2001.07.21 KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 07:01, 6 sie 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Gazeta Krakowska:

Wisła jedzie do Ostrowca

Uwaga na beniaminka

Wakacyjna przerwa szybko minęła. Po emocjach związanych ze zdobyciem przez Wisłę mistrzostwa Polski czas na rozpoczęcie kolejnego sezonu. W pierwszym meczu edycji 2001/2002 "Biała Gwiazda" zagra w Ostrowcu Świętokrzyskim z beniaminkiem ekstraklasy Klubem Sportowym Zakładów Ostrowieckich. Niby gra mistrz Polski z drużyną, która dopiero co do I ligi wróciła, ale w żadnym wypadku nie można rywala lekceważyć i to z kilku powodów. Zdaje sobie zresztą z tego sprawę nowy-stary szkoleniowiec Wisły, Franciszek Smuda. - To nie jest kurtuazja, podchodzimy do KSZO z respektem - mówi trener Wisły. - Z beniaminkami zawsze jest tak, że na początku sezonu grają bez obciążeń, chcą się pokazać z jak nalepszej strony. Jeśli jeszcze za przeciwnika mają mistrza Polski, to ich mobilizacja będzie dodatkowa. Nie znaczy to oczywiście, że do Ostrowca nie wybieramy się po zwycięstwo. Aby jednak zdobyć trzy punkty moi zawodnicy muszą grać w pełni skoncentrowani przez cały mecz. Moment nieuwagi może nas drogo kosztować. Mimo wszystko wierzę, że sezon rozpoczniemy od zwycięstwa. Tyle trener Franciszek Smuda. My dodajmy, że wszyscy podstawowi gracze Wisły są zdrowi i aż palą się do gry. Nie zagra jedynie Arkadiusz Głowacki, który musi pauzować za nadmiar żółtych kartek z ubiegłego sezonu. Nie trzeba nikogo przekonywać, że obie drużyny mimo wszystko dzieli jednak spora różnica klasy. Jeśli krakowianie zagrają na swoim normalnym poziomie to powinni zgarnąć całą pulę. Jeśli chodzi o dzisiejszych rywali Wisły, to po awansie wzmocnili nieco skład. Przyszli m.in. Batata, Łukasz Gorszkow, Zbigniew Wyciszkiewicz. Nie udało się natomiast ostrowieckim działaczom sfinalizować transferu Dariusza Solnicy. W Ostrowcu szykuje się dzisiaj prawdziwe piłkarskie święto. Można uznać niemal za pewnik, że na trybunach zasiądzie komplet publiczności, czyli ok. 10.000 widzów. Potrafią oni stworzyć gorącą atmosferę, ale przecież Wisła już nie w takich warunkach potrafiła sobie doskonale radzić. Dla kibiców "Białej Gwiazdy", którzy wybierają się na mecz do Ostrowca przypominamy, że początek tej potyczki zaplanowano na godz. 17. Wisła do tej pory spotykała się w lidze z KSZO cztery razy, dwa razy na szczeblu II ligi i dwa razy w ekstraklasie. W II lidze krakowianie zremisowali na wyjeździe 2:2, a na własnym stadionie pokonali rywala 2:1. W ekstraklasie natomiast "Biała Gwiazda" wygrała dwa razy po 1:0. Przypomnijmy, że w ostrowieckim spotkaniu wspaniały debiut w Wiśle zaliczył Ibrahim Sunday, który tuż po wejściu na boisko w końcówce meczu strzelił w samo okienko i zapewnił krakowskiej ekipie trzy punkty. Nie mielibyśmy nic przeciwko temu, żeby historia się powtórzyła podczas dzisiejszej potyczki. (BK)

Gazeta Krakowska:

Zwycięstwo na inaugurację

"Kosa" popsuł

KSZO Ostrowiec Św. - WISŁA Kraków 0:1 (0:0) Bramka: Kosowski 50. Sędziował: G. Gilewski z Radomia. Żółte kartki: Baszczyński, Kosowski. Widzów: 8000.

KSZO: Piątek - Pietrasiak (70 Wróbel), Batata, Unierzyski, Lasocki - Gorszkow (56 Sokołowski), Toborek, Wyciszkiewicz, Popiela (78 Pikuta) - Małocha, Żelazowski.

WISŁA: Sarnat - Szymkowiak, B. Zając (77 M. Zając), Moskal, Baszczyński - Pater, Czerwiec, Moskalewicz (67 Kulawik), Kosowski (86 Niciński) - Frankowski, Żurawski.

W sobotnie popołudnie w Ostrowcu Św. mieliśmy prawdziwe piłkarskie święto. Pierwszy mecz KSZO po powrocie do ekstraklasy zgromadził na trybunach prawie komplet publiczności. Imponujące wrażnie robi na tym kameralnym stadionie nowa, kryta trybuna za jedną z bramek. Taka sama stanie wkrótce po drugiej stronie, a w planach jest jeszcze zainstalowanie sztucznego oświetlenia. Obiekt choć niewielki będzie na pewno jednym z ładniejszych i najbardziej funkcjonalnych w Polsce. Zanim obie drużyny rozpoczęły spotkanie, były kwiaty, puchary, gratulacje. Dla Wisły za mistrzostwo Polski, dla gospodarzy za awans do elity polskiego futbolu. Z pierwszym gwizdkiem sędziego, kurtuazja jednak się skończyła. Początkowo obie strony jakby czekały na pierwszy ruch rywala. KSZO grało ostrożnie, a Wisła nie kwapiła się do zdecydowanego ataku od pierwszych minut. Krakowianie w swoim stylu długo rozgrywali piłkę. Szybciej zwarli szyki miejscowi i kilka razy pod bramką "Białej Gwiazdy" było dość gorąco. Szczególnie widoczny był obrońca Pietrasiak, który kilka razy sprawdził formę Artura Sarnata. Najgroźniej było jednak wtedy gdy ten ostatni sam skierował piłkę w stronę własnej bramki. Na szczęście asekurował go Pater i na strachu się skończyło. W pierwszej połowie Wisła nie mogła zachwycić. Owszem kilka razy udało się krakowianom przeprowadzić składne akcje, ale albo brakowało precyzji strzału, albo ostatniego podania, albo sędzia boczny zbyt pochopnie podnosił chorągiewkę, sygnalizując spalonego gdy Frankowski wychodził na czystą pozycję. Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia mistrzów Polski. Już pierwsza akcja w tej części meczu dała podopiecznym trenera Smudy prowadzenie. Bardzo ładną akcję rozpoczął Żurawski, a skierował piłkę do siatki Kosowski, który akurat z Ostrowca pochodzi, a w sobotę miejscowym kibicom popsuł święto. Po stracie gola gospodarze natarli ostro. Prawdziwego zapału starczyło im jednak na zaledwie kilka minut. Wisła przetrzymała ten okres, a później starała się już tylko czekać na własnej połowie na ataki KSZO, by wyprowadzać kontry. Właśnie po takich szybkich akcjach, w których krakowianie wymieniali trzy, cztery podania kilka razy na listę strzelców mógł wpisać się Frankowski. Po meczu jego koledzy żartowali nawet, że gdyby wykorzystał wszystkie okazje jakie miał, to już w pierwszej kolejce zapewniłby sobie koronę króla strzelców w nowym sezonie. Cóż, tym razem "Franek" nie miał szczęścia, może będzie ono przy nim w następnych spotkaniach. W końcówce jeżeli było groźnie pod bramką Wisły, to głównie po stałych fragmentach gry. Kotłowało się kilka razy na wiślackim przedpolu, ale na strachu się skończyło. Wisła zagrała w Ostrowcu nieco lepiej niż tydzień wcześniej w meczu o Superpuchar przeciwko Polonii. Na pewno jednak dyspozycja krakowskiego zespołu nie jest jeszcze optymalna. Zarówno piłkarze jak i trenere Franiszek Smuda twierdzą, że zespołowi potrzeba jeszcze trochę czasu, by grać tak jak oczekują tego kibice. Na razie wypada więc cieszyć się z pierwszych w nowym sezonie trzech punktów i uzbroić się w cierpliwość. Oby ta najlepsza dyspozycja przypadła na mecze w eliminacjach Ligi Mistrzów. Bartosz KARCZ

Od 1 do 90 minuty

  • 8 - do prostopadłego podania wystartował Żelazowski. Zabrakło mu kilku metrów, by przejąć piłkę. Sarnat odważnym wybiegiem wyjaśnił sytuację.
  • 10 - podobna sytuacja z drugiej strony boiska. Tym razem do zagranej przez Kosowskiego piłki wystartował Moskalewicz, ale tutaj również szybszy był bramkarz.
  • 15 - Kosowski sfaulował Małochę blisko pola karnego. Toborek mocno zacentrował, a głową próbował zaskoczyć Sarnata Pietrasiak. Bramkarz Wisły zdołał jednak obronić ten strzał.
  • 16 - znów strzelał Pietrasiak, tym razem z dystansu. Po nogach jednego z obrońców piłka wyszła na róg.
  • 19 - kolejny raz w dogodnej sytuacji znalazł się Pietrasiak. Mógł strzelać głową z sześciu metrów, ale zdecydował się odegrać piłkę do środka i obrońcy Wisły wyjaśnili sytuację.
  • 20 - po dośrodkowaniu w pole karne "Białej Gwiazdy" Sarnat interweniował tak niefortunnie, że skierował piłkę w stronę własnej bramki. Na szczęście na linii stał Pater i wybił futbolówkę w pole.
  • 25 - z 25 metrów mocno strzelał Moskalewicz, ale piłka przeszła nad bramką.
  • 28 - głową strzelał Pietrasiak, lecz Sarnat obronił.
  • 34 - i znów w głównej roli wystąpił Pietrasiak, który uderzył mocno z 18 metrów. W boczną siatkę. W tej samej minucie gola mógł strzelić Frankowski, który otrzymał idealne podanie w pole karne. Zdecydował się na strzał z "pierwszej piłki", nie trafił jednak czysto w futbolówkę.
  • 44 - Małocha strzelał głową z 11 metrów, tuż nad bramką.
  • 45 - z 25 metrów mocno uderzył Moskal, ale Piątek był na miejscu.
  • 50 - pierwsza akcja Wisły w drugiej połowie. Żurawski ruszył dynamicznie prawą stroną, zagrał do Frankowskiego, który strzelił natychmiast. Piątek zdołał odbić piłkę, ale natychmiast dopadł do niej Kosowski i umieścił w siatce, 0:1.
  • 54 - Żelazowski doszedł do piłki zagranej z prawej strony i mocno strzelił głową... w poprzeczkę.
  • 56 - Żelazowski strzelał z bliska. Prosto w Sarnata.
  • 63 - Małocha z 10 m strzelał głową. Obok bramki.
  • 66 - Czerwiec zagrał do Kosowskiego, ten do Frankowskiego, który stanął oko w oko z Piątkiem. Strzelił jednak nad poprzeczką.
  • 71 - Frankowski znów znalazł się w sytuacji sam na sam z Piątkiem. Przelobował golkipera, ale i bramkę.
  • 72 - Kulawik strzelał z 13 metrów, ale Batata wybił piłkę z linii bramkowej.
  • 78 - Popiela wyszedł na czystą pozycję, ale dogonił go Pater i wślizgiem wybił mu piłkę.
  • 87 - po dośrodkowaniu Czerwca, Frankowski w dogodnej sytuacji strzelił wprost w Piątka.
  • 89 - strzał Nicińskiego został zablokowany przez obrońcę w wyniku czego piłka spadła pod nogi Frankowskiego. Ten strzelił, ale znów Piątek obronił.
  • 90 - akcja Żurawskiego, który idealnie podał do Frankowskiego. Ten po raz kolejny strzelił mocno, ale znów na posterunku był Piątek. (bk)

W opinii trenerów

Dobre widowisko

Po zakończeniu sobotniego meczu Wisły z KSZO większe powody do zadowolenia miał oczywiście trener Franciszek Smuda. Jednak i Krzysztof Tochel nie mógł narzekać, bowiem jego podopieczni pozytywnie zaprezentowali się na tle mistrzów Polski. Obaj szkoleniowcy byli zgodni co do jednego - kibice zobaczyli dobre widowisko.

Franciszek Smuda (Wisła): - Uważam, że po tak krótkim okresie przygotowawczym zobaczyliśmy bardzo dobry mecz, który toczył się w szybkim tempie. Na pewno mój zespół popełnił kilka błędów w obronie i nad ich wyeliminowaniem będziemy pracować. Martwi mnie również słaba skutecznoć w sytuacjach podbramkowych, ale na początku sezonu nie może być już wszystko tak jak należy. Nie uważam, żeby coś specjalnego działo się z Tomkiem Frankowskim. Może trochę brakuje mu treningu strzeleckiego. Do tej pory każdy "ładował akumulatory" i Tomkowi brakuje trochę precyzji. Jestem jednak przekonany, że z biegiem czasu takie sytuacje jak dzisiaj będzie wykorzystywał, a dzisiaj cieszymy się z tego, że takie okazje potrafimy sobie w ogóle stworzyć. Bogdanowi Zającowi nic poważnego się nie stało. W jednym ze starć dostał w łydkę i później łapały go skurcze. Jeśli zaś chodzi o "Ola" Moskalewicza, to jak sam to określił, "nadział się" i nie było sensu go dalej trzymać na boisku ryzykując poważniejszym urazem.

Krzysztof Tochel (KSZO): - Zgadzam się z trenerem Smudą, że było to bardzo dobre spotkanie. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy dzisiaj zremisować. Pamiętajmy jednak, że w podstawowym składzie mamy pięciu nowych zawodników i trochę czasu musi upłynąć zanim oni ze sobą się zgrają. Jestem przekonany, że czas pracuje dla nas i z każdym meczem KSZO będzie grało coraz lepiej. (bk)