1987.10.10 Wisła Kraków - Błękitni Kielce 4:0

Z Historia Wisły

100 mecz Wisły w II lidze
1987.10.10, II Liga, 10. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:00, sobota
Wisła Kraków 4:0 (2:0) Błękitni Kielce
widzów: 4.000
sędzia: K. Orłowski z Lublina
Bramki
Marek Motyka (k) 12’
Robert Markowski 41’
Leszek Lipka 50’
Kazimierz Moskal 81’
1:0
2:0
3:0
4:0
Wisła Kraków
4-3-3
Robert Gaszyński
Marek Motyka
Ryszard Karbowniczek
Robert Markowski
Jarosław Giszka
Leszek Lipka
Artur Bożek
Zbigniew Klaja
Krzysztof Szewczyk grafika: Zmiana.PNG (62’ Zdzisław Strojek)
Grafika:Zk.jpg Marek Świerczewski
Kazimierz Moskal

trener: Aleksander Brożyniak
Błękitni Kielce
4-4-2
Zbigniew Śliwa Grafika:Kontuzja.png grafika: Zmiana.PNG (68' Bzymek)
Gazda
Gębura
Megier
Lasota
Andrzej Targosz
Dzięgiel grafika: Zmiana.PNG (54' Ozimek)
Dziubek
Plewniak
Wójcik
Szwajewski

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje z meczu

Był taki mecz: Jubileusz z przygodami. Wisła Kraków - Błękitni Kielce 4:0

Data publikacji: 03-05-2018 11:05


Gdy w sezonie 1984/1985 naszpikowana znanymi zawodnikami Biała Gwiazda sensacyjnie spadła z I ligi, wróżono jej szybki powrót na ligowe salony. Krakowianie za swym pierwszym razem na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej zdołali jednak dotrzeć do słodko-gorzkiego jubileuszu - 100 meczów w II lidze. Los chciał, iż Wiślacy takie spotkanie rozegrali u siebie z Błękitnymi Kielce. Nie obyło się bez komplikacji, a sam mecz trwał aż 120 minut! Pora przypomnieć sobie dlaczego!


W sezonie 1985/1986 Wisła zajęła drugie miejsce w… grupie II drugiego szczebla rozgrywek. Tak - wówczas nie było szczebla centralnego zaplecza ówczesnej ekstraklasy. Do I ligi awans wywalczali tylko mistrzowie grup - wówczas były to Olimpia Poznań i Polonia Bytom. W kolejnym roku wprowadzono zasadę, że zwycięstwo trzema lub więcej bramkami uprawniało zespół do zainkasowania dodatkowego punktu. Wiślacy w tych rozmiarach wygrali tylko raz, zaś plasujące się przed nimi Jagiellonia pięciokrotnie, a Stal Stalowa Wola i Górnik Knurów po trzy razy. Do I ligi awansowały pierwsze dwa z powyższej trójki zespołów, a Wisła nadal musiała obchodzić się smakiem. W sezonie 1987/1988 miało być już inaczej - do klubu wrócił Aleksander Brożyniak, który z gromadą młodych zawodników i doświadczenia w postaci Leszka Lipki oraz Marka Motyki miał zapewnić awans na upragnione salony.

Złe dobrego sezonu początki

Początek sezonu był jednak fatalny - po siedmiu spotkaniach Wisła znajdowała się w strefie spadkowej z zaledwie czteroma oczkami na koncie. Przełamanie nastąpiło w starciu ósmej kolejki ze Stalą Rzeszów, w którym krakowianie po półgodzinie gry prowadzili już 4:1, co dało im dodatkowy punkt. Wyjazdowy remis z Bronią Radom stonował zapędy, a sześć dni później Wiślakom przyszło rozegrać 100. mecz na drugoligowych boiskach. Od tego starcia na dobre zaczęła się zacięta walka o zbliżenie się do czuba tabeli. Podczas jubileuszu wszystko szło po myśli piłkarzy Białej Gwiazdy. Już w 12. minucie krakowianie wyszli na prowadzenie. W polu karnym sfaulowany został jeden z podopiecznych trenera Brożyniaka, a do piłki podszedł Marek Motyka, który nie zwykł się mylić z jedenastu metrów.

Tuż przed zakończeniem pierwszej części spotkania celnym strzałem popisał się Robert Markowski. Dla 23-latka był to pierwszy z trzech goli jakie zaaplikował rywalom w czasach gry w Wiśle. Być może goli tych byłoby więcej, gdyby pomocnik o charakterystycznej fryzurze nie zdecydował się… opuścić zgrupowania Białej Gwiazdy w RFN w 1988 roku i pozostać na emigracji.

Kontuzje i ciemności

Gospodarze schodzili na przerwę prowadząc dwiema bramkami, a tuż po rozpoczęciu drugiej części spotkania przez lubelskiego arbitra w zasadzie zapewnili sobie zwycięstwo po golu Leszka Lipki, dla którego była to bramka w czwartym kolejnym spotkaniu. Wówczas na murawie zaczęły się dziać rzeczy niespotykane. W 58. minucie bramkarz gości tak niefortunnie odbił strzał Kazimierza Moskala z dystansu, że nabawił się poważnego urazu i w karetce musiał opuścić stadion. Przerwa związana z urazem Zbigniewa Śliwy trwała dobre dziesięć minut, lecz to nie było jeszcze wszystko. Chwilę po tym, jak pechowiec trafił do karetki, na stadionie zgasło światło. Wskutek spowodowanego przez elektrownię spadku napięcia nad murawą zrobiło się zbyt ciemno, by kontynuować grę. Arbiter przerwał spotkanie na 23 minuty.

Gdy na Reymonta wszystko wróciło do normy, piłkarze Błękitnych uznali, iż przerwa była za długa i nie chcieli wznowić gry. Dopiero po interwencji obserwatora meczu, pana Jerzego Świstka z Przemyśla zawodnicy kieleckiego klubu podjęli rękawice. Kielczanie nie byli jednak w stanie nawiązać walki, a ich czwartym katem okazał się Kazimierz Moskal, który huknął z dystansu tak, że Bzymkowi pozostało tylko wyciągnąć futbolówkę z siatki.

Wisła wygrała 4:0 i zainkasowała trzy punkty, a Błękitnym oczko zostało odebrane. Krakowianie rozpoczęli marsz po awans i w dalszej części sezonu przegrali tylko trzy mecze. To pozwoliło Wiśle trafić do baraży, w których po pamiętnym dwumeczu zostawiła w pokonanym polu Górnika Knurów. Upragniony powrót na salony stał się faktem - a wszystko to zaczęło się od wygranego jubileuszu.

10.10.1987

Wisła Kraków - Błękitni Kielce 4:0 (2:0)

1:0 Motyka 12’

2:0 Markowski 41’

3:0 Lipka 50’

4:0 Moskal 81’

Wisła: Gaszyński - Motyka, Karbowniczek, Markowski, Giszka - Lipka, Bożek, Klaja - Szewczyk (62’ Strojek), Świerczewski, Moskal

Błękitni: Śliwa (58’ Bzymek) - Gazda, Gębura, Megier, Lasota - Targosz, Dzięgiel (54’ Ozimek), Dziubek, Plewniak, Wójcik - Szwajewski

Żółte kartki: Świerczewski - Ozimek

Sędziował: K. Orłowski z Lublina

Widzów: 4 000

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

„Dziennik Polski” nr 235 anons, 237 relacja.