1987.10.17 Hutnik Kraków - Wisła Kraków 0:2
Z Historia Wisły
Hutnik Kraków | 0:2 (0:1) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: 8.000 | ||||||||||
sędzia: T. Stępień z Częstochowy | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
„Dziennik Polski” nr 241 anons, 243 relacja.
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1987, nr 203 (19 X) nr 12503
HUTNIK — Kwiatkowski — Walankiewicz, Śmiałek, Kot. Wesołowski— Tyrka. Góra (od 61 min Gabrych). Kasztelan, Kowalik — Gierek. Halbina.
WISŁA — Gaszyński — Motyka, Karbowniczek, Markowski, Mróz — Lipka, Moskal. Bożek, Klaja — Świerczewski. Szewczyk (od 76 min Strojek).
Jut dawno na trybunach stadionu na Suchych Stawach, nie było tylu ludzi, ale też mecz pomiędzy dwoma lokalnymi rywalami wywołał spore zainteresowanie. takie, że milicja w obawie przed awanturami, szczelnym kordonem obstawiła grupki kibiców obu zespołów, a po zawodach rozprowadzała ich ze stadionu w dwóch oddzielnych grupach. Dzięki temu widowisko nie miało przykrego zakończenia.
Sam mecz był kiepski. Piłkarze obydwóch drużyn może nawet walczyli ze wszystkich sił.
ale ich wyszkolenie techniczne, szybkość w dojściu do piłki, czy też w biegu z nią. jest mizerna, więc też akcji składnych, skutecznych. kończonych celnymi strzałami było bardzo mało. Najczęściej piłka wędrowała od nogi zawodnika Hutnika do wiślaka i potem z powrotem., z tym że warianty tej „taktyki” były chwilami zmienne.
Gospodarze stracili bramkę już na początku meczu, kiedy Walankiewicz i Góra usiłując, wykopnąć piłkę wpadli na siebie Piłka potoczyła się samotnie do murawie, dobiegł do niej Lipka i strzelił gola. Hutnicy próbowali potem kontratakować zniwelować stratę ale czynili to szablonowo. nieudolnie wiec gola nie
nie strzelili, na niedługo przed końcem stracili znów wskutek błędu obrony, drugą bramkę i zeszli z boiska wygwizdani przez swoich zwolenników. boiska wygwizdani przez swoich zwolenników.
Kibice .Białej gwiazdy” cieszyli się ze zwycięstwa, kolejnych punktów uzyskanych przez Pupilów i już na nowo odżyły nadzieje na to. że wiślacy wrócą do ekstraklasy.
Łaska pańska na pstrym koniu jeździ — to przysłowie doskonale odzwierciedla stan ducha kibiców Wisły. Dopiero co psioczyli na piłkarzy, żądali głowy trenera, teraz wynoszą ich pod niebiosa A przecież nic się nie zmieniło, ci sami gracze, ten sam szkoleniowiec, tyle że udało się parę meczów wygrać.