2003.09.28 Wisła Kraków - Dyskobolia Grodzisk 3:2

Z Historia Wisły

2003.09.28, I Liga 2003/2004. 7. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 18:00, niedziela
Wisła Kraków 3:2 (2:2) Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski
widzów: 8.000
sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin)
Bramki


Maciej Żurawski 21’
Maciej Żurawski 41’
Paweł Brożek 79’
0:1
0:2
1:1
2:2
3:2
Grzegorz Rasiak 2’
Radosław Sobolewski 6’



Wisła Kraków
Adam Piekutowski
Marcin Baszczyński
Mariusz Jop
Jacek Paszulewicz
Maciej Stolarczyk
Grzegorz Pater grafika: Zmiana.PNG (72’ Daniel Dubicki)
Grafika:Zk.jpg Paweł Strąk
Mirosław Szymkowiak
Piotr Brożek grafika: Zmiana.PNG (65’ Brasília)
Tomasz Frankowski grafika: Zmiana.PNG (38’ Paweł Brożek)
Maciej Żurawski

Trener: Henryk Kasperczak
Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski
Mariusz Liberda
Łukasz Gorszkow
Tomasz Wieszczycki
Radek Mynář Grafika:Zk.jpg
Lumír Sedláček
Marcin Zając
Radosław Sobolewski Grafika:Zk.jpg
Sebastian Mila Grafika:Kontuzja.png Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (35’ Rafał Kaczmarczyk)
Piotr Piechniak Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (46’ Tomasz Moskała Grafika:Zk.jpg)
Andrzej Niedzielan grafika: Zmiana.PNG (77’ Piotr Rocki)
Grzegorz Rasiak

Trener: Dušan Radolský

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Program meczowy cz.I
Program meczowy cz.I
Program meczowy cz.II
Program meczowy cz.II

Spis treści

Przed meczem

Wstęp do meczu: Wisła Kraków - Groclin Grodzisk Wlkp.

W niedzielę o godzinie 18 na stadionie przy ulicy Reymonta w Krakowie dojdzie do najciekawszego spotkania jesiennej rundy rozgrywek ligowych sezonu 2003/04. Pojedynek Wisły Kraków i Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski będzie ciekawy nie tylko ze względu na to, że spotka się obecny mistrz Polski z wicemistrzem, ale również dlatego, że spotkają się jedyni reprezentanci Polski w europejskich pucharach, dwóch najbogatszych właścicieli sekcji piłkarskich i całe mnóstwo ligowych gwiazd polskich stadionów.

VII kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Kraków, ul. Reymonta, 28 września 2003 r., godz. 18:00

Wisła Kraków - Groclin Grodzisk Wlkp.

...

Nowa siła polskiej ligi

Jeszcze dwa lata temu, ten pojedynek nie wywołałby większych emocji i zainteresowania niż mecz Wisły z jakimkolwiek zespołem z dolnych rejonów tabeli. Jednak przez te dwa lata, działacze z Grodziska, a zwłaszcza właściciel klubu Zbigniew Drzymała, konsekwentnie dążyli do budowy silnej drużyny, której aspiracje będą sięgały znacznie dalej niż mistrzostwo Polski. Dziś wydaje się, że Groclin jest najlepiej „poukładaną” drużyną w lidze, co jeszcze w zeszłym sezonie było absolutną domeną naszej Wisełki. Niestety, gdy Drzymała z mozołem i konsekwentnie pchał swój wóz do przodu, działacze w Krakowie, oraz działający do tej pory z rozmachem Bogusław Cupiał, w niezrozumiały sposób pozwolili osłabić bajecznie grającą drużynę w najważniejszym momencie, tuż przed eliminacjami do upragnionej Ligi Mistrzów. Nie będziemy tu już roztrząsać przyczyn i skutków takiego działania. Niemniej jedna skład, który przegrał batalię o LM, miał zapewnić spokojną drogę do obrony tytułu mistrzów polski – przepustki do LM.

Pierwszy niepokojący sygnał napłynął z Wronek, gdzie Białą Gwiazdę w pojedynkę pokonał, mający duże zaległości treningowe, Paweł Kryszałowicz. Następnie przyszedł zimny prysznic w Warszawie (po sromotnym laniu 4:1 w meczu z Legią), oraz duży niedosyt po pucharowym występie na własnym stadionie z NEC Nijmegen. W niedzielny wieczór nadarza się okazja, by przełamać słabszy okres gry i aby wreszcie Biała Gwiazda zaczęła świecić dawnym blaskiem. Problem polega jednak na tym, że do Krakowa przyjeżdża drużyna, która gra obecnie najlepszą piłkę w kraju, a po drugie mistrzowie Polski nie mają odpowiednich wykonawców, którzy jeszcze pół roku temu wprawiali nas w zachwyt i osłupienie.

Przeciwnie wicemistrzowie Polski. Zwolnienie trenera Bogusława Kaczmarka, który zdobył w zeszłym sezonie z drużyną II miejsce w lidze, wydawało się najgłupszym posunięciem w dotychczasowej pracy Zbigniewa Drzymały. Tymczasem obecny styl gry, jak i osiągane wyniki, bronią tej decyzji, oraz nowego trenera, Słowaka Dušana Radolský'ego. Zespół Groclinu wyraźnie okrzepł, nabrał potrzebnego doświadczenia, został umiejętnie wzmocniony przed obecnym sezonem, co zaowocowało dobrą postawą Grodziszan w początkowej fazie rozgrywek ligowych. Papierkiem lakmusowym dla tej drużyny miała być potyczka w Berlinie z Hertą. Niestety, dla kibiców, działaczy i trenerów Groclinu, wiele pytań zostało bez odpowiedzi. Przede wszystkim dalej nie poznaliśmy prawdziwej siły ognia zespołu Drzymały. Pomijając fakt, że zespół Huuba Stevensa zagrał katastrofalnie słabo, to grający przyjemnie dla oka Grodziszanie, nie potrafili wykorzystać własnej przewagi. Trudno tłumaczyć to brakiem ogrania w europejskich pucharach, skoro większość zawodników obecnej drużyny Groclinu ma za sobą występy w reprezentacji Polski w różnych kategoriach wiekowych, przez co potykali się już z europejską piłką. Nawet w ewidentnych sytuacjach, gdy na bramkę Herty szarżowało 3 groźnych napastników Groclinu, a przed nimi znajdował się tylko jeden obrońca, nie potrafiono zamienić tego na bramkę. Mimo wszystko jednak, bezbramkowy remis należy uznać za sukces, gdyż już za kilka miesięcy nikt nie będzie pamiętał o stylu w jakim grali zawodnicy niemieccy, oraz jaką przewagę mieli Grodziszanie. Inaczej sprawa wygląda w lidze. Tutaj zespół Groclinu wykorzystuje wszystkie błędy rywala, o czym najboleśniej przekonał się na własnym stadionie Lech Poznań przegrywając 1:3. Jak będzie w Krakowie? Wydaje się, że pomimo sporych osłabień kadrowych i „zgubieniu” stylu z zeszłego sezonu przez Wiślaków, co po części spowodowane jest odejściem najbardziej kreatywnych zawodników, Biała Gwiazda jest faworytem tego spotkania. Fakt ten dodatkowo potęgują kontuzje w znakomicie spisującym się bloku defensywnym Groclinu. W Berlinie groźnej kontuzji nabawił się doświadczony Mariusz Pawlak oraz Ivica Križanac. Ten drugi jednak ma duże szanse na występ w Krakowie, gdyż jego kontuzja nie wydaje się aż tak dotkliwa. Nie zobaczymy natomiast na pewno Igora Kozioła. Niestety dla Wisły, defensywa drużyny kierowanej przez Dušana Radolský'ego, wcale nie jest jej najmocniejszą formacją.

Z siłą wodospadu...

Tak można scharakteryzować w najprostszy sposób grę najmocniejszej formacji Groclinu czyli pomocy. Doskonale zaprezentowała się ona w meczu na berlińskim stadionie. Decydowała o obliczu meczu i znaczącej przewadze w środku pola. Gra takich zawodników jak Czecha Lumíra Sedláčka, czy reprezentanta Polski Marcina Zająca, przypominała momentami grę bocznych pomocników ze „starej” Wisły. Dynamiczne rajdy bocznymi sektorami boiska, dokładne podania i duża kreatywność. To cechy obydwu pomocników. Niedawno zapytano Radolský'ego dlaczego wcześniej nie wypromował się tak dobry pomocnik jakim jest Sedláček. Trener odpowiedział, że dlatego, iż w Czechach jest to zupełnie przeciętny piłkarz na swojej pozycji. Jeśli tak jest w rzeczywistości, a nie jest to wyłącznie nadmierna skromność Radolský'ego wobec umiejętności czeskiego pomocnika, to wypada tylko życzyć sobie, aby sztab szkoleniowy Wisły obrał kierunek na przeciętnych piłkarzy czeskich rezygnując z kierunku na przeciętnych piłkarzy z Brazylii, Kanady czy nawet Nigerii. Choć z drugiej strony nadarza się znakomita okazja, aby kierunek poszukiwań wzmocnień przez obydwa sztaby szkoleniowe, został zweryfikowany na boisku.

Oprócz bardzo dobrych bocznych pomocników, Groclin ma również czym pochwalić się w środku pola. Sebastian Mila, uważany jest dzisiaj - obok Marcina Burkhardta z Amiki – za największy talent w polskiej piłce. Za jego plecami występuje Radosław Sobolewski, który znalazł uznanie w oczach selekcjonera Pawła Janasa. W ten sposób wydaje się, że obecna formacja środkowa Groclinu przewyższa analogiczną formację naszej Białej Gwiazdy.

Moskała, Niedzielan, Rasiak

Te nazwiska nie wymagają w Polsce rekomendacji. Niemniej jednak nawet wspólnie nie mają tyle sportowej klasy ile posiada Maciej Żurawski. Dlatego, odrzucając fałszywą skromność, należy stwierdzić, że jeden Żurawski, jest więcej warty niż wymieniona trójka. Problem polega jednak na tym, że ostatnio Żuraw znajduje się w słabszej formie. Zapewne dzieje się tak dlatego, że nie otrzymuje już takich precyzyjnych podań z lewej strony boiska, co wiąże się z nieobecnością w składzie Wisły Kamila Kosowskiego. Ten duet był w stanie rozmontować każdą obronę, nie tylko grającą w lidze polskiej, czego świadectwo otrzymaliśmy w europejskich pucharach. Cóż, nie można ciągle żyć wspomnieniami. Należy ciągle iść do przodu, aby nie popaść w ligową przeciętność. Napastnicy Groclinu należą, obok pozostającego poza wszelką konkurencją Żurawia, oraz Kryszałowicza i Saganowskiego, do najlepszych napastników w Polsce. Tym bardziej dziwi fakt, że w meczu z Hertą, w sytuacji „trzy na jeden” nie potrafili strzelić bramki. Trudno jednak przypuszczać, by podobna niemoc spłynęła na nich podczas potyczki w Krakowie. Stawka meczu jest ogromna. Niewątpliwie obydwie ekipy będą liczyły się w walce o mistrzostwo Polski w obecnym sezonie i zwycięstwo jednej z nich będzie miało ogromne znaczenie pod koniec sezonu, gdyby o kolejności w tabeli miał decydować bilans bezpośrednich spotkań.

Jak wypadnie Groclin na Reymonta w jaskini lwa, który mimo tego, że wypadło mu kilka zębów nadal groźnie ryczy i potrafi niebezpiecznie zaatakować, nie pozostawiając swojej ofierze zbyt wiele szans na przeżycie? Ostatnie wyniki osiągane w lidze przez obydwa zespoły wskazują na Groclin. Atut własnego boiska, doświadczenie oraz obecność w składzie Macieja Żurawskiego wskazują na Wisłę.

Przewidywany skład Groclinu:

Liberda – Mynář, Wieszczycki, Križanac (Łukaszewski?), Gorszkow – Zając, Sobolewski, Mila, Sedláček – Niedzielan, Rasiak

Przełomowy mecz

Takie mecze rozgrywa się wyłącznie z mocnymi rywalami. Przełamanie słabszej passy w takim właśnie meczu może owocować odbudowaniem wartości sportowej drużyny. Nie jest to bezwzględna reguła, ale niewątpliwie kolejna porażka z drużyną z „czuba” tabeli, do tego liczącej się w walce o mistrzostwo Polski, może spowodować dalsze załamanie formy i „zadomowieniem” się na dobre w środku tabeli. Dlatego mecz z Groclinem to tradycyjnie pojedynek o trzy punkty, dobry bilans bezpośrednich spotkań, oraz odbudowanie własnej wartości. Czy jednak Wiślakom starczy motywacji, sportowej złości i determinacji w dążeniu do zwycięstwa? W zeszłym sezonie to pytanie byłoby po prostu nie na miejscu. W obecnym, jest jednym z podstawowych pytań zadawanych przez kibiców przed każdym meczem. Zresztą obecną sytuację w lidze odzwierciedla pozycja w ligowej tabeli. O ile mnie pamięć nie zawodzi, to 5 miejsce jest najgorsze od czasu pojawienia się właściciela z Myślenic. Z drugiej strony o motywację i sportową złość nie musimy się martwić, gdyż piłkarze Białej Gwiazdy będą chcieli zrehabilitować się za katastrofalny występ w Warszawie w meczu o ligowe punkty, oraz prestiż, z Legią. Niestety jak pokazuje ostatni wynik Legii osiągnięty w Zabrzu (remis 2:2 z Górnikiem), w meczach z Białą Gwiazdą obowiązuje zasada „bij mistrza”, wobec czego każdy przeciwnik w meczu z Wisłą wyzwala w sobie dodatkowe pokłady umiejętności i ambicji. Dlatego pokonanie tak mocnego przeciwnika, w momencie gdy Wisła znajduje się ewidentnie w kryzysie formy, może być dla Białej Gwiazdy przełomowym momentem, który ustabilizuje sytuację w klubie, czego tak bardzo pragnie zarówno właściciel Bogusław Cupiał, jak i trener Kasperczak.

