2003.09.19 Legia Warszawa - Wisła Kraków 4:1

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 14: Linia 14:
| wyniki po kolei = 1:0<br>2:0<br>3:0<br>4:0<br>4:1
| wyniki po kolei = 1:0<br>2:0<br>3:0<br>4:0<br>4:1
| strzelcy bramek goście = <br><br><br><br>85' [[Piotr Brożek]]
| strzelcy bramek goście = <br><br><br><br>85' [[Piotr Brożek]]
-
| skład gospodarzy = <Artur Boruc<br>Dickson Choto<br>[[Grafika:Zk.jpg]] Jacek Zieliński II<br>Marek Jóźwiak<br>Tomasz Sokołowski I [[grafika: Zmiana.PNG]] (82’ Tomasz Sokołowski II)<br>Jacek Magiera<br>[[Łukasz Surma]]<br>Aleksandar Vuković [[grafika: Zmiana.PNG]] (84’ Dariusz Dudek)<br>Tomasz Kiełbowicz<br>[[Stanko Svitlica]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (76’ [[Grafika:Zk.jpg]] Radosław Wróblewski)<br>Marek Saganowski<br><Br>trener: Dariusz Kubicki
+
| skład gospodarzy = Artur Boruc<br>Dickson Choto<br>[[Grafika:Zk.jpg]] Jacek Zieliński II<br>Marek Jóźwiak<br>Tomasz Sokołowski I [[grafika: Zmiana.PNG]] (82’ Tomasz Sokołowski II)<br>Jacek Magiera<br>[[Łukasz Surma]]<br>Aleksandar Vuković [[grafika: Zmiana.PNG]] (84’ Dariusz Dudek)<br>Tomasz Kiełbowicz<br>[[Stanko Svitlica]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (76’ [[Grafika:Zk.jpg]] Radosław Wróblewski)<br>Marek Saganowski<br><Br>trener: Dariusz Kubicki
| skład gości = [[Adam Piekutowski]]<br>[[Marcin Baszczyński]] [[Grafika:Zk.jpg]]<br>[[Mariusz Jop]] [[Grafika:Zk.jpg]]<br>[[Łukasz Nawotczyński]]<br>[[Maciej Stolarczyk]]<br>[[Grzegorz Pater]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (62’ [[Paweł Brożek]])<br>[[Paweł Strąk]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (73’ [[Martins Ekwueme]])<br>[[Mirosław Szymkowiak]] [[Grafika:Zk.jpg]]<br>[[Brasília]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (83’ [[Piotr Brożek]])<br>[[Maciej Żurawski]]<br>[[Daniel Dubicki]]<br><Br>trener: [[Henryk Kasperczak]]
| skład gości = [[Adam Piekutowski]]<br>[[Marcin Baszczyński]] [[Grafika:Zk.jpg]]<br>[[Mariusz Jop]] [[Grafika:Zk.jpg]]<br>[[Łukasz Nawotczyński]]<br>[[Maciej Stolarczyk]]<br>[[Grzegorz Pater]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (62’ [[Paweł Brożek]])<br>[[Paweł Strąk]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (73’ [[Martins Ekwueme]])<br>[[Mirosław Szymkowiak]] [[Grafika:Zk.jpg]]<br>[[Brasília]] [[grafika: Zmiana.PNG]] (83’ [[Piotr Brożek]])<br>[[Maciej Żurawski]]<br>[[Daniel Dubicki]]<br><Br>trener: [[Henryk Kasperczak]]
| statystyki =
| statystyki =

Wersja z dnia 14:43, 16 lut 2010

2003.09.19, I Liga, 6. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 20:00
Legia Warszawa 4:1 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 13.000
sędzia: Ľuboš Micheľ ze Svidníka (Słowacja)
Bramki
Aleksandar Vuković 52’
Stanko Svitlica 53’
Jacek Magiera 75’
Łukasz Surma 80’

1:0
2:0
3:0
4:0
4:1




85' Piotr Brożek
Legia Warszawa
Artur Boruc
Dickson Choto
Grafika:Zk.jpg Jacek Zieliński II
Marek Jóźwiak
Tomasz Sokołowski I grafika: Zmiana.PNG (82’ Tomasz Sokołowski II)
Jacek Magiera
Łukasz Surma
Aleksandar Vuković grafika: Zmiana.PNG (84’ Dariusz Dudek)
Tomasz Kiełbowicz
Stanko Svitlica grafika: Zmiana.PNG (76’ Grafika:Zk.jpg Radosław Wróblewski)
Marek Saganowski

trener: Dariusz Kubicki
Wisła Kraków
Adam Piekutowski
Marcin Baszczyński Grafika:Zk.jpg
Mariusz Jop Grafika:Zk.jpg
Łukasz Nawotczyński
Maciej Stolarczyk
Grzegorz Pater grafika: Zmiana.PNG (62’ Paweł Brożek)
Paweł Strąk grafika: Zmiana.PNG (73’ Martins Ekwueme)
Mirosław Szymkowiak Grafika:Zk.jpg
Brasília grafika: Zmiana.PNG (83’ Piotr Brożek)
Maciej Żurawski
Daniel Dubicki

trener: Henryk Kasperczak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


== Źródło: Wisła Portal

==

Spis treści

Wstęp do meczu: Legia Warszawa - Wisła Kraków

W piątkowy wieczór, na stadionie Legii Warszawa, Wisła Kraków zaliczy kolejny przystanek w drodze po tytuł Mistrzów Polski. Tak twierdzi Mirosław Szymkowiak, uważany przez legionistów za największą zadziorę w szeregach Białej Gwiazdy. Wypowiedź naszego pomocnika, jest odpowiedzią na słowa Marka Saganowskiego, który twierdzi, że Wisła boi się Legii. Widać, że pan Marek godnie zastąpił dotychczasowe złote usta Legii Warszawa - Cezarego Kucharskiego. Co z tego wyniknie, jak zwykle zweryfikuje boisko, niemniej jednak po wypowiedzi Szymka, na piątkowe spotkanie można oczekiwać z dużym optymizmem i nadzieją na bardzo dobre spotkanie. W końcu do meczu przystąpią dwie najlepsze polskie drużyny.

VI kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Warszawa, ul. Łazienkowska, 19 września 2003 r., godz. 20:00


...

Mocni w gębie

Jak zwykle piłkarze stołecznego klubu są niewiarygodnie mocni w... gębach. Chyba ćwiczą na osobnych zajęciach elokwencję, erudycję, a dobór do drużyny warszawskiej odbywa się po testach z inteligencji werbalnej. Martwi dziwna cisza wokół srebrnych ust Marka Jóźwiaka. Cisza przed burzą, czy jakowaś niemoc po ostatnich wpadkach w defensywie? Za to schedę po Cezarym przejął godnie, wspomniany tu już Marko Saganio, przejmując w drużynie miano złotych ust.

- Wisła boi się Legii, choć wolałbym powiedzieć, że czuje respekt. Tak było nawet wtedy, kiedy wszyscy stawiali ją w roli absolutnego faworyta. A teraz absolutnym faworytem nie jest. Przeciw Legii każdy przeciwnik - nawet Wisła - wynik lepszy od porażki traktuje, jakby zdobył mistrzostwo świata. Tak jest we wszystkich polskich klubach. Bo Legia jest w Polsce czymś takim jak Real Madryt w Hiszpanii czy Manchester United w Anglii. Zawodnicy Wisły będą w piątek gryźli trawę, by zasłużyć choćby na remis.

Cóż... w Polsce mamy wolność słowa i przepływu myśli... tako i płyną wolne myśli z ulicy Łazienkowskiej do Krakowa i wprawiają nas raz w osłupienie, a raz w zażenowanie. Przerabialiśmy już słynne kartony oblepiane wycinkami prasowymi, które byłe złote usta ustawiały w szatni piłkarzy CWKS-u, to pewnie przerobimy sagan, którego cała para idzie w gwizdek...

A bez metafor? - zapytałby legendarny Duńczyk (nota bene kibic Polonii Warszawa) legendarnego Kwinto i vice versa.

Bez metafor to widać jak na dłoni, że zaczęło się typowe, przedmeczowe podgrzewanie atmosfery. No, w przypadku podgrzewania, sagan jest jak najbardziej właściwym instrumentem. Ale miało być bez metafor.

W Warszawie czekają na ten mecz jak na żaden inny. Nie tylko dlatego, że na Łazienkowską przyjeżdża ich ulubiona Wisełka i aktualny mistrz Polski, ale dlatego, że będzie to - w obliczu nieobecności Legii w europejskich pucharach - najważniejszy sprawdzian dla piłkarzy elki oraz ich trenera Dariusza Kubickiego. Równie wielka drużyna - jak Wisła - w tym sezonie na Łazienkowską nie zawita. Dlatego, śmiem twierdzić, piątkowe spotkanie jest większym wydarzeniem dla kibiców Legii niż kibiców Wisły, choć i dla nas jest to mecz/klasyk, na który czekamy z niecierpliwością.

To idzie nowe...

Nowe nie znaczy lepsze. Klub z Warszawy boryka się z dość sporymi kłopotami finansowymi. Lekarstwem na całe zło, miała być osoba pana Jakubasa, który na wzór pana Cupiała miał stanowić o przyszłej potędze elki. Z jego zaangażowania w klub nic nie wyszło i nadal - przynajmniej formalnie - pieczę nad finansami sprawuje firma Polmot, w osobie pana Zarajczyka. Z myślą o stabilizacji w klubie zatrudniono ex-selekcjonera reprezentacji Polski, Jerzego Engela na stanowisku dyrektora sportowego. Znając jednak charakter Engela, trudno uciec od myśli, że ów czeka tylko na potknięcie popularnego Kuby. Ten z kolei nie ma imponującego dorobku. Przypomnijmy, że jest to drugie podejście tego trenera do roli samodzielnego szkoleniowca elki. Przy pierwszym nieudanym podejściu zluzował go Franciszek Smuda. Teraz, po odejściu, uwielbianego w Warszawie, Dragomira Okuki, Kubicki miał otrzymać spory kredyt zaufania. Tak też było, do momentu, gdy zatrudniono Jerzego E. Z całą pewnością, mimo obustronnych deklaracji podziału kompetencji, Kubicki czuje zapewne presję ze strony wąsatego pana, nawet jeśli jest ona tylko podświadoma. Wracając do wątku dorobkowego Kubickiego należy przypomnieć, że do tej pory Legia nie imponuje formą. Paradoksalnie też znacznie lepiej gra w osłabieniu niż w jedenastu ludzi. Największą niespodzianką obecnych rozgrywek był remis Legii na własnym stadionie 0:0 z ambitnym beniaminkiem z Łęcznej. Piłkarze warszawskiej drużyny zgromadzili na swoim koncie 9 punktów, wygrywając 2 mecze i remisując 3.

Legendy słabo...

Dwóch zawodników, postrzeganych jako żywe legendy Legii - Jóźwiak i Zieliński nie są, mówiąc eufemistycznie, w dobrej formie. O tyle jest to ważna informacja dla naszych piłkarzy, że są to dwaj stoperzy. Jak wiadomo stoper to ostatnia instancja przed bramkarzem, w założeniach powołana po to, by powstrzymywać środkowego napastnika drużyny przeciwnej. Dlatego, wykorzystując słabą formę wspomnianej dwójki, należy wykorzystać do maksimum w tym meczu Macieja Żurawskiego. Ex-wiślak - Łukasz Surma, zapowiada, że kluczem do sukcesu w meczu z Wisłą będzie powstrzymanie napastnika Białej Gwiazdy. Ciekawi jesteśmy jak to zrobią legioniści. Wraz z odejściem Okuki i objęciem sterów przez Kubickiego zespół Legii zmienił ustawienie z 3-5-2 na bardziej nowoczesny 4-4-2 (choć w Zabrzu zagrali w starym ustawieniu 3-5-2). Niestety dla Legii ta zmiana wymaga dobrych wykonawców zarówno w środku boiska, na skrzydłach oraz na skraju defensywy. W systemie 3-5-2 Legia miała najsilniejszy środek w lidze, gdy zdobywała tytuł mistrzów Polski. W zeszłym sezonie środek warszawian również prezentował się nienajgorzej - Vuković, Majewski (względnie Dudek) i Surma stanowili o sile tej formacji. Najlepiej, ze środkowych pomocników, w rundzie wiosennej sezonu 2002/03 spisywał się wychowanek Wisły Kraków - Surma. Dla tego piłkarza jest to bardzo ważne spotkanie. Nie od dziś wiadomo o jego narastającej niechęci do Wisły - zapoczątkowanej haniebnym rzuceniem wiślackiej koszulki na murawę - oraz postępującej miłości do warszawskiego klubu, w którym to Łukasz chciał grać od dziecka. Dlatego akurat on będzie do tego meczu podwójnie umotywowany. W bramce Legii zobaczymy zapewne młodego Artura Boruca. Kubicki w obecnym sezonie dokonał bardzo wyraźnego podziału wśród bramkarzy. Krzyształowicz gra w Pucharze Polski, a Boruc w lidze. Dużą niewiadomą natomiast pozostaje ustawienie zawodników z pola. Kubicki nie jest jeszcze zdecydowany w jakim ustawieniu zagra z Wisłą. Wspomniany tu system 4-4-2 może nie zostać zastosowany przez Kubickiego, choćby ze względu na kontuzje Jarzębowskiego i niepewny występ Szali. Dlatego trener Legii zapowiada, że prawdopodobnie zagra albo systemem 3-5-2, albo wręcz 3-6-1. W tym drugim przypadku w obronie zapewne zobaczymy Choto (niechcianego (?) w Wiśle), oraz wspomniane tu już legendy Legii. W drugiej linii obok Vukovica, Surmy, Dudka, Sokołowskiego I, Sokołowskiego II, zobaczymy Wróblewskiego. W ataku pozostanie osamotniony Marek złote usta Saganowski. Tak ustawiona i bojowo usposobiona Legia stanie na przeciwko...

... bojącej się Wisły

Na te słowa Saganowskiego szybko zareagował Mirek Szymkowiak, który wypowiedź młodego zawodnika Legii zripostował z klasą i dżentelmeńską ironią:

- Jeszcze sześć, siedem lat temu perspektywa gry na Łazienkowskiej wyzwalała we mnie dreszczyk emocji. Jednak teraz, po rozegraniu dziesięciu sezonów w polskiej lidze, podchodzę do tego spotkania spokojnie. Po wypowiedziach legionistów widzę, że szykują się na nas, przeżywają. A dla nas Warszawa to kolejny przystanek na drodze po mistrzostwo Polski. Na Legii grałem już z dziesięć razy, dwa razy zdobywałem tam mistrzostwo, więc teraz atmosfera na trybunach mnie nie deprymuje. Wręcz przeciwnie. Lubię, jak stadion żyje. Wisła nikogo się nie boi. Nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Przed kilkoma rywalami czujemy respekt, lecz Legia do nich nie należy.

Po tej wypowiedzi Mirek zostanie zapewne, w miejsce Kamila Kosowskiego i jego słynnej koszulki - ulubieńcem rozchisteryzowanej i przewrażliwionej na własnym punkcie warszawskiej publiczności, tej kibicującej Legiuni.

Nie może zatem być zdziwiony, gdy nad jego głową - z krytej trybuny stadionu na Łazienkowskiej - przelecą jakieś cegłówki, gdyż jest to już tradycja meczów Wisły i Legii w Warszawie. Doświadczył tego boleśnie Adam Nawałka, a Kamil Kosowski był bliski owego traumatycznego przeżycia. Miejmy jednak nadzieję, że mecz przebiegać będzie w sportowej atmosferze i bez dodatkowych atrakcji.

W Wiśle, przede wszystkim, martwią wciąż nieomijające naszych piłkarzy kontuzje. Do kontuzjowanego Głowackiego i Cantoro dołączył niedawno Paszulewicz oraz Frankowski, któremu nie wytrzymała druga pachwina. Oprócz nich na drobne urazy narzeka Daniel Dubicki, co tym bardziej nas martwi, że w meczu na Łazienkowskiej nie wystąpi Damian Gorawski, który musi pauzować za nadmiar żółtych kartek. Dlatego jeszcze nie wiadomo, czy w ataku obok Macieja Żurawskiego zagra Dubicki, czy może trener zdecyduje się na wystawienie młodego Pawła Brożka. Możliwe też, że w ataku pozostanie osamotniony Żurawski, a w drugiej linii zagra 5 zawodników. Taką ewentualność trener Kasperczak również bierze pod uwagę.

Recepta

Jaka jest recepta na pokonanie Legii? Wydaje się, że zarówno trener Kasperczak jak i sami piłkarze Wisły wiedzą doskonale. Być może, w obliczu kiepskiej dyspozycji Zielińskiego i Jóźwiaka, główne role w drużynie Wisły odegrają Szymkowiak z Żurawskim. Jeśli jednak warszawianie zagęszczą środek boiska sześcioma zawodnikami, wiślakom nie pozostanie nic innego jak rozgrywanie akcji bocznymi sektorami. Niestety nasi skrajni pomocnicy nie dają gwarancji powodzenia. Ani Brasilia, ani Pater nie są zawodnikami, którzy są w stanie pociągnąć grę. Pozostaje tylko nadzieja, że właśnie na ten mecz przebudzi się Brazylijczyk, który już raz rozegrał znakomite spotkanie na Łazienkowskiej w barwach Białej Gwiazdy.

Do boju Wisełka!

Dodał: Matys (2003-09-18 16:37:41)

Legia Warszawa - Wisła Kraków 4:1

Straszny piach zagrała Biała Gwiazda na Łazienkowskiej... Legia natomiast pokazała grę z zębem, ambitnie walcząc o zwycięstwo. Właśnie tych elementów zabrakło w naszej, bardzo bladej drużynie.

Już do przerwy nie było najlepiej z grą wiślaków i choć skończyło się bezbramkowym remisem, to drugą połowę można było oczekiwać z niepokojem. Niestety stało się najgorsze! W ciągu zaledwie dwóch minut, najpierw w 52. Vuković, a w 53. Svitlica kładą na glebie Białą Gwiazdę. Pozostałe dwie bramki zdobyli Magiera i Surma, odpowiednio w 75. i 80. minucie.

Dopiero w samej końcówce popisową akcję przeprowadzili bracia Brożkowie, Paweł podał do Piotra, a ten umieścił piłkę w bramce Legii, zdobywając przynajmniej honorową bramkę...


VI kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Warszawa, ul. Łazienkowska, 19 września 2003 r., godz. 20:00

Widzów: 12000, sędziował: Ľuboš Micheľ (Svidník, Słowacja)

4:1

Legia Warszawa - Wisła Kraków

Bramki:

1:0 Vuković (52.)

2:0 Svitlica (53.)

3:0 Magiera (75.)

4:0 Surma (80.)

4:1 Piotr Brożek (85.)


Składy:

Boruc

Choto

Zieliński

Jóźwiak

Sokołowski I (81. Sokołowski II)

Magiera

Surma

Vuković (83. Dudek)

Kiełbowicz

Svitlica (76. Wróblewski)

Saganowski


Piekutowski

Baszczyński

Nawotczyński

Jop

Stolarczyk

Pater (62. Paweł Brożek)

Szymkowiak

Strąk (73. Ekwueme)

Brasilia (83. Piotr Brożek)

Żurawski

Dubicki

Piłkarz meczu:

Absolutnie nikt!

• Trener Kasperczak nie ma szczęścia do Łazienkowskiej. Jako piłkarz nie sprawdził się w Legii, grywając głównie w jej rezerwach. Teraz jako trener Wisły, jeszcze w Warszawie nie wygrał, a jego podopieczni mają prawo tylko ze spuszczonymi głowami wrócić do domów! Rozczarowanie jest tym większe, że Wisła za czasów trenera Kasperczaka tak wysoko jeszcze nie przegrała.

Już na samym początku meczu gospodarze zaatakowali naszą bramkę z furią i Saganowski bliski był zdobycia gola, choć w momencie strzału znajdował się na pozycji spalonej, czego nie dostrzegł Słowacki arbiter, który gwizdał dzisiejszy mecz. Legia nacierała dalej, ale klarownych sytuacji nie miała.

Pierwszą groźniejszą akcję Wisły przeprowadził Brasilia, który na początku wykorzystywał nieporadność Choto. Była 15. minuta, a Brazylijczyk ładnie uderzył z narożnika pola karnego, ale Boruc był na posterunku. W 20. minucie błąd popełnił jednak bramkarz Legii na spółkę z Jóźwiakiem, ale okazji nie wykorzystał Grzegorz Pater, który zbyt lekko lobował bramkarza, gdyż sprzed lini bramkowej piłkę wybił - jednak znów niepewnie - Choto. Wielka szkoda, że wiślacy w tej fazie meczu nie wykorzystali niezdecydowania czarnoskórego obrońcy Legii, bo z minuty na minutę odzyskiwał pewność siebie.

Po początkowym naporze Legii gra się wyrównała, ale mimo to, to warszawiacy mieli kolejne okazje, a najlepszą zmarnował Svitlica, który po błędzie Łukasza Nawotczyńskiego był sam przed Adamem Piekutowskim, ale fatalnie przestrzelił! W odpowiedzi samobójczą bramkę, po dośrodkowaniu Brasilii mógł strzelić Jóźwiak, który główkował niewiele obok bramki.

Na sam koniec I połowy szansę na bramkę znów miała Wisła, kiedy to Maciej Żurawski zakręcił jak chciał Jóźwiakiem ale jego strzał był zbyt lekki i Boruc piłkę złapał. Tak skończyła się pierwsza połowa, w której mecz był - można powiedzieć - jeszcze w miarę wyrównany, ale ze wskazaniem na Legię...

W I połowie godne odnotowania były jeszcze dwa błędy sędziego. Najpierw nie podyktował rzutu karnego dla Legii, po faulu Jopa na Sokołowskim, a kilka chwil później odgwizdał pozycję spaloną Żurawia, choć ten prawidłowo wyszedł zza obrońców...

Tak jak na I połowę, tak i na II... z większa wolą walki i determinacją wyszli legioniści... Zaczęli niby spokojniej niż w pierwszej połowie, ale też zagrali o wiele, wiele skuteczniej. Już w 52. minucie Svitlica groźnie uderzył na naszą bramkę, Adam Piekutowski piłkę wprawdzie sparował, ale fatalnie spisali się nasi defensorzy, bo do futbolówki dobiegł do niej Vuković i otworzył tym samym wynik!

Jeszcze dobrze nie skończyli się cieszyć z gola fani Legii, a było 2:0. Marcin Baszczyński podał do tyłu, piłkę powinien przejąć Jop, ale... zrobił to Svitlica i mimo asysty Mariusza, nie miał kłopotów z pokonaniem Piekuta... Dwa ciosy załatwiły Wisłę!

Dopiero po tej stracie Wisła zaczęła grać... lepiej i do przodu! Niestety było już za późno, bo taka gra jeszcze bardziej była wodą na młyn dla legionistów! Wprawdzie oddaliśmy za sprawą Żurawia, Stolarczyka (minimalnie obok słupka) i Brasilii udane strzały, ale gole nie padły! Przynajmniej dla Wisły... bo niestety kolejne bramki zdobyła Legia. Najpierw w 75. minucie prawym skrzydłem wszedł pod pole karne Magiera, kropnął pod poprzeczkę i piłka po niej wpadła do siatki, 3:0. Tego było za wiele... ale nie dla Legii, bo ta za sprawą Surmy, Legia zdobyła czwartą bramkę, w minucie 80. Po niej były wiślak biegł pod Żyletę, całując Elkę, a jeszcze niedawno rzucał - jako wychowanek Białej Gwiazdy - naszą koszulką...

Wisła zdobyła jednak honorową bramkę... Załatwili ją bracia Brożkowie i było to wszystko, na co stać było Wisłę dzisiaj... Niestety!

Warto jeszcze odnotować debiut w naszych barwach Martinsa Ekwueme, który pokazał się z niezłej strony, choć wchodząc na boisko nie był w stanie odwrócić losów meczu.

Gra i wynik źle rokuje przed meczem z Nijmegen w czwartek... a naszą drużyną po prostu trzeba... wstrząsnąć!

Dodał: Piotr (2003-09-19 22:14:08)


Pomeczowy komentarz. Legia Warszawa - Wisła Kraków

Nie popisali się nasi piłkarze na Łazienkowskiej w Warszawie. Porażki aż 1:4 nie spodziewali się nawet najwięksi pesymiści, wśród naszych kibiców. Co gorsze, nie tylko wynik, ale i styl porażki nie nastraja zbyt optymistycznie. Przed meczem Mirosław Szymkowiak mówił, że pojedynek z Legią, to kolejny przystanek w drodze do mistrzostwa, po nim, tenże Szymek, mówił już, że o walce o mistrzostwo, zbyt głośno, lepiej nie mówić...

Szkoda, że trener Kasperczak podszedł do tego meczu bez jakiegokolwiek ryzyka. To Jacek Paszulewicz był w meczu z Anderlechtem najlepszym defensorem Białej Gwiazdy, na mecz z Legią był zdrowy, a nasz trener postawił na Łukasza Nawotczyńskiego. Efekt widzieliśmy na murawie.

Na prawym skrzydle już kilka razy bezproduktywnie biegał Grzegorz Pater, a gdy tylko zastępował go tam - choć z konieczności, to jednak - Daniel Dubicki, od razu były tego o wiele lepsze efekty. Podobnie na lewej stronie ma się sprawa z Brasilią. W sumie dziwne, że ani razu szansy nie otrzymał ten, który miał Kamila Kosowskiego zastąpić, a więc Piotr Brożek. Ten ostatni dał w Warszawie dobrą zmianę, zdobył debiutanckiego, w I lidze i w ogóle w Wiśle, gola i mam nadzieję, że może rzeczywiście czas na zmianę! Do pary Piotrowi, może przydać się jego brat Paweł, bo widać gołym okiem, że bliźniacy szukają się na boisku, a szukanie to daje efekty! Na to jednak nie mam decydować się ja, tylko nasz trener. Dodatkowo dziwi absencja Tomasza Frankowskiego, bo podobno kontuzjowany, zagrał dzień później (?) w III-ligowym meczu rezerw (także porażka). Po warszawskim meczu, zmiany w naszej drużynie są po prostu niezbędne!

Wiślacy - zgodnie z zapowiedzią Szymka - jechali tam jak na rzeczywisty przystanek w drodze do mistrzostwa. Szkoda tylko, że zrobili tam sobie przystanek prawdziwy, bo zagrali na stojąco! Tak można grać, choć się nie powinno, przeciwko beniaminkom z Nowego Dworu lub Polkowic, lub przeciwko Wiśle Płock, ale nie przeciwko Legii, która pojechała z nami, tak jak chciała!

Jeżeli już bawimy się w krytykę, to nie ma, co pochwalać także pomeczowego komentarza w wykonaniu Adama Piekutowskiego, który stwierdził, że mimo tak dotkliwej porażki Wisła nadal jest najlepsza w kraju... Chyba jednak najwyższy czas przestać wspominać i żyć zwycięskimi meczami, obrośniętymi legendą, z Parmą czy Schalke... czas najwyższy żyć teraźniejszością! A ta nie jawi się w różowych barwach. Przed nami kolejne mecze prawdy, najpierw w czwartek z Nijmegen w Pucharze UEFA, a w niedzielę z głównym - jak się jeszcze niedawno wydawało - kontrkandydatem do tytułu mistrzowskiego, Groclinem Grodzisk Wlkp. W meczach tych Biała Gwiazda musi (!) zagrać inaczej niż dotychczas, a mianowicie, z zębem, ambitnie, walecznie i koniecznie z innym nastawieniem! Będzie to jednak bardzo trudne. Wisła z sezonu poprzedniego to była samonapędzająca się maszyna. Silne skrzydła w postaci Kosowskiego i Uche miały ogromną siłę przebicia, a gdy to zawodziło, bo rywale wiedzieli jak gra Wisła, to środkiem sunął Szymkowiak z Cantoro. Obecnie skrzydeł nie mamy, więc wystarczy zamknąć szczelnie wiślacki środek, a dokładniej Mirka Szymkowiaka i mamy po zabawie. Tak właśnie zagrała Legia, która naprzeciwko Mirka wystawiła trójkę piłkarzy, i to wystarczyło. Niestety roli Maurycego, który w sytuacjach kryzysowych potrafił pograć dokładnie do przodu nie jest w stanie przejąć Paweł Strąk, który nadal, w tej rundzie, przeplata jedno dobre zagranie, z trzema złymi... Trenerzy Nijmegen i Groclinu doskonale o tym wiedzą.

Na koniec jedno, aczkolwiek ważne pytanie. Czy Wisła obroni tytuł?

Będzie ciężko, ale i tak to nie Legia będzie naszym głównym - mimo tak wysokiego zwycięstwa nad nami - kontrkandydatem do mistrzowskiej korony. Legioniści bowiem potrafią nastawić się na mecz z nami, Amiką lub Groclinem i Lechem, ale przegrają lub zremisują ze średniakami lub słabeuszami... Jak zwykle zresztą. Kto więc nam głównie zagraża? Poza... samym sobą, zagrażają nam właśnie ekipy z Wielkopolski: Amica i Groclin... co zresztą widać po ich wynikach na ligowych boiskach.

W sezonie 1998/99 to Wisła powiozła Legię na własnym boisku 4:1 i to był koniec dominacji legionistów w naszej lidze, na dobrych kilka sezonów, kiedy to nastały czasy Białej Gwiazdy! Miejmy nadzieję, że nie była to skuteczna riposta ze strony naszego odwiecznego rywala...

Dodał: Piotr (2003-09-21 21:32:11) == Źródło: The White Star Division

==

Dziś polskie derby

Mecze Wisły z Legią zawsze elektryzowały piłkarską Polskę, w ostatnich latach spotkania te najczęściej rozstrzygają losy mistrzowskiego tytułu. Legia nie doznała jeszcze ligowej porażki w tym sezonie, Wisła wyprzedza jednak warszawian o trzy punkty. Wydaje się, że oba zespoły nieco inaczej podchodzą do dzisiejszego pojedynku.

Dość buńczuczne wypowiedzi warszawskich piłkarzy wskazują na to, że do meczu z Wisłą podejdą oni specjalnie nastawieni. Powiedzenie "bij mistrza" będzie dziś miało olbrzymią wymowę. Zwłaszcza, gdy mistrz jest poważnie osłabiony przedsezonowym pozbyciem się kilku kluczowych zawodników oraz kontuzjami. Kibice Legii bardzo wierzą w pokonanie "Białej Gwiazdy", do wczoraj w kasach stadionu przy Łazienkowskiej pozostało już bardzo niewiele biletów na najgorsze miejsca.

Inaczej do rywalizacji podchodzi się w Krakowie. Warszawski mecz traktowany jest jak każdy inny, zwłaszcza, że Legia w zeszłym sezonie nie zdołała zakwalifikować się do europejskich pucharów a na pięć spotkań jesienią aż trzy zremisowała. Dwa lata temu, gdy "Biała Gwiazda" wygrywała na Łazienkowskiej i zapewniała sobie mistrzowski tytuł do Warszawy przyjechało grubo ponad tysiąc fanów z Krakowa. Teraz będzie ich znacznie mniej - choć znacznie droższe, to bardziej interesujące i bezpieczniejsze są wyprawy do Belgii (Anderlecht) czy Holandii (NEC), o Włoszech (Lazio) nie wspominając. Dla tych, którzy zechcieliby wybrać się do Warszawy przygotowano darmowy pociąg, który wyjedzie z Dworca Głównego o godzinie 14:10.

Warszawskiego zespołu nie należy jednak lekceważyć. Na początku zeszłego sezonu również graliśmy na wyjeździe z Legią i po słabej grze w 2. połowie Wisła przełykała gorzką pigułkę porażki. Tamten mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla Legii, za co Wisła zrewanżowała się w Krakowie, wygrywając 2:1 po bramkach Uche i Żurawskiego.

Słów kilka o składzie obu drużyn. W Wiśle tradycyjnie brakuje Głowackiego i Cantoro, trener Kasperczak zostawił też w Krakowie Frankowskiego, zabrał natomiast Pawła Brożka i Martinsa Ekwueme. Inny napastnik, Damian Gorawski odcierpieć musi czwartą żółtą kartkę otrzymaną w ostatniej minucie meczu z Wisłą Płock. W ataku "Białej Gwiazdy" obok Macieja Żurawskiego wystąpi więc Daniel Dubicki. Do Warszawy pojechał Jacek Paszulewicz, który dobrą grę w meczu przeciwko Anderlechtowi w Krakowie przypłacił kontuzją stawu skokowego. Teraz "Paszul" wraca do zdrowia i powinien zagrać na środku obrony obok Mariusza Jopa.

W Legii zabraknie dziś na lewej obronie kontuzjowanego Tomasza Jarzębowskiego, którego prawdopodobnie zastąpi Dariusz Dudek. Partnerem Jacka Zielińskiego na defensywy Legii będzie Dixson Choto, który szybko wygryzł ze składu wyraźnie starzejącego się Marka Jóźwiaka. Pomoc Legii powinna wystąpić w najsilniejszym zestawieniu z Vukovicem i Surmą na rozegraniu. W ataku na pewno pojawi się najgroźniejszy legionista - Saganowski, któremu partneruje Svitlica. Nie zagra kontuzjowany Garcia.

Kluczem do zwycięstwa dla Wisły będzie opanowanie środka pola i poprawienie skuteczności w porównaniu z ostatnim meczem z Wisłą Płock.

Zapraszamy na relację ze spotkania, które rozpocznie się o godzinie 20.00.


(rav)

Legia - Wisła 4:1

Przed meczem z Legią Marek Saganowski twierdził, że zawodnicy Wisły boją się meczów na Łazienkowskiej. Chciałbym, by snajper z Warszawy miał rację, bowiem oznaczałoby to, że w meczach wyjazdowych przeciwko innym rywalom "Biała Gwiazda" będzie grać lepiej. Niestety, obraz gry drużyny Kasperczaka z Arką Gdynia, Amicą Wronki, Anderlechtem a nawet z Polkowicami tego nie potwierdza. Wisła na wyjazdach po prostu nie walczy...

Trener Kubicki postanowił powrócić do ustawienia 1-3-5-2, które przez ostatnie dwa sezony przynosiło znakomite efekty, również w meczach z Wisłą. Pierwsza połowa, choć nudna nie była, to jednak rozczarowała pod względem ilości sytuacji bramkowych. Nieco więcej ochoty do gry mieli gospodarze, którzy oddali w pierwszej połowie cztery strzały na bramkę Piekutowskiego. Wisła od czasu do czasu wyprowadzała dość groźne ataki, zakończone zwykle dośrodkowaniami, udało się też trzy razy uderzyć na bramkę rywala.

Pierwszą groźną akcję Legia przeprowadziła już w 2 minucie, gdy zza pola karnego strzelał Jóźwiak, a niecelnie zmieniający lot piłki Saganowski był na pozycji spalonej. W odpowiedzi ładne dośrodkowane Brasilii zablokował ten który strzelał minutę wcześniej - Marek Jóźwiak. Brazylijczyk przeprowadził też akcję lewą stroną, zakończył ją strzałem i choć piłka zmierzała w długi róg bramki Boruca golkiper Legii odbił ją na rzut rożny. Było to w 15 minucie meczu. Cztery minuty później przed świetną szansą stanął Grzegorz Pater po błędzie Jóźwiaka. Pomocnik Wisły był sam przed Borucem, lobował go, ale futbolówkę sprzed bramki wybił na róg Choto.

Najgroźniejszą szansę w pierwszej części gry Legia stworzyła w 27 minucie, kiedy Nawotczyński źle obliczył lot piłki, przejął ją Stanko Svitlica, strzelił błyskawicznie, ale wysoko nad bramką. Legia mogła też otrzymać rzut karny za faul Jopa na Sokołowskim, słowacki arbiter Lubos Michel nie odwizdał przewinienia wiślaka, może dlatego, że wcześniej Sokołowski oddał piłkę, a jego niecelne zagranie nie było wynikiem ataku Jopa... Międzynarodowy sędzia pomylił się natomiast ewidentnie w na niekorzyść Wisły. W 42 minucie Żurawski wychodził idealnie na pozycję "sam na sam" z Borucem, jednak pan z gwizdkiem stwierdził, że był spalony.

Druga połowa należała już do Legii, która w 52 i 53 minucie dwukrotnie posłała Wisłę na deski. Sprawę załatwili Serbowie: najpierw Vuković dobił z bliska strzał Sokołowskiego, gdy za krótko piłkę piąstkował Piekutowski. Po chwili Svitlica wyszedł przed bramkarza Wisły i mimo interwencji Jopa posłał futbolówkę po raz drugi do siatki.

Wisła przez cały mecz atakowała dość niemrawo, szukając bardzo trudnych rozwiązań, co przy aktywnie grających legionistach nie przynosiło rezultatu. Uderzać na bramkę Boruca próbował Szymkowiak z 16 metrów, w 66 minucie zbyt lekko z dwukrotnie większej odległości strzelał Żurawski po rzucie wolnym. Po chwili groźnie uderzał z lewej strony Stolarczyk, a piłka o centymetry przeszła obok długiego słupka bramki Legii. 60 sekund później Brasilia huknął bardzo mocno, jednak wprost w Boruca.

Legia kontrowała, a że piłkarze "Białej Gwiazdy" odsłonili się, stąd i sytuacje prowadzącej 2:0 drużyny były klarowniejsze. W 63 minucie Svitlica został jeszcze złapany na ofsajdzie, ale 12 minut później rajd prawą stroną przeprowadził Magiera, kończąc go potężną bombą pod poprzeczkę bramki Piekutowskiego, który spodziewał się centry. Czwartą bramkę dla Legii spokojnym strzałem z bliskiej odgległości zdobył Łukasz Surma, z podania Jacka Magiery. Legioniści mogli też strzelić kolejnego gola w ostatnich minutach meczu, gdy zmarnowali kontratak trzech na jednego.

Potężnie zszargany honor Wisły odrobinę uratował Piotr Brożek, wykańczając głową podanie brata - Pawła w 85 minucie meczu (asysta: PAWEŁ BROŻEK). Bracia Brożkowie nieźle prezentowali się w końcówce meczu, w której na boisku pojawił się też młody Martins Ekwueme. Tyle, że trudno ocenić formę braci bliźniaków po kilkunastominutowej grze przeciwko rywalowi, który mecz już miał wygrany...

Być może zdanie we wstępie: "Wisła na wyjazdach nie walczy" jest nieco krzywdzące dla zawodników. Oglądając jednak wyjazdowe mecze naszej drużyny, szczególnie ten dzisiejszy, miało się wrażenie, jakby biegali dwa razy wolniej od rywali. Wystarcza zdecydowanie, proste środki, by mistrz Polski gubił się całkowicie. To nie przypadek, że gospodarze biegali do każdej straconej piłki, a wiślacy znacznie wcześniej ją odpuszczali. Może taki styl gry ma zapewnić równą formę we wszystkich spotkaniach - tyle że taka równa forma może w ostatecznym rozrachunku najwyżej wystarczyć na środek ligowej tabeli.


(rav)

Konferencja po meczu z Legią

Z dużą klasą wypowiadał się po meczu Legia - Wisła trener gospodarzy, Dariusz Kubicki. Podziękował swojej drużynie za dobrą grę. Henryk Kasperczak pogratulował rywalowi, nie szukał też winy indywidualnej któregoś z wiślaków pomimo nagabywania przez redaktora "Naszej Legii".

Henryk Kasperczak:

Zostaliśmy w drugiej połowie szybko wypunktowani jak bokser. Szczególnie żałujemy drugiej bramki, która była chyba decydująca. Po dwóch bramkach Legia poszła za ciosem, grała z dużym zaangażowaniem. Legia wygrała zasłużenie, gratuluję zwycięstwa. W przerwie dwie rzeczy były do rozwiązania: odbiór piłki następował za głęboko, chciałem też żebyśmy lepiej wychodzili z piłką od tyłu. Było mnóstwo błędów. Chciałem, żeby błędy przeciwnika prowokowali Brasilia i Pater - nie udało się. Po stracie dwóch bramek otworzyliśmy się, co gospodarze wykorzystali. Kto mnie zawiódł? Jestem zawiedziony wynikiem, dawno nie przegraliśmy tak wysoko. Są problemy, nie jest je łatwo rozwiązać w meczu wyjazdowym. Drużyna gra słabiej w ofensywie w meczach wyjazdowych są problemy z konstrukcją akcji.

Dariusz Kubicki (trener Legii):

W pierwszej połowie zespoły się badały, w drugiej - obu zespołom zależało na zwycięstwie. Drużyna, która zdobywa pierwszą bramkę ma ułatwione zadanie. Wykorzystaliśmy to. Dziękuję moim zawodnikom, że tak fajnie z nami pracują. W przerwie nadal zdawałem sobie sprawę z klasy przeciwnika, byłem zadowolony po pierwszej części gry, stworzyliśmy przed przerwą więcej okazji. Prosiłem o dalszą konsekwencję w grze obronnej. Rozmiary zwycięstwa są i dla mnie zaskoczeniem.

Szymkowiak: Nic pozytywneg

- Trudno mi powiedzieć coś pozytywnego o naszej grze. Wydaje mi się, że mecz mógł się podobać, szkoda, że tylko Legia zdobywała przez pewien czas gole. Nasza bramka padła po prostu za późno, aby zmienić losy spotkania - stwierdził po meczu z Legią Mirosław Szymkowiak.

- Dzisiejszy mecz miał bardzo sympatyczną oprawę - chwalił gospodarzy "Szymek". - Kibice Legii pokazali, że przychodzą popatrzeć na dobre widowisko, ale również i sami je tworzą.

Zieliński: Droga do mistrzostwa jeszcze daleka

Jacek Zieliński, to osoba, którą równie przyjemnie słuchać, bez względu na to, czy jest się kibicem Legii czy innej drużyny. Nawet, gdy zespół Zielińskiego ogrywa nas 1:4. Defensor Legii skupił się w swoim pomeczowym komentarzu praktycznie tylko na wydarzeniach boiskowych.

- Myślę, że dwie szybko strzelone bramki spowodowały, że zespół Wisły troszeczkę zwątpił w możliwość wywiezienia choćby remisu - stwierdził Zieliński. - Próby ataku, bez odpowiedniej asekuracji, dawały nam możliwość kontr. W takich sytuacjach znacznie łatwiej "rozklepać" obrońców. Wiedzieliśmy, że kluczem do zwycięstwa będzie wygranie walki w środkowej strefie boiska. Należało więc wyłączyć Szymkowiaka. Droga do mistrzostwa jest jeszcze daleka.

Życie Warszawy (rav)