2000.08.05 Wisła Kraków - Widzew Łódź 2:2

Z Historia Wisły

2000.08.05, I Liga, 3. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:00
Wisła Kraków 2:2 (1:0) Widzew Łódź
widzów: 9.000
sędzia: Ryszard Wójcik z Opola
Bramki
Marek Zając 10’

Maciej Żurawski (k) 53’

1:0
1:1
2:1
2:2

48' Rafał Pawlak

66' Marcin Zając
Wisła Kraków
Artur Sarnat
Marcin Baszczyński
Radosław Kałużny
Kamil Kosowski
Grafika:Zk.jpg Grzegorz Niciński
Marek Zając grafika: Zmiana.PNG (80’ Kelechi Iheanacho)
Olgierd Moskalewicz
Ryszard Czerwiec
Tomasz Kulawik grafika: Zmiana.PNG (70’ Łukasz Sosin)
Tomasz Frankowski grafika: Zmiana.PNG (58’ Grafika:Zk.jpg Kazimierz Moskal)
Maciej Żurawski

trener: Orest Lenczyk
Widzew Łódź
Marcin Ludwikowski
Mirosław Szymkowiak Grafika:Zk.jpg
Rafał Pawlak
Maciej Stolarczyk
Adam Kryger
Przemysław Urbaniak
Rafał Kaczmarczyk
Robertas Poškus grafika: Zmiana.PNG (88’ Marcin Morawski)
A. Gedgaudas grafika: Zmiana.PNG (46’ C. Chimezie) grafika: Zmiana.PNG (86’ A. Michalczuk)
Daniel Bogusz Grafika:Zk.jpg
Marcin Zając Grafika:Zk.jpg Grafika:Zk.jpg Grafika:Cz.jpg 68’

trener: Piotr Kuszłyk

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Relacje meczowe

10 MINUT TO ZA MAŁO

Piłkarze Wisły niestety nie zdali pierwszego, poważnego egzaminu, jakiemu zostali poddani. Nie potrafili znaleźć recepty na wybieganą i nieźle poukładaną drużynę Widzewa, na domiar złego pozwolili rywalowi na strzelenie gola, który pozostawia w bardzo złym świetle krakowską defensywę. Mecz z łodzianami zakończył się stratą punktów i nerwów wielu fanów piłki nożnej, którzy zasiedli w ilości około 10 tys. na wiślackich trybunach.

Wisła rozpoczęła potyczkę z Widzewem nieźle. Już w 2 minucie piłkę z prawej strony boiska wywalczył Olgierd Moskalewicz, ładnie dośrodkował, jednak Tomaszowi Frankowskiemu zabrakło centrymetrów, by sięgnąć futbolówki. Chwilę potem odryźli się widzewiacy: po błędzie Nicińskiego piłkę w polu karnym przejął Szymkowiak, ale jego uderzenie pewnie odbił Sarnat. Minutę później minimalnie obok bramki huknął Kulawik.

Jeszcze nie skończyły milknąć brawa po poprzedniej akcji, a wiślacy znów stworzyli groźną sytuację. Na lewej stronie o piłkę walczył Żurawski, ostatecznie przejął ją Frankowski, który minął jednego z widzewiaków, wpadł w pole karne, na którym został sfaulowany. Tradycyjnie już jednak pan Ryszard Wójcik z Opola nie zauważa pierwszej "jedenastki" dla gospodarzy. W 8 minucie meczu po raz drugi w opałach znalazł się Artur Sarnat i po raz drugi wyszedł z nich obronną ręką, broniąc groźne uderzenie Robertasa Poskusa.

Wreszcie w 10 minucie padła bramka dla Wisły. Piękną akcję prawą stroną przeprowadził niadawny "pan młody" - Maciej Żurawski, wycofał piłkę do tyłu, którą przepuścił Ryszard Czerwiec. Na to tylko czekał osamotniony Marek Zając, wpakowując futbolówkę efektownym uderzeniem zza pola karnego do siatki widzewskiej bramki (asysta Żurawski). 1:0 dla Wisły po dziesięciu minutach bardzo ładnej gry z obu stron.

Utrata bramki przez Widzew wprowadziła więcej ożywienia w poczynania gości. Z kolei Wisła cofnęła się do defensywy, czekając na okazję do kontry. Taka taktyka wiślaków spowodowałą, że mecz stał się mniej ciekawy, zaś częstotliwość sytuacji podbramkowych uległa zmniejszeniu. "Biała Gwiazda" mogła podwyższyć rezultat w ostatniej minucie pierwszej połowy, kiedy przed polem karnym faulowany był Tomek Frankowski. Poszkodowany sam próbował wymierzyć sprawiedliwość, jednak jego strzał o centymetry minął spojenie słupka z poprzeczką bramki Ludwikowskiego. Tak więc na przerwę wiślacy schodzili z jednobramkowym prowadzeniem.
W pierwszej części meczu piłkarzom Wisły wyraźnie brakowało szybkości, za mało akcji kontruowanych było lewą stroną boiska. Z minuty na minutę widać też było jak słabnie Ryszard Czerwiec - prawdziwy reżyser poczynań ofensywnych krakowskiego zespołu.

Druga połowa meczu rozpoczęła się katastrofalnie. Już pierwsza akcja gości dała im bramkę: w pole karne wpadł jak burza Stolarczyk, strzelił nad Sarnatem w poprzeczkę, zaś Kosowski tylko przyglądał się, jak do pustej bramki dobijał Rafał Pawlak. Chwilę później mogło być 2:1 dla Wisły, ale Żurawski w sytuacji "sam na sam" nie zdołał pokonać Ludwikowskiego.
W 52 minucie arbiter liniowy nie zauważył pozycji spalonej Pawlaka, którego strzał na całe szczęście odbił Sarnat. Niesamowitym opanowaniem wykazał się w tej sytuacji Marcin Baszczyński, który odbitą piłkę podał głową Sarnatowi.

W 54 minucie przed polem karnym groźnie faulowany był Olgierd Moskalewicz. Rzut wolny egzekwował Ryszard Czerwiec, w tym samym momencie w polu karnym ewidentnie podcięty został Radek Kałużny. Tym razem sędzia Wójcik nie miał wątpliwości i zarządził rzut karny, który na bramkę zamienił niezawodny w takich sytuacjach Maciej Żurawski (asysta Kałużny).

Wisła nadal przeważała. Co prawda Widzew próbował konstruować jakieś akcje zaczepne, jednak to krakowianie stwarzali więcej sytuacji do zdobycia gola. Tak było m.in. w 60 minucie, gdy po centrze Kosowskiego przed opuszczoną przez Ludwikowskiego bramką znalazł się niespodziewanie Tomasz Frankowski, jego strzał ugrzązł jednak w nogach łódzkich obrońców.

W 67 minucie nastąpiło zdarzenie, które będzie się śniło po nocach pomocnikowi "Białej Gwiazdy" - Markowi Zającowi. Jego zabawa z piłką w polu karnym doprowadziła do ogromnego zamieszania pod bramką Sarnata, po którym krakowski bramkarz po raz drugi skapitulował. Szczęśliwym strzelcem okazał się Marcin Zając.

Piłkarz ten z resztą po kilku minutach został usunięty z boiska za dyskusje z arbitrem (druga żółta kartka). Wisła więc do końca atakowała, jednak działania ofensywne krakowian przypominały niestety walenia głową w mur. Na boisku pojawili się Moskal, Sosin i Kelechi, ich wysiłki również niewiele dały.

Tak więc po dość interesującym spotkaniu Wisła straciła pierwsze punkty w lidze, remisując na własnym stadionie z Widzewem. Szkoda straconych tak wcześnie punktów, zwłaszcza że rywal był tego dnia do ogrania. Po raz kolejny potwierdziła się opinia o słabej obronie Wisły: bardzo dobrze zagrał w tej formacji Baszczyński, nie najgorzej Kałużny, słabiej natomiast Kosowski, tyle że ostatnią dwójkę bardziej ciągnie do przodu niż do asekuracji tyłów. Może po powrocie Bogdana Zająca (oglądał ten mecz razem z Mariuszem Jopem obok ławki rezerwowych) sytuacja ulegnie poprawie.

[Rafał Oramus]

DRUGIM OKIEM

Wisła straciła pierwsze punkty już w trzecim meczu sezonu. Warto dodać, że straciła je na własne życzenie.
Zaczęło się dobrze i po pierwszych kilkunastu minutach można było być spokojnym o wynik w tym meczu. Niestety, stało się inaczej, bo po strzelonej bramce na boisku widzieliśmy zupełnie inny zespół. Nie wiem, czy takie były założenia trenera Lenczyka, czy to zawodnicy wpadli w stan zadowolenia - faktem jest, że Wisła nagle oddała pole piłkarzom gości.
Przy stanie 1:0 Wisła zrezygnowała z ofensywnej gry i czyhała na okazję do kontry. Takich okazji było niewiele, bowiem Widzew grał bardzo mądrze. Wydawało się, że piłkarzy z Łodzi jest więcej na murawie. Wisła atakowała trzema - czterema zawodnikami, przeciwko licznej i dobrze ułożonej obronie. Takie kunktatorstwo musiało przynieść negatywne skutki i z pewnością zdawał sobie z tego sprawę również Orest Lenczyk. Czyżby przecenił on klasę Widzewa? W przedmeczowych wypowiedziach podkreślał wartość łódzkiego klubu (zobacz - wywiad "Kto się pomylił?"). Obrona jednobramkowego prowadzenia pachnie sabotażem, szczególnie przy obecnej formie naszych obrońców. To, czego dopuścił się, dobrze dotąd grający, Marek Zając pachnie piłką w wydaniu podwórkowym. Obrońca już w wieku trampkarza wie, że grzechem głównym jest zabawa piłką na własnym polu karnym. Zając wykazał się ślepą wiarą we własne umiejętności i szczęście. Wydaje się, że trzecia bramka w trzecim meczu trochę zawróciła w głowie temu doświadczonemu już przecież zawodnikowi. W takiej sytuacji nota nie może być wysoka, mimo, że to on świetnym uderzeniem otworzył listę strzelców. Takiego błędu nie dopuścił się grający po drugiej stronie boiska Kamil Kosowski, lecz również jego gra budziła wczoraj wiele zastrzeżeń. Słabiutki i wielokrotnie ogrywany w obronie, nieprecyzyjny w ataku. Niestety, białe buty nie tworzą piłkarza. Jego "dośrodkowania" lądowały zazwyczaj bądź kilka metrów za bannerami reklamowymi, bądź na nogach łódzkich obrońców. Wahania formy tego młodego zawodnika budzą niepokój, tym bardziej, że brak na jego pozycji wartościowego zmiennika. W moim odczuciu błędem było również wpuszczenie na boisko Iheanacho. Do i tak już mocno chaotycznych ataków Wisły dorzucił swoje "trzy gorsze" tak charakterystyczne dla jego gry. Już wcześniejsza zmiana, gdy za napastnika wszedł pomocnik (Moskal za Frankowskiego) mogła wydawać się dziwna. Wynik w tym momencie brzmiał 2:1 i obrona jego za wszelką cenę mijała się z celem. Szkoda, że Lenczyk nie zdecydował się na wprowadzenie Grzegorza Patera, który po przyjściu nowego trenera z zawodnika z pierwszego składu stał się czwartym rezerwowym.
Do pozytywnych aspektów gry zaliczyć należy z pewnością dobrą formę Radosława Kałużnego. Imponował spokojem w grze obronnej, od czasu do czasu sam również siał zagrożenie pod bramką Ludwikowskiego. To na jego konto zaliczyć trzeba trafienie Macieja Żurawskiego z rzutu karnego (nie lepiej było wziąć ślub w przerwie zimowej?). Sprytnie wykorzystał agresywną postawę obrońców i z krzykiem padł na murawę. Taki incydent dostrzec musiał nawet pan Wójcik. Nieźle zagrał również Marcin Baszczyński, lecz nieco lepiej wypadł w debiucie w wiślackich barwach.
Na koniec kilka słów o organizacji. Po raz pierwszy od dłuższego czasu udałem się na sektor C (ominęły mnie obowiązki relacjonowania meczu). W ogromnym tłoku stałem 30 minut w kolejce do jednej z czterech bramek (bilet kupiłem w piątek). Cztery kasy na 5000 ludzi daje imponującą średnią - 1250 widzów na kasę. Organizatorzy na własne życzenie sprowokowali nieprzyjemny incydent. Około 200 zdesperowanych kibiców przedarło się przez bramę główną, by... po chwili wrócić solidaryzując się z tymi, którzy pozostali na ulicy. Wkrótce postaramy się poświęcić więcej miejsca tej sprawie.

[Mateusz Miga]

MINUTA PO MINUCIE


0' Rozpoczyna Widzew
2' Po dośrodkowaniu Moskalewicza Frankowski nie sięga piłki.
3' Błąd Nicińskiego, strzał Szymkowiaka broni Sarnat.
4' Minimalnie niecelna "bomba" Kulawika.
5' Sędzia Wójcik nie zauważa przewinienia w polu karnym na Frankowskim.
8' Strzał Poskusa broni Sarnat.
10' 1:0 - Marek Zając zamienia na bramkę świetne podanie Żurawskiego.
15' Pawlak strzela głową z ostrego kąta, Sarnat broni.
29' Niecelny strzał Czerwca z trudnej pozycji.
39' Groźny strzał z bliska Marcina Zająca. Znów Sarnat na posterunku.
42' Równie potężny co niecelny strzał Kałużnego z rzutu wolnego.
45' Techniczne uderzenie z rzutu wolnego Frankowskiego minimalnie mija bramkę Ludwikowskiego.
47' 1:1 - Pawlak strzela do pustej bramki.
48' Niewykorzystana sytuacja "sam na sam" Macieja Żurawskiego. Ludwikowski znakomicie broni jego strzał z ostrego kąta.
52' Sarnat broni strzał znajdującego się na pozycji spalonej Pawlaka.
56' 2:1 - rzut karny za faul na Kałużnym wykorzystuje Żurawski.
60' Frankowski mija bramkarza gości po centrze Kosowskiego, jego strzał grzęźnie jednak między nogami obrońców widzewskich.
64' Uderzenie Moskala nad bramką.
66' Źle wybitą przez Ludwikowskiego piłkę przechwytuje Czerwiec, niepotrzebnie podaje jednak do znajdującego się na spalonym Moskalewicza.
67' 2:2 - Błąd Marka Zająca i bramka Marcina Zająca dla gości.
74' Kiks Moskala przejmuje Sosin, jego strzał jest jednak zbyt lekki by zaskoczyć bramkarza gości.
80' Dwa rogi dla Wisły, jeden z nich kończy się strzałem Marka Zająca tuż nad bramką.
83' Strzał Żurawskiego obok bramki.
84' Obrońca Widzewa reką(?) blokuje strzał Sosina.
88' "Główka" Kałużnego mija prawy słupek widzewskiej bramki.
89' Strzał Nicińskiego lecący prosto w "okienko" bramkarz wybija na róg.
90' Mocne uderzenie Kałużnego blokuje któryś z obrońców. Kilka minut później sędzia kończy mecz.
[Rafał Oramus]
Źródło: wislakrakow.com

Kibice gości
Kibice gości
Kibice gości
Kibice gości