Kłopotów z defensywą ciąg dalszy...

Niestety defensywa Wisły jest jej bezsprzecznie najsłabszym ogniwem, które może zawieść w najmniej oczekiwanym momencie. Cała czwórka defensorów krakowskiej drużyny będzie miała sporo pracy przy powstrzymywaniu ataków ofensywnie usposobionych bocznych pomocników Groclinu Sedláčka i Zająca oraz niebezpiecznych napastników, którzy są niezwykle zwrotni, czego nie można powiedzieć o stoperach Wisły. Na szczęście bardzo niepewnego Nawotczyńskiego zastąpił, powracający po kontuzji, Jacek Paszulewicz. Ciągle czekamy natomiast z utęsknieniem i nadziejami na powrót do drużyny Arkadiusza Głowackiego, który zapowiadany jest już na rewanżowe spotkanie z NEC Nijmegen w Holandii. Do tego czasu Paszul będzie musiał naprawiać seryjnie popełniane błędy przez dziwnie zagubionego Marisza Jopa. Niestety mecz z Holendrami nie dał jednoznacznej odpowiedzi trenerowi Kasperczakowi kto ma grać na lewej stronie pomocy. Ani Brasilia, ani Brożek nie rzucają nikogo na kolana. Wydaje się, że w tej sytuacji, lewą flankę trener odda temu pierwszemu. Z prawej strony pomocy zapewne wystąpi nominalny napastnik Damian Gorwaski, który choć nienajlepiej czuje się w roli skrzydłowego, to i tak wywiązuje się z obowiązków przypisanych do tej pozycji znacznie lepiej od Grzegorza Patera. Środek powinien pozostać bez zmian. W ataku natomiast obok Żurawskiego, trener Kasperczak postawi na bohatera środowego pucharowego spotkania z chłopakami Neeskensa, Tomasza Frankowskiego.

Inny wynik niż zwycięstwo Wisły będzie bardzo komplikował sytuację naszej drużyny w tabeli. Dlatego liczymy, iż piłkarze Kasperczaka są tego świadomi i w niedzielny wieczór dostarczą nam wielu niezapomnianych wrażeń... wyłącznie tych pozytywnych!

Do boju Wisełka!

Dodał: Matys (2003-09-27 16:17:08)

Źródło:wislaportal.pl

Relacje meczowe

Wisła Kraków - Groclin Grodzisk Wlkp. 3:2

Po znakomitym meczu, Wisła zasłużenie pokonała Groclin 3:2. Zaczęło się katastrofalnie, bo goście już po 6. minutach, prowadzili... 2:0! Groclin zaczął mecz szybko i zdecydowanie, czym zaskoczył na tyle wiślaków, że Ci ze zdumieniem patrzyli co się dzieje na boisku. Taki start zapowiadał... klęskę. Na szczęście nasi piłkarze pokazali ogromny charakter i mimo początkowych niepowodzeń ruszyli do prawdziwego boju, co się opłaciło. Jeszcze przed przerwą był remis. Dwie szarże Macieja Żurawskiego i dwa gole, odpowiednio w 21. i 41. minucie. Po przerwie mecz nadal stał na bardzo wysokim poziomie, z lekką przewagą Wisły, ale z akcjami pod obiema bramkami. Batalię wygrała ostatecznie Biała Gwiazda, a Groclin dobił w 79. minucie Paweł Brożek! Wisła - Groclin 3:2!

VII kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Kraków, ul. Reymonta, 28 września 2003 r., godz. 18:00

Widzów: 9000, sędziował: Tomasz Mikulski (Lublin)


Wisła Kraków - Groclin Grodzisk Wlkp. 3:2

Bramki:

0:1 Rasiak (2.)

0:2 Sobolewski (6.)

1:2 Żurawski (21.)

2:2 Żurawski (41.)

3:2 Paweł Brożek (79.)


Składy:

Piekutowski

Baszczyński

Paszulewicz

Jop

Stolarczyk

Pater (72. Dubicki)

Szymkowiak Strąk

Piotr Brożek (65. Brasilia)

Żurawski

Frankowski (37. Paweł Brożek)


Liberda

Gorszkow

Wieszczycki

Mynář

Sedláček

Zając

Sobolewski

Mila (34. Kaczmarczyk)

Piechniak (46. Moskała)

Niedzielan (76. Rocki)

Rasiak

Piłkarz meczu:

Maciej Żurawski


Takich występów naszych piłkarzy więcej! Ambicja, wola walki i zaangażowanie, to właśnie te cechy, za które wiślacy zebrali dzisiejszego wieczora najwięcej oklasków. Dość powiedzieć, że część kibiców żartowała, iż Wisła powinna rozpoczynać swoje mecze od stanu 0:2, by wtedy od samego początku grać z wolą walki i zaciętością! Po prostu ze sportową złością i charakterem!

Zaczęło się, co najmniej niefortunnie. Już pierwsze akcje gości były niebezpieczne, ale Mila uderzył nad bramką, a akcja Zając - Piechniak zakończyła się ręką tego drugiego w polu karnym, czego nie raczył dostrzec sędzia. Pierwsze ostrzeżenia zostały jednak potraktowane nieodpowiednio i już w 2. minucie meczu było 0:1. Piechniak podał do Rasiaka, który nie miał najmniejszych kłopotów z pokonaniem Adama Piekutowskiego! Gdzie byli obrońcy? Czekali aż sędzia odgwiżdże spalonego? Może tak, bo z wysokości trybun część widzów widziała właśnie taką pozycję piłkarzy z Grodziska. Sędzia widział jednak inaczej i szybko dostaliśmy bramkę. Wisła próbowała straty odrobić niemal natychmiast, ale to Groclin zdobył gola! W 6. minucie z piłką pognał reprezentant kraju, Sobolewski, w jego rajdzie nie przeszkodził mu Paweł Strąk, a Sobol wpadł w pole karne i mimo ostrego kąta, wypalił w krótki róg, piłka otarła się jeszcze od ręki Piekuta i... wpadła pod poprzeczkę! Konsternacja... a tym większa, że sędziemu potrzebne było parę sekund, aby wskazać na środek, sygnalizując bramkę! 0:2 w sześć minut... tego nikt się nie spodziewał, zwłaszcza że po kolejnych czterech minutach mogło i powinno być... 0:3! Mila podaje bowiem do Zająca, ten ograł Piekutowskiego i... nie trafia do pustej już bramki! Ta akcja dodatkowo budzi... wiślackich kibiców, którzy jako pierwsi pokazują charakter, ostro zaczynają bowiem dopingować niefrasobliwych dotychczas wiślaków, których poderwał także swoim ostrym strzałem Mirek Szymkowiak! Zaczyna się więc natarcie na bramkę gości. Pierwszy rusza Franek, ale tylko zderza się z Liberdą, co za chwilę okaże się brzemienne w skutkach, gdyż nasz napastnik będzie zmuszony opuścić boisko! W 14. minucie, po zamieszaniu, kontaktową bramkę mógł zdobyć Grzegorz Pater, ale uderza zbyt lekko. Wisła naciska i co chwilę robi się gorąco w polu karnym Groclinu i - co dziwne - do coraz lepszych pozycji dochodzi Żuraw, który ma za dużo swobody! Po chwili okaże się, że był to wielki błąd obrony Groclinu. W 21. minucie ładnie prawą stroną ucieka Pater, dogrywa dokładnie do Maćka, a ten nawija na plecach obrońcę i strzela obok rozpaczliwie interweniującego Liberdy! Jest już tylko 1:2! Po kolejnych dwóch minutach, świetnie startuje Franek i brakuje mu naprawdę niewiele, żeby sięgnąć futbolówkę. Mógł być remis! 25. minuta, to... trzy ogromne szanse Wisły, która po błędzie defensywy gości ma tyleż okazji: z 12. metrów strzela Jop, Liberda odbija piłkę, niemal wprost pod nogi Żurawia, który natychmiast strzela, piłkę znów paruje Liberda, tym razem na głowę Piotra Brożka, ale to uderzenie bramkarz Groclinu już łapie! Coś niesamowitego. 28. min. z dystansu Żuraw, ale Liberda na posterunku. W 32. min. odgryza się Groclin, ale Adam powstrzymuje Zająca, po chwili znów starcie tej pary, Piekut dobrze wyłapuje uderzenie pomocnika z Grodziska.

Piłkarze powoli myślami są już w szatni, zwłaszcza goście, często leżąc na murawie i przedłużając wznowienie gry, chcą wybić rozpędzoną Wisłę z uderzenia, ale to się im nie udaje... 41. minuta to popis Piotra Brożka, który lewym skrzydłem mieszał i mijał kolejnych rywali, a gdy już znalazł się przed polem karnym, nagrał idealnie pod nogi Żurawia, ten podciągnął jeszcze w bok i kapitalnie strzela do siatki!!! Mamy remis!!! Wisła nadal naciera, ale najpier Liberda broni strzał Baszczyńskiego, a po chwili paruje uderzenie Szymka z wolnego.

Tak kończy się I połowa, żywa, emocjonująca, która po fatalnym początku, kończy się bardzo dobrze, bo nie tylko wiślacy wyrównali, ale grają bardzo dobrze i widać, że po ostatniej serii mniej udanych występów, dzisiaj Wisła bardzo bliska jest przełamania się!

II połowa nie jest już tak dynamiczna, jak I, ale i teraz nie brakuje akcji, spięć podbramkowych i walki, dwóch naprawdę dobrych drużyn! Zaczęło się od akcji Pawła Brożka, który ładnie rozpoczął, ale podał niedokładnie i szansa przepadła. Mecz - w związku z takim, a nie innym wynikiem - rozpoczyna się jakby od nowa i widać, że teraz nikt nie chce się specjalnie odkryć. Dużo jest więc walki w środku pola oraz prób wrzucania piłki do przodu. Na nasze szczęście, Mariusz Jop wygrywa kolejne pojedynki biegowe, na zmianę to z Rasiakiem, to z Niedzielanem, górne piłki świetnie czyści Jacek Paszulewicz, który dodatkowo, kilka razy doskonale wybił piłkę piłkarzom Groclinu, w niebezpiecznych sytuacjach (zwłaszcza zagranie z 59. min. kiedy Jacek popisuje się dwoma wślizgami, jeden po drugim, wybijając grę rywalowi z głowy)! Do ataku dobrze włączają się Marcin Baszczyński i Maciej Stolarczyk i widać, że Wisła coraz lepiej łapie swój rytm! Mamy więc wymianę ciosów, Wisła zmuszona jest jednak grać atak pozycyjny, a Groclin nastawiony jest na kontry. I własnie po jednej z nich groźnie pod naszą bramką, na nasze szczęście Rasiak na spalonym, mimo gwizdka sędziego, strzela do siatki, za co powinien zobaczyć żółtą kartkę, nie ogląda i ma jeszcze zdecydowanie za wiele do powiedzenia sędziemu, który jest chwilami prawdziwą oazą spokoju, gdyż piłkarze z Grodziska co chwilę mają do niego zdecydowanie za wiele do powiedzenia, a robią to w niewybredny sposób, możnaby rzec, że gwiazdorski, no ale prasa robi swoje. To Groclin jest kreowany na najlepszą polską drużynę, dodatkowo opromieniony sukcesem (?) w Berlinie (0:0 z Herthą w Pucharze UEFA). Piłkarze z Grodziska coraz częściej też faulują, co odczuł ostro, np. Marcin Baszczyński, brutalnie podcięty przez Moskałę.

W 62. znów próbuje Pater, po samodzielnym rajdzie, strzela jednak zbyt lekko. W odpowiedzi arcygroźnie pod naszą bramką! 63. min. i rzut rożny dla gości, piłkę głową uderza Rasiak, a Piekut odbija ją instynktownie nogami! Było bardzo niebezpiecznie. Zwłaszcza, że po chwili kolejna kontra gości, ucieka Zając, dobrywa na piątkę, ale lecącą wzdłuż bramki piłkę nie jest w stanie dobić Niedzielan!

Wisła jednak nie próżnuje, w 70. minucie atomowym uderzeniem popisuje się Żuraw, Liberda świetnie piłkę paruje, dobiega do niej Paweł Brożek, ale strzela o wiele za wysoko! Szkoda szansy! 75. minuta to ostatnia naprawdę groźna akcja gości, którzy wywalczyli rzut wolny. Sobolewski strzela bardzo mocno, piłka odbija się jeszcze od któregoś z obrońców i Piekut, który już złożony był, by rzucić się w prawy róg, jakimś cudem ląduje w lewym i piłkę łapie! Wróciliśmy z dalekiej podróży, a Adamowi należą się za tą interwencję wielkie brawa!

Wisła gra jednak konsekwentnie i to przynosi efekt, gdyż zdobywamy zwycięską bramkę, w 79. minucie! Na lewą stronę piłkę rzuca Szymek, z nią ruszył Brasilia, podciąga kilka metrów i ładnie odnajduje podaniem przed polem karnym Maćka Żurawskiego. Żuraw idealnie zagrywa na prawo do Dubiego, a ten nie miał już kłopotu z asystą do Pawła Brożka, któremu wystarczyło strzelić juz tylko do pustej bramki!!! 3:2 i Wisła prowadzi!!! Goście mają pretensje, że wcześniej Paweł był na pozycji spalonej, ale to już nie do nas osądzanie tej sytuacji... wiemy jedno, takie zachowanie jakie po golu odstawili w boksie goście, to skandal, gdyż jeden z panów dwukrotnie doskakiwał do sędziego liniowego, a w stronę głównego pokazywane były gesty, świadczące o tym, że.... długo nie pożyje... Nie nasz to jednak interes.

Chwilę po zdobyciu gola znów świetnie spisał się Paweł Brożek, który wychodził na czystą pozycję, ale brzydko fauluje go Mynář, za co ogląda żółta kartkę.

Goście próbują cokolwiek jeszcze zdziałać, ale Wisła gra do końca mądrze i zasłużenie wygrywa 3:2, pokazując ogromny charakter! Groclin zaś pokazał się w Krakowie, piłkarsko nieźle, ale prowadząc 2:0 był już chyba zbyt pewny siebie, co zostało solidnie ukarane!

Wisła tym zwycięstwem udowadnia, że grać w piłkę potrafi, dobrze i ambitnie. Widać także, że swoją kolejną szansę powinni dostawać bracia Brożkowie, którym za dzisiejszy mecz - jak i całej drużynie - należą się duże brawa!

Dzisiaj Wisła jest wielka i oby tak dalej!

Dodał: Wit (2003-09-28 20:07:42)

Źródło:wislaportal.pl

Ciężko wywalczona wygrana!

Był to najlepszy mecz tego sezonu ligowego nie tylko w wykonaniu Wisły. Ładne akcje, efektowne bramki, parady bramkarzy i duża dramaturgia - to wszystko obserwowaliśmy w niedzielę przy Reymonta. Dzięki olbrzymiemu zaangażowaniu i woli zwycięstwa Wisła Kraków pokonała Groclin-Dyskobolię 3:2.

Przed wyjściem piłkarzy obu drużyn nad boiskiem pojawiły się dwa helikoptery firmy Polinar, których pokaz miał wprowadzić kibiców w atmosferę niezwykłego wydarzenia. Wprowadził, ale chyba tylko piłkarzy Dyskobolii, bowiem w pierwszych dziesięciu minutach niczym śmigła odrzutowca, nie helikoptera, biegali oni pomiędzy obrońcami Wisły...

Pierwsze 10 minut bowiem to koncert fatalnej gry Wisły w obronie i doskonałego wykorzystywania błędów przez gości. Już w 1. minucie Mila strzelił nad bramką naszej drużyny, co miało być tylko ostrzeżeniem. Nie było, bowiem kilka sekund później akcję lewą stroną przeprowadził Piechniak, dziecinnie prostemu podaniu do środka nie zapobiegł Marcin Baszczyński i nagle okazało się, że przed Adamem Piekutowskim stoi zupełnie nieobstawiony Grzegorz Rasiak. Napastnik zrobił co do niego należy, niczym na treningu pokonując golkipera Wisły.

Na nic zdały się szybkie akcje Żurawskiego i Piotra Brożka (zastąpił Brasilię), mimo że po zagraniu tego drugiego piłkę na róg musiał wybijać Liberda. Już w 6 minucie bowiem kilkadziesiąt metrów z piłką przebiegł prawą stroną Radosław Sobolewski, a będąc przy linii końcowej boiska, mimo asysty Pawła Strąka, zdecydował się na kopnięcie w kierunku bramki Wisły. Opłaciło się - futbolówka pechowo odbiła się od Adama Piekutowskiego i wpadła do bramki! - Po prostu, piłka trafiła mnie w głowę, było zbyt blisko, żebym zdążył zareagować - mówił po meczu bramkarz "Białej Gwiazdy".

To były dwa ciosy, po których nie jedna drużyna poddałaby się. Paść mógł też trzeci cios, gdyż w 8 minucie sam przed Piekutowskim znalazł się Marcin Zając, który po minięciu bramkarza strzelił od razu w kierunku pustej bramki - ale nad poprzeczką. To według wielu był przełomowy moment meczu - Dyskobolia nie dobiła Wisły, a Wisła zabrała się do roboty.

W naszych szeregach grał zawodnik, któremu szczególnie zależało na dobrym występie. Trudno przypomnieć sobie mecz, w którym Piotr Brożek grał od pierwszej minuty w wyjściowym składzie naszej drużyny. Miał dziś więc o co walczyć, zwłaszcza, że nie zrażeni fatalnym wynikiem kibice głośno dopingowali swój zespół. Piotrek Brożek odciążył więc nieco wykonującego gigantyczną pracę Mirosława Szymkowiaka, na którym skupili się defensywni pomocnicy Dyskobolii, więcej też miejsca zrobiło się dla grającego z prawej strony Grzegorza Patera. To wystarczyło, by ataki Wisły prowadzone były z takim samym rozmachem, jaki oglądaliśmy jeszcze pół roku temu!

Atakom Wisły Groclin przeciwstawiał się nie zawsze w elegancki nawyk. W 12 minucie po wrzutce Mirosława Szymkowiaka Frankowski uprzedził Liberdę, ale bramkarz gości odbił piłkę. Doszło do zderzenia niewielkiego napastnika z potężnym bramkarzem. Efekt? Liberda leżał przez kilka minut na boisku, kradnąć Wiśle cenny czas. Podobnie robili inni grodziszczanie...

"Franek" nie miał dziś swojego dnia. Pięciu centymetrów brakło mu po wrzutce z lewej strony, by wygrać pojedynek główkowy i umieścić futbolówkę w siatce. Więcej szczęścia miał Maciej Żurawski, który w 19 minucie zagrażał bramce Liberdy. 60 sekund później zagroził skutecznie: Grzegorz Pater wywalczył piłkę z prawej strony boiska, szybko dośrodkował do "Żurawia", który stał tyłem do bramki. Odzianemu w pomarańczowe buty napastnikowi udało się odwrócić i huknąć potężnie z lewej nogi, tak, że na nic zdała się interwencja Liberdy (asysta: PATER).

Tomasz Frankowski szybko złapał piłkę i pobiegł z nią na środek, by wkrótce po raz kolejny móc zagrozić gościom. Tak jak w 22 minucie, gdy po podobnej centrze z prawej strony "Franek" nie sięgnął piłki...

Trzy minuty później znów Liberda był w opałach. Po zamieszaniu podbramkowym w doskonałej sytuacji znalazł się Mariusz Jop - obrońca Wisły uderzył szybko, jednak bramkarz odbił piłkę. Próbował dobić Żurawski i znów futbolówkę zablokował Liberda, by po główce Szymkowiaka złapać ją w ręce. Bramkarz Dyskobolii bronił jak natchniony strzał Żurawskiego z 25 metrów, a po chwili tylko dużemu szczęściu zawdzięczał, że Frankowski znów nie sięgnął piłki po podaniu wzdłuż linii bramkowej od Piotra Brożka.

Kanonadę Wisły przerwał dopiero w 32 minucie dość lekki strzał Mili, który bez trudu wyłapał Piekutowski. Na trybunach wrzało, po kolejnych upadkach zawodników Groclinu. Gdy Rasiak i Zając leżeli na murawie, cały stadion grzmiał: - Pajace, pajace!!! Ten okrzyk jednak był niczym, wobec euforii radości z 40 minuty! Znów dobrą akcję przeprowadził lewą stroną Piotr Brożek, naciskany oddał przed pole karne do Żurawskiego, który doskonałym balansem ciała zmylił obrońcę, ustawił piłkę na prawą nogę i po raz drugi nie dał szans Liberdzie (asysta: PIOTR BROŻEK). Dwa strzały dające wyrównanie, godne kapitana drużyny!

Swoich sił spróbował minutę po wyrównaniu Paweł Strąk - przymierzył z 25 metrów, jednak Liberda nie dał się zaskoczyć. W tym czasie na trybunach trwał prawdziwy karnawał, a kibiców z sektora B doskonale zagrzewał do dopingu Smok Wawelski. Nie przeszkodziło to skutecznie wypiąstkować piłki Liberdzie, po strzale z ostrego kąta (rzut wolny) w wykonaniu Szymkowiaka.

Po przerwie Wisła zaatakowała z nieco mniejszym animuszem. W stronę bramki Liberdy były konstruowane akcje, ale nie kończyły się one strzałami. Z drugiej zaś strony w 51 minucie Piekutowskiego próbował zaskoczyć Sedlacek z rzutu wolnego, a trzy minuty później Rasiakowi brakło kilku centymetrów, by umieścić piłkę w długim rogu bramki Wisły. Ten sam napastnik strzelał z bliska w 62 minucie głową, bardzo groźnie było również po rajdzie Marcina Zająca i podaniu wzdłuż linii bramkowej, po którym piłki nie sięgnął Niedzielan. Wszystkie te akcje pokazały, że graliśmy w niedzielę z niezwykle wymagającym rywalem, z którym zwycięstwo może odnieść tylko niezwykle ambitna Wisła.

I nasz zespół dopiął swego. Liberdy nie pokonał co prawda Brasilia w 66 minucie (strzał w środek bramki) ani Żurawski cztery minuty później gdy po jego strzale niecelnie dobijał Paweł Brożek. Goście odgryźli się za sprawą rzutu wolnego w wykonaniu Wieszczyckiego, po którym piłka odbiła się od muru i zmyliła Piekutowskiego - na szczęście refleks wiślaka pozwolił na złapanie jej. W 76 minucie niezdecydowanie Jopa mogło się źle skończyć, jednak ze strzałem Rasiaka poradził sobie "Piekut".

Wreszcie nadeszła 79 minuta. Piłkę do Dubickiego w lewo, na wysokość 15 metra zagrał Żurawski, "Dubi" natychmiast podał do znajdującego się w środku Pawła Brożka, a ten nieco zaskoczony całą sytuacją posłał piłkę do bramki (asysta: DUBICKI). Do końca meczu Wisła kontrolowała już sytuację, a wynik na 4:2 mógł podwyższyć Paszulewicz, strzelając z bliska obok bramki.

Kilka minut przed końcem spotkania kibice mogli zaśpiewać, że - Wisełka trzy punkty ma! Widowni należy się pochwała za dobry doping, który pomógł odnieść piłkarzom Wisły zasłużone, a przede wszystkim wywalczone, zwycięstwo.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com


Konferencja pomeczowa

28. September 2003, 20:28skomentuj komentarze (15) drukuj wyślij W opinii obu trenerów, zarówno Dyskobolii jak i Wisły dzisiejszy mecz był bardzo dobrym widowiskiem. Dusan Radolsky i Henryk Kasperczak uważają, iż największe znaczenie dla przebiegu meczu miała zmarnowana w 8 minucie sytuacja Marcina Zająca.

Dusan Radolsky:

- Dziś rozegraliśmy dobry mecz. Moja drużyna grała dzisiaj dobrze w drugiej połowie, ale gdy nie strzelamy takiej okazji jak miał Zając w 8 minucie, to nie wygrywamy. Taka jest piłka... Dla kibiców był to bardzo dobry futbol. Mila miał uraz jeszcze z meczu z Herthą chciał grać, odnowiła mu się ta kontuzja, z minuty na minutę było coraz gorzej. Brakowało nam Kriżanaca i Kozioła w obronie. Wisła to bardzo dobra drużyna, pokazaliśmy zaś w drugiej połowie, że potrafimy grać w ataku. Były okazje, szkoda, że nie wywalczyliśmy chociaż punktu. Na Słowacji nie ma takich dobrych meczów. W Polsce wielkie znaczenie mają kibice, oprawa meczów. U nas nawet na Inter czy Slovan Bratysława na mecze ligowe przychodzi 800 ludzi...

Henryk Kasperczak:

- Chciałem dodać do słów trenera, że było to dobre widowisko i bardzo dobry mecz. To nie przypadek, że obie drużyny grają w europejskich pucharach, mają mnóstwo doświadczenia. Oba zespoły nastawione są na grę ofensywną i to dało widowisko. To dobry przykład dla innych drużyn, by szukały skuteczności i gry ofensywnej, a nie tylko bronienia się. Groclin jako zespół potwierdził, że ostatnio bardzo dobrze się spisuje. Cieszmy się z tego co widzieliśmy, z bramek i skuteczności Wisły. Nie jest łatwo z wyniku 0-2 wyprowadzić na 3-2.

Szczególnie jestem zadowolny z pozytywnej reakcji zawodników, nie było to łatwe. Życzę Groclinowi kontynuacji dobrej gry i szczęścia w meczach z Herthą. Gorawski ma problem, to może potrwać nawet miesiąc. Franek odczuwał dolegliwości przed meczem, a po zderzeniu z Liberdą miał problem z kolanem.

Widać było błędy na początku. Graliśmy na spalone, piłka poszła po bokach, wyszliśmy środkiem i stworzyliśmy przeciwnikowi sytuację. To nie kwestia dekoncentracji - koncetracja jest od początku.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Żurawski: To był eksportowy mecz!

- Takich spotkań jak dzisiejsze z Groclinem nie musimy się wstydzić nawet tle najmocniejszych lig europejskich - mówił po meczu strzelec dwóch bramek Maciej Żurawski. "Żuraw" po meczu z Dyskobolią miał powody do radości.

Michał Białoński: Dla Pana jest to chyba mecz marzeń. Strzelił pan dwie bramki, a na dodatek ze stanu 0:2 doprowadziliście do 3:2.

Maciej Żurawski: Rzeczywiście, takie występy nie zdarzają się codziennie. Mecz zaczął się fatalnie, fatalnie. Strata dwóch goli w trzy minuty to najgorszy z możliwych scenariuszy. Można sobie było tylko dla otuchy rzucić hasło: "co się źle zaczyna, to się dobrze kończy". Najważniejszym dla nas było podnieść się psychicznie po tym zimnym prysznicu, ale zanim to nastąpiło mogła paść trzecia bramka dla Groclinu i wtedy byłoby już z nami całkiem krucho. Na szczęście szybko ocknęliśmy się i zaatakowaliśmy bramkę rywala. Po strzeleniu dwóch goli kontrolowaliśmy sytuację.

Groclin zagrał nadspodziewanie odważnie.

- Rywal zagrał ofensywnie, a to było dobre dla widowiska. Pierwsza połowa była szybsza, akcja za akcję, wymiana ciosów, sporo sytuacji podbramkowych. Druga część meczu była z kolei bardziej wyrachowana. Staraliśmy się przede wszystkim nie stracić gola, ale też spróbować strzelić decydującego i to się w końcu udało.

Przed meczem to Groclin, po świetnym występie w Berlinie, uchodził za faworyta.

- Zbyt wcześnie się nas przekreśla, chociaż przed sezonem zostaliśmy personalnie osłabieni i nie mamy jeszcze zespołu, który zagwarantuje sukces "od zaraz". Wchodzą nowi zawodnicy, którzy potrzebują czasu żeby w każdym meczu pokazywać na co ich stać. Ale już teraz potrafimy wygrywać nawet z takimi zespołami jak Groclin. Nawet wtedy, gdy mecz zacznie się dla nas beznadziejnie.

gazeta.pl (mat19)

Źródło: wislakrakow.com

Słów kilka od obrońców. Jop dziękuje kibicom

- Jestem pełen podziwu dla kibiców, którzy mimo niepomyślnego początku meczu wierzyli w nas i dopingowali z całych sił - zachwycał się Mariusz Jop. - Dzisiaj pokazaliśmy, że ciągle mamy wiślacki charakter - dodał Marcin Baszczyński.

Marcin Baszczyński

- Nie wiem, co się z nami dzieje w początkowych minutach, że nie możemy od razu grać tego, co sobie zaplanowaliśmy. Mieliśmy zadanie wychodzić za napastnikami wysoko, trochę za dużo luzu było w naszej drugiej linii i po zagraniach "z klepy" środkowi Groclinu mieli więcej swobody i dzielili te piłki. Narzekano na nas, na brak charakteru, ale dzisiaj pokazaliśmy, że ciągle mamy wiślacki charakter i w pierwszej połowie wspólnie z Groclinem stworzyliśmy piękny mecz. Strzeliliśmy dwa gole, choć mogło być ich więcej. Świetnie spisywał się Liberda.

Mariusz Jop:

- Jestem pełen podziwu dla kibiców, którzy mimo niepomyślnego początku meczu wierzyli w nas i dopingowali z całych sił. Przy każdej naszej akcji słychać było głośne okrzyki. Piotrek Brożek zagrał bardzo dobrze i cieszę się, że trener dał mu szansę. Druga bramka była jego zasługą, bo nie bał się, wszedł dryblingiem, minął trzech czy nawet czterech rywali i Maciek Żurawski dostał piłkę w niezłej sytuacji. Także Paweł Brożek pokazał się z dobrej strony. Wprawdzie sytuację do strzelenia gola miał wręcz banalną, ale potrafił się znaleźć we właściwym miejscu i czasie, a z tego właśnie rozlicza się napastnika.

gazeta.pl (Tequila, Rav)

Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowy komentarz

Wisła Kraków - Groclin Grodzisk Wlkp.

Powoli opadają emocje po niedzieli cudów. Najpierw spiker zawodów w Krakowie obwieścił, że nasze najładniejsze siatkarki zostały również najlepszymi w Europie. Wzbudziło to niemały aplauz i radość na trybunach. Wisła wówczas już remisowała z Groclinem 2:2, by pokrzepiona dobrą wiadomością z Turcji, strzelić chwilę później zwycięską bramkę.

Ręce tego dnia same składały się do gromkich braw...

Jeśli chodzi o siatkarki, to oprócz ich niewątpliwego wdzięku i urody najważniejsze jest zwycięstwo. W przypadku Wiślaków nie zwycięstwo ma wartość największą po meczu z Groclinem. Największą wartością, samą w sobie, tego meczu była demonstracja potęgi wiślackiej jedenastki, choć wielu już, szczególnie pismaków, widziało koniec Białej Gwiazdy, wyznaczając jej miejsce w środku tabeli. Na ten sam środek skazywały Wisłę coraz to większe zastępy nie tylko pseudodziennikarzy (skoro można mówić o pseudokibicach, to tą samą terminologię można użyć w stosunku to chuliganów pióra), ale również piłkarskie autorytety, choćby sam Andrzej Strejlau. Tym razem piłkarze Wisły, zamknęli usta wszystkim malkontentom, dziennikarzynom, fachowcom i tym kibicom, którzy z Wisłą są tylko w blasku fleszów i podczas chwil chwały. Tym razem Wisła, jej zawodnicy, pokazali, że jeszcze Wisła nie umarła, póki My (piłkarze) żyjemy. Może to brzmi - z deka - patetycznie, ale oddaje istotę sprawy. Chłopcy Kasperczaka zagrali jak o własne życie. Na palcach jednej ręki można policzyć drużyny (w całej Europie), które po masakrze w pierwszych sześciu minutach, mogliby podnieść głowę z dumą i walczyć do upadłego o jak najlepszy wynik. I to jest najważniejsze w wymiarze całego meczu z Groclinem. Charakter, który zaprezentowali Wiślacy oraz wola walki podbiła serca kibiców Białej Gwiazdy. I właśnie ta wola walki jest najważniejsza. Nawet gdyby Biała Gwiazda przegrała ten mecz 2:3, 2:4 nie miałoby to znaczenia po tak pięknej i heroicznej walce na całym boisku. Chwała Wam za to panowie piłkarze!

Co do cenzurek, to choć nie wypada już osądzać piłkarzy po tak cudownym i wygranym spektaklu, to jednak z redaktorskiego obowiązku należy baczniej przypatrzeć się dokonaniom poszczególnych formacji. W defensywie, w pierwszych 10. minutach, panował chaos i dziwna apatia, która zaowocowała utratą dwóch goli, a trzecia bramka nie padła tylko dlatego, że... wie o tym najlepiej Marcin Zając. Cóż... może po prostu szczęście jednak sprzyja lepszym. Do tego momentu defensywa popełniała prosty błąd. Dwaj stoperzy - Jop i Paszulewicz, wychodzili zbyt wysoko za napastnikami, przez co, gdy Groclin zaczynał akcję skrzydłami, napastnicy mieli doskonałą okazję by wyjść na wolne pole, gdzie był już tylko Adam Piekutowski. Pierwsza bramka jednak to wynik niewytłumaczalnej niefrasobliwości Marcina Baszczyńskiego, który dał się ograć Piechniakowi. Ten idealnie dośrodkował do Rasiaka, który dopełnił formalności. Co rusz zresztą z prawej strony szły groźne akcje. Na szczęście Baszczyński bardzo szybko powrócił do swojej normalnej, wysokiej dyspozycji i od tego momentu pomocnicy Groclinu mieli mniej miejsca na ułańskie szarże, które tak idealnie wychodziły im w pierwszych 10. minutach. Lewa strona obrony nie prezentowała się w tym okresie gry lepiej. Maciej Stolarczyk co prawda bardzo aktywnie uczestniczył w akcjach ofensywnych, ale nie mając należytej asekuracji ze strony nie posiadającego odpowiedniego ogrania w tej klasie rozgrywkowej Piotra Brożka, dopuszczał do groźnych akcji, których motorem był Marcin Zając. Druga bramka to jednak indywidualna akcja Sobolewskiego, który wykorzystał niezdecydowanie Pawła Strąka i dryblując, praktycznie nie niepokojony, strzelił w krótki róg bramki Adama Piekutowskiego, który mimo dość biernej postawy Strąka, może zapisać tego gola na własne konto. Jeszcze raz tylko Zając urwał się obrońcom Wisły i tylko z sobie znanych powodów nie trafił do pustej bramki. Wynik 0:3 mógłby być już nie do odrobienia. Mógłby, bo po takich meczach jak z Saragossą trzy lata temu, czy z Parmą w zeszłym roku, w przypadku piłkarzy Białej Gwiazdy, nie można mówić o stratach nie do odrobienia. Niemniej jednak Groclin prezentował się tego dnia wybornie. Tym większa chwała należy się Wiślakom, że potrafili opanować chaos oraz brak koncentracji z pierwszych minut i podnieść z murawy rzuconą rękawicę przez Groclin. Od tego momentu prawdziwy koncert gry dał, bodaj najlepszy na boisku, Mirosław Szymkowiak, który swoimi podaniami - dokładnymi jak wzorzec metra znajdujący się w Sevre pod Paryżem - co rusz stwarzał sytuację bramkową swoim kolegom. Tylko dzięki wybornej dyspozycji Liberdy piłkarze Radolský'ego zawdzięczają to, że nie stracili z 4, 5 bramek w pierwszej połowie. Szymka doskonale wspierał Strąk, który w pełni zrehabilitował się za puszczenie w 6. minucie Sobolewskiego. Na szczególną pochwałę jednak zasługują boczni pomocnicy. Wisła znów grała częściej... skrzydłami! Wielka w tym zasługa Patera, który pod nieobecność kontuzjowanego Gorawskiego musiał wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności, jaka spoczywa na barkach skrzydłowego. Może właśnie ta świadomość wyzwoliła w nim dodatkowe pokłady umiejętności, bo Grzela radził sobie nad wyraz dobrze z niezwykle solidnym Sedláčkiem, ustawionym z konieczności przez Radolský'ego na lewej obronie. Z lewej strony szansę gry od pierwszej minuty dostał Piotr Brożek i wykorzystał ją w pełni. Jest szybki i bardzo dobrze drybluje, a jego drybling pozbawiony jest schematyzmu, co z kolei cechuje Brasilię. Brożek był niesamowicie groźny w akcjach ofensywnych, a jego slalom między tyczkami z Grodziska, po którym Maciej Żurawski zdobył drugiego gola, zostanie na długo w pamięci kibiców Białej Gwiazdy. Tego Brazylijczyk najzwyczajniej w świecie nie potrafi. Mecz ten pokazał, że młodemu Piotrowi Brożkowi warto dawać szansę gry w pierwszym zespole. Może jeszcze nie ma sił, aby grać przez całe 90 minut, ale wydaje się, że właśnie taki układ jak w meczu z Groclinem - Brożek do 65. minuty, a na jego miejsce, na podmęczonego przeciwnika, Brasilia - jest optymalny. Chłopak się sprawdził w meczu o dużym ciężarze gatunkowym i jeszcze w grze pod presją i niekorzystnym wyniku. Warto na niego stawiać. Wrócę jeszcze na chwilę do defensywy. Jak już wspomniałem, od 15. minuty, obrońcy Białej Gwiazdy zaczęli grać znacznie pewniej. Profesorem w tej formacji, pod nieobecność Głowackiego jest Marcin Baszczyński. Tak też było i w niedzielnym meczu. Pomimo asysty przy pierwszym golu. Przez pozostałe 75 minut Baszczu imponował spokojem, pewnością i doświadczeniem. Stolarczyk z kolei dużo angażował się w akcje ofensywne Wisły. Co rusz zapędzał się pod pole karne przeciwnika. Widać, że ma predyspozycje do nowoczesnej gry, jakiej wymaga się od współczesnych bocznych obrońców. Dwója stoperów również do końca meczu spisywała się więcej niż poprawnie. Jak na dłoni widać, że Mariusz Jop potrzebuje pewnie grającego partnera, aby wykrzesać z siebie większe pokłady umiejętności. Pewność w tym meczu dał mu Jacek Paszulewicz. Trener Kasperczak będzie miał spory kłopot, gdy do gry powróci Głowacki. Będzie musiał zdecydować, czy postawić na sprawdzony duet Głowacki - Jop, czy obok Głowy wystawiać Paszula, który pod okiem Kaspra nabiera odpowiedniego szlifu.

Na koniec zostawiam atak. Szkoda, że kolejnego urazu nabawił się w starciu z Liberdą, Tomasz Frankowski. To typ zawodnika, którego piłka sama szuka w polu karnym. Dobrze natomiast, że godnie zastąpił go Paweł Brożek, który zdobył zwycięskiego gola. Nie przeceniając roli braci Brożków, trzeba jednak obiektywnie przyznać, że mieli ogromny wkład w zwycięstwo Białej Gwiazdy. Oby tak dalej i oby dla dobra ich własnego oraz Wisły, woda sodowa trzymała się jak najdalej od nich. O postawie Macieja Żurawskiego nie będę pisał, bo po prostu nie wypada. Kto był ten widział, a kto nie, to niech żałuje. Kapitan Wisły (w tym spotkaniu, pomimo obecności na boisku Patera to Maciek miał opaskę kapitańską), wywiązał się ze swoich obowiązków wzorowo i chyba na dobre przełamał słabszy okres gry w barwach Wisły, strzelając dwa gole w swoim dawnym stylu. Po prostu prawdziwy lider drużyny!

Teraz wypada tylko podtrzymać formę z niedzielnego meczu i do końca walczyć w podobnym stylu, a korona Mistrzów Jesieni będzie na Reymonta, czego piłkarzom, trenerom, kibicom i sobie życzę!

Ku chwale Wielkiej Wisły! To mówiłem ja... kolega Matys...

Dodał: Matys (2003-09-30 09:56:44)

Źródło:wislaportal.pl

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2003/2004


Galeria kibicowska:



Wideo

>>> cały mecz