1983.06.01 Wisła Kraków - Lech Poznań 6:0

Z Historia Wisły

1983.06.01, I Liga, 26. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:45
Wisła Kraków 6:0 (3:0) Lech Poznań
widzów: 8.000-10.000
sędzia: J. Kruszyński z Wrocławia
Bramki
Jan Jałocha 20’
Michał Wróbel 24’
Janusz Nawrocki 41’
Zdzisław Kapka (g) 76’
Zdzisław Kapka 81’
Zdzisław Kapka 83’
1:0
2:0
3:0
4:0
5:0
6:0
Wisła Kraków
4-3-3
Robert Gaszyński
Marek Motyka
Janusz Nawrocki
Krzysztof Budka
Jan Jałocha
Janusz Krupiński
Andrzej Targosz
Adam Nawałka grafika: Zmiana.PNG (32’ Mariusz Szulżycki)
Zdzisław Kapka
Andrzej Iwan
Michał Wróbel

trener: Roman Durniok
Lech Poznań
4-3-3
Mowlik
Pawlak
Szewczyk
Barczak
Oblewski
Strugarek Grafika:Zmiana.PNG (46' Araszkiweicz)
Kupcewicz Grafika:Zmiana.PNG (46' Adamiec)
Małek
J. Bąk
Niewiadomski
Okoński

trener: Wojciech Łazarek

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1983, nr 107 (1/2 VI) nr 11390

W Krakowie Wisła podejmuje lidera tabeli — Lecha. Piłkarze krakowscy spadają coraz niżej w ligowej klasyfikacji i jeśli nie chcą z drżeniem serca (może. nie tyle własnego — co kibiców) bronić się przed spadkiem ż ekstraklasy, muszą mecz wygrać. Nie będzie to łatwe zadanie, poznaniacy bowiem są jak się to mówi „na fali”, walczą: z pasją, ambicją, poświęceniem o zdobycie najwyższego trofeum futbolowego w kraju, o prawo startu w Pucharze Europy. Przewagę nad konkurentami do tytułu — Ruchem, Widzewem, Pogonią, mają minimalną (1—2 pkt). więc każde potknięcie, każda strata punktów może oddalić szansę wywalczenia prymatu.

Poznaniacy są znani z solidnej gry. Dysponują dobrą kondycją, szybkością, mają silną linię obronną z będącym w wysokiej formie bramkarzem Piotrem Mowlikiem na czele. W Krakowie zapewne bardzo uważnie będą zagradzali dostęp do swej bramki, szukając równocześnie szansy uzyskania zwycięstwa w kontratakach. A wiślacy nie lubią tak grających przeciwników, wolą sami kontratakować. Będzie im. więc zapewne ciężko wywalczyć dogodne do strzału pozycje, zdobyć gole. Zwłaszcza, że z krakowskich napastników tylko Iwan jest zdolny do jakichś zaskakujących, silnych i celnych strzałów, Wróbel bowiem od wielu już meczów jest całkowicie bezproduktywnym piłkarzem.

Ciekawe jak trener Durniok rozwiąże taktycznie mecz ż Lechem, czy uda mu się Ustalić taki plan gry, który piłkarze potrafią zrealizować i osiągnąć wygraną. Sądząc po ostatnich wynikach „Białej Gwiazdy”, po formie prezentowanej przez ogromną większość piłkarzy tej drużyny, będzie to zadanie ogromnie trudne, teoretycznie rzecz biorąc wręcz niewykonalne. Ale w piłce różne cuda się zdarzają, forma drużyn, zawodników, jest tak chimeryczna, iż trudno snuć jakiekolwiek horoskopy z nadzieją na ich sprawdzenie w boiskowych wydarzeniach. Pełni więc niepewności, obaw o losy wiślaków, idziemy na dzisiejszy pojedynek, który rozpocznie się o godz. 17,45, pamiętając, że w rundzie wiosennej Wisła uległa w Poznaniu Lechowi 1:3.


Echo Krakowa. 1983, nr 108 (3/5 VI) nr 11391

WISŁA — LECH Poznań 6:0 (3:0). Bramki zdobyli: Kapka 3 (75 min., 79 min. i 82 min.), Jałocha (19 min.), Wróbel (23 min.), Nawrocki (41 min.). Sędziował: Janusz Kruszyński z Wrocławia. Żółta kartka: Adamiec (Lech). WISŁA: Gaszyński — Motyka, Budka, Krupiński, Jałocha — Targosz, Kapka, Nawrocki, Nawałka (od 32 min. Szulżycki) — Iwan, Wróbel.

