2003.08.26 Wisła Kraków - Anderlecht Bruksela 0:1

Z Historia Wisły

2003.08.26, Liga Mistrzów, III runda eliminacyjna - rewanż, Kraków, Stadion Wisły, 21:00
Wisła Kraków 0:1 (0:0) Anderlecht Bruksela
widzów: 9.500
sędzia: Konrad Plautz (Austria)
Bramki
0:1 85' Aruna Dindané
Wisła Kraków
Adam Piekutowski
Marcin Baszczyński
Grafika:Zk.jpg Mariusz Jop
Jacek Paszulewicz grafika: Zmiana.PNG (70’ Łukasz Nawotczyński)
Maciej Stolarczyk grafika: Zmiana.PNG (65’ Daniel Dubicki)
Grafika:Zk.jpg Damian Gorawski
Paweł Strąk
Mirosław Szymkowiak grafika: Zmiana.PNG (76’ Grzegorz Pater)
Brasília
Maciej Żurawski
Tomasz Frankowski

trener: Henryk Kasperczak
Anderlecht Bruksela
Daniel Zítka
Olivier Doll
Vincent Kompany
Hannu Tihinen
Olivier Deschacht
Goran Lovre grafika: Zmiana.PNG (72’ Christian Wilhelmsson)
Besnik Hasi
Walter Baseggio
Pär Zetterberg grafika: Zmiana.PNG (87’ Marc Hendrikx)
Ki-hyeon Seol Grafika:Zk.jpg
Aruna Dindané grafika: Zmiana.PNG (87’ Ivica Mornar)

trener: Hugo Broos

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Pełne trybuny
Pełne trybuny
Oprawa
Oprawa
Oprawa
Oprawa
Oprawa
Oprawa
Sektor X
Sektor X
Kibice gości
Kibice gości

Spis treści

Przed meczem

Rewanż

Pierwszy mecz III rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów przyniósł Wiśle niemiłą porażkę i lawinę trwożnych pytań o aktualną siłę drużyny. Wynik daję jeszcze nadzieję na awans, ale żeby nadzieja mogła przemienić się w rzeczywistość, niezbędne są korekty w ustawieniu, sposobie i jakości gry. Spróbujmy rozważyć jakie.

Niestety, dzisiejsza Wisła dysponuje znacznie mniejszą paletą możliwości i rozwiązań w ofensywie niż ubiegło-sezonowy zespół. Dawniej mogliśmy liczyć na falowe, pełne polotu i dynamiki akcje oskrzydlające, dokładne crossowe przerzuty i zagrania z bocznych sektorów boiska do napastników, indywidualne akcje skrajnych pomocników gubiące krycie, kontrataki wyprowadzane na dużej szybkości, a także prostopadłe podania ze środka; błyskawiczne, kombinacyjne wymiany piłek między Szymkowiakiem i piłkarzami pierwszej linii czy wreszcie stałe fragmenty gry. Dziś z tej bogatej listy atutów praktycznie zostały tylko trzy ostatnie elementy - reszta odeszła w zapomnienie wraz z utratą Kosowskiego i Uche, a także toczącego twarde boje z obrońcami na płaszczyźnie fizycznej i zastawiania piłki Kuźby. Nic więc dziwnego, że drużyna Anderlechtu niezwykle łatwo mogła niemal zupełnie zneutralizować krakowską ofensywę – wystarczyło zastosować aktywny pressing, odciąć krótkim kryciem „Szymka” i „Żurawia” oraz zagęścić centrum boiska, a zwłaszcza okolicę pola karnego, by sparaliżować ataki „Białej Gwiazdy”.

Również w defensywie Wisła ma poważne braki, nie tylko personalne (kontuzja Głowackiego). Krakowscy obrońcy źle kryją, „odpuszczając” rywali w najmniej odpowiednich momentach, reagują za wolno i zbyt pasywnie. Brakuje zdecydowania, agresji, właściwej asekuracji, szybkiego doskoku, a także rozwagi, która pod presją rywali owocuje kompromitującymi błędami w wyprowadzaniu i wybijaniu piłki, a nawet w do niedawna mocnym punkcie - zastawianiu pułapek ofsajdowych. Pomocnicy nie wspierają należycie obrońców, kuleje pressing i podwajanie, które sprawia więcej kłopotu kolegom niż oponentom. Gracze drugiej linii wielokrotnie nie wracają też za rywalami, pozostawiając przeciwników samym sobie, zwłaszcza w bezpośrednim sąsiedztwie pola karnego, jakby uważali, że to już nie ich rewir i problem. W efekcie przeciwnicy zyskują przewagę liczebną wraz z miejscem na rozegranie i przyspieszenie akcji, o strzałach z dystansu nawet nie wspominając. I mnożą się znakomite okazje bramkowe.

