2000.11.12 Wisła Kraków - Legia Warszawa 3:3

Z Historia Wisły

2000.11.12, I Liga, 14. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 13:00
Wisła Kraków 3:3 (1:1) Legia Daewoo Warszawa
widzów: 10.000
sędzia: Zbigniew Marczyk z Piły
Bramki

Tomasz Frankowski (k) 45’


Marek Zając 66’
Tomasz Frankowski (k) 70’
0:1
1:1
1:2
1:3
2:3
3:3
Tomasz Jarzębowski 24’

Giuliano 56’
Giuliano (k) 62’


Wisła Kraków
Artur Sarnat
Marek Zając
Grafika:Zk.jpg Kazimierz Moskal
Arkadiusz Głowacki grafika: Zmiana.PNG (3’ Marcin Baszczyński)
Bogdan Zając
Grafika:Zk.jpg Kelechi Iheanacho grafika: Zmiana.PNG (46’ Ryszard Czerwiec)
Grafika:Zk.jpg Radosław Kałużny
Olgierd Moskalewicz
Maciej Żurawski grafika: Zmiana.PNG (65’ Grzegorz Niciński)
Tomasz Frankowski
Łukasz Sosin

trener: Orest Lenczyk
Legia Daewoo Warszawa
Zbigniew Robakiewicz
Paweł Wojtala
Jacek Magiera
Maciej Murawski
Tomasz Jarzębowski Grafika:Zk.jpg
Giuliano
Adam Majewski Grafika:Zk.jpg Grafika:Zk.jpg Grafika:Cz.jpg 45’
Tomasz Sokołowski I grafika: Zmiana.PNG (73’ Radosław Wróblewski Grafika:Zk.jpg)
Marcin Mięciel grafika: Zmiana.PNG (90’ Łukasz Mierzejewski)
Cezary Kucharski
Bartosz Karwan

trener: Franciszek Smuda

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Wstęp do meczu LEGIA - WISŁA

