1999.03.06 Wisła Kraków - Polonia Warszawa 1:3

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 12:32, 27 maj 2016; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
1999.03.06, I Liga, 17. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 14:00, sobota
Wisła Kraków 1:3 (1:0) Polonia Warszawa
widzów: 6.000
sędzia: Andrzej Należnik z Katowic
Bramki
Tomasz Frankowski 18’



1:0
1:1
1:2
1:3

60' Emmanuel Olisadebe
73' Emmanuel Olisadebe
86' Arkadiusz Bąk
Wisła Kraków
Artur Sarnat
Marek Zając
Radosław Kałużny
Kazimierz Węgrzyn
Grzegorz Kaliciak
Sławomir Paluch grafika: Zmiana.PNG (64’ Grzegorz Pater)
Krzysztof Bukalski
Ryszard Czerwiec
Tomasz Kulawik
Grzegorz Niciński grafika: Zmiana.PNG (46’ Olgierd Moskalewicz)
Tomasz Frankowski

trener: Franciszek Smuda
Polonia Warszawa
Maciej Szczęsny
Marcin Jałocha Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (46’ Jarosław Mazurkiewicz)
Mariusz Malinowski I
Mariusz Pawlak Grafika:Zk.jpg
Mateusz Bartczak
Arkadiusz Bąk
Grzegorz Wędzyński
Jacek Dąbrowski
Krzysztof Sadzawicki
Tomasz Moskal grafika: Zmiana.PNG (71’ Bartosz Tarachulski Grafika:Zk.jpg)
Emmanuel Olisadebe grafika: Zmiana.PNG (84’ Igor Gołaszewski)

trener: Jerzy Engel

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

"Tempo z 1999.03.18

Wisła Kraków – Polonia Warszawa 1:3 (1:0)

KRAKÓW, 6.3. Zaczęło się zgodnie z oczekiwaniami: zaatakowała Wisła, zaś cofnięta na własną połowę Polonia czyhała na szansę do kontry. Już w 4 min po rzucie rożnym i zamieszaniu pod bramką gości - Maciej Szczęsny zablokował strzelającego przewrotką Tomasza Kulawika, ale po następnych 4 minutach Tomasz Moskal przedarł się lewą stroną, dograł do Emmanuela Olisadebe i gdyby nie to, że w ostatniej chwili czarnoskórego polonistę uprzedził Kazimierz Węgrzyn i wybił piłkę na aut - goście mogli mieć powody do radości. Jak się później okazało - była to sytuacja symptomatyczna...

Zespół warszawski od pierwszej chwili zaprezentował sporą determinację i konsekwencję w grze, starając się wygrać walkę o środek pola z wiślacką drugą linią. I jeśli nawet nie do końca się to gościom w pierwszym okresie gry udawało - to w każdym razie potrafili dosyć skutecznie przeszkadzać krakowianom w rozwinięciu skrzydeł. Dali się jednak zaskoczyć w 18. min. Przyznać jednak trzeba, iż cross Tomasza Kulawika w lewo do Tomasza Frankowskiego był przedniej marki. Napastnik Wisły przyjąwszy podanie i przebiegłszy kilkanaście metrów - znalazł się oko w oko z Maciejem Szczęsnym, wyczekał do końca i pewnym strzałem posłał piłkę do siatki obok kładącego się bramkarza gości. Po zdobyciu prowadzenia gospodarze jakby oczekiwali, że Polonia zaatakuje chcąc odrobić straty, warszawianie jednak byli konsekwentni i nie zamierzali się odkrywać. Wobec czego atakowała Wisła, dosyć jednak niemrawo, ale równie bezbarwne były kontry przyjezdnych. Wprawdzie w 29. min po podaniu Olisadebe wbiegający w pole karne Mariusz Pawlak trafił piłką w górną krawędź poprzeczki, była to jednak sytuacja dosyć przypadkowa.

Gospodarzy poderwał do ataku Grzegorz Kaliciak, który w 33 min potężnie strzelił z rzutu wolnego, nieznacznie przenosząc. Po chwili tenże „Kali" wrzucił z autu piłkę w pole karne, Marek Zając jednak nie zdołał jej opanować na 7. metrze. W 39 min. po egzekwowanym przez Ryszarda Czerwca kornerze - Węgrzyn zgrał głową piłkę, Frankowski dopadł jej 3 metry przed bramką i ... strzelił wysoko ponad poprzeczką, trzy minuty później z prawej strony dośrodkował Czerwiec, zaś Grzegorz Niciński głową strzelił do bramki, w której nie było Szczęsnego. Do utraty gola nie dopuścił Marcin Jałocha wybijając piłkę w ostatnim momencie, ale... Wielu miało wątpliwości, czy wybił ją sprzed, czy też jednak już zza linii bramkowej. Jeszcze w ostatniej minucie pierwszej połowy gry Radosław Kałużny wykonał rajd z piłką przez pół boiska i strzeliwszy z 20 m - omal nie zdobył tzw. gola do szatni, ale ostatecznie piłka trafiła w poprzeczkę.

Można było wobec tego sądzić, że lada moment Wisła zdobędzie drugiego gola i przesądzi o końcowym wyniku, zwłaszcza, że zaraz po przerwie Szczęsny z najwyższym trudem obronił na kor- ner mocny strzał Frankowskiego oddany z ostrego kąta, a po chwili korzystając z centry Sławomira Palucha - Kulawik pięknym szczupakiem pofrunął do piłki i dosłownie milimetrów brakło, by zamiast muśnięcia wyszło mu uderzenie nie do obrony, ale... Okazało się wkrótce, że goście bynajmniej nie zamierzają się poddawać. Grali coraz bardziej agresywnie, mnożyły się przeciw nim rzuty wolne, sypały żółte kartki, ale stało się widoczne, że Wisła gubi rytm gry i ma coraz większe trudności z wypracowaniem jakiej takiej pozycji strzeleckiej.

Wreszcie w 60 min Arkadiusz Bąk zagrał wspaniałe prostopadłe podanie do Olisadebe, ten okazał się za szybki dla krakowskich defensorów i znalazłszy się sam na sam z Arturem Sarnatem – bez problemów zdobył wyrównującego gola. Franciszek Smuda zaraz po tym zmienił Palucha na Grzegorza Patera, ale niewiele to wniosło do gry gospodarzy. Grali coraz bardziej nerwowo, w przeciwieństwie do Polonii, która zdecydowanie nabrała pewności siebie i wyraźnie przejęła inicjatywę. W 73 min Mateusz Bartczak odnalazł w polu karnym ruchliwego Olisadebe, ten zaś po krótkim dryblingu - z ostrego kąta posłał piłkę do siatki i tak - niespodziewanie - „Czarne Koszule" objęły prowadzenie.

Wisła zdobyła się wprawdzie na ofensywę i w 75 min po strzale Kałużnego z 18 m wybił piłkę z bramki Pawlak, jednak akcje gości były daleko groźniejsze. W 83 min prawą stroną znów przedarł się Olisadebe, wyłożył piłkę stojącemu samotnie przed Sarnatem Bąkowi, ten strzelił z 8 metrów, ale kiepsko i bramkarz krakowski obronił. Po trzech minutach Bąk zrehabilitował się jednak i znalazłszy się znów oko w oko z Sarnatem po dokładnym podaniu Bartosza Tarachulskiego - zdobył dla swego zespołu trzeciego gola.

I tak Polonia zwyciężyła Wisłę. Największy udział miał Olisadebe. Pomyśleć, że ubiegłej zimy piłkarz ten trenował z Wisłą, ale nie znalazł uznania...

Andrzej SKOWROŃSKI


ZDANIEM TRENERÓW

Dariusz Wdowczyk (Polonia):

Przyjeżdżając do Krakowa zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Wisła ma olbrzymi potencjał piłkarski. Przystąpiliśmy do gry skoncentrowani, ale w pierwszej połowie nie wypracowaliśmy sobie pozycji do strzelenia bramek. Tym bardziej, że wiatr nam wówczas nie sprzyjał. W szatni po pierwszej odsłonie powiedzieliśmy sobie kilka cierpkich słów i po przerwie drużyna zagrała szybciej i z zębem. Agresywne krycie pomogło i już z własnej połowy wychodziliśmy z coraz groźniejszymi kontrami. A najszybszy w lidze Olisadebe wykorzystał pozycje jakie mu wypracowali koledzy. Także zachowanie Bąka przy strzeleniu trzeciej bramki było pokazowe. Mieliśmy zresztą jeszcze kilka sytuacji w tej odsłonie. Cieszymy się z cennego zwycięstwa, ale nie popadamy w euforię. Tę wygraną zweryfikuje najbliższy mecz z Ruchem, ale teraz zawodnicy otrzymają dwa dni, aby się nacieszyć z efektów gry w Krakowie.

Franciszek Smuda (Wisła):

Powiem krótko, bo nie mam powodów, aby się rozwodzić po przegranym meczu. Niestety, mój zespół nie wykorzystał w pierwszej połowie „milionowych" pozycji do zapewnienia sobie zwycięstwa. Do przerwy powinno być 3:0 i byłoby praktycznie po meczu. Tym razem graliśmy nie swoją grę. Sam byłem tym zaskoczony. Cóż dodać, nie łatwo to przełknąć zarówno mnie, jak i piłkarzom. Tym bardziej, iż nie często się to nam zdarzało w poprzedniej rundzie. Ale wszystko przed nami, naszym celem jest mistrzostwo i do tego będziemy dążyć. A co znaczy swoja gra? Tb znaczy: za mało agresywnie i z błędami w obronie. Ale szczegółowej analizy dokonam w poniedziałek.

JAF

Program meczowy cz.I
Program meczowy cz.I
Program meczowy cz.II
Program meczowy cz.II