1984.06.10 Wisła Kraków - Zagłębie Sosnowiec 0:1

Z Historia Wisły

1984.06.10, I Liga, 29. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:30
Wisła Kraków 0:1 (0:0) Zagłębie Sosnowiec
widzów: 3.000-4.000
sędzia: J. Maciek z Opola
Bramki
0:1 67' Sączek
Wisła Kraków
4-3-3
Jerzy Zajda
Marek Motyka
Piotr Skrobowski
Krzysztof Budka
Wojciech Gorgoń
Adam Nawałka
Janusz Nawrocki grafika: Zmiana.PNG (72’ Andrzej Targosz)
Jan Jałocha grafika: Zmiana.PNG (46’ Grafika:Zk.jpg Janusz Krupiński)
Marek Banaszkiewicz
Andrzej Iwan
Michał Wróbel

trener: Edmund Zientara
Zagłębie Sosnowiec
4-4-2
Bęben
Woźnica
Romański
Zarychta
Bryła
Sączek
Urban Grafika:Zmiana.PNG (68' Klamra)
Wyrobek
Tochel
Śpiewak
Rycek

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

136 5 137 6


Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1984, nr 114 (8/10 VI) nr 11652

W Krakowie zobaczymy Wisłę w pojedynku z sosnowieckim Zagłębiem, Teoretycznie zespół Zagłębia, mający 23 punkty może jeszcze zostać zdegradowany do II ligi (pod warunkiem, że przegra obydwa pozostałe mecze a Cracovia obydwa wygra). A więc należy liczyć się z walką sosnowiczan o zdobycie jednego punktu w Krakowie. Stąd trzeba się spodziewać defensywnej taktyki Zagłębia, skoncentrowania sił pod bramką Bębna i tylko sporadycznych kontrataków przeprowadzanych przy nadarzającej się okazji przez duet — Śpiewok — Rycek. Ponieważ wiślacy nie bardzo lubią i nie bardzo potrafią grać przeciwko zespołom stosującym wzmocnioną defensywę, chyba nie obejrzymy w niedzielę w Krakowie zbyt interesującego widowiska


Echo Krakowa. 1984, nr 115 (11 VI) nr 11653

Smutne pożegnanie z „Białą gwiazdą

WISŁA — ZAGŁĘBIE 0:1 (0:0). Bramkę strzelił Sączek w 67 min gry. Sędziował słabo, zupełnie bez wyczucia, p. Jerzy Maciek z Opola. Żółta kartka — Krupiński za faul na Rycku.

WISŁA — Zajda — Motyka, Budka, Skrobowski, Jałocha (od 46 min Krupiński), Nawrocki (od 71 min Targosz), Nawałka. Gorgon, Banaszkiewicz, Iwan, Wróbel.

Niewielu widzów przyszło na pożegnalny w tym sezonie występ piłkarzy „Białej gwiazdy” na stadionie przy ul. Reymonta. I słusznie, bo nie było po co przychodzić. Ci którzy, mimo wszystko, zdecydowali się wybrać na zawody Wisły z Zagłębiem przeżyli kolejne rozczarowanie, opuszczali trybuny mocno zdegustowani, tak grą jak i postawą wiślaków Nie jest najistotniejsze to, że krakowianie mecz przegrali, lecz to w jakim stylu ponieśli tę porażkę.

Oglądałem w czasie weekendu trzy tzw. ligowe mecze Hutnika na Suchych Stawach, rezerwy Cracovii w III lidze i ten ekstraklasowy. Gdybym miał wybrać najciekawszy, to — przy, zastrzeżeniu, że wszystkie były kiepskie — na pierwszym miejscu postawiłbym spotkanie Cracovii II z Sandecją. Grali tam zawodnicy, którzy, niewiele umieją, ale przynajmniej walczyli o piłkę, chcieli grać. A w dwóch pozostałych pojedynkach nie było widać chęci walki, tylko odrabianie pańszczyzny ligowej, bez zapału, bez ochoty.

—Przeważająca część wczorajszego spektaklu ekstraklasowego toczyła się na środku boiska, raz jedni raz drudzy niby to atakowali, ale były to poczynania tak szablonowe i tak chaotyczne, że o ofensywnych akcjach trudno mówić. A gdy już powstała pod którąś z bramek sytuacja dogodna do strzelenia gola, zawodnik, który miał to uczynić albo się przewracał, albo czekał aż mu odbiorą piłkę, albo wreszcie „strzelał”, daleko, wysoko obok czy ponad bramkę. Raz tylko udało się przeprowadzić sosnowiczanom pomyślnie udaną zakończoną akcję: Piłkę dostał Rycek, ograł Gorgonia, zacentrował wzdłuż linii bramkowej a nadbiegający Sączek trafił nogą w piłkę tak, że wpadła ona do siatki.

Oczekiwanie na jakiś zryw wiślaków, przyspieszenie tempa, chęć doprowadzenia choćby do remisu były daremne. Grali nadal swoją „wiślacką” szkołą: dziesiątkami podań na paru metrach boiska, tak długo aż sosnowiczanie zdołali odebrać im piłkę.

I tak oto rozstaliśmy się z piłkarzami Wisły do jesiennej rundy, bo ostatni mecz sezonu grać będą na wyjeździe. Dobrze, że to już koniec bo naprawdę nie było czego oglądać.. A szkopa, bo nadal twierdzę, że Wisła jest zespołem, który mógłby grać dobrze i efektownie. Lecz nie przy takim jak obecnie podejściu zawodników do swojej gry, swojej przecież pracy, (lang).


Gazeta Krakowska. 1984, nr 138 (11 VI) nr 11015

Potknięcie lidera w Katowicach

Wydawało się, że już w niedzielę Poznań fetować będzie tytuł mistrzowski piłkarzy Lecha, a tymczasem emocje trwać będą do ostatniej kolejki. Dopiero środowa seria spotkań rozstrzygnie o tym, czy miano najlepszej drużyny klubowej zachowa Lech, czy też zdobędzie je Widzew. Poznaniacy są bardzo bliscy szczęścia.

Wyprzedzają rywali o 1 punkt i podejmują na własnym boisku szczecińską Pogoń. Będą faworytami, ale drużyna Kensego i Leśniaka, zdopingowana brązowym medalem w lidze, może być niezwykle trudnym przeciwnikiem dla zespołu trenera Łazarka. Widzew zmierzy się na własnym boisku z Legią Warszawa, a wojskowi potrafią na wyjazdach płatać figle, toteż i losy tego meczu trudno przewidzieć.

Lech nie wykorzystał szansy w Katowicach i przegrał z GKS. Gospodarze niespodziewany sukces zawdzięczają w dużej mierze kapitalnej postawie swojego seniora — bramkarza Sputa.

Widzew grał w Bytomiu ze zdegradowanymi Szombierkami, które wcale nie chciały kapitulować i do przerwy prowadziły 2:1. Potem wyższość gości ujawniła się wyraźnie, a świetnie dysponowany tego dnia Smolarek rozstrzygnął celnymi strzałami spotkanie na korzyść swojego zespołu.

Dobry mecz obejrzeli kibice Pogoni Szczecin, która podejmowała lubelski Motor. Gospodarze wygrali i już są myślami przy starcie w Pucharze UEFA.

W niedzielę poznaliśmy drugiego spadkowicza.

Obok bytomskich Szombierek zdegradowana została do II ligi Cracovia. Piknik na stadionie Wisły

Piłkarze krakowskiej Wisły są już myślami na wakacjach albo przy pojedynku finałowym o Puchar Polski z Lechem. Tak można było sądzić obserwując wczorajszy mecz krakowian z Zagłębiem Sosnowiec. Gospodarze sprawiali bowiem wrażenie zespołu, któremu na ligowych punktach już zupełnie nie zależy. To prawda, ligowy byt mają zapewniony, ale przecież nie można zapominać o kibicach. którzy płacą za bilety i maja prawo oczekiwać od piłkarzy rzetelności. Nic więc dziwnego, że widzowie pożegnali zawodników sporą porcją gwizdów.

Było to bowiem, nawet jak na ligowe warunki, bardzo słabe i nudne widowisko. Wiślacy rozpoczęli spotkanie z impetem, zdobyli przewagę w polu i w 5 min. Iwan popisał się ładną główką, ale Bęben skutecznie i efektownie bronił.

I na tym skończyły się emocje.

Gospodarze z minuty na minutę tracili impet. Na boisku panował chaos. Piłka najczęściej przebywała na środku placu, gospodarze w żaden sposób nie mogli sforsować obrony sosnowiczan. Nawet wtedy, gdy defensywa gości popełniała błędy, wiślacy nie potrafili wykorzystać tych prezentów i Bęben był rzadko zatrudniany.

Sosnowiczanie też grali kiepsko, ale z większa zaciętością, ambicją. Dla nich wynik meczu miał znaczenie, bowiem nie mieli jeszcze zapewnionego bytu ligowego.

Po przerwie nadal z boiska wiało nuda i wydawało się. że spotkanie zakończy się przyjacielskim podziałem punktów.

Jednakże w 67 min. Rycek przeprowadził rajd prawą stroną boiska, zacentrował. a nadbiegający Sączek ubiegł krakowskich obrońców oraz Zajdę. wpychając piłkę do siatki.

Ambicja sosnowiczan została więc nagrodzona.

Kibice sądzili, że wiślacy przebudzą się teraz ze snu i śmielej zaatakują, by uratować przynajmniej punkt. Były to jednak tylko złudzenia. Ataki gospodarzy, zresztą niedokładne. nieprzemyślane, z łatwością rozbijali sosnowiczanie. Wygrało więc Zagłębie 1:0 (0:0).

Nieudanym meczem zakończyli więc występy wiślacy na własnym stadionie w tym sezonie. Trudno w drużynie gospodarzy kogokolwiek wyróżnić. Dobrze zaczął Iwan, ale później i on dostroił się do gry kolegów. Zupełnie zatracił umiejętności strzeleckie Banaszkiewicz, który zmarnował co najmniej trzy dobre pozycje strzeleckie. Zagłębie poza walecznością niczym nie imponowało.

WISŁA: Zajda — Motyka, Skrobowski, Budka, Jałocha (od 46 min. Krupiński) — Nawrocki (od 71 min. Targosz), Nawałka, Gorgon — Wróbel, Iwan, Banaszkiewicz.

ZAGŁĘBIE: Bęben — Woźnica, Romański, Zarychta, Bryla — Urban (od 68 min. Klamra), Wyrobek, Tochel, Sączek — Śpiewak, Rycek.

Sędziował J. Maciek (Opole). Widzów ok. 4 tys. Żółta kartka Krupiński. (T.G.)