2000.09.17 Stomil Olsztyn - Wisła Kraków 0:3

Z Historia Wisły

8 KOLEJKA EKSTRAKLASY, SEZON 2000/2001, 17 WRZEŚNIA 2000, GODZ. 16:00
0 STOMIL Olsztyn - WISŁA Kraków
8' Niciński
65' M. Zając
81' Frankowski
3
Sędzia: R. Małek (Katowice)
Widzów: 7 000

OSTRO DO PRZODU!



Obawy wszystkich, przed meczem z niepokonanym z od 24 spotkań Stomilem, okazały się niepotrzebne. Wiślacy spokojnie i pewnie pokonali olsztynian 3:0, prowadzenie zdobywając już w 8 minucie po strzale Grzegorza Nicińskiego. "Nitka" przebudził się więc ze strzeleckiej niemocy. Dwie bramki dorzucili jeszcze Marek Zając (z podania Kosowskiego) oraz rezerwowy w tym spotkaniu Tomasz Frankowski.

Efektowne zwycięstwo nie dało jednak krakowianom awansu na pierwsze miejsce w tabeli, bowiem wczoraj Pogoń pokonała Ruch Radzionków 1:0, strzelając zwycięskiego gola w 87(!) minucie. Czy przyjdzie wreszcie kres szczęścia szczecinian?

Relacje ze spotkania ze Stomilem przekażemy około godziny 22.00.

[Rafał Oramus]
1. Artur Sarnat
4. Marcin Baszczyński
7. Kazimierz Moskal
5. Kamil Kosowski
15. Marek Zając 1
16. Grzegorz Niciński 1
2. Radosław Kałużny do 84
29. Olgierd Moskalewicz
11. Tomasz Kulawik
20. Łukasz Sosin do 59
17. Kelechi Iheanacho do 63


21. Tomasz Frankowski od 59 1
9. Maciej Żurawski od 63
10. Ryszard Czerwiec od 84
Najlepszy zawodnik Wisły: ?
do - zdjęcie z boiska, od - wejście na boisko


Ż.K. nikt

Za: http://www.wislakrakow.pl

Relacja

Stomil przystępował do tego meczu jako drużyna niepokonana na własnym stadionie od 24 meczów, czyli przez około półtora sezonu. Z kolei ambicja Wisły podrażniona została wysoką porażką w Hiszpanii; tą plamę na honorze należało zmyć.

Trener Lenczyk postanowił pozostawić na ławce rezerwowych Ryszarda Czerwca i Tomasza Frankowskiego, z których postawy najwidoczniej nie był zadowolony w czwartek w Saragossie (obaj piłkarze zostali wtedy w drugiej połowie zmienieni). W ataku zagrali więc koło siebie Kelechi Iheanacho i Łukasz Sosin. Za żółte kartki pauzował Głowacki, obrona wystąpiła więc w składzie Kosowski - Moskal - Baszczyński. Z kolei w środku pola ustawiono Marka Zająca, defensywnych Nicińskiego i Kałużnego, a także Tomasza Kulawika i Olgierda Moskalewicza.

Wisła rozpoczęła mecz spokojnie, nieco bez przekonania. Jednak już pierwsza groźniejsza akcja przyniosła krakowianom bramkę: w 8 minucie na lewym skrzydle Iheanacho Kelechi serią zwodów uwolnił się spod opieki obrońców, zacentrował na pole karne, gdzie z piłką minęło się dwóch obrońców Stomilu, a Niciński z kilku metrów nie dał szans miejscowemu bramkarzowi (asysta: KELECHI).

Dobrze prezentował się Kamil Kosowski. W 20 minucie po jednym z jego dośrodkowań dobra szansę do zdobycia gola zmarnował Kelechi, z kilku metrów strzelając główka sporo ponad poprzeczką.

W 35 minucie pierwszy celny strzał na bramkę Sarnata oddali gospodarze - przy czym było to uderzenie z rzutu wolnego, z odległości ok. 30 metrów i nie mogło sprawić krakowskiemu bramkarzowi żadnych trudności. Podobnie, jak kolejny celny strzał stomilan, oddany kilka minut później, już z odległości 40 metrów. I na tym emocje w pierwszej połowie się skończyły.

Również początek drugiej części gry nie przyniósł ożywienia. jedynie w 50 minucie Kosowski. ograwszy dwóch rywali podał piłkę Kulawikowi, którego strzał z rogu pola karnego został zablokowany przez obrońców. Po rzucie rożnym (notabene pierwszym dla Wisły w tym spotkaniu) strzał Marka Zająca w dolny róg bramki wybił z dużym trudem Kryształowicz.

W 58 minucie przeciętnie grającego Sosina zastąpił Frankowski i zmiana ta zmieniła znacząco obraz gry. Akcji ofensywnych było więcej, chociaż sam Frankowski nie zawsze się w nie angażował. Kilkukrotnie sam przyciągał uwagę obrońców pozwalając stworzyć groźne sytuacje innym wiślakom. Tak właśnie było w 65 minucie, kiedy po szybkiej wymianie piłek pomiędzy Kulawikiem i Kosowskim ten ostatni dośrodkował niemal z linii końcowej na pole karne, a nadbiegający Marek Zając w swoim stylu (czyli od słupka, strzałem w długi róg...) skierował piłkę do siatki (asysta: KOSOWSKI).

W kolejnych minutach powiększała się przewaga wiślaków i nie zmienił tego nawet silny strzał jednego z gospodarzy, z trudem sparowany przez Sarnata na rzut rożny (był to zresztą jedyny celny strzał Stomilu z gry). W 73 minucie słaby w drugiej połowie Kelechi został zmieniony przez Żurawskiego, co dodatkowo wzmocniło siły ofensywne krakowian. Przewaga Wisły rosła. W 78 minucie indywidualną akcję przeprowadził Kosowski, jednak jego strzał z 25 metrów na raty wybronił bramkarz. Minutę później ten sam zawodnik dośrodkował z lewej strony na pole karne, a zamykający akcję Frankowski z 10 metrów trafił w poprzeczkę. W końcu w 81 minucie Kałużny wyłuskał piłkę w środku pola, podał ją na lewo do niepilnowanego Frankowskiego, a nasz najlepszy snajper strzałem niemal z rogu pola karnego pokonał wychodzącego Kryształowicza (asysta: KAŁUŻNY).

Po trzeciej bramce Wiślacy grali tak, aby dowieźć wynik do końca, obrońcy często podawali piłkę do siebie, czasem też zatrudniali Artura Sarnat, który jakoś nie miał okazji, by wykazać się w akcjach z udziałem olsztynian. Miejscowi kibice zaczęli wychodzić. Jeszcze tylko niepotrzebna kartka Kosowskiego i zmiana (w 86 minucie Czerwiec zastąpił Kałużnego, który schodząc z boiska tradycyjnie podziękował lokalnym kibicom za doping...), po czym sędzia odgwizdał koniec meczu. Meczu, który stał na przeciętnym poziomie, a Wisła nie musiała zbytnio się namęczyć, by udowodnić swoją wyższość. Wystarczyło kilka szybszych zagrań, by rozbić obronę gospodarzy. Ci zaś nie zdołali w sensowny sposób sklecić żadnej akcji zaczepnej. Wynik więc jest jak najbardziej zasłużony.