1983.06.12 Wisła Kraków - Ruch Chorzów 2:1

Z Historia Wisły

1983.06.12, I Liga, 28. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 18:00
Wisła Kraków 2:1 (1:0) Ruch Chorzów
widzów: 12.000-15.000
sędzia: T. Ignatowicz z Wrocławia
Bramki
Michał Wróbel 7’

Michał Wróbel 70’
1:0
1:1
2:1

57' Lorens

Wisła Kraków
4-4-2
Janusz Adamczyk
Marek Motyka
Piotr Skrobowski
Krzysztof Budka
Jan Jałocha
Adam Nawałka
Andrzej Targosz
Janusz Krupiński
Zdzisław Kapka grafika: Zmiana.PNG (57’ Mariusz Szulżycki)
Andrzej Iwan
Michał Wróbel

trener: Roman Durniok
Ruch Chorzów
4-4-2
Jojko
Kamiński Grafika:Zk.jpg
Walot Grafika:Zk.jpg
Gawara
Wrona
Grzybowski Grafika:Zk.jpg
Jaworski Grafika:Zmiana.PNG (46' Lorens)
Nowak
Szewczyk
Mikulski
M. Bąk

trener: Orest Lenczyk
Wg. "Tempa" pierwsza bramka padła po strzale samobójczym Walota w 6 minucie meczu.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1983, nr 114 (13 VI) nr 11397

WISŁA — Ruch 2:1. (1:0). Bramki strzelili: dla Wisły — Walot w 6 min. „samobójczą” i Wróbel w 69 min., dla Ruchu — Lorens w 57 min. Sędziował p. Tadeusz Ignatowicz z Wrocławia. Żółte kartki: Wróbel za faul na, Kamińskim oraz Kamiński za faul na Wróblu, Grzybowski za faul na Szulżyckim i Walot za krytykowanie orzeczeń arbitra.

WISŁA — Adamczyk — Motyka, Budką, Skrobowski, Jałocha — Targosz, Kapka (od 55 min. Szulżycki), Nawałka, Krupiński — Iwan, Wróbel.

Piłkarze „Białej gwiazdy” swoimi zwycięstwami nad pretendentami do mistrzowskiego tytułu „pracują” na rzecz łódzkiego Widzewa, odbierając najgroźniejszym rywalom łodzian punkty, tak ważne w końcowej fazie rozgrywek ligowych. Po Lechu rozgromionym pod Wawelem 6:0, przyszła kolej na drugiego przodownika. tabeli — chorzowski Ruch, który wprawdzie uległ niewysoko, tylko różnicą jednej bramki, lecz też zostawił obydwa punkty w podwawelskim grodzie.

Mecz wczorajszy nie był widowiskiem wielkiej klasy. Przeważała w nim raczej gra statyczna, wolna, wszerz boiska. Celowali w tym gospodarze, lecz może taki sposób gry wynikał z rozwoju sytuacji boiskowej, bowiem już w 6 minucie było 1:0 dla „Białej gwiazdy”. Po dość nieoczekiwanej bramce strzelonej przez obrońcę chorzowskiego. Autorem tego gola był Michał Wróbel, który z impetem zaatakował po prawej flance, dotarł z piłką do końcowej linii boiska, tuż przy bramce chorzowian zacentrował do tyłu, do nadbiegających kolegów. Piłka trafiła jednak w nogę Walota i ku zaskoczeniu piłkarzy wpadła do bramki.

Gol poderwał do walki... chorzowian. Zaatakowali z impetem i w siedem minut później byli bliscy wyrównania, kiedy to Grzybowski skierował głową piłkę do bramki, lecz trafił w poprzeczkę. Strzelali jeszcze w tej fazie gry inni chorzowianie (Mikulski, Nowak, Szewczyk), lecz mający swój dobry dzień bramkarz krakowski wszystkie strzały pewnie łapał, bądź wybijał daleko od bramki.

Druga część meczu to dalsze ataki, z tym, że obustronne.

Większy impet miały poczynania drużyny Ruchu, atakowali w pięciu, sześciu zawodników, podczas gdy gospodarze w zasadzie zostawili w przedzie Iwana i Wróbla, czasem włączał się do akcji Jałocha, czasem Motyka lub pomocnicy, ale rzadko. Gdy w 57 min. wprowadzony w drugiej połowie do gry Lorens uzyskał wyrównanie, przy bardzo niezdecydowanej, by nie napisać biernej postawie defensywy, wydawało się, iż mecz zakończy się podziałem punktów, ku obopólnemu zadowoleniu. Zwłaszcza, iż niemrawo grający Kapka opuścił plac gry, na własną rękę, bo kierownik sygnalizował zmianę Krupińskiego. Jednak gdy doszło do wprowadzenia na boisko Szulżyckiego, zszedł Kapka a nie Krupiński.

Gdy walczący z nieco większym zacięciem od gospodarzy chorzowianie atakowali raz po raz bramkę Adamczyka, Wróbel poszedł znów na przebój, zacentrował z lewej strony piłkę do Iwana na prawą flankę i wrócił pod bramkę, Iwan strzelił, niecelnie, ale wprost pod nogi Wróbla, który mocno i celnie skierował piłkę do bramki.

W ostatniej fazie Ruch jeszcze mocniej atakował, wypracował jedną znakomitą sytuację podbramkową, lecz Kamiński z dwóch, może trzech metrów nie trafił do siatki, mimo że Adamczyk był w drugim rogu bramki. (lang)


Gazeta Krakowska. 1983, nr 132 (7 VI) nr 10701

Piłkarska liga na finiszu

Wszystko wskazuje na to, że piłkarskiego mistrza kraju poznamy dopiero 19 czerwca, po ostatniej kolejce ligowej. Rywalizacja o to trofeum jest bowiem niesłychanie zacięta, liderzy zmieniają się co kilka dni i nadal cztery zespoły mają szanse...

Kiedy po zwycięstwie Widzewa w Szczecinie wydawało się, że nasza eksportowa drużyna tytuł mistrza Polski obroni pewnie, łodzianom sprawił figla chorzowski Ruch i zepchnął z czołowego miejsca. Otrząsnął się po pogromie w Krakowie Lech Poznań, wygrał z Legią i z szansy nie rezygnuje. Szczecińska Pogoń nieco odstała, ale ma w zapasie zaległy mecz z Cracovią i jeśli wygra w środę, doszlusuje do grupy pretendentów.

Wydaje się, że najkorzystniejszy układ na finiszu ma łódzki Widzew, który powinien zdobyć komplet punktów. Ruch wyjedzie dwa razy, podobnie jak Lech, z tym że poznaniacy grać będą z drużynami spokojnymi o swój ligowy byt i bez mistrzowskich aspiracji. Pozostali pretendenci do tytułu mają w kalendarzu przynajmniej jedno spotkanie z zespołem zagrożonym spadkiem, co utrudnia zadanie.

Do spadku kandydują trzy drużyny, z których jedna uratuje się przed degradacją, a dwie nie. W najtrudniejszej sytuacji jest stołeczna Gwardia, która straciła już chyba nadzieję i gra słabo. Znakomicie finiszuje natomiast mielecka Stal, która w ostatnich pięciu meczach zdobyła aż 9 punktów i z pozycji niemal beznadziejnej zdołała się wydobyć na powierzchnię. Trzecim „tonącym” jest Cracovia, która legitymuje się obecnie dorobkiem takim samym jak Stal, ale ma w zapasie zaległy mecz z Pogonią.


Gazeta Krakowska. 1983, nr 137 (13 VI) nr 10706

Lech znów na prowadzeniu

Trwa kontredans liderów I ligi piłkarskiej.

Ostatnio każda ligowa kolejka wprowadza zmianę na pozycji przodownika tabeli. Tak było i w 28 ferii ligowych spotkań. Chorzowski Ruch, który tydzień wcześniej awansował na pierwsze miejsce przegrał w Krakowie. W meczu najstarszych naszych ligowców, Wisła pokonała Ruch 2:1. Zwycięstwo to dało krakowianom awans z 9 na 6 pozycję, Ruch natomiast spadł na trzecie miejsce i z trójki kandydatów do tytułu mistrza Polski ma teraz najmniejsze szanse. Warto przypomnieć, że 9 dni temu Wisła odprawiła z kwitkiem z własnego boiska ówczesnego, a i obecnego, lidera — Lecha Poznań (6:0). Poznaniacy jednak wrócili na pierwsze miejsce w tabeli. Bramka lidera strzelców ligowych, Mirosława Okońskiego dała w sobotę poznaniakom zwycięskie 1:0 w Katowicach z GKS i ponownie przodownictwo w tabeli. Widzew natomiast przesunął się o jedną pozycję po wysokim zwycięstwie w Łodzi nad Cracovią aż 7:0.

Aktualny wicelider i obrońca tytułu mistrzowskiego stracił jednak w tym meczu Włodzimierza Smolarka, który znów doznał złamania obojczyka.

Trzy zespoły kandydują do tytułu mistrzowskiego, trzy drużyny walczą o utrzymanie się w pierwszej lidze. Dla trójki tej — Cracovii, Stali Mielec i Gwardii Warszawa — nie była to pomyślna kolejka ligowa. Wszystkie te drużyny przegrały. Prócz Cracovii w Łodzi — dwa punkty rywalom oddała stołeczna Gwardia i mielecka Stal, której dobrą passę w Zabrzu przerwał Górnik.

Piłkarze Cracovii, mimo porażki w Łodzi, nadal mają duże szanse na utrzymanie się w lidze. Być może środowa kolejka spotkań przyniesie już pierwsze rozstrzygnięcia.

Wisła pogromcą liderów

Piłkarze Wisły specjalizują się w zwycięstwach nad liderami, przed kilkoma dniami rozgromili Lecha, wczoraj po bardzo szybkim i ciekawym pojedynku pokonali aktualnego przodownika tabeli Ruch Chorzów 2:1. (1:0).

„Niebiescy” zaprezentowali się w Krakowie dużo lepiej niż Lech, grali niezwykle bojowo i szybko przez pełne 90 minut spotkania. Jest to drużyna znakomicie przygotowana kondycyjnie i szybkościowo, nie zapominajmy, że w środę Ruch grał 120-minutowy mecz w Gdańsku.

Wiślacy przeciwstawili gościom równie dużą ambicję i bojowość, za tę sportową postawę należą im się słowa uznania. Poprawnie grała defensywa, w której pierwszoplanową postacią był bardzo pewnie interweniujący Adamczyk oraz Jałocha i Motyka. W pomocy przez pełne 90 minut harował Krupiński wspomagany przez Targosza i Nawałkę, słabszy dzień miał Kapka, którego trener słusznie wymienił na początku drugiej połowy. W ataku odnalazł się wreszcie Wróbel, strzelec obu bramek, także Iwan zaprezentował kilka dobrych zagrań.

Mecz był szybki, akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie.

Już w 6 min. Wróbel przeprowadził rajd prawą stroną i jego dośrodkowanie obrońca Walot skierował do własnej bramki. W 13 min. po główce Grzybowskiego piłka trafiła w poprzeczkę, w 34 min. strzał Mikulskiego z 8 metrów broni znakomicie Adamczyk. W tej fazie gry Ruch ma lekką przewagę.

W drugiej połowie „niebiescy” przystępują do zdecydowanego szturmu. W 48 min. jeden z obrońców krakowskich wybija piłkę zmierzającą do pustej bramki. W 57 min. pada wyrównanie, w zamieszaniu podbramkowym Lorenc strzela nieuchronnie pod poprzeczkę.

W 61 min. Wisła może mówić o wielkim szczęściu. Strzał Bąka z 6 m wybija intuicyjnie Adamczyk na słupek. W 68 min. po rajdzie Mikulskiego Bąk nie trafia z kilku metrów do bramki.

Wisła w tym okresie atakuje z kontry i to co nie udało się gościom powiodło się krakowianom. W 69 min. bramkarz Jojko rozminął się z dośrodkowaniem Nawałki, Iwan podał dokładnie do Wróbla, a ten nie miał problemów z ulokowaniem piłki w pustej bramce. W 81 min. po rzucie wolnym Motyki „szczupakiem” strzelał Iwan, ale Jojko wybił piłkę na róg.

Walka trwa do ostatniej minuty, krakowianie nie dają sobie jednak odebrać zwycięstwa. Był to pojedynek w którym wygrać mogła każda z drużyn...

WISŁA: Adamczyk — Motyka, Budka, Skrobowski, Jałocha — Targosz, Krupiński, Kapka (56 min. Szulżycki), Nawałka — Iwan, Wróbel.

RUCH: Jojko — Kamiński, Gawara, Walot, Wrona — Nowak, Szewczyk, Jaworski (46 g min. Lorenc), Grzybowski — Mikulski, Bąk.

Żółte kartki: Wróbel, Kamiński, Grzybowski, Walot.

Sędziował bardzo słabo Ignatowicz z Wrocławia, oglądaliśmy kolejnego sędziego, który źle interpretował brutalne i taktyczne faule. Zamiast szybko ukarać najostrzej grających zawodników, żółtymi kartonikami (dotyczyło to zwłaszcza Kamińskiego, który nieustannie kopał Wróbla), przymykał oczy na ich faule, potem nie mógł już zapanować nad sytuacją i zaczął szczodrze rozdzielać kartki.

Widzów ok. 15 tys. (ANS)