2000.06.06 Wisła Kraków - Amica Wronki 2:2

Z Historia Wisły

2000.06.06, Finał Pucharu Polski 1999/2000, Kraków, Stadion Wisły, 18:00, wtorek
Wisła Kraków 2:2 (1:1) Amica Wronki
widzów: 8.000
sędzia: Ryszard Wójcik z Opola
Bramki

Tomasz Frankowski 45’

Tomasz Frankowski 74’
0:1
1:1
1:2
2:2
28' Remigiusz Sobociński

65' Tomasz Sokołowski II

Wisła Kraków
Artur Sarnat
Marek Zając
Grzegorz Lekki grafika: Zmiana.PNG (75’ Grzegorz Kaliciak)
Kazimierz Węgrzyn
Kazimierz Moskal
Radosław Kałużny
Grafika:Zk.jpg Ryszard Czerwiec grafika: Zmiana.PNG (67’ Maciej Żurawski)
Tomasz Kulawik grafika: Zmiana.PNG (75’ Grzegorz Pater)
Kamil Kosowski
Tomasz Frankowski
Olgierd Moskalewicz

trener: Adam Nawałka
Amica Wronki
Jarosław Stróżyński
Grzegorz Wódkiewicz Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (46’ Bartosz Bosacki)
Marek Bajor
Paweł Pęczak
Tomasz Sokołowski II Grafika:Zk.jpg
Jarosław Bieniuk Grafika:Zk.jpg
Dariusz Jackiewicz Grafika:Zk.jpg
Radosław Biliński grafika: Zmiana.PNG (80’ Mirosław Siara)
Marek Zieńczuk
Remigiusz Sobociński
Paweł Kryszałowicz grafika: Zmiana.PNG (57’ Grzegorz Król)

trener: Stefan Majewski

Ławka rezerwowych: Adam Piekutowski, Arkadiusz Głowacki, Krzysztof Bukalski, Grzegorz Niciński
Kapitan: Tomasz Kulawik

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy
Race na sektorze C.
Race na sektorze C.

Spis treści

Relacje meczowe

ZABÓJCZE KONTRY

Przedmeczowe założenia były proste - strzelić jak najwięcej bramek, nie tracąc przy tym żadnej. 90 minut gry na boisku pokazały jak daleko było od planów do ich realizacji. Schowana za podwójną gardą Amica co rusz przeprowadzała śmiertelnie groźne kontry. Wykorzystała dwie i dało jej to remis, co przed rewanżem we Wronkach jest bardzo dobrą zaliczką. Wisła grała bardzo nieskutecznie i także własnej nieporadności "zawdzięcza" fakt, że tego meczu nie rozstrzygnęła na swoją korzyść.

Przed meczem prezes PZPN-u Michał Listkiewicz wręczył piłkarzom i trenerom Wisły srebrne medale za zdobycie Wicemistrzostwa Polski. Chwilę później drużyna pozowała już do pamiątkowego zdjęcia z... Pucharem Polski. Mecz rozpoczął się od frontalnych ataków Wisły. Już dawno nie widzieliśmy tak ofensywnie grającej naszej drużyny. Cała drużyna Amiki przebywała na własnej połowie i przez pierwszy kwadrans nie przeprowadziła groźnej akcji. Wisła natomiast już w pierwszej minucie mogła strzelić pierwszą bramkę. Najpierw Radosław Kałużny padł podcinany w polu karnym (Wójcik nie dopatrzył się przewinienia). Chwilę później ładnie zacentrował po ziemii Kosowski, lecz Frankowski nie sięgnął piłki toczącej się wzdłuż linii bramkowej. W piątej minucie po rogu wykonywanym przez Czerwca Moskalewicz strzelił głową pod poprzeczkę, lecz Stróżyński zdołał wybić piłką ponad poprzeczkę.

Wisła wciąż atakowała. Ładny "rogal" Ryszarda Czerwca sprzed pola karnego przelobował co prawda bramkarza Amiki, lecz piłka trafiła w poprzeczkę. Chwilę później w dogodnej pozycji strzelał Frankowski, a piłkę odbitą od obrońców piętą do bramki próbował skierować Kulawik. Tak świetna, niewykorzystana sytuacja musiała się zemscić.

Niezywkle groźny Paweł Kryszałowicz dostał piłkę w okolicach środka boiska, popędził zostawiając za sobą bezradnego Lekkiego, dograł na pole karne, a tam Sobocińskiemu pozostało tylko dołożyć nogę. Wisła natomiast marnowała kolejne sytuacje. Świetną szansę miał Frankowski, lecz zamiast szybko strzelać z ostrego kąta stracił piłkę na rzecz obrońców.

Chwilę później mogło być 0:2. Amika zainicjowała kolejną kontrę z przewagą liczebną 4:2. Tym razem jednak świetnie zachował się Sarnat, który pewnie obronił strzał Sobocińskiego. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się prowadzeniem gości padło wyrównanie. Z prawej strony piłkę z autu wrzucił Kazimierz Moskal, ta trafiła do Frankowskiego, który sprytnym strzałem z woleja umieścił ją w długim rogu bramki Stróżyńskiego. (asysta: MOSKAL)

Druga połowa rozpoczęła się równie obiecująco jak pierwsza. Lewą nogą tuż nad okienkiem strzelał z dystansu Kałużny. Za chwilę Kosowski wpadł w pole karne mijając po drodze trzech obrońców, lecz jego strzał wyszedł po rykoszecie na róg. Kąśliwy strzał Marka Zająca trafił we Frankowskiego i wyszedł na aut.

Z drugiej strony boiska Paweł Kryszałowicz co rusz napędzał stracha kibicom i defensorom Wisły. Gdy napastnik Amiki schodził z boiska żegnały go rzęsiste brawa i okrzyki w stylu "Paweł chodź do nas, do Wisły!". Obiektywnie trzeba przyznać, że w chwili obecnej jest to bodaj najlepszy napastnik w polskiej lidze. Takich akcji, jak te w jego wykonaniu nie widuje się na polskich boiskach. Wiślacka defensywa miała z nim ogromne trudności i dobrze się stało, że trener Majewski tak szybko zdjął go z boiska. Jednak to już po jego zejściu Amica strzeliła drugą bramkę. Gol Sokołowskiego był oczywiście wynikiem błyskawicznej kontry.

Ataki Wisły wciąż nie przynosiły rezultatów. Próbował Kulawik, Kałużny strzelał z wolnego, a wynik nie ulegał zmianie. Mógł się zmienić na kwadrans przed końcem, lecz Sobociński w świetnej sytuacji strzelił wysoko nad poprzeczką. W tej samej minucie Tomasz Frankowski jeszcze nie trafił, lecz trzy minuty później szczęście go nie opuściło. Z prawej strony lekko strzelił Żurawski, lecz Stróżyński atakowany przez Zająca wypuścił piłkę z rąk i trafiła do stającego na piątym metrze Frankowskiego (bez asysty). Od tego momentu chaotyczne ataki Wisły nie przyniosły już zmiany rezultatu.

Warto podkreślić świetną atmosferę na trybunach (wypełnionych niemal do granic możliwości) mimo niekorzystnego wyniku i przebiegu gry. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem rozpoczął się głośny doping. Kilkadziesiąt minut po przerwie stadion rozjaśniał światłem czerwonych rac, co w połączeniu z donośnym śpiewem dało świetny efekt. Mateusz Miga


POMECZOWE WYPOWIEDZI

Krzysztof Borończyk: Trener Nawałka przed meczem liczył na zwycięstwo, na dodatek odniesione bez straty bramki. Tymczasem wynik jest nie po myśli trenera...

Olgierd Moskalewicz: -Dobrze, że uratowaliśmy remis. Ten wynik jeszcze niczego nie przesądza i nie straciliśmy szans na sięgnięcie po puchar. Mieliśmy pecha w podbramkowych sytuacjach, kilka razy piłka o włos omijała bramkę Amiki.

- Zaczęliście ofensywnie spychając Amikę do obrony, ale czego zabrakło aby cały mecz miał taki przebieg?

- Goście tradycyjnie już na Wiśle kurczowo trzymają się swojego pola karnego. Sztukę wyprowadzania kontr opanowali jednak nieźle. Gdyby jednak zaraz na początku udało się coś strzelić Stróżyńskiemu, wtedy rozwiązał by się worek z golami. niestety zabrakło dokładności w rozegraniu ataku pozycyjnego i przede wszystkim szybkiego grania piłką w środku pola. Goście byli ruchliwsi i dzięki temu zawsze, któryś z nich był w stanie przerwać naszą akcję.

- W rewanżu satysfakcjonuje was np. remis 3-3 lub zwycięstwo. Czy stać was będzie na osiągnięcie takiego wyniku?

- Skoro wygraliśmy na wyjazdach z Legią i Polonią, to wyrwanie zwycięstwa Amice na jej terenie, na pewno nie prekracza naszych możliwości. Jeśli chcemy sięgnąć po puchar, musimy zagrać we Wronkach ofensywnie, gra na remis nas nie urządza. Gospodarze przed własnymi kibicami nie będą się tylko bronić i przy otwartej grze, łatwiej będzie sobie z nimi poradzić.

KOMENTARZ "DRUGIM OKIEM"

Dzisiejszy mecz przy ul. Reymonta obserwowała duża ilość prawie 10 tys. sympatyków piłki nożnej w Krakowie. I trzeba przyznać, że nie mogli oni czuć się rozczarowani poziomem meczu, który przyszło im oglądać. Rozczarowaniem był natomiast rezulatat pierwszej pucharowej konfrontacji z Amicą: tylko remis 2:2...

Wiślacy, niesieni świetnym dopingiem kibiców, rozpoczęli mecz z dużym animuszem. Od razu zaatakowali, przeprowadzając szybkie akcje lewą (K. Kosowski) i prawą (K. Moskal z M. Zającem) stroną boiska. Pomysł na grę był dość prosty: szybkie zagrania po skrzydle i centra na pole karne. Wisła stworzyła w tym okresie kilka dogodnych sytuacji bramkowych (Kosowski z Frankowskim, 2x Moskalewicz). Amica broniła się jednak dość rozsądnie, wyprowadzając groźne kontry kilkoma zawodnikami, wśród których błyszczał Paweł Kryszałowicz, momentami wręcz ośmieszający Grzegorza Lekkiego w pojedynkach "jeden na jeden". To wiślacy mieli jednak inicjatywę.

Niestety w 25 minucie miało miejsce zdarzenie, które zdecydowanie zaważyło na przebiegu całego spotkania. Najpierw 200-procentową sytuację na objęcie prowadzenia miała Wisła: strzały Frankowskiego i Kulawika (piętą) z kilku metrów jakimś cudem obronił Stróżyński. Chwilę później kontrę przeprowadzili goście: Kryszałowicz jak dziecko ograł Lekkiego (bardzo słaby występ obrońcy Wisły), po czym wpadł w pole karne i wyłożył piłkę Sobocińskiemu. Zamiast jednobramkowego prowadzenia na tablicy świetlnej pojawił się rezultat 0:1...

Wisła rzuciła się do ataku. Bardzo dobrze w środku pola grał Czerwiec, co prawda zdarzały mu się straty, ale swoją postawą absorbował obrońców gości i starał się nadawać tempa akcjom Wisły. Jak zwykle walczył Moskalewicz, nieco słabszy był Kałużny, ale zawodnik ten przyzwyczaił nas, że poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Słabiej grał natomiast Kulawik. Gdy wydawało się, że goście zakończą zwycięsko pierwszą połowę meczu, popełnili fatalny błąd w obronie: rzut z autu wykonywał Moskal, piłkę przepuścił Węgrzyn, a słabo pilnowany Frankowski sprytnym strzałem w długi róg pokonał Stróżyńskiego. Była to ważna bramka "do szatni", dająca jeszcze szansę na myślenie o korzystnym wyniku.

Początek drugiej połowy to ponownie nieskuteczne ataki "Białej Gwiazdy". Ta nieskuteczność, połączona ze stopniową utratą sił przez Ryszarda Czerwca powodowała, że wiślacy powoli tracili kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Trener Nawałka nie zdecydował się jednak na zmiany, co zemściło się w 65 minucie. Przy biernej postawie Kamila Kosowskiego i Artura Sarnata piłkę do bramki Wisły skierował Sokołowski. Dopiero wtedy trener Wisły "obudził się" desygnując do gry Macieja Żurawskiego.

Obraz gry nie zmienił się jednak zbytnio. Coraz bardziej mecz zaczął przypominać spotkanie ligowe tych dwóch drużyn sprzed kilkunastu dni: Wisła próbowała atakować, natomiast groźniejsze akcje przeprowadzali goście. To jednak wiślacy zdobyli wyrównującego i jak się okazało ostatniego gola w tym meczu: po strzale Żurawskiego i błędzie Stróżyńskiego piłkę niemal do pustej bramki skierował Tomek Frankowski. Na tym jednak strzeleckie popisy wiślaków się skończyły, choć wartym odnotowania był atomowy strzał z rzutu wolnego Grzegorza Kaliciaka - piłka o centymetry minęła bramkę Amiki. Ostatecznie więc mecz zakończył się rezultatatem 2:2, co oznacza, że teoretycznym faworytem do zdobycia Pucharu Polski jest Amica. Nie tacy jednak faworyci zawodzili w przeszłości i na to zapewne należy liczyć...

Rafał Oramus

Źródło: wislakrakow.com


Galeria kibicowska:

Wideo

>>> cały mecz: VHS Retro Sport