2003.05.03 KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 15:36, 20 lis 2015; Toro (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2003.05.03, I Liga, 24. kolejka, Ostrowiec Świętokrzyski, Stadion KSZO, 19:00
KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 0:1 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 4.000
sędzia: Tomasz Pacuda z Częstochowy
Bramki
0:1 62' Grzegorz Pater
KSZO Ostrowiec Świętokrzyski
Grafika:Zk.jpg Tomasz Dymanowski
Grafika:Zk.jpg Artur Kościuk
Marcin Rogalski
Dariusz Pietrasiak
Marcin Wróbel I
Mirosław Budka
Tadeusz Krawiec
Grafika:Zk.jpg Kamil Bąk
Kamil Kutryba
Grafika:Zk.jpg Mariusz Malinowski I
Joško Samardžić

trener: Włodzimierz Małowiejski
Wisła Kraków
Adam Piekutowski
Marcin Baszczyński
Arkadiusz Głowacki
Mariusz Jop
Maciej Stolarczyk
Grzegorz Pater
Mirosław Szymkowiak
Mauro Cantoro
Kamil Kosowski grafika: Zmiana.PNG (81’ Piotr Brożek)
Maciej Żurawski grafika: Zmiana.PNG (89’ Paweł Strąk)
Tomasz Frankowski grafika: Zmiana.PNG (46’ Marcin Kuźba)

trener: Henryk Kasperczak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Wstęp do meczu z KSZO

W sobotę 3 maja Wisła zmierzy się w Ostrowcu z tamtejszym KSZO. Szkoleniowiec Henryk Kasperczak nie miał zbyt wiele czasu na przygotowanie zespołu do tego meczu, ponieważ ośmiu piłkarzy przebywało na zgrupowaniach reprezentacji. Pomimo tego zdecydowanym faworytem spotkania będzie zespół "Białej Gwiazdy".

KSZO zajmuje obecnie 15 miejsce w tabeli polskiej ekstraklasy i razem z ostatnią Pogonią Szczecin nie ma prawie co marzyć o pozostaniu w szeregach pierwszej ligi. W rundzie wiosennej piłkarze KSZO nie zdobyli choćby jednego punktu. Również dorobek bramkowy jest fatalny. W ośmiu tegorocznych spotkaniach KSZO strzeliło zaledwie trzy bramki (Sunday, Malinowski, Samardzić), stracili natomiast aż 22.

W jesiennym spotkaniu pomiędzy tymi drużynami zdecydowanie lepsza była ekipa Henryka Kasperczaka, która bez większych problemów pokonała 4:1 goszczących na stadionie przy ulicy Reymonta piłkarzy KSZO. Bramki dla Wisły zdobyli wtedy: Marcin Kuźba (dwie), Jacek Paszulewicz oraz Maciej Żurawski. Honorowe trafienie dla drużyny z Ostrowca zaliczył Marek Sokołowski, który już jednak rozstał się z tym klubem, po tym jak PZPN rozwiązał jego kontrakt z powodu zaległości finansowych klubu wobec niego. Z tego samego powodu z KSZO odeszli Zbigniew Kowalski, Jarosław Popiela, Mirosław Kalita oraz Waldemar Piątek. Dodatkowo w meczu z Wisłą szkoleniowiec Włodzimierz Małowiejski nie będzie mógł skorzystać z kontuzjowanych Maxwella Kalu, Pawła Zajączkowskiego, a także z Ibrahima Sundaya, który nie wystąpi z powodu klauzuli zawartej w umowie wypożyczenia tego piłkarza pomiędzy Wisłą a KSZO. Pomimo tych osłabień KSZO nie ma wcale zamiaru łatwo oddawać punktów Wiśle. - Chcemy postawić się Wiśle, a przede wszystkim zaprezentować się z jak najlepszej strony. - mówi bramkarz Tomasz Dymanowski.

Wiślacy muszą pamiętać niedawne spotkanie w Szczecinie z tamtejszą Pogonią, gdzie byli zdecydowanym faworytem, a zwycięstwo zapewnili sobie dopiero w końcówce spotkania po bramce Kalu Uche. - Spotkanie z Pogonią pokazało, że nie wolno lekceważyć żadnego rywala. Mamy tego świadomość. - powiedział bramkarz Wisły Adam Piekutowski.

Szkoleniowiec Henryk Kasperczak z powodu wyjazdu piłkarzy na zgrupowania reprezentacji (pierwsza reprezentacja - Mirosław Szymkowiak, Mariusz Jop, Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki, Kamil Kosowski; reprezentacja młodzieżowa - Paweł Strąk; reprezentacja juniorska - Paweł Brożek, Piotr Brożek) nie mógł w normalnym cyklu przygotować zespołu do sobotniego spotkania. Kilku piłkarzy nadal leczy drobne kontuzje, ale w większości wypadków powinni być gotowi do występu. Nie zagra na pewno Kalu Uche, który został zdyskwalifikowany na trzy spotkania z powodu oplucia w poprzednim meczu z Amiką Wronki Marka Zieńczuka. Jego miejsce po prawej stronie najprawdopodbniej zajmie Grzegorz Pater. Po lewej stronie obrony zagrać powinien Jacek Paszulewicz, ponieważ Maciej Stolarczyk nie wyleczył jeszcze do końca urazu barku. - - Trenuję już normalnie, bark mnie nie boli, ale po zajęciach lekarz kazał mi jeszcze nosić rękę na temblaku. - mówi Maciej Stolarczyk.

Do zdrowia powraca również trójka napastników. Od pierwszej minuty najprawdopodbniej wybiegną Maciej Żurawski oraz Marcin Kuźba. Gotowy do zastąpienia któregoś z nich jest także Tomasz Frankowski.

(maaarcin)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Bohater Grzela

Grzegorz Pater zastąpił w dzisiejszym meczu z KSZO Ostrowiec znakomicie grającego ostatnio Nigeryjczyka Kalu Uche. Właśnie nie mający miejsca w pierwszej drużynie "Grzela" zdobył dziś decydującą o zwycięstwie Wisły bramkę!

W składzie Wisły pojawiło sie pięciu zawodników, którzy jeszcze w środę rozgrywali towarzyski mecz reprezentacji z Belgią. Spośród wyjściowego składu Wiślaków praktycznie tylko Adam Piekutowski, Grzegorz Pater i Mauro Cantoro nie narzekali w kończącym się tygodniu na zdrowie. Zabrakło oczywiście Kalu Uche ukaranego przez PZPN, na ławce zasiadł Marcin Kuźba. Po 2 tygodniach przerwy spowodowanej urazem barku powrócił na boisko Maciej Stolarczyk.

Pierwsza połowa raczej należała do gości, którzy stworzyli pod bramką Piekutowskiego kilka niezłych okazji. Ale to Wisła miała pierwszą bramkową sytuację: w 10 minucie po podaniu Kosowskiego zamykający akcję Frankowski strzelił z kilku metrów obok słupka.

Następne 20 minut meczu Wisła rozegrała bardzo źle. Szczególnie naszym zawodnikom dawał się we znaki Budka, który w 13 minucie ograł Mariusza Jopa a jego szarżę powstrzymał Stolarczyk. 10 minut później strzał Budki głową obronił Piekutowski podobnie jak wcześniejsze uderzenie z dystansu Malinowskiego. Groźnie pod bramką naszego bramkarza było w 27 minucie, ale dzięki odrobinie przypadku futbolówka znalazła się w jego rękach.

Wisła poprawiła swą grę w ostatnich dziesięciu minutach pierwszej połowy co zaowocowało kilkoma rzutami rożnymi oraz żółtymi kartkami dla nieco zagubionych gospodarzy. Na koniec tej części gry Maciej Żurawski trafił po strzale głową w poprzeczkę.

Po przerwie za niewidocznego Frankowskiego pojawił się na murawie Marcin Kuźba. Gra Wisły w ofensywie wreszcie zaczęła zazębiać się, czego efektem m.in. strzał Żurawskego, czy dwa uderzenia Cantoro. W 50 minucie mogło być jednak 1:0 dla gospodarzy, gdy po dośrodkowaniu Wróbla Pietrasiak strzelił głową obok słupka. Mecz dla Wisły potoczył się lepiej od 62 minuty. Wtedy to decydującą o losach spotkania akcję przeprowadzili skrzydłowi: Z rzutu rożnego zacentorwał Kosowski, piłkę musnął głową Kuźba, a zamykający akcję Pater wykończył akcję celnym strzałem głową (asysta: Kuźba)

Od tego momentu grało się znacznie łatwiej, szkoda tylko że niezbyt skutecznie grał Maciej Żurawski, który miał dwie sytuacje sam na sam z bramkarzem Dymanowskim. W 68 minucie po błędzie Malinowskiego "Żuraw" przejął piłkę i strzelił poprawnie, jednak fantastyczną interwencją popisał się golkiper KSZO. 7 minut przed końcem spotkania napastnik Wisły znów stanął przed szansą strzelając z dość ostrego kąta, spóźniony Kuźba nie dobił futbolówki.

Goście mieli jedną fantastyczną sytuację w 77 minucie, kiedy to ładnej kontry nie sfinalizował celnym strzałem Budka.

W końcówce meczu trener Kasperczak postanowił przypilnować korzystny rezultat wprowadzając za napastnika Macieja Żurawskiego - defensywnego pomocnika Pawła Strąka. Wcześniej zszedł zmęczony Kamil Kosowski, którego zastąpił Paweł Brożek. Po doliczeniu 2 minut do regulaminowego czasu gry sędzia Tomasz Pacuda z Częstochowy odgwizdał koniec spotkania dającego Wiśle trzy niezmiernie cenne punkty.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Konferencja pomeczowa

Zarówno trener KSZO jak i Wisły zdawali się być zadowoleni po wczorajszym spotkaniu: Henryk Kasperczak z powodu wygranej, Włodzimierz Małowiejski z nikłej porażki. Trener gospodarzy bardzo chwalił swój zespół, podkreślał też z jak mocnym rywalem przyszło potykać jego drużynie.

Henryk Kasperczak:

- Wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwy mecz, bo KSZO gra ostatnio coraz lepiej. Dowodem na to niech będzie minimalna porażka z Górnikiem Zabrze. Jest to zespół, który chce się pokazać w końcówce rozgrywek z jak najlepszej strony. Zagrali tak, jak przewidywaliśmy: zagęszczoną strefą defensywną w środku boiska i szukali szczęścia w kontratakach. Odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Szkoda, że szczególnie w pierwszej połowie nie rozciągaliśmy akcji skrzydłami, często zbyt wcześnie centrowaliśmy. W ten sposób ułatwialiśmy przeciwnikowi wybijanie piłek. W drugiej połowie było już dużo lepiej. Oczywiście boisko było takie samo dla obu drużyn, ale trzeba powiedzieć, że kiedyś była to dobra płyta boiska - dziś jest ono w stanie katastrofalnym. Nie sprzyja to naszej drużynie. Trzeba się cieszyć z tego zwycięstwa i podziękować zawodnikom, że walczyli do końca. Kamil (Kosowski - przyp. rav) miał dziś nie występować, wrócił z kadry z drobnymi problemami i chciałem go trochę oszczędzić.

Włodzimierz Małowiejski (trener KSZO):

- Ja przede wszystkim gratuluje Wiśle zwycięstwa, bo jak powiedział tu Pan Kasperczak było ono w pełni zasłużone. Zwyciężył zespół o wyższych umiejętnościach. Jest to zespół, z którym można bez wstydu przegrać. Jestem pełen uznania dla naszych zawodników, którzy walczyli z pełnym poświęceniem przez pełne 90 minut i starali się osiągnąć jak najlepszy wynik. Minimalna przegrana z pewnością tym zawodnikom ujmy nie przynosi. Jestem też pełen uznania dla Wisły Kraków - jest to wizytówka polskiej piłki. Stąd właśnie moje słowa uznania dla zespołu, który nie przestraszył się rywala, podjął walkę i przez 90 minut dyktował trudne warunki.

www.wisla.krakow.pl (nikol)

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Kamil Kosowski: Ważne, że odskoczyliśmy w lidze

- W tym spotkaniu, akurat po rożnym, udało się nam zdobyć bramkę. Gdybyśmy na początku strzelili gola, byłoby na pewno łatwiej. Męczyliśmy się - o sobotnim spotkaniu z KSZO Ostrowiec Św. opowiada Kamil Kosowski, wychowanek tego klubu.

- Jak długo kibice z Ostrowca Świętokrzyskiego będą Pana obrażać?

- Chyba tak długo, jak będę tu przyjeżdżał. Może najwyższa pora wyjechać za granicę. Mnie to naprawdę nie dotyka, ale niepotrzebnie słuchają tego moi rodzice. Nie ma więc sensu schodzić do poziomu tych kibiców i komentować ich zachowanie.

- Kulturalniejsza część widowni miała jednak do zawodników Wisły pretensje o słaby poziom gry. Zgadza się Pan z taką opinią?

- Staramy się grać swoim stylem, lecz niekiedy trzeba zagrać bez stylu - na tzw. aferę, długim podaniem, szukać czegoś w stałych fragmentach gry. W tym spotkaniu, akurat po rożnym, udało się nam zdobyć bramkę. Gdybyśmy na początku strzelili gola, byłoby na pewno łatwiej. Męczyliśmy się, także sędziowie i zawodnicy KSZO, ale w lidze odskoczyliśmy na cztery punkty nad drugą w tabeli Odrą, na pięć punktów nad trzecim Groclinem.

- Bezpośrednio przed wykonaniem przez Pana rożnego leżał na boisku piłkarz gospodarzy, Kamil Kutryba.

- I to jest zachowanie niegodne ligowca. Wypadł za boisko, nie wiedziałem, co mu się stało, ale słyszałem, jak jego kolega krzyknął, żeby się wturlał na boisko z powrotem. Nagle, jakby mu ból minął, posłuchał rady, znalazł się w polu karnym. Chciałem go więc delikatnie przesunąć, abyśmy mogli kontynuować grę, bo KSZO przez cały mecz ją opóźniało, a sędzia na to nie reagował. Tak się to na gospodarzach zemściło, że po tym rożnym Grzesiek Pater zdobył bramkę. I od tego momentu to oni się spieszyli przy każdym wznowieniu gry.

- Czy młody Kamil Bąk, którego trener Włodzimierz Małowiejski wyznaczył do pilnowania Pana, bardzo dał się we znaki?

- Naturalnie. To zdrowy chłopak, ma siły do biegania, jest dynamiczny. Tego typu opiekunów mają z reguły napastnicy, oni jednak mają większe pole manewru, bo mogą się poruszać od środka w różnych kierunkach. Ja gram przy linii i jest mi trudniej.

- Na palcach jednej ręki można było policzyć dobre dośrodkowania sprzed linii końcowej. Dlaczego ich brakowało?

- Gdy bez przerwy mamy kogoś na karku, niełatwo to zrobić. Przy otwartej grze przeciwników jest z tym o wiele lepiej, potrafimy przeprowadzić ładne akcje.

Dziennik Polski (nikol)

Źródło: wislakrakow.com

Grzegorz Pater po meczu z KSZO

- Najważniejsze, że wygraliśmy. Mieliśmy świeżo w pamięci wygrane w końcówce spotkanie z Pogonią, byliśmy gotowi na trudną przeprawę. Ale i tak szło nam jak po grudzie. Cieszę się, że mój gol zapewnił nam trzy punkty - mówi po meczu z KSZO strzelec zwycięskiej bramki, Grzegorz Pater.

