2003.09.13 Wisła Kraków - Wisła Płock 3:1

Z Historia Wisły

Za: http://www.wislaportal.pl

Wstęp do meczu: Wisła Kraków - Wisła Płock

Jest takie powiedzenie, serwowane ostatnio przez byłego reprezentanta Polski, Sylwestra Czereszewskiego, który mówi: - Chcesz zapomnieć jak się gra w piłkę? Idź do Płocka... i patrząc na ostatnie lata poczynań, naszej piłkarskiej imienniczki z petrochemicznego miasta, nie trudno się z tym powiedzeniem nie zgodzić!

Nasza Wisła jest oczywiście zdecydowanym faworytem w konfrontacji z ekipą z Płocka, ale nie nazywalibyśmy się Wisłą Kraków, żeby nie mieć w tym sezonie kłopotów.

V kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Kraków, ul. Reymonta, 13 września 2003 r., godz. 19:00

...

Żyły wodne?

Już kilka razy śmiałem się (?) z płockiej ekipy, że ich stadion to musi być największe natężenie żył wodnych w futbolowej Polsce. Możny klub (choć ostatnio jakby trochę mniej) zawsze miał mocarne plany i zawsze kończyło się jedną wielką klapą! Tak jak choćby kilkanaście dni temu, kiedy Wisła Płock zadebiutowała w europejskich pucharach. Za rywala los wyznaczył naszej imienniczce słabego rywala z Łotwy... Po remisie w meczu wyjazdowym 1:1, u siebie Wisła miała wygrać w cuglach. I wygrywała w rewanżu, już do przerwy 2:0. Tyle tylko, że po przerwie to Łotysze zdobywali gole. Skończyło się 2:2 i skandalicznym pożegnaniem z pucharami! Po tym meczu można było powiedzieć - i tylko trenera żal! Bo w Płocku postawiono naprawdę na trenerską jakość. Mirosław Jabłoński, to fachowiec jakich mało w polskiej lidze, a i on - jak na razie - łamie sobie zęby na płockiej drużynie.

Jak zawsze - także i tym razem - okres transferowy to nie był sen zimowy płockich działaczy. Kuba Wierzchowski i Andrzej Kobylański powrócili do kraju po wojażach w Bundeslidze. Dariusza Gęsiora w swoim składzie chciałby niejeden polski klub, a ten wybrał właśnie Płock. Do tego ostry atak w postaci: Jelenia i Mikulenasa, a także ciekawie rozwijający się reprezentant młodzieżówki - Gevorgian. Ponadto trener Jabłoński ma w składzie: ocierającego się niedawno o kadrę Wasilewskiego, solidnego stopera, kiedyś przymierzanego do ściągnięcia pod Wawel - Jurkowskiego, a także Terleckiego i Romuzgę. Wydawać by się mogło, że z takim składem można powalczyć o jak najwyższe cele... okazuje się jednak, że niekoniecznie w Płocku... Ahh te żyły wodne...

Kontuzje, kontuzje, kontuzje...

To problem Białej Gwiazdy od samego początku sezonu. W sobotnim meczu trener Kasperczak znów nie będzie mógł skorzystać z całej plejady wiślackich gwiazd: Paszulewicza, Głowackiego, Cantoro, a pod znakiem zapytania stały występy Nawotczyńskiego i Frankowskiego, na szczęście obaj zagrają! Mimo to trener Kasperczak najwięcej obaw może mieć o linię obrony! Marcin Baszczyński i Mariusz Jop ostatni tydzień spędzili na... wakacjach z kadrą. Obydwaj nie powąchali meczu, zwiedzili za to Łotwę oraz Stadion Śląski. Sam Jop mówi, że jego forma to... jedna wielka niewiadoma. Nawot z meczu kadry młodzieżowej wrócił z kontuzją, ale dzisiaj zagra - można powiedzieć, z konieczności. Na szczęście linia wiślackiej pomocy ma się całkiem nieźle, choć Mirek Szymkowiak po walce z rosłymi Szwedami, wrócił poobijany.

Atak utworzą zapewne Maciej Żurawski z Danielem Dubickim, a ten pierwszy będzie pewnie musiał... wytłumaczyć się z wywiadu, którego udzielił dla Przeglądu Sportowego, w którym zapowiedział chęć odejścia z naszej drużyny. Na razie - na łamach prasy - nie chce komentować swojej wypowiedzi... Początkowo trener Kasperczak - w związku z takim, a nie innym stanem kadrowym - do składu pierwszej drużyny dołączył: Martinsa Ekwueme oraz rezerwistę: Sebastiana Fechnera. Ten pierwszy nie doczeka się jednak bratobójczego boju... gdyż po pierwsze, drugi z braci Ekwueme, Emmanuel leczy kontuzję, a po drugie, po powrocie Białego i Franka może myśleć tylko o meczu rezerw Wisły z Hutnikiem.

Mecz zapowiada się ciekawie i kibice piłkarscy w Krakowie, stęsknieni piłki po przerwie ligowej spowodowanej meczami kadry, powinni dość licznie stawić się na Reymonta! Do zobaczenia na meczu.

Dodał: Piotr (2003-09-12 09:58:53)


Wisła Kraków - Wisła Płock 3:1

Biała Gwiazda pokonała dzisiaj swoją imienniczkę z Płocka 3:1, ale nie był to aż tak łatwy mecz, jak wskazywałby to wyniki. Co gorsza, to nie rywale postawili naszym piłkarzom tak trudne warunki, ale to właśnie nasi futboliści zgotowali sobie sami ciężki mecz.

Początek spotkania, to dobra gra wiślaków, którym brakowało skuteczności... Wykorzystał to Ireneusz Jeleń, który w 27. minucie, po błędzie Macieja Stolarczyka i Adama Piekutowskiego, sensacyjnie wyprowadził gości na prowadzenie... co gorsze wynik ten utrzymywał się aż do minuty 50. kiedy wyrównał Mirek Szymkowiak. Kropkę nad i, postawił wczorajszy jubilat, Maciej Żurawski, który w 72. i 85. minucie zdobył gole, dające nam zwycięstwo.

V kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Kraków, ul. Reymonta, 13 września 2003 r., godz. 19:00

Widzów: 7000, sędziował: Tomasz Cwalina (Gdańsk)


Wisła Kraków - Wisła Płock3:1

Bramki:

0:1 Jeleń (27.)

1:1 Szymkowiak (50.)

2:1 Żurawski (72.)

3:1 Żurawski (85. - k.)

Składy:

Piekutowski

Baszczyński

Nawotczyński

Jop

Stolarczyk

Pater (76. Frankowski)

Szymkowiak

Strąk (46. Ouadja)

Brasilia (46. Dubicki)

Żurawski

Gorawski


Wierzchowski

Wasilewski

Jurkowski

Janus

Branfiłow

Peszko (56. Geworgjan)

Gęsior

Romuzga

Terlecki (78. Ząbecki)

Vileniskis

Jeleń

Piłkarz meczu:

Maciej Żurawski

• Rozpoczęło się zgodnie z planem. Nasi piłkarze ostro natarli na gości, a ci cofnięci byli, jak mało która z drużyn, które gościliśmy ostatnio pod Wawelem! To musiało się skończyć groźnymi akcjami dla Białej Gwiazdy, zwłaszcza że obrona płocczan trzeszczała w szwach. Ustawiony dzisiaj - wyjątkowo - w ataku Gorawski już na początku meczu miał dwie okazje, ale najpierw nie udało mu się oddać strzału, a po chwili, w sytuacji sam na sam z Wierzchowskim trafił w jego nogi. W 9. min. prezenty gościom wręczył sędzia, gdyż dośrodkowanie Szymka w pole karne ręką zatrzymał obrońca. Powinna być jedenastka, ale arbiter uznał inaczej i na nic zdały się protesty wiślaków!

Ciśniemy niemiłosiernie i co raz dochodzi do ostrych spięć pod bramką gości. W końcu w 16. minucie powinno być 1:0, Szymek dograł do Żurawia, a ten znalazł się sam na sam z bramkarzem, próbował go lobować, ale Kuba, który odchodził z Wisły obrażony, dzisiaj miał za dużo ambicji, chciał coś udowodnić i Żurawiowi oszukać - jeszcze wtedy - się nie dał.

Niewykorzystane okazje się mszczą, to stare porzekadło piłkarskie stało się faktem w min. 27. Piłkę stracił Brasilia, Terlecki (posturą przypominającą futbolistów Orłów Górskiego) podał prostopadle do Ireneusza Jelenia, a ten przy biernej asyście Maćka Stolarczyka, widząc, że Adam Piekutowski wyszedł za daleko od bramki, w mistrzowskim stylu go przelobował... Brawo dla strzelca... Zrobiło sie sensacyjnie 0:1, a nasi piłkarze po stracie gola... zaczęli grać bardzo źle! Godne odnotowania są tylko uderzenia: Strąka z min. 36. oraz Gorawskiego z 41.

Przegrywamy więc do przerwy 0:1, a kibice zastanawiają się po pierwsze, czy nie powtórzy się mecz z finału PP z zeszłego sezonu, kiedy to Wisła Płock wygrała w Krakowie, właśnie 1:0, po golu tegoż Jelenia; po drugie, jak dużą czkawką odbija się kadrowiczom ostatnie zgrupowanie; i po trzecie, jakich zmian dokona Henryk Kasperczak, żeby było lepiej i jak tego dokonan, skoro może zrobić tylko trzy... Trener Kasperczak decyduje się ostatecznie na dwie zmiany. Brasilie, słusznie zastępuje Daniel Dubicki i trochę niespodziewanie, Pawła Strąka, Lantame Ouadja. Jak się później okazały, zmiany były trafione, a i wynik z meczu w PP się nie powtórzył.

Wisła zaczyna jednak II połowę... sennie, aż za sennie. Szybko daje to uśpienie czujności gości, którzy na II połowę zostają ustawieni przez trenera Jabłońskiego o wiele wyżej. Już w 50. minucie pada bowiem wyrównanie. Stolarz oddał do Szymka, ten przez nikogo nieatakowany podciągnął kilka metrów, a będąc na 25. metrze huknął koło słupka, i zasłonięty Wierzchowski był bezradny! Zrobiło się więc 1:1. Minutę później znów sytuacja sam na sam z bramkarzem... Żuraw nie strzelił jednak na tyle precyzyjnie, aby pokonać wkurzonego Kubę.

W 60. min. druga i trzecia groźna akcja gości i mogła być druga/trzecia dla nich bramka. Na nasze szczęście, najpierw Jeleń fatalnie zachował się w polu karnym, a po chwili Terlecki źle wyskoczył do piłki (sic!), źle też się do niej złożył i na koniec źle ją głową uderzył, bo z pięciu metrów, mając idealną okazję, Piekuta nie pokonał!

W 65. min. z przewrotki próbował Żuraw, a 6. minut później lewym skrzydłem za mało zdecydowanie pognał Gora, który znów był... sam przed Wierzchowskim, a ten zły strzał wiślaka, spokojnie złapał. Po tej akcji chce się powiedzieć - nam strzelać nie kazano... Indolencja strzelecka wiślaków powoduje, że kibice sami na boisko wzywają Tomasza Frankowskiego... To tak wkurza (?) Żurawia, że już minutę później jest 2:1! Podawał Baszcz, a Żuraw pognał w stronę bramki i wypalił niczym z armaty, prosto w okienko! Piękny gol, a po chwili na boisku widzimy wywołanego Franka! Własnie on ma kolejną sytuacje sam na sam... w minucie 79., ale nie udaje mu się oddać strzału, bo piłkę wybija obrońca.

Minutę później czwarta szansa gości. Jop podał do... Ząbeckiego, ale ten spartaczył strasznie. W 84. min. w polu karnym faulowany jest Damian Gorawski, a po chwili jedenastkę na bramkę, pewnym strzałem zamienia Żuraw, ustalając wynik meczu na 3:1 dla Białej Gwiazdy.

Niepotrzebnie stworzyliśmy sobie dzisiaj tyle napiętych sytuacji i gonienie wyniku. Goście - mimo przedsezonowych wzmocnień - to było prawdziwe tło dla naszych futbolistów i momentami pokaz antyfutbolu. Tak naprawdę jedynymi jasnymi punktami gości byli: Wierzchowski i Jeleń. Wiślacy wygrali, ale mogli to zrobić w stylu o wiele lepszym... no chyba, że... była to zasłona przed obserwatorami z Holandii?

Dodał: Piotr (2003-09-13 21:36:01


Pomeczowy komentarz. Wisła Kraków - Wisła Płock

Po dwóch tygodniach przerwy, spowodowanej występami kadry narodowej, ruszyła piłka ligowa. Nas najbardziej interesował występ Białej Gwiazdy, a w szczególności wiślaków/kadrowiczów, którzy często po powrocie od Wujka Pawła, wykazują oznaki zatrucia i to bynajmniej nie pokarmowego, a fizyczno-psychicznego. Ot tłucze ich reprezentacyjna chandra i myśl o kolejnym meczu ostatniej szansy.

Na całe szczęście trener Kasperczak umiejętnie poskładał zawodników wypożyczonych Janasowi i Klajdinstowi, dzięki czemu znów mogli błyszczeć blaskiem gwiazd (Szymkowiak, Żurawski), lub co najmniej zagrać poprawnie i konsekwentnie (Baszczyński, Jop, Nawotczyński, Strąk). Ciekawe i znamienne jest to, że zarówno Szymkowiak jak i Żurawski pod ręką Pawła J. nie są w stanie zaprezentować pełni swoich umiejętności (pomijam wyjątkowy występ Szymkowiaka w meczu z Łotwą), czym dziennikarze sportowi - z uporem maniaka oraz swoistą ignorancją - obciążają winą samych zainteresowanych, zarzucając im wyłącznie ligową potęgę. Okazuje się jednak, że zarówno Szymek jak i Żuraw potrafili skutecznie rywalizować, prezentując pełnię swoich nieprzeciętnych możliwości, z drużynami Parmy, Schalke i Lazio, będąc pierwszoplanowymi postaciami nie tylko swoich zespołów, ale również całego widowiska. Może zatem należy inaczej popatrzeć na potencjał szkoleniowo-warsztatowy Janosika, który zbójować potrafi tylko ksywką.

Wracając do ligowych pląsów wypada zauważyć, że główne role w drużynie Białej Gwiazdy odegrali wspomniani zawodnicy. Szymek jak zwykle dyrygował poczynaniami drugiej linii oraz zaliczył przepięknego gola. Maciej Żurawski strzelił natomiast dwa gole, czym miejmy nadzieję odblokował się po okresie strzeleckiej posuchy. Po strzeleniu bramki cieszył się intensywniej niż zazwyczaj, co dowodzi, że spadł mu ogromny kamień z serca. Radość była tak wielka, że można przypuszczać, że oprócz jego osobistego kamienia, spadł również kamień, który na sercu Żurawia położyła presja kibiców krakowskiej drużyny. Tak czy inaczej w sobotni wieczór znów widzieliśmy starego/dobrego Żurawia. Jednak do momentu strzelenia pierwszej bramki, nic nie wskazywało na to, że to właśnie Maciek zostanie graczem meczu, gdyż zmarnował dwie znakomite okazje, a zwykł strzelać gole ze znacznie trudniejszych pozycji strzeleckich.

Reszta zespołu zaprezentowała się mocno tak sobie. Na treningu, trener Kasperczak ćwiczy z naszymi piłkarzami do upadłego grę na jeden kontakt, z aktywnym i kreatywnym uczestnictwem bocznych obrońców, środkowych pomocników i skrajnych pomocników. Niestety powtórzę to po raz setny - Brasilia to nie Kosowski, a Grzela to - z całą sympatią dla naszego wychowanka - nie Kalu Uche. Zbyt często, jak na skrzydłowego, schodzi do środka, co przy jego umiejętnościach nie przynosi drużynie żadnych korzyści. Kalu potrafił zarówno szybko i efektywnie biegać po skrzydle, jak i umiejętnie rozgrywać piłę w środku pola. Pater to gracz zupełnie innego formatu i już chyba swoich przyzwyczajeń, a tym bardziej umiejętności, nie zmieni.

Wypada w tym miejscu zauważyć, że Gorawski, który został ustawiony wreszcie w ataku, prezentuje się znacznie lepiej na tej pozycji niż na prawej stronie pomocy. Nic dziwnego, gdyż jest to typowy napastnik, czego nie omieszkał na słynnej już konferencji prasowej (obszerną relację umieściliśmy na naszej stronie) podkreślić trener Kasperczak. Choć Gora bramki jeszcze nie strzelił - chyba odwykł od tej roli - to widać, że ma jednak możliwości, a do sytuacji strzeleckich dochodzi z dużą swobodą. Być może to również zasługa obrońców z Płocka, niemniej jednak wydaje się, że pod okiem Kasperczaka - przy założeniu, że wywołany zawodnik wykona mrówczą pracę u podstaw - z Gorawskiego Wisła będzie miała jeszcze pożytek, pod warunkiem, że będzie grał w ataku.

Choć zwycięzców się nie sądzi, to jednak kilka cierpkich słów należy się dwóm graczom defensywy Białej Gwiazdy. Przy stracie pierwszej bramki winę ponoszą po połowie - Stolarczyk i Piekutowski. Stolarz - w drugiej połowie ładnie podłączał się do akcji ofensywnych - popełnił kardynalny błąd w ustawieniu, przez co dał się ograć niczym junior, a Piektu nonszalancko wyszedł z bramki w nadziei, że zdoła zatrzymać szarżującego Jelenia. Nie przewidział jednak, że napastnik Płocka nie zechce, w równie nonszalancki sposób, wdać się z wielkim bramkarzem Wisły w pojedynek co mogłoby skończyć się małym ziaziu dla Jelenia. Jedynym oczywistym rozwiązaniem w tym wypadku była próba przelobowania Piekutowskiego, co też napastnik Wisły Płock uczynił nadzwyczaj skutecznie, udowadniając przy okazji, że posiada patent na wiślacką defensywę. Reszta defensywy grała, jak to określił sam trener Kasperczak konsekwentnie. Na Wisłę Płock wystarczyło to w zupełności. Czy wystarczy na Legię?

Dodał: Matys (2003-09-15 15:01:38)