2000.05.28 Legia Warszawa - Wisła Kraków 0:2

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 08:27, 26 lip 2017; Toro (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2000.05.28, I Liga, 30. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 17:00
Legia Daewoo Warszawa 0:2 (0:2) Wisła Kraków
widzów: 10.000
sędzia: Zbigniew Marczyk z Piły
Bramki
0:1
0:2
33' Tomasz Frankowski
48' Tomasz Frankowski
Legia Daewoo Warszawa
Zbigniew Robakiewicz
Maciej Murawski
Jacek Zieliński II
Rafał Siadaczka grafika: Zmiana.PNG (45’ Jacek Bednarz)
Bartosz Karwan grafika: Zmiana.PNG (21’ Tomasz Sokołowski I)
Adam Majewski
Marcin Mięciel
Mariusz Piekarski
Radosław Wróblewski grafika: Zmiana.PNG (73’ Tomasz Mazurkiewicz)
Sylwester Czereszewski
Marek Citko

trener: Franciszek Smuda
Wisła Kraków
Artur Sarnat
Marek Zając
Grzegorz Lekki
Kazimierz Węgrzyn
Kazimierz Moskal grafika: Zmiana.PNG (60’ Grzegorz Pater)
Ryszard Czerwiec
Tomasz Kulawik Grafika:Zk.jpg
Radosław Kałużny grafika: Zmiana.PNG (69’ Maciej Żurawski)
Kamil Kosowski
Tomasz Frankowski grafika: Zmiana.PNG (85’ Brasília Grafika:Zk.jpg)
Olgierd Moskalewicz

trener: Adam NawałkaGrafika:Zk.jpg

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Relacje meczowe

NIE JEST ŹLE!

Wisła jechała do Warszawy z konkretnym celem, jakim był przynajmniej jeden punkt dający start w Pucharze UEFA. Zadanie wykonane zostało z nadwiązką, bowiem Tomasz Frankowski dwukrotnie pokonał bramkarza gospodarzy, za co zebrał oklaski miejscowej publiczności. Kibice Legii na własnej skórze przekonali się o skuteczności napastnika, którego przychylnym nastawieniem chcieli zachęcić do warszawskiego klubu.
Wisła zagrała spokojnie i mądrze.

Przez pierwsze dwadzieścia minut meczu to Wisła miała zdecydowaną przewagę. Kontrolowała sytuację, raz po raz atakując bramkę Robakiewicza. Pierwszy gol meczu powinien paść już w 11. minucie. Na bramkę legionistów ruszyło trzech wiślaków mając przeciwko sobie tyko dwóch obrońców. Kamil Kosowski zagrał jednak zbyt indywidualnie i piłka po jego "rogalu" minęła słupek. W 17. minucie Maciej Murawski ściął w polu karnym sarżującego Tomasza Frankowskiego. Powtórka telewizyjna udowodniła, że obrońca gospodarzy zagrał nieczysto. Po okresie naporu gości do głosu doszli piłkarze Legii. Sygnał do ataku dał Mariusz Piekarski. Po jego chytrym strzale z 25 metrów piłka trafiła w poprzeczkę i wyszła na róg, bowiem tak zasygnalizował sędzia liniowy, mimo, że Sarnat piłki nie dotknął. Chwilę później niecelnie strzelał Sylwester Czereszewski.
Jeszcze dogodniejszą sytuację miał Marcin Mięciel. Wisła wykonywała rzut rożny, lecz obrońcy wybili piłkę poza pole karne. Tam nie przejął jej Kazimierz Moskal, a z kotratakiem ruszył Mięciel. Po przebiegnięciu połowy boiska, naciskany przez Lekkiego trafił z 16. metrów w słupek.

Jak mówią, niewykorzystane sytuacje się mszczą i nie inaczej było dzisiaj na Łazienkowskiej. Chwilę później lewą stroną podciągnął Kamil Kosowski i podał w pole karne do FRANKOWSKIEGO. Ten zgubił Zielińskiego, obrócił się w stronę bramki i ładnym, plasowanym strzałem tuż obok słupka nie dał szans Robakiewiczowi (asysta: KOSOWSKI).
Bramka Wisły dobrze podziałała na gospodarzy, którzy chwilę później stworzyli ostatnią naprawdę groźną sytuację w tym meczu. Piłkę głową uderzył Sylwester Czereszewski, lecz ta ponownie trafiła w słupek! Trzeba przyznać, że gospodarze mieli sporo pecha, lecz jak po meczu powiedział Frankowski - oto chodzi w tej grze, że liczy się to co w siatce.
Właśnie on ustalił chwilę później końcowy wynik meczu.
Prawoskrzydłowy Kazimierz Moskal zecentrował na pole karne, a FRANKOWSKI z dwunastu metrów wypalił z pierwszej piłki tuż pod popreczkę bramki bezradnego Robakiewicza. (asysta: MOSKAL) W tym momencie było już praktycznie po wszystkim. Druga połowa była znacznie mniej ciekawa. Może dlatego, że zaraz po jej rozpoczęciu nad stadion dotarła potęża ulewa. Zrobiło się tak ciemno, że sędzia przerwał na chwilę zawody i nakazał włączyć jupitery. Po chwili na murawie potworzyły się kałuże mocno utrudniającą grę.
Legioniści dłużej byli w posiadaniu piłki, lecz rozgrywali swoje akcje wolno i bez pomysłu. Zazwyczaj kończyły się przed polem karnym na dobrze grającym Kazimierzu Węgrzynie.
Na pięć minut przed końcem na boisku pojawił się Brasilia. Pierwsze co zrobił to otrzymał żółtą kartkę za kopnięcie w głowę Jacka Zielińskiego. W panującyh warunkach grało mu się ciężko, lecz w doliczonym czasie gry bliski był zdobycia trzeciej bramki - piłka przepuszczona przez Robakiewicza zatrzymała się jednak w błocie tuż przed linią bramkową.

Dobrze i pewnie bronił Artur Sarnat, któremu pomogli także legioniści obstrzeliwujący słupki i poprzeczki. Dobrze na flankach grali Kamil Kosowski i Kazimierz Moskal (obaj zanotowali po asyście), choć ten drugi nie ustrzegł się dwóch poważnych błędów. W środku pola jak zwykle - niezawodny Radosław Kałużny, który dość wcześnie opuścił boisko. Gromkie gwizdy żegnające go (co jest normalne na każdym stadionie w Polsce) skwitował oklaskami. Do jego poziomu dostosowali się pozostali pomocnicy. Zaprezentowali kilka ładnych, otwierających podań.
Tomasz Frankowski zrobił to co do niego należało i chwała mu za to. Druga bramka, gdy popisał się ładnym strzałem z pierwszej piłki była wyjątkowej urody. Franek wiele bramek zdobywa właśnie dzięki temu, że często decyduje się na strzał bez przyjęcia, który jest najbardziej zaskakujący.

Mateusz Miga

DRUGIM OKIEM


Futbol jest piękny!!! Pół roku temu, po zakończeniu meczu Wisły z Legią (1:1) wszyscy kibice "Białej Gwiazdy" byli bardzo rozczarowani. W tamtym, rozegranym na jesieni spotkaniu Wisła zdecydowanie przeważała, stwarzała sobie niezliczone sytuacje podbramkowe, grała pięknie dla oka - nie udało jej się jednak osiągnąć zwycięstwa. We wczorajszym spotkaniu z Legią, na Łazienkowskiej mecz był bardziej wyrównany, bramki strzelała już jednak tylko Wisła, a konkretnie Tomek Frankowski! Były to gole bardzo cenne: dały bowiem Wiśle tytuł wicemistrza Polski!.
Piłkarze Adama Nawałki rozegrali w Warszawie bardzo dobre spotkanie. Sami zaatakowali od pierwszych minut, w czym szczególnie brylował Kamil Kosowski po lewej stronie boiska. Później dali na chwilę dojść do głosu gospodarzom, jednak bardzo dobrze i szczęśliwie grał Artur Sarnat. I gdy wydawało się, że może paść bramka dla Legii, Wisła wyprowadziła dwie świetne kontry, które bezlitoście wykorzystał Tomasz Frankowski. Przy pierwszym golu ośmieszył Jacka Zielińskiego, przy drugim wykorzystał znakomite podanie Kazimierza Moskala.
Do końca meczu nic nie mogło ulec zmianie, bowiem Wisła kontrolowała sytuację. Krakowianie wyprowadzali też groźne kontry, zaś tylko fatalnemu stanowi boiska legioniści zawdzięczają, że nie zostali "dobici" w 90 minucie meczu przez Brasilię. Po końcowym gwizdku arbitra nieliczni kibice z Krakowa mogli więc oklaskiwać zasłużoną wygraną Wisły.

Rafał Oramus

Źródło: wislakrakow.com

Galeria kibicowska: