2000.08.19 Wisła Kraków - Pogoń Szczecin 1:2

Z Historia Wisły

2000.08.19, I Liga, 5. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 16:00
Wisła Kraków 1:2 (0:1) Pogoń Szczecin
widzów: 10.000
sędzia: Grzegorz Kasperkowicz z Poznania
Bramki


Tomasz Frankowski (k) 85’
0:1
0:2
1:2
34' Sergiusz Wiechowski
80' Sergiusz Wiechowski

Wisła Kraków
Artur Sarnat
Łukasz Nawotczyński grafika: Zmiana.PNG (46’ Ryszard Czerwiec)
Kazimierz Moskal
Grzegorz Niciński
Marcin Baszczyński
Marek Zając
Radosław Kałużny grafika: Zmiana.PNG (77’ Tomasz Kulawik)
Olgierd Moskalewicz
Kamil Kosowski
Maciej Żurawski grafika: Zmiana.PNG (73’ Łukasz Sosin)
Tomasz Frankowski

trener: Orest Lenczyk
Pogoń Szczecin
Radosław Majdan Grafika:Zk.jpg
Paweł Skrzypek
Piotr Mosór
Kazimierz Węgrzyn Grafika:Zk.jpg
Jacek Bednarz Grafika:Zk.jpg
Dariusz Dźwigała
Dariusz Gęsior
Sergiusz Wiechowski
Grzegorz Kaliciak grafika: Zmiana.PNG (60’ Ferdinand Chi Fon)
Robert Dymkowski grafika: Zmiana.PNG (81’ Veselin Đoković)
Brasília grafika: Zmiana.PNG (71’ Daniel Dubicki)

trener: Edward Lorens

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Relacje meczowe

5 KOLEJKA EKSTRAKLASY, SEZON 2000/2001, 19 SIERPNIA 2000, GODZ. 16:00
1 WISŁA Kraków - Pogoń Szczecin 2
Frankowski 86' 35' Wiechowski
81' Wiechowski


Sędzia: G. Kasperkowicz (Poznań)
Widzów: 10 000

1. Artur Sarnat 7
4. Marcin Baszczyński 5
7. Kazimierz Moskal 7
19. Łukasz Nawotczyński sub 46 4
15. Marek Zając 4
2. Radosław Kałużny sub 77 6
16. Grzegorz Niciński 6
29. Olgierd Moskalewicz 6
5. Kamil Kosowski 5
21. Tomasz Frankowski 6 1
9. Maciej Żurawski sub 72 5
10. Ryszard Czerwiec on 46 6
20. Łukasz Sosin on 72
11. Tomasz Kulawik on 77
Najlepszy zawodnik Wisły: ?
sub - zdjęcie z boiska, on - wejście na boisko


Pogoń: Majdan- Skrzypek, Mosór, Węgrzyn - Bednarz, Wiechowski, Dźwigała, Gęsior, Kaliciak(60. Chifon) - Brasilia(70. Dubicki), Dymkowski(81. Djoković)

Ż.K. Węgrzyn, Bednarz (zagranie ręką)

POZWOLIĆ ATAKOWAĆ

Orest Lenczyk po raz drugi popełnił ten sam błąd - na własnym stadionie zagrał jak na wyjeździe. Wisła atakowała trzema, czterema zawodnikami co nie mogło przynieść powodzenia w konfontacji z liczną obroną gości. Mimo, że nie stanowiła ona monolitu Wisła jedyną bramkę strzeliła z rzutu karnego.

Lenczyk jak zwykle zaskoczył wszystkich wyjściowym składzie. Od pierwszej minuty wystąpił debiutant na pierwszoligowych boiskach - Łukasz Nawotczyński. Niestety, 18-letni obrońca spalił się psychicznie i zagrał bardzo słabo. Dwukrotnie, poprzez jego nieudolność goście stwarzali dogodne sytuacje.
Wydaje się, że Lenczyk niepotrzebnie namieszał w obronie. Trójka, która zagrała dwa ostatnie mecze (Głowacki, Moskal, Baszczyński) spisywała się bez zarzutu stanowiąc trudną do przedarcia zaporę. Teraz, gdy doszedł Nawotczyński nie każdy wiedział za co jest odpowiedzialny. W wyniku tego obie bramki padły po błędach defensywy. Dwukrotnie Sergiusz Wiechowski znalazł się w polu karnym bez "krycia" i dwukrotnie zaskoczył Artura Sarnata.


Nie lepiej wyglądała sytuacja w pomocy. Tutaj mieliśmy aż dwóch defenswnych pomocników - Nicińskiego i Moskalewicza. Obaj, sczególnie w pierwszej połowie, swoją grę ograniczali do zadań wybitnie defensywnych. I teraz już wiadomo, czemu Wisła nie mogła w pierwszej połowie trafić do bramki rywali - na boisku przybywało sześciu graczy, którzy praktycznie cały czas przebywali na własnej połowie!
Atakujący Frankowski, Żurawski, Kałużny, Kosowski i Marek Zając nie mieli większych szans przeciwko zagęszczonej defensywie portowców.
Nie dziwne, że kibice przypominali piłkarzom i trenerowi, że gramy u siebie...

Trzeba jednak przyznać, że nawet w dej nieudanej pierwszej połowie Wisła mogła, a nawet powinna zdobyć bramkę. Już po pięciu minutach Frankowski trafił w słupek, a na kwadrans przed przerwą Olo Moskalewicz sprawdził poprzeczkę bramki Majdana.
Jednak to Pogoń strzeliła jedyną bramkę w tej połowie. Prawą stroną przedarł się Bednarz, podał do zupełnie nieobstawionego Wiechowskiego, a ten pewnym strzałem w długi róg pokonał Sarnata. W tej sytuacji wypadało zapytać obrońców gdzie byli. Swoją uwagę skupiali na napastnikach - Dymkowskim i Brasilii, a nikt nie raczył zwrócić uwagi na wchodzącego z drugiej linii strzelca obu bramek.


Znacznie lepsza druga połowa nie przyniosła jednak oczekiwanych efektów. Przez około dwadzieścia minut po przerwie Wisła panowała niepodzielnie. Jednak ani Kałużny, ani Marek Zając, ani Czerwiec nie zdołali pokonać niepewnie interweniującego Majdana. Ten dwudziesto-minutowy zryw w takim upale musiał kosztować wiślaków wiele sił i po dziesięciu minutach przerwy ponownie przystąpili do oblężenia bramki gości. Grę uporządkował nieco Ryszard Czerwiec, lecz i tak kilka jego podań nie znalazło adresata. Na 10 minut przed końcem było już po wszystkim. Sfrustrowani kibice zaczęli nawet skandować nazwisko Adama Nawałki (można go było zobaczyć na loży honorowej rozmawiającego z prezesem Pogoni).
Jeśli już o kibicach mowa, warto podkreślić dobre przyjęcie byłych wiślaków grającyh obecnie w Pogoni. Już przed meczem skandowano nazwiska Węgrzyna i Brasilii. Wszyscy czterej zostali przywitani i pożegnani brawami, co przyniosło im wiele satysfakcji. Dziwić mogła tym bardziej szalona radość Kaliciaka i Brasilii, którzy po końcowym gwizdku zaczęli skakać i wpadać sobie w ramiona.
Kibice, nawet z sektora B nie przerwali dopingu nawet po drugiej bramce, choć dało się słyszeć pojedyncze, uzasadnione głosy frustracji.


Chwała wiślakom, że po drugiej bramce Wiechowskiego podnieśli rękawice i ruszyli do szturmu. Już po pięciu minutach kontaktową bramkę zdobył Frankowskiego i przez chwilę wydawało się, że Wisła zdoła doprowadzić do remisu. Powinien tego dokonać aktywny w końcówce Olgierd Moskalewicz, lecz z pięciu metrów strzelił za wysoko.

[Mateusz Miga]

