1987.03.22 Wisła Kraków - Broń Radom 0:2
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 0:2 (0:1) | Broń Radom | ||||||||
widzów: 5.000-6.000 | ||||||||||
sędzia: P. Werner z Katowic | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
„Dziennik Polski” nr 68 anons, 69 relacja.
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1987, nr 56 (20/21/22 III) nr 12356
Piłkarze Wisły awansowali do ćwierćfinału Pucharu Polski, okupując jednak zwycięstwo nad Legią kilkoma kontuzjami. A przecież już w niedzielę będą podejmować przed własną publicznością radomską Broń. Jak nam powiedział II trener Wiślaków Stefan Pietraszewski, wykluczony jest udział w tym spotkaniu Zenona Małka, który zerwał ścięgno Achillesa i założono mu na nogę gips. Mocno poturbowani są również Marek Świerczewski (silny obrzęk kolana) i Jarosław Giszka (nie brał udziału w czwartkowym treningu), a pozostali zawodnicy odczuwają skutki ostrych starć z pucharowej potyczki.
Wznowił natomiast treningi Janusz Krupiński i być może zobaczymy go w meczu z Bronią.
Na pewno jednak nie będzie jeszcze w pełnej dyspozycji, (pp)
Echo Krakowa. 1987, nr 57 (23 III) nr 12357
WISŁA — BROŃ Radom 0:2 (0:1). Bramki strzelił Szymański w 44 i 90 min. Sędziował p. P. Werner z Katowic. Żółte kartki — Mróz i Kapka z Wisły oraz Dziubiński z Broni.
WISŁA: Gaszyński — Motyka, Kapka, Mróz (od 46 min Markowski), Bzukała (od 71 min Krzywda) — Lipka, Moskal, Wojtowicz, Krupiński — Świerczewski, Strojek. Najkrócej niedzielny występ piłkarzy Wisły można skomentować słowem — rozczarowanie. Grali na swoim boisku, z zespołem będącym dużo niżej w tabeli, występowali po niedawnym sukcesie nad warszawską Legią w Pucharze Polski, można więc było liczyć na ich wygraną. Z taką nadzieją na stadionie stawiło się kilka tysięcy ludzi. Pogoda była dobra — słońce, niezbyt zimno, więc warunki do oglądania meczu sprzyjające.
Niestety tę słoneczną atmosferę zepsuł całkowicie wynik zawodów. Krakowianie przegrali, chęć nie można zarzucić im ochoty do walki, ambicji, poświęcenia. Atakowali od początku gry, atakowali z impetem, tyle że brakowało tym poczynaniom rozmachu, precyzji i skuteczności. Grząskie boisko utrudniało operowanie piłką, to fakt, ale utrudniało jednakowo i Wiśle i Broni. A gracze radomscy lepiej sobie w tych warunkach radzili, mieli szybszy start do piłki, lepszy wyskok do „główek”, no i dwukrotnie pokonali Gaszyńskiego i to w niemal identycznych sytuacjach. Tuż przed przerwą po błędzie krakowskiej defensywy.
Szymański dostał piłkę przed bramką, w której nie było nikogo i tuż przed końcem meczu, kiedy Gaszyński źle złapał piłkę, wyśliznęła mu się ona z rąk i znów Szymański znalazł się sam przed pustą bramką, z piłką u nogi i nie miał najmniejszych kłopotów ze skierowaniem jej do siatki. Kibice psioczyli gwizdali, słychać było z trybun złośliwe okrzyki pod adresem zawodników gospodarzy Wiślacy starali się zmienić niekorzystny wynik. Nie udało im się. Cóż, tak w sporcie bywa.