1988.07.31 Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 0:1

Z Historia Wisły

1988.07.31, I Liga, 1. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:00
Wisła Kraków 0:1 (0:1) Jagiellonia Białystok
widzów: 10.000-15.000
sędzia: Kazimierz Mikołajewski z Płocka
Bramki
0:1 26' Jacek Bayer
Wisła Kraków
4-3-3
Robert Gaszyński
Marek Motyka
Marcin Jałocha
Zenon Małek
Jarosław Giszka
Kazimierz Moskal
Dariusz Wójtowicz grafika: Zmiana.PNG (73’ Zbigniew Klaja)
Artur Bożek
Grzegorz Kadula grafika: Zmiana.PNG (46’ Krzysztof Szewczyk)
Marek Świerczewski
Zdzisław Strojek

trener: Aleksander Brożyniak
Jagiellonia Białystok
4-4-2
Mirosław Sowiński
Jarosław Bartnowski
Mariusz Lisowski
Andrzej Kulesza
Andrzej Ambrożej
Dariusz Czykier
Wiesław Romaniuk
Dariusz Bayer
Jarosław Michalewicz
Jacek Bayer grafika: Zmiana.PNG (85' Mirosław Car)
Jerzy Leszczyk grafika: Zmiana.PNG (78' Andrzej Szymanek)

trener: Mirosław Mojsiuszko

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

„Dziennik Polski” nr 176, 177 relacja.


Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Relacje prasowe


Echo Krakowa. 1988, nr 148 (1 VIII) nr 12703

Porażka na powitanie ekstraklasy

Skrzecząca rzeczywistość

WISŁA —JAGIELLONIA Białystok 0:1 (0:1). Bramkę strzelił Jacek Bayer w 26 min. Sędziował Kazimierz Mikołajewski (Płock). WISŁA: Gaszyński —^Motyka, Jałocha, Małek, Giszka — Kadula (46 min. Szewczyk), Wójtowicz (73 min. Klaja), Bożek-Moskal, Świerczewski, Strojek.

Po 3 latach przerwy piłkarze Wisły znów zameldowali się w ekstraklasie. Ta dość długa rozłąka odcisnęła swe piętno. Nawet rutyniarze: Robert Gaszyński i Marek Motyka mocno przeżywali powrót w pierwszoligowe szeregi. Na tyle mocno, że Gaszyński poważnie przyczynił się do utraty jedynego gola, Motyka natomiast nie wykorzystał karnego! Gdy w 10 min. Wiesław Romaniuk odepchnął Kazimierza Lechia Gdańsk 1:1.

Moskala na polu karnym, sędzia bez wahania wskazał na „jedenastkę”. Mirosław Sowiński wyczuł jednak intencje Motyki, odbił piłkę p0 jego mało precyzyjnym, w dodatku słabym strzale.

To niepowodzenie jeszcze bardziej podcięło nogi rozdygotanym wiślakom. Nie docierały do nich uwagi trenerów Aleksandra Brożyniaka i Adama Musiała. Zupełnie oddali rywalom środek pola, nie byli w stanie przeprowadzić choćby jednej groźnej akcji. Dariusz Wojtowicz, któremu powierzono rolę „dyrygenta” nie potrafił wywiązać się z trudnego zadania, jego partnerzy z linii pomocy: Grzegorz Kadula i Artur Bożek skupili się, na poczynaniach defensywnych. W takim stanie rzeczy mógł pomóc tylko przypadek. Ale przypadku nie było. Na boisku dominowali ruchliwsi, sprawniejsi, szybsi zawodnicy Jagiellonii.

Co prawda zwycięską bramkę zdobyli po błędzie Gaszyńskiego, który interweniując daleko na przedpolu nie złapał piłki, a znany ze strzeleckich umiejętności Jacek Bayer skorzystał „z prezentu” Ale dodać jednak trzeba, że goście mieli również kilka innych okazji do zdobycia gola. Jedną z nich zmarnował Jerzy Leszczyk w 49 min. Po rajdzie przez pół boiska, minąwszy obrońców Wisły niczym tyczki slalomowe, trafił w słupek.

Wspomniałem na wstępie o słabo grających pomocnikach Wisły, ale także obrona nie sprawiała najlepszego wrażenia.

Szkoleniowcy znaleźli się jednak w sytuacji bez wyjścia, dlatego na stoperze wystąpił utalentowany, ale jeszcze mało doświadczony Marcin Jałocha. Mimo widocznych postępów dużo brakuje mu do klasy ojca — Kazimierza, niegdyś podpory Cracovii. a potem ŁKS-u, Wczorajszy mecz odkrył niestety wszystkie słabe strony wiślackiej drużyny. Rzetelnych umiejętności piłkarskich nie zastąpi nawet największa ambicja.

Dlatego, generalnie, trudno mieć pretensje do zawodników, grają tak jak potrafią. O tym, że zespół potrzebuje wsparcia wiedzą wszyscy: trenerzy, działacze i kibice.

Ci ostatni sprawili wczoraj miłą niespodziankę. Tak wspaniałej atmosfery dawno nie było na stadionie przy ul. Reymonta.

Można więc kulturalnie dopingować swoich ulubieńców, znaleźć ciepłe słowo dla drużyny przeciwnej i jej sympatyków.

Dzięki takiej właśnie postawie krakowskich „fanów” łatwiej było przełknąć pigułkę goryczy Po przegranej gospodarzy.

W zespole Wisły zabrakło wczoraj kontuzjowanych Leszka Lipki i Ryszarda Karbowniczka.

Obaj siedzieli na trybunie honorowej, gdzie zauważyłem także prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniewa Jabłońskiego i trenera reprezentacji, Wojciecha Łazarka. (js)


Gazeta Krakowska. 1988, nr 177 (30/31 VII) nr 12276

Wisła-Jagiellonia na inaugurację

Jelonek i Wołowicz w zespole „Białej Gwiazdy”

Kontuzja Lipki

Krakowscy kibice cieszą się z powrotu do ekstraklasy Wisły, będą mieli znów okazję obejrzeć najlepsze zespoły krajowe. Jednocześnie istnieją obawy, czy krakowianie w obecnym Składzie zdołają nawiązać wyrównaną walkę z rywalami. Zespół nie został bowiem wzmocniony, stracił natomiast Markowskiego i Krzywdę. Jak powiedział podczas wczorajszej konferencji prasowej prezes GTS gen. Jerzy Gruba — sytuacja nie jest aż tak zła i nie należy dramatyzować już na początku sezonu. W Wiśle gra przecież obecnie sześciu byłych pierwszoligowców, a. więc zawodników mających spore doświadczenie. Krakowianie w rozgrywkach o Puchar Polski w ubiegłym sezonie zaszli wysoka eliminując po drodze zespół?? ekstraklasy. Nie można więc drużyny z góry skazywać na pożarcie. Kierownictwo Wisły zdaje sobie sprawę z konieczności wzmocnienia zespołu, jednakże próby transferów nie powiodły się. Prowadzono rozmowy z bramkarzem Woźniakiem, ale ten wybrał ostatecznie GKS Jastrzębie. Zdecydował się na przejście, do Wisły Skrobowski, warunki transferu zostały uzgodnione, jednakże w ostatniej chwili zmienił plany i grać będzie w Olimpii Poznań. Nie udało się też ściągnąć do Krakowa Koseckiego, bo zarząd Gwardii Warszawa nie wyraził na to zgody. W ostatniej chwili sprowadzono do Wisły Jelonka (był już potwierdzony do Hutnika po przejściu z Cracovii) oraz Wołowicza z Broni Radom. W najbliższych dniach może uda się sfinalizować kolejne dwa, trzy transfery. Działacze nie chcieli jednak podać nazwisk zawodników, z którymi prowadzone są pertraktacje. Jutro Wisła inauguruje rozgrywki meczem z Jagiellonią Białystok. Nie będzie to łatwy przeciwnik. Krakowianie zapowiadają ambitną walkę i na pewno będą chcieli zwycięsko wystartować. W Wiśle zabraknie jednak lidera zespołu — Lipki, który leczy kontuzje. Kto go zastąpi? Wiślacy liczą na gorący doping kibiców. Warto też dodać, że przed meczem można będzie kupić specjalny program wydany z okazji awansu piłkarzy do ekstraklasy


Gazeta Krakowska. 1988, nr 178 (1 VIII) nr 12277

‎‎‎

Piłkarze I, II i III ligi rozpoczęli rozgrywki sezonu 1988 /89. Poziom spotkań inauguracyjnych był przeciętny. Niezbyt fortunny był początek dla mistrza Polski Górnika Zabrze, który stracił punkt na własnym boisku ze Śląskiem Wrocław. Wynik remisowy odpowiada przebiegowi gry. Wrocławianie nie wykorzystali wielu sytuacji podbramkowych i dopiero na 4 min- przed zakończeniem spotkania Tarasiewicz wyrównał « rzutu wolnego.

Warto też odnotować pierwsze kołowrotki remontowane na stadionie w Zabrzu. Dzięki temu obliczono dokładnie liczbę widzów, a było ich 9 317.

Zawiódł wicemistrz Polski GKS Katowice, który zdołał zaledwie zremisować z Pogonią Szczecin. Osłabiony zespół szczeciński był równorzędnym partnerem dla katowiczan. W zespole GKS nie zagrał jeszcze Rudy, który został już potwierdzony dla zespołu katowickiego. Oficjalna suma transferu — 50 min zł.

Niespodzianką była porażka warszawskiej Legii z Olimpią Poznań. Legioniści wystąpili bez Dziekanowskiego, Budy i Pisza. Olimpia wygrała zasłużenie.

Z beniaminków najlepiej spisał się chorzowski Ruch, wygrywając z Szombierkami Bytom.

Przestraszyli się ekstraklasy

W inauguracyjnym meczu I ligi piłkarze Wisły Kraków przegrali na własnym boisku z Jagiellonią Białystok 0:1 (0:1). Sprawdziły się niestety obawy dziennikarzy, że w obecnym składzie wiślacy nie odegrają większej roli w ekstraklasie. Krakowianie zagrali bardzo słabo, na dodatek bojaźliwie, jakby byli przestraszeni występami w I lidze. Brak w drużynie kontuzjowanego- Lipki był widoczny, nikt nie potrafił go zastąpić i pokierować grą. Druga linia praktycznie nie istniała. Gospodarze grali wolno, jednostajnym tempem, ba-rdzo niedokładnie. Momentami była to bezładna kopanina.

Jagiellonia także swą grą nie zachwyciła. Inauguracja rozgrywek ekstraklasy wypadła więc w Krakowie bardzo blado.

Obydwa zespoły rozpoczęły mecz w wolnym tempie, zamiast atakować wycofywały raz po raz piłkę do obrońców, starając się wciągnąć rywala na swoją połowę. W 10 min. po jednej z nielicznych ofensywnych akcji wiślaków Moskal, nie mając piłki przy nodze, został popchnięty przez Romaniuka, co sędzia zakwalifikował jako faul i podyktował rzut karny. Motyka nie wykorzystał jednak „jedenastki”, strzelił zbyt słabo i bramkarz Sowiński wybił piłkę. Zmarnowanie tak znakomitej okazji do zdobycia prowadzenia załamało gospodarzy.

Jagiellonia widząc nieporadność gospodarzy zaczęła śmielej atakować. W 18 min. Michalewicz silnie strzelił z 16 metrów, ale Gaszyński nie dał się zaskoczyć. W 26 min. bramkarz Wisły popełnił jednak błąd, niezbyt zdecydowanie wyszedł do dośrodkowania, wypuszczając z rąk piłkę i J. Bayer nie miał większych trudności z posłaniem jej do siatki.

Po przerwie mecz się nieco ożywił, wiślacy próbowali śmielej atakować, ale nadal czynili to bardzo nieporadnie.

Grali na stojąco, ich akcje były szablonowe i łatwe do rozszyfrowania. Stworzyli właściwie tylko jedną sytuację podbramkową. Strojek z kilku metrów strzelił z ostrego kąta, jednak Sowiński był i tym razem na posterunku.

Także goście byli bliscy zdobycia gola, Leszczyk przeprowadził rajd przez prawie całe boisko i nie atakowany przez nikogo posłał piłkę w słupek.

Piłkarze Jagiellonii przewyższali gospodarzy pod każdym względem, szybkością, pomysłowością, organizacją gry, a także warunkami fizycznymi i zasłużenie Wygrali. Wiślaków można pochwalić tylko za ambicje. WISŁA: Gaszyński — Motyka, Jałocha, Małek, Giszka — Kadula (od 46 min. Szewczyk). Bożek, Wojtowicz (od 73 min. Klaja) — Moskal, Świerczewski, Strojek.

JAGIELLONIA: Sowiński — D. Bayer, Lisowski, Ambrożej, Kulesza — Czykier, Romaniuk, Bartnowski — J. Bayer (od 85 min. Car), Leszczyk (od 78 min. Szymanek), Michalewicz.

Sędziował K. Mikołajewski z Płocka. Widzów 10 tys.

T. G.