Uradowani i trochę zaskoczeni przebiegiem wydarzeń na boisku wychodzili kibice, z meczu Wisły i Lecha. Jego rezultat przeszedł bowiem nawet najśmielsze oczekiwania najbardziej zagorzałych sympatyków „Białej gwiazdy”. Lider tabeli — poznański, Lech, mierzący w mistrzostwo Polski, nie dość, że zostawił w Krakowie oba punkty, to jeszcze wrócił do domu z bagażem sześciu bramek, pozostawiając po sobie w podwawelskim grodzie bardzo kiepskie wrażenie.

Krakowianie choć Lech robił praktycznie wszystko by ułatwić im zadanie zagrali w środę całkiem dobry mecz, prezentując cechy, których im zwykle brakuje.

Grali więc gospodarze szybko i nieszablonowo, dużo strzelając nawet z dalszej odległości. Do akcji ofensywnych często włączali się boczni obrońcy, siejąc zamieszanie pod bramką Piotra Mowlika. Co więcej krakowianie po zdobyciu pierwszej bramki, której autorem był Jan Jałocha, nie cofnęli się, lecz nadal z pasją atakowali. Ambicja, waleczność i konsekwencja zostały wynagrodzone dalszymi przedniej marki golami.

Publiczność, zgromadzona w środowe popołudnie na stadionie przy ul. Reymonta, ze zdumienia przecierała oczy, oglądając tak grających wiślaków. Szczególnie niektórzy z nich przeszli zadziwiającą metamorfozę, Michał Wróbel który zwykle asystuje na boisku i jest przedmiotem drwin, w meczu z Lechem popisywał się znakomitymi rajdami, ośmieszając wprost obrońców poznańskich. Napastnik Wisły miał także swój udział w dwóch bramkach zdobytych przez Zdzisława Kapkę.

W 75 min. Wróbel znakomicie dośrodkowa! z rzutu różnego i kapitan „Białej gwiazdy” tylko dopełnił formalności natomiast 4 minuty później bardzo mądrze oddał piłkę znajdującemu się w lepszej sytuacji koledze.

Klasą dla siebie był także Marek Motyka, również współautor dwóch goli. Z jego bowiem podań Wróbel w 23 min. i Nawrocki, w 41 min. zmusili do kapitulacji poznańskiego golkipera.

Osobna wzmianka należy się Zdzisławowi Kapce, który dokonał rzadko oglądanego na naszych stadionach wyczynu, zdobywając trzy bramki. Na wysokie noty zasłużyli także Jan Jałocha i Janusz Krupiński, tworząc zaporę nie do przebycia dla wyjątkowo niemrawych napastników Lecha.

W drużynie poznańskiej stosunkowo najlepsze wrażenie, mimo puszczenia 6 bramek, sprawiał Piotr Mowlik. Natomiast obserwując poczynania jego kolegów człowiek zadawał sobie pytanie jakim cudem Lech znalazł się aż tak wysoko w tabeli.

(PSP)


Był taki mecz: Z Kolejorzem na szóstkę! Wisła - Lech 6:0

Data publikacji: 24-10-2017 17:30


Już w piątek Wisła Kraków zmierzy się na trudnym terenie z poznańskim Lechem. Podopieczni Kiko Ramíreza podczas ostatniego wyjazdu do Wrocławia udowodnili, że potrafią grać na wyjeździe. W przeszłości o sile Białej Gwiazdy Lechici przekonywali się u siebie 11 razy, zaś w Krakowie aż 28-krotnie. W związku z tym to Wiślacy mają lepszy bilans spotkań w Ekstraklasie. Granica jest jednak bardzo cienka, w 103 meczach krakusi wygrali 39 razy, zremisowali 23-krotnie, a Lech odniósł 38 zwycięstw. Bilans bramkowy to 146:132 dla Wisełki, a to m.in. dzięki spotkaniu z 1983 roku. Idący po pierwsze mistrzostwo Polski Kolejorz wyjechał wówczas z Krakowa z bagażem sześciu goli!

1 czerwca 1983 roku, w meczu 26. kolejki I ligi, Wisła prowadzona przez Romana Durnioka podejmowała przewodzącego tabeli poznańskiego Lecha, którego trenerem był późniejszy opiekun Białej Gwiazdy, Wojciech Łazarek. Poznaniaków zaciekle gonił Widzew, który tracił do lidera zaledwie punkt. Duma Wielkopolski przystępowała do spotkania bardzo zmotywowana i była zdecydowanym faworytem - dość powiedzieć, że Wisła przed tym meczem nie wygrała siedmiu poprzednich starć. Zespół dowodzony przez byłego reprezentanta Polski, który z Wawelem Kraków zdobył wicemistrzostwo kraju w 1953 roku w sezonie 1982/83 grał bardzo sinusoidalnie. Przed złą passą krakowianie wygrali 5 meczów z rzędu, a potem wszystko się zacięło. Biała Gwiazda nagle znalazła się w środku stawki z zaledwie pięcioma oczkami przewagi nad strefą spadkową.

Lech jak dzieci w... Dzień Dziecka

Kibice obawiali się, że krakowianie zaczną spadać jeszcze niżej, a trener Durniok obiecywał poprawę wyników. Nikt chyba nie spodziewał się, że Wiślacy zrobią idealny prezent na Dzień Dziecka dla licznie zgromadzonej przy Reymonta młodzieży sympatyzującej z klubem spod Wawelu. Zgrupowanie w Zakopanem, podczas którego piłkarzom Wisły zastosowano typowe, jak na tamte czasy treningi - wbieganie z kolegami na plecach - przyniosło pierwsze efekty już w 20. minucie. Wtedy to Janusz Nawrocki wypatrzył nadbiegającego Jana Jałochę, a ten uwolnił się spod opieki Strugarka i huknął pod poprzeczkę nie do obrony. 21-krotny reprezentant kraju, Piotr Mowlik musiał wyciągać piłkę z siatki, i jak się później okazało, od schylania mogły zacząć boleć go plecy. Po 240 sekundach było już 2:0, kiedy to Michał Wróbel złożył się do woleja i potężnym strzałem nie dał szans Mowlikowi.

„Trzeba mieć pecha, żeby trafić na tak usposobionych rywali” - żalił się po spotkaniu słynący z ciekawych cytatów Wojciech Łazarek. Nic dziwnego, w 40. minucie zrobiło się już niemal po meczu - w podbramkowym zamieszaniu gola zdobył Janusz Nawrocki. „Po pierwszej połowie byliśmy jak bokser na macie. To był typowy wypadek przy pracy” - usprawiedliwiał swych podopiecznych Łazarek. A było z czego się tłumaczyć - w drugiej połowie krakowianie podwoili dorobek bramkowy. Hat-tricka w… 4 minuty (inne źródła podają, że w 6, lecz i tak robi to wrażenie) zdobył Zdzisław Kapka, który między 77 a 80 minutą zamieniał wszystko w złoto. Na nic nie zdały się zmiany w przerwie Andrzeja Strugarka, jak i Janusza Kupcewicza - Lech po prostu nie istniał.

Wynik spadł z Giewontu

„To nie spadło z nieba. Wszystko nam się zgrało pod Giewontem i stąd taki wynik” - cieszył się Roman Durniok. Lech został przytopiony w Wiśle, a na czoło tabeli wysunął się Widzew i Ruch. Rywali tych czekało jeszcze bezpośrednie spotkanie, w którym podzielili się punktami, co skrzętnie wykorzystali poznaniacy, którzy zdobyli później pierwszy w historii tytuł. Być może pomogło im w tym 0:6, jakie wywieźli z Reymonta.

Wisła Kraków - Lech Poznań 6:0 (3:0)

1:0 Jałocha 20’

2:0 Wróbel 24’

3:0 Nawrocki 41’

4:0 Kapka 77’

5:0 Kapka 79’

6:0 Kapka 80’

Wisła: Gaszyński - Motyka, Nawrocki, Budka, Jałocha - Krupiński, Targosz, Nawałka (32’ Szulżycki) - Kapka, Iwan, Wróbel

Lech: Mowlik - Pawlak, Szewczyk, Barczak, Oblewski - Strugarek (46’ Araszkiewicz), Kupcewicz (46’ Adamiec), Małek - Bąk, Niewiadomski, Okoński

Sędziował: J. Kruszyński z Poznania

Widzów: 10 000

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl