2003.06.03 Lech Poznań - Wisła Kraków 2:4

Z Historia Wisły

2003.06.03, I Liga, 30. kolejka, Poznań, Stadion Lecha, 18:00
Lech Poznań 2:4 (1:0) Wisła Kraków
widzów: 20.000
sędzia: Robert Werder z Warszawy
Bramki
Bartosz Ślusarski 7’



Sylwester Czereszewski 83’

1:0
1:1
1:2
1:3
2:3
2:4

58' Grzegorz Pater
67' Maciej Żurawski
78' Tomasz Frankowski

90' Grzegorz Pater
Lech Poznań
Waldemar Piątek
Grafika:Zk.jpg Waldemar Kryger
Zbigniew Wójcik
Bartosz Bosacki
Mirko Poledica
Paweł Kaczorowski grafika: Zmiana.PNG (71’ Sylwester Czereszewski)
Grafika:Zk.jpg Piotr Jacek
Piotr Reiss
Michał Goliński grafika: Zmiana.PNG (81’ Jarosław Araszkiewicz)
Krzysztof Gajtkowski
Bartosz Ślusarski grafika: Zmiana.PNG (71’ Marcin Klatt)

trener: Bohumil Panik
Wisła Kraków
Adam Piekutowski
Marcin Baszczyński
Arkadiusz Głowacki Grafika:Zk.jpg
Jacek Paszulewicz
Maciej Stolarczyk
Grzegorz Pater
Paweł Strąk grafika: Zmiana.PNG (79’ Mauro Cantoro)
Mirosław Szymkowiak Grafika:Zk.jpg
Kamil Kosowski grafika: Zmiana.PNG (81’ Piotr Brożek)
Marcin Kuźba Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (70’ Tomasz Frankowski)
Maciej Żurawski

trener: Henryk Kasperczak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed meczem

Cel: Król Strzelców

W ostatnim meczu sezonu, Wisła ma już praktycznie tylko jeden cel - zachowanie tytułu Króla Strzelców. Na trofeum mają szanse Marcin Kuźba i Maciej Żurawski (obaj mają po 21 goli), a większe szanse dajemy temu drugiemu, który w Poznaniu czuje się jak w domu, a w Lechu wciąż pałają do niego sympatią. Typujemy wysoki remis...

Na razie na czele klasyfikacji pozostaje Stanko Svitlica z Legii, który do tej pory strzelił 23 bramki. Tak więc Kuźba bądź Żurawski muszą strzelić conajmniej dwa gole (a lepiej więcej) i liczyć, że Jugosłowianin nic nie strzeli.

Zostawmy dywagacje snajperskie i skupmy się na całej reszcie. A więc, trzeba pamiętać, że obie drużyny nie walczą już praktycznie o nic. Obie wykonały plan zakładany przed sezonem - Wisła wywalczyła dublet, Lech zapewnił sobie utrzymanie w lidze. Obie drużyny zagrają więc o prestiż, ale trener gospodarzy, Bohumil Panik zapewnia: - Powalczymy, bo mówiłem przed tą rundą, że każde miejsce wyższe niż 11. będzie sukcesem.

Nie do końca wiadomo, jak do meczu podejdą podopieczni Henryka Kasperczaka. Z pewnością w ich poczynania wedrze się rozprężenie. Sam szkoleniowiec zapowiadał, że kilku zawodnikom da odpocząć - wymieniał m.in. Mirosława Szymkowiaka, który wciąż nie może dojśc do pełni zdrowia. Za kartki nie zagra Kalu Uche, a na ławce rezerwowych zabraknie Angelo Huguesa, który wyjechał do Francji. Jego miejsce zajmie młody Marcin Juszczyk.

Trener Lecha, Bohumil Panik choćby bardzo chciał - najmocniejszego składu wystawić nie może. Za kartki "wiszą" Arkadkiusz Kaliszan i, co szczególnie bolesne, Łukasz Madej. Kontuzjowani są Rafał Lasocki, Krzysztof Piskuła i Norbert Tyrajski. Tego ostatniego w bramce zastąpi Waldemar Piątek, o którym jeszcze niedawno mówiło się przy okazji potencjalnych wzmocnień Wisły. Szkoleniowiec Kolejorza ma jeszcze jeden powód do zmartwienia. Murawa na stadionie przy ul. Bułgarskiej po koncercie Petera Gabriela jest ponoć w fatalnym stanie. No ale taki stan rzeczy nie ułatwi gry także Wiślakom, którzy do stanu murawy podejście mają iście aptekarskie.

Pod koniec meczu dojdzie do miłego akcentu. Na murawie pojawi się 38-letni Jarosław Araszkiewicz, dla którego będzie to pożegnanie z ligową piłką. To jedna z czołowych postaci Lecha w ostatnim dwudziestoleciu - był w kadrze gdy Lech zdobywał wszystkie tytuły mistrzowski - w 1983, 1984, 1990, 1992 i 1993 roku. Popularny "Araś" ma zagrać około kwadransa.

Zgrzytem jest z pewnością decyzja Lecha o niewpuszczeniu na mecz kibiców Wisły. Poznaniacy zasłaniają się remontem stadionu, który ruszył w poniedziałek a potrwa blisko pięć miesięcy. Pytanie, dlaczego nie mogli zacząć modernizacji dwa dni później, pozostaje bez odpowiedzi.

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Wisła silna do końca

Mimo, że mecz Lecha Poznań z Wisłą Kraków nie miał już większego znaczenia dla obu drużyn, na stadionie przy ul. Bułgarskiej zjawiło się około 21 tys. widzów. Wisła, która w sobotę zapewniła sobie tytuł mistrzowski, wygrała 4:2 i po raz kolejny udowodniła swoją siłę.

Trener Henryk Kasperczak wbrew przypuszczeniom zdecydował się na wystawienie najsilniejszego składu. W wyjściowej jedenastce pojawił się nawet Mirosław Szymkowiak. Zabrakło natomiast Mariusza Jopa, którego zastąpił Jacek Paszulewicz, a za pauzującego za kartki Kalu Uche zagrał Grzegorz Pater.

Początek meczu, jak i cała pierwsza połowa należała do gospodarzy, którzy od początku przejęli inicjatywę. Dobra postawa szybko przyniosła efekt w postaci bramki. W 7 minucie Gajtkowski zagrał do Ślusarskiego, który strzałem z bliskiej odległości pokonał Piekutowskiego (piłkarze Wisły długo protestowali, gdyż uważali, że był spalony). Młody napastnik z bramki cieszył się tym bardziej, że ostatnio mógł raczej pochwalić się seryjnie marnowanymi sytuacjami. Wiślacy grali jakby wciąż myślami byli przy sobotniej nocy...

6 minut później Poznaniacy mogli prowadzić już 2:0, lecz Piekutowski poradził sobie z kolejnym strzałem z bliskiej odległości - tym razem szczęścia próbował Gajtkowski. Wiślacy po raz pierwszy mocniej znać o sobie dali po 20 minutach gry, jednak Kryger zatrzymał szarżującego Żurawskiego. Dalsze minuty były raczej bezbarwne i mecz przyspieszył dopiero w końcówce pierwszej połowy. W 36 minucie głową strzelał Żurawski, który w rodzinnym Poznaniu chciał skutecznie zakończyć walkę o koronę króla strzelców, lecz piłka poszybowała za wysoko. Za chwilę groźnie było z drugiej stronu boiska, lecz Gajtkowski przegrał w sytuacji sam na sam z Piekutowskim.

Wyjątkowo dobrze spisywali się obrońcy Lecha, którzy co rusz (do przerwy pięciokrotnie) łapali Wiślaków na spalonym. Krakowianie schodząc na przerwę mieli spore pretensje do arbitra, co zakończyło się żółtą kartką dla Mirosława Szymkowiaka.

Na szczęście w drugiej połowie meczu świeżo mianowani Mistrzowie Polski mocno przyspieszyli, a zaskoczeni gospodarze w ciągu 20 minut dali sobie strzelić trzy bramki. Co prawda, początek odsłony był dla Lechitów jeszcze obiecujący, ale w 58 minucie był już remis - piłkę do siatki z bliskiej odległości wpakował zastępujący Kalu Uche Grzegorz Pater (asysta: Paszulewicz).

Kolejne bramki dla Wisły padały średnio co 10 minut. W 67 minucie Żurawski otrzymał piłkę w polu karnym, strzelił, ta jeszcze trafiła w nogę Krygera zmylając Piątka i spokojnie wpadła do siatki (asysta: Kosowski). Trzecią bramkę strzelił rezerwowy Frankowski, który wykorzystał świetne podanie Szymkowiaka (asysta: Szymkowiak). "Wisła to jednak Wisła" komentowali kibice sprowadzeni na ziemię w ciągu zaledwie 20 minut. Mecz był już praktycznie rozstrzygnięty, na boisku było jeszcze więcej miejsca, więc na murawie mógł pojawić się 38-letni Jarosław Araszkiewicz, dla którego było to pożegnanie z ligową piłką. Grać jednak nie zapomniał, co udowodnił w 83 minucie meczu, gdy dobrze dograł Czereszwskiemu, a ten zmniejszył przewagę krakowian. Na krótko, bo w przedostatniej minucie spotkania drugą swoją bramkę strzelił Grzegorz Pater, który sprytnie przelobował wybiegającego Piątka (asysta: Szymkowiak).

Wisła udowodniła, że jest groźna nawet wtedy, gdy gra już tylko o "pietruszkę" i do końca poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Szkoda, że ani Żurawskiemu ani Kuźbie nie udało się wywalczyć korony Króla Strzelców, lecz dziś strzelali inni. A podawał zazwyczaj Mirosław Szymkowiak, który może pochwalić się dwoma asystami, a i przy pierwszej bramce Patera miał swój spory udział.

Tak padały bramki:

1-0 dla Lecha (Ślusarski, 7 min). Krzysztof Gajtowski otrzymał piłkę na prawej stronie (spalony?) odegrał do wbiegającego Ślusarskiego, który strzałem z 6 metrów nie dał szans Adamowi Piekutowskiemu.

1-1 (Pater, 58 min). Obrzymie zamieszanie po dośrodkowaniu Szymkowiaka z lewej strony, piłkę uderza kolanem Paszulewicz, dopada do niej jeszcze Pater, który trafia piłką do bramki z najbliższej odległości mimo rozpaczliwej interwencji Piątka.

1-2 (Żurawski, 67 min). Maciej Żurawski fantastycznie przyjmuje piłkę na 10 metrze, myląc przy tym obrońców Lecha. Uderza mocno w krótki róg, ofiarna interwencja Krygera powoduje, że piłka ląduje w długim rogu bramki całkowicie zdezorientowanego bramkarza Lecha.

1-3 (Frankowski, 78 min). Tomasz Frankowski wszedł na boisko chwilę wcześniej. Otrzymał świetne podanie od Szymkowiaka, przyjmując piłkę klatką piersiową wyprzedził obrońców Lecha i w sytuacji "sam na sam" z Piątkiem pewnie strzelił w lewy róg bramki gospodarzy.

2-3 (Czereszewski, 82 min). Wprowadzony minutę wcześniej piłkarz-legenda, Jarosław Araszkiewicz podał prostopadle do Czereszewskiego, który przyjął piłkę w miejscu i bardzo precyzyjnym strzałem (piłka odbiła się od słupka) pokonał Piekutowskiego.

2-4 (Pater, 89 min). Tak bramki zdobywa Mistrz Polski! Dwa kopnięcia piłki i ląduje ona w siatce Lecha po raz czwarty: długie prostopadłe podanie Mirosława Szymkowiaka za głowy obrońców "Kolejorza" sprytnym trąceniem piłki zamienia na bramkę Grzegorz Pater.

(mat19 & rav)

Źródło: wislakrakow.com

Konferencja pomeczowa

4. June 2003, 01:05

- Chcieliśmy zwycięstwa, ale do przerwy nie było to łatwe. Rzeczywiście, w pierwszej połowie nie było z naszej strony takiej gry, do jakiej wszystkich przyzwyczailiśmy - mówił po wtorkowym meczu z Lechem Poznań szkoleniowiec krakowskiej Wisły, Henryk Kasperczak.

Henryk Kasperczak:

- Lech chciał pokazać, że nie przypadkiem został w pierwszej lidze, a my graliśmy o prestiż. Chcieliśmy zwycięstwa, ale do przerwy nie było to łatwe. Rzeczywiście, w pierwszej połowie nie było z naszej strony takiej gry, do jakiej wszystkich przyzwyczailiśmy. Wprawdzie uważam, ze pierwsza bramka padła ze spalonego, ale sędzia go nie odgwizdał i potem trzeba było odrabiać stratę. Tylko jednobramkową, bo Adaś Piekutowski trochę wybronił nam w pierwszych 45 minutach. Już po kilku minutach drugiej połowy zaczęła się nasza normalna gra, jej efektem były bramki.W przerwie powiedzieliśmy sobie w szatni, że gramy słabiej i musimy pokazać mistrzowską klasę. W drugiej połowie strzeliliśmy cztery bramki.

Bohumil Panik (trener Lecha:)

- Gra z tak doświadczoną drużyną, która znakomicie się spisała w europejskich pucharach, nie była łatwa. Bramki straciliśmy po błędach, których tacy napastnicy jak Maciej Żurawski nie marnują.

Dziennik Polski (mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Szymkowiak: Pan Werder nie umie sędziować!

4. June 2003, 09:47

- Pan Robert Werder po raz kolejny sędziował nam mecz, ale jesteśmy załamani jego poziomem sędziowania. Rozmawialiśmy o jego decyzjach i wystąpimy, aby ten pan nam nie sędziował, bo nie umie tego robić - mówił po meczu z Lechem Mirosław Szymkowiak.

- Cieszę się bardzo, że moje asysty się przydały, bo ostatnio miałem dużo dobrych podań, ale koledzy nie wykorzystywali sytuacji. Dedykowałem wszystkie moje udane zagrania Kaziowi Moskalowi. Należy się mu to, gra już trochę w piłkę. Od 14 maja przez siedem dni nic kompletnie nie robiłem, miałem problemy z mięśniem dwugłowym, ale obecnie wszystko jest w porządku. W drugiej połowie wszystko mi wychodziło. Były jakieś podteksty, że ktoś miał trzy bramki zdobyć - Maciek Żurawski czy Marcin Kuźba, ale Wisła zawsze grała czystą piłkę.

- Dlaczego tak zawzięcie dyskutowaliście z sędzią?

- Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, że o żółtej kartce dowiedziałem się od spikera. Na temat sędziego mam w ogóle odrębne zdanie. Pan Robert Werder po raz kolejny sędziował nam mecz, ale jesteśmy załamani jego poziomem sędziowania. Rozmawialiśmy o jego decyzjach i wystąpimy, aby ten pan nam nie sędziował, bo nie umie tego robić. Tyle razy popełnił proste błędy, że to jest karygodne, aby komuś takiemu pozwalać gwizdać w pierwszej lidze.

Dziennik Polski (mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Marcin Kuźba: Byłem wiecznie drugi, z Wisłą wygrywam

4. June 2003, 10:32

Niewątpliwie przyjęcie do drużyny Marcina Kuźby nie było dla niej osłabieniem. Czy równo grający zawodnik, trzeci strzelec kraju, będzie grał w Wiśle jesienią - zobaczymy. Narazie Marcin cieszy się z gry w Krakowie i zdobycia Podwójnej Korony, chce także pokonać Szwecję.

- Chyba nikt nie ma wątpliwości, że zasłużyliśmy na ten tytuł. W całym sezonie Wisła grała najlepiej, najrówniej. Teraz widzę wyraźnie, że powrót do kraju był dobrym korkiem - przekonuje Marcin Kuźba.

Michał Białoński: - Po świetnych meczach z Lazio w lutym mogło się wydawać, że szybko zmieciecie ligowych rywali. Tymczasem walka o mistrzostwo Polski trwała niemal do samego końca.

Każdy zespół grał przeciwko nam często lepiej, niż potrafi. A nam ciężko było utrzymać świeżość i koncentrację, bo graliśmy w lidze, Pucharze Polski i reprezentacji. Na dodatek warunki boiskowe i atmosferyczne w lepszej sytuacji stawiały te zespoły, które się bronią. Na nierównym czy nasiąkniętym wodą boisku trudno konstruować akcje.

- Jak Pan ocenia szanse Wisły na awans do Ligi Mistrzów?

Mam nadzieję, że się Wiśle powiedzie, lecz nie wiem, czy zostanę w klubie na następny sezon. Na razie trwają rozmowy i nie wiadomo, jak wszystko się potoczy. Chciałbym zostać w Krakowie. Atmosfera w drużynie jest znakomita i udowodniliśmy nieraz, że stać nas na dobrą grę i pokonywanie klasowych rywali.

- To w czym problem? Pana poprzedni klub Lausanne Sport zbankrutował i Wisła nie musi za Pana płacić!

Tak jest dokładnie. Lausanne Sport został zdegradowany chyba do czwartej ligi i wszystkie profesjonalne kontrakty, jakie mieli piłkarze podpisane z tym klubem, straciły ważność. Jestem zawodnikiem wolnym, ale darzę pewnym sentymentem mojego menedżera Waldemara Kitę i nie chciałbym, aby on stracił na moim pozostaniu w Wiśle. Zresztą Kita obiecał, że nie będzie stwarzał żadnych problemów.Wystarczy tylko, abym dogadał się z Wisłą w sprawie kontraktu indywidualnego.

- Jaki smak ma mistrzostwo Polski?

Wspaniały. To moje pierwsze mistrzostwo i taką fetę pierwszy raz przeżyłem. Na ten sukces zapracowali wszyscy i nieważne, czy ktoś strzelił 20 goli, czy był rezerwowym. W mistrzostwo Polski mają swój wkład także nasi kibice. Mistrzostwo jest na razie największym osiągnięciem w mojej karierze. Teraz widzę wyraźnie, że powrót do kraju był dobrym krokiem, bo w Szwajcarii byłem wiecznie drugi. Z Wisłą wygrywam.

- Który mecz Wisły był w tym sezonie najlepszy, a który najgorszy?

Najlepsze to zwycięstwa z Górnikiem, Odrą i Legią. Były też dwa-trzy słabsze spotkania. Nie warto ich wspominać.

- Większość wiślaków wyjeżdża już na urlopy, a przed Panem jeszcze zgrupowanie reprezentacji.

Czuję zmęczenie i też z chęcią odpocząłbym. Jednak do meczu ze Szwecją zostało jeszcze trochę czasu, więc zdążę zregenerować siły.

- Wierzy Pan jeszcze w awans do mistrzostw Europy?

- Oczywiście! Szwedzi nie są jakąś rewelacją.

gazeta.pl (nikol)

Za: wislakrakow.com

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2002/2003