Obraz jakości gry naszej drużyny wygląda więc dość ponuro, mimo dwóch zwycięstw w lidze z beniaminkami. Do meczu rewanżowego z Anderlechtem pozostał tylko nieco ponad tydzień, mamy więc mało czasu na dokonanie jakże potrzebnych zmian na drodze poprawy postawy całego zespołu. Co w tak krótkim czasie może zrobić Kasperczak? Na pewno na murawie przy Reymonta nie zobaczymy żadnego nowego piłkarza, gdyż termin zgłoszeń zawodników do III rundy kwalifikacyjnej dawno minął, pozostają więc korekty w ramach obecnej kadry.

Frankowski...
Frankowski...
...i Brasilia w pojedynku z Belgami.
...i Brasilia w pojedynku z Belgami.
Najpilniejszą sprawą wydaje się przywrócenie siły skrzydeł, które zupełnie nie istnieją w ofensywie, a także poprawienie krycia, siły pressingu i wciąż powielanych indywidualnych błędów. Niestety w obronie Kasperczak, za sprawą minimalistycznej polityki personalnej zarządu nie ma praktycznie żadnego pola manewru – wybór sprowadza się tylko do pozycji stopera: Nawotczyński czy Paszulewicz. Wprawdzie treningi wznawia Głowacki, ale na razie nie ma co marzyć o szybkim powrocie na boisko. Jest jeszcze opcja z cofnięciem do obrony Ouadji, lecz reprezentant Togo jak na razie przygotowywany jest do roli pomocnika, gdzie istotnie wydaje się najbardziej pasować i może najwydajniej pomóc drużynie. Pozostaje więc tylko dalsza, intensywna praca na treningach nad poprawieniem reakcji zawodników i bloku obronnego, a zwłaszcza wyeliminowaniem indywidualnych błędów. Wypada wierzyć, że w końcu uda się Kasperczakowi przekonać Jopa, iż krycie nie polega na odprowadzaniu napastnika wzrokiem po kilku krokach, a Nawotczyńskiego, że złe wybicie piłki może być nieraz równoznaczne ze strzeleniem gola samobójczego, oraz, iż rozpędzonego napastnika staniem w miejscu może powstrzymać tylko ktoś klasy legendarnego Ronalda Koemana. Powrót Stolarczyka powinien poprawić bezpieczeństwo lewej flanki, oby na tyle, że nie będziemy musieli przeżywać regularnych dośrodkowań z tego sektora boiska. Przez tydzień można także przypomnieć drużynie założenia dawnej strefy bazowej, która znakomicie zdała egzamin w spotkaniach z Lazio.

Znacznie więcej może Kasperczak zmienić w ustawieniu drugiej linii – po prostu ma tu większy wybór piłkarzy, a więc i większe pole taktycznego manewru. Jak pisałem priorytetem są skrzydła, a zwłaszcza prawa strona. Kto tam powinien zagrać? Ostatnio najczęściej widzimy po prawej Dubickiego, kandydują też Gorawski i Pater. Niestety, nikt z powyższej grupy nie jest idealnym bocznym pomocnikiem, gwarantującym poprawę jakości pozycji. Dubicki prezentuje aktualnie najwyższą formę, najwięcej biega, ale nie potrafi dobrze dośrodkować, podać prostopadle, zgubić dryblingiem krycia. Kiwa w sposób sygnalizowany i czytelny nawet dla krajowych defensorów, a co dopiero dla obrońców Anderlechtu. Ma niewielki przegląd pola, a więc i dostrzega niewielką gamę rozwiązań. Na niwie defensywnej nie stanowi żadnej przeszkody dla rywali, bo nie potrafi dobrze się ustawić, zaistnieć w odbiorze, zablokować oponenta. Nie można mieć o to doń pretensji, bo pamiętajmy, że jest nominalnym napastnikiem. Toteż poza szybkością, walecznością i ambicją nie ma wiele do zaoferowania. Jeśli zagra, z pewnością często będzie zbiegał do środka, opuszczając skrajne sektory murawy, by uniknąć dośrodkowań, w których niepewnie się czuje – taktyka Wisły wymaga czegoś innego.

