2003.10.04 Widzew Łódź - Wisła Kraków 1:3

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 06:56, 8 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://www.wislaportal.pl

Wstęp do meczu

Widzew Łódź - Wisła Kraków


• Po wielce emocjonującym meczu Wisły z Groclinem, który pokazał wszystkim, że wiślacki charakter jest wciąż żywy, przyjdzie się zmierzyć wiślakom z innym charakternym zespołem - łódzkim Widzewem. Łodzianie zawsze słynęli z tego, że potrafili się podnosić z kolan, pokazują to także teraz, bo w klubie tym nie dzieje się najlepiej, a piłkarz radzą sobie przyzwoicie. Widzew z trudem dostał licencję na grę w ekstraklasie, panuje tam - choć nie od dziś - ogromny bałagan, a mimo to trzy ostatnie mecze widzewiacy zakończyli z punktowymi zdobyczami. Remis z Lechem, a później wygrane z Polonią i Polkowicami dały trochę spokoju kibicom i piłkarzom. Teraz czeka ich jednak trudniejsze zadanie, gdyż zagrają z mistrzem Polski, tyle, że jak mówi trener naszego rywala, Jerzy Kasalik: To Wisła musi się wygrać. Dla nas każdy punkt będzie sukcesem.

VIII kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Łódź, al. Piłsudskiego, 4 października 2003 r., godz. 16:00


Widzew Łódź - Wisła Kraków

...

Widzewski charakter... widzewski bałagan

W Łodzi przez chwilę panowało w tym tygodniu bezkrólewie. Odszedł jeden prezes, by za chwilę pojawił się inny. A że ten pierwszy gwarantował - dla PZPN-u - stabilizację (?), więc nasza centrala zagroziła, że cofnie Widzewowi licencję... Zabrzmiało groźnie, ale tak samo niemożliwie, jak i wcześniejsze straszenie panów z ul. Miodowej o tym, że ktoś może licencji nie dostać... Mniejsza z tym, ale jedno jest pewne - w Widzewie źle się dzieje i tym bardziej należy pochwalić piłkarzy tego klubu, którzy walczą o ligowe punkty solidnie i pod wodzą nowego trenera (wszak w Łodzi mieliśmy z początku sezonu już zmianę szkoleniowca), Jerzego Kasalika, jeszcze nie przegrali. Co więcej, w poprzedniej kolejce - podobnie jak i Wisła - gonili wynik. Przegrywał bowiem Widzew w Polkowicach 0:2, by ostatecznie wygrać 3:2.

W Łodzi nastawiają się na mecz z Wisłą solidnie jak zwykle. Stadion wypełni się do ostatniego miejsca, a kibice będą chcieli się pokazać, podobnie jak i futboliści, a zwłaszcza niedoszły wiślak - Piotr Włodarczyk, który w poprzedniej kolejce zdobył dwa gole, obydwa wprawdzie z rzutów karnych, ale na pewno - aktualnie - to najgroźniejszy piłkarz Widzewa. Może zresztą uchodzić za gwiazdę tej drużyny, choć takimi są także perspektywiczni piłkarze: Stasiak i Rachwał. Widzew to już drużyna, która od kilku lat walczy tylko i wyłącznie o utrzymanie i niewiele zmienia się w tym sezonie.

Po wygraną

Można było powiedzieć, że zapowiadał się pierwszy mecz w tym sezonie, w którym Wisła praktycznie nie ma kłopotów kadrowych. Do składu wrócić mieli bowiem - choć na pewno nie od pierwszych minut meczu, o ile w ogóle - Arek Głowacki i Mauro Cantoro. Obaj ostatecznie zostali jeszcze w Krakowie i trener Kasperczak szykować ich będzie dopiero na rewanżową potyczkę w Pucharze UEFA z NEC Nijmegen. Z szerokiej kadry - z powodu kontuzji - do Łodzi nie pojechali ponadto Damian Gorawski i Lantame Ouadja.

Na szczęście kłopoty zdrowotne trójki: Żuraw, Szymek, Franek, są poza nami i nasz szkoleniowiec może liczyć na nich w podboju Łodzi.

Najważniejsze jest jednak to, że Wisła, właśnie nawet bez wspomnianych wyżej piłkarzy, w meczu z Groclinem przełamała pewnego rodzaju niemoc, pokazała że w obecnym składzie także potrafi grać i stworzyć porywające widowisko, a bracia Brożkowie mogą być nie tylko talentami na przyszłość, ale też potrafią wnieść coś nowego do drużyny. I miejmy nadzieję, że po tym przełomowym meczu, Wisła styl ten podtrzyma w Łodzi, bo przyznać trzeba, że potrzebne nam jest także... przekonywujące zwycięstwo na wyjeździe. W meczach poza Krakowem nie było bowiem z Wisłą najlepiej. Porażka z Arką w PP, tylko remis z Omonią, później jedyna (!) wyjazdowa wygrana w Polkowicach i aż trzy kolejne porażki: Anderlecht, Amica i Legia... Na pewno czas na wygraną, bo w ostatnich sezonach Wiśle o wiele łatwiej grało się właśnie na wyjazdach, gdzie rywale nie murowali bramki za wszelką cenę. Zresztą z Widzewem trudne to nie będzie, bo to jedna z tych drużyn, które przynajmniej próbują atakować.

Zapowiada się więc ciekawy mecz, jak zresztą zawsze w pojedynku obydwu drużyn (jak choćby przed rokiem, kiedy to Wisła przegrywała po... 12. minutach 0:2... by wygrać 4:2)! Przy okazji będzie to próba generalna przed wyjazdem do Nijmegen za półtorej tygodnia, gdyż po tej kolejce nastąpi przerwa w związku z meczem reprezentacji.

• Dodał: Piotr (2003-10-03 12:08:59)


Widzew Łódź - Wisła Kraków 1:3

• Wisła pokonała w Łodzi tamtejszy Widzew, w meczu 8. kolejki ekstraklasy, po golach Grzegorza Patera, Macieja Żurawskiego i Mariusza Jopa. Zaczęło się bardzo dobrze, gdyż tym razem to Wisła szybko zdobywa gola. W 4. minucie Piotr Brożek zagrał w pole karne, a Grzela dobił piłkę do pustej już bramki. Prowadzeniem Wisły, 1:0 zakończyła się I połowa, a na początku II, bo w 53. minucie po akcji Franek - Żuraw, ten drugi zdobył gola. Było 2:0 i spokojnie można było grać do końca. Widowisko zepsuł jednak sędzia, który w 63. min. wyrzucił z boiska Maćka Stolarczyka, po czym mecz przerodził się w obopólną kopaninę. Widzew ambitnie starał się odrabiać straty i w 87. min. kontaktową bramkę strzelił Lelo. Na szczęście w doliczonym czasie gry Wisła wyprowadza kontrę, Szymek zagrywa do Mariusza Jopa, a ten atomowym uderzeniem zapewnia Wiśle pewne 3 punkty!

VIII kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Łódź, al. Piłsudskiego, 4 października 2003 r., godz. 16:00

Widzów: 7000, sędziował: Marcin Borski (Warszawa)


Widzew Łódź - Wisła Kraków 1:3

Bramki:

0:1 Pater (4.)

0:2 Żurawski (53.)

1:2 Lelo (87.)

1:3 Jop (90.)


Składy:

Robakiewicz

Walburg (74. Rybski)

Mosór

Becalik

Stasiak

Pawlak

Rachwał

Wyciszkiewicz (65. Lelo)

Cichoń

Włodarczyk

Juliano


Piekutowski Baszczyński

Jop

Paszulewicz

Stolarczyk

Piotr Brożek (76. Brasilia)

Strąk

Szymkowiak

Pater (83. Paweł Brożek)

Żurawski

Frankowski (67. Dubicki )


Piłkarz meczu:

Adam Piekutowski


Dzisiejszy mecz w Łodzi to nie było porywające widowisko, Wisła szybko ustawiła mecz i specjalnie nie forsowała tempa. Zaczęło się znakomicie, bo choć łodzianie - wiedząc o słabych ostatnio początkach w wykonaniu wiślaków - ruszyli ostro, to szybko zostali skarceni! W 4. min. Piotr Brożek wrzucił piłkę z lewego skrzydła w pole karne, przepuścił ją nabiegający na środku Franek, a zamykającemu akcję Grzegorzowi Paterowi wystarczyło dołożyć nogę i było 1:0.

W 7. minucie mogło być 2:0, ale Maciej Stolarczyk z dobrej pozycji nie trafił w bramkę. Wisła, prowadząc grę spokojnie, starała się często łapać gospodarzy na spalone i wyprowadzała groźne kontry, jednak w 15. minucie z taką wychodzi Widzew, a sam na sam z Adamem Piekutowskim jest Cichoń, jego pierwszy strzał nogą odbija Adam, drugi z ostrego kąta, nasz golkiper wyciąga na róg! Te pierwsze dwie udane interwencje Piekuta były oznaką tego, że mecz dzisiejszy musi należeć do niego, a kilka kolejnych znakomitych interwencji zaowocowały tytułem gracza tego spotkania! Zdarzało się tak - jak np. w minucie 24. że Piekut rozgrywał swój indywidualny mecz z widzewiakami. Wtedy bowiem właśnie w sobie tylko wiadomy sposób obronił uderzenie głową Rachwała z pięciu metrów! W 30. minucie - jak się później okazuje - kontrowersyjna sytuacja. Wyciszkiewicz, brutalnie, od tyłu fauluje Frankowskiego, za co ogląda żółtą kartkę. Niby słusznie, ale... gdyby sędzia był konsekwentny, powinien zobaczyć czerwoną.

Widzew w tym okresie gry ma sporą przewagę, ale gdy tylko gospodarze dochodzą do pozycji strzeleckich, na ich drodze staje świetnie dzisiaj dysponowany Piekutowski! W 40. minucie, swoją dobrą grę mógł natomiast przypieczętować Piotr Brożek, wszedł bowiem ładnie z lewego skrzydła w pole karne, ograł jednym zwodem obrońcę, ale już strzał na takiego wyjadacza, jakim jest Robakiewicz był zbyt słaby. Szkoda. Po kolejnej minucie ładnie pokazał się Żuraw, ale jego uderzenie było minimalnie niecelne.

W 43. min., niedoszły wiślak, Piotr Włodarczyk, popisuje się niezłą akcją i mimo asysty Stolara, oddaje trudny strzał, który świetnie paruje Adam!

W samej końcówce I połowy, to Wisła rusza do ataku, ale ani Franek, ani Pater nie pokonali z dobrych okazji Robakiewicza. Tak kończy się I połowa.

II połowa - podobnie jak I - zaczęła się od ataku Widzewa, po którym Włodarczyk huknął w słupek, a po chwili Szymek, chcący wytłumaczyć coś sędziemu, ogląda kolejną w tym sezonie żółtą kartkę, za pyskówkę!

W 52. minucie świetna akcja Wisły, Pater pograł z wychodzącym z głębi pola Baszczem, ten rzucił na długi słupek, gdzie do piłki doszedł Żuraw, ale uderzenie Maćka przypadkowo odbiło się od Robakiewicza i bramki nie ma. Co się odwlecze... Po kolejnej minucie gol bowiem jednak padł! Franek odnalazł prostopadłym podaniem Żurawia, ten uderzył z 14. metrów, piłka odbiła się od słupka, nie potrafił jej wybić jak należy obrońca Widzewa, więc dopadł do niej ponownie Żuraw i z bardzo ostrego kąta walnął do siatki - 2:0 i był to setny gol Żurawia w barwach Białej Gwiazdy!!! Kiedy wydawało się, że mecz już do końca, to będzie spokojne, wręcz senne widowisko, na negatywnych jego bohaterów wyrośli: Maciej Stolarczyk i sędzia Borski... W 63. min. w niegroźnej sytuacji Stolar próbował wybić piłkę Juliano, nie udało mu się to i Brazylijczyka sfaulował... Ku zdumieniu wszystkich, sędzia pokazuje wiślakowi czerwoną kartkę! Skoro tak, to dlaczego, za podobne przewinienie nie wyleciał z boiska w 30. minucie Wyciszkiewicz? Pozostanie to już słodką i niekonsekwentną tajemnicą sędziego. Od tego momentu mecz staje się po prostu brzydki! Sędzia zaś nie panuje nad tym, co dzieje się na boisku. W 68. min. nerwowa atmosfera udziela się Paterowi, który fauluje tegoż Juliano, a Brazylijczyk, przewracając się sam wymierza Grzeli sprawiedliwość, kopiąc go w klatkę piersiową... żółta kartka dla wiślaka, żadna dla Juliano! W 70. minucie znów w roli głównej Juliano, tym razem sędzia skrzywdził łodzian, gdyż Marcin Baszczyński sfaulował w polu karnym Brazylijczyka... powinna być jedenastka!

Choć Widzew atakuje, to nie stwarza - poza niepodyktowanym karnym - czystych pozycji, a grę gospodarzom - nadal - świetnymi interwencjami, wybija z głowy Piekut. Wisła zaś powinna wynik podwyższyć! W 85. minucie z ładną i szybką akcją wychodzi Żuraw i wprowadzony przed chwilą Brasilia, niestety Brazylijczyk będąc w idealnej sytuacji nie trafia w bramkę!

W 87. min. ta sytuacja mści się na Wiśle, gdyż kontaktowego gola, ładnym strzałem głową zdobywa Lelo! Gdzie byli nasi stoperzy? Jest 2:1 i zapowiada się, zupełnie niepotrzebna, nerwowa końcówka! Wprawdzie w 88. min. znów to Wisła powinna się cieszyć, ale kolejny rezerwowy, Paweł Brożek zamiast mocno kropnąć na bramkę Widzewa - po naszej kolejnej kontrze - można powiedzieć, że... podał do bramkarza! W 90. min. Paszul ładnie powstrzymuje wrzutkę niestrudzonego Juliano, a Wisła wychodzi z kolejną kontrą, Żuraw podaje do Szymka, który podciąga kilka dobrych metrów, oddaje na prawo do rozpędzonego Mariusza Jopa, a ten wypala jak z armaty, trafiając w samo okienko bramki Widzewa! Piękny gol i Wisła wygrywa w Łodzi 3:1!

Mimo nie najlepszej gry, zwycięzców osądzać nie można! Ważna wygrana, na trudnym terenie musi cieszyć, a osądy zostawmy trenerowi Kasperczakowi! My cieszmy się ze zwycięstwa! Widzew-Wisła 1:3!

• Dodał: Piotr (2003-10-04 18:11:58)


Pomeczowy komentarz

Widzew Łódź - Wisła Kraków

• Drugie wyjazdowe zwycięstwo odniosła Biała Gwiazda w sobotnie popołudnie, grając przeciwko Widzewowi Łódź. Mecz pomiędzy obydwoma drużynami - w przeciwieństwie do wielu poprzednich - był wyjątkowo nudny i mało atrakcyjny. Na szczęście nie zabrakło w nim piłkarskiej soli, którą były zwłaszcza dwie bramki wiślaków, w wykonaniu Maćka Żurawskiego i Mariusza Jopa.

Szybko mecz ustawiła jednak bramka, wracającego do - miejmy nadzieję - wybornej formy, Grzegorza Patera, który znakomicie zamknął akcję, po dośrodkowaniu Piotra Brożka. Była 4. minuta meczu i wiślacy mogli spokojnie wyczekiwać na to co zrobią gospodarze. Ci jednak grali chaotycznie, a gdy już doszli do dobrych sytuacji strzeleckich, na ich drodze stawał, świetnie dysponowany w sobotę, Adam Piekutowski. Po kilku jego interwencjach o wynik można było być spokojnym. Zresztą zachowywał czyste konto aż do 87. minuty, a i stracona bramka bynajmniej go nie obciąża.

Wisła mecz w Łodzi zagrała - co podkreślało wiele osób - jak klasowa drużyna. Szybko zadany cios na początku meczu, później wyczekiwanie na to, co zrobi szamocący się w bezładzie rywal, który nijak nie potrafił poradzić sobie najpierw z samym sobą, a na końcu z naszym golkiperem, który w sobotę popisywał się nie tylko umiejętnościami, ale i szczęściem!

Tak jak to powinna zrobić klasowa drużyna, Wisła dowiozła wynik do końca I połowy, a po przerwie zdobywamy szybką bramkę podwyższającą wynik i teoretycznie powinniśmy spokojne dograć mecz do końca...

Niestety nie pozwolił tego dokonać sędzia, który w pewnym momencie stał się główną postacią widowiska. Usunięcie z boiska Stolarczyka było zdecydowanie zbyt pochopne, choć przyznać trzeba, że Maciek złapał kartkę za koszmarnie głupi i niepotrzebny faul, osłabił tym samym drużynę po raz drugi w tym sezonie, powodując niepotrzebną nerwowość (wcześniej mieliśmy ciężkie chwile w Nikozji). Od momentu zejścia z boiska Stolarczyka, Widzew przycisnął, jego trener wpuszczał do gry kolejnych ofensywnych piłkarzy, ale mimo przewagi w polu, łodzianie wcale nie mieli więcej klarownych sytuacji. Może byłoby nie najlepiej gdyby sędzia podyktował jedenastkę za faul Baszcza w polu karnym na Juliano, ale też zganić należy Brasilię, który śmiało mógł podwyższyć wynik na 3:0 i tym samym dałby... odpocząć niepotrzebnie nacierającym łodzianom. A, że Brasilia nie trafił, więc sytuacja się zemściła i widzewiacy kontaktową bramkę zdobyli.

Mimo to, to właśnie Wisła powinna zdobyć kolejnego gola, ale tym razem nie popisał się Paweł Brożek i dopiero akcja Szymek-Jop zakończyła... cierpienia Widzewa.

Można powiedzieć, że tym razem Wisła spokojnie i z dużym zapasem wypunktowała słabego rywala, choć sama nie zagrała jakiegoś wielkiego spotkania. Co jednak najważniejsze, to właśnie Widzew zagrał przeciwko Wiśle - co podkreślali obserwatorzy - swój najlepszy tej jesieni mecz... I bądź tutaj mądry?!

Nie zmienia to faktu, że trzy punkty zasłużenie pojechały do Krakowa i - co ciekawe - widać było w sobotę, że duża część wiślaków, którzy mają za sobą widzewską przeszłość, czują się na stadionie przy al. Piłsudskiego, jak w domu. Potwierdził to zwłaszcza, tak chwalony, Mariusz Jop, bo jego bieg przez całą długość boiska i wykończenie akcji Szymka było ozdobą meczu! Teraz wiślacy (poza Szymkiem i Żurawiem, którzy pojechali na zgrupowanie kadry) mają czas na spokojne przygotowanie się do meczu z Nijmegen, do którego po ostatnich dwóch meczach ligowych podejść można z większym optymizmem.

Idzie w Wiśle lepsze!

• Dodał: Piotr (2003-10-06 13:18:22)