1985.05.09 Wisła Kraków - Widzew Łódź 0:0

Z Historia Wisły

1985.05.09, I Liga, 24. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:00, czwartek
Wisła Kraków 0:0 Widzew Łódź
widzów: 10.000-12.000
sędzia: W. Urbańczyk z Bielska-Białej.
Bramki
Wisła Kraków
5-3-2
Jerzy Zajda
Robert Markowski
Janusz Nawrocki
Jacek Mróz
Wojciech Gorgoń
Leszek Lipka grafika: Zmiana.PNG (59’ Marek Banaszkiewicz)
Jan Jałocha
Jarosław Giszka
Zbigniew Klaja
Andrzej Iwan
Władysław Starościak grafika: Zmiana.PNG (59’ Michał Wróbel)

trener: Orest Lenczyk
Widzew Łódź
4-4-2
Bolesta
Przybyś
Wojcicki
Dziuba
Kamiński
Leszczyk Grafika:Zmiana.PNG (62' Kajrys)
Myśliński
Romke
Świątek
Dziekanowski
Smolarek

trener: Władysław Żmuda, Bronisław Waligóra

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

„Dziennik Polski” nr 107 anons, 108 – relacja.

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1985, nr 89 (8 V) nr 11883

JUŻ jutro odbędzie się kolejna 24. seria spotkań piłkarskiej ekstraklasy. W Krakowie o godz. 17 zobaczymy jedenastkę łódzkiego Widzewa. Goście zajmują 2. miejsce w tabeli, ze stratą 1 pkt. do Górnika Zabrze. Sytuacja gospodarzy jest zgoła odmienna, bronią się przed degradacją, na razie okupują przedostatnią, 15. pozycję. Dla obu zespołów jutrzejszy pojedynek ma więc duże znaczenie.

Wczoraj podglądaliśmy wiślaków na popołudniowym treningu. Niestety, wśród ćwiczących nie widzieliśmy ani Marka Motyki (zmartwiony siedział na ławce rezerwowych), ani Marka Świerczewskiego. Obaj są kontuzjowani.

M. Motyka doznał zerwania torebki stawowej, ma założony na nodze opatrunek gipsowy, natomiast M. Świerczewski musiał się poddać operacji kolana, po urazie doznanym w czasie meczu reprezentacji Polski juniorów ze Szwajcarami w Emmenbruecke 1 maja i nie powrócił jeszcze do kraju.

Na tym nie koniec kłopotów trenera Oresta Lenczyka. Krzysztof Budka otrzymał bowiem karę odsunięcia od udziału w jednym meczu za żółtą kartkę i właśnie nie wystąpi jutro przeciwko Widzewowi. Częściowym pocieszeniem dla krakowskiego szkoleniowca może być wiadomość, że z takiego samego powodu nie zagra w łódzkim zespole Jerzy Wijas.

O. Lenczyk będzie musiał nie tylko „łatać” obronę, ale znaleźć również sposób na „rozmontowanie” defensywy gości. Wisła nie może tego meczu przegrać! Kibice liczą na to, że z dobrej stromy (skuteczność!) pokaże się Władysław Starościak, który po długiej przerwie pojawił się znów na boiskach I ligi. Przez 33 minuty bronił barw Wisły w sobotnim spotkaniu z Lechią w Gdańsku.

W czasie wczorajszego treningu krakowianie dużo uwagi poświęcili doskonaleniu umiejętności strzeleckich. Czy zaskoczą jutro Henryka Bolestę? Zapowiada się na pewno interesujące widowisko, z udziałem kilku reprezentantów Polski: Jana Jałochy z Wisły oraz Kazimierza Przybysia, Romana Wójcickiego, Włodzimierza Smolarka i Dariusza Dziekanowskiego z Widzewa. Sędzią głównym będzie Władysław Urbańczyk (Bielsko- -Biała).



Echo Krakowa. 1985, nr 91 (10/12 V) nr 11885

WISŁA — WIDZEW 0:0. Sędziował p. Władysław Urbańczyk z Bielska.

WISŁA: Zajda — Markowski, Nawrocki, Jałocha, Mróz, Lipka (od 59 min Banaszkiewicz), Iwan, Ciszka, Gorgon, Starościak (od 59 min Wróbel), Klaja.

.Na miejscach prasowych zdania co do tego meczu były podzielone. Redaktor M. Wójcicki z Łodzi twierdził, iż Widzewowi nie chce się grać, ha takich meczach jak s Wisłą mu nie zależy, szukać musi punktów dających mistrzowski tytuł W bezpośrednich grach z potentatami naszej ligi — Legią, Lechem, Górnikiem. Red. J. Frandofert z „Dziennika” twierdził, iż taki a nie inny obraz gry na stadionie przy ul. Reymonta jest wynikiem sytuacji obu zespołów. Widzew — mówił — nie chce się odkryć i stracić gola, Wisła boi się atakować, gra pasywnie marząc o zdobyciu punktu w tym spotkaniu.

Red. R. Niemiec z „Tempa” w pewnym momencie rzucił „a niech taki futbol szlag trafi” i poszedł do domu.

Nie wiem czy to, co oglądaliśmy wczoraj w wydaniu piłkarzy Wisły i Widzewa było wynikiem nieumiejętności zawodników, ich niechęci do gry, czy też z góry ukartowanego rezultatu pojedynku, wiem natomiast z całą pewnością, iż najbardziej przegranymi ludźmi na tym meczu byli widzowie. Piłkarze zaserwowali im bowiem taki bubel, że doprawdy płakać się chciało i śmiać na przemian, z poczynań tych przecież zawodowych futbolistów.

Krakowianie grali od początku „do tyłu”, tzn. nie przejawiali arii cienia ochoty do atakowania bramki bronionej przez Bolestę.

Może im trener Lenczyk zabronił — nie wiem, ale w każdym razie przez 90 minut tylko kilka razy markowali zamiar niepokojenia bramkarza Widzewa. Natomiast gdy byli w posiadaniu piłki regularnie przeprowadzali akcje w kierunku swojej bramki i kończyli je podaniem do Zajdy.

Łodzianie przyglądali się temu ze stoickim spokojem, czasami, dla rozgrzewki, trochę pobiegali, stworzyli kilka groźnych sytuacji podbramkowych, których nie wykorzystali, raz Smolarek z paru metrów strzelił nawet dość mocno, ale Zajda wybił piłkę na róg. I to było wszystko co zademonstrowały dwie pierwszoligowe drużyny w decydującej, końcowej, fazie mistrzostw ekstraklasy. Pseudofutbol, w wydaniu pseudograczy, ale aa to oglądany za ciężkie pieniądze. Nic dziwnego, że co bardziej krewcy kibica krzyczeli „muppet show”, „lipa” itp. bardziej lub mniej cenzuralne okrzyki. Ale zawodnicy schodząc po meczu do szatni miny mieli bardzo zadowolone. Wszyscy przecież zapracowali na dodatkowe premie za remisowy rezultat meczu. A więc brawa dla wszystkich! (lang)

Gazeta Krakowska. 1985, nr 107 (9 V) nr 11294

Już dzisiaj rozegrana zostanie 24. runda piłkarskiej ekstraklasy. Przyspieszano ją by trener Piechniczek miał jak najwięcej czasu na przygotowanie reprezentacji do meczu eliminacyjnego z Grecją 19 bm.

W Krakowie o godz. 17.00 Wisła podejmuje aktualnego wicelidera — Widzew. Goście imponują ostatnio formą, w 5 meczach zanotowali same zwycięstwa i mocno atakują pozycję Górnika Zabrze. Wisła — jak wiemy okupuje przedostatnie miejsce w tabeli i jest poważnie zagrożona spadkiem.

Jak widać dzisiejszy mecz ma bardzo duże znaczenie dla oba zespołów. Na pewno mniej zmartwień ma trener Waligóra.

Z podstawowej jedenastki nie zagra tylko zawieszony za żółte kartki Wijas. Natomiast trener Lenczyk nie może narzekać na nadmiar szczęścia. Z gry wyłączonych jest kilku zawodników, kontuzjowani są: Motyka (noga w gipsie na dwa tygodnie) i Świerczewski (po poważnej operacji i kolana nie zagra przez kilka miesięcy, nadal przebywa na leczeniu w Szwajcarii, gdzie doznał kontuzji). Żółte kartki wyeliminowały z dzisiejszego meczu Budkę.

W tej sytuacji trener będzie musiał sięgnąć, zwłaszcza w obronie, po młodych, mniej doświadczonych graczy. A oto 15 zawodników, z których wyłoniona zostanie jedenastka na mecz: Zajda, Gaszyński, Gorgoń, Mróz, Nawrocki, Giszka, Jałocha, Lipka, Iwan, Klaja, Markowski, Starościak, Banaszkiewicz, Wróbel, Krupiński. Cóż — kibicom Wisły pozostaje wierzyć, iż piłkarze ambitną i bojową postawą zniwelują atuty gości. Czy wystarczy to jednak na zdobycie choćby jednego punktu? Mecz prowadzi p. Władysław Urbańczyk z Bielska.


Gazeta Krakowska. 1985, nr 108 (10 V) nr 11295

Dziwna to była, ta 24 runda ekstraklasy. Zespoły z czołówki tabeli — jakby umówiły się(?) —i grały na remis z drużynami zagrożonymi spadkiem. Widzew zremisował w Krakowie, lider Górnik w Szczecinie, Legia w Gdyni.

Wszystkie te pojedynki — jak piszą sprawozdawcy PAP — były nieciekawe, stały na słabym poziomie. Czyżby nikomu nie zależało na punktach?! Na dole tabeli też bez większych zmian. Nadal dwa ostatnie miejsca — pomimo remisów — okupują Pogoń i Wisła. Pogorszył tylko swoją pozycję Motor, bo z czołówki jedynie Lech wyłamał się ze zmowy remisów i wygrał 3:0.

Ponieważ kilka pojedynków tylko przypominało grę (najczęściej ją markowano) b. trudno ocenić występy kadrowiczów. Oszczędzali siły czy też oszczędzali rywali? Jedno jest pewne — nasza piłka jest poważnie chora i po tym co prezentują nasi futboliści nie oczekiwałbym od reprezentacji dobrych wyników W Atenach (19 bm.) i Tiranie (30 bm..)

Zakpiono z widzów!

W meczu o mistrzostwo I ligi piłkarze Wisły zremisowali w czwartek na swoim boisku z Widzewem Łódź 0:0. Po podaniu składów i nazwiska arbitra (sędziował Urbańczyk z Bielska) można by w zasadzie na tym zakończyć sprawozdanie z tego arcynudnego pojedynku. Czułbym się jednak wówczas mocno nie w porządku w stosunku do blisko 10 tys. kibiców, którzy przyszli w nadziei, iż zobaczą przynajmniej walkę, a zobaczyli jak to ktoś trafnie określił Muppet Show (choć jest to porównanie zbyt pochlebne dla wczorajszego „widowiska” gdyż telewizyjny serial prezentował przynajmniej dobre rzemiosło).

Kibice oczekiwali, iż zobaczą zacięty pojedynek, jako że obu drużynom bardzo potrzebne są punkty. Widzew walczy przecież o tytuł mistrzowski, Wisła o pozostanie w lidze. Tymczasem od pierwszych minut na boisku panowała... sielanka. Wisła, która przystąpiła do tego meczu z pięcioma obrońcami, od pierwszych minut gnała defensywnie, szalenie asekuracyjnie.

Jej zawodnicy myśleli tylko o tym jak zwalniać tempo akcji, rozgrywali więc piłkę wszerz do tyłu, bardzo rzadko do przodu. Dość powiedzieć, że w ciągu całego meczu Wisła nie stworzyła ani Jednej groźnej sytuacji, a bramkarz Bolesta był zupełnie bezrobotny. Wprawdzie w ostatnich 30 min. trener Lenczyk wprowadził nominalnych napastników Wróbla i Banaszklewicza, ale nadal cała gra krakowian podporządkowana była uzyskaniu jednego punktu.

Wisła marzyła o remisie, « Widzew nie zrobił nic aby pokusić się o zdobycie dwóch punktów. Doprawdy z przykrością patrzyłem na grę łodzian, od drużyny wałczącej o tytuł mistrzowski, znanej jeszcze do niedawna z waleczności i bojowości — można było oczekiwać, iż pokaże przynajmniej kilka składnych akcji. Tymczasem goście grali cały mecz w chodzonego. W ciągu 90 min. stworzyli jedną groźną sytuację (Smolarek trafił z 4 metrów z kąta w nogi Zajdy), wprost katastrofalną formę zaprezentowali reprezentanci Dziekanowski i Smolarek, z taką dyspozycją nie mają czego szukać w drużynie narodowej! Może i niepotrzebnie analizuję piłkarsko ten mecz, większość kibiców po meczu była zdania, iż jego wynik został z góry ukartowany. Nikogo nie chwyciłem za rękę, nie mam na to dowodów, ale wiem jedno, że wczorajszym występem piłkarze obu zespołów potężnie zakpili sobie z kibiców. Nie wiem czy kibiców „Białej gwiazdy” satysfakcjonuje w ten sposób zdobyty punkt. Wielu z nich zapowiadało, że już więcej ich noga nie postanie na stadionie przy ul. Reymonta...

WISŁA: Zajda — Markowski, Gorgoń, Nawrocki, Mróz, Giszka — Lipka (59 min. Banaszkiewicz), Jałocha, Iwan, Klaja — Starościak (59 min. Wróbel).

WIDZEW: Bolesta — Przybyś Wójcicki, Dziuba, Kamiński — Leszczyk (62 Kajrys), Myśliński, Romkę, Świątek — Dziekanowski, Smolarek. (ans)

Waligóra usprawiedliwia swoich piłkarzy

Lenczyk przeprasza kibiców

Ciekaw byłem jakie opinie zaprezentują na konferencji pomeczowej obaj trenerzy.

B. WALIGÓRA: „Chcieliśmy wygrać, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że o punkty nie będzie łatwo, bo każda i drużyn potrzebuje ich. Nie spodziewałem się, że Wisła zagra tak zachowawczo, bardziej do tyłu niż do przodu. Niestety nie potrafiliśmy wykorzystać naszej przewagi i wyższości.

Nasza drużyna nie umie si? mobilizować na mecze ze słabymi zespołami. Z remisu jestem zadowolony (!?) Słabszy dzień mieli Dziekanowski i Smolarek”. Przyciskany przez dziennikarzy dlaczego Widzew grał tak mało bojowo, Waligóra przyznał w końcu: „Mój zespół nie walczył w tym meczu”.

Trener O. LENCZYK: „Z naszego punktu widzenia zrobiliśmy wszystko, żeby tego meczu nie przegrać. Zgadzam się nie było żadnych emocji, ale do takiej zachowawczej gry zmuszała nas sytuacja w tabeli. Wobec tego widowiskowość zeszła na drugi plan. Zrobiliśmy jednak za. mało by mecz był ciekawszy”. Na pytanie czy nie żal mu rozgoryczonych kibiców, odpowiedział: „Jestem zadowolony, że dzisiaj występowałem w roli trenera... a nie kibica. Przepraszam kibiców za taką grę mojego zespołu”.

Przynajmniej jeden z trenerów był szczery...


Gazeta Krakowska. 1985, nr 110 (13 V) nr 11297

Kiedy nadejdzie otrzeźwianie?

Po ostatnich meczach ligowych pozostał — niesmak. Kilka pojedynków to była parodia futbolu, kpiny z kibiców. Sięgnąłem do sprawozdań PAP, w miarę obiektywnych, bo za takie trudno. uznać relacje niektórych lokalnych żurnalistów. O meczach w Gdyni, Krakowie, Szczecinie opinia była jednoznaczna — grano tak, aby nikt drugiemu nie zrobił krzywdy. A przecież miały to być spotkania na śmierć i życie, jedni walczą 9 mistrzostwo, drudzy o ligowy byt...

Przed 7 laty, kiedy Wisła zdobywała tytuł mistrza kraju, w przedostatniej rundzie w dziwnych okolicznościach oddała 2 punkty Ruchowi. Pamiętam, że ówczesny prezes Wisły był tak wściekły na piłkarzy, iż nie chciał z nikim rozmawiać i natychmiast po meczu pojechał do Krakowa. Napisałem wówczas — tak, w drużynie narodziło się zło, które niełatwo będzie wyplenić. Było bowiem dla mnie nie do pomyślenia, nie do przyjęcia, że drużyna, która „idzie” na mistrza, ale tytułu tego jeszcze nie ma zapewnionego — pozwala sobie na odpuszczanie meczu. Choć wtajemniczeni wyjaśniali mi — przecież oni mają załatwione punkty w ostatnim meczu u siebie z Arką. Dla mnie tamten meczu z Ruchem to był początek kryzysu w Wiśle. Przykro mi, że miałem rację...

Przed dwoma laty też w Chorzowie, Ruch oddał bez walki punkt Cracovii, co pozwoliło „pasom” uratować się na rok w lidze.

Po meczu ówczesny trener Ruchu ze złością wyrzucił tylko z siebie: „Ten mecz to skandal! Nie mam nic do dodania!”.

W czwartek po meczu Widzew — Wisła nikt z trenerów, działaczy obu zespołów, nie był podenerwowany. „Nie mogliśmy rozgryźć skomasowanej obrony Wisły” — użalał się (na serio) trener łodzian, a prezes Widzewa, wszechpotężny p. M. Sobolewski, z uśmiechem przysłuchiwał się natarczywym pytaniom dziennikarzy (niektórzy byli bardzo nietaktowni) i spokojnym odpowiedziom trenerów.

Otóż — panie Sobolewski — po czwartkowym meczu wyrażam obawę — a raczej mam pewność — że Widzew — w każdym razie ta drużyna, z tym trenerem — nie osiągnie niczego wielkiego w piłce w wymiarze międzynarodowym. To jest już zespół bez charakteru! - Jakie kluby — taka drużyna narodowa.

Więc po tym, co oglądamy na co dzień bądźmy realistami, nie oczekujmy dobrej gry naszej reprezentacji z Grekami czy Albańczykami. Nawet jeśli zdobędziemy jakieś punkty, nie zmieni to mojej opinii — naszemu piłkarstwu potrzebny jest wstrząs. i to bardzo mocny.

Tylko kiedy nadejdzie to otrzeźwienie? ANDRZEJ STANOWSKI