2002.03.03 Wisła Kraków - Ruch Chorzów 2:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 14:15, 20 lis 2015; Toro (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2002.03.03, I Liga, Grupa Mistrzowska, 17. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 14:30
Wisła Kraków 2:1 (1:1) Ruch Chorzów
widzów: 9.000
sędzia: Marek Mikołajewski z Ciechanowa
Bramki

Maciej Żurawski 43’
Maciej Żurawski (k) 90'
0:1
1:1
2:1
27' Krzysztof Bizacki


Wisła Kraków
Ivan Trabalík
Marcin Baszczyński
Arkadiusz Głowacki
Grzegorz Kaliciak
Kalu Uche grafika: Zmiana.PNG (46’ Ryszard Czerwiec)
Kazimierz Moskal
Mirosław Szymkowiak
Mauro Cantoro grafika: Zmiana.PNG (69’ Tomasz Frankowski)
Kamil Kosowski
Igor Sypniewski
Maciej Żurawski

trener: Franciszek Smuda
Ruch Chorzów
Marek Matuszek
Tomasz Fornalik
Mamia Dżikia
Marek Wleciałowski Grafika:Zk.jpg
Sławomir Jarczyk grafika: Zmiana.PNG (72’ Marek Szyndrowski)
Piotr Duda I grafika: Zmiana.PNG (72’ Bartłomiej Jamróz Grafika:Zk.jpg
Jan Woś
Łukasz Surma
Robert Górski
Mariusz Śrutwa grafika: Zmiana.PNG (86’ Damian Gorawski)
Krzysztof Bizacki Grafika:Zk.jpg

trener: Bogusław Pietrzak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed meczem

Wracamy na boiska! - wstęp do meczu

W niedzielę 3 marca o godzinie 14:30 Wisła wznowi rozgrywki ektraklasy. Przeciwnikiem będzie nie byle kto, bo 14-krotny zdobywca Mistrzostwa Polski - Ruch Chorzów. Będzie to już 122 spotkanie obu drużyn w rozgrywkach ligowych. A więc - wspaniałego serialu ciąg dalszy.

Wisła rozgrywki wznawia w roli lidera grupy mistrzowskiej. Drugie miejsce ze stratą dwóch punktów zajmuje Legia, dalej są Amica z Odrą. Ruch z siedmiopunktową stratą zajmuje 6. miejsce. W ostatnim meczu Wisły z Ruchem zwyciężyli chorzowianie 2:1, po bramkach Śrutwy i Surmy. Wiślacy odpowiedzieli tylko trafieniem Patera. Na jesień 2000 roku w Krakowie Wisła wygrała 2:0, po bramkach piłkarzy, którzy już nie grają w Wiśle: Kałużnego i Moskalewicza - był to ostatni mecz tych drużyn pod Wawelem. W tym sezonie do bezpośredniej konfrontacji dojdzie po raz pierwszy, gdyż w pierwszej rundzie drużyny grały w osobnych grupach.

Wisła: Wisła przystąpi do pierwszego meczu w sezonie w niemal najsilniejszym składzie. Z zawodników kontuzjowanych tylko Bogdan Zając i Grzegorz Pater meliby szanse na grę w pierwszym składzie "Białej Gwiazdy". Jednak nawet bez nich skład wiślackiej ekipy prezentuje się imponująco. Do rywalizacji o miejsce w ataku dołączył Igor Sypniewski, który sygnalizuje szybki powrót do wysokiej formy. Rośnie ona tak szybko, że nie wykluczone iż w meczu z Ruchem wybiegnie w podstawowym składzie Wisełki.

Franciszek Smuda twierdzi, że wie już, na którego bramkarza postawi w niedzielę. Za Ivanem Trabalikiem przemawia fakt, że przez całą zimę trenował z drużyną, ale z drugiej strony zgrania z wiślackimi obrońcami nie można przecież odmówić Arturowi Sarnatowi! I właśnie na polskiego bramkarza postawi raczej Franz. Choć być może ostatnie treningi rzucą na sprawę nieco inne światło.

Cieszy rosnąca rywalizacja w Wiśle. Oprócz wspomnianego już Sypniewskiego, mocno na konkurentów do gry w pomocy naciska Kalu Uche. Nigeryjczyk solidnie przepracował okres zimowy i nabrał ochoty do gry w Wiśle. Dla innego młodego piłkarza - Kamila Kuzery - ten sezon może być przepustką do prawdziwej dorosłej piłki.

Osobną kwestią jest aktualna dyspozycja wiślaków. Na konferencji prasowej ani Franciszek Smuda, ani Kazimierz Moskal nie odważyli się na daleko idące werdykty. Zgodnie twierdą natomiast, że zrobili wszystko co było w ich mocy. Pozostaje nam wierzyć więc w ich słowa i spokojnie oczekiwać niedzielnego meczu, bo jeśli forma dopisze, wynik powinien być równie dobry.

Ruch: - Wszyscy w klubie bardzo chcielibyśmy sprawić niespodziankę - mówi trener chorzowian Bogusław Pietrzak - Jedziemy do aktualnego mistrza kraju, lidera tabeli i faworyta całych rozgrywek i właśnie to działa na nas mobilizująco. Mam nadzieje, że trudne warunki nie wpłyną na poziom meczu.

W trakcie przerwy zimowej Ruch nie przeprowadził żadnych większych transferów. Z klubu za darmo odszedł Rafał Kwieciński, jeszcze wcześniej Chorzów opuścił utalentowany Rafał Grzelak. Z pewnością wciąż największą gwiazdą zespołu jest Mariusz Śrutwa, który puka do Klubu Stu (ma na koncie 98 bramek). Jeśli forma dopisuje - nieźle spisuje się także Krzysztof Bizacki. Środek pola należy natomiast do byłego piłkarza Wisły - 25-letniego Łukasza Surmy. Warto także zwrócić uwagę na młodego napastnika Damiana Gorawskiego, który być może od przyszłego sezonu będzie graczem Wisły.

Ruch podczas przerwy zimowej zaliczył dwa zgrupowania. W styczniu przebywał w Dębicy, gdzie pracowano głównie nad motoryką i siłą, a następnie zespół wyjechał do ciepłego Maroka na zaproszenie tamtejszego pierwszoligowca - FUS Rabat. Chorzowianie rozegrali tam 3 spotkania. Wygrali 4-0 z amatorską Temarą i dwukrotnie bezbramkowo zremisowali z potentatami tamtejszej ligi - Rają Casablanca i wspomnianym FUSem Rabat. Po przyjezdzie do Polski rozegrano jeszcze jeden sparing, tym razem przegrany z RKS Radomsko 0-1. Trener Pietrzak testował w tym meczu jednak kilka wariantów, dał także szansę kilku juniorom.

W Ruchu trwają przygotowania do przemianowania w Spółkę Sportową, co jest jednym z wymogów licencji PZPN. Pomóc w tym ma prezes Krystian Rogala, który niedawno został wybrany na kolejną, 4-letnią kadencję.

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Nikt nie patrzył na grę...

Nikt. No może poza 10 tysiącami kibiców, którzy zgromadzili się dziś na stadionie przy ulicy Reymonta. A ci mogli się dziś poczuć nieco rozczarowani formą ich piłkarzy, którzy z dużym trudem wywalczyli dziś 3 punkty. Oni bowiem w przeciwieństwie do Franciszka Smudy liczyli także na ładną, ciekawą grę. Brawa jednak dla wiślaków, że zdołali wywalczyć 3 punkty i wciąż pozostają liderem tabeli.

Praktycznie jedyną niespodzianką w wyjściowym składzie wiślaków była obecność Kalu Uche. Franz nie był chyba jednak specjalnie zadowolony z tego co Nigeryjczyk pokazał w pierwszej połowie i po przerwie nie oglądaliśmy już go na boisku.

Pierwszą groźną akcję przeprowadzili chorzowianie. Po akcji prawym skrzydłem Mariusz Śrutwa był bliski dojścia do piłki w polu karnym. Wiślacy odpowiedzieli akcją Cantoro zakończoną główką Igora Sypniewskiego. 6 minut później aktywny "Sypek" wpadł w pole karne, gdzie upadł w starciu z obrońcą, lecz arbiter nie zareagował. Ponownie szcześcia Igor próbował 3 minuty później, lecz - tym razem po akcji Żurawskiego - znów główkował nie wystarczająco dobrze.

Mimo wymienionych akcji Wisły trzeba przyznać, że Ruch sprawiał także dobre wrażenie. Goście grali daleko od własnego pola karnego, skutecznie wybijając wiślaków z uderzenia. A że lewy blok defensywny Wisły spisywał się słabiutko, właśnie tamtędy przeprowadzali ewentualne ataki. I w 27 minucie jeden z nich dał im prowadzenie. Woś dośrodkował na pole karne, gdzie do główki doszedł najmniejszy na boisku Krzysztof Bizacki i nie dał szans Ivanowi Trabalikowi.

Po stracie bramki wiślacy długo nie mogli się otrząsnąć. Igor Sypniewski szalał... Chwilę później w świetnej sytuacji znalazł się Śrutwa, lecz nie potrafił trafić piłką do bramki. Wiślacy do poważnego szturmu ruszyli dopiero w ostatnich pięciu minutach pierwszej odsłony. Wreszcie pokazał się Kosowski, który ładnie wystawił Żurawskiego, lecz tego pokonał bramkarz gości. 2 minuty później obrońcom w świetnym stylu uciekł Sypniewski po czym trafił w... słupek. Co nie udało się jemu, udało się wybornemu strzelcowi Wisły. Z prawej strony dośrodkował Kalu Uche, a "Żuraw" pięknym technicznym strzałem głową trafił wprost w okienko bramki Matuszka (asysta: Uche).

Dobra końcówka pierwszej połowy napawała optymizmem przed drugą odsłoną. Wielka szkoda, że po raz kolejny nie popisali się najmłodsi kibice Wisły, którzy wywołali awanturę najpierw z ochroną, później z interweniującą policją. Ta ostatnia zmuszona była do użycia gumowych kul. Bilans rozróby to 7 poszkodowanych policjantów, 3 ochroniarzy i kilka uszkodzonych radiowozów. Jak łatwo w kilka minut zepsuć ciężką pracę ludzi związanych z klubem...

Znacznie ciekawsza wymiana ciosów trwała po przerwie na murawie. Sygnał do ataku dał Sypniewski, który próbował zaskoczyć Matuszka. Odgryźć chciał się Bizacki, lecz po jego strzale z rzutu wolnego piłka poszybowała nieco za wysoko. W 55 minucie ładnie uciekł obrońcom Żurawski, lecz strzał w pełnym biegu był niecelny. ...szalał... (fot. B.Jurecki) 3 minuty później w idealnej sytuacji mógł znaleźć się Śrutwa, lecz Baszczyński w ostatniej chwili naprawił jeden z nielicznych błędów Głowackiego. Gdy już jednak super-snajper Niebieskich miał idealne okazje - nie potrafił ich wykorzystać, jak w 62 minucie po ładnej akcji Wosia.

2 minuty później bliski przejęcia piłki w polu karnym gości był Igor Sypniewski, lecz bramkarz okazał się szybszy i wybił piłkę w pole. Chwilę później na boisku, w miejsce dobrze grającego - co na konferencji potwierdził Franciszek Smuda - Cantoro, pojawił się Frankowski. I już dwie minuty później stanął przed szansą trafienia do siatki, lecz po ładnej akcji z Żurawskim i Sypniewskim nie zdołał pokonać pewnie broniącego Matuszka.

Ostatnie dwadzieścia minut to bezdysusyjna przewaga Wisły, która jednak długo nie potrafiła jej wykorzystać. Mistrzem w marnowaniu okazji okazał się Sypniewski. Najpierw nie zdołał dobić piłki po silnym strzale bardzo dobrze grającego Marcina Baszczyńskiego. 8 minut później kibice już podnieśli ręce do góry z radości, by zobaczyć jak piłka po strzale Sypka z kilku metrów w niewiarygodny sposób przechodzi obok słupka. ...a z bramek cieszył się Maciej Żurawski (fot. B.Jurecki) Szkoda, że Igor nie zdołał przypięczetować udanego, mimo wszystko, debiutu bramką.

Był bliski tego w ostatniej minucie meczu. Po ogromnym zamieszaniu pod bramką Ruchu rezerwowy napastnik tej drużyny Damian Gorawski pociągnął składającego się do strzału Sypniewskiego za rękę. Sędzia zawodów nie miał wątpliwości - rzut karny. Na nic nie zdały się rozpaczliwe protesty gości. Piłkę na "11" metrze ustawił Maciej Żurawski, który jak zwykle pewnie trafił do siatki, czym ustalił wynik spotkania (asysta: Sypniewski).

Jak mówił na konferencji prasowej Franciszek Smuda - najważniejsze, że Wisła zdobyła 3 punkty. Szkoleniowiec nie patrzył dziś na styl, a jedynie na końcowy wynik. Rzeczywiście to on jest najważniejszy, a forma powinna przyjść z kolejnymi meczami. Na zakończenie kilka ciepłych słów należy się drużynie gości, którzy sprawili niezłe wrażenie, a opadli z sił dopiero w końcówce. To także nasuwa na myśl wniosek, że Wisła kondycyjnie przygotowana jest do sezonu bardzo dobrze.

(Mateusz Miga)

Źródło: wislakrakow.com

Wypowiedzi trenerów

Bogusław Pietrzak (trener Ruchu):

Jak na tą porę roku było to niezłe spotkanie, obu drużynom zabrakło tylko skuteczności. Gdyby była ona lepsza, to myśle że wszyscy byliby zadowoleni z poziomu widowiska. Żałuję, że nie udało nam się utrzymać tej organizacji gry do końca, która pozwoliłaby nam na przynajmniej zremisowanie tego meczu. Pod koniec za mało potrzetrzymywaliśmy piłkę, za mało nią graliśmy na połowie przeciwnika. Przez to traciliśmy za dużo sił i w konsekwencji - bramkę. Obie drużyny włożyły mnóstwo sił w grę. Mam nadzieję, że dążymy się zregenerować do środy, choć to tylko 48 godzin. Wiadomo - przeciwnik był bardzo wymagający. Gratuluję zwycięstwa. Nie chcę komentować decyzji z rzutem karnym, staram się tego nigdy nie robić. Panowie macie zdanie, bardziej obiektywne niż moje.

Program meczowy cz.I
Program meczowy cz.I
Program meczowy cz.II
Program meczowy cz.II

Franciszek Smuda:

Dziękuję za gratulację i od razu muszę powiedzieć, że sprawdza się to iż pierwsze mecze drużyn które prowadzę są trudne. Przypominam ten mecz Odrą Wodzisław, kiedy zdobywaliśmy mistrzostwo - wygraliśmy tam 2-0, ale mecz był bardzo ciężki. Podobnie tym razem. Męczyliśmy się na inaugurację, ale to z naszej winy. Przede wszystkim za mało graliśmy piłką, staraliśmy się rozgrywać "na stojąco" - to się nie udaje i tak wygrać nie można. Sądzę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Byłem już pogodzony z tym remisem. Uważam, że jeśli wygrywa się takie mecze jak ten, to można się tylko cieszyć. Musimy się pozbierać i grać taką piłkę jak potrafimy. Najważniejsze są dla nas te zdobyte trzy punkty, nie ważne w jakim stylu. Pozostało jeszcze jedenaście meczy: jeżeli je wygramy - zostaniemy mistrzami Polski. Jeśli chodzi o rzut karny: wchodząc do szatni po meczu widziałem tą sytuację na powtórce. Zawodnik wyraźnie był ciągnięty za rękaw - dla mnie to jest rzut karny. Ostatnio na meczach pucharowych było podobnie. Karny - karnym, ale kilka minut wcześniej Sypniewski z 2 metrów nie strzelił do pustej bramki... Nie wiem co na to powiedzieć. Takie sytuacje trzeba wykorzystywać, a nie czekać na jakiegoś karnego... Jeszcze co do Sypniewskiego i jego gry: napastnicy nie mają monopolu na strzelanie bramek. Żurawskiemu kilka razy piłka w polu uciekła a na polu karnym zachował się wspaniale. Grali zupełnie na odwrót. Dla nas jest obojętne kto strzela bramkę - ważne są zwycięstwa. Sytuacji dziś było kilka, kilka niewykorzystanych. Ale w przeciągu całego meczu było ich za mało.

Źródło: wislakrakow.com

Strach ma wielkie oczy...

Czyli o tym, jak przedsezonowe obawy kibiców weryfikuje życie... Zgodnie z "nową świecką" tradycją, w inauguracyjnym meczu rundy wiosennej (nie mylić z rundą rewanżową - ta zaczęła się jeszcze w 2001) Wiślacy nie zachwycili.

Zwłaszcza w pierwszej połowie ich gra pozostawiała wiele do życzenia - byli statyczni, jakby rozkojarzeni i bardzo niedokładni. W drugiej połowie poczynali sobie znacznie agresywniej, ale wciąż nie był to poziom, którym moglibyśmy być zafascynowani. Paradoksalnie jednak, uważam, że mecz z Ruchem pozwala z optymizmem czekać na najbliższe dwa miesiące rozgrywek ligowych i pucharowych.

1. Wisła grała zdecydowanie słabiej, niż umie, a mimo to wygrała. Właściwie każdy piłkarz potrafi grać znacznie lepiej niż w niedzielę. W przypadku Kosowskiego, Szymkowiaka i Moskala rezerwy są olbrzymie. Także Żurawski, któremu chwała za bramki, przyzwyczaił nas do wyższego poziomu. Wciąż czekamy na odrodzenie Frankowskiego - onegdaj najlepszego napastnika ligi. W jego przypadku wydaje się, że kłopot tkwi w słabej psychice. Sypniewski zagrał bardzo dobrze, potwierdzając że w grze jeden na jeden nie ma równego sobie w lidze, ale kompletnie zawiódł jako egzekutor. To jednak łatwo poprawić, a wtedy drżyjcie rywale. Na dużo więcej stać Cantoro, czego próbki już widzieliśmy w niedzielę (choć nie grał przecież źle). Podobnie nie przekreślałbym Uche, który znowu był spięty i to go zgubiło (asysta jednak dużej klasy). Trabalik, Baszczyński i Głowacki zagrali dobre spotkanie, choć nie ustrzegli się błędów (w przypadku bramkarza niewielkich jednak - strzał Bizackiego był teoretycznie do obrony, ale do łatwych nie należał), więc i oni będą piąć się w górę. Czerwiec walczył jak to Czerwiec, ale brakowało błysku w tym co robił. Po Kaliciaku nie spodziewałem się i nie spodziewam wiele, ale trudno też zaprzeczyć, że nawet on umie więcej niż pokazał. Wniosek: wszyscy mogą grać lepiej. Wystarczy, że poprawią dyspozycję Szymkowiak i Kosowski, zacznie trafiać Sypniewski, i od razu całość będzie funkcjonować znacznie lepiej. A już teraz, mimo wskazanych powyżej mankamentów, Wisła poradziła sobie z bardzo dobrze grającym Ruchem. Owszem, sprzyjało jej szczęście, ale nie sposób nie zauważyć, że miała też trzy razy więcej sytuacji od Chorzowian. To o czymś świadczy.

2. W minionych dwóch miesiącach wielu malkontentów prorokowało, że Smuda zajedzie zespół. Rzeczywiście, w niedzielę Krakowianie nie imponowali szybkością, ale za to znacznie lepiej od Ruchu wytrzymali mecz kondycyjnie. Prawdopodobnie w kolejnych meczach odzyskają świeżość, a zarazem będą w stanie grać przez 90 minut na prawie pełnych obrotach. Dlaczego tylko "prawie" pełnych? Ano dlatego, że to polska liga i tu nikt, niestety, nie daje z siebie wszystkiego przez cały mecz. W każdym razie o kondycję jestem spokojny. A skoro już teraz braki szybkościowe nie były zbyt duże (a u takiego Sypniewskiego nie było ich wcale), to już niebawem i pod tym względem będziemy mogli być zadowoleni. Nawiasem mówiąc, w meczu z Wyspami Owczymi Wiślacy byli dużo szybsi od innych ligowców, co świadczyłoby, że nikt ich tu nie zajeżdża, a wręcz przeciwnie.

3. Wielu kibiców alarmowało, że zespół przystąpi do rundy zdziesiątkowany kontuzjami (znowu ten krwiożerczy Smuda...). Tymczasem z Ruchem nie mogło grać raptem czterech zawodników: przeziębieni Kulawik i Pater (zagorzali antysmudziarze pewnie powiedzą, że Smuda nie zadbał o to, by Grzegorz chodził w czapce i szaliku), wiecznie kontuzjowany (czy go trenuje Smuda, czy Nawałka, czy Łazarek) Bogdan Zając i Szałęga. Ten ostatni to jedyna "ofiara" treningów, ale u młodych graczy to poniekąd normalne, że wchodząc w dorosłą piłkę mają początkowo kłopoty z obciążeniami treningowymi, nawet jeżeli dywersyfikuje się je pod kątem możliwości poszczególnych graczy (a tacy Kuzera i Husejko mają się dobrze). Tak więc ponure wizje nie ziściły się. W wielu innych klubach jest pod tym względem znacznie gorzej. Zresztą wystarczy spojrzeć na listę nieobecnych w tzw. renomowanych klubach zachodnich, gdzie piłkarzom zapewnia się najlepszą opiekę trenerską i medyczną, by stwierdzić, że kontuzje to ludzka rzecz i nawet jeżeli paru graczy cierpi z ich powodu, to nie ma jeszcze powodu, by rozdzierać szaty, a zwłaszcza z góry winić za to sztab szkoleniowy.

4. Niejeden kibic Wisły obawiał się zmiany systemu gry czterema obrońcami na wariant z trzema defensorami. W meczu z Ruchem rywale poczynali sobie nader śmiało, zbyt często przedzierając się w okolice bramki Trabalika. Nie wyciągałbym jednak z tego powodu wniosku, że gra trzema obrońcami znacząco osłabia defensywę Wisły. Przede wszystkim podobne wpadki zdarzały się Krakowianom, gdy grywali blokiem czteroosobowym. Wynikają one nie tyle z niedoskonałości taktyki, ile z porażającej chwilami niefrasobliwości. Ile to już bramek traciła Wisła, gdy jakiemuś zawodnikowi nie chciało się cofnąć za mijającym go rywalem! W niedzielę pod tym względem szczególnie wiele zarzutów można wysunąć pod adresem Kaliciaka i Kosowskiego. Zbyt statycznie grała też chwilami druga linia - gdy w drugiej połowie poczęła wreszcie z należytą werwą atakować Chorzowian, goście z miejsca poczęli mieć kłopoty z grą ofensywną. Tak więc, to nie tyle system okazał się ułomny (choć nie wykluczam, że nie jest on dla tego zespołu optymalny), ile zawiodło wykonanie.

Pozwolę sobie w tym miejscu na dygresję na temat magicznych cyferek 4-4-2 i 3-5-2. Co pewien czas dany system okrzyknięty zostaje tym jedynym nowoczesnym i wartym stosowania. Parę lat temu nie brakowało zwolenników modelu 3-5-2. Kwintesencją dobrego ustawienia zespołu miała być właśnie gra trójką obrońców, z dwójką asekurujących ich defensywnych pomocników. Teraz gloryfikuje się ustawienie 4-4-2. Są tacy, którzy twierdzą, że tylko ono uchodzić może za nowoczesne. Podkreślają, iż hołduje mu większość czołowych klubów Europy. W istocie tak jest, ale nie sposób też lekceważyć drużyn tej klasy, co Roma (było nie było mistrza Włoch), które preferują wyklęte przez licznych kibiców Wisły ustawienie 3-5-2. W podstawowym składzie ekipy Capello wychodzą zazwyczaj trzej obrońcy - Sebina, Samuel i Panucci. W pomocy na środku gra przeważnie trzech zawodników - Lima, Tomassi i Emerson, zaś na skrzydłach operują (na całej długości boiska) Cafu i Candela. W przodzie operuje Totti, bynajmniej wcale znowu tak nie wysunięty, a raczej grający za środkowym napastnikiem, czy to Batistutą, czy to Delvechio. Skoro taki system sprawdza się w tak dobrym klubie, znaczy to, że nie wolno go z góry uznawać za ułomny. Jakiekolwiek rozważania o taktyce i plany ustawienia wezmą natomiast w łeb, jeżeli piłkarze będą grać na stojąco. Argument Smudy, że i tak Wisła zazwyczaj musi atakować, zatem trzech obrońców wystaczy, nawet trafia mi do przekonania. Tym bardziej, że w systemie "czwórkowym" wskazane jest, by boczni obrońcy włączali się w akcje ofensywne, a z tym różnie bywa w przypadku Baszczyńskiego i Kaliciaka (znacznie chętniej gna do produ Kuzera, kiedyś - dawno temu - słynął z tego Marek Zając, niech mu Turcja wypłacalną będzie...). Grając piątką pomocników Wisła ma szansę zdominować środek boiska i dzięki przechwytom w tej strefie, inicjować szybkie ataki. Wiadomo bowiem, jak źle polskie kluby radzą sobie z pressingiem (nieprzyzwyczajone biedactwa...). Rzecz jasna i to idealne założenie weryfikuje życie, bo i sześciu pomocników nie pomoże, gdy będą dreptać po boisku. Słowem, teoretyczne rozważania są ważne, ale nie decydujące. W przypadku Wisły poważnie zaniepokoiłbym się dopiero, gdyby Smuda zapragnął przypomnieć stary system gry, który stosowała Brazylia, gdy zdobywała mistrzostwo świata w 1958 i 1962 roku, mianowicie 4-2-4. Choć z drugiej strony byłoby to całkiem zabawne.

5. Nie ustaje dyskusja o polityce kadrowej Wisły. Miałem już okazję w tej sprawie się wypowiadać, nie będę więc powtarzać większości argumentów, które formułowałem w obronie zarządu. Jedna kolejka to zdecydowanie za mało, by kusić się o wydawanie ostatecznych werdyktów, jednak na wstępne wnioski można sobie już pozwolić.

Wisła zakupiła (dokładniej zatrudniła bez sumy odstępnego dla innego klubu) jedynie Igora Sypniewskiego. O jego postawie w meczu z Ruchem już pisałem. Wiadomo, co zawalił, ale pozytywne strony jego gry zdecydowanie przeważają nad wadami. Warto podkreślić, że z wiślackich zakupów ostatnich trzech lat (przynajmniej, gdy idzie o graczy z pola), jego debiut wypadł bodaj najbardziej okazale. Mauro Cantoro co prawda strzelił gola, ale poza tym nie zachwycił. Bardzo przeciętnie w pierwszych meczach prezentowali się i Żurawski, i Kosowski, i Głowacki, i Szymkowiak. W przypadku dwóch pierwszych nieco tłumaczy ich to, że wchodzili do zespołu w środku rundy, bez okresu przygotowawczego, w czasie którego mogliby nieco się z nim zgrać (choć i Igor z powodu kontuzji za wiele sobie w sparingach nie pograł). Ponadto, "Żuraw", "Kosa" i "Głowa" przychodzili do Wisły jako gracze uchodzący za utalentowanych, dobrze spisujący się w poprzednich klubach, ale jednak na dorobku i niezbyt jeszcze doświadczeni, podczas gdy "Sypek" to już gracz ukształtowany. Jednak i tak jego debiut oceniam najwyżej z całej piątki wiślackich asów. Chyba tylko wejście do zespołu Tomasza Frankowskiego było bardziej efektowne. Tyle że akurat teraz "Franek" jest kompletnie zagubiony. Zatem rozważając wady i zalety polityki kadrowej Wisły, godzi się podkreślić, że zimą prawdopodobnie Basałaj i Kapka pozyskali najlepszego gracza z tych, którzy w Polsce byli do zakupienia. Jeżeli ominą go kontuzje, powinien on grać na bardzo wysokim, nieosiągalnym dla 99% ligowców poziomie. W meczach o stawkę bardzo dobrze spisuje się póki co Ivan Trabalik. Jemu w Wiśle bardzo się podoba (a zwłaszcza zarobki), więc usilnie stara się, żeby grać w pierwszym składzie i na razie na to zasługuje (oby tak dalej!).

Podoba się Mauro Cantoro, przez wielu okrzyknięty już rewelacją ligi. To opinia na wyrost, ale niewątpliwie wśród grających w Polsce cudzoziemców wyróżnia się zdecydowanie na korzyść. Pozyskano go na niewielkie pieniądze (jak się słyszy), na 5 lat (co nasze rodzime ligowe asy jakoś bardzo odstrasza), ma duży potencjał - słowem świetna inwestycja. Kalu Uche wciąż nie przekonuje. Podobno grał dobrze w sparingach, ale występ w lidze znowu go przerósł. Składam to jednak na karb tremy i liczę, że Smuda da mu jeszcze szansę. Ma duże umiejętności, potrafi walczyć nieustępliwie o piłkę i jeżeli tylko wkomponuje się do zespołu i zacznie celnie podawać (a próbkę tego już ostatnio dał), będzie z niego duża pociecha. Ktoś skrzywi się i powie - co za absurd, skoro jeszcze nie podaje celnie, to co to za zawodnik?! Malkontentów ponownie odsyłam do lig zachodnich (tych, co tak nas ekscytują poziomem). Ostatnio oglądałem mecz Milanu z Interem. Takiej masy niecelnych podań, zepsutych dośrodkowań, złych zwodów nie zdzierżylibyśmy chyba w żadnym meczu Wisły, a podobnych spotkań w lidze włoskiej jest wiele.

Popatrzcie, co tak często wyprawiają Real i Barcelona, a w Anglii takie Leeds - zespoły o bajecznym potencjale. Oczywiście, to że gwiazdy z Zachodu często spisują się słabo, naszych ligowców nie usprawiedliwia. Real czy Barcelona po meczach fatalnych, potrafią dać koncert gry, o jakim my długo jeszcze będziemy tylko mogli marzyć. Niemniej widząc niejednokrotnie jak zawodzą gwiazdy europejskiej piłki, zastanawiam się, czy czasem nie za wiele oczekujemy od naszych piłkarzy, przecież jednak słabiej wyszkolonych. Piszę o tym dlatego, że wielu kibiców miast dopingiem pomagać graczom, którzy dopiero wchodzą do zespołu, jakby czerpie satysfakcję z wykazywania ich braków. W takiej Anglii to rzecz nie do pomyślenia. Tam nowych piłkarzy zagrzewa się do boju oklaskami, także wtedy, gdy coś im nie wychodzi. Może naszymi malkontentami kieruje niechęć do działaczy i trenera, ale jest ona marnym doradcą. Uważam, że należy piętnować piłkarzy za minimalizm i brak waleczności - wtedy zasługują i na porcję solidnych gwizdów, i na trochę epitetów w internecie. Jeżeli jednak starają się grać jak najlepiej potrafią, to nawet gdy im nie wychodzi, zamiast od razu zżymać się i pomstować, warto zagrzewać ich do boju. A gdy ktoś przez długi czas nie będzie się sprawdzał, to wtedy pewnie i tak odejdzie z klubu. Taka taryfa ulgowa wcale nie wyklucza rzetelnej analizy poczynań poszczególnych zawodników. Warto jednak zachować w niej umiar.

Źródło: wislakrakow.com

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2001/2002


Galeria kibicowska: