1984.10.03 IBV Vestmann - Wisła Kraków 1:3
Z Historia Wisły
IBV Vestmann | 1:3 (0:2) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: 800-1.000 | ||||||||||
sędzia: George Smith (Szkocja) | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Brakujące dane uzupełniono ze strony worldfootball.net
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1984, nr 196 (3 X) nr 11734
Z INFORMACJI, przekazanych do Krakowa przez działaczy dzisiejszego przeciwnika Wisły w Pucharze Zdobywców Pucharów — IB Vestmannaeyjar wynika, że wokół Wysp Islandzkich szaleje sztorm, a temperatura nie przekracza 5 stopni Celsjusza. Krakowscy piłkarze muszą się liczyć z tym, że rewanż z IBV przyjdzie im rozgrywać w trudnych warunkach atmosferycznych.
Dlatego nawet w sytuacji, gdy przeciwnik nie prezentuje naj wyższych walorów, nie. może być mowy o jakimś jego lekceważeniu. Za skromna jest bowiem zaliczka z pierwszego spotkania, wygranego przez wiślaków 4:2.
Wczoraj rano ekipa „Białej gwiazdy” wraz z grupą kibiców i kilku dziennikarzami udała się do Islandii samolotem czarterowym. Plan lotu przewidywał krótki postój w Norwegii i lądowanie w Keflaviku, a potem podróż na miejsce meczu aerobusem, względnie gdy pozwalałaby na to pogoda statkiem.
W składzie krakowian nie należy się spodziewać poważniejszych zmian, choć podczas poniedziałkowego treningu na bóle w kolanie narzekał Leszek Lipka. Jeśli nawet Lipka nie mógłby wystąpić w dzisiejszym pojedynku, to i tak zespół Wisły po winien wywalczyć awans do II rundy. Gdyby stało się inaczej musielibyśmy odnotować ogromną niespodziankę!
Echo Krakowa. 1984, nr 197 (4 X) nr 11735
VESTMANNAEYJAR — WISŁA 1:3 (0:2). Bramki strzelili: dla gospodarzy — Georgsgon w 86 min, dla gości — Iwan w 26 i 31 min, Banaszkiewicz w 75 min. WISŁA: Gaszyński — Nawrocki, Budka, Gorgon, Jałocha — Krupiński (od 46 min. Banaszkiewicz), Nawałka, Targosz, Świerczewski — Iwan, Wróbel (od 70 min Mróz).
Pierwsza runda rozgrywek o europejskie puchary w piłce nożnej poza nami. Z polskiego kwartetu do dalszych gier zakwalifikowały się dwa zespoły — finalista Pucharu Polski — Wisła i wicemistrz naszej ekstraklasy — Widzew, odpadły natomiast z rywalizacji — mistrz Polski Lech i trzecia drużyna ligi — Pogoń.
Tak więc mieliśmy wczoraj kolejną przykrą pucharową środę.
Bo trudno wyniki uzyskane przez nasz kwartet uważać za pocieszające. W czterech meczach jedno zwycięstwo, siedem straconych goli przy trzech strzelonych. Trudno cieszyć się z przegranej Widzewa w Kopenhadze z bardzo kiepskim zespołem Aarhusa (mimo awansu Polaków do II rundy), trudno świętować sukces Wisły w Islandii jeśli się zważy, że rywal krakowian to naprawdę amatorska drużyna, która bawi się w futbol. Gdy doda się do tego to co oglądaliśmy na stadionach w Szczecinie i w Liverpoolu będziemy mieć całkiem jasny obraz tego, jak wiele dzieli naszych piłkarzy, nasze zespoły od innych drużyn," choćby średniej europejskiej klasy.
Występ Lecha, przyznajmy przeciwko bardzo utytułowanemu rywalowi, zakończył się całkowitą kompromitacją mistrza Polski. Rywale byli szybsi, sprawniejsi, bijąc naszych technicznym opanowaniem piłki, kondycją o kilka klas. Chociaż jeszcze dzień wcześniej trener Lecha, zawodnicy, działacze byli pełni optymizmu, liczyli, że im uda się zniwelować straty poniesione w Poznaniu. Zaś usłużni dziennikarze te mrzonki, na serio, podawali do publicznej wiadomości. Podobnie było i w Szczecinie, Gdy natomiast przyszło do boiskowej konfrontacji i wyszły różnice, kolosalne różnice, usłużni komentatorzy TV złożyli brak umiejętności naszych graczy na karb... zdenerwowania i. „nieogrania” w europejskich pucharach.
A przecież w Pogoni i w Lechu występowała masa reprezentantów Polski, graczy którzy już „z niejednego pieca chleb jedli”.
I nagle okazali się takimi mimozami, tak zdenerwowanymi i „nieogranymi”, że nie umieli podać piłki, przyjąć jej, strzelić rzutu karnego?
To już przestoje być śmieszne, zaczyna natomiast doprowadzać do wściekłości ciągłe nabijanie kibiców w butelkę. Jak długo będziemy jeszcze mierne kwalifikacje zawodowe (o ile w ogóle o nich można mówić) naszych futbolistów składać na karb pecha, zdenerwowania, niedobrych sędziów, złej pogody, kiepskich boisk? Wisła i Widzew awansowały.
No i dobrze. Oby w II rundzie trafiły na słabych rywali, by obeszło się bez kompromitacji. Chyba, że w ciągu kilku tygodni trenerzy i piłkarze dokonają cudu.
Ale ja w cuda — piłkarskie — przestałem wierzyć, (lang).