2003.03.16 Ruch Chorzów - Wisła Kraków 0:3

Z Historia Wisły

=== Źródło: The White Star Division

=

Błyskotliwy, a przede wszystkim skuteczny występ Marcina Kuźby zapewnił Wiśle najłatwiejsze i najefektowniejsze od wielu lat zwycięstwo w Chorzowie nad Ruchem 3:0. Kuźba popisał się hattrickiem i ma już na koncie 15 bramek - tyle samo co Maciej Żurawski.

Wisła wyszła na ten mecz w podstawowym składzie - takim samym, jaki grał w dwumeczu przeciwko Lazio Rzym. W Ruchu pojawiło się trzech debiutantów: młody bramkarz Nowak, Nowozelandczyk Lines i Gruzin Rechwiaszwili.

Już na samym początku dwa strzały ostrzegawcze dla obrońców i bramkarza Ruchu oddali Jop i Cantoro. W odpowiedzi znakomitą szansę miał Cecot, który po zgraniu piłki przez Jarczyka z trzech metrów strzelił głową nad poprzeczką.

Mimo to Wisła grała niemal jak u siebie. W 8 minucie po ładnej akcji i wystawieniu piłki przez Kosowskiego wbiegający Baszczyński uderzył z 16 metrów, zaś Nowak odbił piłkę na róg. Ruch skontrował trzy minuty później, gdy po szybkiej akcji Ruchu strzelał Jamróz, piłka po kiksie przeleciała 3 metry od bramki.

Wszystko wróciło do normy w 13 minucie: Uche ładną indywidualną akcję zakończył strzałem obronionym przez Nowaka. Chwilę później maestrią przy linii bocznej popisał się Cantoro mijając czterech zawodników Ruchu. W 16 minucie bramkarz Ruchu znów szybkim wybiegiem uratował swój zespół przed polującym na szesnastą bramkę Żurawski. W 20 minucie szczęścia zbyt lekkim strzałem próbował Kalu.

Ciekawy choć chaotyczny fragment gry z obu stron obserwowali kibice po 30-ej minucie meczu, obie drużyny odpowiadały akcją, choć żadna ze stron nie oddała celnego strzału na bramkę. Tym czasem w 40 minucie padła pierwsza bramka dla Wisły: prostopadle do Żurawskiego zagrał Kosowski, ten minął bramkarza, ale był zbyt blisko linii kończącej boisko by oddać strzał. Zacentrował więc do Mariusza Jopa, który odegrał do tyłu do wbiegającego Kuźby, który strzałem tuż przy słupku zdobył bramkę dla Wisły (asysta: JOP).

52 sekundy później było 2:0! Wisła rozegrała efektowną akcję, ze środka ładnie podbił piłkę Kosowski, zaś Marcin Kuźba wykończył to podanie wolejem w długi róg bramki Ruchu (asysta: KOSOWSKI) W ostatniej minucie meczu Rechwiaszwili ograł Stolarczyka z lewej strony i strzelił z ostrego kąta nad bramką.

Po przerwie dominowała już tylko jedna drużyna - Wisła Kraków, która rozgrywała akcje na połowie rywala, niczym na własnym boisku. Tak było w 50 minucie, gdy Kalu ograł jednego z obrońców przy linii, wycofał do Baszczyńskiego, który strzelił zbyt lekko. W 57 minucie po olbrzymim zamieszaniu pod bramką Ruchu i pięknym zagraniu Uche do Kuźby, ten osaczony przez trzech obrońców oddał do Żurawskiego, który zdecydował się na strzał. Piłka po rykoszecie wyszła na róg. Jedyne zagrożenie dla bramki Wisły stanowił strzał Bizackiego, który wygrał pojedynek główkowy z ... Głowackim.

W 63 minucie po dośrodkowaniu Kalu Żurawski uderzył, zaś Nowak odbił piłkę nogami. Cztery minuty później świetnie na lewą stronę przerzucił piłkę Jop do Kosowskiego, ten natychmiast zacentrował do Kuźby, który będąc w świetnej sytuacji przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 70 minucie dwa razy uratował swój zespół Nowak po strzałach Kosowskiego i Kuźby.

Dominację Wisły zakończyła trzecia bramka. Rękę w polu karnym Masternaka zauważył sędzia Mikulski, jako że Macieja Żurawskiego nie było już na boisku do piłki podszedł Marcin Kuźba. Najlepszy dziś napastnik Wisły strzałem w prawy róg bez problemów pokonał Nowaka po raz trzeci.

Bilans meczu z Ruchem można uznać za bardzo udany: trzy zdobyte punkty, trzy strzelone bramki, żadnej straconej, tylko jedna żółta kartka, żadnej kontuzji. Oby kolejne podsumowania meczów ligowych Wisły wyglądały równie efektownie.


(Rafał Oramus)


Konferencja pomeczowa 16. March 2003, 22:27

- Myślę, że mecz mógł się podobać. Oba zespoły grały tak żeby wygrać. Cieszę się ze zwycięstwa, bo początek sezonu jest zawsze trudny - mówił po zwycięskim 3:0 meczu z Ruchem trener krakowian, Henryk Kasperczak, który po takim starcie ligi ma powody do zadowolenia.

Henryk Kasperczak: - Mecz mógł się podobać. Obie drużyny grały otwarty futbol, dążąc do zwycięstwa. Cieszę sie ze zwycięstwa na początku sezonu. Moja drużyna utrzymuje wysoką skuteczność, dobrze startując do wiosennej rundy. Ruch od czasu do czasu sprawiał nam kłopoty, szczególnie w pierwszej połowie. Uważam jednak że nasze zwycięstwo było zasłużone. Cieszę się że tym zwycięstwem na wyjeździe, Wisła potwierdziła, że jest obecnie w formie.

Piotr Mandrysz (trener Ruchu): - Gratuluję trenerowi Kasperczakowi zasłużonego zwycięstwa. Uważam jednak że przegraliśmy zbyt wysoko. Trudno nawiązać walkę, nie wykorzystując kilku dogodnych sytuacji do zdobycia gola. Grając z takim przeciwnikiem jak Wisła takie okazje jak ta z drugiej minuty wykorzystywać trzeba. Jeżeli w ciągu minuty nie wykorzystujemy dogodnych okazji a potem w ciagu minuty tracimy dwie bramki, to to na pewno podcina skrzydła drużynie. Myślę że przy wyniku 0:1 byłoby inaczej, a tak Wisła kontrolowała grę i spokojnie rozgrywała swoje akcje. Szkoda też trzeciej bramki, bo myślę że takich karnych jak ten dla Wisły się nie gwiżdże. Po zagraniu w rękę z dwóch metrów nie powinno odgwizdywać się przewinienia. Wynik mówi coś innego niż nasza postawa dzisiaj.

ruch.chorzow.pl (mat19)



Marcin Kuźba po meczu z Ruchem 16. March 2003, 23:31 skomentuj komentarze (11) drukuj wyślij


- Wiadomo, że chciałem strzelić bramkę, bo z tego nas napastników rozliczają. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy, na inaugurację rundy zdobyliśmy trzy punkty. Oby wiodło nam się tak dalej - mówi bohater meczu w Chorzowie, strzelec trzech bramek, Marcin Kuźba.


- Oczywiście nie liczyłem na to, że zdobędę hat-trick. W historii występów w polskiej lidze udało mi się to po raz czwarty albo nawet piąty.

W Chorzowie pańskie gole obserwował Paweł Janas. Teraz liczy pan pewnie na powołanie do reprezentacji na mecz z Węgrami?

- Wydaje mi się, że w obu meczach z Lazio i w Chorzowie nieźle zagrałem, lecz nadal nie wiem czy znajdzie się dla mnie miejsce w kadrze. Po cichu liczę na powołanie. Wcześniej trener Janas nie znalazł uznania dla mnie. Liczyłem, że wezwie mnie na mecze z Chorwacją i Macedonią. Widocznie uznał, że byłoby nas wiślaków za dużo, bo przecież beze mnie i tak przeciwko Chorwatom grało pięciu wiślaków.

Po bardzo dobrych 15 minutach zwolniliście trochę, by niespodziewanie użądlić chorzowian dwa razy w przeciągu 40 sekund.

- Zaczęliśmy spokojnie, kontrolowaliśmy sytuację na boisku. W końcu przyszedł taki moment, że nadarzyły się dwie okazje i wykorzystaliśmy je. Dwubramkowe prowadzenie Wisły po I połowie było jak najbardziej zasłużone.

Był pan bliski hat-tricku jeszcze w I połowie.

- Zgadza się, miałem do wyboru podanie do Maćka Żurawskiego lub Kalu, albo po prostu strzelać. Wybrałem zagranie do nadbiegającego Maćka, niestety nie wyszło i obrońcy wybili piłkę. Co się odwlecze... Z karnego strzeliłem trzecią bramkę i myślę, że zasłużenie wygraliśmy.

W drugiej połowie czekaliście na błąd rywala. Trener polecił w przerwie zmianę stylu gry?

- Nie. Gramy zawsze w ten sam sposób. Jednak faktycznie prowadząc 2:0 nie musieliśmy atakować, wystarczyło kontrować atakujących chorzowian. Zanim sędzia podyktował rzut karny mogliśmy strzelić jeszcze ze dwie bramki.

Zdaje pan sobie sprawę z tego, że po takich meczach rośnie pańska cena, a w czerwcu zapadnie decyzja czy zostaje pan w Wiśle czy odejdzie?

- Na razie nie myślę o tym. Przede wszystkim chcę z zespołem zdobyć mistrzostwo i Puchar Polski. Za trzy miesiące zobaczymy, czy w mojej sprawie dogadają się prezesi Wisły z moim menedżerem Waldemarem Kitą.

A co ja bym wolał? Jeśli propozycja długoletniego kontraktu z Wisłą będzie dla mnie korzystna, to powiem szczerze, że pewnie będę wolał zostać w Krakowie, żeby walczyć o Ligę Mistrzów - jeśli oczywiście wygramy ligę, niż przechodzić do jakiegoś przeciętnego klubu z Europy Zachodniej.

Rozmawiał: Michał Białoński

gazeta.pl (mat19)