2003.05.25 Wisła Płock - Wisła Kraków 0:3

Z Historia Wisły

=== Źródło: The White Star Division

=

Wisła jedną nogą na tronie! 25. May 2003, 17:11 (aktual. 25. May 2003, 20:16) skomentuj komentarze (4) drukuj wyślij


Drużyna Wisły Kraków pewnie wygrała dziś w Płocku ze swoją imienniczką 3:0 i jest już jedną nogą na mistrzowskim tronie. Wiślacy w dwóch pozostałych kolejkach muszą zdobyć trzy punkty, by cieszyć się z ósmego w historii klubu tytułu Mistrza Polski. Jeśli w sobotę "Biała Gwiazda" pokona Widzew - jej kibice znów tłumnie zgromadzą się na Rynku, by oświadczyć całej Polsce kto jest najlepszy.

Goście przystąpili do meczu bez kontuzjowanego Mirosława Szymkowiaka. W trudniejszej sytuacji kadrowej byli gospodarze, którzy do gry nie mogli z różnych przyczyn wystawić Ekwueme, Jurkowskiego, Mikulenasa, Nazaruka i Janusa.

A jednak to właśnie płocczanie pierwsi ruszyli do ataków i to oni do przerwy stworzyli sobie więcej dogodnych sytuacji. W 9 minucie po składnej akcji mocno uderzył Grzegorz Bonk, a piłkę wcale nie z łatwością wypiąstkował Piekutowski. Pięć minut później odgryźli się Wiślacy. Do piłki wybitej przez obrońców na 16 metr dopadł Uche i potężnym strzałem z lewej nogi trafił w... poprzeczkę.

W 21 minucie spotkania piłka zatrzepotała w bramce Sylwestra Wyłupskiego, lecz stan meczu wciąż był remisowy. Sędziowie bowiem dopatrzyli się sytuacji spalonej w momencie, gdy piłkę do siatki głową skierował zamykający dośrodkowanie Żurawskiego Kalu Uche. 10 minut później bliscy bramki byli gospodarze, lecz piłka po "główce" Wasilewskiego trafiła w słupek. Piekutowski, który tylko odprowadzał piłkę wzrokiem, mógł odetchnąć.

Po stronie gospodarzy najbardziej aktywny był Ireneusz Jeleń, który co rusz nękął obronę krakowian. W 33 minucie znalazł się nawet w sytuacji sam na sam z Piekutowskim, lecz bramkarz gości dobrze skrócił kąt i nie dał się zaskoczyć. 10 minut później ponownie urwał się krakowianom, jednak Arkadiusz Głowacki po długim pościgu naprawił swój błąd czystym wślizgiem w polu karnym.

W drugiej połowie do głosu doszli podopieczni Henryka Kasperczaka, którzy pozbawili złudzeń ambitnych gospodarzy. Zanim jednak do tego doszło - piłka ponownie wpadła do siatki i ponownie sędzia nie uznał bramki. Tym razem zły na jego decyzję mógł być Jeleń, który z bliska wpakował piłkę do siatki, lecz pozycja spalona była ewidentna.

W 60 minucie sędzia nie miał już wątpliwości i wskazał na środek boiska. Po rzucie rożnym piłka trafiła do Cantoro, ten nie dał się przewrócić rywalom, mimo naporu trójki obrońców, zdołał odegrać na prawo do Kosowskiego. "Kosa" dośrodkował tuż sprzed linii końcowej, a Marcin Kuźba strzałem głową pokonał Wyłupskiego (asysta: Kosowski). Chwilę później powinno być 0:2, lecz Kosowski, Kużba i Żurawski wychodząc z kontrą trzech na jednego, nie potrafili jej wykorzystać. Być może akcja zakończyła się golem, gdyby Żurawski zdecydował się na strzał z pierwszej piłki - a tak piłka padła łupem obrońców.

Kwadrans po pierwszej bramce, Marcin Kuźba ponownie zdarł koszulkę w geście triumfu. Żurawski ładnie wypatrzył partnera z ataku, który ośmieszył Wyłupskiego i Wojneckiego i z bliska skierował piłkę do siatki (asysta: Żurawski). Mecz był już praktycznie rozstrzygnięty i na boisku zaczęli pojawiać się rezerwowi. To właśnie oni ustalili wynik spotkania. Kazimierz Moskal zagrał prostopadle do Tomasza Frankowskiego, a ten w sytuacji sam na sam w swoim stylu przelobował bramkarza płockiej drużyny (asysta: Moskal).

Zwycięstwo w Płocku, w identycznych rozmiarach jak podczas finału Pucharu Polski, najprawdopodobniej definitywnie rozstrzyga losy tytułu mistrzowskiego. Krakowianie zagrali mądrze, a wygrali, bo mieli w składzie bardzo skutecznego Kuźbę. Z gospodarzy, po utracie pierwszej bramki, całkowicie uszło powietrze.

(mat19)






Konferencja pomeczowa 25. May 2003, 23:11 skomentuj komentarze (0) drukuj wyślij


- Teraz mogę oficjalnie powiedzieć, że będziemy w nich dążyć do celu, jakim jest mistrzostwo Polski. Zrobimy wszystko, by w tych meczach je wywalczyć - powiedział po zwycięskim meczu w Płocku zadowolony trener krakowian, Henryk Kasperczak.

Henryk Kasperczak: - Podsumuję to bardzo krótko. Odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo, powtarzając wynik z finału Pucharu Polski. Dla nas jest to bardzo ważne zwycięstwo, a i mecz był jednak trudniejszy od tego z pucharu. Gospodarze postawili nam naprawdę trudne warunki. Dopiero gdy strzeliliśmy bramkę, płocczanie zaatakowali, bo nie mieli innego wyjścia. My to wykorzystaliśmy i dobrze skontrowaliśmy. Zostały nam dwa mecze. Teraz mogę oficjalnie powiedzieć, że będziemy w nich dążyć do celu, jakim jest mistrzostwo Polski. Zrobimy wszystko, by w tych meczach je wywalczyć. Życzę zespołowi z Płocka wszystkiego najlepszego w pozostałych meczach, zwłaszcza w Ostrowcu. Życzę im, żeby utrzymali się w ekstraklasie. No i w przypadku naszego mistrzostwa Wisła Płock będzie grała w Pucharze UEFA. Życzę tego płocczanom z całego serca.

Dariusz Janowski (trener Wisły Płock) - Mecz miał dwa oblicza. Do utraty pierwszej bramki graliśmy dobry mecz, zdecydowanie lepszy niż w finale Pucharu Polski. Mieliśmy kilka sytuacji, których nie wykorzystaliśmy. Gdyby się wtedy udało coś strzelić, to mecz mógł się inaczej potoczyć. Nie ma jednak co gdybać, liczy się to, co jest w bramce. Krakowianie stworzyli w drugiej połowie sytuację i od razu ją wykorzystali. Był to przełomowy moment meczu. W sumie naszym chłopakom i tak należą się słowa uznania. Dla nas mecz z Wisłą jest już historią. Teraz liczą się dwa pojedynki: z KSZO i Odrą Wodzisław. Już myślimy o meczu w Ostrowcu, bo to będzie dla nas w tej chwili kluczowy pojedynek. A dzisiaj wygrał zespół lepszy i bardziej doświadczony. I my możemy mu tylko życzyć zdobycia mistrzostwa Polski.

gazeta.pl (mat19)







Wypowiedzi zwycięzców i pokonanych 25. May 2003, 23:38 skomentuj komentarze (0) drukuj wyślij


Piłkarze Wisły Płock schodzili z boiska z mieszanymi uczuciami. Niby rozegrali jedno z lepszych spotkań w sezonie a sromotnie przegrali 0:3 na własnym boisku. Krakowianie natomiast myślami są już przy meczu z Widzewem i obiecują, że po jego zakończeniu będzie można świętować mistrzostwo.

Dariusz Romuzga: - Chcieliśmy zdobyć punkty, ale nie udało się. Długo się dzielnie broniliśmy, a i mieliśmy kilka dobrych sytuacji strzeleckich. Szkoda, bo przy prowadzeniu 1:0 łatwiej byłoby dociągnąć zwycięstwo do końca. A tak straciliśmy gola i to właściwie podcięło nam skrzydła. Znowu po stałym fragmencie za krótko wybiliśmy piłkę, poszło zgranie do Kamila Kosowskiego. On dośrodkował na przedpole i nieobstawiony Marcin Kuźba nie miał problemu z bramką. I od tej pory Wiśle grało się zdecydowanie łatwiej.

Ireneusz Jeleń: - W pierwszej połowie grało mi się wyjątkowo dobrze. Miałem sytuacje do strzelenia dwóch bramek, ale nie wykorzystałem ich. Dlatego pozostał niedosyt, bo gdybym coś strzelił, to co najmniej remis dowieźlibyśmy do końca meczu. Zabrakło mi dziś precyzji. Za pierwszym razem Peszko mi dobrze zagrał między obrońców, choć piłka była trochę za silna. Musiałem ją gonić, a i bramkarz wyszedł. Dlatego trafiłem w niego. Za drugim razem chciałem strzelić z lewej nogi. Ale postanowiłem spróbować wymusić rzut karny. Przedobrzyłem. Głowacki czysto wybił piłkę.

Arkadiusz Głowacki: - Trudno się grało do momentu strzelenia przez nas bramki. Ale spodziewaliśmy się, że tak będzie. Przecież nie ma łatwych meczów. Zdawaliśmy sobie z tego sprawę, a i pogoda nie sprzyjała szybkiej grze. Miałem jedno starcie z Jeleniem. Rozmawiałem potem z Irkiem i mówił, że faulu nie było. Brawo za szczerość. Wisła miała kilka sytuacji, w tym słupek i dwa strzały Jelenia. Ale przy nich bardzo nam pomógł Adam Piekutowski. Z Widzewem zagramy o zwycięstwo, bo będzie ono oznaczało tytuł mistrzowski i to jest najważniejsze.

Kamil Kosowski: - Do zdobycia pierwszej bramki grało się bardzo ciężko. Boisko w Płocku nie jest w zbyt dobrym stanie, było bardzo twarde. Łatwiej Wiśle było się bronić, niż nam atakować. Na dodatek płocczanie mieli dwie sytuacji i Piekutowski nas musiał ratować. Później z gospodarzy uszło powietrze i zdobyliśmy następne bramki. Jak dośrodkowałem przy pierwszym golu? Widziałem tylko tyle, że gros zawodników zeszło na pierwszy słupek. Marcin bardzo przytomnie się zachował, że został z tyłu. Ale właściwie nie widziałem, kto to jest, widziałem tylko czerwoną koszulkę. Przed nami mecz z Widzewem o mistrzostwo. Dołożymy wszelkich starań, żeby wygrać.

Marcin Kuźba: - Ten stadion jest dla mnie szczęśliwy. W dwóch meczach zdobyłem cztery ważne dla nas bramki. W PP był podobny scenariusz. Po zdobyciu pierwszego gola oni przestali grać. Trzeba pochwalić Kamila i Maćka Żurawskiego. Kamil bardzo ładnie wrzucił piłkę na długi słupek i wystarczyło mi tylko wsadzić ją do bramki. Przy drugiej bardzo ładnie podał Maciek. Widziałem tę akcję w telewizji. Byłem na równi z obrońcami i nikt nie powinien mieć pretensji. Ja myślę, że nie będę chciał na siłę zdobyć tytułu króla strzelców. Dla nas liczy się zwycięstwo. Nieważne kto strzeli, ważne trzy punkty i tytuł mistrzów Polski. Został nam jeden mały kroczek do mistrzostwa i myślę, że będziemy je świętować w Krakowie, nie w Poznaniu.

gazeta.pl (mat19)