Drugi z kandydatów, Gorawski, również nie oferuje wielu dokładnych podań ze skrzydeł. Były napastnik Ruchu umie wprawdzie poprawnie się zastawić i uwolnić spod krycia krótkim zwodem i przyspieszeniem, lecz później ma ogromne problemy ze spożytkowaniem wywalczonego miejsca – na razie nie zdradził się, że może dokładnie dośrodkować częściej niż sporadycznie, czy nawet tylko wymienić błyskawiczną sekwencję podań z napastnikiem. Praktycznie żaden rodzaj podania nie jest domeną Gorawskiego, a przecież właśnie one są najważniejszym elementem akcji skrajnych pomocników po zgubieniu krycia w bocznym sektorze murawy. Okazję trzeba nie tylko umieć stworzyć, ale i wykończyć. Na płaszczyźnie defensywnej ma do zaoferowania tyle co Dubicki – czyli niestety nic. Nie zablokuje przeciwnika, nie wygarnie mu piłki. Dlatego z pewnością Gorawski nie jest idealną opcja na mecz z Anderlechtem.

Następnym możliwym prawym pomocnikiem pozostaje Grzegorz Pater. Wybiegł już na murawę w Brukseli, gdzie w zgodnej opinii obserwatorów był najgorszy na boisku. Występ ten potwierdził, że „Grzela” jest zupełnie bez formy, a dawne grzechy - kompletna indolencja w destrukcji, koszmarne krycie przeciwnika, brak współpracy z bocznym obrońcą, schematyczne zbieganie do środka, unikanie prostopadłych podań - ciągle go mocno dotyczą. Mając w pamięci ten mecz chyba nie tylko ja wolałbym, aby Kasperczak poszukał innego rozwiązania na prawą stronę, gdyż Pater nie jest w stanie zachować wysokiej jakości pozycji prawego pomocnika.

Czy więc jesteśmy skazania na słabą prawą stronę? Wbrew pozorom niekoniecznie. Istnieje bowiem jeszcze jedno rozwiązanie, o którym wielu z nas zdaje się nie pamiętać – przesunięcie do boku Mirka Szymkowiaka. Wobec dezercji Uche i braku naprawdę wartościowych skrajnych pomocników, wydaje się jedynym posunięciem, które mogłoby przywrócić siłę skrzydeł. „Szymek” w przeszłości wielokrotnie występował w tej roli, toteż z pewnością .nie zapomniał na czym polega. Jako jedyny z grupy potencjalnych kandydatów potrafi właściwie dośrodkować nawet spod linii bocznej, wygrać indywidualny pojedynek z obrońcą, zgubić krycie, rozegrać i przytrzymać piłkę, przerzucić ją krzyżowym podaniem, a jednocześnie pomóc Baszczyńskiemu w defensywie. Przeniesienie go na prawą stronę nie tylko znacznie zwiększyłoby jej siłę, ale też stanowiłoby zupełnie zaskakujący manewr dla Belgów, mogący zupełnie zdezorganizować ich taktykę. A miejsce Szymka na środku drugiej liii zająłby wówczas wracający do składu Cantoro – piłkarz także potrafiący przytrzymać i rozprowadzić futbolówkę. Naturalnie o ile zdoła się wykurować i dojść do odpowiedniej formy. Znając trenerski warsztat Kasperczaka i pomyślne wypowiedzi lekarzy, jest to jak najbardziej możliwe. Dlatego, powyższe rozwiązanie wydaje się na dzień dzisiejszy optymalnym wyjściem. Tylko w ten sposób realnie wzmocnimy siłę prawej strony, nie osłabiając jednocześnie dramatycznie środka.

Jeśli Kasperczak zdecyduje się na podobną roszadę, powstaje jednak kolejne pytanie – kto obok Cantoro? Strąk czy Ouadja? Według mnie, więcej do zaoferowania ma reprezentant Togo, który dostrzega bogatszą paletę zagrań w ofensywie i lepiej od Strąka gra 1 na 1 w obiorze. Szybciej podejmuje decyzje, w przeciwieństwie do Pawła potrafi też podać prostopadle, nie tylko do boku. Podczas rewanżu i w razie przesunięcia Szymkowiaka na prawą stronę, decydujące znaczenie dla kreatywności centrum pomocy będą mieć większe od Strąka umiejętności rozprowadzenia piłki Ouadji. Nie bez znaczenia jest też fakt lepszej gry głowa reprezentanta Togo, oraz indywidualnego krycia danego rywala. Nie jest tajemnicą, iż większość akcji Anderlechtu organizuje Bassegio, którego „Władzia” mógłby na pewno bardziej efektywnie „wyłączyć” niż młody Strąk. Problemem może być wciąż niewielka liczba meczów Ouadji w Wiśle, owocująca słabym zgraniem z partnerami, niemniej wydaje się, że warto zaryzykować wystawienie go do pierwszej jedenastki.

Wreszcie drugie, lewe skrzydło. Tu mamy wciąż de facto tylko 1 kandydata Brasilię. Niestety Brasil prezentuje zupełnie inny styl i umiejętności od Kosowskigo, dlatego potrzebuje innego wsparcia ze strony zespołu i modelu podań, aby mógł zagrać efektywnie. Ponieważ nie potrafi zgubić zwodem krycia, szybko odwrócić się z piłką, właściwie rozegrać krótkiej „klepki”, trzeba szukać alternatywnych rozwiązań, dzięki którym zdoła zyskać trochę wolnego miejsca na ucieczkę obrońcy i dośrodkowanie, pożytkując największy i właściwie jedyny atut – szybkość. Widzę następujące rozwiązanie tego problemu, jedyne, gdzie piłkarz z kraju kawy może zaistnieć: W momencie przejęcia piłki przez partnerów, Brasilia bez oglądania się na nich i stojącego za plecami przeciwnika, musi natychmiast ruszać na maksymalnym przyspieszeniu w stronę bramki rywali, jeszcze zanim nastąpi podanie, ufając, że koledzy zdołają rzucić mu dokładną piłkę na dobieg za linię obrony, którą zdąży przejąć nim opuści boisko. Winna być adresowana w boczną strefę 15-20 metra od bramki Anderlechtu. Czyli Wiślak znajdujący się przy futbolówce powinien po odbiorze niezwłocznie podjąć próbę podobnego podania, bo tylko wówczas Brasilia zdoła wyjść na wolne pole - każde zagranie do niego przed obrońcę równa się stracie, lub złemu odegraniu. Niestety, istnieje realne niebezpieczeństwo, że po 5-6 takich „szarpnięciach” zupełnie padnie, gdyż kondycyjnie nie wygląda najlepiej. Także dokładne podanie w wymienioną wyżej strefę z głębi pola nie należy do łatwych. Czy więc opłaca się stosować ów schemat? Myślę, że tak, bo lepiej zagrozić rywalowi nawet tylko 5-6 razy, niż w ogóle.

Podsumowując, wydaje się, że optymalnym ustawieniem drugiej linii na mecz rewanżowy będzie następujący model (od prawej strony):

Szymkowiak, Cantoro, Ouadja, Brasilia

Czy podobnie uważa Kasperczak, przekonamy się już za kilkanaście dni.

Zostaje jeszcze atak, gdzie niepodważalną pozycję ma Żurawski i choć Dubicki mocno naciera, mimo wszystko Frankowski. Obaj wciąż wyraźnie górują umiejętnościami nad pozostałymi piłkarzami pierwszej linii, dlatego żadne personalne roszady raczej nie poprawią jakości gry napadu. Na pewno „Franek” musi zagrać aktywniej niż w Brukseli, częściej wracając w drugą linę, aby wyciągać obrońców i zrobić więcej miejsca „Żurawiowi” – zwłaszcza, że w inny sposób mu tego nie zapewni, bo nie „przepcha się” przez defensorów walką bark w bark, nie zablokuje piłki ciałem zmuszając ich do zmiany krycia i aktywniejszego wyjścia dla zablokowania jego indywidualnej szarży. Musi być większa ruchliwość i wymiana pozycji, inaczej Wiślacy nie rozerwą obrony strefowej rywali. Warto grać maksymalnie blisko defensorów, stosując wysoki pressing – jak pokazał mecz w Belgii, defensorzy Anderlechtu pod silną presją popełniają czasem banalne błędy (zwłaszcza niedoświadczony Kompany) – trzeba więc je wymusić. Można też spróbować małej wymiany pozycyjnej z Brasilią, polegającej na prostym manewrze: jeden z napastników zbiega na lewą stronę, dla zdublowania pozycji lewoskrzydłowego, ściągając stopera i robiąc miejsce Brasili na błyskawiczne „ścięcie” do środka. Jak widać możliwości nadal są, byleby tylko nasi piłkarze umieli je właściwie wykorzystać. Jeśli to zrobią, poprawiając jednocześnie jakość gry, tempo operowania piłką, ruchliwość, skuteczność podań i postawę defensywną, jest nadzieja na awans. Mimo iż czas goni, korekty na lepsze pozostają nadal osiągalne. Trzeba do samego końca wierzyć w sukces.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Kraków wstrzymuje oddech

