2001.03.17 Wisła Kraków - Dyskobolia Grodzisk 1:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 10:55, 22 sie 2011; Tomy (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2001.03.17, I Liga, 17. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 15:00
Wisła Kraków 1:1 (00:1) Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski
widzów: 9.000
sędzia: Andrzej Należnik z Katowic
Bramki

Łukasz Sosin 90’
0:1
1:1
23' Krzysztof Kłosiński

Wisła Kraków
Artur Sarnat
Grafika:Zk.jpg Marcin Baszczyński
Kazimierz Moskal
Tomasz Kulawik
Kamil Kosowski
Grzegorz Pater grafika: Zmiana.PNG (72’ Ryszard Czerwiec)
Grafika:Zk.jpg Radosław Kałużny
Mirosław Szymkowiak
Maciej Żurawski grafika: Zmiana.PNG (74’ Grafika:Zk.jpg Łukasz Sosin)
Grafika:Zk.jpg Olgierd Moskalewicz
Tomasz Frankowski

trener: Orest Lenczyk
Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski
Wojciech Kowalewski
Mariusz Lewandowski
Rafał Witkowski
Krzysztof Majda
Przemysław Bereszyński
Andrzej Janeczek grafika: Zmiana.PNG (70’ Tomasz Rybarczyk)
Maciej Nuckowski
Piotr Stokowiec
Bogdan Prusek Grafika:Zk.jpg
Krzysztof Kłosiński grafika: Zmiana.PNG (90’ Jacek Kacprzak)
Odartey Lamptey Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (62’ Daouda Camara)

trener: Janusz Białek

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

WSTĘP DO MECZU

17 kolejka ekstraklasy, 17.03.2001, godz. 15:00
Czas: 17 marca 2001, g. 15:00
Transmisja: LIVE! na www.futbol.pl
Ostatni mecz: 29.07.00 - Groclin 0:3 Wisła
Przewidywane składy:
Wisła:
Szczęsny
Baszczyński, Moskal, Kulawik (M.Zając) Kosowski
Pater, Szymkowiak, Kałużny, Żurawski
Frankowski, Moskalewicz

Groclin/Dyskobolia:
Nuckowski, Kłosiński
Kacprzak, Rybarczyk, Umukoro, Stokowiec
Majda, Witkowski, Lewandowski, Camara
Kowalewski
W Wiśle nie zagrają: B.Zając, Głowacki, Iheanacho, M.Zając? (kontuzje), Niciński (pauzuje za kartki)
W Groclinie nie zagrają: Kozioł (pauzują za kartki)
OSTATNIE MECZE WISŁA - GROCLIN
Data Konk. Przeciwnik D/W Wynik Strzelcy
14.08.99 liga Groclin Grodzisk W 2:1 Moskalewicz 67'
M. Zając 82'
25.03.00 liga Groclin Grodzisk D 3:0 (2:0) Węgrzyn 20'
Brasilia 30'
M. Zając 90'
29.07.00 liga Groclin Grodzisk W 3:0 (2:0) M.Zając 11'
Frankowski 25'
Żurawski 66'
30.08.00 PL Groclin Grodzisk W 0:0
06.09.00 PL Groclin Grodzisk D 4:2 (2:0) Żurawski 10'
M.Zając 15'
Pater 59'
Frankowski 74'
WISŁA VS. GROCLIN (DOM I WYJAZD)
L.p. Drużyna Mecze Z-R-P Bramki Bilans Punkty
1. Wisła 5 4-1-0 12-3 +9 13
2. Groclin 5 0-1-4 3-12 -9 1
WISŁA VS. GROCLIN (TYLKO W KRAKOWIE)
L.p. Drużyna Mecze Z-R-P Bramki Bilans Punkty
1. Wisła 2 2-0-0 7-2 +5 6
2. Groclin 2 0-0-2 2-7 -5 0

Ważny mecz


Już w sobotę stadion Wisły zainauguruje tegoroczne rozgrywki. Przeciwnikiem "Białej Gwiazdy" będzie Groclin-Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski. Rywal nie należy do potentatów, ale z pewnością nie będzie łatwym przeciwnikiem. Trener Orest Lenczyk już na konferencji prasowej po meczu z Radzionkowem powiedział: "- teraz najważniejszy jest Groclin", z pewnością szykuje na podopiecznych Janusza Białka odpowiednią taktykę. Taktykę, która pozwoli odnieść pewne zwycięstwo i umocnić się na pierwszym miejscu w ligowej tabeli.
Wisła: Kto obok Moskala?
Nie podlega dyskusji, kto w sobotnim spotkaniu będzie faworytem. Wiślacy pewnie wywieźli 3 punkty ze stadionu w Radzionkowie i mają zamiar osiągnąć podobną zdobycz w konfrontacji z Groclinem.
Trener Wisły nadal będzie miał kłopot z optymalnym zgraniem formacji obronnej. Do składu po pauzie spowodowanej żółtą kartką powraca Kamil Kosowski i to jego najprawdopodobniej zobaczymy z lewej strony krakowskiej defensywy. Zagra też Marek Zając, który nie był jeszcze w pełni sił na spotkanie w Radzionkowie. On też powinien wypełnić lukę po Grzegorzu Nicińskim, którego siódma żółtka kartka wyeliminuje z najbliższych dwóch gier, nie jest jednak wykluczone, że pozycję stopera zajmie Tomek Kulawik, który już grywał na tej pozycji. Patrząc na zestawienia wiślaków w czasie meczów sparingowych stawiamy jednak na Marka Zająca. Poza nim i Kamilem Kosowskim w obronie powinniśmy zobaczyć Kazimierza Moskala i Marcina Baszczyńskiego.
Z zestawieniem pomocy nie powinno być problemów - skład powinien być analogiczny jak w ostatnim meczu. Zagra więc bardzo dobrze prezentujący się Grzegorz Pater, na lewym skrzydle zobaczymy Macieja Żurawskiego, zaś rozgrywać piłkę będzie para Kałużny - Szymkowiak.
W ataku zaś znany duet: Frankowski - Moskalewicz. Obaj prezentują niezłą formę na rozpoczęciu rozgrywek, obaj też są pewniakami w składzie Lenczyka. Łukasz Sosin znów będzie musiał poczekać na swoją szansę w drugiej połowie.
Groclin/Dyskobolia:
Piłkarze z Grodziska Wielkopolskiego, prowadzeni przez trenera Janusza Białka, przegrali na inaugurację rozgrywek z ostatnią drużyną w tabeli - Orlenem Płock 1:2. Spotkanie to było wyrównane, zaś bramkę na wagę 3 punktów Groclin stracił w ostatniej minucie. Trzeba też pamiętać o tym, że nasz najbliższy rywal to drużyna nieobliczalna - wszyscy pamiętamy cudowny zryw grodziszczan na wiosnę, kiedy to rzutem na taśmę zapewnili sobie ligowy byt. Rywala nie należy więc lekceważyć.
Rafał Oramus

Dyskobolia przystępi do konfrontacji z Wisłą bardzo skoncentrowana. Znając potencjał wiślaków, trener Białek z pewnością nastawi swój zespół na grę defensywną, opartą na szukaniu szansy w kontratakach. Trzeba wreszcie odczarować stadion w grodzie Kraka, wcześniej bowiem Dyskobolia nie wywalczyła tu nawet punktu. Ten mecz jest bardzo ważny... Wisła ma bardzo ustabilizowaną, silną i wyrównaną kadrę. Skupimy się przede wszysktim ma próbie osiągnięcia remisu - powiedział Janusz Białek.
W formacji obronnej ujrzymy zapewne Krzysztofa Majdę, który odcierpiał już karę za 10 żółtą kartkę. Wykluczony jest natomiast występ filaru grodziskiej obrony - Igora Kozioła (w meczu z Orlenem ujrzał swoją 4 żółtą kartkę). Zagra już natomiast napastnik - Krzysztof Kłosiński, na boisku powinien pojawić się też nowy nabytek grodziszczan - Piotr Stokowiec.
Dyskobolia.cjb.net

Relacje meczowe

Sensacja w Krakowie


Komplet publiczności był świadkiem ogromnej niespodzianki - Wisła tylko zremisowała z Groclinem 1:1. Faworyzowani gospodarze od 23 minuty przegrywali ze skazywanymi na pożarcie piłkarzami gości. Kolejne ataki wiślaków nie przynosiły efektów bramkowych, aż do... 96 minuty, gdy rezerwowy Łukasz Sosin zamienił podanie innego rezerowego, Czerwca na wymarzoną bramkę.
Wisła zawiodła swoich kibiców, dało się słyszeć pojedyncze gwizdy. W bramce dość niespodziewanie pojawił się Artur Sarnat, po raz kolejny zabrakło Marka Zająca, który jeszcze wczoraj miał nadzieje na występ. Na ławce pojawił się natomiast drugi Zając, Bogdan, który powoli wraca do pełni formy.
Od początku meczu zarysowała się duża przewaga Wisły, lecz to Sarnat musiał w 8 minucie wybiegać z pola karnego by w ostatniej chwili ubiec głową Krzysztofa Kłosińskiego. Obrońcy Wisły grali chyba zbyt odważnie, jak na tak nowe ustawienie. Często grali "na spalone" co pozwalało napastnikom gości na próby szybkich akcji.
Wisła na dobre zaatakowała w 14 minucie, za sprawą świetnie dysponowanego Kamila Kosowskiego. Wtedy to posłał on piłkę z rzutu wolnego w róg bramki, a piłkę z trudem sparowaną przez Kowalewskiego próbował jeszcze dobijać Tomek Frankowski. Dwie minuty później Kamil popisał się fantastyczną akcją. Na pełnym biegu minął czterech rywali i ponownie zagrał do "Franka", lecz ten z kilkunastu metrów lewą nogą strzelił za słabo. Minutę później Kamil dośrodkował do Moskalewicza, którego strzał głową na róg sparował bramkarz Groclinu. Po rzucie rożnym zamykający akcję Kosowski strzelił z ok. 25 metrów tuż obok słupka gości. To były fantastyczne minuty w wykonaniu Kamila, który dobrze wiedział, że z trybun mecz ogląda selekcjoner Jerzy Engel.
Gdy wydawało się, że bramka dla Wisły jest tylko kwestią czasu, kibiców wprawił w osłupienie wspomniany już Kłosiński. Przy asyście obrońców Wisły przyjął piłkę na klatkę piersiową, obrócił się i strzałem z woleja wpakował piłkę w okienko bramki Sarnata.
Ta bramka nie zmieniła wyraźnie obrazu gry. Wisła wciąż atakowała, Groclin grał bardzo mądrze, niemal w stu procentach skupiając się na obronie własnej bramki.
W 27 minucie w polu karnym upadł Tomek Frankowski, lecz sędzia nie dopatrzył się przewinienia. "Franek" domagał się rzutu karnego jeszcze trzykrotnie (w 61, 76 i 90 minucie) - bezskutecznie. Niemniej sytuacja z 76 minuty, gdy obrońca ściągnął napastnika Wisły do parteru wyglądała rzeczywiście nieprzepisowo. Podobne wrażenie można było odnieść 2 ostatniej minucie meczu, gdy Frankowskiego stratował wychodzący z bramki Kowalewski.
W pierwszej połowie wiślacy mieli jeszcze kilka dogodnych sytuacji. Zaraz po stracie bramki ładną akcję przeprowadzili Kosowski z Moskalewiczem, lecz strzał tego przeszedł obok bramki.
Dwie kolejne, bardzo dobre sytuacje miały miejsce pod koniec pierwszej połowy. W 43 minucie piłka po strzałach z kilkunastu metrów kolejno: Tomka Frankowskiego, Marcina Baszczyńskiego i dwukrotnie Radosława Kałużnego trafiała w obrońców. W ostatniej minucie pierwszej połowy Grzegorz Pater strzelił lobem, tak że piłka spadła na siatkę bramki Kowalewskiego tuż za poprzeczką.
Wiślacy do szatni schodzili z jednobramkową stratą, lecz większość obecnych na stadionie zachowywała spokój. Podczas rudny jesiennej wiślacy kilkakrotnie wystawiali swoich kibiców na próbę nerwów, by ostatecznie przechylać szalę na swoją korzyść. Niestety, dziś miało być nie do końca tak.
W przerwie żaden z trenerów nie zdecydował się na dokonanie żadnych zmian, co w przypadku trenera Groclinu - Janusza Białka dziwić nie powinno.
W pięć minut po przerwie nastąpiła sytuacja, która po raz kolejny "zamurowała" wszystkich na stadionie. Po akcji Grzegorza Patera w odległości trzech metrów od pustej bramki znalazł się strzelec wyborowy - Tomek Frankowski. Kibice już podnieśli ręce do góry i tak samo strzelił "Franek" - piłka poszybowała nad poprzeczką!!! Takiej sytuacji nie zmarnował on chyba jeszcze nigdy...
Blisko wyrównania było też 2 minuty później, lecz jeden z obrońców wybił głową piłkę z linii bramkowej. W 59 minucie Piotr Stokowiec strzałem z rzutu wolnego sprawdził Artura Sarnata, który wypuścił z rąk piłkę na róg. Po jego wykonaniu na bramkę główkował aktywny Lamptey, lecz piłka przeszła za wysoko. W 71 minucie znów Sarnatowi podskoczyło tętno, gdy z 25 metrów atomowo uderzał piłkę Bogdan Prusek, lecz ta na szczęście minęła bramkę Artura.
Po tych wypadach gości do szturmów ponownie ruszyła Wisła. Miał nimi kierować zapewne Ryszard Czerwiec, lecz wypadł bardzo słabo. Podobne wrażenie sprawiał z początku Łukasz Sosin, który co prawda dochodził do dobrych sytuacji, lecz seryjnie je marnował.
W 82 minucie po dobrym dośrodkowaniu Szymkowiaka, zagłówkował słabo i niecelnie. W 90 minucie zaraz po wspomnianym już zderzeniu Kowalewskiego z Frankowskim z rzutu wolnego strzelał Czerwiec, lecz uczynił to bardzo słabo.
Sędzia zdecydował się przedłużyć mecz o 4 minuty, które obfitowały w liczne zamieszania pod bramką rywali. Po jednym z nich, już w 96 minucie (już po regulaminowym czasie mecz był często przerywany faulami, czy grą "na czas"), wiślacy "rozklepali" obrone gości, a Łukasz Sosin strzałem z kilku metrów wreszcie pokonał Kowalewskiego.
Sędzia zaraz skończył mecz, a goście upadli na murawę. Trudno im się dziwić, byli tak blisko odniesienia ogromnego sukcesu.
Sposród piłkarzy Wisły należy wyróżnić szalenie aktywnego Kamila Kosowskiego, który rozegrał jedno z lepszych spotkań w barwach Wisły. Często zmieniał skrzydło, wykonywał większość rzutów rożnych (a było ich chyba ponad 20) i siał pod bramką Kowalewskiego ogromne zamieszanie. Szkoda, że Jerzy Engel nie poczekał z powołaniami do poniedziałku.
Cieszy duża frekwencja na trybunach i kulturalny doping. Szkoda natomiast straconych punktów, tym bardziej, że Orest Lenczyk przed rundą uczulał kibiców i piłkarzy na mecze z potencjalnie słabszymi zawodnikami.
Mateusz Miga

Drugim okiem


Mijała 96-ta minuta meczu. Spotkanie dobiegało ku końcowi. Wielu widzów opuszczało już trybuny, gdy tymczasem wiślacy rozpaczliwie wrzucali piłkę na pole karne rywala. Wreszcie przed "szesnastką" futbolówkę otrzymał Radek Kałużny, podał po ziemi do Czerwca, ten z pierwszej piłki do Sosina, który spokojnie przyjął i silnie strzelił obok bezradnego w tej sytuacji bramkarza gości. NAJPIĘKNIEJSZA AKCJA WIŚLAKÓW W TYM MECZU!
Stadion w euforii, piłkarze z Grodziska kładą się na murawę z rozpaczy, sędzia Andrzej Należnik z Katowic oznajmia koniec meczu. 1-1!
Przyjemna chwila. Wynagrodzono kibicom te minuty nieporadności i nieskuteczności, kiedy piłka jakimś cudem nie wpadała do bramki szczęśliwych grodziszczan. Bo szczęście goście mieli ogromne. Najpierw "niedzielny" strzał Kłosińskiego, potem długie minuty obrony, w czasie których 300-procentową sytuację marnuje Tomek Frankowski. Dopiero chwila dekoncentracji w ostatnich sekundach sprawia, że Groclin zamiast trzech punktów wywozi z Krakowa tylko jeden.
Jak ważny ten jeden punkt będzie dla Wisły zobaczymy na końcu sezonu. Dziś niestety zarówno zdobycz punktowa, jak i bramkowa winna być 3 razy większa. Podkreślał to przy każdej okazji trener Lenczyk, podkreślają inni fachowcy - aby zdobyć tytuł mistrza, nie wystarczy pokonać lidera, należy wygrać wszystkie mecze ze słabymi. Teoretycznie słabymi.
Wypełniony po brzegi wiślacki stadion nie doczekał się dziś zwycięstwa. Głównie dlatego, że za dużo było słabych punktów w naszej drużynie. Bardzo słabo zagrała obrona - gol Kłosińskiego to nie tylko jego fenomenalny strzał, ale też moment zawahania Tomasza Kulawika i Kazimierza Moskala. W środku niedokładnie grał Kałużny, fatalnie prezentował się Szymkowiak, rażąc powolnością i niepotrzebną nonszalancją. Bardzo zły dzień miał dziś Tomek Frankowski - nie wykorzystał mnóstwa okazji, w tym tą z drugiej połowy, gdy z 3 metrów nie trafił do pustej bramki (już wiem, jaki koszmar będzie mi się śnił dziś w nocy). Jaśniejszym punktem w drużynie był bez wątpienia Kamil Kosowski. Jego gra między 14-tą a 22-cią minutą mogła imponować. "Kosa" widoczny był w każdym punkcie boiska, jak zwykle szybki, waleczny, ofiarny, często decydował się na uderzenia z dystansu, choć czasem brakowało precyzji. Dość dobrze grał też Pater, choć jemu można zarzucić brak zdecydowania w sytuacjach podbramkowych. Z kolei Żurawski, Moskalewicz czy Baszczyński zagrali dziś tylko poprawnie, co nie pozwoliło na odniesienie zwycięstwa.
Półbohaterem meczu był bez wątpienia strzelec wyrównującej bramki - Łukasz Sosin. Tylko "pół"bohater, bo mógł wykorzystać wcześniejszą znakomitą sytuację. Sosin znów przyjął na siebie niewdzięczną rolę zmiennika - zbawcy drużyny i sprawdził się w niej. Przy niepewnej sytuacji ze zdrowiem Tomka Frankowskiego być może otrzyma on szansę gry od pierwszej minuty choćby w najbliższym meczu z Amicą.
Rafał Oramus

Konferencja prasowa

Janusz Białek (trener Groclinu/Dyskobolii):
Po falstarcie w pierwszym meczu u siebie przyjechaliśmy tutaj, aby pokazać się z dobrej strony i odrobić to, co straciliśmy w 94 minucie na stadionie u siebie. Wydawało się, że odrobimy to z nawiązką, ale okazuje się, że jak mecze trwają po 94 minuty, to nie potrafimy pokazać tej mądrości boiskowej. Ukarała nas tydzień temu Petrochemia, Wisła odebrała nam dziś 2 punkty w ostatniej minucie.
Na pewno w drugiej połowie Wisła była dużo lepszym zespołem, stworzyła więcej sytuacji podbramkowych. Myślę, że wynikało to z tego, iż wynik był dla nas korzystny. Chciałbym pochwalić swój zespół, gdyż po tym knock-oucie tydzień temu potrafili się podnieść, potrafili powalczyć i pokazać się z dobrej strony. Myślę, że nie przynieśliśmy wstydu naszemu klubowi. Cieszę się, że zagraliśmy na dobrym poziomie, oczywiście na takim, na jaki nam Wisła pozwalała.
Nasza taktyka była jasna: dobra gra w defensywie, wyprowadzanie szybkich kontr. Po jednej z takich kontr przepiękną bramkę zdobył Kłosiński. Teraz widać, co ten zawodnik dla nas znaczy, nie grał dużo czasu, a powrócił w wielkim stylu. Po kontuzji, zagrał bardzo dobry mecz. Wiadomo, że Wisła ma dużą siłę w środku pola, musieliśmy to zneutralizować. Super gra Majdy i Stokowca w pierwszej połowie spowodowała, że gospodarze momentami nie potrafili znaleźć na naszą grę recepty. Te wrzutki wpadające w pole karne padały zwykle łupem Kowalewskiego lub obrońców. Myślę, że inaczej grać nie mogliśmy.
Orest Lenczyk:
Myślę, że ci, którzy sądzili, że mamy doskonały kalendarz, bo wszystkie mecze u siebie gramy ze słabszymi przeciwnikami mieli odpowiedź co to znaczy, gdy przeciwnik dobrze biega, dobrze kopie piłkę i nie da sobie bramki strzelić, a w dodatku jeszcze sam strzeli bramkę. Ja uważam, że w tym meczu nie mogę mieć pretensji do drużyny, ponieważ stworzyła wiele sytuacji, wiele dobrych ostatnich podań, oddała masę strzałów, szczególnie, że to dopiero drugi mecz w lidze - jestem tym nawet zaskoczony. Natomiast najważniejsza sprawa - celność strzałów, ewentualnie jakaś finezja w 16-tce Frankowskiego czy Moskalewicza nie była na takim poziomie, żeby z takich pozycji strzelać bramki.
Mecz w zasadzie jest przegrany, bo przecież straciliśmy 2 punkty u siebie. Oczywiście cieszę się z tego jednego punktu, bo spadł on praktycznie z ostatnim kopnięciem piłki. Za dużo sił poszło w grę, w związku z tym w tych momentach gdy rozpędzaliśmy się, brakowało dokładności. Najgorsze, że w tych momentach, kiedy można było jeszcze grać, to zawodnicy decydowali się na strzał, albo na dośrodkowanie, które trafiało na stojących obrońców Groclinu. Na miejscu drużyny przyjezdnej oczywiście grałbym podobnie - "niech się Wisła martwi co zrobić". Sprawa istotna do podkreślenia: Rysiu Czerwiec, na którego mądrość w grze liczyłem, nawet gdyby grał tylko 5 czy 10 minut, nie był tym zawodnikiem który grywał na swoim dawniejszym poziomie. Zmęczeni i "upracowani" dwaj poprzednicy, czyli: Radek Kałużny z Szymkowiakiem, z biegiem czasu grali coraz słabiej, a Szymkowiak, który w pewnych momentach dawał za dużo prezentów przeciwnikowi został przesunięty do prawej pomocy.
Chcę podkreślić, że to wszystko mądrego w sensie taktyki, co robiliśmy w meczach przygotowująch drużynę do gry, po drodze napotkało na wiele trudności, nie chcę powiedzieć, że "rozleciało się". Mam nadzieję, że jak to wszystko pozbieram z powrotem, to następne mecze będą równie emocjonujące, ale z większą ilością bramek dla Wisły.
Każdy błąd popełniony w meczu ligowym ma takie znaczenie, jak na przykład dzisiaj, gdzie uważam, że obrońca, który kryje napastnika nie daje mu się odwrócić i oddać strzał do bramki. Trzeba wielu meczy, aby grając czterema obrońcami być ze sobą doskonale zgranym, w dodatku grać mądrze.
Kartki, które otrzymaliśmy były na pewno nie potrzebne. Czy bezzasadne - to pytanie do arbitra. Baszczyński otrzymał kartkę za ....wierszyk do sędziego.

Po meczu powiedzieli

Bogdan Prusek (Groclin/Dyskobolia):
- Jak pan opisze dzisiejsze wydarzenia na boisku?
- Wisła zagrała dziś słabszy mecz, zaś my konsekwentnie realizowaliśmy założenia taktyczne, dlatego udało się zremisować.
- Jaki jest sposób na Wisłę?
- Dobra gra.
- Przed Dyskobolią dwa ciężkie mecze
- Tak, najpierw Legia u siebie, potem ciężki wyjazd do Zagłębia Lubin.
- Co trener powiedział w szatni?
- Po meczu trener przyszedł do szatni, pogratulował i podziękował. Powiedział też, że jest mały niedosyt. Sędzia dołożył minutę więcej, niż to co wcześniej doliczył, gdyby skończył mecz wcześniej wywieźlibyśmy komplet punktów. Zabrakło cwaniactwa w końcówce. Radek Kałużny wrzucił piłkę, tam powstało zamieszanie, "poklepali" no i bramka...
- Teraz trzeba będzie odrobić straty na Legii?
- Oczywiście!

Wojciech Kowalewski (Groclin/Dyskobolia):
- Czy uważa się pan za bohatera dzisiejszego meczu?
- Na pewno bohaterem jest dzisiaj cała drużyna Dyskobolii. Wywieźliśmy cenny punkt, z ciężkiego terenu, z boiska lidera ekstraklasy. Niemniej jednak pozostaje pewien niedosyt, gdyż do 95 minuty prowadziliśmy 1-0 i należało ten wynik dowieźć do końca.
- Czy ma pan pretensje o przedłużenie meczu?
- Tak bywa, sędzia kontroluje czas gry na boisku, widocznie wyglądało, że o taki czas należy mecz przedłużyć i nie powinno się mieć do arbitra żadnych pretensji. On prowadzi zawody, on jest z tego rozliczany; ja nie mam żadnych pretensji, myślę, że zespół też nie.
- Prosze coś powiedzieć o starciu z Frankowskim w ostatnich minutach meczu. Co tam się stało, pojechał przed chwilą do szpitala.
- Bardzo mi przykro, że Tomek odniósł jakieś obrażenia w tym starciu, z mojej strony na pewno nie było żadnej złośliwości. Mariusz Lewandowski blokował Frankowskiego, ja wyszedłem do piłki, która zmierzała w moim kierunku. Doszło do sytuacji kontaktowej, w której Tomek Frankowski niestety ucierpiał. Najprawdopodobniej uderzyłem go kolanem, powtarzam, z mojej strony nie było w tym żadnej celowości.
- Jak czuje się bramkarz, który w kolejnym meczu w przedłużonym czasie gry traci bramkę i punkty?
- Tak samo, jak cała drużyna. Po raz drugi tracimy naszą ciężką 90-minutową pracę w ostatnich sekundach meczu. Mam nadzieję, że wyciągniemy odpowiednie wnioski i w kolejnych meczach nie przydarzy nam się podobna wpadka.
- Czy można powiedzieć, że swoimi występami pracuje pan na powrót do Legii?
- Z mojej strony wygląda to tak, że do końca roku kalendarzowego jestem wypożyczony do Dyskobolii. Na dzień dzisiejszy interesuje mnie tylko sytuacja tego klubu, nie myślę teraz o tym, co będzie później.
- Jaka sytuacja w tym meczu była dla pana najtrudniejsza?
- Myślę, że strzał w pierwszej połowie z rzutu wolnego, bodajże Kosowskiego. Piłka skozłowała przede mną, miałem trochę problemów, skończyło się szczęśliwie.
- Dużo panu pomogli dziś koledzy z obrony?
- Myślę, że cały zespół włożył dziś całe serce do gry, 100% zaangażowania, myślę że z tego tytułu należą im się wyrazy uznania. Nastawienie na ten mecz było jedno: zmazać złe wspomnienia po poprzednim meczu, pokazać się z dobrej strony na boisku lidera i wywieźć stąd jak najkorzystniejszy wynik. Mieliśmy już rękę, niestety wywieźliśmy tylko przysłowiowy palec.

Kazimierz Moskal (Wisła):
- Co znaczy to pana westchnienie?
- Wiadomo co znaczy. Straciliśmy 2 punkty na własnym boisku. Wiadomo, że należy się cieszyć z tego jednego, bo wyrównująca bramka padła w ostatniej minucie. Ale generalnie straciliśmy dwa punkty.
- Po straconych golach uwaga skupia się na obrońcach. Jak padła bramka dla Groclinu?
- Trudno mi ocenić tę sytuację. Z mojej strony wydawało mi się, że Kłosiński zupełnie źle przyjął sobie tą piłkę, chyba nikt z nas nie spodziewał się, że on będzie jeszcze z tej sytuacji strzelał. Akurat wyszło mu idealne uderzenie i było 0-1, później gra wyglądała jak wyglądała.
- Wiele razy włączał się pan do akcji ofensywnych. Czy to rezultat zdenerwowania poczynaniami kolegów?
- Absolutnie nie. Wynikało to z przebiegu gry, Groclin grał dużą ilością zawodników na swojej połowie i należało stwarzać przewagę liczebną w ataku. Należało postawić wszystko na jedną kartę i czasami grać nawet "jeden na jeden" w obronie. Było to bardzo ryzykowne, bo w każdej chwili można było się nadziać na kontrę i stratę bramki.
- Czy częsta gra na pułapki ofsajdowe nie była zbyt ryzykowna? W pierwszej części meczu sędzia raz taką sytuację puścił.
- Cóż, trzeba było uważać, wiadomo, że przegrywając 1-0 jest jeszcze szansa na odrobienie strat, gdybyśmy dostali drugą bramkę byłoby już bardzo ciężko.
- Skąd ta słaba skuteczność, sytuacji było sporo - bramka jedna.
- Było mnóstwo strzałów, ale gdzieś tam zawsze obok celu. Być może inaczej by to wyglądało, gdyby Tomek Frankowski wykorzystał swoją sytuację z początku drugiej połowy. Cóż tak się zdarza, nie ma co gdybać, gramy dalej.

Kamil Kosowski (Wisła):
- Jak ocenisz dzisiejszy mecz?
- W pierwszej połowie straciliśmy taką bramkę... cóż, chłopak oddał strzał życia. Wiadomo, są takie mecze, że jak się raz nie trafi, to później już nic nie idzie dalej. Jeszcze w pierwszej połowie Tomek Frankowski mógł dobić mój strzał z wolnego, niestety nie udało się. No a później wszyscy widzieli, ile mięliśmy sytuacji, ile strzałów oddaliśmy. Będziemy chyba musieli poprawić na treningach strzały zza 16-tki, bo za dużo niecelności dziś było. Trzeba powiedzieć, że mocno dziś przeważaliśmy i mecz powinien się inaczej ułożyć.
- Z trybun wydawało się, że za dużo było wrzutek, a za mało gry dołem, "rozklepywania" przeciwnika.
- Strasznie ciężko było "rozklepywać" przeciwnika, z tego względu, że ustawili się 9-tką z tyłu. Wydaje mi się, że trzeba było dużo dośrodkowywać na któtki słupek. Uważam, że taktyka była słuszna, zabrakło skuteczności.
- Czy mimo wszystko ta bramka w ostatniej minucie poprawiła wam trochę humory?
Wiadomo, cieszymy się z tego jednego punktu. W przypadku gry Pogoń jutro wygra i tak nadal będziemy liderem. To jest w tej chwili najważniejsze, musimy się przygotować do następnych spotkań.

Marcin Baszczyński (Wisła):
- Proszę powiedzieć coś o tej żółtej kartce.
- Wszyscy pytają tylko o tę kartkę... Wiadomo, udzieliła się trochę nerwowa atmosfera, nie mogliśmy strzelić tej bramki. Nie zgodziłem się z werdyktem sędziego. Nie chcę nic mówić o moich stosunkach z panem Należnikiem, bo nie mogę komentować decyzji sędziów. Jest to już 6-ta kartka i muszę uważać.
- A która kartka u sędziego Należnika?
- (śmiech) nie wiem...
- Macie jakieś kary regulaminowe za tego typu kartki?
- Karą jest już to, że musimy sami płacić. Jakoś z tego wychodzimy, cała drużyna się zwykle składa.
- Teraz już o samym meczu. Dwa punkty stracone...
- Dokładnie. Trochę zabrakło szczęścia, nerwowa atmosfera przez cały mecz. Nie chciała ta bramka paść, mieliśmy mnóstwo takich "dobijanek", aż ciężko policzyć ile; wydawało się, że bramka już padła, już się cieszyliśmy, tymczasem piłka wychodziła w pole. Tak do samego końca się ciągnęło.
- Czy czuje się pan winien utraty bramki? Podanie do Kłosińskiego padło z pana strony.
- Dziwne pytanie. Obrona powinna się cała czuć winna. Taki strzał wychodzi raz w życiu; Kłosiński stał tyłem do bramki, było przy nim naszych dwóch obrońców. Gdyby rozpatrywać, z której strony szła piłka przy każdej utraconej przez nas bramce, to zawsze możnaby mnie winić. Gra cała drużyna, cała ponosi odpowiedzialność.
- Przed wami Puchar Ligi, później dwa tygodnie przerwy. Czas na wyciągnięcie wniosków.
- Ja się pocieszam, że początek tamtej rundy też nie był za ciekawy w naszym wykonaniu, później się rozkręciliśmy. Myślę, że teraz też tak będzie. Puchar Ligi, później Widzew: oglądałem łodzian w meczu z Ruchem, Ruch stworzył sobie kilka dobry sytuacji, nie wykorzystał ich, jeśli my będziemy bardziej skuteczni, to na pewno będziemy zdobywać punkty również na wyjazdach.

Tomasz Kulawik (Wisła):
- Jak padła bramka dla Groclinu?
- Kłosiński dostał podanie z prawej strony, skleił dobrze piłkę. Staliśmy przy nim z Kazkiem Moskalem, on wyszedł poza "szesnastkę" i strzelił. Potem męczenie się, przeciwnik bronił się, choć mieliśmy kilka takich sytuacji, że powinniśmy wcześniej zdobyć bramkę.
- Znów trener Lenczyk "łata" panem skład. W Radzionkowie grał pan na lewej obronie, dzisiaj w środku. Czy grałby pan, gdyby Marek Zając nie doznał wczoraj kontuzji?
- Myślę, że nie...

Łukasz Sosin (Wisła):
- Prosze podać okoliczności zdobycia przez pana bramki.
- To może dziwne, ale mimo, że gol padł w 95 minucie, to była to najspokojniejsza akcja meczu. Najpierw Radek zgrał do środka do Ryśka Czerwca, Czerwiec od razu do mnie i wpadło.
- Wcześniej też miał pan sytuację.
- Miałem i powiem, że byłem pewny że padnie z tego bramka. Piłka miała może trochę dziwny lot, ale jednak powinienem to strzelić.
- Jakie miał pan zadania, wchodząc na te kilkanaście minut?
- Mieliśmy grać więcej długą piłką, ja miałem przede wszystkim zgrywać głową do partnerów. Udało się w 95 minucie.
- Długo siedzieliście w szatni, czy tak długo przeżywaliście ten mecz, przypominaliście sobie sytuacje?
- Na pewno, po każdym meczu na gorąco omawiamy sytuacje, ale teraz siedzieliśmy dłużej, nie spieszyło nam się, bo o 19-tej mamy krioterapię.
- Jak się pan czuje w roli rezerwowego?
- Nie jest to na pewno łatwe zadanie, mamy w drużynie świetnych zawodników w ataku. Zarówno z Tomkiem Frankowskim, jak i z Olkiem Moskalewiczem nie jest wsyd przegrać rywalizację. Oczywiście będę walczył dalej.

Olgierd Moskalewicz (Wisła):
- Proszę o ocenę meczu. Do 95 minuty było to takie walenie głową w mur...
- Może nie do końca takie walenie głową w mur, bo stworzyliśmy sobie sporo sytuacji, po których bramki paść powinny. W pierwszej połowie na przykład Radek Kałużny miał sytuację, po której obrońca wybił piłkę z pustej bramki klatką piersiową. Trudno... Musimy się przyzwyczaić, że drużyny, które tutaj przyjadą będą się murowały. Kluczem do rozwiązania takiego meczu jest jak najszybsze zdobycie pierwszej bramki. Gdybyśmy szybciej strzelili na 1-1 (Tomek Frankowski miał taką sytuację w drugiej połowie), to myślę, że inaczej by to się skończyło.
- Pan raczej próbował dziś podawać kolegom, niż szukać sytuacji strzeleckich.
- Gdy w obronie jest 8-9 przeciwników, to naprawdę ciężko jest coś zrobić. Przyjęcie piłki w takich warunkach nie jest łatwe, dlatego zostawiłem to innym, na przykład "Frankowi".
- Co w grze przeciwnika zaskoczyło was dzisiaj?
- Zaskoczenia raczej nie było. Byliśmy przygotowani na to, że będą grali ósemką z tyłu i dwójką z przodu, wychodzącą na kontry. Wierzyliśmy przede wszystkim, że uda się strzelić wcześniej bramkę. Nawet w przerwie meczu, gdy przegrywaliśmy przecież 0-1, byliśmy dobrej myśli. Było przecież kilka takich spotkań, że przegrywaliśmy do przerwy, by wygrać na przykład 3-1. Cóż, po takim meczu należy się cieszyć, że zremisowaliśmy, zawsze punkt jest punktem, który może być ważnym w walce o mistrzostwo.
Wiadomo, że kibice wymagają, byśmy wygrywali. Ta stracona bramka wprowadziła w naszych szeregach trochę niepotrzebnej nerwowości. Gdybyśmy dziś wygrali nastroje na pewno byłyby inne...

Oceny piłkarzy

17 kolejka ekstraklasy, 17.03.2001, godz. 15:00 Wisła Groclin
Widzów: ?000
Sędziował:
Wstęp do meczu WISŁA
Piekutowski 6
Baszczyński 6
Kałużny 7
Kosowski 4
Marek Zając 5
(80 Kelechi)
Niciński 6
Czerwiec 6
Moskalewicz 5
Kulawik 5
(74 Sosin)
Frankowski 5
(61 Moskal)
Żurawski 6

trener: O. Lenczyk

NAJLEPSZY ZAWODNIK WISŁY:



GROCLIN
Robakiewicz
Jarzębowski
Zieliński
Murawski
Magiera
(77 Mierzejewski)
Giuliano
(84 Eresaba)
Majewski
Citko
(67 Wróblewski)
Karwan
Mięciel
Kucharski

trener: F. Smuda

Źródło: wislakrakow.com