2002.03.09 Polonia Warszawa - Wisła Kraków 4:2

Z Historia Wisły

2002.03.09, I Liga, Grupa Mistrzowska, 18. kolejka, Warszawa, Stadion Polonii, 14:30
Polonia Warszawa 4:2 (2:1) Wisła Kraków
widzów: 4.000
sędzia: Piotr Święs z Katowic
Bramki
Bartosz Tarachulski 6’

Igor Gołaszewski 18’

Sebastian Kęska 85’
Bartosz Tarachulski 87’
1:0
1:1
2:1
2:2
3:2
4:2

12' Mirosław Szymkowiak

54' Tomasz Frankowski


Polonia Warszawa
Andrzej Krzyształowicz
Marcin Kuś
Arkadiusz Kaliszan
Mariusz Malinowski I
Tomasz Ciesielski
Igor Gołaszewski grafika: Zmiana.PNG (78’ Sebastian Kęska)
Mariusz Pawlak
Grafika:Zk.jpg Maciej Scherfchen
Paweł Kaczorowski grafika: Zmiana.PNG (59’ Mateusz Bartczak)
Bartosz Tarachulski
Maciej Bykowski grafika: Zmiana.PNG (65’ Stanley Obumneme Udenkwor)

trener: Werner Lička
Wisła Kraków
Ivan Trabalík
Marcin Baszczyński Grafika:Zk.jpg
Bogdan Zając grafika: Zmiana.PNG (85’ Grzegorz Kaliciak)
Arkadiusz Głowacki
Mirosław Szymkowiak grafika: Zmiana.PNG (66’ Ryszard Czerwiec)
Kazimierz Moskal
Sunday Ibrahim grafika: Zmiana.PNG (46’ Mauro Cantoro)
Tomasz Frankowski
Kamil Kosowski
Maciej Żurawski
Igor Sypniewski

trener: Franciszek Smuda

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed meczem

Będzie ostro! - wstęp do meczu

Mecze Wisły z Polonią należą do ciekawych. Szczególnie jeśli wiślaków prowadzi Franciszek Smuda, który prawie nigdy nie mógł znaleźć patentu na ostro grających warszawiaków. Do tej pory w pięciu ligowych spotkaniach Wisła pod jego wodzą pokonała "Czarne Koszule" tylko raz, a aż trzy razy schodziła z boiska pokonana. Orest Lenczyk potrafił rozbić rywali aż 4:0.

Trzeba przyznać, że oprócz ostatniego pojedynku obu drużyn - stojącego na niskim poziomie - poprzednie spotkania należały do ciekawych. W tym sezonie pod Wawelem po bardzo ostrej grze padł remis 2:2. Po meczu najbardziej wściekły był Mirosław Szymkowiak, który po brutalnym faulu Kaczorowskiego już w 3 minucie musiał opuścić plac gry (pauzował dwa tygodnie). W dwóch ostatnich spotkaniach na Konwitkorskiej raz górą byli wiślacy, raz poloniści - mecze kończyły się wynikami 2:0. Kibice pamiętają zapewne nieuznaną bramkę Olgierda Moskalewicza, która wywołała później prawdziwą awanturę o słupki na boisku Polonii.

Podstawowe pytanie brzmi - czy Smuda znajdzie wreszcie patent na polonistów. Ci po odejściu Olisadebe, Bąka, Wędzyńskiego, czy Jałochy nie są już tak silni jak w roku 1999 gdy pewnie wygrywali pod Wawelem. Wydawałoby się więc, że będzie łatwiej - nic bardziej mylnego - o czym mogliśmy się przekonać podczas rundy jesiennej gdy Wisła w fatalnym stylu uległa w Warszawie 0:2.

UWAGA:

Klub Kibica Wisły zorganizował na ten mecz specjalny pociąg. Wyjazd specjalnego pociągu do Warszawy planowany jest o 9.38 (Dworzec Główny w Krakowie). Informujemy, że cena biletu na mecz wraz z opłatą za przejazd w obie strony wynosi 20 zł. Bilety są do nabycia tylko i wyłącznie w sklepiku klubowym TS Wisła (były KimSar) w "starej" hali Wisły przy ul. Reymonta 22. Podkreślamy, że bilety na mecz dla kibiców Wisły nie będą sprzedawane w pociągu ani w kasach Polonii. Osoby udające się na mecz "poza biletem" muszą posiadać ważną Kartę Kibica (tzw. identyfikator) wydaną przez Wisłę Kraków SSA.

Wisła:

Dwa wiosenne mecze nie przyniosły oczekiwanego koncertu gry, niemniej oba udało się wygrać. I za każdym razem scenariusz był taki sam - początkowo prowadzenie rywali, druga połowa już pod dyktando wiślaków. To dobrze wróży szczególnie przed meczem z Polonią, która właśnie w tym elemencie gry okazywała się lepsza od wiślaków.

W wyjściowym składzie nie ma wielu znaków zapytania. Przed ostatnią szansą stanie zapewne Grzegorz Kaliciak. Trudno sobie jednak wyobrazić, by zdołał obronić miejsce w wyjściowej jedenastce, gdy do pełni sił wielkimi krokami powraca Bogdan Zając. Do jedenastki powinien w końcu załapać się Grzegorz Pater. Najwyższy czas także, by wreszcie do siatki zaczął trafiać Igor Sypniewski, który traci głowę pod bramką rywali.

Zwycięstwo nad Polonią da wiślakom komfort psychiczny. Przewaga nad "Czarnymi Koszulami" wzrośnie do 9 punktów. Jeśli tydzień później uda się wygrać na Łazienkowskiej - Smuda chce przecież wygrać wszystkie mecze do końca sezonu - tytuł będzie już praktycznie zaklepany.

Polonia:

Zwycięstwo 2:0 nad Odrą w Wodzisławiu pozwoliło polonistom uwierzyć we własne siły. Po sporych zimowych ubytkach z kadry (Bąk, Ekwueme, Dąbrowski, Moskal) zapewne sami nie potrafili ocenić na co ich stać. Zimną krew zachowywał natomiast czeski trener Werner Liczka, który całkiem nieźle radzi sobie w skomplikowanym polskim światku piłkarskim.

W meczu z Odrą do najlepszych zawodników należał 27-letni obrońca Mariusz Malinowski - strzelec jednej z bramek. Drugą dorzucił imponujący warunkami fizycznymi Bartosz Tarachulski (190 cm wzrostu). Nieźle w ataku radził sobie młody Mateusz Bartczak, który został tam ustawiony z konieczności. Warto także zwrócić uwagę na Pawła Kaczorowskiego, którego Jerzy Engel widzi w kadrze narodowej.

Poloniści groźni są w stałych fragmentach gry. I właśnie na nie trzeba będzie zwrócić szczególną uwagę.

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Niebywałej sztuki...

dokonali piłkarze Wisły dziś w Warszawie. Przegrali mecz, którego po prostu nie dało się przegrać. Pokazując nieporównywalnie wyższe umiejętności piłkarskie dali sobie strzelić 4 bramki, samemu zdobywając tylko dwie. Do 84 minuty wynik brzmiał jeszcze 2-2, jednak wtedy na boisku pojawił się Grzegorz Kaliciak...

Oj nie ma do Polonii szczęścia trener Smuda, nie ma... Należy jednak zastanowić się, czy to rzeczywiście kwestia szczęścia czy może sprytu szkoleniowców stołecznego zespołu: najpierw duetu Engel-Wdowczyk, teraz uśmiechniętego Czecha - Wernera Liczki. Już skład wyjściowy Wisły budził lekkie zdziwienie, bowiem za Cantoro w środku pola pojawił się Tomek Frankowski. W obronie zabrakło miejsca dla Kaliciaka, od pierwszej minuty pojawił się Bogdan Zając. W bramce zagrał Trabalik.

Ustawienie z Sypniewskim, Żurawskim i Frankowskim w składzie wskazywało na ofensywną grę Wisły. I tak też było. Tyle, że pierwsze dwa uderzenia zadała Polonia. Najpierw z 20 metrów bardzo nieprzyjemnie strzelał Scherfchen. W 6 minucie padła zaś bramka dla Polonii. Strata Ibrahima przed polem karnym na rzecz Tarachulskiego okazała się fatalna w skutkach, bowiem napastnik Polonii strzelił zza pola karnego lekko, ale dość precyzyjnie. Winę za utratę bramki ponosi też broniący Trabalik, który spóźnił się z interwencją.

Strata bramki podziałała na Wisłę mobilizująco i już 2 minuty później Frankowski strzelał z rzutu wolnego. W 12 minucie drugi rzut wolny zakończył się bramką dla Wisły. Faulowany przed polem karnym był Żurawski, do piłki podszedł Szymkowiak, precyzyjnie przymierzył a Krzyształowicz nie miał szans na skuteczną interwencję. Wisła poszła za ciosem i 60 sekund później szansę miał Sypniewski, który ładnie złożył się do strzału, jednak trafił w poprzeczkę.

Inicjatywę przejęła Wisła, jednak wiele z jej akcji nie wynikało. W 18 minucie jedna z kontr Polonii zakończyła się faulem Marcina Baszczyńskiego, który ujrzał żółtą kartkę. Złe ustawienie muru zauważył Igor Gołaszewski, który z 25 metrów ulokował piłkę w prawym górnym rogu bramki Ivana Trabalika.

Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Polonii, mimo iż od utraty drugiej bramki Wisła wyraźnie nacierała. W 30 minucie znakomicie wyszedł do piłki Sypniewski, w sytuacji sam na sam z Krzyształowiczem zdecydował się mijać bramkarza gospodarzy, ten jednak zachował się doskonale broniąc jego strzał. W 42 minucie znów Sypek strzela głową, ale niecelnie.

W drugiej części gry na boisku za Ibrahima pojawił się Mauro Cantoro. Akcje Wisły zyskały na jeszcze większej płynności. W 51 minucie Sypniewski znów stanął przed szansą po centrze Szymkowiaka, strzelił jednak niecelnie. W podobnej pozycji znalazł się 3 minuty później Tomasz Frankowski: doszedł do świetnego dośrodkowania Żurawskiego wyrównując strzałem głową stan meczu (asysta: Żurawski). Dwie minuty później Mirek Szymkowiak trafił w poprzeczkę ładnym strzałem z 20 metrów.

Wydawało się, że dalsze bramki dla Wisły są tylko kwestią czasu. Wisła zamykała Polonistów na jej połowie, nie pozwalając im długimi okresami na przejęcie piłki. Poczynania "Białej Gwiazdy" naprawdę mogły się podobać, gospodarze grali zaś wręcz rozpaczliwie. Cóż z tego, skoro brakowało skuteczności, szczególnie zawodził Sypniewski. Świetnie bronił też Krzyształowicz. Wszystkich sytuacji nie bedziemy wymieniać - wystarczy prześledzić poniższą minutówkę. W 66 minucie Szymkowiaka zmienił Czerwiec, na prawą pomoc powędrował Żurawski, który już chwilę później wypracowała dobrą sytuację Cantoro. Ustawienie Wisły wyglądało w tym momencie bardzo ofensywnie.

Bramka dla Wisły jednak nie padła zaś od 79 minuty Wisła po prostu stanęła. Ostatnie 10 minut meczu to wręcz katastrofalna postawa Wiślaków. Najpierw szansę miał rezerwista - Kęska, minutę później z bliska strzelał Udenkwor, piłkę odbił Trabalik, ale tak, że nadal zmierzała ona do siatki. Głowacki odbił ją o wiślacką poprzeczkę, dopadł do niej jeszcze Bartczak, ale trafił w Trabalika. Po 3 minutach kolejny fatalny błąd obrony Wisły - trafić mógł Tarachulski.

Trener Smuda postanowił zareagować. Uznał, że za słabszą postawą drużyny stoi zmęczenie rekonwalescenta - Bogdana Zająca, za którego wpuścił Grzegorza Kaliciaka. Już pierwsza akcja Polonii po wejściu Kalego przyniosła prowadzenie gospodarzom: po dośrodkowaniu z lewej strony do bramki trafił głową Kęska. W 88 minucie było po meczu, za sprawą świeżego obrońcy Wisły: Kaliciak wdał się w niepotrzebny drybling z Tarachulskim, który przejął piłkę, popędził z nią kilkanaście metrów i ulokował w długim rogu bramki Trabalika...

Bardzo szkoda straconych punktów. Szkoda tym bardziej, że Wisła swą postawą przez 80 minut nie zasłużyła na porażkę. W tym okresie Polonii dopisywało olbrzymie szczęście, choć pomogła mu konsekwentna taktyka, polegająca na wybijaniu piłki najdalej ze swojego pola karnego. Gdy forsująca tempo przez cały mecz Wisła opadła z sił: gospodarze wykorzystali to bezlitośnie.

Szczęście - szczęściem, pech - pechem, nasuwa się jedna myśl: klasowej drużynie nie wypada przegrywać z tak słabo prezentującymi się rywalami jak dziś Polonia...

Źródło: wislakrakow.com

Konferencja pomeczowa

Franciszek Smuda:

Do tej pory nie mogę sobie jeszcze wytłumaczyć tej porażki. Taką porażkę rzadko kiedy się ponosi. Gra się w kotka i myszkę z przeciwnikiem i dostaje się "czwórkę". Nie wiem, z czego to wynika, muszę cały mecz przeanalizować na spokojnie. Przy stanie 2-2 myśleliśmy, że Polonia się nie podniesie, bo nawet nie była już w stanie skontrować. A jednak pokazała, że ma coś w zanadrzu. O to były te kontry, z których poloniści zdobyli dwie bramki. Ta porażka nie odbije się aż tak mocno na moim zespole. Trzeba coś zrobić, by wstrząsnąć piłkarzami, żeby do takich porażek nie dochodziło. Szczególnie, kiedy dominuje się na boisku. Mógłbym powiedzieć, że remis byłby sprawiedliwy. Ale nie. Skoro się przegrywa 2-4, to przegrywa się zasłużenie. Na własne życzenie. Bo graliśmy przecież jakby u siebie, a Polonia nastawiła się tylko na kontry.

Werner Liczka (trener Polonii):

Najważniejsze było to, żeby moja drużyna była w stanie grać przez 90 minut. Przechodził zespół przez trzy różne fazy. Wstęp był bardzo dobry, objęliśmy prowadzenie 1-0. Ale potem zawodnicy wpadli w psychologiczny dołek, długo nie mogli uwierzyć, że mogą wygrać. Gdy Wisła wyrównała na 2-2, znów się pozbierali i przez 20 minut zagrali świetnie. Mogli zdobyć jeszcze więcej niż dwie bramki. Wytrzymali kondycyjnie trudy meczu znakomicie. Nie mam też zastrzeżeń do szybkości. Ale dopiero w następnych meczach zobaczymy, na co nas tak naprawdę stać, o co możemy walczyć w tym sezonie.

Źródło: wislakrakow.com

Polonia - Wisła: Drugim okiem

W dzisiejszym meczu Polonia pokonała Wisłę 4-2. Wisła przegrała mecz, który z przebiegu gry powinna zdecydowanie wygrać. Ale na tym polega zarówno cały urok jak i okrucieństwo futbolu. W relacji meczowej mamy dokładny opis poszczególnych bramek.

Napomknę tylko, że pierwszy gol padł po karygodnej stracie Sundaya Ibrahima, który zapomniał, ze 3 metry przed linią własnego pola karnego nie należy wdawać się w dryblingi. Współczuję Ivanowi Trabalikowi. Po dobrym występie z Ruchem trener posadził go na ławce, teraz wystąpił znowu by prawdopodobnie z Legią znowu zasiąść na tym mało zaszczytnym miejscu.

Teraz konkretny komentarz. Po raz kolejny potwierdziło się, że gra systemem 3-5-2 nie jest możliwa w sytuacji kadrowej Wisły. Na 3-5-2 mogą sobie pozwolić zespoły mające trzech znakomitych, wyrównanych obrońców oraz co najmniej dwóch świetnych defensywnych pomocników. Tymczasem takim pomocnikiem nie jest na pewno Sunday Ibrahim, a Kazimierz Moskal, w którego mocno wierzymy ma kiepski początek rundy. Nie jest tak pewny w odbiorze i nie potrafi "pociągnąć" gry zespołu w trudnych momentach.

Idąc dalej ciężko jest nie zauważyć kiepskiej dyspozycji Kamila Kosowskiego jak i prawdziwej "huśtawki" formy Mirka Szymkowiaka. Natomiast o ile do dyspozycji Tomka Frankowskiego czy Macieja Żurawskiego nie można mieć zastrzeżeń to chyba powoli należy bić na alarm w sprawie Sypniewskiego. Potwierdziły się wcześniejsze obserwacje jego poczynań w Radomsku, gdzie aby ulokować piłkę w siatce potrzebował po 5-6 wyśmienitych okazji. Teraz jest gorzej bo w meczach z Ruchem, Orlenem i Polonią liczba wyśmienitych okazji zmarnowanych przez Igora zbliża się do 15 a jak bramki przez niego strzelonej nie było tak nie ma... Pozostaje liczyć, że jak strzeli wreszcie tę pierwszą to się "odblokuje" i będzie już mu w Wiśle dużo łatwiej.

Natomiast coraz bardziej zaczynają martwić decyzje trenera Smudy. Mimo, że ma on wśród kibiców również wielu obrońców to tylko najbardziej zaślepieni fani popularnego "Franza" nie zauważają jego ewidentnych błędów.

Przez prawie cały okres przygotowawczy Wisła grała systemem 4-4-2 by nagle przerzucić się na 3-5-2 na dodatek w zmiennym ustawieniu wyraźnie niedopracowanym pod względem personalnym. Podział zawodników na "ulubieńców" i "podpadających" nie buduje na pewno dobrej atmosfery. Nie wiadomo czemu jak coś "zawala" obrona zazwyczaj według trenera winni są Baszczyński i Bogdan Zając chociaż boisko pokazuje coś zupełnie innego.

Nie wiadomo też czemu wielki kredyt zaufania mają (lub oby(!) - mieli) Kaliciak, Sunday, Kalu Uche. Niestety także wypowiedzi trenera Smudy zaczynają niepokoić bowiem przypomina się jego atak "sodówki" w Legii gdzie też zapowiadał wygrywanie wszystkich spotkań, jak i zdobycie potrójnej korony, a skończyło się to totalnym rozbiciem drużyny i kompletna klęską. Zresztą w to, że Franciszek Smuda potrafi "rozmontować" pod względem, personalnym każdy chyba zespół nie wątpi nikt. Ale na razie nie wolno trenerowi Smudzie odbierać naszego kredytu zaufania! Jesteśmy prawie w finale Pucharu Polski, mamy szanse na zdobycie Pucharu Ligi, należy wierzyć, ze po sezonie odpadną ci którzy teraz się nie sprawdzą, a drużyna zostanie poważnie i co ważne sensownie wzmocniona!

Podsumowywując - fluctuat nec megitur - czyli rzuca nim fala, ale nie tonie jak mówi dewiza Paryża. No i nasza niech też będzie taka, chociaż wszyscy wolelibyśmy, żeby nawet najmniejsza fala naszym "okrętem" nie rzucała ;).

Źródło: wislakrakow.com

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2001/2002