładna kopanina, chaos, niecelne strzały... Tak grały obydwie drużyny, forma mielczan nie była nikogo zaskoczeniem, bo od początku rozgrywek gra fatalnie. Dziwić musi natomiast postawa krakowian. Dwie, może trzy składne akcje, kilka niezbyt zresztą groźnych strzałów w światło bramki, to chyba za mało jak na jeden mecz.

Tymczasem wygrała Stal, zdobywając zwycięską bramkę w 73 min. ze strzału Łatki, któremu podał piłkę... Kowalik.

WISŁA: Gaszyński, Motyka, Skrobowski (od 46 min, Kowalik), Budka, Jałocha, Targosz, Iwan, Kapka, Nawałka, Krupiński, Wróbel (od 67 min. Szulżycki).