Serialu pod tytułem "Wisła - Legia" ciąg dalszy. Kilka tygodni temu na przystawkę podano nam spotkanie w Pucharze Ligi, w którym Wisła wywiozła remis z Warszawy. Za nieco ponad 2 tygodnie czekać nas będzie deser w postaci meczu rewanżowego w tymże pucharze. Natomiast już w tę niedzielę wszyscy prawdziwi miłośnicy futbolu w Krakowie będą mogli "skonsumować" ligowy pojedynek między tymi drużynami. Wiele wskazuje na to, że dla kibiców "Białej Gwiazdy" nie będzie to danie niestrawne!
Pojedynki pomiędzy Wisłą a Legią uznawane są niemal za świętą wojnę. Z większym zainteresowaniem odbierane były niegdyś chyba tylko derbowe mecze z Cracovią. Z poziomem sportowym konfrontacji z Legią było różnie, dziś jednak, gdy i krakowianie i warszawianie walczą o to najważniejsze trofeum w kraju można z całą pewnością powiedzieć, że niedzielne spotkanie jest wydarzeniem rundy jesiennej, na które spoglądać z zaciekawieniem będzie cała sportowa Polska! No, może nie cała, ale przynajmniej ta "odkodowana".
Na stadionie przy ul. Reymonta spodziewany jest oczywiście komplet widzów. Bilety sprzedawane były od wtorku i najprawdopodobniej zostały już tylko te najgorsze miejsca. Wielu kibiców Wisły pozostanie zapewne pod bramami stadionu. Podobnie z resztą rzecz się będzie miała jeśli chodzi o przybyszów z Waszawy: mała trybunka dla gości przewidziana jest na ok 250 miejsc i zapewne tylko tyle osób przyjedzie ze stolicy.
Ostatnia historia:
W ostatnich dwóch sezonach Wisła zazwyczaj zdobywała komplet punktów nad Legią. Tak było w sezonie 1998/99, kiedy to po pamiętnym spotkaniu Wisła rozgromiła Legię 4:1. Z tego meczu wszystkim na pewno utkwiła w pamięci cudowna bramka Grzegorza Kaliciaka z rzutu wolnego. W rewanżu "Biała Gwiazda" wygrała w Warszawie 2:1. W obu tych spotkaniach wiślaków prowadził obecny szkoleniowiec Legii - Franciszek Smuda. Trener ten pożegnał się z Wisłą w niesławie jesienią ubiegłego roku i figurował w sztabie szkoleniowym Legii w kolejnym meczu między tymi drużynami, w którym to Wisła tylko zremisowała na własnym stadionie 1:1. Wtedy Smuda nie pojawił się na obiekcie przy ul. Reymonta, z resztą nie mógł liczyć na przychylne powitanie... W wiosennym rewanżu Wisła pokonała Legię na jej stadionie 2:0, a prawdziwym katem okazał się wtedy Tomek Frankowski, strzelec dwóch bramek.
O ostatnim meczu między Legią a Wisłą już wspomniałem, zakończył on się remisem 1:1. Jestem pewny, że w niedzielę dobra passa zostanie podtrzymana. Wisełka nie powinna stracić punktów na własnym stadionie, jestem pewien, że wszyscy fani, jacy ściągną w niedzielę na stadion wydatnie jej w tym pomogą.
Lenczyk kontra Smuda:
Ten mecz będzie konfrontacją dwóch czołowych polskich trenerów. Obaj szkoleniowcy w swojej karierze zdobyli z Wisłą po jednym tytule mistrzowskim. I na tym chyba zakończę wypisywania podobieństw między nimi, bowiem ich metody pracy i wizje piłki nożnej różnią się diametralnie.
Tylko z grzeczności zacznę od gościa niedzielnego spotkania. Franciszek Smuda największe swe sukcesy odniósł z Widzewem Łódź, zdobywając z tym klubem dwa tytuły mistrza Polski i awans do elitarnej Ligi Mistrzów. Latem 1998 roku przeniósł się pod Wawel, gdzie zdobył z "Białą Gwiazdą" mistrzostwo Polski. Kolejny sezon zaczął się jednak mniej udanie i po przegranym meczu z Polonią Smuda, jak głosi oficjalna wieść, odszedł na własne życzenie z Wisły. Po kilku tygodniach znalazł zatrudnienie w Legii, gdzie pracuje do dziś.
Smuda swe trenerskie szlify zdobywał w Niemczech. Mało kto jednak wspomina, że nie posiada on uprawnień do prowadzenie klubów Bundesligi. Działa na tzw. "nosa" - sam dokładnie wie, ile zawodnik powinien trenować, jak powinien to robić i kiedy. Rzadko korzysta z pomocy lekarzy, przy ustalaniu treningów dla poszczególnych piłkarzy kieruje się ponoć własnym wyczuciem. Jest wyznawcą zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Do Legii ściągnął kilku swoich ulubieńców: Marka Citkę, Tomasza Łapińskiego, Pawła Wojtalę i Rafała Siadaczkę - piłkarze ci poza sporadycznymi niezłymi występami większość czasu spędzają lecząc różne urazy. Z resztą w drużynach prowadzonych przez Smudę kontuzje zdarzają się dość często. Wśród zalet Franza bardzo często wymienia się zdolność mobilizacjii zawodników, zmuszenie ich do walki na 100% możliwości.
Jego przeciwnikiem będzie stary wyga, który już w niejednym klubie piłkarskim pracował. Orest Lenczyk zaczynał swą karierę piłkarską w Krakowie, zdobył tytuł mistrzowski właśnie z "Białą Gwiazdą". Przychodząc do Wisły latem tego roku czekało go trudne zadanie: przygotować fizycznie drużynę do rozgrywek ligowych w kilka tygodni. Jak na razie wywiązuje się z niego znakomicie - Wisła nie tylko wygrywa, ale gra ładnie i efektownie.
Lenczyk to fachowiec w każdym calu. Znakomicie współpracuje z lekarzami, każdy zawodnik jest dokładnie badany i pod kątem jego możliwości aplikowana jest mu odpowiednia dawka treningowa. Lenczyk ostrożnie rozporządza siłami swoich podopiecznych - praktycznie nie sposób przewidzieć skład Wisły przed kolejnymi spotkaniami. Każdy dostępny w kadrze piłkarz jest wykorzystywany i dostaje swoją szansę na zaprezentowanie się.
Jak poradzą sobie zespoły prowadzone przez obu szkoleniowców - zobaczymy już w niedzielę. Na dzień dzisiejszy to jednak "Biała Gwiazda" jest zdecydowanym faworytem konfrontacji.
Moje "3 grosze" do sprawy Zielińskiego
W zeszłą niedzielę sędzia Mikulski z Lublina podobno niesłusznie ukarał legionistę - Jacka Zielińskiego czerwoną kartką, PZPN jak zwykle zaś broni swoich arbitrów i za tzw. faul taktyczny Zieliński będzie musiał pauzować w meczu przeciwko Wiśle. Od razu w prasie (celował we wszystkim "warszawski Przegląd Sportowy") pojawiły się dywagacje, że Mikulski ukarał warszawiaka, aby osłabić Legię.
Wydaje mi się, że wszelkie insynuacje w tej sprawie są bezpodstawne. Cóż arbiter z Lublina może mieć w tym, żeby Wisła wygrała z Legią. W mojej ocenie trudno uznać, żeby Mikulski popełnił błąd celowo. Może to dość przewrotne co napiszę, ale przyznam, że troche rozczarowała mnie ostateczna decyzja PZPN-u o zawieszeniu Jacka Zielińskiego na mecz z Wisłą. Przez (ponoć) niezrozumiałą decyzję lublińskiego sędziego pojawiły się niepotrzebne spekulacje i szum, który nie wystawia naszemu klubowi dobrej opinii. Nie ważne, że opinia ta pochodzi z ust warszawskich. Te same usta będą później głosiły, że Wisła wygrała z Legią, bo nie grał Zieliński... A ja właśnie chciałbym, żeby "Biała Gwiazda" pokonała Legię z jej podstawowym obrońcą w składzie - bez niedomówień i podejrzeń.

[Rafał Oramus]
Wisła:
Wiślacy będą po ciężkim meczu z Porto i równie męczącej podróży. To jednak, znając Lenczyka, nie wpłynie na ich formę i kondycję fizyczną. Można spodziewać się pewnych roszad, lecz generalnie skład będzie wyglądał jak w Porto. Nikt nie narzeka na kontuzje i trener ma naprawdę pole manewru. W ataku obok Frankowskiego może zagrać Łukasz Sosin, a tuż za nimi Olgierd Moskalewicz. Najmniej znaków zapytania jest w formacji obronnej i tam znów zagra czwórka, która razem stanowi naprawdę solidną zaporę. W niedzielę będzie można najbardziej liczyć na tych, którym również bardzo zależy na pokonaniu Legii - Kałużnego, Moskalewicza i... Frankowskiego. Na tych piłkarzy ogromną ochotę mieli działacze klubu ze stolicy (także na Żurawskiego), lecz jak wiadomo ich plany przekroczyły możliwości.
Legia:
W chwili obecnej Legia zajmuje trzecie miejsce w tabeli, ze stratą aż ośmiu punktów do naszej drużyny. W meczach wyjazdowych uzyskała 9 punktów (dwa zwycięstwa, trzy remisy, jedna porażka). Potrafiła zremisować w Szczecinie z Pogonią, czy z Polonią przy Konwiktorskiej, by przegrać w Katowicach z GKS-em. W ostatniej kolejce warszawianie niespodziewanie tylko zremisowali u siebie ze słabiutkim Orlenem (jedyną bramkę strzelił ulubieniec publiczności - Giuliano z rzutu karnego). Legia gra w kratke i jeśli coś się nie zmieni, będzie to kolejny sezon pełen niespełnionych ambicji.
Niedzielny mecz wyróżnia przede wszystkim rywalizacja dwóch trenerów, ale o tym pisał już Rafał. Do Krakowa przyjeżdża Franciszek Smuda, który dobrze wie, jakiego przyjęcia może się spodziewać. W poprzednim sezonie właśnie z tego powodu nie pojawił się na ławce rezerwowych, tym razem nie ma już wyjścia. Gdy przychodził do Krakowa od razu stał się ulubieńcem publiczności. Jednak sezon później coś się zacięło, drużyna przestała wygrywać i Smuda uciekł z Krakowa. Bałagan po nim próbowało posprzątać wielu trenerów, po części udało się to Adamowi Nawałce, lecz dopiero Orest Lenczyk wprowadził do zespołu harmonię.
Legia Smudy gra przeciętne, lecz on wciąż cieszy się ogromnym zaufaniem warszawskich fanów, co stanowi fenomen nie tylko na skalę krajową. W Krakowie takie wyniki spotkały by się z ostrą krytyką.
Z Wisłą nie zagra raczej Sylwester Czereszewski, oraz wiecznie kontuzjowany Mariusz Piekarski. Nie wystąpi oczywiście także Jacek Zieliński, który w meczu z Orlenem ujrzał czerwoną kartkę (podobno niesłusznie). Sprawa ta rozpętała wielką aferę. "Przegląd Sportowy" stanowczno domagał się anulowania kary, w czym celował warszawski dziennikarz Adam Godlewski. PZPN pozostał nieugięty (w końcu to Związek kieruje futbolem, a nie przypadkowi dziennikarze) i reprezentacyjny obrońca w Krakowie nie zagra. Jego miejsce na środku obrony zajmie zapewne Maciej Murawski. Po bokach będzie miał: młodego gracza Jarzębowskiego, i "nazwisko" Wojtalę. Na prawej pomocy zagra największa obecnie gwiazda Legii - Brazylijczyk Giuliano. Parę dni temu w dzienniku sportowym na TVN-ie rozważano jego kandydaturę do... reprezentacji Polski - wiadomo bowiem, że w reprezentacji Brazylii raczej nie zagra. To jednak już spora przesada! Nie wiadomo, czy zagra inny ulubieniec - Marek Citko, który kiedyś swoimi zagraniami czarował całą Europę. Na dzień dzisiejszy to tylko cień tamtego zawodnika. Atak to dwójka - piękny i szalony. Obaj podobno w niezłej formie.
Warto jeszcze przypomnieć, że na testach w Wiśle swego czasu przebywali Kucharski i Citko. Ten pierwszy nie znalazł jednak uznania trenerów, drugi sam zrezygnował z propozycji (co dobrze pamiętają kibice Wisły).
Nie podajemy numerów czołowych zawodników, gdyż legioniści nie grają ze stałymi numerami (Mięciel zapewne zagra z 10, Citko 8, Karwan z 9).

Mateusz Miga

Program meczowy cz.I
Program meczowy cz.I
Program meczowy cz.II
Program meczowy cz.II

Relacje meczowe


14 KOLEJKA EKSTRAKLASY, SEZON 2000/2001, 12 LISTOPADA 2000, GODZ. 13:00
3 WISŁA Kraków - LEGIA Warszawa
Frankowski - karny 45' 23' Jarzębowski
M. Zając 66' 57' Giuliano
Frankowski - karny 70' 62' Giuliano - karny
3
Sędzia: Z. Marczyk (Piła)
Widzów: ok. 11000 (nadkomplet)
1. Artur Sarnat 7
15. Marek Zając 5 1
7. Kazimierz Moskal 5
3. Bogdan Zając 5
6. Arkadiusz Głowacki do 3
17. Kelechi Iheanacho do 46 5
2. Radosław Kałużny 6
29. Olgierd Moskalewicz 7
9. Maciej Żurawski do 63 7
21. Tomasz Frankowski 8 2
20. Łukasz Sosin 7
4. Marcin Baszczyński od 3 8
10. Ryszard Czerwiec od 46 7
16. Grzegorz Niciński od 63 6
Najlepszy zawodnik Wisły: Tomasz Frankowski
Trener: Orest Lenczyk

Legia: Robakiewicz - Wojtala, Murawski, Jarzębowski - Giuliano, Karwan, Majewski, Magiera, Sokołowski (71 Wróblewski) - Kucharski, Mięciel (90 Mierzejewski)

Trener: Franciszek Smuda

Ż.K. Majewski, Wróblewski
C.K. Majewski (45' - druga żółta, faul na Baszczyńskim)

TYLKO, CZY AŻ REMIS?


(12.11.00, godz. 19:00)
Przed spotkaniem zakładałem, że Wisła może stracić punkty z Legią tylko w jednym z dwóch przypadków: wiślacy będą zmęczeniu po meczu z Porto, lub też zabraknie im szczęścia i nie wyjdzie im mecz. Szczególnie ta druga ewentualność sprawdziła się, zmęczenie u niektórych zawodników też było widoczne, stąd na boisku przy ul. Reymonta zanotowaliśmy remis, po meczu, który spokojnie może uchodzić za jeden z najbardziej dramatycznych w historii kontaktów między obiema drużynami.

W podstawowym składzie Wisły tradycyjnie niespodzianki. Do obrony niespodziewanie wskoczył Marek Zając, który na prawej stronie tej formacji miał zastąpić Marcina Baszczyńskiego. Na prawej pomocy w wyjściowej jedenastce pojawił się natomiast Kelechi Iheanacho. Obie niespodzianki były zapewne wymuszone koniecznością dania odpoczynku niektórym graczom, którzy grali w czwartek z Porto. Jednak już w 3 minucie meczu trzeba było wprowadzić korektę w ustawieniu zespołu. Chwilę po rozpoczęciu gry Cezary Kucharski uderzył Arka Głowackiego łokciem w głowę. Arbiter przeoczył ten incydent, niestety Głowacki nie zagrał już dłużej w tym meczu, musiał go zmienić Baszczyński.

Mimo tego niepomyślnego wydarzenia wiślacy od pierwszych minut spotkania atakowali. Już w 2 min. po pięknym dośrodkowaniu Bogdana Zająca przed szansą stanął Radek Kałużny, jednak nie opanował piłki. Minutę później nie popisali się sędziowie: liniowy wskazywał na pozycję spaloną Żurawskiego, podczas gdy drugi wachał się przez chwilę, by w końcu puścić grę. Nie połapał się do końca w całej sytuacji Frankowski i nie doszedł do ładnego dośrodkowania "Żurawia". Między 5 a 8 minutą meczu pod bramką Legii co nóż dochodziło do sytuacji strzeleckich.

Wisła całkowicie opanowała sytuację, warszawianie natomiast mieli niewiele do powiedzenia. Legia nadal zachowywała czyste konto. W 19 minucie warszawianie wyprowadzili bardzo groźną akcję, po której mieli stuprocentową sytuację na objęcie prowadzenia: Kucharski z trzech metrów nie trafił jednak do niemal pustej bramki! W tym momencie akcje Wisły zatraciły swą dynamikę, do głosu coraz częściej dochodzili goście. Ten fragment gry obfitował w chaotyczne zagrania wiślaków w obronie, zbyt dużą nonszalancję w rozgrywaniu piłki. Zemściło się to w 23 minucie: z lewej strony dośrodkowywał Karwan, piłkę zgrał do środka Kucharski, zaś Jarzębowski z bliska pokonał Sarnata. 0:1 i konsternacja na trybunach...

Wiślacy otrząsnęli się z uderzenia dość szybko, na bramkę Legii co rusz szły kolejne ataki. Gol padł jednak dopiero w 40 minucie meczu: po kolejnym zamieszaniu pod bramką Robakiewicza Sosin zagrał półgórną piłkę do Frankowskiego, który przewrotką skierował ją do siatki rywala. 1:1? Nie(!), bowiem arbiter uznał, że Frankowski zbyt wysoko podniósł w tej sytuacji nogę... Mam zatem pytanie do arbitra: czy przepisy dopuszczają wogóle strzały przewrotką???

Jednak co się odwlecze... W 45 minucie znakomitym rajdem popisał się Baszczyński, po wbiegnięciu w pole karne rywala został podcięty przez Adama Majewskiego. Arbiter bez zastanowienia pokazał na jedenasty metr, pokazując przy okazji Majewskiemu drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Pewnym wykonawcą rzutu karnego okazał się lider klasyfikacji strzelców - Tomek Frankowski (asysta: Baszczyński)!. To trafienie było 50-tym w jego ligowej karierze.

Na drugą połowę wiślacy wychodzili więc z przewagą jednego zawodnika, stan meczu był zaś wyrównany. Nic więc dziwnego, że od samego początku zabrali się do ataku. W tym fragmencie gry strzelali m.in. Czerwiec i Moskalewicz. W 57 minucie Wisła znów zapomniała o defensywie, składną kontrę przeprowadzili goście: za uciekającym lewą stroną Mięcielem pobiegł Marek i Bogdan Zając, z drugiej strony nadbiegał Giuliano, który po otrzymaniu podania skierował piłkę do siatki obok wybiegającego Sarnata. To nie koniec, bowiem w 61 minucie Moskal chcąc przejąć długie podanie do Kucharskiego nie trafił w piłkę, ale w nogi rywala. Rzecz miała miejsce na linii pola karnego i sędzia zarządził rzut karny. Strzelał Giuliano, piłka po jego uderzeniu otarła się jeszcze o ręce Sarnata i ...wpadła do bramki. Wisła przegrywała więc w tym momencie 1:3!

Sytuacja wydawała się beznadziejna. Lenczyk dokonał jeszcze jednej zmiany, za zmęczonego Żurawskiego wprowadzając Nicińskiego. W 66 minucie rzut wolny wykonywał Kałużny: piłka po jego strzale uderzyła w poprzeczkę, odbiła się od niej jeszcze raz i wyszła w pole. Na to czekał ustawiony 5 metrów przed bramką Marek Zając, który wykorzystał szansę (asysta: KAŁUŻNY). Nie wiedzieć czemu popisać się swoją obecnością chciał przy tej okazji sędzia liniowy, skłaniał się on ku decyzji by bramki nie uznać z powodu rzekomego spalonego. Po kilkudziesięciosekundowej naradzie Zbigniew Marczyk z Piły pokazał na środek boiska.

Dwie minuty później powinno być 3:3! Zza linii pola karnego strzelał Czerwiec, piłka obiła się od poprzeczki i linii bramkowej, po czym wyszła w pole. Nie widziałem tej sytuacji na powtórce, choć kilka osób przekonywało mnie, że w tej sytuacji gol padł... Jednak nie można było mieć wątpliwości 120 sekund później: po centrze z lewej strony do piłki dochodził Niciński i Jarzębowski, obrońca Legii uderzył w tej sytuacji futbolówkę ręką. Drugi już rzut karny dla Wisły ponownie wykorzystał niezawodny "Franek". 3:3 i 20 minut do końca meczu!

Jakoś jednak zwycięska bramka nie padła. Głównie dlatego, że "dzień konia" miał warszawski bramkarz: Robakiewicz. Co chwila pod bramką Legii kotłowało się, nikomu nie udało się jednak trafić do siatki. Również legionistom, którzy jeszcze w 73 minucie mogli prowadzić, gdyby Giuliano trafił po podaniu Mięciela.

Podsumowując, Legia trafiła dziś na Wisłę, w której wyjątkowo słabo dysponowana była defensywa. Gra "Białej Gwiazdy" podporządkowana była przede wszystkim zdobywaniu bramek, za mało było natomiast asekuracji w obronie i rozważnego rozgrywania piłki. Ileż to razy pod bramkę zapędzał się Baszczyński, Bogdan Zając czy Moskal, zapominając o tyłach. Ta taktyka zemściła się i niewiele brakowało, by to goście wywieźli z Krakowa komplet punktów. Legii natomiast dopisywało szczęście, szczególnie na własnym polu karnym, gdy wychodzili z niesamowitych wręcz opresji. Na miano bohatera spotkania wyrósł z całą pewnością Zbigniew Robakiewicz, bowiem tylko 3 z ponad 30(!) strzałów wiślaków trafiły do bramki Legii.

[Rafał Oramus]

DRUGIM OKIEM

To był mecz z wszystkim możliwymi dodatkami. Mieliśmy więc rzuty karne, nieuznaną bramkę, czerwoną kartkę, dramatyczne zwroty akcji, słupki, poprzeczki i wiele kontrowersyjnych sytuacji. Kibice mimo straty dwóch punktów opuszczali stadion w dość dobrych nastrojach zadowoleni z tego co widzieli na boisku.
Paradoksalnie do niezwykle zaciętego meczu doprowadzili słabą postawą nasi obrońcy. Widać było, że często brakowało im sił i po prostu woli walki. Radek Kałużny przez większą część meczu spacerował po murawie, lecz i tak wykonał kilka dobrych zagrań (ale bardzo słaby w destrukcji). Dochodziło do tego, że nim nasi obrońcy orientowali się w sytuacji, Giuliano stawał przed kolejnymi szansami bramkowymi (mógł dołożyć trzeciego gola, lecz spudłował). Trudno jest jednak wytłumaczyć tak słabą grę naszej defensywy. W meczu wiślacy stracili aż trzy bramki, czyli połowę z tego co stracili w dotychczasowych trzynastu kolejkach! Z tej formacji nie zawiódł praktycznie tylko Marcin Baszczyński, który do tego wywalczył rzut karny dający Wiśle wyrównanie. Wydaje się, że wiślacy są już zmęczeni intensywną rundą.
Jak napisałem mecz pełen był kontrowersyjnych sytuacji. Po pierwsze - Kazimierz Moskal faulował Brazylijczyka Giuliano (co udowodniły powtórki Canal+) przed linią pola karnego. Druga sporna sytuacja miała miejsce przy drugiej bramce dla Wisły. Piłka po strzale Kałużnego odbiła się od poprzeczki i poleciała w górę. W tym momencie sędzia liniowy podniósł do góry chorągiewkę sygnalizując aut, tymczasem piłka ponownie wylądowała na poprzeczce! Sędzia główny jeszcze konsultował całą sytuację z pomocnikiem, lecz musieli najwyraźniej stwierdzić, że piłka po prostu boiska opuścić nie mogła. I wreszcie ostatnia sytuacja, to strzał Ryszarda Czerwca w poprzeczkę, po którym według niektórych obserwatorów piłka wpadła do bramki, lecz gol nie został uznany. Mimo wszystko wydaje się, że sędzia nie wypaczył wyniku meczu, a wspomniane sytuacje pomogły w stworzeniu widowiska, które będzie długo pamiętane.
Na koniec chciałem wspomnieć o zajściach pozaboiskowych. Nie wiem dokładnie co działo się przed kasami, lecz kolejka która się przed nimi ustawiła była nieproporcjonalnie duża do niewielkiej liczby biletów w kasach (o ile jeszcze jakieś były). Ostatecznie doszło do powtórki sprzed meczu z Polonią i przez wyłamane bramy wbiegło około tysiąca kibiców! Wśród nich mogli być i tacy, którzy mają zakaz stadionowy... I zapewne właśnie oni doprowadzili do starcia z policją na kilka minut przed meczem. Zapewne także oni poprzewracali w przerwie budki z Coca-Colą i podpalili grilla z kiełbaskami. Policja, jak i ochrona przyglądały się temu z bezpiecznej odległości... To wszystko podczas meczu, który skupiał uwagę całej sportowej Polski. Mam nadzieje, że działacze klubowi wyciągną wnioski na przyszłość.

[Mateusz Miga]

KONFERENCJA PRASOWA

Franciszek Smuda:
"- Myślę, że pod względem ilości bramek było to ciekawe spotkanie dla kibiców. Żałuję, że przy stanie 3:1 nie mieliśmy takiej linii środkowej, która mogłaby pokierować grą. Za bardzo oddaliśmy przeciwnikowi pole i straciliśmy dwie bramki, a wtedy mogliśmy stracić nawet 4 i 5 gola - takie sytuacje Wisła miała. Zespół bardziej doświadczony nawet grając w "dziesiątkę" mógłby utrzymać korzystny wynik. Szkoda, że Giuliano po wyłożonej piłce przez Mięciela nie zdobył gola. Ale i tak jestem zadowolony z tego jednego punktu."
Na pytanie, czy od rundy wiosennej Smuda będzie pracował w Warszawie trener Legii odparł, że jak na razie jest jeszcze runda jesienna, a poza tym jest on zwalniany przez prasę co tydzień już od stycznia 2000. Zapytany o kibiców w Krakowie odparł, że okrzyki nie zrobiły na nim specjalnego wrażenia, spodziewał się ich i że jest mu przykro, bo odchodząc z Wisły zostawił w Krakowie tytuł.
Orest Lenczyk:
"- Pomimo zdobycia trzech bramek uważem, ze był to trudny dla nas mecz pod względem fizycznym. Błędy, które były w obronie, jak i słabsza postawa jednego - dwóch obrońców spowodowały, że Legia stworzyła sobie sytuacje do strzelenia bramek, które wykorzystała. Musieliśmy się mocno napracować, aby to odrobić. W meczu, w którym nie można wygrać trzeba wszystko zrobić, żeby go nie przegrać.To moi zawodnicy uczynili i podziękowałem im za to. Prawa fizjologii są bezwzględne, 72 godziny odpoczynku po meczu to absolutne minimum, tymbardziej gratuluję zawodnikom, że do końca grali o zwycięstwo. Ustalając skład na mecz z Legią, brałem pod uwagę umiejętności, nie brałem pod uwagę tego, że w 2 minucie stracę Głowackiego. W takim spotkaniu było istotne, aby zmiany nie wynikały z urazów, ale z ubytku sił. Kilku zawodników dotrwało do końca, choć jeden z nich w innym układzie, miałby szansę zejść wcześniej. Chciałbym jeszcze podkreślić, że biorąc pod uwagę ostatnie 20 minut należałoby stwierdzić, że to nie Legia wygrała z napastnikami Wisły, ale Robakiewicz."

[Rafał Oramus]

MINUTA PO MINUCIE

2' Kucharski łokciem uderza Głowackiego, obrońcę Wisły zmienia minutę później Baszczyński.
3' Kałużny nie opanowuje piłki w polu karnym po podaniu Bogdana Zająca
4' Żurawski dośrodkowuje do Frankowskiego, Robakiewicz z trudem łapie piłkę. W tej samej minucie Moskalewicz strzela z woleja obok bramki Legii.
6' Po dośrodkowaniu Marka Zająca Łukasz Sosin strzela głową pod poprzeczkę. Znakomicie broni na róg wybija Robakiewicz. Po stałym fragmencie gry piłkę otrzymuje Kałużny, który strzela zza pola karnego, bramkarz znów wybija na rzut rożny.
7' Strzał Kałużnego odbija bramkarz, uderzenie B. Zająca mija bramkę rywala.
11' Magiera w ostatniej chwili wybija piłkę spod nóg składającego się do strzału Sosina.
15' Moskal zagrywa z wolnego do Iheanacho, ten zwodem mija obrońcę i z ostrego kąta strzela tuż obok długiego słupka.
16' Arbiter odgwizduje wątpliwego spalonego po podaniu Kałużnego do Frankowskiego.
18' Znów spalony - tym razem B. Zając zagrywał do Sosina.
19' 100-procentowa szansa Legii, Kucharski nie trafia z kilku metrów w bramkę.
21' Baszczyński jak tyczki mija kolejno kilku legionistów, strzela jednak niecelnie.
23' 0:1. Tomasz Jarzębowski strzela bramkę po podaniu Kucharskiego.
27' Kałużny z rzutu wolnego trafia w mur.
29' Majewski strzela lekko i prosto w pewnie łapiącego piłkę Sarnata. W tej samej minucie akcja Wisły, Olgierd Moskalewicz składał się do strzału, ale piłkę łapie Robakiewicz.
32' Strzał Mięciela głową z 7 metrów broni Sarnat, podobnie jak dobitkę Wojtali.
34' Sosin dośrodkowuje z prawej strony do Frankowskiego, ten lekko strzela, ale prosto w leżącego u jego stóp Robakiewicza.
35' Kanonada pod bramką Legii, strzelają Baszczyński i Kałużny, nie ma gola...
38' Sosin strzela zewnętrzną częścią stopy w bramkarza. Podawał mu Frankowski.
40' Sosin zagrywa do Frankowskiego, ten strzela przewrotką do bramki. Sędzia nie uznaje bramki...
42' Dwójkowa akcja M. Zająca z Iheanacho, zakończona minimalnie niecelnym strzałem głową tego piewszego.
43' Rajd prawą stroną Baszczyńskiego, prostopadłe podanie do Moskalewicza, "Olo" strzela w boczną siatkę.
44' B. Zając podaje do Frankowskiego, jego strzał broni Robakiewicz.
45' 1:1! "Franek" pewnie wykonuje rzut karny za faul Majewskiego na Baszczyńskim. Czerwona kartka dla obrońcy Legii.
46' Faulowany Baszczyński, sędzia nakazuje grać dalej, Czerwiec za mocno podaje do Frankowskiego.
49' Lekki strzał Karwana w dobrze ustawionego Sarnata.
51' Dośrodkowanie Moskalewicza w ostatniej chwili przecina Murawski.
52' Dośrodkowanie Moskala trafia w ...poprzeczkę, Murawski ratuje Legię wybijając piłkę na róg.
53' "Olo" wpada w pole karne Legii, jego dośrodkowanie łapie bramkarz.
57' 1:2... Kontratak Legii, Giuliano strzela po podaniu Mięciela.
62' 1:3... Rzut karny za faul Moskala na Kucharskim wykorzystuje Giuliano.
65' 2:3! Kałużny trafia z wolnego w poprzeczkę, piłkę dobija M. Zając. Nadzieje odżywają.
67' Potężna bomba Czerwca zza pola karnego odbija się od poprzeczki i linii bramkowej.
70' 3:3! Frankowski strzela drugiego karnego, tym razem za rękę Jarzębowskiego.
73' Strzał Baszczyńskiego obok bramki.
75' Niecelny, ale bardzo mocny strzał Moskalewicza z lewej strony.
76' Giuliano nie trafia w ideealnej sytuacji, będąc 3 metry przed Sarnatem...
77' Czerwiec przedarł się pod pole karne Legii, strzelił, jednak Robakiewicz znów wybija piłkę na róg.
78' Bogdan Zając po usłyszeniu instrukcji od trenera przejmuje piłkę i strzela ...jak na wiwat.
79' Czerwiec zwleka ze strzałem, w efekcie uderzenie zostaje zablokowane, podobnie jak dobitka Moskalewicza.
80' Moskal strzela z olbrzymią siłą, Robakiewicz znów broni. Uderzenie Kałużnego blokują obrońcy.
82' Kałużny uderza z wolnego po ziemi - prosto w bramkarza.
83' Golkiper Legii ratuje swą drużynę po strzale Moskalewicza pod poprzeczkę. W tej samej minucie rzut rożny dla Wisły: znów próbuje (z woleja) Moskalewicz, Robakiewicz broni.
88' Wróblewski sam przed Sarnatem z ostrego kąta trafia w nogi naszego bramkarza.
90' Podanie Kałużnego na czystą pozycję do Frankowskiego o centymetry minęło lewą nogę napastnika Wisły.
[Rafał Oramus]

POMECZOWE WYPOWIEDZI

Zbigniew Robakiewicz:
- Jak się dziś panu grało przeciwko Wiśle?
- W meczach trudnych, jak dziś w Krakowie, czy z Polonią naprawdę dobrze mi się gra. Wolę grać z tymi lepszymi zespołami niż z tymi słabszymi, które przeciwko nam murują się. Wspaniale się gra w Krakowie, przy wspaniałej frekwencji, takiej jak na Legii.
- Statystycy Canal+ obliczyli, że Wisła oddała 30 strzałów. Czy naprawdę tak dużo ich było?
- Ja tego nie odczułem, bo wszystko toczyło się tak szybko. Pod koniec meczu byłem już zmęczony.
- Czy ten remis jest dla was jakimś niedosytem, czy jesteście zadowoleni z tego punktu?
- Na pewno jesteśmy zadowoleni z tego punktu. Ciężko sie gra na tym terenie i uważam, że remis wywieziony z Krakowa to dobry wynik.
- Czuje się pad bohaterem tego meczu?
- Uważam, że cały zespół zasłużył na pochwałę, nie tylko jeden człowiek.
- Czy drugi karny był słuszny?
- Oczywiście, ewidenty rzut karny, zagranie ręką Jarzębowskiego. Sędzia bardzo dobrze wywiązał się ze swego zadania, miał trudny mecz do prowadzenia i spisał się bardzo dobrze.
- Czy ma pan jakieś zastrzeżenia do kolegów za te sytuacje, które stwarzała Wisła?
- Nie mam do nikogo pretensji, wiadomo, graliśmy w dziesiątkę, a w takiej sytuacji trudno nie dopuszczać rywali do swojego pola karnego.
- Mówił pan, że jest zadowolony z tego wyniku, ale przecież nadal macie 8 punktów straty do Wisły.
- Tak, zgadza się, liczę jednak, że odrobimy tę stratę na wiosnę, mamy wtedy korzystniejszy układ spotkań, większość trudnych rywali podejmujemy na własnym stadionie, więc jestem dobrej myśli.

Tomasz Frankowski:
- Zdobył pan dziś dwie jubileuszowe bramki: 50-tą w lidze i 50-tą dla Wisły w lidze. Która z bramek sprawiła więcej satysfakcji?
- Myślę, że żadna, gdyż spotkania nie wygraliśmy, a na to liczyliśmy
- Czy przy tej przewrotce sędzia powinien gwizdnąć?
- Raczej tak, chyba za wysoko podniosłem nogę. Może inny sędzia zagwizdałby inaczej, ten postąpił właśnie tak, więc należy się do tego dostosować.
- Czy w końcówce nie było już sił, żeby grać o tą czwartą bramkę?
- Myślę, że były siły, przecież cały czas atakowaliśmy, graliśmy w większości na polu karnym Legii, jednak zabrakło szczęścia, żeby umieścić piłkę w siatce.
- Na ile mecz w Porto miał wpływ na waszą dzisiejszą grę?
- Na pewno byliśmy bardziej zmęczeni, Legia odpoczywała tydzień i w niektórych fragmentach meczu było to widać, przecuwnicy byli wtedy od nas szybsi. Technicznie niczym nie ustępowaliśmy Legii i dzięki temu mogliśmy wyrównać stan meczu z 1:3 na 3:3.
- Jak odbieracie ten rezultat, zważywszy że było już 1:3?
- Na pewno nie pozytywnie, w momencie gdy było 1:3 zmobilizowaliśmy się, widzieliśmy że zostało 30 minut, graliśmy 11 na 10 i graliśmy u siebie - 10-12 tysięcy ludzi czekało na dobry wynik. Musieliśmy skoncentrować się i powalczyć o doprowadzenie do korzystniejszego rezultatu.
- Czy wejście Ryszarda Czerwca pomogło?
- Tak, uporządkował on naszą grę, w pierwszej połowie ja też miałem pełnić obowiązki pomocnika. Nie udawało mi się to jak należy. Uważam, że taki zawodnik, jak Rysiek, jest potrzebny naszej drużynie, ale wiadomo: taktykę ustala trener i należy się dostosować do tego co on ustali.
- Czy przed meczem miał pan ustaloną receptę na Robakiewicza?
- Nie, absolutnie, wiadomo że ostatnio przestrzeliłem. Byłem w dołku przy rzutach karnych, ale dziś z Olkiem (Moskalewiczem - przyp. Rav) mieliśmy je wykonywać. Olek powiedział, żebym ja je wykonywał, a ja się zdecydowałem.
- Czy Wisła będzie mistrzem jesieni?
- Wszystko na to wskazuje, jednak czeka nas jeszcze bardzo trudne spotkanie w Lubinie.
- Wnioski po tym meczu przed rewanżem w PL z Legią.
- Musimy zagrać uważniej w obronie, gdyż w poprzednich meczach praktycznie nie traciliśmy bramek, a w meczach z Porto i Legią straciliśmy po 3. Gra obronna całej drużyny szwankuje i trzeba będzie w trakcie tego tygodnia poprawić ją.
- Czy zagrasz z Islandią od pierwszych minut?
- A tego nie wiem, zupełnie...

Łukasz Sosin:
- Czy jesteście zadowoleni z tego wyniku?
- Oceniając sytuację bez emocji, po czasie, to jesteśmy zadowoleni z tego remisu. Gdybyśmy mogli jeszcze 24 godziny odpocząć, to myślę że ten mecz inaczej by wyglądał.
- Czy w meczu z Zagłębiem zagracie na swoim normalnym poziomie?
- Myślę, że raczej tak, zabrakło nam trochę godzin na odpoczynek. Niestety dziś organizm nie pozwalał, aby z siebie więcej dać. Myślę też, że odbijemy sobie dzisiejszy wynik za dwa tygodnie w Pucharze Ligi.


[Rafał Oramus]

Źródło: wislakrakow.com

Galeria kibicowska: