1984.03.10 Wisła Kraków - Lech Poznań 0:0

Z Historia Wisły

1984.03.10, I Liga, 16. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 14:30
Wisła Kraków 0:0 Lech Poznań
widzów: 8.000-9.000
sędzia: K. Mikołajewski z Płocka
Bramki
Wisła Kraków
4-4-2
Jerzy Zajda
Grafika:Zk.jpg Marek Motyka
Piotr Skrobowski
Krzysztof Budka grafika: Zmiana.PNG (8’ Andrzej Targosz)
Jan Jałocha
Janusz Nawrocki
Adam Nawałka
Roman Plewniak grafika: Zmiana.PNG (73’ Andrzej Iwan)
Janusz Krupiński
Marek Banaszkiewicz
Michał Wróbel

trener: Edmund Zientara
Lech Poznań
4-3-3
Pieśnierowicz
Barczak Grafika:Zk.jpg
Szewczyk
Adamiec
Pawlak
Okoński Grafika:Zmiana.PNG (63' Łukasik)
Jakołowicz Grafika:Zmiana.PNG (46' Kofnyt)
Miloszewicz
Oblewski
Bąk
J. Niewiadomskki

trener: Wojciech Łazarek

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

nr 60 5 nr 61 6 nr 62 2


Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1984, nr 51 (12 III) nr 11589

WISŁA — LECH 0:0. Sędziował Kazimierz Mikołajewski z Płocka.

Żółte kartki: Motyka (W) za podcięcie Okońskiego, Barczak (L) za niesportowe zachowanie (zwlekał z wprowadzeniem piłki do gry).

WISŁA: Zajda — Motyka, Budka (10 min. Targosz), Skrobowski, Jałocha — Plewniak (73 min. Iwan), Nawrocki, Nawałka, Krupiński — Banaszkiewicz, Wróbel.

Inauguracja wiosennej rundy rozgrywek piłkarskiej ekstraklasy nie wypadła w naszym mieście zbyt okazale. Nie tylko dlatego, że mecz zakończył się bezbramkowym remisem, ale także z powodu postawy obu zespołów.

Podstawowy zarzut pod adresem gospodarzy to nieskuteczność. Co z tego, że przez cały mecz mieli przewagę, że w ostatnim kwadransie nie schodzili niemal z połowy rywali, skoro nie potrafili wykorzystać kilku dogodnych sytuacji podbramkowych. Najczęściej pudłował Banaszkiewicz, kiepsko strzelali także Plewniak i Targosz.

Nie można mieć jedynie pretensji do Krupińskiego, który w 37 min. z trudnej pozycji trafił w poprzeczkę! Ale to trochę za mało na 1 90 min. gry. Jeszcze raz dał się mocno we znaki brak w pełni sprawnego Iwana, który wystąpił co prawda pod koniec spotkania, ale z niewyleczoną jeszcze kontuzją. Sobotni mecz potraktował raczej jako pewnego rodzaju próbę powrotu na ligowe boiska. O jego formie nie sposób się w tej chwili wypowiadać.

Natomiast na pewno zasłużył na słowa pochwały Nawałka. W pojedynku z Lechem umiejętnie kierował poczynaniami kolegów, imponował opanowaniem piłki, wykazał dobre przygotowanie szybkościowe i kondycyjne. Gdyby tylko częściej strzelał z dalszej odległości...

Choć trzeba przyznać, że przy skomasowanej obronie poznaniaków nie było to łatwe. Goście od początku nastawili się na wywiezienie z Krakowa remisu.

Nawet ich czołowy napastnik Okoński, zwykle ruchliwy, siejący zamieszanie na polu karnym przeciwnika, plątał się w okolicach linii środkowej boiska.

A przecież wiślacka defensywa doznała już w 8 min. poważnego osłabienia. Budka zderzył się z Nawrockim { z pękniętą kością nosową musiał opuścić plac gry. Nie wpłynęło to jednak w żaden sposób na zmianę taktyki drużyny z Poznania


Gazeta Krakowska. 1984, nr 60 (10/11 III) nr 10937

Bardzo atrakcyjnie zapowiada się inauguracja rozgrywek w Krakowie, gdzie Wisła podejmuje dziś mistrza Polski, Lecha Poznań. Krakowianie zapowiadają znacznie lepszą grę niż w rundzie jesiennej, zapewne i poznaniacy będą chcieli wy¬ wieźć z Krakowa korzystny wynik. Wiślacy wystąpią bez kontuzjowanego Lipki, a udział w meczu Iwana stoi pod dużym znakiem zapytania, bowiem nie jest on jeszcze w pełni zdrowy (przewlekłe zapalenie ścięgna Achillesa) Celem piłkarzy Wisły jest jak najszybsze wydostanie się ze strefy spadkowej, a ponadto zdobycie Pucharu Polski.



Relacje prasowe

Gazeta Krakowska. 1984, nr 61 (12 III) nr 10938

20 bramek na powitanie

Kibice nareszcie doczekali się inauguracji piłkarskiej ekstraklasy, spragnieni dobrego futbolu Ucznia wybrali się na pierwsze spotkania. W tumie na ośmiu stadionach znalazło się ok. 100 tys.

widzów. Zadowoleni byli tylko nieliczni, a to głównie kibice i Warszawy, Chorzowa i Szczecina.

Najwięcej emocji i bramek dostarczyli swoim sympatykom piłkarze warszawskiej Legii. Po dobrym meczu stojącym na wysokim poziomie legioniści pokonali ŁKS 4:2. Wiele spięć, strzałów i podbramkowych sytuacji to właśnie to, na co oczekiwali sympatycy piłki nośnej. Niezły futbol oglądali również kibice Ruchu i Górnika.

Tym razem lepsi okazali się zabrzanie, którzy w tym tygodniu w meczu pucharowym nie sprostali Ruchowi. Niestety mecz ten oprócz wrażeń przyniósł również aż trzy żółte kartki. Ozdobą meczu w Szczecinie był klasyczny „hat-trick” Adama Kensego. Niestety piłkę po jego strzałach musiał wyjmować z siatki krakowski bramkarz. Tak więc Cracovia gładko przegrała pierwsze spotkanie i nie zdobyła tak potrzebnych Jej punktów. Wisła grała na własnym boisku z Lechem i zdołała uzyskać jeden punkt. Niestety poziom tego meczu nie był najwyższy. Warto Jeszcze wspomnieć o spotkaniu GKS z wałbrzyskim Górnikiem. Lider tabeli uzyskał jeden punkt na wyjeździe i dzięki temu utrzymał przodownictwo. Bliżsi zwycięstwa byli jednak katowiczanie.

W pierwszej rundzie w 8 meczach strzelono 20 bramek. Sędziowie pokazali 7 żółtych kartek.

Jedna bramka została zdobyta z karnego w meczu Śląsk — Motor, a skutecznie strzelił Tarasiewicz. Zanotowaliśmy również jedną bramkę samobójczą w meczu Szombierki — Zagłębie, a niefortunnym strzelcem był Woźnica. Bramka ta okazała się zwycięska dla bytomian.

(JK)

Blada inauguracja

Piłkarze mistrza Polski i aktualnego wicelidera ekstraklasy Lecha Poznań przyjechali na mecz z zajmującą jedno z ostatnich miejsc w tabeli Wisłą z... duszą na ramieniu. „Naprawdę baliśmy się tego spotkania — powiedział Mirosław Okoński. Tu, w Krakowie w ostatnich latach przegrywaliśmy regularnie i te w dość pokaźnych rozmiarach. Obawialiśmy się więc kolejnej kompromitacji. Strach nas sparaliżował, dlatego też więcej myśleliśmy o obronie własnej bramki niż o zdobywaniu goli”.

Czy tylko strach był powodem, że poznaniacy zagrali słabo w Krakowie, a wspomniany Okoński był zupełnie bezproduktywny — trudno dociec. Natomiast bez cienia respektu dla utytułowanego rywala przystąpili do inauguracyjnego meczu rundy wiosennej piłkarze Wisły. Spotkanie zaczęło się dla krakowian pechowo, Już w 8 min. po zderzeniu z Nawrockim — Budka złamał sobie nos i musiał opuścić boisko. Wiślacy imponowali w sobotę Walecznością, ambicją, wolą wałki.

Od pierwszych minut zdobyli przewagę w polu, przeprowadzając liczne ataki. Mankamentem gospodarzy była jednak bardzo słaba skuteczność. Co prawda wiślacy mieli utrudnione zadanie, bo Lech grał wzmocnioną defensywą, jednakże może to być tylko częściowym usprawiedliwieniem napastników „Białej gwiazdy”. Obydwaj bramkarze niewiele mieli pracy, z tym że Pleśnierowicz częściej musiał interweniować, głównie przy wyłapywaniu dośrodkowań. Kilka razy znalazł się też w opalach, ale wiślacy w dogodnych sytuacjach podbramkowych strzelali niecelnie, a w 37 min. po strzale Krupińskiego piłka trafiła w poprzeczkę.

Na 17 minut przed końcem meczu na boisko wszedł Iwan i wtedy wiślacy zamknęli rywala W hokejowym zamku.

Pod bramką Lecha doszło kilka razy do dużego zamieszania, jednakże piłka ani razu nie wpadła do siatki. Iwan jest jeszcze daleki od formy, bo przecież wskutek kontuzji miał długą przerwę w treningach, a jego koledzy, chociaż próbowali często strzelać, robili to nieudolnie. W Wiśle nie ma kto zdobywać goli.

Mecz zakończył się więc wynikiem bezbramkowym, co w pełni zadowoliło przestraszonych poznaniaków, natomiast w zespole Wisły pozostawiło niedosyt. Drużyną lepszą byli gospodarze i na zwycięstwo zasłużyli, jednakże nie potrafili swej przewagi udokumentować bramkami.

Inauguracja rundy wiosennej w Krakowie wypadła więc nieźle, chociaż poziom spotkania był przeciętny. Wisła, jak na pierwszy mecz po przerwie zimowej, zaprezentowała się z dobrej strony. Krakowianie wykazali dobre przygotowanie szybkościowe, kondycyjne, imponowali walecznością, szkoda tylko, że nadał ze skutecznością jest źle. WISŁA: Zajda, Motyka, Skrobowski, Budka (od 8 min. Targosz), Jałocha, Nawrocki, Nawałka, Plewniak (od 73 min. Iwan), Banaszkiewicz, Krupiński, Wróbel.

LECH: Pleśnierowicz, Pawlak, Szewczyk, Adamiec, Barczak, Jakołcewicz (od 46 min. Kofnyt), Miłoszewicz, Niewiadomski, Okoński (od 63 min. Łukasik), Bąk, Oblewski.

Sędziował K. Mikołajewski (Płock). Widzów 8 tys. Żółte kartki Motyka i Barczak. T.G.

Trener Wisły E. ZIENTARA: „Jestem tylko połowicznie zadowolony. Drużyna wykazała dobre przygotowanie do sezonu tak pod względem kondycyjnym jak i biegowym. Wszyscy zasłużyli na słowa uznania za waleczność. Śliskie boisko i zimno nie było sprzymierzeńcem piłkarzy, to trzeba wziąć pod uwagę przy ocenie meczu. Zabrakło precyzji i skuteczności, Opinie po meczu: myślę, że z meczu na mecz powinno być coraz lepiej. Remis nie w pełni nas jednak zadowala, byliśmy przecież zespołem lepszym”.

Trener Lecha W. ŁAZAREK: „Nie wierzę w gusła, ale moi podopieczni chyba tak. Bali się, że znów przegrają wysoko i po prostu stchórzyli, nie podejmując walki, a ograniczając się tylko do obrony własnej bramki. Niepokoi mnie fakt, że musiałem wymienić dwóch reprezentantów Polski. Wisła zagrała dobre spotkanie, byliśmy kilka razy w opałach, więc z remisu jestem zadowolony, bo z trudnego dla nas terenu wywieźliśmy w końcu jeden punkt, a nie — jak to często bywało — worek bramek”, (tg)