2000.06.09 Amica Wronki - Wisła Kraków 3:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 20:28, 23 lis 2016; Ewcia (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2000.06.09, Finał Pucharu Polski 1999/2000, Wronki, Stadion Amiki, 18:00
Amica Wronki 3:0 (2:0) Wisła Kraków
widzów: 5.500
sędzia: Tomasz Mikulski z Lublina
Bramki
Radosław Biliński 8’
Marek Zieńczuk 45’
Remigiusz Sobociński 85’
1:0
2:0
3:0
Amica Wronki
Jarosław Stróżyński grafika: Zmiana.PNG (35’ Czesław Michniewicz)
Grafika:Zk.jpg Paweł Pęczak grafika: Zmiana.PNG (67’ Mirosław Siara)
Marek Bajor
Grzegorz Wódkiewicz
Tomasz Sokołowski II
Bartosz Bosacki
Radosław Biliński
Marek Zieńczuk grafika: Zmiana.PNG (87’ Tomasz Dawidowski)
Paweł Kryszałowicz
Remigiusz Sobociński
Grzegorz Król

trener: Stefan Majewski
Wisła Kraków
Artur Sarnat
Marek Zając
Arkadiusz Głowacki Grafika:Zk.jpg
Radosław Kałużny Grafika:Zk.jpg
Kazimierz Węgrzyn Grafika:Zk.jpg
Kazimierz Moskal
Olgierd Moskalewicz
Tomasz Kulawik grafika: Zmiana.PNG (46’ Grzegorz Kaliciak Grafika:Zk.jpg)
Kamil Kosowski grafika: Zmiana.PNG (81’ Grzegorz Pater)
Brasília Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (46’ Maciej Żurawski)
Tomasz Frankowski

trener: Adam Nawałka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy


Relacje meczowe

BEZ CHĘCI

Amica już drugi raz w tym sezonie pozbawiła Wisłę cennego trofeum. Po raz pierwszy dokonała tego pokonując krakowian 1:0 w Superpucharze Polski. Teraz z łatwością odprawiła Wisłę z bagażem trzech bramek i skończyła jej sen o Pucharze Polski. Przykro, że w tym ostatnim meczu sezonu wiślacy zagrali tak słabo. Ale coż, jak śpiewali kibice Wisły już w pierwszym meczu (przy stanie 1:2) - "Nadeszła kara - nie będzie %#@*! (Legii) w pucharach"...

Mecz rozpoczął się całkiem nieźle. Już w drugiej minucie Wisła mogła objąć prowadzenie. Radosław Kałużny ładnie podał do Kazimierza Moskala, ten dośrodkował z prawej strony na długi słupek. Główkował do bramki Frankowski, lecz jego cień w tym meczu - Paweł Pęczak zdołał przeciąć lot piłki. Nieco ponad pięć minut później gospodarze objęli prowadzenie. Tomasz Sokołowski podał do nieobstawionego Radosława Bilińskiego, który nie zmarnował dogodnej sytuacji. Bramka ta była efektem słabej współpracy pomiędzy dwoma środkowymi obrońcami - Głowackim i Węgrzynem, także w późniejszych minutach. Minutę później szybką kontrę strzałem z dystansu zakończył Sobociński, lecz Sarnat sparował mocny strzał na róg. W tych początkowych minutach to Wisła miała wizualną przewagę, lecz gospodarze atakowali znacznie groźniej. Wyglądało to jakby Wisła grała u siebie, a Amica czyhała tylko na dogodne okazje do kontry.

W 20 minucie Sobociński ubiegł słabo grającego Głowackiego, lecz strzał z 14 metrów nie zaskoczył Sarnata. Po tej akcji doszło do kuriozalnej sytuacji. Kałużny zagrał prostopadłą piłkę na pole karne, tam jej lot przeciął obrońca Amiki Wódkiewicz, tak nieszczęśliwie, że trafiła ona w poprzeczkę bramki zdezorientowanego Stróżyńskiego. 8 minut później piłka ponownie trafiła w poprzeczkę - po strzale Brasilii z wolnego z odległości 25 metrów. Za chwilę groźnie strzelał Kałużny, piłkę obronił Stróżyński wprost pod nogi Kulawika, lecz ten źle dośrodkował i nic z tej akcji nie wyszło.