Michał Białoński: Ostatnio wypadł Pan z podstawowej jedenastki, lecz w sobotę wystąpił Pan w roli asa z rękawa Henryka Kasperczaka.

Grzegorz Pater: Najważniejsze, że wygraliśmy. Mieliśmy świeżo w pamięci wygrane w końcówce spotkanie z Pogonią, byliśmy gotowi na trudną przeprawę. Ale i tak szło nam jak po grudzie. Cieszę się, że mój gol zapewnił nam trzy punkty. Wiadomo, przez dłuższy czas częściej występowałem w rezerwach niż w pierwszym zespole. Dlatego, gdy już dostałem szansę po dyskwalifikacji Kalu Uche, to od razu chciałem pokazać się z dobrej strony, nie zawieść trenera.

Po pierwszej połowie remisowaliście 0:0, czas uciekał. W szatni było nerwowo?

- Raczej nie. Po prostu próbowaliśmy się jeszcze bardziej zmobilizować, także trener usiłował wpłynąć na nas. KSZO walczyło ze zdwojoną ambicją przeciwko liderowi. Próbowaliśmy ataku pozycyjnego, lecz brakowało skuteczności. Maciek Żurawski trafił w poprzeczkę, ja troszkę się spóźniłem, zamykając akcję po wrzutce Kamila Kosowskiego. Brakowało wykończenia. Mówiliśmy sobie: "Jak najszybciej strzelić pierwszego gola, po nim będzie łatwiej".

W końcu strzelił Pan kolejną ważną w swojej karierze bramkę głową.

- Zgadza się, mam szczęście do goli zdobytych główką. W ten sposób dwa razy pokonałem bramkarzy Barcelony i GKS-u Katowice. Najważniejsze, że wygraliśmy, a potknęli się nasi konkurenci Odra i Groclin. Jednak nie możemy dalej liczyć na wpadki rywali. Sami musimy wygrywać, a wtedy nikt nam nie odbierze mistrzostwa.

Za: wislakrakow.com

Relacja ultras: KSZO - Wisła

Zgodnie z ostatnio założonym planem mówiącym, że do końca rundy wyjazdy to priorytet udało się zorganizować pociąg specjalny do Ostrowca. Oczywiści nie obyło się bez kłopotów. Nie dopomógł nam tym razem długi weekend.

Bilety dotarły do Krakowa dopiero we wtorek i na ich sprzedaż pozostało raptem 1,5 dnia. Piotrek musiał poruszyć niebo i ziemię żeby zezwolono na dystrybucje wejściówek w pociągu. Udało się i właściwie można przyjąć to, że pojechało nas o prawie 100 osób więcej niż kupiło bilety do środy ( kupowałem ostatni 147 bilet), to wyłącznie jego zasługa. Może troszkę szkoda, że nie odwołano drugiego składu, bo i tak prawie wszyscy siedzieli sobie w pierwszym.

Podróż mijała w sympatycznej atmosferze nie licząc incydentu z kilkoma osobami, które były oporne, jeśli chodzi o uiszczenie opłaty za przejazd. Trochę zadymiło się w przedziale zajmowanym przez piwoszy gdzie główny opój ekipy BB na fantazji odpalił racę. Efekt zaskoczył chyba nawet jego samego, bo przez kilka minut z kłębów dymu na korytarz wyskakiwali solidarnie wszyscy pasażerowie przedziału. Pojawił się również kierownik pociągu, który nie mógł zlokalizować źródła ognia, którego tak naprawdę w ogóle nie było. Na miejscu zaskoczyła wszystkich aura, deszczowa i zimna. Osoby w krótkich rękawkach i spodenkach chyba nie pojawia się na najbliższych meczach z powodu przeziębienia. Potem krótki przemarsz przez miasto i zasiadamy na stadionie. Trochę wcześnie, ale musicie sobie zdać sprawę z tego, że zakładaliśmy, że pojedzie nas 500 a nie wiadomo ile mogło trwać spisywanie i obszukiwanie na miejscu. Chyba lepiej wcześniej niż później.

Jako przed mecz obserwowaliśmy mecz trampkarzy, którzy zapewne po raz pierwszy grali przy takiej, dopingującej jedną z drużyn publice. Problemy z wejściem miały zgodnie z przewidywaniami osoby, które przyjechały autami, ale jakoś im się udało. W sumie oceniam nasza grupę na 250 osób, może ciut więcej.

Na powitanie piłkarzy pojawiły się baloniki w barwach oraz 4 transparenty we włoskim stylu (tyle podobno zdążono na razie zrobić ). To, co ostatnio staje się standardem to zajebisty doping, jaki prezentujemy od początku spotkania. Nasz weteran M. obchodzący tego dnia jubileusz 250 wyjazdów (Gratulacje!) zapodawał również te dłuższe piosenki których już powoli uczy się co raz większa rzesza młodszych fanów.

W 30 minucie robi się dusząco-kolorowo a to za przyczyną 20 świec dymnych odpalonych w asyście transparentów. Z pirotechniki prezentujemy jeszcze w drugiej połowie 20 stroboskopów, 4 race oraz około 20 wulkaników trzymanych w rękach jak bengale. Były również pasy materiału w liczbie 6, niemieszczące się jednak w dość wąskim sektorze. W sumie doping i oprawa godna przyszłych Mistrzów Polski. Myślę, że w Ostrowcu daliśmy się pokazać z dobrej strony i miejscowa publika otrzymała dobrą lekcje kibicowania. Do naszego poziomu nie dostroili się trochę piłkarze mecząc się niemiłosiernie z właściwie już drugoligowcem. Przynajmniej po meczu bardzo ładnie podziękowali i oby to był dobry prognostyk przed najbliższymi wyjazdami.

Na trybunach rozczarowało KSZO, którego młynu, ( bo za taki nie uważam wrzeszczących rolników zasiadających na prawo od nas), nie było słychać wczoraj ani razu. Taka Pogoń, na meczu z nami sprężyła się maksymalnie wiedząc, że mecz z takim rywalem szybko im się może nie powtórzyć. Coś tam próbowali pod koniec wykręcić miejscowi chuligani, lecz psy ucięły wszystko w zarodku zawijając jednego typa w szalu Lecha. Dobrze, że u nas nie doszło do realizacji planu hurra na miejscowych, bo mogły być problemy, a moim zdaniem mamy w tej chwili ważniejszych przeciwników. Potem jeszcze triumfalny przemarsz na dworzec, któremu kolorytu dodawał sztandar z Białą Gwiazdą dumnie powiewający na wietrze.

W powrotnej drodze wszyscy porozłazili się po pociągu, nie zauważając nawet niby ataku jakiś kilkunastu nawiedzonych w Starachowicach z koszami. Piszą nawiedzonych bo widziałem gości którzy ruszyli na pociąg w momencie jego odjazdu zza budynku oddalonego sto kilkadziesiąt metrów od dworca. Kawałek dalej na przejeździe poszła nawet jakaś szyba. Ciemności zachęcały do snu, który niektórym został brutalnie przerwany np. poprzez odpalenie wulkanu w przedziale (hihihi).

Reasumując. Fajny wyjazd. Super prezencja i doping. Mam nadzieję, że z czasem sami będziecie zauważać pozytywne zmiany, jakie ostatnimi czasy zaszły na Reymonta. Coraz więcej osób zacznie się włączać w działania Stowarzyszenia, bo im więcej nas będzie tym więcej wspólnie będziemy mogli zdziałać. Kolejny raz zachęcam Was do większego zaangażowania w sprawy klubu oraz aktywnego uczestnictwa w następnych meczach wyjazdowych Białej Gwiazdy w drodze do mistrzostwa!

(Beer Boys '98)

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2002/2003

Galeria kibicowska: