2002.09.01 Legia Warszawa - Wisła Kraków 3:2

Z Historia Wisły

2002.09.01, I Liga, 5. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 20:00
Legia Warszawa 3:2 (1:2) Wisła Kraków
widzów: 11.000
sędzia: Robert Małek z Zabrza
Bramki
Stanko Svitlica 3’


Cezary Kucharski 68’
Jacek Zieliński II 83’
1:0
1:1
1:2
2:2
3:2

9' Maciej Stolarczyk
19' Maciej Żurawski


Legia Warszawa
Radostin Stanew
Marek Jóźwiak
Jacek Zieliński II
Siergiej Omieljanczuk
Wojciech Szala
Jacek Magiera grafika: Zmiana.PNG (46’ Dariusz Dudek)
Adam Majewski
Aleksandar Vuković
Tomasz Kiełbowicz grafika: Zmiana.PNG (46’ Radosław Wróblewski)
Grafika:Zk.jpg Stanko Svitlica grafika: Zmiana.PNG (67’ Moussa Yahaya)
Grafika:Zk.jpg Cezary Kucharski

trener: Dragomir Okuka
Wisła Kraków
Angelo Hugues
Marcin Baszczyński
Arkadiusz Głowacki
Maciej Stolarczyk
Grzegorz Kaliciak
Kalu Uche Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (80’ Grzegorz Pater)
Jacek Paszulewicz grafika: Zmiana.PNG (89’ Piotr Brożek)
Kazimierz Moskal Grafika:Zk.jpg
Kamil Kosowski
Marcin Kuźba grafika: Zmiana.PNG (62’ Paweł Strąk)
Maciej Żurawski

trener: Henryk Kasperczak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed meczem

Mistrz z wicemistrzem

O ile w latach 1999-2001 kibice Wisły mieli wiele radości z gry swoich pupili na stadionie przy Łazienkowskiej, to ostatni sezon popsuł ich humory - Wisła przegrała dwukrotnie (w lidze i Pucharze Ligi). W niedzielę o godzinie 20: Legia - Wisła!

W ostatnim sezonie wypady Wisły do Warszawy na mecze z Legią były wyjątkowo nieudane. W połowie marca w meczu ligowym Wisła uległa 0:1, a po tym meczu posadę szkoleniowca stracił Franciszek Smuda. Okazja do rewanżu nadeszła w maju w finale Pucharu Ligi, lecz wtedy Wiślacy wypadli jeszcze gorzej. Przegrali 0:3, gdyż Legia potrafiła wykorzystać każdy błąd "Białej Gwiazdy". Czy wreszcie nadszedł czas rewanżu?

Wisła:

"Biała Gwiazda" jedzie do Warszawy poobijana, lecz podbudowana zwycięstwem nad Glentoranem. W meczu nie wystąpił Kamil Kosowski, który ostatnio stracił sporo zdrowia na boisku. Niepełne spotkanie rozegrali także obrońcy Arkadiusz Głowacki i Marcin Baszczyński, dzięki temu będą w niedzielę w lepszej dyspozycji. Oszczędzano także Macieja Żurawskiego, który rozegrał 70 minut.

"Żurawia" w roli snajpera zastąpili Marcin Kuźba i Kalu Uche. Ten pierwszy w czwartek strzelił swoje pierwsze gole dla Wisły - być może to pozwoli mu się przełamać i zdobywać kolejne bramki. Uche świetnie spisał się w drugiej połowie meczu z Glentoranem grając w ataku. Jednak można spodziewać się, że Kasperczak mając w ofensywie do dyspozycji Żurawskiego i Kuźbę, w niedzielę znów wycofa Nigeryjczyka do pomocy.

Po meczu z Legią wiślaków czeka 10-dniowa przerwa w rozgrywkach. Kasperczak wykorzysta ten czas na zgrupowanie, podczas którego budowana będzie forma na drugą część rundy jesiennej. Krótszy wypoczynek od gry będą mieć reprzentanci (Głowacki, Kosowski, Żurawski), którzy 7. września zmierzą się z San Marino.

Legia:

- Taka gra jak w dzisiejszym meczu, wystarczy na każdy polski zespół - mówił po meczu z Barceloną trener Legii, Dragomir Okuka. Już w niedzielę, nadarzy się świetna okazja do zweryfikowania tej opinii, gdyż rywalem Legii będzie jej najgroźniejszy konkurent do tytułu.

Legia w ostatnich dniach doznała poważnego wzmocnienia, gdyż do drużyny trafili Marek Saganowski i były piłkarz Wisły Łukasz Surma. Nie zagrają oni jednak w meczu z Wisłą - treningi z warszawską drużyną rozpoczną od poniedziałku. Nie zagra także powracający z Cypru Sylwester Czereszewski, który ostatecznie trafił do poznańskiego Lecha. Nie wystąpią także wciąż kontuzjowany Marek Citko i Tomasz Sokołowski W ostatnim meczu ligowym Legia wygrała w Zabrzu z Górnikiem 3:2. Wcześniej zanotowała serię trzech remisów - nie potrafiła nawet pokonać na własnym stadionie słabiutkiej w tym sezonie Pogoni Szczecin.

Najwięcej uwagi warto poświęcić Majewskiemu, Kiełbowiczowi i Kucharskiemu, którzy od początku sezonu znajdują się w niezłej formie. Zawodzi natomiast świetny w poprzednim sezonie Jugosłowianin Vuković.

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Deja vu

Wisła przegrała z Legią 2:3 w spotkaniu określanym mianem meczu jesieni. Kunktatorska gra w drugiej połowie została ukarana i po bramkach Kucharskiego i Zielińskiego to Legia cieszy się z wygranej. Nie możemy oprzeć się wrażeniu, że znów przegraliśmy na własne życzenie.

Zaczęło się fatalnie: już w 3 minucie meczu Legia strzeliła gola, prawą stroną w pole karne wpadł Szala, podał do środka do Svitlicy, który z 8 metrów pokonał Huguesa. Zadziwiająca łatwość, z jaką wiślacy pozwolili na strzelenie Legii bramki! Dwie minuty później po prawej stronie piłkę przejął Vuković, jego centrę odbił Stolarczyk.

Wisła zaatakowała w 6 minucie, Kalu Uche z trudem główkował. Jednak w 8 minucie doskonałą szansę znów miała Legia - po rzucie rożnym w promieniu 5 metrów od Svitlicy nie było żadnego piłkarza Wisły! Svitlica fatalnie jednak przestrzelił.

I ta sytuacja zemściła się: rzut rożny w 10 minucie wykonał Kosowski, najwyżej wyskoczył do piłki Maciej Stolarczyk, który celnym strzałem w długi róg doprowadził do wyrównania (asysta: KOSOWSKI). Po chwili bardzo ładną akcję przeprowadził Kamil Kosowski, jednak w ostatniej chwili zawahał się i nie dojrzał dobrze wchodzącego Żurawskiego.

Wisła przejęła inicjatywę. W 18 minucie znów przypomniał się Stolarczyk, przejął piłkę w środku, rozegrał ją z Żurawskim i wbiegając w pole karne został sfaulowany przez Jóźwiaka (dlaczego bez kartki???). Z 17 metrów strzelał Kaliciak, ale uderzył fatalnie, do piłki dopadł Żurawski, który huknął jak z armaty i Wisła prowadziła 2:1 (asysta: Kaliciak)!!!

Nieźle zapowiadała się akcja Wisły w 21 minucie, gdy piłkę przejął Żurawski, poczekał na partnerów, po czym zagrał do wbiegającego środkiem Moskala. Kapitan Wisły niepotrzebnie próbował jeszcze zagrywać do Kuźby i piłkę przejęli obrońcy. W 23 minucie fatalny błąd Wisły przy rozegraniu piłki, ta trafiła do Szali, który podał do Svitlicy, a ten strzelił celnie... ale gol nie został uznany z powodu 2-metrowego spalonego piłkarza Legii.

Wisła grała jak u siebie, spokojnie atakując sporą ilością zawodników. W 26 minucie niecelnie z 25 metrów uderzył Kosowski. W 31 minucie Legia bezczelnie domagała się rzutu karnego, gdy Paszulewicz idealnie wybił wślizgiem piłkę spod nóg Svitlicy. Nerwy Legionistom puściły i tylko przychylności sędziego Małka Svitlica zawdzięcza, że nie dostał czerwonej kartki, za uderzenie łokciem w łuk brwiowy Arkadiusza Głowackiego. Środkowy obrońca Wisły z zakrwiawioną głową został przetransportowany na noszach poza boisko, wrócił po 4 minutach.

W ostatnich pięciu minutach Wisła za bardzo cofnęła się do tyłu, co spowodowało, że Legia kilka razy próbowała nas zaskoczyć. Minutę przed przerwą po dośrodkowaniu Szali pilnujący Svitlicę Baszczyński zagrał głową do środka, gdzie nadbiegał Vukovic, który z kolei strzelił nad bramką. Później z rzutu wolnego strzelał Omieljańczuk, ale bardzo niecelnie. Były też dwie wrzutki na pole karne Wisły, ale bez konsekwencji i arbiter zakończył pierwszą część gry.

Pierwsza połowa rozpoczęła się z opóźnieniem bowiem na murawie pojawiły się kamienie i... jabłka rzucone z trybun. Po chwili "najlepsi kibice w Polsce" postanowili rzucić dwie race na boisko. Trzeba jednak przyznać, że ich racowisko na trybunach prezentowało się nad wyraz efektownie. Jeszcze przed mecze kibice Legii ułożyli piękną choreografię kartonową, której centralnym motywę była podobizna Kazimierza Deyny.

Pierwsze minuty drugiej połowy na boisku nie były tak interesujące. Wisła cofnęła się do defensywy, zaś Legia zaatakowała, jednak nie zaowoocowało to strzałami na bramkę Huguesa. W 56 minucie w pole karne wszedl Vukovic, zagrał do Svitlicy, który strzelił w... aut. Svitlica w tej sytuacji znów miał dużo miejsca. Później wiślacy kilkukrotnie łapali na spalonym Wróblewskiego i Svitlicę.

W 68 minucie Legia strzeliła jednak bramkę. Wisła grała w 10-tkę, bowiem nie pozwolono wejść na boisko Paszulewiczowi. Z rzutu rożnego dośrodkował Wróblewski, piłkę zgrał głową wbiegający Zieliński, a zamykający akcję Kucharski przewrotką trafił do bramki Wisły, po czym ordynarnie kopnął w szyję leżącego przy nim Głowackiego. Na boisku zrobiło się naprawdę gorąco, piłkarze obu drużyn mieli do siebie sporo pretensji - skończyło się bez kartki dla żadnej ze stron, zaś na tablicy wyników pojawił się rezultat 2:2.

W 72 olbrzymie zamieszanie pod bramką Wisły wyjaśnił Baszczyński. 6 minut później fatalnie zagrywa Moskal, Omieljańczuk przejął piłkę i Legia wychodziła piątką zawodników na trójkę obrońców. Głowackiemu udało się jednak wybić piłkę na rzut rożny, który nie przyniósł zagrożenia pod bramką Wisły. Minutę później znów obrońca Wisły uratował ją przed stratą gola blokując strzał Kucharskiego.

W 82 minucie Wisła, która przez niemal całą 2. połowę grała 'na uwolnienie' miała szansę, bowiem piłkę przejął Żurawski, zszedł do środka i uderzył bardzo mocno z 20 metrów, ale Stanew złapał piłkę. A po chwili Legia cieszyła się z trzeciej bramki. Z rzutu rożnego dośrodkował Majewski, a Zieliński strzelił celnie z 5 metrów głową.

Wisła próbowała zmienić jeszcze niekorzystny rezultat, ale sytuacji pod bramką Legii nie było. W ostatniej minucie próbował strzelać głową Kaliciak, ale niecelnie. Już po regulaminowym czasie gry strzał rozpaczy Kaliciaka przeleciał 2 metry od bramki Legii.

Wisła nie powinna tego meczu przegrać. Katastrofalna gra w drugiej połowie doprowadziła do straty trzech punktów w prestiżowym spotkaniu. Nie mogę zrozumieć, jak można cofać się do defensywy w momencie, gdy tak grać się nie potrafi. Legia bowiem nie zaprezentowała nic specjalnego a ich ataki były odpowiedzią na zaproszenie do takiej gry ze strony piłkarzy Wisły Kraków.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Konferencja pomeczowa

- Porażkę przyjęliśmy z niesmakiem, bo w pierwszej połowie była gra wyrównana - mówił po meczu bodaj największy przegrany niedzielnego szczytu ligowego Henryk Kasperczak. W znacznie lepszym nastroju, co zrozumiałe był trener Legii Dragomir Okuka.

Henryk Kasperczak: - Porażkę przyjęliśmy z niesmakiem, bo w pierwszej połowie była gra wyrównana, może z lepszą skutecznością zespołu Wisły. Natomiast słabo zagraliśmy w drugiej połowie, dlatego nie jesteśmy zadowoleni. Liczyliśmy, że uzyskamy jakiś korzystniejszy wynik. Niestety, Legia potwierdziła jeszcze raz, że umie walczyć na swoim boisku, jest trudna do pokonania. Nie udało się, może następnym razem będzie lepiej.

Dragomir Okuka (trener Legii): - Myślę, że rozegraliśmy bardzo dobry mecz i odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Przede wszystkim dzięki postawie w drugiej połowie. Pierwsza była wyrównana, a Wisła mogła zdobyć jeszcze jedną bramkę. O wyniku zadecydowała gra po przerwie. Legia potwierdziła, że walczy do końca. Umie odrobić straty. Był to bardzo dobry mecz, także zawodnicy Wisły zasłużyli na pochwały, bo stworzyli razem z Legią ciekawe widowisko, pełne dramaturgii.

Źródło: wislakrakow.com

Drugim okiem zerkając przez kufel

Jest już 19 nie mogę usiedzieć w domu, pojechałbym na ten mecz, ale studenckie obowiązki mi nie pozwalają... Ide więc do mojej dziewczyny gdzie jest Canal+ i kilku znakomitych kibiców... Nie takich jak ja, młodych, porywczych, ale z odpowiednim stażem nawet wieloletnim...

Ot taki plus posiadania dziewczyny z wiślackimi korzeniami w rodzinie...

Zaczyna się, otwieramy pierwsze piwo, ledwo uporałem się ze swoja puszką a Svitlica strzela gola na 1-0, gorzej być nie może... Stolarczyk biega gdzies po lewym skrzydle a Głowacki spóźnia się do stojącego na 6 metrze Svitlicy... Hugues też wyglada dziwnie ni to wybiega ni to stoi i... gol...

Szok! Ale atakujemy i nagle ni z tego ni z owego jest 1-1 kapitalna główka Stolarczyka, tak tego Stolarczyka, którego zwyzywaliśmy w kilka osób niewybrednie za to bieganie przy linii autowej w 2 minucie. Otwieram kolejne piwo, mecz zaczyna się od poczatku... Wujek Marek żartuje, że mamy ich jak na talerzu, rzeczywiście Legioniści sprawiaja wrażenie uderzonych obuchem... Gdy Kaliciak podchodzi do wolnego śpiewamy "Kali gol" ten kiksuje, po czym Żuraw trafia na 2-1!!! W wielkiej euforii śmiejemy się ze kiks Kaliciaka to najniezwyklejsze w Europie wykonywanie stałych fragmentów gry... Kończy się I połowa, Legia nie istnieje, kolejne bramki wydają się być kwestią czasu...

Otwieram trzecie piwo, pierwsze minuty spokojne... Ale im dłuzej tym nie wierze własnym oczom... Wisły nie ma, nie istnieje... Mimo tego, że w składzie ma 3-4 graczy wiedzących o co chodzi w piłce atakuje tylko Legia... Gdzie jest Kosowski, nie możemy uwierzyć, ale jego nie ma, nie istnieje. Nie widać przynajmniej na boisku kogoś takiego... W drugiej połowie Wisła oddaje jeden celny strzał na bramkę Legii (a w sumie dwa). Wujek Marek nie może się nadziwić Kasperczkowi. Zmiana Kuźby na Strąka wskazuje, że Kasper chce bronić wyniku, ale jak?

Z Głowackim, który szuka tylko rewanżu na Svitlicy za brutalny faul, który powinien być ukarany czerwona kartką? Z Kosowskim którego chyba przestraszyła rzucona z trybun cegła (sic!) i który unika jakichkolwiek kontaktów z piłką? Ale nic to pijemy kolejne piwo, chociaż gra grobowa to atmosfera niezła... Czekamy na zmianę Moskala (dramatyczny występ) lub Paszulewicza na Patera, by jakoś wyrównać tę zaskakującą roszadę, ale nic takiego nie ma miejsca - Kasperczak postanawia bronić wyniku... Nie jest za dobrze... Przed stratą gola ratuje nas jedynie indolencja Vukovicia, który jest cieniem zawodnika z zeszłego roku i tak naprawdę gdyby nie trener rodak to nie miałby miejsca choćby w Pogoni Szczecin.

Pada gol... Przemilczymy zachowanie Kucharskiego, który po raz kolejny udowadnia, że z fair play to kojarzy jedynie batony o nazwie Snickers. Brutalny faul na koledze(?) z reprezentacji Arku Głowackim gdyby nie ślepota pana Małka powinien byc ukarany czerwoną kartką... Nic takiego nie ma miejsca 2-2. Legia wyrównuje zasłużenie, a błąd Huguesa przy tym golu jest niepodważalny: piłka szerokim łukiem mija 6,5,4 metr a bramkarz nic, no i w końcu na 3 metrze nożycami zamyka akcję Kucharski.

Nie ma już nadziei. Wisła gra fatalnie, taktyka przyjęta przez trenera to gwóźdź do trumny. I w końcu nasze prognozy staja się faktem... Piłka grana na krótki słupek a tam świetnie grajacy weteran Jacek Zieliński strzela na 3-2. Zasłużony gol dla Legii - nic dodać nic ujać. Dramat! Patrzymy na siebie ze zdumieniem jak można przegrać wygrany mecz?! Po pierwszej połowie wygladało, że bedzie łatwiej niż w Lubinie, ale... no właśnie... co? Jeżeli to była taktyka trenera to po prostu jest skompromitowany... A jeżeli nie? To okazuje się, że w Wiśle grają gwiazdki bez charakteru? Gdzie byli całą druga połowę Kosowski z Żurawskim? Czy potrafią zauważyć to, że zagrali jak amatorzy z A klasy?

W drugiej połowie wyszydzany nawet przez "najwierniejszych" kibiców Legii Moussa Yahaya był o klase lepszy od Żurawskiego. Nic nie pomoże pytanie - dlaczego? Wisła przegrała dziś na własne życzenie, przegrała w stylu, który pozwala na posiadanie obaw nie tylko o zdobycie mistrzostwa, co o warsztat szkoleniowy Henryka Kasperczaka... Cóż, okres ochronny się skończył - krytykowaliśmy Smudę za idiotyczną porażkę z Polonią (2-4) ale przegrana z Legią ją przebiła.

Zaś "Franz" może odetchnac z ulgą: wreszcie ktoś pobił jego "osiągnięcie" w sferze przegrywania wygranych spotkań.

Skończyły się też chyba lata Kazka Moskala, który był najsłabszym aktorem tego spotkania... Chyba czas już odejść zamiast rozdrabniać swoją wielka karierę.

Co jeszcze można napisac po tym meczu? Chyba tylko tyle, że o mistrza będzie niezwykle trudno... A batalia ta, z taka grą i z takim podejściem do pewnych spraw, może zakończyć się klęska.

(Shell)

Źródło: wislakrakow.com

5. kolejka ekstraklasy - Prawo serii

Stało się. Po dramatycznym meczu Legia Warszawa po raz kolejny w ciągu ostatniego roku udowodniła swoją wyższość nad Wisłą Kraków. Tego typu porażkom nieodłącznie towarzyszy totalne załamanie z odwiecznym odczuciem, że to właśnie moja ukochana drużyna nie była tego dnia dobrze dysponowana i nie pokazała tym samym pełni możliwości.

Do przerwy 2:1

Dla formalności powtórzmy, Wisła Kraków przegrała wyjazdową konfrontację z Legią Warszawa do przerwy prowadząc 2:1 po golach Svitlicy (Legia), Stolarczyka i Żurawskiego (Wisła). Po zmianie stron inicjatywę objęła Legia, a udokomentowała to uzyskaniem dwóch trafień – strzelcami okazali się Kucharski i Zieliński.

Skąd tak słaba postawa w drugiej części meczu. Jeśli idzie o Kosowskiego, to z gry wyłączyli go ponoć kibice, którzy – tradycja na Łazienkowskiej – pozwolili sobie na chwilę zapomnienia i krótki pokaz rzutów kawałkami własnego stadionu. Nawet jeśliby przyjąć tą dość dziwną teorię, co wobec tego stało się z resztą Wiślaków. Wszak prócz „Kosy” na murawie zostało ich jeszcze dziesięciu i to w tych „bezpieczniejszych” od nagłych ostrzałów sektorach boiska. Mimo wszystko, wydaje się, że zawiodło przygotowanie do sezonu. Moskal, Głowacki i spółka byli w drugiej partii rywalizacji o pół tempa z tyłu za stołeczną ekipą – to widać gołym okiem!. Trener Kasperczak, jak i sami piłkarze z uporem maniaka twierdzą, że powodem przegranej była wyłącznie niewłaściwa realizacja taktyki, ubytki fizyczne. Prawdę powiedziawszy, raczej trudno się z takimi tłumaczeniami zgodzić. Inna rzecz, że strata goli ze stałych fragmentów gry zawsze boli i świadczy o nadzwyczajnej niefrasobliwości zawodników. Tylko co wspólnego ma z tym wszystkim taktyka? Przecież wiadomo, że krycie przy rzutach rożnych ćwiczy się latami, więc szczególnie w ostatnim kwadransie spotkania wszystko sprowadza się do tego żeby być szybszym, lepiej reagować, mieć głowę nie pod upragnionym prysznicem, a na karku – a to już tyczy się sił fizycznych, których w mojej opinii wicemistrzom kraju absolutnie zabrakło.

Co optymistyczne - teraz czeka nas 10-dniowa przerwa w rozrywce. Co pesymistyczne, to przede wszystkim podtrzymanie teorii, że krakowianie mimo iż niby tak mocni ofensywnie – siłę opierają na dwóch graczach. Jak na razie wygrywać możemy tylko wtedy, kiedy Żurawski z Kosowskim pokażą się co najmniej z dobrej, jeśli nie bardzo dobrej strony. Jak na ekipę z aspiracjami do mistrzowskiego tytułu to trochę za mały potencjał, szczególnie że wyżej wymieniona dwójka na odpoczynek czasu nie ma - chwała trenerowi Bońkowi, że powołał tę parę na spotkanie z San Marino. Nieco mniej zasłużony wydaje się być angaż do kadry Arkadiusza Głowackiego. „Głowa” na jesieni nie zaliczył jeszcze ani jednego występu, którym nawiązałby do świetnej formy zaprezentowanej w potyczce przeciwko reprezentacji USA na tegorocznym mundialu. Przyszłość przed nim, ale czy na pewno należy powoływać zawodników tylko ze względu na wiek. Co gorsza, Arkowi za często puszczają nerwy (patrz starcie z Kucharskim). Może z regularnymi występami w „narodowej” warto jednak pół roku poczekać. Lepiej zobaczyć, czy były defensor poznańskiego Lecha wreszcie udowodni, że słowa niektórych żurnalistów pisane w euforii po odniesieniu pierwszego po latach „tryumfiku” na wielkiej imprezie, nie były pisane tylko pod wpływem nagłego przypływu pozytywnych emocji.

Legia, jakby nie patrzeć, na 3 punkty zasłużyła choćby z tego powodu, że w futbolu zawsze wygrywa ten, który strzeli więcej goli. Była lepsza szczególnie w drugiej połowie, zarówno jeśli idzie o taktykę jak i przygotowanie motoryczne. Chyba każdy fan „Białej Gwiazdy” odnosi wrażenie, że spotkanie z „Wojskowymi” jego zespołowi zwyczajnie nie wyszło. Lepiej jednak tego głośno nie mówić, gdyż Wisełce „nie wychodzi” już tak przeszło 7 miesięcy. W każdym razie, jedno co jest pewne, to że mamy kogo gonić. Gratulacje dla spółki z Łazienkowskiej!


Powtórka z rozrywki

Paweł Sibik zapewnił wodzisławskiej Odrze komplet punktów w potyczce z Zagłębiem Lubin oraz, jak się później okazało, pozycję lidera ekstraklasy. Miejsca na piedestale podopieczni Ryszarda Wieczorka nie mają jednak prawa długo zagrzać i chyba sami zdają sobie z tego sprawę. Martwi coraz trudniejsza pozycja Adama Nawałki. Problem polega już nie na tym, że Zagłębie jest nieskuteczne. Także gra miedziowego zespołu do gustu mało komu już przypada .Mimo wszystko, wciąż istnieje przekonanie, że Nawałka to szkoleniowiec solidny, utalentowany i znający rynek. I ja pod czymś takim się podpisuje, licząc, że były reprezentant Polski pokaże jeszcze nie raz swój lwi, trenerski pazur.


Jest historycznie

Jeśli ktoś chce być świadkiem historycznych momentów, czym prędzej musi pędzić na stadion Victorii Jaworzno. A to , pierwszy mecz, pierwszy mecz, pierwsze zwycięstwo ukochanej Szczakowianki – zawsze coś się dla statystyków znajdzie. Tym razem przyszła kolej na to ostatnie – podopieczni Marka Motki uporali się z warszawską Polonią. Prowadzenie dla gości zdobył co prawda Mateusz Bartczak, ale potem trzykrotnie do siatki trafiali gospodarze.

Szczakowianka awansowała na trzecie od końca miejsce w tabeli i tak szczerze powiedziawszy, aż nie chce się wierzyć, żeby miała zajść jeszcze wyżej. Fanom tamtejszej drużyny całkiem uczciwie wypada radzić, by cieszyli się z każdego punktu zdobywanego przez swoich ulubieńców. Nawet jedno „oczko” jest tu na wagę złota. A jeśli już przy wagach, to szala trzymająca Garbarnie w ekstraklasie, chyba w końcowym rozrachunku będzie przeważona przez ilość kiepskich zawodów rozgrywanych przez jaworznicki team. Obserwatorzy polskiego futbolu musieliby zobaczyć co najmniej pięć takich meczów jak ten z Polonią, by wreszcie uwierzyć możliwości Wróbla, Zadylaka, czy Przytuły. Jeden taki dobry występ stał się faktem, ale kiedy przyjdzie czas na te następne cztery?


Rasiak po raz piąty

Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski pokonał na własnym obiekcie KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Na listę strzelców wpisał się –bez niespodzianki - Grzegorz Rasiak. W barwach KSZO coraz odważniej poczyna sobie golkiper Waldemar Piątek. Poza kilkoma niepewnymi interwencjami, efektowne i skuteczne parady są u niego niemal na porządku dziennym. Mało tego, z wyczuciem i szczęściem broniąc rzuty karne. Nie pomyli się chyba ten, który stwierdzi, że zawodnik ten długo miejsca na Świętokrzyskiej nie zagrzeje. Przy tak wysokiej dyspozycji prędzej czy później muszą się po niego zgłosić kluby „z górnej półki”. Byłoby dobrze, gdyby wśród nich znalazła się Wisła.

W pozostałych spotkaniach Ruch Chorzów w derbach śląska pokonał 2:0 broniącą pozycji lidera ekipę katowickiego GKS-u, Pogoń znowu przegrała – tym razem z Górnikiem Zabrze, a piłkarze Orlenu Płock przy Bułgarskiej podzielili się punktami z Lechem Poznań.

Tabelę otwiera Odra Wodzisław z dorobkiem 11 punktów. Tuż za nią plasuje się GKS Katowice. Wisła piąta z jednopunktową stratą do trzeciej Legii Warszawa. Na miejscach spadkowych znajdują się : Garbarnia Szczakowianka Jaworzno, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.

Przez 10 dni odpoczniemy od ligowego futbolu. Nawet najbardziej przychylny Wiśle człowiek nie ułożyłby terminarza tak wspaniale jak teraz. Przerwa bardzo przyda się i kibicom i zawodnikom. A później... może być już tylko lepiej.

(Micgaw)

Źródło: wislakrakow.com

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2002/2003

Galeria kibicowska: