1983.08.07 Lech Poznań - Wisła Kraków 1:0

Z Historia Wisły

1150 mecz Wisły w I lidze
1983.08.07, I Liga, 1. kolejka, Poznań, Stadion Lecha,
Lech Poznań 1:0 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 30.000
sędzia: Michał Listkiewicz z Warszawy
Bramki
Adamiec (g) 90' 1:0
Lech Poznań
4-3-3
Pieśnierowicz
Pawlak
J. Szewczyk
Jakołcewicz
Barczak
Adamiec
Miloszewicz
Oblewski Grafika:Zmiana.PNG (72' Strugacki)
J. Bąk
Niewiadomski
Okoński

trener: Wojciech Łazarek
Wisła Kraków
4-4-2
Jerzy Zajda grafika: Zmiana.PNG (51’ Janusz Adamczyk)
Marek Motyka
Piotr Skrobowski Grafika:Zk.jpg
Wojciech Gorgoń
Janusz Krupiński
Robert Krzywda grafika: Zmiana.PNG (87’ Jacek Wiśniewski)
Zdzisław Kapka
Janusz Nawrocki
Marek Banaszkiewicz
Andrzej Iwan
Michał Wróbel

trener: Edmund Zientara

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1983, nr 152 (5/7 VIII) nr 11435

MINOROWE nastroje panowały wśród kibiców Wisły, oglądających środowy sparring „Białej gwiazdy” z zespołem klasy okręgowej — Wawelem. Ostatni sprawdzian pierwszoligowców przed inauguracyjnym spotkaniem ekstraklasy z mistrzem Polski Lechem w Poznaniu wypadł bardzo blado, zakończył się bezbramkowym remisem.

„Jak zagrają w takim składzie w niedzielę to muszą przygotować duży worek na gole” —wtrącił jeden z widzów. „Dziurawa obrona, słaby atak” — dodał inny.

Rzeczywiście, sytuacja kadrowa wiślaków może spowodować silny ból głowy u trenera Edmunda Zientary. Adam Nawałka obserwował poczynania kolegów z trybun. Minę miał niewyraźną, wiadomo początek sezonu, a tu znów jakieś dolegliwości. Podobnie Leszek Lipka. On z kolei narzeka na mięsień dwugłowy.

Krzysztof Budka powrócił z tournée „olimpijczyków” do Ameryki Środkowej z zagipsowaną nogą.

Co najmniej na miesiąc musi wziąć rozbrat z piłką. Na tym nie koniec kłopotów, ponieważ Jan Jałocha ma zakaz gry w pierwszych trzech meczach za żółte kartki.

Dobrze, że udało się namówić Zdzisława Kapkę, by zanim wyjedzie do USA pomógł kolegom w kilku ligowych pojedynkach.

Trenerzy chcąc łatać dziury w składzie sięgają już po głębokie rezerwy, próbują m. in. Wiśniewskiego, Krzana, Marchewkę i 16- letniego Świerczewskiego. Junior Krzywda będzie miał chyba na razie miejsce w podstawowej „11” obok J. Adamczyka lub Zajdy, Motyki, Gorgonia, Skrobowskiego, Krupińskiego, Nawrockiego, Kapki, Iwana, Wróbla, Jałochy.

Tuż przed nowym sezonem wyjechał na dodatek z Krakowa Szulżycki, który ma zamiar zasilić Jagiellonię Białystok.

A co w obozie najbliższego przeciwnika wiślaków? Informacji „z pierwszej ręki” udzielił nam kolega z „Ekspresu Poznańskiego” red. Romuald Staniewicz.

Lech Wystąpi przeciwko Wiśle z nowymi nabytkami: Miłoszewiczem, Kapicą, R. Szewczykiem, Jakołcewiczem. Formacji ofensywnej — J. Bąk, Niewiadomski, Kapica, Okoński tylko pozazdrościć.

W środę poznaniacy zmierzyli się w towarzyskich zawodach z Vorwaertsem Frankfurt n/Odrą przegrywając 1:2


Echo Krakowa. 1983, nr 153 (8 VIII) nr 11436

LECH — WISŁA 1:0 (0:0). Bramkę w 90 min. strzelił Adamiec.

Widzów — ok. 30 tys. Żółta kartka — Skrobowski WISŁA: Zajda (od 50 Bnin. Adamczyk) — Motyka, Skrobowski, Krzywda (od 89 min. Wiśniewski), Gorgoń — Nawrocki, Iwan, Kapka — Banaszkiewicz, Krupiński, Wróbel.

Na długo przed meczem trener lechitów, W. Łazarek, zastanawiał się jak wyrwać kły krakowskiemu smokowi, jawiącemu się w Poznaniu od wiosennego 0:6 w postaci Wisły i samemu się przy tym nie skaleczyć. Udało mu się to w pełni, gdyż podwawelski smok przybył do Poznania bez... zębów. Przez całe 90 minut krakowscy piłkarze ani razu nie skierowali piłki w światło bramki Pleśnierowicza.

Godnych odnotowania sytuacji wiślacy mieli tylko dwie: akcję Nawrockiego zakończoną strzałem obok słupka i rajd Wróbla w 77 min. Po jego uderzeniu piłka minęła poprzeczkę. Resztę czasu krakowianie poświęcali na pilnowanie bezpieczeństwa swej bramki Spokojny, rozważny Kapka umiejętnie kierował grą swych kolegów, ale nie mógł być przecież wszędzie. Obrona Wisły momentami trzeszczała, jak rozpadający się mur, bo poznaniacy natarli z wielkim impetem, ale wszelkie jej błędy naprawiał świetnie broniący Zajda. Na nic zdały się potężne strzały najlepszego na boisku Adamca, kręcone piłki Okońskiego, centry Miłoszewicza — gole nie padały.

Tuż po rozpoczęciu drugiej części gry Zajda doznał kontuzji i zastąpił go Adamczyk. Nie miał już tylu możliwości do wykazania swego talentu, bo animusz Lecha w miarę upływu czasu słabł, co zapewne uspokoiło nieco gości, którzy zaczęli wierzyć, że nie muszą przegrać w Poznaniu. co dotąd było tradycją.

Zapomnieli jednak, że lechici są specjalistami od zdobywania goli w ostatnich minutach. Wie o tym również publiczność i dlatego nikt z 30 tysięcy widzów nie opuszcza) stadionu. Ich cierpliwość została nagrodzona. W 90 min. po centrze Miłoszewicza najszybciej do piłki wyskoczył Adamiec i mocnym strzałem głowa umieścił ją w siatce. Sędzia wskazał na środek boiska i odgwizdał koniec meczu. Gol w ostatniej sekundzie. Załamani wiślacy usiedli na murawie, jakby nie wierząc w to, co się stało...

Zwycięstwo Lecha jak najbardziej zasłużone, ale krakusy długo będą chyba żałować szansy wywiezienia znad Warty jednego punktu.


Gazeta Krakowska. 1983, nr 184 (6/7 VIII) nr 10753

Dziś i Jutro na siedmiu boiskach w kraju sędziowie dadzą sygnał do rozpoczęcia kolejnej edycji piłkarskich mistrzostw Polski. Będą to jubileuszowe, 50. rozgrywki ekstraklasy. Podkreśleniem niejako doniosłości „złotych godów”, naszej ligi będzie fakt, te jedną a par tworzą pierwszy mistrz ekstraklasy a roku 1927 — krakowska Wisła oraz aktualny mistrz Polski — Lech Poznań. Choć pierwszym mistrzem Polski była w 1921 r. Cracovia, to jednak tytuł zdobyła nie w rozgrywkach ligowych (początkiem był właśnie sezon 1926/27), ale w systemie rywalizacji okręgów. Tak więc mecz w Poznaniu zapowiada się jako „gwóźdź” pierwszej kolejki.

Jak już informowaliśmy, wiślacy wystąpią w tym spotkaniu w mocno osłabionym składzie bez Lipki, Nawałki, Budki (wszyscy kontuzje) oraz Jałochy (odsunięty od trzech spotkań za żółte kartki). Tymczasem gospodarze, chociaż stracili Mowlika i Kupcewicza, to jednak pozyskali kilku dobrych piłkarzy i w meczu z Wisłą będą w roli faworyta.



Gazeta Krakowska. 1983, nr 185 (8 VIII) nr 10754

Beniaminkowie na czele

Choć wyniki pierwszej kolejki nie zawierają w sobie żadnej praktycznie sensacji, to jednak mato kto się spodziewał, że na dwóch czołowych miejscach pierwszej tabeli jubileuszowego, 50. sezonu ekstraklasy piłkarskiej znajdować się będą beniaminkowie. Motor Lublin i Górnik Wałbrzych wykorzystali atut własnego boiska zawsze przysługujący beniaminkom na inaugurację rozgrywek, strzelili rywalom po 3 gole. Liderem został Motor, który nie pozwolił Śląskowi strzelić choćby honorowego gola, co udało się w meczu z Górnikiem Wałbrzych GKS-owi Katowice, Widzew wygrał z Bałtykiem w Gdyni pewnie, demonstrując znane walory, jak dobre przygotowanie szybkościowe, techniczne. Górował także nad młodą drużyną gospodarzy doświadczeniem i bardziej wyrównanym składem.

Wyjaśniła się definitywnie sprawa Dariusza Dziekanowskiego, który ostatecznie wystąpił w barwach Widzewa, zdobył też pierwszą, bardzo efektowną bramkę. Ruch stoczył pasjonujący derbowy pojedynek z Górnikiem w Zabrzu i wygrał po zaciętej, bardzo widowiskowej grze.

Mimo zwycięstwa nie zachwycił mistrz Polski Lech Poznań, wygrywając w ostatnich sekundach Z Wisłą.

Przed sezonem najwięcej zainteresowania wzbudzały transfery. W pierwszych meczach kibice. wnikliwie przyglądali się grze nowych piłkarzy w swych zespołach, a że transferów było wyjątkowo dużo, wiele było niewiadomych. Okazało się, że w przeważającej części nowe nabytki zaprezentowały się korzystnie, w kilku spotkaniach nawet bardzo dobrze, przesądzając o zwycięstwach ich nowych drużyn. Bardzo dobrą grę w Motorze dwaj do niedawna piłkarze Legii — Leszek Iwanicki i Zbigniew Rakietek, podkreślili zdobyciem bramek.

Dwa gole na wagę zwycięstwa Ruchu zdobył b. zawodnik warszawskiej Polonii — Włodzimierz Siudek, pierwszą bramkę dla Legii w nowym sezonie strzelił były mielczanin — Kazimierz Buda. W drużynie Lecha jednym z wyróżniających się zawodników był Henryk Miłoszewicz, po którego idealnej centrze Adamiec zdobył zwycięskiego gola. Gole dla Górnika Włb.

zdobywali też nowi: Zbigniew Stelmasiak i Włodzimierz Ciołek.


Lech — Wisła 1:0

Porażka w ostatnich sekundach

Lech Poznań pokonał wczoraj na własnym stadionie Wisłę Kraków 1:0 (0:0). Bramkę zdobył w 90 min. Adamiec.

Sędzia — M. Listkiewicz (Warszawa). Widzów ok. 30 tysięcy.

Dotychczasowej tradycji stało się zadość. A jest ona taka, że w Krakowie wygrywają wiślacy, natomiast w Poznaniu — kolejarze. Na tę zwycięską bramkę kibice jedenastki Lecha musieli jednak czekać aż do ostatnich sekund spotkania.

Pierwsza połowa rozpoczęła się wręcz huraganowym atakiem lechitów na bramkę debiutującego w Wiśle i ekstraklasie Zajdy, który wspomagany przez obronę, wychodził z tych ataków obronną ręką. Gra była agresywna, męska i szybka, lecz prowadzona fair. Lechici, w zespole których zadebiutowało trzech zawodników — Miłoszewicz, Jakołcewicz i Szewczyk — już w pierwszych minutach meczu mieli sporo okazji do zdobycia bramki. Wiele dobrych strzałów m. in. Adamca minimalnie mijało poprzeczkę lub zostało wychwyconych przez bramkarza Wisły.

Mimo bezbramkowego rezultatu pierwsza połowa była interesującym widowiskiem i mogła entuzjastom piłki nożnej dostarczyć sporo emocji.

Po zmianie stron lechici nie zwolnili ataku na bramkę Zajdy, a następnie, po jego kontuzji, Adamczyka. Niezbyt jeszcze dobre zgranie zespołu oraz skuteczna obrona wiślaków nie pozwoliła zdobyć upragnionej bramki. Również w drugiej połowie bramkarz gospodarzy nie miał wiele do roboty (wiślacy mieli dwie dobre pozycje strzeleckie, Iwan i Wróbel zmarnowali je). W miarę zbliżania się końca meczu, wiślacy przyspieszyli grę i częściej przechodzili na połowę lechitów, w myśl zasady, iż najlepszą obroną jest atak. Wszystko to sprawiło, że rzeczywiście zanosiło się na remis i podział punktów.

Dopiero w ostatniej minucie, tuż przed gwizdkiem sędziego, po dośrodkowaniu przez Miłoszewicza, pozostawiony bez opieki Adamiec, głową umieścił piłkę w siatce.

Wiślacy wystąpili w mocno osłabionym składzie, bez Lipki, Nawałki, Budki i Jałochy. Zadebiutował w zespole krakowskim Banaszkiewicz z warszawskiej Gwardii. A najlepszy w zespole gości był wiecznie młody Kapka, występujący tym razem w obronie.

LECH: Pleśnierowicz — Pawlak, J. Szewczyk, Jakołcewicz, Barczak — Adamiec, Miłoszewicz, Oblewski (od 72 min. Strugarek) — J. Bąk (od 82 min. R. Szewczyk), Niewiadomski, Okoński.

WISŁA: Zajda (od 50 min. Adamczyk) — Motyka, Kapka, Gorgoń, Krupiński — Krzywda (od 87 min. Wiśniewski), Banaszkiewicz, Skrobowski, Nawrocki — Iwan, Wróbel. Opinie trenerów

„W naszym zespole — powiedział trener Lecha, Wojciech Latarek — zadebiutowało aż trzech zawodników. Każdy chciał wypaść jak najlepiej, lecz nie zawsze jak wiadomo to się udaje. Gra nie była jeszcze tak płynna jak powinna być, nie zazębiała się. Ale debiuty oceniam bardzo korzystnie i uważam, że z każdym meczem będzie coraz lepiej...”

„Zwycięstwo Lecha było zasłużone — stwierdził trener Wisły, Edmund Zientara — dramatyczne jest tylko to, że bramka padła tak późno. My nastawiliśmy się na grę defensywną, niestety koncepcja jaką założyliśmy nie została zrealizowana”.