Po tym okresie naporu Wisły gra znów się wyrównała, a końcówka pierwszej połowy należała tylko i wyłącznie do gospodarzy. Najpierw Paweł Kryszałowicz wkręcił w ziemię Głowackiego, lecz trafił prosto w Sarnata. Minutę później było już 2:0. Po niemal identycznym podaniu piłkę na 16 metrze otrzymał Zieńczuk, minął Sarnata i skierował piłkę do bramki. Gdzie byli obrońcy? Bramka "do szatni" podłamała wiślaków. Wydaje się, że piłkarze gospodarzy zobaczyli, że współpraca obrońców Wisły nie układa się należycie i postanowili skorzystać z tego w stu procentach. W przerwie Adam Nawałka dokonał dwóch zmian w składzie. Swój ostatni (?) występ w barwach Wisły po pierwszej połowie zakończył Brasilia. Nie wypadł imponująco, co z pewnością będzie rzutować na jego najbliższą przyszłość. Do boju dysygnowany został Grzegorz Kaliciak, który powoli jakby zaczynał przypominać sobie o co chodzi w tej grze.

Dwie minuty po przerwie Frankowski świetnie zakręcił Pęczakiem w polu karnym, lecz piłka po strzale wyszła na rzut rożny. Po tej akcji mecz stracił szybkie tempo z pierwszej połowy. Nie dochodziło do klarownych sytuacji podbramkowych. Ładnym rajdem popisał się Maciej Żurawski, lecz stracił piłkę tuż przed polem karnym.

W 72. minucie doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Wychodzący Michniewicz (zmienił kontuzjowanego Stróżyńskiego) zderzył się z Kałużnym po czym chwycił go wpół i nie pozwolił dojść do piłki. Ewidentne przewinienie nie zostało dostrzeżone przez sędziego, a szkoda bo bramka przy stanie 2:0 mogła dodać wiślakom skrzydeł. Chwilę później w polu karnym padł podcinany Frankowski, co również nie spotkało się z należytą reakcją sędziego. Takie decyjze wywoływały żywą reakcję na ławce rezerwowych (najpierw złość, później już tylko pusty śmiech), za co sędzia usunął z niej Bogdana Zająca. Kibice skandowali "za Wójcika!" (patrz - mecz w Krakowie). Żółtą kartkę otrzymał za chwilę Radosław Kałużny za to, że stanowczo domagał się rzutu rożnego. Miał rację...

Coż, finały Pucharu Polski z udziałem Amiki zawsze wywoływały dużo kontrowersji w stosunku do sędziowania, nie inaczej było w piątek. Należy się cieszyć, że w europejskich pucharach nie zagra Legia :)

Dosyć dziwna presja dotycząca tej kwestii wywierana na piłkarzach Wisły z pewnością wpłynęła w pewnym stopniu na ich psychikę i zaangażowanie. Do tego doszedł fakt, że według ostatnich obliczeń zdobywca Pucharu Polski również będzie musiał grać w eliminacjach Pucharu UEFA. Mimo wszystko, żal straconej szansy...

Mateusz Miga

ZAWSZE DRUDZY...

Zakończył się sezon 1999/2000. Trzeba niestety przyznać, że był on niezbyt okazały dla piłkarzy "Białej Gwiazdy". Ktoś powie: przecież wiślacy zdobyli wicemistrzostwo Polski, byli finalistami Pucharu Polski, wiele drużyn w Polsce może tylko pomarzyć o takim osiągnięciu. Już ode mnie dodam, że wicekrólem strzelców został Tomek Frankowski. Tyle, że ambicje kibiców, zawodników i włodarzy Wisły sięgają znacznie dalej. A drużyna z takimi ambicjami jak Wisła nie może sobie pozwolić na tak kompromitujące porażki, jak ta ostatnia - 0:3 z Amicą Wronki.

Wisła mogła myśleć o zdobyciu Pucharu Polski, tylko w przypadku wygranej, bądź wysokiego remisu w tym meczu. W obu przypadkach koniecznym warunkiem było strzelenie przynajmniej jednej bramki. Ta sztuka niestety nie udała się, na domiar złego wiślacy stracili tych goli aż 3. A zaczęło się całkiem nieźle: już w piątej minucie meczu bardzo groźnie główkował Tomek Frankowski, Stróżyński obronił jednak ten strzał nogami. I podobnie jak to było w Krakowie po niewykorzystanej sytuacji Wisły padła bramka dla Amiki: po bardzo ładnym dośrodkowaniu Sokołowskiego piłkę na klatkę piersiową przyjął Biliński i lekko strzelił obok bezradnie wybiegającego Sarnata. Bardzo pasywnie przy całej sytuacji zachowywał się Arkadiusz Głowacki.

Podobnie jak to było w pierwszy meczu po stracie bramki Wisła ruszyła do ataku. Zagrania wiślaków były jednak niedokładne, zaś obrońcy Amiki skutecznie wybijali gości z uderzenia. W pierwszej połowie piłkarze Adama Nawałki stworzyli sobie bardzo mało sytuacji podbramkowych. Piłka dwa razy uderzyła w poprzeczkę bramki Amiki: raz po kiksie jednego z obrońców gospodarzy, za drugim razem po ładnym strzale Brasilii z rzutu wolnego. Pod koniec pierwszej części gry ładnie po ziemi strzelał też Kałużny, ale Michniewicz (w 35 minucie zmienił Stróżyńskiego) obronił. Pod bramką Wisły również niewiele się działo, raz bardzo groźną akcję przeprowadził Paweł Kryszałowicz, który ograł Głowackiego, wpadł w pole karne, jednak jego strzał obronił Sarnat.

W 45 minucie atak Amiki okazał się skuteczny. Dokładne podanie otrzymał Zieńczuk, minął Sarnata i skierował piłkę do pustej bramki. Wiślaccy obrońcy sygnalizowali w tej sytuacji spalonego, powtórki telewizyjne nie pokazały tej sytuacji w taki sposób, aby można było tę kwestię rozstrzygnąć. Tak więc do przerwy Wisła przegrywała z Amicą 0:2.

Na drugą część gry trener Nawałka desygnował do gry Kaliciaka i Żurawskiego, którzy zmienili Kulawika i Brasilię; niestety nie byli w stanie zmienić sposobu gry Wisły. Nadal brakowało reżystera gry, a wykonywanie wrzutek na pole karne Amiki w dalszym ciągu nie przynosiło rezultatu. Między 60 a 75 minutą meczu obserwowaliśmy z kolei "popisy" sędziego Tomasza Mikulskiego, który nie zauważał fauli na wiślakach, karając ich żółtymi kartkami za protesty. Nie zauważył m.in faulu bramkarza na Kałużnym: Michniewicz ewidentnie przytrzymywał krakowskiego pomocnika. Mikulski wyrzucił też z ławki rezerwowych ...Bogdana Zająca.

Postawa sędziego nie zmienia jednak faktu, że wiślacy grali po prostu źle. W drugiej połowie oddali oni praktycznie tylko 2 groźne strzały na bramkę Michniewicza. Gwoździem do trumny krakowian okazał się strzał Sobocińskiego w 85 minucie. Piłkarz ten w każdym z trzech ostatnich meczów z Wisłą strzelał bramkę, nie inaczej było i tym razem.

Kilka minut później sędzia zakończył mecz, zaś gospodarze mogli już fetować zdobycie po raz trzeci z rzędu Pucharu Polski. Szkoda, że wiślacy nie potrafili nawiązać skutecznej walki w tym dwumeczu.

Rafał Oramus

Źródło: wislakrakow.com