Dziś wieczorem Kraków wstrzyma oddech. Najjaśniejszym punktem w mieście będzie stadion Wisły - tam miejsce będzie miał ostatni etap walki Wisły o Ligę Mistrzów. Kilkunastu piłkarzy "Białej Gwiazdy" będzie walczyło o to by do Europy weszła także polska piłka. Dziś tak wiele zależy od tak niewielu!

- Historia naszych występów w pucharach pokazuje, że jeżeli Wisła nie ma nic do stracenia, jest ustawiona pod ścianą, wypada ekstra - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Mirosław Szymkowiak. W podobnym tonie wypowiada się Marcin Baszczyński. - Nasz stadion ma coś w sobie, tu się dzieją czasem niewytłumaczalne rzeczy. Jeśli gramy u siebie, nasze możliwości są naprawdę niezbadane. Powrót myślami do rewanżu z Realem Saragossą potwiedza słowa "Baszcza", lecz już w dwumeczu z Schalke Wisła znacznie lepiej niż w Krakowie zagrała w Gelsenkirchen.

Czy więc Wisła jest w stanie odrobić straty z pierwszego meczu? Oczywiście, bo jak wiadomo w piłce możliwe jest wszystko. Realnie rzecz biorąc, zadanie będzie bardzo trudne. Dlaczego, skoro kilka miesięcy temu Wisła potrafiła pokonać Parmę czy Schalke? Dlatego, że po raz pierwszy od pięciu lat, czyli od czasu, gdy Wisłę przejęła Tele-Fonika, wykonano krok wstecz. Przez cztery lata inwestowano w drużynę, a nawet sprzedaż Radosława Kałużnego nie wpłynęła na jej osłabienie. Tego lata było inaczej. Strata Marcina Kuźby i Kamila Kosowskiego, a w dalszym planie Kalu Uche wpłynęła kolosanie na obniżenie siły rażenia "Białej Gwiazdy". Do demolki drużyny Henryka Kasperczaka trzy grosze dorzuciły kontuzje dwóch innych czołowych piłkarzy - Mauro Cantoro i Arkadiusza Głowackiego. Real Madryt bez Ronaldo, Raula, Figo, Zidane'a i Beckhama też byłby tylko solidnym hiszpańskim ligowcem...

W trakcie meczu w Brukseli miało się odczucie, jakby na boisko, zamiast Wisły znanej z poprzedniego sezonu, wybiegła inna drużyna polska w całej rozciągłości. Bojaźliwość, bezradność, a przy tym radość kibiców z choćby jednego udanego zagrania. Strach nie zaglądnął Beglom w oczy ani raz. Końcowy obraz zmieniła nieco udana końcówka i honorowa bramka, dzięki której dziś mamy jeszcze czym się emocjonować.

Jeśli wierzyć słowom naszych piłkarzy i Henryka Kasperczaka, w obozie Wisły panuje wyjątkowa mobilizacja. Nie można się jednak dziwić. Liga Mistrzów to dla polskich piłkarzy jest tym, czym dla Edyty Górniak nominacja Grammy. Po raz ostatni w tych elitarnych rozgrywkach grał Widzew Łódź siedem lat temu. Wtedy jednak kwalifikacje dla polskich drużyn były jednostopniowe, a więc znacznie łatwiejsze niż w stanie obecnym.

Na czym można opierać przesłanki, że Wisła zagra w rewanżu lepiej niż w Brukseli? Po pierwsze - gorzej zagrać chyba nie potrafi. Po drugie - do gry wraca Maciej Stolarczyk, który od Jacka Paszulewicza jest obrońcą lepszym (szczególnie jeśli chodzi o grę z boku obrony), a do tego jest skuteczniejszy i wydajniejszy w ofensywie. Po trzecie - wreszcie lepiej wygląda gra skrzydłami. Brasilia i Gorawski w obecnej formie gwarantują, że boki pomocy może nie będą głównym żądłem, ale też nie okażą się piętą achillesową drużyny Kasperczaka. Schemat gry jest od dawna wypracowany, a kolejne mecze sprawiają, że nowi wykonawcy poznają go coraz lepiej.

Siła Anderlechtu, podobnie jak siła Wisły, oparta jest na ofensywie. W Krakowie zabraknie głównego egzekutora Nenada Jestrovica. Będą za to Aruna Dindane, Seol i Walter Bassegio. Dwaj pierwsi to zawodnicy niezwykle szybcy i nieobliczalni. Aruna mógł w Brukseli strzelić Wiślakom jeszcze dwie bramki, lecz w decydujących momentach tracił głowę. Seol, podobnie jak Mornar zastępujący Jestrovica, będą mieli dodatkową przewagę psychiczną. Koreańczyk ograł Polaków podczasu Mistrzostw Świata 2002, a Chorwat będąc w drużynie Hajduka Split wybił Ligę Mistrzów z głowy piłkarzom Legii.

Dodatkową bronią Wiślaków może być... podejście piłkarzy Anderlechtu. Po pierwszym łatwym meczu mogą podświadomie podejść do rewanżu na luzie. A takie sytuacje Wisła wykorzystać potrafi bezlitośnie.

Dziś w nocy dowiemy się, czy emocjonować się będziemy w czwartek (losowanie grup Ligi Mistrzów) czy dopiero w piątek (losowanie par pierwszej rundy Pucharu UEFA, do którego trafi wyeliminowana drużyna).

Wszystkim, którzy wybierają się na mecz, przypominamy o obowiązkowych czerwonych koszulkach. Wyraźmy naszą solidarność z piłkarzami!

(mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Relacje meczowe

Liga Mistrzów nie tym razem. Wisła - Anderlecht 0:1

Po losowaniu 3. rundy eliminacyjnej mówiono, że dopisało Wiśle szczęście. Niestety, o szczęściu mogą mówić szefowie Anderlechtu Bruksela, którzy trafili na wyjątkowo słabego rywala... Trudno doszukać się pozytywów po takim spotkaniu. Drużyna belgijska była po prostu o dwie klasy lepsza, kontrolując grę od pierwszej do ostatniej minuty. Gwóźdź do trumny Wisły wbił Aruna Dindane. Gratulacje dla rywala za w pełni zasłużony awans.

Z dużą rozwagą trener Anderlechtu dobrał taktykę do dzisiejszego spotkania. W pomocy pojawiło się aż pięciu pomocników, których zadaniem było rozbijanie żywiołowych ataków Wisły, przetrzymywanie piłki w środku pola, a gdy nadażała się okazja - stworzenie sytuacji podbramkowej. Plan tez sprawdził się w 100 procentach. Praktycznie jedyną niewiadomą w składzie Wisły była osoba partnera dla Macieja Żurawskiego w ataku. Został nim Tomasz Frankowski.

Rozważna gra Anderlechtu przyniosła szybko efekty. Już w 6 minucie dynamicznego Arunę musiał powstrzymywać na 20 metrze Paszulewicz, gdy Strąk zagrał za plecy Szymkowiaka a Baseggio szybko zagrał do jedynego napastnika Anderlechtu. - Zmień tego Strąka! - szybko odezwały się głosy na trybunach, które trwały niemal przez cały mecz. Rzeczywiście, młody pomocnik Wisły nie rozgrywał dobrych zawodów...

Wisła oddała pierwszy strzał w 7 minucie meczu, gdy Gorawski z 20 metrów przeniósł piłkę nad bramką. Dwie minuty później kombinacja Szymkowiak - Frankowski - Żurawski, zakończyła się na obrońcach gości. W 15 i 16 minucie Wisła dwukrotnie wykonywała rzut wolny. Najpierw z lewej strony Szymkowiak uderzył nad bramką Zitki. Po chwili dośrodkowywał Brasilia a w zamieszaniu podbramkowym najwyżej wyskoczył Paszulewicz, oddając strzał na bramkę - obrońca Wisły faulował jednak. Najlepszą sytuację Wisła miała po rzucie rożnym wykonywanym z prawej strony, gdy Paszulewicz zgrał głową do Stolarczyka, a ten z czterech metrów przeniósł piłkę nad poprzeczką...

Sytuacja ta nie poderwała wiślaków do dalszego ataku. Zakończył się też okres, którego najbardziej obawiał się trener Broos. Wtedy też Anderlecht przejął inicjatywę umiejętnie skracając pole gry, skutecznie rozgrywając piłkę, stosując dużo podań na wolną pozycję.

Nad bramką strzelali głową Kompany i Seol. W 32 minucie strzał Aruny z ostrego kąta wyłapał Piekutowski, po chwili znów zagrażał naszej bramce Aruna, gdy uderzał 17 metrów po biegu - bardzo niecelnie.

Serial pod tytułem akcje Anderlechtu przedłużył w 39 minucie Tihinen strzelając "z główki" nad bramką głową. Pięć minut później Aruna znalazł się sam przed bramką, na szczęście przeszkodził mu Paszulewicz i napastnik Anderlechtu strzelił nad poprzeczką. W 45 minucie sam przed Piekutowskim znalazł się Zettberberg, na szczęście Stolarczyk wybił mu piłkę a bramkarz Wisły instynktownie odbił ją na róg. Jedyną "szansą" Wisły był strzał z 30 metrów po ziemi Brasilii, który bez trudu złapał Zitka.

Idealnie realizowany przez Anderlecht plan mógł zostać nadwyrężony w 48 minucie, gdy Strąk zagrał na prawo do Gorawskiego, ten pociągnął kilka metrów i zacentrował po ziemi na ósmy metr. Tam na piłkę czekał Tomek Frankowski, strzelał trzykrotnie i trzykrotnie jego strzał blokowali obrońcy lub bramkarz Zitka... Po chwili Piekutowskiego próbował pokonać strzałem z rzutu wolnego Baseggio, jednak golkiper "Białej Gwiazdy" pewnie złapał bitą po ziemi piłkę.

Piłkarze Anderlechtu w drugiej połowie jakby nieco zaczęli oszczędzać siły na końcówkę meczu. Nie angażowal się w pressing tak jak wcześniej, co zaowocowało kilkoma akcjami Wisły. W 58 minucie odważnie prawą stroną zaatakował Gorawski, minął Deschachta i oddał strzał tuż obok bramki. Dwie minuty później po podaniu ze środka pola w znakomitej sytuacji znalazł się Maciej Żurawski. Strzelił poprawnie będąc sam przed Zitką, ale bramkarz Anderlechtu instynktownie odbił piłkę. Akcja "Żurawia" podniosła kibiców z sektora B, którzy głośno wsparli "Białą Gwiazdę". Nie na wiele się to zdało, choć w 63 minucie odważnie wyprzedził Kompany'ego Tomasz Frankowski, ale z jego strzałem poradził sobie Tihinen, odbijając piłkę.

Trener Kasperczak postawił wszystko na jedną kartę. Za obrońcę, Macieja Stolarczyka wstawił napastnika - Daniela Dubickiego. Chwilę później zrobiło się naprawdę groźnie, bo kontuzji kostki doznał Jacek Paszulewicz i został zniesiony na noszach. - Pospiesz się - krzyczał do przebierającego się Łukasza Nawotczyńskiego trener Kasperczak, podczas gdy Wisła, z dwoma nominalnymi obrońcami odpierała kolejny atak Anderlechtu.

Od 80 minuty niewielu wierzyło już, że Wisła może zdobyć dziś choć jedną bramkę, nawet niezmordowana "Dziesiątka" zaczęła śpiewać Czy wygrywasz, czy nie, ja i tak kocham Cię... A Anderlecht konstruował akcje pod bramką Wisły, bliski szczęścia był Wilhelmsson, gdy z bliska próbował pokonać Piekutowskiego, zaś dwie minuty później Aruna trafił w poprzeczkę. Zmiany Kasperczaka zwiększyły jeszcze chaos w drużynie gospodarzy.

Wykorzystał to wreszcie Aruna, gdy w 86 minucie ograł Jopa przy linii końcowej boiska, pociągnął z piłką kilka metrów i potężnym strzałem w długi róg pokonał bezradnego Adama Piekutowskiego.

Widzowie opuszczali mecz z mocno zdegustowanymi minami. Czy forma zaprezentowana dziś przez Wisłę pozwoli chociaż na wygranie ligi i poprawę nastrojów..? Przed "Białą Gwiazdą" również rozgrywki Pucharu UEFA. Losowanie 1. rundy w piątek.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Trenerzy po meczu

Hugo Broos: Jesteśmy zadowoleni

Na pomeczowej konferencji prasowej rzecznik prasowy Wisły Kraków, Jarosław Krzoska pogratulował wygranej trenerowi Anderlechtu, Hugo Broosowi. Szkoleniowiec nie ukrywał zadowolenia. Nie wymienił natomiast żadnej drużyny, z którą chciałby się spotkać w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Hugo Broos (trener Anderlechtu):

Jesteśmy bardzo zadowoleni z zakwalifikowania się do Ligi Mistrzów. Udało się nawet wygrać. Perfekcyjna zrealizowaliśmy założenia taktyczne. Udało nam się pokrzyżować plany Wisły, znakomicie zagrali Baseggio i Zetterberg. Zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze, jedynie w 60 minucie popełniliśmy błąd, gdy szansę miał Żurawski. To była jedyna okazja Wisły, dlatego uważam, że zasłużyliśmy na kwalifikację. Przeglądałem nazwy drużyn, na jakie możemy trafić. Wszystkie są mocne, nie mam typów na kogo chcielibyśmy trafić. Gra w Lidze Mistrzów to wielka szansa dla tak młodej drużyny jak nasza.

Henryk Kasperczak

Przegraliśmy, być może w przekroju całego meczu zasłużyliśmy na remis. Dwa momenty tego meczu były bardzo ważne: okazja stolarczyka w pierwszej połowie i szansa Żurawskiego w drugiej. Niestety, Anderlecht był lepszy w obydwu spotkaniach i zakwalifikował się zasłużenie. Ta drużyna opanowała środek boiska, znakomicie grała taktycznie. Mieliśmy problemy w konstrukcji i wykończeniu akcji. Niektórzy zawodnicy zagrali poniżej swoich możliwości. Pressing rywali sprawiał nam olbrzymie problemy, robiliśmy wiele strat. Zagraliśmy tak jak umiemy. Musimy poprawić naszą dyspozycję. Teraz będziemy walczyć w Pucharze UEFA. Nie ma co porównywać Wisły sprzed pół roku i tej obecnej. Trzeba przyznać, że brakowało Kuźby, Kalu czy Kosowskiego. Ten zespół też jest w stanie lepiej zagrać.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Paszulewicz: To już nie ta Wisła

Jacek Paszulewicz, który we wczorajszym meczu należał do mocniejszych punktów Wisły opuścił boisko w 69 minucie spotkania. Chwilę później "Paszul" wyszedł z szatni o kulach i z opatrunkiem na lewej noce. Oto co powiedział dziennikarzowi "Dziennika Polskiego".

Co Panu się stało?

- Chciałem przeskoczyć nad obrońcą Anderlechtu, chyba mi się to nie udało, bo "podkręciłem" staw skokowy. Chcę się dowiedzieć, czy nie ma uszkodzeń kości, jeśli nie, to skończy się na 3-4 dniach absencji.

- Był Pan jednym z tych piłkarzy, którzy stanęli na wysokości zadania i zagrali dobrze. Pan, Baszczyński i kto więcej?

- Marne to pocieszenie, chociaż rzeczywiście wygrałem większość pojedynków z Aruną Dindane. Dostawał mało podań.

- Anderlecht był w dwumeczu zespołem lepszym od Wisły - o co lepszym?

- Dziennikarze sami wywnioskowali, że to już nie ta Wisła, co pół roku temu. Dwa główne punkty naszej drużyny - Kamil Kosowski i Kalu Uche - już tu nie grają. Maciek Stolarczyk obawiał się, że Kamil straci piłkę, bo na siedem piłek rzeczywiście pięć gubił, ale dwa razy robił sytuację bramkową. Brasilia i Damian Gorawski są innymi zawodnikami. Anderlecht poprzez zagęszczenie środka pola pięcioma pomocnikami odciął naszych skrzydłowych od dryblingów. Ogólnie, zagraliśmy słabo.

Źródło: wislakrakow.com

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2003/2004


Program meczowy: