2001.08.26 Wisła Kraków - Zagłębie Lubin 4:0

Z Historia Wisły

2001.08.26, I Liga, Grupa A, 6. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 15:00
Wisła Kraków 4:0 (0:0) Zagłębie Lubin
widzów: 5.000
sędzia: Jacek Granat z Warszawy
Bramki
Maciej Żurawski (k) 48’
Grzegorz Niciński 54’
Grzegorz Niciński 69’
Mirosław Szymkowiak 71’
1:0
2:0
3:0
4:0
Wisła Kraków
Artur Sarnat
Marek Zając
Kazimierz Moskal
Arkadiusz Głowacki
Grzegorz Kaliciak
Grzegorz Pater
Grafika:Zk.jpg Sunday Ibrahim grafika: Zmiana.PNG (79’ Tomasz Kulawik)
Ryszard Czerwiec grafika: Zmiana.PNG (46’ Mirosław Szymkowiak)
Kamil Kosowski
Maciej Żurawski
Olgierd Moskalewicz grafika: Zmiana.PNG (29’ Grafika:Zk.jpg Grzegorz Niciński)

trener: Franciszek Smuda
Zagłębie Lubin
Robert Mioduszewski
Nerijus Radžius
Edward Cecot
Piotr Przerywacz Grafika:Zk.jpg
Tomasz Romaniuk Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (77’ Robert Bubnowicz)
Jacek Manuszewski
Ireneusz Kowalski grafika: Zmiana.PNG (59’ Paweł Piotrowski)
Marcin Adamski
Jarosław Krzyżanowski Grafika:Zk.jpg
Andrzej Niedzielan
Aleksandr Osipowicz grafika: Zmiana.PNG (67’ Enkeleid Dobi)

trener: Stefan Majewski

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy


Spis treści

Przed meczem

WSTĘP DO MECZU

6 kolejka ekstraklasy, 26.08.2001, godz. 15:00

Wisła-Zagłębie


Transmisja: LIVE! na www.futbol.pl
Ostatni mecz: 13.06.01 - Wisła 3:0 Zagłębie
Przewidywane składy:
Wisła:
Sarnat
Baszczyński, Moskal, Głowacki, Kaliciak
Szymkowiak, Czerwiec, Sunday (Niciński), Kosowski
Moskalewicz, Żurawski
Zagłębie:
Adamski, Przerywacz, Cecot, Radżius
Szewczyk, Kowalski, Manuszewski, Krzyżanowski
Niedzielan, Osipowicz
Mioduszewski
W Wiśle nie zagrają: Szczęsny, Frankowski, Bukalski (kontuzje)
Powrót do codzienności
Po emocjach związanych z występem naszych piłkarzy w Barcelonie czas na powrót do ligowej szarzyzny. Choć akurat w stosunku do najbliższego meczu "Białej Gwiazdy" to określenie może być mocno obraźliwe. Do Krakowa przyjeżdżają piłkarze Zagłębia Lubin, jedna z silniejszych drużyn w Grupie A, w której występuje Wisła. Wiślaków czeka więc ciężka walka o obronę fotela lidera.
Wisła: czy wypoczęli?
W środę, po meczu z Barceloną Wiślacy odbyli tylko zabiegi odnowy biologicznej, w czwartek też nie trenowali - mieli cały dzień wolny. Trener Smuda uznał, że piłkarze są zmęczeni 3-dniowym cyklem rozgrywkowym, stąd rozluźnienie w rygorze treningowym; stąd też przełożenie terminu meczu z Zagłębiem, który pierwotnie miał być rozegrany w sobotę. Dziś piłkarze Wisły trenowali jeszcze w porze meczu, a wieczorem wyjeżdżają poza miasto, by w hotelu, z dala od rodzin, a razem z drużyną koncentrować się na ważnym jutrzejszym pojedynku.
Trener Smuda nie będzie miał do dyspozycji Bukalskiego i Szczęsnego (tradycyjnie) a także Tomka Frankowskiego, który jeszcze nie wyleczył swych "pachwinowych" dolegliwości. Zagrać już mogą natomiast Grzegorz Kaliciak i Łukasz Nawotczyński - uraz tego ostatniego odniesiony w niedzielnym meczu rezerw z Wieczystą (6-2) nie okazał się na szczęście groźny.
W bramce oczywiście zagra Artur Sarnat, który meczem na Camp Nou przyćmił gwiazdy Rivaldo, Kluiverta i Savioli. Na środku obrony połączenie rutyny z młodością, czyli Kazimierz Moskal i Arek Głowacki. Na lewym skrzydle prawdopodobnie zobaczymy Grzegorza Kaliciaka, który przyzwoicie zaprezentował się tydzień wcześniej z Odrą. Natomiast z prawej strony trener Smuda usilnie lansuje postać Marka Zająca - my mamy jednak nadzieje, że od pierwszej minuty pojawi się Marcin Baszczyński.
W pomocy bez zmian: Czerwiec z Sunday'em na rozegraniu lub w przypadku bardziej defensywnej taktyki Grzegorz Niciński za tego drugiego. Po bokach Kosowski i Szymkowiak (ewentualnie Pater), w ataku pod nieobecność Franka zagra Olo Moskalewicz.
Zagłębie jest wymagającym przeciwnikiem, nie ma więc złudzeń - z taką grą jak przed tygodniem Wisła nie może liczyć na punkty. Miejmy nadzieję, że dwudniowy odpoczynek w trakcie tygodnia pozwolił na zregenerowanie sił.
Zagłębie: niewygodny rywal
Drużyna lubińska po pięciu kolejkach zajmują w naszej grupie czwartą lokatę, mając na koncie 7 punktów, o 3 mniej od Wisły. Lubinianie mają jednak jedno spotkanie nierozegrane, jako że w 3. kolejce z powodów pogodowych nie odbył się mecz z KSZO.
Jest to specyficzny rywal dla Krakowian. Generalnie nie zdarzało się, by Wisła zdobyła w całym sezonie komplet punktów na Lubinianach. Typowy przykład odnotowaliśmy w zeszłym sezonie: porażka w ostatniech kolejce z Zagłębiem kosztowała Wisłę utratę nieformalnego tytułu mistrza jesieni. Z kolei jeszcze nie tak dawno obie drużyny potykały się w finale Pucharu Ligi. Wisła zapewniła sobie ten Puchar w pierwszym meczu, zwyciężając 3-0. Jednak w rewanżu Zagłębie zepsuło nam radość ze świętowania zdobycia Pucharu, gdyż wygrało w Krakowie 2-1...
Przed sezonem z Zagłębie ubyło dwóch czołowych zawodników: Dariusza Żurawia i Zbigniewa Grzybowskiego. Obaj nie znaleźli jeszcze zatrudnienia na zachodzie, Zbigniew Grzybowski miał przejść do Wisły, ale ostatecznie do transferu nie doszło z powodu wygórowanych żądań finansowych zawodnika. W Zagłębiu jest też przymierzany do Wisły przed sezonem Arkadiusz Klimek, który jednak w dalszym ciągu nie gra z powodu kontuzji.
Przed sezonem przybył nowy trener: Stefan Majewski. Trzon jego zespołu stanowią: obrońca Piotr Przerywacz, pomocnik Jacek Manuszewski i Jarosław Krzyżanowski, w ataku ciekawą postacią jest Aleksander Osipowicz.
Przed tygodniem Zagłębie zagrało bardzo dobry mecz przeciwko Polonii Warszawa i tylko swej nie najlepszej skuteczności "zawdzięczają", że zremisowali to spotkanie (1-1), gdyż zasługiwali na zwycięstwo.
Rafał Oramus

Źródło: wislakrakow.com

Ligowa rzeczywistość

Jeszcze bez "Franka"

W eliminacjach Ligi Mistrzów zespołem nie do przejścia okazała się Barcelona, teraz wiślakom w lidze przyjdzie się zmierzyć z jednym z kandydatów do miejsca na "pudle" ekstraklasy, Zagłębiem Lubin. Ta niedzielna potyczka odbywa się jakby w innym wymiarze futbolowym, ale z punktu widzenia walki o mistrzostwo kraju na pewno nie można jej lekceważyć.

Mecz Wisła - Zagłębie rozegrany zostanie w niedzielę o godz. 15. Będzie to już 11 spotkanie podopiecznych Franciszka Smudy w ciągu niespełna sześciu tygodni, trener więc musi z dużym wyczuciem dozować wysiłek swoim podopiecznym. Po meczu z Barceloną zespół trenował z mniejszymi obciążeniami, najważniejsza była regeneracja sił, doprowadzenie mięśni do pełnej sprawności po licznych stłuczeniach. Niestety nadal nie jest gotów do gry najlepszy snajper wiślaków, król strzelców ekstraklasy z ubiegłego sezonu, Tomasz Frankowski. Po meczu z Zagłębiem będzie przerwa na potrzeby reprezentacji i w tym czasie Frankowski powinien odzyskać już pełną sprawność.

Trener Smuda po meczu na Camp Nou miał powody do satysfakcji, że mimo wpadki w Łodzi podtrzymał swoje zaufanie do bramkarza Sarnata. I ten odwdzięczył mu się wspaniałą grą. Poza Sarnatem w Barcelonie najlepiej zagrała para środkowych obrońców Moskal i Głowacki.

- Głowacki ma się od kogo uczyć i wyśmiencie wykorzystuje swoją szansę. Z Moskalem stanowią bardzo dobrą parę obrońców - mówił po wtorkowym meczu Smuda.

Trener wiślaków jest również zadowolony z wkomponowywania się na nowo w drużynę Sunday'a. Jego pupil ma dużą szansę na to, by w najbliższym czasie stać się głównym prowadzącym grę "Białej Gwiazdy".

W Wiśle zabraknie na niedzielę Frankowskiego, z kolei w Zagłębiu z kontuzjami dawnymi i tymi najnowszymi borykają się Lizak, Łagiewka i Szewczyk. Zagłębie w ostatnim meczu tylko zremisowało z Polonią u siebie, mimo że przewagę miało ogromną. Podopieczni Stefana Majewskiego są w wysokiej formie, a że zawsze byli dla Wisły przeciwnikiem niewygodnym, zanosi się na ciężką walkę.

Pozostałe mecze - grupa A: KSZO Ostrowiec - Widzew (s. 16), Górnik - Katowice (s.18), Polonia - Odra (n. 16). Grupa B: Ruch - Śląsk (s. 16), Radomsko - Amica (s. 17), Stomil - Legia (n. 15), Pogoń - Dyskobolia (n.17.30).

(Ja)

Źródło:gazetakrakowska.pl

Relacje meczowe

Najpierw stali, potem grali

Zanim słońce zaszło

WISŁA Kraków - ZAGŁĘBIE Lubin 4:0 (0:0) Bramki: Niciński dwie w 54 i 69, Żurawski z karnego w 47 oraz Szymkowiak w 71 min. Sędziował J. Granat z Warszawy. Żółte kartki: Sunday, Niciński - Romaniuk, Przerywacz, Krzyżanowski. Widzów 5 tys.

WISŁA: Sarnat - M. Zając, Moskal, Głowacki, Kaliciak - Pater, Czerwiec (46. Szymkowiak), Sunday (79. Kulawik), Kosowski - Moskalewicz (28. Niciński), Żurawski.

ZAGŁĘBIE: Mioduszewski - Radżius, Cecot, Przerywacz, Romaniuk (77. Bubnowicz) - Manuszewski, Kowalski (59. Piotrowski), Krzyżanowski, Adamski - Niedzielan, Osipowicz (67. Dobi).

Przy takim upale mecze należałoby rozgrywać późnym wieczorem, a nie o godz. 15. Wiadomo, przy ul. Reymonta świateł nie ma, więc zawodnicy musieli się pocić na boisku, a kibice na trybunach. Już sama obserwacja meczu była męcząca, a co dopiero mieli powiedzieć piłkarze, którzy musieli biegać za piłką... Wiślacy na wszelki wypadek w pierwszych 45 min. biegali niewiele. Za to w drugiej połowie, zanim jeszcze słońce zaszło, nie bacząc na tropikalną wręcz temperaturę, zagrali jak z nut. Dla czterech bramek, kilku świetnych akcji, warto było z upałem się zmagać.

W pierwszej części gry lekką przewagę przez blisko pół godziny mieli goście. Szczególnie aktywny był Niedzielan, w polu karnym Wisły dużo zamieszania robił też Osipowicz, ale ten jakby nie wierzył, że z najlepszych nawet pozycji można Sarnata pokonać. Po meczu trener Stefan Majewski nie był w stanie określić ilu sytuacji strzeleckich potrzebuje Białorusin, by choć raz bramkarza tej klasy co Sarnat pokonać. A że golkiper Wisły jest ostatnio w wyśmienitej wręcz formie, to można przypuszczać, iż Osipowicz na razie w ogóle takich nadziei nie ma... Z czasem gra się wyrównała, ale nie na lepsze. Po prostu obie drużyny szanowały siły, by przy żarze lejącym się z nieba jakoś do końca spotkania dotrwać. Ale trener Franciszek Smuda nie chciał, by jego podopieczni tylko dotrwali do końca spotkania, dlatego w szatni zrobił im lekką burzę mózgów, używając słów, których w wielu słownikach nie ma. Pomogło, i to nawet bardzo. Chociaż trzeba przyznać, że wiślacy mieli dużo szczęścia, iż Radżius w niegroźnej zdawałoby się sytuacji, padając na murawę zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Rzut karny efektownym strzałem pod poprzeczkę zamienił na gola Żurawski. Potem swoje 15 minut miał wieczny rezerwowy, Niciński. Jego spryt musiał zaimponować, bo przecież nie każdy potrafi tak strzelić głową, by piłka między nogami bramkarza do siatki wpadła. Niciński zaprzeczył ponadto w następnej akcji, iż jest piłkarzem chaotycznym. Gdy znalazł się sam przed Mioduszewskim, wyczekał spokojnie aż bramkarz rzuci się na murawę, by obok niego kopnąć piłkę do siatki. Brawo, być może ten występ pozwoli Nicińskiemu na nowo uwierzyć w swoje siły, czego niewątpliwie ten piłkarz potrzebuje. Szymkowiak wyszedł na murawę mimo obolałej kostki i przypieczętował zwycięstwo swojej drużyny bramką z 71 min. Wynik 4:0 jest imponujący, tym bardziej że tymi pokonanymi są zawodnicy Zagłębia, drużyny zawsze dla Wisły niewygodnej. Janusz KOZIOŁ

Źródło:gazetakrakowska.pl

Zagłębie utopione w Wiśle


Wisła odniosła pierwsze w tym sezonie zwycięstwo, strzelając więcej niż jedną bramkę od rywala, pokonując Zagłębie 4-0. Bohaterem spotkania został rezerwista Grzegorz Niciński, który zdobył dwie bramki, zaliczając swój udział również przy czwartym golu.
Pierwsza połowa meczu z pewnością nie wskazywała, że mecz zakończy się tak efektownie. Wisła grała wolno, bez pomysłu, fatalnie grała para Czerwiec - Sunday, która w żaden sposób nie potrafiła zdominować środka pola. Na tle wiślaków całkiem korzystnie prezentowali się Lubinianie, którzy wyprowadzili kilka niezłych kontrataków.
Dopiero w 12 minucie meczu Wisła przeprowadziła pierwszą składną akcję. Powodem takiej spóźnionej ofensywy krakowian była nie tylko słaba gra, ale również fatalna dyspozycja liniowego, który każde dłuższe podanie za linię obrony Zagłębie podsumowywał podniesieniem chorągiewki, sygnalizując pozycję spaloną. Takich reakcji liniowego do 11-ej minuty naliczyłem trzy.
We wspomnianej już 12 minucie bardzo ładnie rozegrali między sobą piłkę Kosowski z Kaliciakiem. Ten drugi ostro dośrodkował na zamykającego akcję Patera, który strzelił z woleja - Mioduszewski pewnie chwycił piłkę.
3 minuty później groźnie było na wiślackim polu karnym. Osipovicz dwukrotnie zakręcił Markiem Zającem, a mijając wiślaka próbował wymusić rzut karny - tylko wielkiej wyrozumiałości Jacka Granata może zawdzięczać brak żółtej kartki w tej sytuacji... Osipovicz miał również znakomitą okazję minutę później. Bardzo ładnie zagrał do niego z prawej strony Manuszewski, lubiński napastnik uderzył z pierwszej piłki, jego strzał efektownie odbił Sarnat.
Na następną groźną akcję ze strony Wisły czekaliśmy jeszcze dobre 20 minut. Wtedy to znów dał o sobie znać duet Kali - Kosa, znów akcję zamknął strzałem (tym razem głową) Pater, znów obronił Mioduszewski. Minutę przed zakończeniem pierwszej części gry ponownie w rolach głównych wystąpił Kosowski i Kaliciak. Ten pierwszy wywalczył piłkę po prawej(!) stronie boiska i natychmiast zacentrował w okolicę lewego narożnika pola karnego. Tam czekał Kaliciak, który natychmiast uderzył z woleja - piłka minęła spojenie słupka z poprzeczką o około metr. Mogła paść piękna bramka...
Jednak po chwili znów dał o sobie znać Osipovicz, znów mijając Marka Zająca, w idealnej pozycji strzelając nad bramką.
W pierwszej połowie Wisła zaprezentowała się zatem słabo, zaś trener Smuda określił tę grę jako "konina". Trzeba w tym miejscu nadmienić, że już w 28 minucie boisko z powodu kontuzji musiał opuścić Moskalewicz, wszedł za niego Niciński. Po przerwie za bezproduktywnego Czerwca pojawił się Szymkowiak. Już pierwsza akcja Szymka prawą stroną zakończyła się ręką a później faulem Radżiusa na Kosowskim - decyzja mogła być tylko jedna: rzut karny. Maciej Żurawski strzelił bardzo pewnie - mocno i pod poprzeczkę, było więc 1-0 (asysta: KOSOWSKI)
W 53 minucie pada drugi gol dla Wisły. Rzut z autu, prawej strony, wykonywał Kosowski. Wziął długi rozbieg, wyrzucił piłkę tuż na głowę stojącego przy krótkim słupku lubińskiej bramki Nicińskigo, który strzelił między nogi Mioduszewskiego (asysta: KOSOWSKI). Fatalnie zachowali się w tej sytuacji obrońcy gości.
7 minut później rozpoczął się koncert gry Wisły!!! W 60 minucie bardzo ładnie na prawo do Marka Zająca podał Kosowski, ten rozegrał dwójkową akcję z Moskalem, wychodząc na czystą pozycję zagrał do środka na wbiegającego Patera. Grzeli zabrakło zimnej krwi i przeniósł piłkę nad poprzeczkę. W 62 minucie bardzo groźnie strzelał obok słupka bramki Zagłębie Niciński. Po czterech minutach znów Niciński zaprezentował się z dobrej strony, wpadając zdecydowanie w pole karne, jednak źle wykładając piłkę do Szymkowiaka.
Ukoronowaniem starań "Nitki" była akcja z 69 minuty. Kazimierz Moskal zagrał do tyłu do Sarnata, ten bardzo mocno kopnął do przodu. Zagapili się w tym momencie obrońcy Zagłębie, bowiem na czystej pozycji znaleźli się Niciński z Paterem; "Nitka" przebiegł z piłką jeszcze 25 metrów i strzelił lekko obok bezradnego Mioduszewskiego, podwyższając wynik na 3-0 (asysta: SARNAT!).
To nie koniec emocji. 2 minuty później Niciński zagrał na lewo do Kaliciaka, ten przejął piłkę, przebiegł z nią 10 metrów i dokładnie zacentrował do wbiegającego Mirka Szymkowiaka, który tylko dołożył nogę by dopełnić formalności (asysta: KALICIAK).
W tym momencie było już jasne, że Zagłębie nie wywiezie z Krakowa punktów. Trzeba jednak przyznać, że goście napędzili nieco strachu pod koniec meczu. Trzech znakomitych okazji nie wykorzystali jednak Niedzielan (74 i 83 min) oraz Krzyżanowski (86 min - piłka po jego strzale trafiła w słupek a następnie do rąk Sarnata).
W sumie więc zasłużone zwycięstwo Wisły, choć wcale nie musiało zostać odniesione w tak dużych rozmiarach. Cieszy jednak, że po ciężkich pucharowych przeprawach wiślacy mieli dość sił by skutecznie walczyć w meczu ligowym. Szkoda tylko, że nie najlepiej zaprezentowali się pod koniec meczu kibice "Białej Gwiazdy", tradycyjnie już obrażając Legię /chyba bez powodu tym razem/ oraz wysyłając do tej drużyny Franciszka Smudę. Ale to już temat na inną bajkę...
Rafał Oramus

Źródło: wislakrakow.com

Od 1 do 90 minuty

  • 6 - Kaliciak wślizgiem wybił piłkę wychodzącemu na czystą pozycję strzelecką Niedzielanowi
  • 7 - Cecot z rzutu wolnego uderzył nad poprzeczką
  • 12 - centra Kaliciaka z lewej strony, Pater uderzył piłkę po "koźle", Mioduszewski ją łapie
  • 16 - po akcji Manuszewskiego kapitalny strzał oddał Niedzielan, Sarnat wybił piłkę na róg
  • 20 - Czerwiec zagrał z rzutu wolnego długą piłkę, Kaliciak zgrał ją głową przed pole bramkowe, tam nikt z wiślaków jej nie sięgnął
  • 22 - idealna sytuacja strzelecka Osipowicza, jednak M. Zając zablokował jego strzał
  • 28 - po centrze Patera głową obok słupka strzelił Żurawski
  • 35 - po centrze Kaliciaka głową po "koźle" strzelał Pater, piłkę lecącą pod poprzeczkę łapie Mioduszewski
  • 37 - Kosowski zagrał piłkę na dobieg Nicińskiemu, wiślakowi rzucił się pod nogi Mioduszewski i wybił ją
  • 41 - Osipowicz znalazł się sam przed Sarnatem, zdążył nadbiec Głowacki i zablokował jego strzał
  • 45 - Kaliciak oddał potężny strzał, po którym piłka przeleciała tuż obok słupka. Osipowicz ograł wiślackich obrońców, ale strzelił obok słupka
  • 46 - naciskany przez Kosowskiego Radżius zagrał piłkę ręką i sędzia wskazał na 11 metr
  • 47 - z rzutu karnego Żurawski efektownie trafił pod poprzeczkę - 1:0
  • 49 - kapitalne zagranie Sunday'a, ofiarna interwencja Mioduszewskiego, który rzucił się pod nogi Żurawskiemu
  • 54 - wrzut piłki w pole karne z autu przez Kosowskiego, obrońca nie wyskoczył do "główki", za to uderzył sprytnie piłkę głową Niciński i ta między nogami Mioduszewskiego wpadła do siatki - 2:0
  • 60 - po zagraniu M. Zająca Pater uderzył z pierwszej piłki tuż nad poprzeczką
  • 62 - po centrze z rogu ładnie uderzył piłkę głową Niciński, ta przeleciała tuż nad bramką
  • 69 - akcję Wisły dalekim wykopem spod swojej bramki zaczął Sarnat, obrońcy Zagłębia patrzyli czy sędzia uzna, że Niciński i Pater są na spalonym. Gwizdka nie było, Niciński uciekł sam z piłką, strzelił po ziemi obok wybiegającego Mioduszewskiego i piłka przy słupku wpadła do siatki - 3:0
  • 71 - zagranie z lewej strony Kaliciaka, Szymkowiak tylko dostawił nogę do silnie zacentrowanej piłki i ta wpadła do siatki - 4:0
  • 74 - po centrze Adamskiego będąc tuż przed Sarnatem Niedzielan strzelił obok słupka
  • 80 - Szymkowiak uderzył z rzutu wolnego nad poprzeczką
  • 83 - kapitalna sytuacja Niedzielana, bardzo dobrze broniący ostatnio Sarnat zdołał mu wybić piłkę
  • 87 - po strzale Krzyżanowskiego piłka uderzyła w słupek, dobitka Dobiego i po raz kolejny świetnie interweniuje Sarnat

Źródło:gazetakrakowska.pl

Piłkarze po meczu


Grzegorz Niciński (Wisła):
Wszedłem w następstwie kontuzji mojego serdecznego przyjaciela, Olka Moskalewicza. Starałem się wypaść jak najlepiej. Ze zwycięstwa 4-0 zawsze należy się cieszyć.
Niedługo po objęciu prowadzenia Kamil Kosowski wyrzucał piłkę z autu. Zawodnik Zagłębia chyba nie przypuszczał, że Kamil może daleko rzucić, i trochę mnie odpuścił. Gdy znalazłem się na 3-4 metrze od bramki, instynktownie uderzyłem głową. Piłka wpadła Mioduszewskiemu między nogi. Potem ktoś wycofał piłkę do Artka Sarnata, a on bardzo mocno posłał ją na połowę Zagłębia. Dobrze się ustawiłem, w porę wystartowałem i miałem od razu dużą przewagę. Grześka Patera zobaczyłem w końcowej fazie akcji. Zastanawiałem się, co zrobi Mioduszewski, ale on stał, dlatego jedynym wyjściem było puścić piłkę w długi róg.
Nie pamiętam kiedy strzeliłem tu dwie bramki w jednym meczu, choć gram tu już cztery lata i w sumie uzbierałem kilkanaście goli. Trzy razy trafiłem do siatki Wieczystej, nawet niedawno, ale był to mecz naszych czwartoligowych rezerw.
Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Zagłębie grało twardo i uważnie, aż do chwili, gdy dostało dwa gole. Wtedy zwyczajnie pękło.
To ustali trener. Mogę tylko powiedzieć, że Puchar Ligi jest bardzo ważny i w tych rozgrywkach też damy z siebie 100 procent.
Olgierd Moskalewicz (Wisła):
Po raz pierwszy w karierze mam stłuczone żebra. Ból jest okropny. Przez cały czas czuję kłucie. Zawodnik Zagłębia uderzył mnie albo łokciem, albo kolanem i już próbując wstać z murawy zorientowałem się, że to coś poważniejszego. Dwa tygodnie mam z głowy.
- Lekarz tak Panu powiedział?
Nie, ale koledzy ostrzegli mnie, że to tyle potrwa. Nie widzę szans na grę w Pucharze Ligi, będę starał się, by zdążyć na ligowy mecz z Katowicami.
- Mecz początkowo układał się po myśli lubinian.
Owszem, ale w końcu rozwiązaliśmy worek z bramkami. Przeczytałem gdzieś wypowiedź prezesa Zagłębia, pana Jacka Kardeli, że jego drużyna w meczach z Barceloną zaprezentowałaby się lepiej od Wisły. Nie mam nic do zawodników Zagłębia, za to ich prezes stracił głowę. Ciekawe, jak pan Kardela zamierza sprawdzić, czy Zagłębie stać na wyrównaną walkę z Barceloną, bo przecież Barcelona nigdy nie przyjedzie do Lubina na mecze Pucharu Intertoto!
- Postawa Wisły również budzi kontrowersje.
Zgadza się, sami czujemy, że to nie jest to, na co nas stać. Kibice żądają efektownej gry i ja im się nie dziwię, ale naprawdę, proszę zrozumieć, że na dźwięk słowa "Wisła" nikt nie będzie się kładł. Dobrze, że chociaż wygrywamy, bo jest to jakaś rekompensata dla kibiców za nie najlepszą grę. Gdybyśmy przegrywali, byłoby tragicznie. Niech wreszcie skończą się upały i mecze co trzy dni, a wtedy zaczniemy grać lepiej i zapomnimy, co było na początku sezonu.
Grzegorz Kaliciak (Wisła):
W pierwszej połowie graliśmy niemrawo, ale w drugiej pokazaliśmy to, co się podoba kibicom. Trudno mi wyjaśnić tę dysproporcję. Nie ma co narzekać na pogodę, w końcu była tak samo trudna dla zawodników Zagłębia. Po prostu gra ułożyła się po dwóch strzelonych przez nas bramkach. Wtedy Zagłębie przestało wierzyć, że urwie nam punkty. Odnośnie karnego, to sędzia podyktował go za zagranie ręką, choć chwilę po podjęciu tej decyzji pytał jeszcze, czy ręka na pewno była? Była, bo widziałem to z bliska. Czekam na pierwszą swoją bramkę po powrocie do Wisły. W drugiej połowie miałem uderzać z wolnego, ale między mnie i Kamila Kosowskiego wplątał się "Szymek". Chciał wykorzystać złe ustawienie muru rywala i uderzyć w krótki róg. Następnym razem ja spróbuję. Strzałem z woleja - nawet ładnym, ale niecelnym - nie zaprzątam sobie myśli. Kto będzie pamiętał o nim za dwa miesiące?
Kamil Kosowski (Wisła):
Radżius nie zauważył, że jestem blisko niego. Chciał spokojnie przyjąć piłkę, ale przestraszył się, poślizgnął i dotknął piłki ręką. Ewidentny karny! W pierwszej połowie Zagłębie zagrało dobrze taktycznie: zawodnicy właściwie się ustawiali, potrafili umiejętnie zagęścić strefę. Ale było tak do pierwszego gola i gdybyśmy strzelili go przed przerwą, scenariusz byłby taki sam. Złapiemy teraz trochę oddechu - myślę, że w meczu Pucharu Ligi z KSZO zagrają przede wszystkim ci, którzy odpoczywali w lidze. O Hajduku jeszcze nie rozmawiamy. Przejmujemy się zawsze najbliższym spotkaniem, dlatego że liga to głównie gra o premie meczowe. Puchary są czymś innym.
Robert Mioduszewski (Zagłębie):
Człowiek jest takim stworzeniem, że popełnia błędy. Trzeba wyciągać wnioski, żeby ich nie powtarzać. Teraz nie mam do siebie pretensji za puszczone bramki. Dopiero analiza spotkania wykaże, kto zawinił. Moim zdaniem, karnego nie było, ale jestem daleki od krytykowania sędziego. Po prostu wyrażam swoje zdanie. Wisła strzeliła gole w piętnaście minut i spotkanie mogło już wtedy się zakończyć. Nie zgadzam się z pańską opinią, że Zagłębie zdecydowanie gorzej gra na wyjazdach. Zresztą Odra Wodzisław prawie wszystkie punkty robi na własnym terenie i nikt nie narzeka z tego powodu.
Jarosław Krzyżanowski (Zagłębie):
Nie zmieniliśmy naszej gry, to Wisła po strzeleniu pierwszej, a potem drugiej, kuriozalnej bramki zaczęła grać "swoje". Krakowianie rozluźnili się, my też, tylko przyniosło to odmienny efekt. Wisła niepodzielnie panowała na boisku. Kluczowe znaczenie miało nie wykorzystanie przez nas dwóch klarownych sytuacji w pierwszej połowie. Nie zrobiliśmy tego, a Wisła jest takim zespołem, że najpierw wykorzystuje to, co ma, a potem odjeżdża.
źródło: Dziennik Polski

Za: wislakrakow.com

Drugim okiem

Dobrze, że mecz piłkarski składa się z dwóch części, gdyż po pierwszej odsłonie nie można było być zadowolonym. Zgodze się z Franciszkiem Smudą, że wiślacy grali "koninę", warto jednak poszukać przyczyn takiej postawy.

"Franz" tłumaczy to zmęczeniem po meczu pucharowym. Jeśli tak to wkrótce powinno być znacznie lepiej. Teraz wiślaków czeka dwa tygodnie przerwy (nie licząc meczu w ramach Pucharu Ligi), które powinny pozytywnie wpłynąć na ich dyspozycję.

Mecz z Zagłębiem to wreszcie przekonujące zwycięstwo. To wreszcie dobre zmiany. Po raz pierwszy w tym sezonie wprowadzeni zawodnicy wnieśli do gry tak potrzebne ożywienie. Wydaje się także, że Smuda wreszcie trafił z ustawieniem - faktycznie Niciński powinien grać w ataku, a Szymkowiak na środku pomocy. Ważne, by "Franz" wyciągnął z tego spotkania odpowiednie wnioski.

I jeszcze krótko o nieobecnych. Przerwa czeka Olgierda Moskalewicza. Ten liczy, że wykuruje się na mecz z Katowicami, a już na pewno powinien być gotowy na mecz w Splicie. W perspektywie meczu w Pucharze Ligi żałować można natomiast, że na zgrupowanie reprezentacji U-18 wyjechali bracia Brożkowie i Kamil Kuzera. Oni dostaliby wreszcie szansę gry w pierwszej drużynie. Dziwne, że kierownictwo klubu nie zdecydowało się na zatrzymanie choćby Pawła Brożka.

Źródło: wislakrakow.com