DRUGIM OKIEM

Na trybunach przy ul. Reymonta, mimo lejącego się z nieba żaru zasiadł niemal komplet widzów. Chyba jedyne bilety, jakie zostały niewykorzystane mają jeszcze w rękach koniki, żerujący na kieszeni prawdziwych kibiców. Przed meczem chcąc wyjść na swoim niektórzy sprzedawali wejściówki po cenie z kasy.
Trener Orest Lenczyk znów chciał czymś zaskoczyć rywali. Jeszcze przed meczem na rozgrzewce zjawili się zawodnicy Pogoni, wiślaków na murawie głównego boiska jednak nie było. Rozgrzewali się oni spokojnie w cieniu, na boisku bocznym, chcąc rozpocząć mecz "na świeżo". Tymczasem prawdziwi kibice Wisełki zgotowali bardzo miłe przywitanie Kazimierzowi Węgrzynowi, jak i Brasilii. Obu tych piłkarzy oglądaliśmy niedawno na Reymonta, podobnie jak i Grzegorza Kaliciaka, który też wyszedł w podstawowej jedenastce gości. Jego nie wszyscy poznali w bordowym kostiumie... Trzeba jednak zaznaczyć, że gdy "Kali" schodził z boiska brawa również były mocno słyszalne, zwłaszcza na sektorze A i B.
W pierwszym zestawieniu Wisły pojawił się 19-letni debiutant - Łukasz Nawotczyński. Był to debiut niezbyt udany, można śmiało rzec, że przy każdym zetknięciu z piłką młodemu obrońcy pojawiał się strach w oczach. Nie wiadomo, czy zjadła go trema, czy były inne powody jego słabej dyspozycji: zanotował jedną nieudaną główkę, dwa kiksy (na szczęście niegroźne), oraz kilka skutecznych wślizgów. Gdy jednak któryś ze szczecinian zbliżał się z piłką do prawego narożnika wiślackiego pola karnego, Nawotczyński "wysyłał błagającym spojrzeniem" swoich kolegów do akcji obronnej samemu bojąc się podjąć ryzyka.
Nawotczyński nie był jednak sprawcą porażki Wisły. Obrona zagrała przyzwoicie, zwłaszcza Kazimierz Moskal, skutecznie czyszczący przedpole Sarnata. Przede wszystkim bardzo słabo (zwłaszcza w pierwszej połowie) zagrała pomoc. Radek Kałużny nie miał dziś swojego dnia, co prawda często wygrywał pojedynki główkowe, ale był bez werwy i szybkości, zaś po kilku jego zagraniach chciało się po prostu płakać. Kilkudniowy pobyt w kadrze Engela bardzo mu zaszkodził. Teraz więcej o Olgierdzie Moskalewiczu. Nikt mnie nie przekona, że "Olo" będzie kiedyś dobrym rozgrywającym. To zawodnik z charakterem, potrafiący walczyć w środku, ale nie rozdawać piłki. Zbyt często zaś "holował" futbolówkę, nie bardzo wiedząc co z nią zrobić, jako że reszta zespołu nie bardzo kwapiła się do wychodzenia na czystą pozycję. W najlepszym wypadku pomocnika Wisły faulowano, w najgorszym tracił on piłkę. Moskalewicz jednak był widoczny na boisku, czego efektem poprzeczka po strzale z rzutu wolnego i znakomita też szansa na wyrównanie w doliczonym czasie gry po której wszyscy na stadionie pytali: "jak on tego nie strzelił!!?". Gra w pomocy znacznie uległa poprawie, gdy w drugiej połowie za Nawotczyńskiego wszedł Czerwiec. Już w pierwszej swej akcji popisał się bardzo ładnym podaniem do Kosowskiego, ten jednak za słabo dośrodkował do jedynego(!) na polu karnym gości Frankowskiego.
Zawiedli skrzydłowi. Zarówno Marek Zając jak i Kamil Kosowski nie przeprowadzali rajdów swoimi stronami boiska; na pewno wpływ na to miała pogoda, ale czy wszystko będziemy zrzucać na niekorzystną aurę? Niciński jako defensywny pomocnik grał poprawnie, ale jego akcje ofensywne są biciem głową w mur zawodnika ambitnego, lecz słabego piłkarsko (zwłaszcza szwankuje technika).
Niewiele dobrego mogę też napisać o napastnikach. Zupełnie niewidoczny był Żurawski, podobnie z resztą jak Frankowski, tego drugiego jednak połowicznie rozgresza strzelona bramka. Przyznam, że podobała mi się dosyć gra Łukasza Sosina - to facet bez kompleksów, świetnie wykorzystujący swe warunki fizyczne; raz bardzo sprytnie przedłużył piłkę głową do Frankowskiego, ten jednak ledwo ją musnął.
Pogoń miała w dzisiejszym meczu więcej szczęścia, co przy wyrównanym poziomie obu drużyn okazało się decydujące. Mówię przede wszystkim o sytuacjach, po których bramkarzowi szczecińskiemu - Majdanowi - mocno jeszcze dzwoni w uszach. W poprzeczki strzelali: wspomniany Moskalewicz i Marek Zając, wcześniej zaś po uderzeniu Frankowskiego piłka trafiła w słupek... Do tego dochodzi sytuacja Moskalewicza w ostatniej minucie meczu...
Jakieś plusy po przegranym spotkaniu? No, może jeden: mimo niesamowitego upału oglądaliśmy dziś naprawdę niezły mecz. Wiślacy stracili bardzo dużo sił. Niestety, nie potrafili tego docenić niektórzy "kibice Białej Gwiazdy". Po drugiej straconej bramce grupka ok. 200 widzów opuściła trybuny, twierdząc że już po meczu. Gdy Frankowski strzelił kontaktowego gola niektórzy odwrócili się by końcówkę obejrzeć zza krat. Czy tak wygląda kibicowanie swojej drużynie i bycie z nią na dobre i na złe? Gdy wygrywamy - jest dobrze przyjdę na stadion, Wisła przegrywa - odwracam się i idę do domu. Większość prawdziwych fanów podziękowała swojej drużynie za wysiłek włożony w ten mecz, co sami wiślacy docenili.
Wy, którzy wtedy wyszliście - nie przychodźcie więcej na stadion!!! Wykupcie sobie abonament w Canal+ i tam oglądajcie mecze Wisełki przy piwie, paluszkach i kapciach na nogach!!!


[Rafał Oramus]

KONFERENCJA PRASOWA

Orest Lenczyk: Słowa uznania dla zawodników, którzy grali w dzisiejszym meczu. Wygrała drużyna, która strzeliła dwie bramki. Mecz tak się ułożył, że musieliśmy odrabiać straty, co kosztowało wiele sił.
Nie sądze, że drużyna przegrała przez Nawotczyńskiego. Głowacki wrócił z Rumunii z obtartym pośladkiem, stanem prawie zapalnym. Wolałem wstawić zawodnika zupełnie zdrowego.
Marek Zając powinien strzelić bramkę. Nie muszę narzekać na postawę wielu zawodników. Stworzyli sobie wiele dogodnych sytuacji.
W szatni najpierw wygoniłem zawodników pod zimny prysznic. Mówiłem tylko trzy minuty. Chyba pomogło - drużyna zaczęła grać lepiej.
Mecz rozgrywaliśmy tak, aby dotrwać do końca przy takich warunkach (! - przyp. TWSD)
Edward Lorens: Bardzo się cieszę z tego sukcesu, bo zwycięstwo tutaj jest sukcesem. Obawiałem się tego meczu. Wisła w drugiej połowie miała dużą przewagę. Mieliśmy wiele szczęścia.
Czemu nie grał Mielcarski i Chifon? Bo grali inni.


[Mateusz Miga]

MINUTA PO MINUCIE


0' Początek. Pogoń w swoich barwach, Wisła na biało.
3' Wyimaginowany spalony Wisły.
6' Potężny strzał Żurawskiego trafia w plecy obrońcy.
6' Rzut rożny - piłka trafiła do Frankowskiego, ten strzela po ziemi w słupek.
10' Niegroźny strzał Wiechowskiego ponad popreczką.
17' Sarnat paruje atomowy strzał Dymkowskiego.
24' Szybką kontrę Wisły kończy Mosór, który obiera na polu karnym piłkę Żurawskiemu..
27' Niciński strzela z 35 metrów - obok.
35' 0:1 - Nieobstawiony Wiechowski strzela w długi róg.
41' Świetny strzał Moskalewicza z wolnego z 25 metrów trafia w poprzeczkę.
42' Mogło być 0:2. Brasilia slino strzela na bramkę, do odbitej przez Sarnata piłki dopadł Dymkowski, lecz przestrzelił w świetnej sytuacji.
46' Kałużny strzela obok bramki.
49' Kałużnego strzał z woleja wędruje ponad bramką.
50' Marek Zając decyduje się na strzał z 20 metrów - Wisła po raz drugi trafia w poprzeczkę bramki bezradnego Majdana.
51' Majdan piąstkuje kąśliwe i silne uderzenie Czerwca.
55' Brasilia strzela z wolnego w poprzeczkę.
75' Majdan na róg paruje uderzenie Kosowskiego.
76' Obrońca gości w ostatniej chwili blokuje dobrze ustawionego Frankowskiego.
77' Niciński strzela tuż obok bramki.
78' Kulawik strzela z woleja, Majdan paruje, a Frankowski zamiast strzelać od razu wdaje się w bezproduktywne dryblingi.
81' Daniel Dubicki ośmiesza Zająca, podbiega do bramki, wycofuje piłkę do nieobstawionego Wiechowskiego, którzy mocnym strzałem nie daje Sarnatowi szans.
85' Majdan fauluje szarżującego Frankowskiego, którzy rzut karny pewnie zamienia na bramkę.
91' Moskalewicz strzałem z woleja posyła piłkę z pięciu metrów ponad poprzeczką.
92' Ponownie "Olo", jego strzał trafia w nogi obrońcy.
[Mateusz Miga]

Źródło: wislakrakow.com

Wspomnienia po latach

Pamiętam ten mecz doskonale - mówi uczestnik tamtego spotkania Robert Dymkowski.
Mieliśmy znakomity zespół stworzony przez Sabri Bekdasa, a Wisła była mistrzem Polski i absolutnym krajowym hegemonem.
Mimo to wygraliśmy z nią 2:1 po golach Sergiusza Wiechowskiego.
— 2015-12-17 Robert Dymkowski, 24kurier.pl


Kibice gości
Kibice gości
Kibice gości
Kibice gości
Kibice gości
Kibice gości
Kibice gości
Kibice gości