2003.05.18 GKS Katowice - Wisła Kraków 1:0

Z Historia Wisły

=== Źródło: The White Star Division

=

Popsute nastroje 18. May 2003, 16:57 (aktual. 18. May 2003, 19:17) skomentuj komentarze (14) drukuj wyślij


Po znakomitych meczach przyszedł czas na pogorszenie nastrojów kibiców naszego zespołu. GKS Katowice pokonał Wisłę Kraków 1:0. Jedyną bramkę meczu zdobył były wiślak - Paweł Adamczyk. Wisła rozegrała przeciętne spotkanie, zaś zwycięstwo należało się ambitnie grającym gospodarzom. Niepokojący jest fakt, że "Biała Gwiazda" przegrała wszystkie mecze wyjazdowe z czołową czwórką ligi...

W pierwszym składzie Wisły zabrakło Mirosława Szymkowiaka, który nie brał udziału w ostatnich treningach z powodu kłopotów zdrowotnych. Krakowski pomocnik zasiadł na ławce rezerwowych. W Katowicach natomiast zabrakło Jacka Kowalczyka, pauzującego za czerwoną kartkę.

Pierwszy kwadrans upłynął pod znakiem przewagi Wisły, która prawie nie schodziła z połowy rywala. Nie zaowocowało to jednak sytuacjami podbramkowymi, defensywa Katowiczan bardzo sprawnie radziła sobie z atakami gości. W 18 minucie Wisła została ostrzeżona po raz pierwszy: nieupilnowany przez Jopa Yahaya otrzymał dobre podanie z lewej strony od Bały i strzelił z 17 metrów w długi róg bramki. Trudne uderzenie po koźle bardzo dobrze wybronił Piekutowski. Wiślacy odpowiedzieli po kilkudziesięciu sekundach, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Jop na 6 metrze musnął głową piłkę, która minęła jeszcze Uche i wyleciała za linię końcową boiska.

W 29 minucie Wróbel trafił w słupek, po strzale z 18 metrów, gdy Wiślacy reklamowali zagranie ręką jednego z gospodarzy. Dwie minuty później ładnym uderzeniem z rzutu wolnego próbował zaskoczyć Tkocza Żurawski, bramkarz GieKSy odbił piłkę na aut. Od kilku minut gra przeniosła się z resztą bliżej środka boiska, gospodarze coraz częściej decydowali się na przeprowadzanie akcji atakiem pozycyjnym.

Pięć minut przed końcem pierwszej połowy z rzutu wolnego strzelał Bała po faulu Głowackiego na 20 metrze - piłka o pół metra minęła spojenie słupka z poprzeczką. Wisła obudziła się tuż przed końcem pierszej połowy, niestety, przeszkodził jej arbiter. Maciej Żurawski był ewidentnie faulowany w obrębie 16 metrów przez Adamczyka. Skandaliczna decyzja sędziego, którego w przerwie skrytykował napastnik Wisły.

Drugą połowę rozpoczęły dwa błędy Arka Głowackiego. W pierwszej sytuacji udanie asekurował kolegę Jop, za drugim razem reprezentacyjnego obrońcę łatwo ograł Sierka, dośrodkował z lewej strony do Yahai, a zawodnik katowicki strzelił z ostrego kąta w bramkarza Wisły.

I znów po dobrych akcjach GKS-u dwie szanse mieli wiślacy. W 58 minucie po podaniu Cantoro za plecy obrońców Żurawski próbował strzału z pierwszej piłki, ale nieczysto w nią trafił i skracający kąt Tkocz zatrzymał wiślaka. Po chwili Kosowski z 15 metrów trafił w lewy słupek katowickiej bramki.

Szansy strzałem z dystansu próbował Paweł Strąk, ale młodemu pomocnikowi zabrakło około metra by cieszyć się z bramki. Olbrzymie zamieszanie pod polem karnym GKS-u w 67 minucie również nie przyniosło Wiśle prowadzenia, gdyż strzał Kuźby zablokował Adamczyk. Właśnie obrońca GKS-u, który kilka lat temu grał w Wiśle zdobył prowadzenie: po rzucie rożnym fatalny błąd obrońców wykorzystał właśnie Adamczyk, pakując piłkę do siatki strzałem prawą nogą z 3 metrów.

Trener Kasperczak postanowił ratować wynik zdejmując z boiska Marcina Kuźbę i Pawła Strąka, wprowadził natomiast Tomasza Frankowskiego i Grzegorza Patera. W 76 minucie obserwowaliśmy podwójny pojedynek Kalu Uche z Tkoczem: bramkarz GKS-u obronił oba strzały głową Nigeryjczyka.

W 83 minucie udało się wypracować sytuację strzelecką z dystansu dla Mariusza Jopa, uderzył on mocno, ale metr od bramki. W końcówce na boisku za Baszczyńskiego pojawił się Paszulewicz, po jego dwójkowej akcji z Frankowskim piłka znalazła się pod nogami Mauro Cantoro, którego zatrzymali Katowiczanie. Argentyńczyk zdołał tylko zareklamować zagranie ręką jednego z obrońców...

Do końca meczu brakowało sytuacji bramkowych, mnóstwo za to było zamieszania i nerwowych momentów. Wisła, podobnie jak 2 lata temu funduje sobie i swoim kibicom nerwową końcówkę sezonu. Oby z chociaż podobnym zakończeniem jak wówczas...

(rav)





Konferencja pomeczowa 18. May 2003, 21:03 skomentuj komentarze (5) drukuj wyślij


Zgodnie z przypuszczeniami po meczu z katowicką drużyną trener Kasperczak odniósł się przede wszystkim do sytuacji z 45 minuty, kiedy Żurawski był faulowany przez Adamczyka. Szkoleniowiec Wisły uznał ten moment za przełomowy w całym spotkaniu.

Henryk Kasperczak: - Wiedzieliśmy, że trafimy na grający ambitnie i walczący zespół. Istotnym momentem była decyzja sędziego nie przyznająca nam rzutu karnego. Jesteśmy trochę rozgoryczeni, ale zamierzamy dalej walczyć o tytuł mistrzowski. Mieliśmy okazje do strzelenia bramek, zabrakło jednak skuteczności.

Jan Żurek (trener GKS): - Bardzo się cieszę ze zwycięstwa odniesionego z tak renomowanym rywalem. Przygotowywaliśmy się do tego spotkania bardzo dokładnie pod względem taktycznym. Konieczna była zmiana ustawienia w związku z absencją Kowalczyka. Zawodnicy konsekwentnie zagrali i myślę, że stworzyliśmy dziś nieco więcej sytuacji do zdobycia goli. Nie zmienia to faktu, że Wisła pozostaje głównym pretendentem do wywalczenia mistrzostwa.

(rav)





Adamczyk: Żurawski "szukał" karnego 19. May 2003, 00:42 skomentuj komentarze (2) drukuj wyślij


Były zawodnik Wisły, Paweł Adamczyk był jednym z głównych bohaterów wczorajszego meczu. To on pokonał Adama Piekutowskiego. To także on miał w 45 minucie faulować Macieja Żurawskiego - jak przekonuje przewinienia nie popełnił.

Rafał Góral: Wisła zagrała słabiej czy to Katowice wzbiły się na wyżyny?

Paweł Adamczyk: Zagraliśmy bardzo dobrze taktycznie, w obronie właściwie bezbłędnie. Wisła nie miała miejsca, żeby zaprezentować to, co ma najlepsze - grę jeden na jeden. Przecież praktycznie przy każdej akcji krakowian ich piłkarz miał dwóch, a nawet trzech naszych graczy koło siebie.

Ćwiczyliście przed meczem z Wisłą rzuty rożne?

- Tak, ostatnio poświęciliśmy temu elementowi więcej czasu. Normalnie na długi słupek wchodzi Jacek Kowalczyk, ale że go nie było, to poszedłem ja. Piłka minęła obrońców Wisły i odbiła się jeszcze przede mną. Dostawiłem nogę i Piekutowski nie zdołał jej złapać.

Czuje się Pan bohaterem tego meczu?

- Nie, bo to cała drużyna zapracowała na ten sukces. Kiedy trzeba, to każdy piłkarz w naszym zespole gra w obronie, asekuruje kolegę, atakuje.

Jednak oprócz zdobycia gola wybił Pan też piłkę z pustej bramki...

- To rola ostatniego obrońcy. Akurat nie mógł zagrać Jacek Kowalczyk, który pauzował za czerwoną kartkę, więc godnie go zastąpiłem.

Krakowscy piłkarze twierdzili, że faulował Pan w polu karnym Macieja Żurawskiego.

- Poślizgnąłem się i chciałem wstać. Byłem tyłem do Żurawskiego i go nie widziałem. To on na mnie wszedł, prawdopodobnie ?szukał? karnego.

Możecie zostać mistrzem Polski?

- To nie było naszym celem, tu nikt tego nie planował przed sezonem. Jednak mając na cztery kolejki przed końcem ligi pozycję wicelidera i zaledwie trzy punkty straty do krakowian, trudno nie pomyśleć o mistrzostwie. Sądzę, że to przeszło dzisiaj przez głowy moich kolegów i kibiców w Katowicach. Z drugiej strony myślę, że Wisła jest nadal wielkim faworytem i jej pozycja będzie trudna do podważenia. Naszym celem są jednak występy w europejskich pucharach i gdyby nam nie wyszło, byłoby to dla nas wielkim rozczarowaniem.

gazeta.pl (mat19)