2002.03.03 Wisła Kraków - Ruch Chorzów 2:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 15:56, 30 paź 2008; Kwaki (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

== Źródło: The White Star Division

==

Spis treści

Wracamy na boiska! - wstęp do meczu

W niedzielę 3 marca o godzinie 14:30 Wisła wznowi rozgrywki ektraklasy. Przeciwnikiem będzie nie byle kto, bo 14-krotny zdobywca Mistrzostwa Polski - Ruch Chorzów. Będzie to już 122 spotkanie obu drużyn w rozgrywkach ligowych. A więc - wspaniałego serialu ciąg dalszy.

Wisła rozgrywki wznawia w roli lidera grupy mistrzowskiej. Drugie miejsce ze stratą dwóch punktów zajmuje Legia, dalej są Amica z Odrą. Ruch z siedmiopunktową stratą zajmuje 6. miejsce. W ostatnim meczu Wisły z Ruchem zwyciężyli chorzowianie 2:1, po bramkach Śrutwy i Surmy. Wiślacy odpowiedzieli tylko trafieniem Patera. Na jesień 2000 roku w Krakowie Wisła wygrała 2:0, po bramkach piłkarzy, którzy już nie grają w Wiśle: Kałużnego i Moskalewicza - był to ostatni mecz tych drużyn pod Wawelem. W tym sezonie do bezpośredniej konfrontacji dojdzie po raz pierwszy, gdyż w pierwszej rundzie drużyny grały w osobnych grupach.

Wisła: Wisła przystąpi do pierwszego meczu w sezonie w niemal najsilniejszym składzie. Z zawodników kontuzjowanych tylko Bogdan Zając i Grzegorz Pater meliby szanse na grę w pierwszym składzie "Białej Gwiazdy". Jednak nawet bez nich skład wiślackiej ekipy prezentuje się imponująco. Do rywalizacji o miejsce w ataku dołączył Igor Sypniewski, który sygnalizuje szybki powrót do wysokiej formy. Rośnie ona tak szybko, że nie wykluczone iż w meczu z Ruchem wybiegnie w podstawowym składzie Wisełki.

Franciszek Smuda twierdzi, że wie już, na którego bramkarza postawi w niedzielę. Za Ivanem Trabalikiem przemawia fakt, że przez całą zimę trenował z drużyną, ale z drugiej strony zgrania z wiślackimi obrońcami nie można przecież odmówić Arturowi Sarnatowi! I właśnie na polskiego bramkarza postawi raczej Franz. Choć być może ostatnie treningi rzucą na sprawę nieco inne światło.

Cieszy rosnąca rywalizacja w Wiśle. Oprócz wspomnianego już Sypniewskiego, mocno na konkurentów do gry w pomocy naciska Kalu Uche. Nigeryjczyk solidnie przepracował okres zimowy i nabrał ochoty do gry w Wiśle. Dla innego młodego piłkarza - Kamila Kuzery - ten sezon może być przepustką do prawdziwej dorosłej piłki.

Osobną kwestią jest aktualna dyspozycja wiślaków. Na konferencji prasowej ani Franciszek Smuda, ani Kazimierz Moskal nie odważyli się na daleko idące werdykty. Zgodnie twierdą natomiast, że zrobili wszystko co było w ich mocy. Pozostaje nam wierzyć więc w ich słowa i spokojnie oczekiwać niedzielnego meczu, bo jeśli forma dopisze, wynik powinien być równie dobry.

Ruch: - Wszyscy w klubie bardzo chcielibyśmy sprawić niespodziankę - mówi trener chorzowian Bogusław Pietrzak - Jedziemy do aktualnego mistrza kraju, lidera tabeli i faworyta całych rozgrywek i właśnie to działa na nas mobilizująco. Mam nadzieje, że trudne warunki nie wpłyną na poziom meczu.

W trakcie przerwy zimowej Ruch nie przeprowadził żadnych większych transferów. Z klubu za darmo odszedł Rafał Kwieciński, jeszcze wcześniej Chorzów opuścił utalentowany Rafał Grzelak. Z pewnością wciąż największą gwiazdą zespołu jest Mariusz Śrutwa, który puka do Klubu Stu (ma na koncie 98 bramek). Jeśli forma dopisuje - nieźle spisuje się także Krzysztof Bizacki. Środek pola należy natomiast do byłego piłkarza Wisły - 25-letniego Łukasza Surmy. Warto także zwrócić uwagę na młodego napastnika Damiana Gorawskiego, który być może od przyszłego sezonu będzie graczem Wisły.

Ruch podczas przerwy zimowej zaliczył dwa zgrupowania. W styczniu przebywał w Dębicy, gdzie pracowano głównie nad motoryką i siłą, a następnie zespół wyjechał do ciepłego Maroka na zaproszenie tamtejszego pierwszoligowca - FUS Rabat. Chorzowianie rozegrali tam 3 spotkania. Wygrali 4-0 z amatorską Temarą i dwukrotnie bezbramkowo zremisowali z potentatami tamtejszej ligi - Rają Casablanca i wspomnianym FUSem Rabat. Po przyjezdzie do Polski rozegrano jeszcze jeden sparing, tym razem przegrany z RKS Radomsko 0-1. Trener Pietrzak testował w tym meczu jednak kilka wariantów, dał także szansę kilku juniorom.

W Ruchu trwają przygotowania do przemianowania w Spółkę Sportową, co jest jednym z wymogów licencji PZPN. Pomóc w tym ma prezes Krystian Rogala, który niedawno został wybrany na kolejną, 4-letnią kadencję.

Nikt nie patrzył na grę...

Nikt. No może poza 10 tysiącami kibiców, którzy zgromadzili się dziś na stadionie przy ulicy Reymonta. A ci mogli się dziś poczuć nieco rozczarowani formą ich piłkarzy, którzy z dużym trudem wywalczyli dziś 3 punkty. Oni bowiem w przeciwieństwie do Franciszka Smudy liczyli także na ładną, ciekawą grę. Brawa jednak dla wiślaków, że zdołali wywalczyć 3 punkty i wciąż pozostają liderem tabeli.

Praktycznie jedyną niespodzianką w wyjściowym składzie wiślaków była obecność Kalu Uche. Franz nie był chyba jednak specjalnie zadowolony z tego co Nigeryjczyk pokazał w pierwszej połowie i po przerwie nie oglądaliśmy już go na boisku.

Pierwszą groźną akcję przeprowadzili chorzowianie. Po akcji prawym skrzydłem Mariusz Śrutwa był bliski dojścia do piłki w polu karnym. Wiślacy odpowiedzieli akcją Cantoro zakończoną główką Igora Sypniewskiego. 6 minut później aktywny "Sypek" wpadł w pole karne, gdzie upadł w starciu z obrońcą, lecz arbiter nie zareagował. Ponownie szcześcia Igor próbował 3 minuty później, lecz - tym razem po akcji Żurawskiego - znów główkował nie wystarczająco dobrze.

Mimo wymienionych akcji Wisły trzeba przyznać, że Ruch sprawiał także dobre wrażenie. Goście grali daleko od własnego pola karnego, skutecznie wybijając wiślaków z uderzenia. A że lewy blok defensywny Wisły spisywał się słabiutko, właśnie tamtędy przeprowadzali ewentualne ataki. I w 27 minucie jeden z nich dał im prowadzenie. Woś dośrodkował na pole karne, gdzie do główki doszedł najmniejszy na boisku Krzysztof Bizacki i nie dał szans Ivanowi Trabalikowi.

Po stracie bramki wiślacy długo nie mogli się otrząsnąć. Igor Sypniewski szalał... (fot. B.Jurecki) Chwilę później w świetnej sytuacji znalazł się Śrutwa, lecz nie potrafił trafić piłką do bramki. Wiślacy do poważnego szturmu ruszyli dopiero w ostatnich pięciu minutach pierwszej odsłony. Wreszcie pokazał się Kosowski, który ładnie wystawił Żurawskiego, lecz tego pokonał bramkarz gości. 2 minuty później obrońcom w świetnym stylu uciekł Sypniewski po czym trafił w... słupek. Co nie udało się jemu, udało się wybornemu strzelcowi Wisły. Z prawej strony dośrodkował Kalu Uche, a "Żuraw" pięknym technicznym strzałem głową trafił wprost w okienko bramki Matuszka (asysta: Uche).

Dobra końcówka pierwszej połowy napawała optymizmem przed drugą odsłoną. Wielka szkoda, że po raz kolejny nie popisali się najmłodsi kibice Wisły, którzy wywołali awanturę najpierw z ochroną, później z interweniującą policją. Ta ostatnia zmuszona była do użycia gumowych kul. Bilans rozróby to 7 poszkodowanych policjantów, 3 ochroniarzy i kilka uszkodzonych radiowozów. Jak łatwo w kilka minut zepsuć ciężką pracę ludzi związanych z klubem...

Znacznie ciekawsza wymiana ciosów trwała po przerwie na murawie. Sygnał do ataku dał Sypniewski, który próbował zaskoczyć Matuszka. Odgryźć chciał się Bizacki, lecz po jego strzale z rzutu wolnego piłka poszybowała nieco za wysoko. W 55 minucie ładnie uciekł obrońcom Żurawski, lecz strzał w pełnym biegu był niecelny. ...szalał... (fot. B.Jurecki) 3 minuty później w idealnej sytuacji mógł znaleźć się Śrutwa, lecz Baszczyński w ostatniej chwili naprawił jeden z nielicznych błędów Głowackiego. Gdy już jednak super-snajper Niebieskich miał idealne okazje - nie potrafił ich wykorzystać, jak w 62 minucie po ładnej akcji Wosia.

2 minuty później bliski przejęcia piłki w polu karnym gości był Igor Sypniewski, lecz bramkarz okazał się szybszy i wybił piłkę w pole. Chwilę później na boisku, w miejsce dobrze grającego - co na konferencji potwierdził Franciszek Smuda - Cantoro, pojawił się Frankowski. I już dwie minuty później stanął przed szansą trafienia do siatki, lecz po ładnej akcji z Żurawskim i Sypniewskim nie zdołał pokonać pewnie broniącego Matuszka.

Ostatnie dwadzieścia minut to bezdysusyjna przewaga Wisły, która jednak długo nie potrafiła jej wykorzystać. Mistrzem w marnowaniu okazji okazał się Sypniewski. Najpierw nie zdołał dobić piłki po silnym strzale bardzo dobrze grającego Marcina Baszczyńskiego. 8 minut później kibice już podnieśli ręce do góry z radości, by zobaczyć jak piłka po strzale Sypka z kilku metrów w niewiarygodny sposób przechodzi obok słupka. ...a z bramek cieszył się Maciej Żurawski (fot. B.Jurecki) Szkoda, że Igor nie zdołał przypięczetować udanego, mimo wszystko, debiutu bramką.

Był bliski tego w ostatniej minucie meczu. Po ogromnym zamieszaniu pod bramką Ruchu rezerwowy napastnik tej drużyny Damian Gorawski pociągnął składającego się do strzału Sypniewskiego za rękę. Sędzia zawodów nie miał wątpliwości - rzut karny. Na nic nie zdały się rozpaczliwe protesty gości. Piłkę na "11" metrze ustawił Maciej Żurawski, który jak zwykle pewnie trafił do siatki, czym ustalił wynik spotkania (asysta: Sypniewski).

Jak mówił na konferencji prasowej Franciszek Smuda - najważniejsze, że Wisła zdobyła 3 punkty. Szkoleniowiec nie patrzył dziś na styl, a jedynie na końcowy wynik. Rzeczywiście to on jest najważniejszy, a forma powinna przyjść z kolejnymi meczami. Na zakończenie kilka ciepłych słów należy się drużynie gości, którzy sprawili niezłe wrażenie, a opadli z sił dopiero w końcówce. To także nasuwa na myśl wniosek, że Wisła kondycyjnie przygotowana jest do sezonu bardzo dobrze.

(Mateusz Miga)

Wypowiedzi trenerów

Bogusław Pietrzak (trener Ruchu):

Jak na tą porę roku było to niezłe spotkanie, obu drużynom zabrakło tylko skuteczności. Gdyby była ona lepsza, to myśle że wszyscy byliby zadowoleni z poziomu widowiska. Żałuję, że nie udało nam się utrzymać tej organizacji gry do końca, która pozwoliłaby nam na przynajmniej zremisowanie tego meczu. Pod koniec za mało potrzetrzymywaliśmy piłkę, za mało nią graliśmy na połowie przeciwnika. Przez to traciliśmy za dużo sił i w konsekwencji - bramkę. Obie drużyny włożyły mnóstwo sił w grę. Mam nadzieję, że dążymy się zregenerować do środy, choć to tylko 48 godzin. Wiadomo - przeciwnik był bardzo wymagający. Gratuluję zwycięstwa. Nie chcę komentować decyzji z rzutem karnym, staram się tego nigdy nie robić. Panowie macie zdanie, bardziej obiektywne niż moje.

Franciszek Smuda:

Dziękuję za gratulację i od razu muszę powiedzieć, że sprawdza się to iż pierwsze mecze drużyn które prowadzę są trudne. Przypominam ten mecz Odrą Wodzisław, kiedy zdobywaliśmy mistrzostwo - wygraliśmy tam 2-0, ale mecz był bardzo ciężki. Podobnie tym razem. Męczyliśmy się na inaugurację, ale to z naszej winy. Przede wszystkim za mało graliśmy piłką, staraliśmy się rozgrywać "na stojąco" - to się nie udaje i tak wygrać nie można. Sądzę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Byłem już pogodzony z tym remisem. Uważam, że jeśli wygrywa się takie mecze jak ten, to można się tylko cieszyć. Musimy się pozbierać i grać taką piłkę jak potrafimy. Najważniejsze są dla nas te zdobyte trzy punkty, nie ważne w jakim stylu. Pozostało jeszcze jedenaście meczy: jeżeli je wygramy - zostaniemy mistrzami Polski. Jeśli chodzi o rzut karny: wchodząc do szatni po meczu widziałem tą sytuację na powtórce. Zawodnik wyraźnie był ciągnięty za rękaw - dla mnie to jest rzut karny. Ostatnio na meczach pucharowych było podobnie. Karny - karnym, ale kilka minut wcześniej Sypniewski z 2 metrów nie strzelił do pustej bramki... Nie wiem co na to powiedzieć. Takie sytuacje trzeba wykorzystywać, a nie czekać na jakiegoś karnego... Jeszcze co do Sypniewskiego i jego gry: napastnicy nie mają monopolu na strzelanie bramek. Żurawskiemu kilka razy piłka w polu uciekła a na polu karnym zachował się wspaniale. Grali zupełnie na odwrót. Dla nas jest obojętne kto strzela bramkę - ważne są zwycięstwa. Sytuacji dziś było kilka, kilka niewykorzystanych. Ale w przeciągu całego meczu było ich za mało.