2003.05.25 Wisła Płock - Wisła Kraków 0:3

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 23:54, 19 lis 2008; ROBSQN (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

=== Źródło: The White Star Division

=

Wisła jedną nogą na tronie! 25. May 2003, 17:11 (aktual. 25. May 2003, 20:16) skomentuj komentarze (4) drukuj wyślij


Drużyna Wisły Kraków pewnie wygrała dziś w Płocku ze swoją imienniczką 3:0 i jest już jedną nogą na mistrzowskim tronie. Wiślacy w dwóch pozostałych kolejkach muszą zdobyć trzy punkty, by cieszyć się z ósmego w historii klubu tytułu Mistrza Polski. Jeśli w sobotę "Biała Gwiazda" pokona Widzew - jej kibice znów tłumnie zgromadzą się na Rynku, by oświadczyć całej Polsce kto jest najlepszy.

Goście przystąpili do meczu bez kontuzjowanego Mirosława Szymkowiaka. W trudniejszej sytuacji kadrowej byli gospodarze, którzy do gry nie mogli z różnych przyczyn wystawić Ekwueme, Jurkowskiego, Mikulenasa, Nazaruka i Janusa.

A jednak to właśnie płocczanie pierwsi ruszyli do ataków i to oni do przerwy stworzyli sobie więcej dogodnych sytuacji. W 9 minucie po składnej akcji mocno uderzył Grzegorz Bonk, a piłkę wcale nie z łatwością wypiąstkował Piekutowski. Pięć minut później odgryźli się Wiślacy. Do piłki wybitej przez obrońców na 16 metr dopadł Uche i potężnym strzałem z lewej nogi trafił w... poprzeczkę.

W 21 minucie spotkania piłka zatrzepotała w bramce Sylwestra Wyłupskiego, lecz stan meczu wciąż był remisowy. Sędziowie bowiem dopatrzyli się sytuacji spalonej w momencie, gdy piłkę do siatki głową skierował zamykający dośrodkowanie Żurawskiego Kalu Uche. 10 minut później bliscy bramki byli gospodarze, lecz piłka po "główce" Wasilewskiego trafiła w słupek. Piekutowski, który tylko odprowadzał piłkę wzrokiem, mógł odetchnąć.

Po stronie gospodarzy najbardziej aktywny był Ireneusz Jeleń, który co rusz nękął obronę krakowian. W 33 minucie znalazł się nawet w sytuacji sam na sam z Piekutowskim, lecz bramkarz gości dobrze skrócił kąt i nie dał się zaskoczyć. 10 minut później ponownie urwał się krakowianom, jednak Arkadiusz Głowacki po długim pościgu naprawił swój błąd czystym wślizgiem w polu karnym.

W drugiej połowie do głosu doszli podopieczni Henryka Kasperczaka, którzy pozbawili złudzeń ambitnych gospodarzy. Zanim jednak do tego doszło - piłka ponownie wpadła do siatki i ponownie sędzia nie uznał bramki. Tym razem zły na jego decyzję mógł być Jeleń, który z bliska wpakował piłkę do siatki, lecz pozycja spalona była ewidentna.

W 60 minucie sędzia nie miał już wątpliwości i wskazał na środek boiska. Po rzucie rożnym piłka trafiła do Cantoro, ten nie dał się przewrócić rywalom, mimo naporu trójki obrońców, zdołał odegrać na prawo do Kosowskiego. "Kosa" dośrodkował tuż sprzed linii końcowej, a Marcin Kuźba strzałem głową pokonał Wyłupskiego (asysta: Kosowski). Chwilę później powinno być 0:2, lecz Kosowski, Kużba i Żurawski wychodząc z kontrą trzech na jednego, nie potrafili jej wykorzystać. Być może akcja zakończyła się golem, gdyby Żurawski zdecydował się na strzał z pierwszej piłki - a tak piłka padła łupem obrońców.

Kwadrans po pierwszej bramce, Marcin Kuźba ponownie zdarł koszulkę w geście triumfu. Żurawski ładnie wypatrzył partnera z ataku, który ośmieszył Wyłupskiego i Wojneckiego i z bliska skierował piłkę do siatki (asysta: Żurawski). Mecz był już praktycznie rozstrzygnięty i na boisku zaczęli pojawiać się rezerwowi. To właśnie oni ustalili wynik spotkania. Kazimierz Moskal zagrał prostopadle do Tomasza Frankowskiego, a ten w sytuacji sam na sam w swoim stylu przelobował bramkarza płockiej drużyny (asysta: Moskal).

Zwycięstwo w Płocku, w identycznych rozmiarach jak podczas finału Pucharu Polski, najprawdopodobniej definitywnie rozstrzyga losy tytułu mistrzowskiego. Krakowianie zagrali mądrze, a wygrali, bo mieli w składzie bardzo skutecznego Kuźbę. Z gospodarzy, po utracie pierwszej bramki, całkowicie uszło powietrze.

(mat19)