2002.08.15 Glentoran FC - Wisła Kraków 0:2

Z Historia Wisły

2002.08.15, Puchar UEFA, Runda wstępna, Belfast, The Oval, 20:00
Glentoran FC 0:2 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 4.000
sędzia: Ladislav Gádoši z Trnavy (Słowacja)
Bramki
0:1
0:2
73' (k) Maciej Żurawski
88' Daniel Dubicki
Glentoran FC
Grafika:Zk.jpg Elliott Morris
Colin Nixon
Grafika:Zk.jpg Mark Glendinning grafika: Zmiana.PNG (90’ Timothy McCann II)
Christopher Walker
Paul Leeman
Gary Smyth
Andrew Kilmartin
Grafika:Zk.jpg Darren Lockhart
Michael Halliday grafika: Zmiana.PNG (72’ Andrew Smith)
Darren Fitzgerald
Kevin Keegan II grafika: Zmiana.PNG (78’ Nevin Riches)

trener: Roy Coyle
Wisła Kraków
Angelo Hugues
Maciej Stolarczyk
Arkadiusz Głowacki
Marcin Baszczyński
Mariusz Jop
Jacek Paszulewicz Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (72’ Paweł Strąk)
Kazimierz Moskal
Kalu Uche grafika: Zmiana.PNG (72’ Grzegorz Pater)
Kamil Kosowski
Maciej Żurawski
Marcin Kuźba grafika: Zmiana.PNG (82’ Daniel Dubicki)

trener: Henryk Kasperczak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Relacje meczowe

Skromne zwycięstwo w Belfaście

Skromnym zwycięstwem 2:0 zakończyła Wisła pierwszy mecz z północnoirlandzkim Glentoranem. Wynik byłby znacznie wyższy, gdyby nie słaba skuteczność piłkarzy Wisły, w czym bardzo dopomógł im rewelacyjnie spisujący się bramkarz Elliott Morris. Bramki dla Wisły strzelali Maciej Żurawski i Daniel Dubicki.

Jedyną niespodzianką w składzie Wisły była obecność Mariusza Jopa, który po słabym występie Grzegorza Kaliciaka w meczu z chorzowskim Ruchem, zastąpił go na lewej obronie. W składzie gospodarzy zabrakło doświadczonego Michaela O'Neilla. Zagrał natomiast obrońca Mark Glendinning.

Mecz rozpoczął się od nieśmiałych ataków piłkarzy Wisły, którzy napotkali na mocno cofniętego rywala. Piłkarze Glentoranu po raz pierwszy groźniej zaatakowali dopiero na kilka minut przed przerwą, a pierwszy, niecelny zresztą, strzał oddali dopiero w 20 minucie. Wcześniej dwukrotnie strzelał Maciej Żurawski. W 9 minucie po błędzie obrońców piłkę przejął Kosowski, zagrał do "Żurawia", lecz ten w trudnej sytuacji strzelił za wysoko. Dwie minuty później ponownie spudłował. Jednak po tych pierwszych akcjach było widać, że duet "Kosa" - "Żuraw" będzie największym zagrożeniem dla bramki strzeżonej przez Elliotta Morrisa. Jakby na potwierdzenie tych słów w 30 minucie znów zaatakowali. Tym razem podawał Żurawski, a Kosowski w świetnej sytuacji przegrał pojedynek z Morrisem.

W 40 minucie po raz pierwszy groźnie zaatakowali gospodarze. Z prawej strony dobrze dośrodkował Darren Fitzgerald, a Marcin Baszczyński w ostatniej chwili wybił piłkę głową na róg. Dwie minuty później z szybką akcją wyszli wiślacy. Kosowski świetnie zagrał do Żurawskiego, ten pociągnął piłkę, strzelił w długi róg, lecz trafił w słupek. Na minutę przed przerwą szansę miał Kalu Uche, lecz po zamieszaniu pod bramką The Glens trafił w bramkarza.

Po pierwszej połowie mieliśmy mieszane uczucia. Co prawda Wisła dyktowała warunki, lecz nie potrafiła całkowicie zdominować rywali. Wpływ na to miała słaba postawa obu środkowych pomocników. Kazimierz Moskal, a tym bardziej Jacek Paszulewicz nie potrafili wziąć odpowiedzialności na swoje barki. Mimo to, Henryk Kasperczak na pierwsze zmiany zdecydował się dopiero po 70 minutach spotkania.

Druga odsłona spotkania przebiegała już niemal pod pełną kontrolą Wisły. Paradoskalnie pomogli jej w tym gospodarze, którzy podeszli nieco do przodu, dzięki czemu Wisła miała więcej miejsca na rozgrywanie akcji. Już dwie minuty po przerwie w świetnej sytuacji po wrzutce Kosowskiego znalazł się Paszulewicz, lecz fatalnie spudłował i piłka po jego strzale głową poszybowała daleko od bramki. Dwie minuty później pokazał się niewidoczny wcześniej Kuźba. Zakręcił obrońcami na lewym skrzydle, dograł do Uche, ten ładnie przyjął piłkę, uderzył z piętnastu metrów, lecz Morris zdołał instynktownie obronić.

Po tej akcji na boisku przez kwadrans nie działo się zbyt wiele. Po obu stronach obserwowaliśmy chaotyczne, nieskładne akcje. Wisła do ponownych ataków ruszyła w 64 minucie. Wtedy Marcin Kuźba zagrał do Żurawskiego identycznie jak podczas meczu z Ruchem, lecz wtedy "Żuraw" trafił do siatki, a tym razem na jego drodze stanął Morris, który świetnie sparował piłkę na róg. Dwie minuty później młody bramkarz Glentoranu znów znalazł się na ustach wszystkich kibiców. Po akcji Kosowskiego z Uche, z bliskiej odległości mocno uderzył Kuźba, lecz Morris zdołał instynktownie obronić. Może to jest bramkarz jakiego szukała Wisła podczas letniej przerwy?

W 73 minucie, po akcji właśnie wprowadzonego Patera, oko w oko z bramkarzem znów znalał się Żurawski. Zwlekał z oddaniem strzału tak długo, aż zdenerwowany goniący go Gary Smyth powalił go na ziemię. Słowacki sędzia nie miał wątpliwości - rzut karny, który w swoim stylu pewnie wykonał Żurawski. Gospodarze po tej bramce ruszyli jeszcze bardziej do przodu, lecz nic im to nie dało, poza tym, że zostawili rozpędzonej Wiśle jeszcze więcej miejsca pod własną bramka.

3 minuty po bramce wynik chciał podwyższyć Kuźba, lecz jego strzał głową obronił Morris. Dwie minuty później nowy napastnik Wisły znów znalazł się w świetnej sytuacji, lecz tym razem fatalnie skiksował źle trafiając w piłkę. Pięć minut później po podaniu Kosowskiego mocno uderzył Żurawski, lecz piłkę sparował jeden z obrońców. W 88 minucie ustalony został wynik meczu. Akcję zainicjował Baszczyński, wymienił piłkę z Paterem, dośrodkował z prawego skrzydła, a do bramki piłkę z najbliższej odległości skierował Daniel Dubicki (asysta: Baszczyński). Było to jego pierwsze trafienie dla Wisły od 8 maja 1999 roku, gdy pokonał bramkarza GKS-u Bełchatów.

Po tej bramce wiślacy rozluźnili się na tyle, że o mało nie stracili bramki. W już doliczonym czasie najpierw w pole karne wpadł Andy Smith, lecz jego mocny strzał świetnie sparował na róg Hugues. Minutę później w sytuacji sam na sam z Francuzem znalazł się Nixon, lecz doświadczony bramkarz idealnie wyłuskał piłkę.

Podsumowujac. Glentoran okazał się wymagającym rywalem, lecz nie zaimponował niczym poza tym co o nim wiedzieliśmy. Wisła znacznie lepiej zaprezentowała się w drugiej połowie, szkoda tylko, że szwankowała skuteczność. Warto także zwrócić uwagę na udane zmiany Kasperczaka. Pater miał udział w obu bramkowych akcjach, Dubicki ustalił wynik spotkania, a Paweł Strąk, który tym meczem zadebiutował w pierwszej drużynie Wisły, wypadł lepiej niż Jacek Paszulewicz.

Rewanż za dwa tygodnie w Krakowie.

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Glentoran - Wisła drugim okiem

Komentarz zaczynamy od wątku humorystycznego. Po pierwsze: redaktor Szpakowski. Trzeba pisać więcej? No może napiszę tylko, że "numery" z karnym dla Wisły oraz z Pawłami Paterem i StrAkiem a potem... Grzegorzami Strąkiem i Paterem, Jackiem Paszczulewiczem spowodowały, że będe ten dzień pamiętał długie lata doskonale.

Ostatnio ubawiłem się tak setnie oglądając po raz tysięczny chyba skecz Monty Pythona z "hiszpańską inkwizycją".

Po drugie: będę w tym miejscu złośliwy i cyniczny, a co mi tam - mecz ten do złudzenia przypominał środową rywalizację na Camp Nou... Oczywiście zachowując wszelkie proporcje!!! Dużo było więc spacerowania, mnóstwo sytuacji, słaba skuteczność, wyższość techniczna nad rywalem no i w efekcie zasłużone acz zbyt niskie zwycięstwo...

Przechodząc do samego meczu wg. mnie należy skoncentrować się na trzech problemach:

1) Po meczu z Ruchem należało bać się szczególnie o obronę. Jednak słabego Kaliciaka zastapił Mariusz Jop i wypadł całkiem nieźle. Pochwalić należy więc dobrą grę defensywy, a szczególnie Angelo Huguesa. Przez cały mecz, oprócz ostatnich 2 minut podczas których Głowacki ze Stolarczykiem trochę się pogubili, obrona grała mądrze i skutecznie. Po słabiutkim początku rozkręcał się z minuty na minutę Marcin Baszczyński. Jego akcje z Paterem były ozdobą nie tylko końcowych minut, ale i całego meczu. Czy z meczu na mecz nasza obrona będzie bardziej zgrana, pewniejsza zweryfikuje już w niedzielę Zagłębie...

2) Martwi bardzo słaba gra środkowych pomocników. O ile Moskal pod koniec spotkania grał już poprawnie (początek miał tragiczny!) to Jacek Paszulewicz zawiódł. Mnóstwo strat i niecelnych podań. Grajacy ostatnie minuty Strąk był o wiele lepszy. Mam nadzieję, że dostanie szansę już w Lubinie na dłuższe zaprezentowanie nam swych umiejętności. Widać, że ma talent i nie boi się podejmować ryzyka rozprowadzania piłek.

Natomiast o sile Wisły decydują skrzydła. Kosowski znów świetnie - chociaż szkoda, że nie zdobył bramki po pięknej wymianie z Żurawskim. Parę razy pokazał się z niezłej strony Uche, ale ogólnie lepsze wrażenie zrobił na mnie przebojowy jak zawsze Grzegorz Pater. Chyba warto byłoby spróbować w środku parę Strąk - Uche, na prawe skrzydło przywracając od pierwszych minut popularnego "Grzelę".

3) Trzeci problem to skuteczność. Gdyby dzisiaj Wiślacy zaprezentowali dyspozycję strzelecką z meczu z Ruchem byłoby prawdopodobnie 7 moze 8 do zera. Szczególnie zawodził Maciej Żurawski (przyznam się, że bałem się czy nie zepsuje karnego tak mu nie szło w tym meczu), niespecjalnie grał Kuźba, który miał jednak kilka zagrań wysokiej jakości - chocby podanie do Żurawia wypracowywujące sytuację sam na sam. Widać, że jest to gracz lubiacy współpracowac z kolegami z linii ataku czy pomocy, niesamolubny. Takiego jednego co chciał dryblować wszystkich i wszystko już mieliśmy, ale na szczęście popadł w depresję i już (u) nas nie kiwa...

Powtórkę mieliśmy więc w pewnym sensie z Jaworzna. Tam też Wisła miała sporo sytuacji jednak ich nie wykorzystała. Miejmy nadzieję, że będzie tak jak mówi trener Kasperczak - ważne, że sytuacje są, a skutecznosć przyjdzie z czasem. Oby!

Podsumowując należy się cieszyć ze zwycięstwa praktycznie zapewniajacego awans. Co do rewanżu to zapewne nie należy oczekiwac fajerwerków wszak 3 dni później Wisłę czeka wyjazd na spotkanie z Legią Warszawa.

(Shell)

Źródło: wislakrakow.com

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2002/2003