2003.10.19 Wisła Kraków - GKS Katowice 5:0

Z Historia Wisły

2003.10.19, I Liga, 9. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:15
Wisła Kraków 5:0 (3:0) Dospel Katowice
widzów: 9.500
sędzia: Zbigniew Marczyk z Piły
Bramki
Brasília 1’
Maciej Żurawski 9’
Tomasz Frankowski 36’
Maciej Żurawski 76’
Mirosław Szymkowiak 90’
1:0
2:0
3:0
4:0
5:0
Wisła Kraków
Adam Piekutowski
Marcin Baszczyński
Mariusz Jop
Jacek Paszulewicz
Daniel Dubicki
Damian Gorawski grafika: Zmiana.PNG (78’ Grzegorz Pater)
Mirosław Szymkowiak
Paweł Strąk grafika: Zmiana.PNG (63’ Lantame Ouadja)
Brasília
Maciej Żurawski
Tomasz Frankowski grafika: Zmiana.PNG (54’ Paweł Brożek)

trener: Henryk Kasperczak
Dospel Katowice
Jarosław Tkocz
Krzysztof Sadzawicki Grafika:Cz.jpg 81’
Jacek Kowalczyk
Paweł Adamczyk
Marcin Bojarski
Grzegorz Fonfara grafika: Zmiana.PNG (60’ Anatoli Nankow)
Mirosław Widuch
Mariusz Muszalik
Adam Bała grafika: Zmiana.PNG (73’ Sebastian Kęska)
Stanisław Wróbel Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (46’ Tomasz Owczarek)
Krzysztof Gajtkowski

trener: Jan Żurek

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Program meczowy cz.I
Program meczowy cz.I
Program meczowy cz.II
Program meczowy cz.II

Spis treści

Wstęp do meczu

Wisła Kraków - Katowice

Po przerwie w rozgrywkach ligowych - spowodowanej występami kadry, oraz meczami pucharowymi - na ligowe boiska powracają piłkarze ekstraklasy. Już w niedzielę, na stadionie przy ulicy Reymonta, Biała Gwiazda - po triumfie w dwumeczu z NEC Nijmegen - znów zapewne zechce zaświecić pełnią swego blasku, na własnym boisku, w spotkaniu z katowickim GKS. Niestety z powodu czerwonej kartki nie zobaczymy w tym spotkaniu Macieja Stolarczyka. Z tych samych powodów, przedłuży się powrót na pierwszoligowe boiska Arkadiusza Głowackiego.

IX kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Kraków, ul. Reymonta, 19 października 2003 r., godz. 17:15

...

Nowy - stary trener

Na Bukową powrócił Jan Żurek. Okazało się to najlepszym ruchem „transferowym” młodego prezesa GKS Piotra Dziurowicza. W przerwie letniej, ten sam prezes, zwolnił z zajmowanego stanowiska Żurka, zastępując go Edwardem Lorensem. Już wtedy, choć piłkarze nie kopnęli jeszcze piłki w meczu ligowym, wielu fachowców oraz kibiców prorokowało, że zespół GKS stanie się zupełnym „przeciętniakiem”. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Na inaugurację ligowego sezonu, piłkarze GKS dostali tęgie lanie na własnym stadionie od Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, gdzie akurat zmiana trenera oznacza progresję. Przeciwnie w GKS. Z meczu na mecz pogłębiała się regresja, a jej apogeum przypadło na mecze w pucharze UEFA, gdzie GKS nie sprostał absolutnym „cieniasom” Cementarnicy Skopje (RC Lens pokonało ją 5:0, grając na jednej nodze). Równocześnie pogłębiała się frustracja kibiców, aby w końcu eksplodować w mało wyszukany sposób. Piłkarze GKS zostali pobici, a największe lanie dostał Jacek Kowalczyk i pupil katowickiej publiczności Jarosław Tkocz. Na szczęście Dziurowicz naprawił swój „letni” błąd i ponownie powołał na stanowisko trenera Jana Żurka. W tym przypadku, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, piłkarze „gieksy” od razu zaczęli grać znacznie lepiej, co najlepiej udowadnia jaka atmosfera panowała w „lorensowej” szatni, oraz jakim warsztatem cechuje się ciągle niedoceniany w Polsce Jan Żurek. Do drużyny powrócił również, nie mogący zaaklimatyzować się w Poznaniu, Krzysztof Gajtkowski. Od razu też, pod okiem Żurka, zaczął grać na miarę swoich możliwości. Niemniej jednak obecnie najgroźniejszym napastnikiem katowiczan jest Stanisław Wróbel, strzelec trzech bramek w obecnym sezonie ligowym. Na „króla” asyst wyrasta natomiast obrońca Admir Adżem.

Jak zagrają katowiczanie? Zapewne dość defensywnie. Trener Żurek nie odważy się na „wymianę ciosów” i prowadzenie otwartej gry, mając szczególnie w pamięci mecz Wisła - Groclin. Poza tym to nie jest styl „żurkowego” GKS-u. Dlatego zapewne niedzielny mecz będzie żywcem przypominał ten z rundy wiosennej, gdzie Wisła zdobyła bramki dopiero pod koniec drugiej połowy, po ewidentnych indywidualnych błędach obrońców.

Przewidywany skład:

Tkocz - Sadzawicki, Adamczyk, Kowalczyk, Adżem - Bojarski, Fonfara, Gajtkowski, Widuch, Wróbel - Muszalik


Znów na fali

Takie wrażenie można odnieść oglądając ostatnie mecze Wisły. Od nieszczęsnego spotkania na Łazienkowskiej, drużyna Białej Gwiazdy gra coraz lepiej. Kapitalne spotkanie rozegrała w lidze przeciwko Groclinowi Grodzisk Wielkopolski. Niezłe mecze zanotowała w pucharze UEFA przeciwko holenderskiemu NEC Nijmegen. Ponownie dał znać o sobie polski Butraguenio czyli Tomasz Frankowski. Bardzo dobre spotkanie rozegrali Wiślacy również w Łodzi, gdzie pokonali Widzew 3:1. Dlatego wydaje się, że kryzys został już opanowany i teraz będzie coraz lepiej, tym bardziej, że kierownictwo klubu zapowiada spore wzmocnienia w przerwie zimowej. Tymczasem jednak trener Kasperczak musi uporać się z problemem zestawienia linii defensywnej na najbliższe spotkanie. Niestety, jak już wspomnieliśmy na wstępie, w meczu z GKS nie będzie mógł zagrać ani Arkadiusz Głowacki, na którego powrót kibice oczekują z wielką niecierpliwością, ani Maciej Stolarczyk, który musi pauzować dwa mecze nie tylko z powodu czerwonej kartki, ale również złej woli „dziadków” z Miodowej, którzy nawet nie raczyli rozpatrzyć odwołania Wisły w sprawie rzeczonej kartki. W tej sytuacji wydaje się, że obok Mariusza Jopa, na środku bloku obronnego, zagra Nawotczyński, a spisujący się z meczu na mecz coraz lepiej Jacek Paszulewicz zastąpi Stolarczyka na lewej obronie. Martwić musi natomiast obniżka formy Marcina Baszczyńskiego, który przez swoją bierną postawę przy golu dla Nijmegen nie może mieć czystego sumienia po tym spotkaniu. Miejmy jednak nadzieję, że jest to tylko chwilowa niedyspozycja spowodowana „przesileniem jesiennym” i piłkarz już podczas meczu z GKS zareaguje... „pozytywnie”.

W drugiej linii powinniśmy zobaczyć Patera, Strąka, Szymkowiaka i... i jedną niewiadomą. Ostatnio bowiem miejsce w podstawowej jedenastce wywalczył sobie Piotr Brożek. Niestety w Nijmegen rozegrał słabe spotkanie. Na tyle słabe, że wprowadzony po przerwie Brasilia zaprezentował się całkiem przyzwoicie, wprowadzając sporo ożywienia w szeregi Białej Gwiazdy. Niemniej jednak wydaje się, że młody Brożek dostanie swoją szansę od początku meczu z GKS. Żadnych wątpliwości nie ma natomiast w przypadku linii napadu. Jeśli tylko Żurawski i Frankowski są w pełni sił i nie trapi ich żaden uraz to stanowią najgroźniejszy atak w naszej lidze. Doskonale się rozumieją i uzupełniają, co uwypuklił szczególnie mecz w Nijmegen. Dlatego wydaje się, że o wynik meczu z GKS można być spokojnym. Licząc na niebywałe umiejętności Żurawia, oraz na lisi spryt Franusia oczekujmy spokojnie na bramki w niedzielnym spotkaniu. Te na pewno padną.

Do boju Wisełka!

Dodał: Matys (2003-10-18 11:02:00)

Źródło:wislaportal.pl

Relacje meczowe

Wisła Kraków - Katowice 5:0

Wisełka rozgromiła dzisiaj Katowice aż 5:0 i był to najniższy wymiar kary, jaki mógł spotkać drużynę naszego rywala. Dwa gole Maćka Zurawskiego i po jednym Brasilii, Tomka Frankowskiego i Mirka Szymkowiaka dały Białej Gwieździe rekordowe - w tym sezonie - zwycięstwo! Cieszy więc dobra gra wiślaków, którzy całkiem nieźle finiszują w rozgrywkach! Oby tak dalej!

IX kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Kraków, ul. Reymonta, 19 października 2003 r., godz. 17:15

Widzów: 9000, sędziował: Zbigniew Marczyk (Piła)


Wisła Kraków - Katowice 5:0

Bramki:

1:0 Brasilia (1.)

2:0 Żurawski (9.)

3:0 Frankowski (36.)

4:0 Żurawski (76.)

5:0 Szymkowiak (90.)


Składy:

Piekutowski

Baszczyński

Paszulewicz

Jop

Dubicki

Gorawski (78. Pater)

Szymkowiak

Strąk (62. Ouadja)

Brasilia

Żurawski

Frankowski (54. Paweł Brożek)


Tkocz Sadzawicki

Adamczyk

Kowalczyk

Bojarski

Muszalik

Fonfara (60. Nankow)

Widuch

Bała (72. Kęska)

Gajtkowski

Wróbel (46. Owczarek)

Piłkarz meczu:

Maciej Żurawski

• Jeszcze dobrze część kibiców nie zajęła swoich miejsc, a było 1:0. Mecz od środka rozpoczęli wiślacy, po kilku podaniach, piłka trafiła na prawo do Damiana Gorawskiego. Ten pociągnął i dośrodkował w pole karne. Z piłką minęli się wszyscy obrońcy gości oraz bramkarz, a zamykający akcję Brasilia dołożył tylko nogę i piłka była w siatce, a Wisła prowadziła 1:0!!! Wg zegara była 25. sekunda meczu...

Po chwili z woleja próbował Franek oraz dwukrotnie Szymkowiak. Gole nie padły... ale w 9. minucie było już 2:0! Akcję rozpoczął Paweł Strąk, podał do Franka, ten oddał prostopadle do Maćka Żurawskiego, który minął obrońcę, bramkarza i strzelił do pustej już bramki... Po kolejnej minucie... mogło być 3:0, gdyż atomowy strzał Żurawia zza linii pola karnego, trafia w poprzeczkę.

Wisła gra bardzo dobrze, szybko, kombinacyjnie, dużo z pierwszej piłki, często skrzydłami. Taka gra powoduje, że katowiczanie co chwilę się gubią, sami zaś nie są w stanie wyjść z groźną akcją. Gdy już w ogóle udaje się im podejść pod pole karne, to nasza... eksperymentalnie ustawiona obrona (z Danielem Dubickim na lewej jej stronie), grała niemal bezbłędnie!

Do 27. minuty gra wyglądała tak, jak przedstawiłem powyżej, wtedy kolejna świetna akcja Wisły, ale po zagraniu Żurawia, Franek mimo że był sam na sam z Tkoczem nie podwyższył wyniku. Podobnie było 4 minuty później, znów dobrą okazję miał Tomek. Piłkę wrzucił Marcin Baszczyński, a nieporozumienie obrońcy z bramkarzem wykorzystał właśnie łowca bramek, ale jego uderzenie do siatki nie trafiło, gdyż piłka trafiła w stojącego na linii obrońcę... Do trzech razy sztuka? W 36. minucie, znów akcja Strąk - Żuraw, wrzutka w pole karne, a tam Franek - będąc w pełnym biegu - trafia głową do siatki. 3:0!

W 38. minucie groźnie pod naszą bramką... dośrodkowanie na długi słupek, piłkę... brzuchem do siatki próbował skierował Kowalczyk, ale trafił w... słupek!

Minutę później brzydki faul Wróbla na świetnie - do tego czasu dysponowanym - Gorawskim. Piłkarz Katowic ogląda za to przewinienie żółtą kartkę, a Gora na noszach opuszcza boisko... Damian po chwili wraca, ale teraz nie gra już tak żywiołowo, jak prze faulem. Jeszcze w 41. minucie dobrą okazję miał Franek i na tym skończyły się emocje I części meczu.

II połowa... przynajmniej do 76. minuty przebiegał w stałym schemacie. Wisła spokojnie rozgrywała i szanowała piłkę, goście próbowali kontrować, lecz wynik się nie zmieniał. W tej części meczu na swoją meczową premię na pewno zarobił Adam Piekutowski, który świetnie bronił strzały: w 55. min. Muszalika i w 66. min. Gajtkowskiego. W min. 73. Adam miał też szczęście, gdyż z dobrej okazji Gajtkowski nie trafił w bramkę.

W tym czasie Wisła także nie próżnowała! W 61. min. ładnie i minimalnie niecelnie strzelił Brasilia. W 65. min. nie udało się Żurawiowi opanować piłki w polu karnym, a mógł być sam na sam z Tkoczem. 69. minuta to kolejna sytuacja sam na sam z Tkoczem wiślaków - niestety po podaniu Żurawia szansę zmarnował wprowadzony za Franka, Paweł Brożek. Po chwili znów z dobrej okazji Paweł nie będzie w stanie pokonać Tkocza.

W końcu dochodzimy do wspomnianej minuty 76. Wtedy to w środku pola piłkę przejmuje Mirek Szymkowiak, zagrywa natychmiast do Żurawia, a ten ogrywa Tkocza i strzela do siatki, podwyższając wynik na 4:0!

Od 81. minuty Katowice grają w dziesiątkę. Wychodzącego na czystą pozycję Żurawia za koszulkę złapał Sadzawicki, a sędzia wyciągnął czerwoną kartkę i wyrzucił go z boiska. Wisła nadal atakuje, swoją szansę ma tyle co wprowadzony Grzegorz Pater, ale źle opanował piłkę. Kiedy wydawało się, że sędzia zakończy mecz, piłkę świetnie zagrał Paweł Brożek, wyskoczył do niej Mirek Szymkowiak i pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z Tkoczem. 5:0...

Wisła zasłużenie pokonała Katowice. 5:0 to bolesny wynik dla gości, a mogło się skończyć jeszcze dla nich gorzej... W niedzielny wieczór nie było chyba kibica Wisły, który nie byłby zadowolony z gry piłkarzy Białej Gwiazdy, która rozpędza się coraz bardziej! Dziękujemy!

Dodał: Piotr (2003-10-19 19:38:10)

Źródło:wislaportal.pl

Piątka do zera, Wisełka żegna... GKS

22 bramki zdobyli w piątek i sobotę pierwszoligowcy w pięciu meczach ligowych obecnej kolejki. Wisła nie chciała popsuć przeciętnej i strzeliła pięć goli GKS-owi Katowice. Znakomity mecz rozegrali Maciej Żurawski, Tomasz Frankowski i Mirosław Szymkowiak. Goście kończyli mecz w "dziesiątkę", bowiem czerwoną kartką ukarany został Sadzawicki.

Zgodnie z przypuszczeniami na lewej obronie zagrał Daniel Dubicki, zastępując Macieja Stolarczyka. Występ poprawny, choć czasami brakowało w drużynie asekuracji, gdy skrzydłem atakował Bojarski. Tyle, że po meczu znacznie więcej można powiedzieć o ofensywnych umiejętnościach wiślaków.

Mamy w pamięci fatalny początek meczu z Dyskobolią Grodzisk. Tym razem horror na początku gry Wisła zafundowała GieKSie. Prawoskrzydłowy Damian Gorawski zacentrował na pole karne, gdzie niezdecydowaniem wykazał się Tkocz, akcję zamknął metr przed bramką Brasilia trafiając do siatki (asysta: GORAWSKI). W tym momencie minęła 25 sekunda spotkania.

Olbrzymie zagrożenie pod bramką gości od pierwszych minut stwarzali Żurawski z Frankowskim. W 5. minucie po akcji "Żurawia" prawą stroną piłka zacentrowana została do Frankowskiego który uderzył "nożycami" obok bramki. Po chwili znów akcja Żurawskiego, jego centre wybił przed pole karne obrońca GKS gdzie na piłkę oczekiwał Gorawski. Pomocnik Wisły huknął potężnie, ale prosto w Tkocza.

Równie potężny był też strzał Mirosława Szymkowiaka, po którym piłka o kilka centymetrów minęła spojenie słupka bramki Tkocza. W tej sytuacji podawał "Szymkowi" Maciej Żurawski, a minutę później ten sam zawodnik podwyższył prowadzenie Wisły! Frankowski zagrał doskonale do "Żurawia", który mijając Tkocza zaprezentował przyspieszenie bolida F1 i trafił do pustej siatki (asysta: FRANKOWSKI). Po dwóch minutach mogło być 3:0 gdy "Żuraw" wypalił z 20 metrów w poprzeczkę!

Goście w pierwszych dziesięciu minutach zaatakowali dwukrotnie: w 4 minucie Bojarski wykorzystał fakt, że lewy obrońca - Daniel Dubicki brał udział w akcji ofensywnej. "Bojar" strzelił z kilkunastu metrów obok długiego słupka bramki. 120 sekund później Muszalik trafił z rzutu wolnego w mur.

Dwubramkowe prowadzenie usatysfakcjonowało wiślaków na kwadrans, a że katowiczanie grali dość nieporadnie to do 27 minuty widowisko było dość nudne. Wreszcie publiczność miała okazję do oklasków gdy piękną dwójkąwą akcję na środku pola karnego przeprowadził Żurawski z Frankowskim, zaś tego drugiego uprzedził Tkocz. Po chwili Sadzawicki wybił piłkę sprzed linii bramkowej po strzale "Franka". Trzecia szansa "łowcy bramek" zakończyła się skutecznie: z prawej strony dośrodkował Maciek Żurawski a Tomasz Frankowski strzałem głową wykończył podanie partnera (asysta: ŻURAWSKI).

Napastnik Wisły z numerem 21 miał przed przerwą jeszcze jedną doskonałą szansę w 42 minucie, gdy otrzymał podanie na środek pola karnego od Szymkowiaka, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. Wcześniej pokazał się Jacek Kowalczyk, który zamykał dośrodkowanie GKS w 38 minucie. Strzelał... klatką piersiową, trafił w słupek.

Po przerwie napór Wisły nie ustał - już w dwie minuty po wznowieniu gry Brasilia strzelił z lewej strony, ale Tkocz obronił. Strzelec pierwszej bramki meczu próbował też w 61 minucie zaskoczyć Tkocza, jego uderzenie minęło po rykoszecie bramkę GKS. Wcześniej Piekutowski przytomnym wybiegiem zastopował Muszalika. Ten sam pomocnik GKS przeprowadził w 66 minucie szybką kontrę, po której wystawił piłkę Gajtkowskiemu. Jedyny napastnik z Katowic trafił prosto w bramkarza Wisły.

W 69 i 72 minucie dwóch doskonałych sytuacji nie wykorzystał wprowadzony wcześniej za Tomasza Frankowskiego - Paweł Brożek. Najpierw po podaniu "Żurawia" Brożek znalazł się przed Tkoczem, strzelał w długi róg, ale bramkarz odbił piłkę nogami. Chwilę później wiślacy wzorowo "rozklepali" obronę Katowic, ostatnie podanie należało do Baszczyńskiego, a Brożek mógł pytać Tkocza w który róg bramki strzelać - trafił w golkipera...

Jak wykorzystywać takie sytuacje pokazał młodemu napastnikowi Maciej Żurawski. W 76 minucie po świetnym podaniu Szymkowiaka "Żuraw" minął Tkocza i po raz drugi (a czwarty tego dnia) skierował piłkę do pustej bramki (asysta: SZYMKOWIAK).

Piątą bramkę zdobył w doliczonym czasie gry asystent przy czwartym trafieniu. "Szymek", który tego dnia miał wogóle nie wystąpić z powodu kłopotów żołądkowych, otrzymał precyzyjne podanie od Pawła Brożka i ustalił wynik meczu na 5:0 (asysta: PAWEŁ BROŻEK) Ostatnie dziesięć minut meczu GKS grał w osłabieniu, bowiem za nieprzepisowe powstrzymywanie wychodzącego na pozycję "sam na sam" Żurawskiego, otrzymał czerwoną kartkę Sadzawicki.

Wisła dawno już nie pokonała ligowego rywala taką różnicą bramek, rewanżując się GieKSie za porażkę pod koniec poprzedniego sezonu. Wynik wiernie oddaje przewagę naszej drużyny w tym meczu.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Konferencja pomeczowa: struty Szymek

- Dziś Szymkowiak miał nie grać, całą noc nie spał, miał biegunkę. Oby częściej sie tak zatruwał, bo bardzo dobrze grał! - zdradził na konferencji pomeczowej trener Henryk Kasperczak. Janowi Żurkowi nie pozostało nic innego, jak pogratulować zwycięstwa rywalowi.

Jan Żurek (trener GKS):

- Obawialiśmy się bardzo tego spotkania, nie spodziewałem się że stracimy tak szybko pierwszą bramkę. To była 30 sekunda spotkania... Ta pierwsza bramka ustawiła mecz, nie wiedzieliśmy co grać. Byliśmy nastawieni na destrukcję i kontry. Kolejne gole to kwestia czasu. Zagraliśmy słabe spotkanie, gratuluję wyniku i świetnej gry Wiśle.

Henryk Kasperczak:

- Gratuluję moim zawodnikom, bałem się po meczu z NEC, że mogą być jakieś problemy fizyczne. Drużyna mnie zaskoczyła, czuliśmy się dobrze. Znów gramy szybką piłkę, to cieszy. Drużyna odzyskała skuteczność. Jestem zadowolony ze zwycięstwa. Wiedzieliśmy, że Katowice to trudny rywal, zwłaszcza gdy gra na wyjeździe. Początek miał wpływ na to, że zespół rywala się otworzył, szczególnie w pierwszej połowie to wykorzystaliśmy. Cieszy, że pod koniec roku zespół gra dobrze. Dodam, że dziś Szymkowiak miał nie grać, całą noc nie spał, miał biegunkę. Oby częściej sie tak zatruwał, bo bardzo dobrze grał! "Franek" poczuł drobny uraz, nie chciał ryzykować i dlatego zszedł z boiska.

Źródło: wislakrakow.com

Wisła i Żurawski liderami!

Wisła po zwycięstwie nad GKS-em Katowice wyprzedziła Górnik Łęczna i wraz z Amicą Wronki zajmuje pierwsze miejsce w tabeli ekstraklasy. Radość jest tym większa, że Maciej Żurawki dzięki dwóm bramkom strzelonym w dzisiejszym meczu zajął fotel lidera ligowych strzelców.

"Żuraw" ma obecnie na swym koncie osiem trafień. O dwa gole wyprzedza Stanko Svitlicę, Piotra Reissa i Pawła Kryszałowicza.

Źródło: wislakrakow.com

Kibice przypominają o sprawie stadionu

"Stadion nie tor kajakowy - inwestycja się zwróci", "Dość obietnic, czas na konkrety" oraz "Prezydencie Majchrowski dotrzymaj słowa" - takiej treści transparenty pojawiły się na płocie okalającym sektor C podczas meczu Wisły z GKS Katowice.

Fani "Białej Gwiazdy" przypominają w ten sposób o obietnicach przebudowy stadionu Wisły, który ma się stać obiektem miejskim. Równocześnie przed i podczas meczu zbierane były podpisy wśród kibiców popierających inicjatywę Stadion 2006. W 13 minucie na sektorze "X" pojawiła się sektorówka z malunkiem przedstawiającym projekt stadionu Wisły.

(Rav)

Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowy komentarz

Wisła Kraków - GKS Katowice

W niedzielne, chłodne popołudnie na stadionie przy ulicy Reymonta, rozegrano mecz Wisła - GKS Katowice. Kibice stawili się dość licznie mimo niedogodnego terminu, chłodu i atrakcji, które w tym samym czasie serwowała telewizja TVN, badając współczynnik inteligencji Polaków. Ci kibice, którzy udali się jednak na stadion, aby dopingować swoich ulubieńców zostali hojnie nagrodzeni.

A nie mówiłem, że Wisła będzie jeszcze wielka!? To jedyny komentarz, który ciśnie mi się na usta po tym meczu. Z największą przyjemnością spojrzałbym teraz w twarz wszystkim tym, którzy po odpadnięciu z LM, oraz blamażu w Warszawie pogrzebali żywcem naszą ukochaną Wisełkę. Teraz Wisła podniosła się z dziennikarskiego „grobu”, a ci sami dziennikarze, którzy przybijali wieko trumny, teraz pieją peany na cześć odradzającej się drużyny. Poziom dziennikarskiej hipokryzji wypełnia co dzień szpalty gazet, jak nie przymierzając gówno szambo. W tym momencie wypada mi tylko przeprosić Szanownych Czytelników za użyty wulgaryzm, pozostając w nadziei, że jednak dostrzegają to samo. Niemniej jednak przestrzegam również przed nadmiernym optymizmem, gdyż może przydarzyć się po drodze jakaś wpadka, którą prasa od razu wykorzysta do ponownej „łajanki” trenera, piłkarzy oraz właściciela klubu, wytykając mu po raz „enty” niemoc w zatrzymaniu Kosowskiego i Kuźby. Tutaj panów redaktorów odsyłam do wywiadu, który udzielił pan Bogusław Cupiał, a który dostępny jest na naszej stronie internetowej. No, ale nie o tym miało być. A miało być o niedzielnym meczu. A niedzielny mecz był z gatunku „palce lizać”. Oczywiście w odniesieniu do drużyny Wisły, gdyż piłkarze GKS stanowili tło i to w kiepskim wydaniu. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że tym razem ich fani nie zechcą „wypionować” swoich pupili przy użyciu, jak to określił Antoni Piechniczek, „ojcowskich klapsów”. Niemniej jednak jest to najwyższa porażka katowiczan w tym sezonie. Wszyscy Ci, którzy mieli w pamięci obydwa mecze z minionego sezonu, spodziewali się ciężkiej przeprawy, tym bardziej, że nieudolnego Edwarda Lorensa zastąpił trener z wyrobioną marką w polskiej ekstraklasie Jan Żurek. I zapewne byłby to ciężki mecz dla Wisły, gdyby nie bramka strzelona w 25 sekundzie spotkania. Od tego momentu taktyka katowiczan legła w gruzach. Nie było już czego bronić, a z takim nastawieniem wybiegli piłkarze „gieksy” na boisko. Natomiast bramka Brasilii zapoczątkowała reakcję łańcuchową i następne bramki były kwestią czasu. Z minuty na minutę uwidaczniała się przepaść, która dzieli obydwie drużyny. W tym miejscu pojawia się jedyna wątpliwość dotycząca tamtego meczu. Czy boiskowa hegemonia Wisły wynikała z jej ofensywnej siły, czy z mizerii przeciwnika? Wierzę jednak, że w niedzielny wieczór nawet Anderlecht wróciłby do domu z kilkoma bramkami w bagażniku. Wisła rozegrała kapitalne spotkanie. Widać, że trener Kasperczak jest twardym facetem, który uparcie, powoli, ale konsekwentnie dąży do obranego celu. Mozolną pracą na treningach potrafi wykrzesać z piłkarzy to co w nich najlepsze. A w niedzielę „najlepsze” w wykonaniu zawodników Wisły było wszystko. Przede wszystkim godne podkreślenia jest to, że znów wiślacy zaczęli grać na „jeden kontakt”. Ten element szwankował w paru poprzednich meczach, przez co akcje Wisły były znacznie opóźnianie. W meczu z GKS przyjemnie było patrzeć jak piłka wędrowała od nogi do nogi, zagrywana w pełnym biegu, z „klepki”, precyzyjnie i kombinacyjnie. Wreszcie też zaczęło funkcjonować podwajanie i asekuracja. Na szczególne słowa uznania za te elementy zasługuje Maciej Żurawski, Daniel Dubicki oraz krytykowany ostatnio Marcin Baszczyński. Jeśli już padło nazwisko Żurawskiego to trudno nie dostrzec, że piłkarz ten wyznaczył swoisty kanon w polskim futbolu. Jego drogą powinni kroczyć inni obiecujący piłkarze młodego pokolenia. Z meczu na mecz coraz bardziej udowadnia, że sam stanowi 50% siły ofensywnej Białej Gwiazdy. Należą się więc duże słowa uznania dla trenera Kasperczaka, że potrafił zatrzymać Maćka w klubie. Inna sprawa, że akurat Żuraw jest rozsądnym facetem, który potrafi myśleć, analizować i wyciągać wnioski z nieudanych podbojów lig zagranicznych przez innych zawodników z Polski. Przy okazji ciągle dowiadujemy się, że duet Żurawski - Frankowski jest nie gorszy od duetu tego pierwszego z Marcinem Kuźbą. Żuraw nic nie stracił ze swoich nieprzeciętnych umiejętności, ciągle się rozwija i dojrzewa piłkarsko, a Franuś jest niekwestionowanym królem pola karnego, takim polskim Butraguenio. Ta dwójka napastników strzeliła w niedzielę 3 z 5 goli. Jedno trafienie dołożył Brasilia za co należą mu się gromkie brawa, szczególnie, że jest to jego pierwsza bramka w barwach Wisły w tym sezonie, a na dodatek było to trafienie, które „otworzyło” wynik spotkania. Niemniej jednak ten zawodnik nadal mnie nie przekonuje. Gra w archaiczny sposób, który na wielu boiskach Europy odszedł już dawno do lamusa. Wystarczy przeanalizować grę Kosowskiego i Brasilii. Brazylijczyk nie wykorzystuje do końca swojej szybkości. Zamiast mijać zwodem w pełnym biegu rywala, zatrzymuje się, wdając się w drybling, często zakończony niepowodzeniem. Kosowski podejmował ryzyko, co w zdecydowanej większości kończyło się rozpaczą bocznych pomocników i obrońców drużyny przeciwnej. Do końca nie przekreślam Brasilii, skoro w drużynie widzi go nadal sam trener Kasperczak, ale wydaje się, że lewa pomoc nie jest miejscem „przeznaczenia” Brazylijczyka.

Ostatnią bramkę w meczu strzelił Szymkowiak. Cóż było to ukoronowanie znakomitego występu. Piłkarze GKS w beztroski sposób pozostawili odrobinę więcej miejsca Wiślakowi i od razu srodze się to na nich zemściło. Nie od dziś wiadomo, że Szymek jest jednym z nielicznych polskich piłkarzy, który potrafi zagrać w tempo i bardzo precyzyjnie, bez względu na odległość między nim a adresatem podania. Doskonale potrafi czytać grę, umie wrócić za piłką, czysto ją odebrać, kierować tempem gry... czyli nic nowego o Szymku. Po prostu znakomity piłkarz, który rozegrał kolejny doskonały mecz, okraszony zdobyciem gola.

Reszta drużyny spisała się również bardzo dobrze. Adam Piekutowski nie miał zbyt wiele pracy, a sytuacje które miał zażegnywał w pewny sposób. Dobrze grał na przedpolu, zdecydowanie wychodząc do dośrodkowań. Nieźle grał nogami. Blok defensywny nie popełnił błędów, które skutkowałyby utratą gola, choć w pierwszej połowie Kowalczyk trafił... brzuchem w słupek. Coraz pewniej w tej formacji spisuje się Jacek Paszulewicz i pozostaje tylko czekać, aż do gry powróci Głowacki, gdyż na dziś wydaje się, że właśnie ten duet będzie ciekawszy od zestawienia Głowa - Jop. Jeśli już o Jopie jest mowa, to nie popełnił zbyt rażących błędów, a w kilku sytuacjach odebrał w dziecinny sposób piłkę Gajtkowskiemu. Tym bardziej dziwi wypowiedź tego ostatniego, który stwierdził, że obrona Wisły jest słaba i można ją z łatwością ograć. Szczególnie Jopa i Paszulewicza. I to jest ciekawe. Być może coś przegapiłem, ale jestem raczej pewny, że mecz zakończył się wynikiem 5:0, a to oznacza, że Gajtek raczej bramki w tym meczu nie strzelił.

Druga linia zrobiła swoje. O Szymku i Brasilii już wspomniałem. Teraz czas na Strąka i Gorawskiego. W obydwu przypadkach widać progres. Strąk znów zaczyna grać pewnie, oraz strzelać z dystansu. Okazuje się również, że dobrze gra bez piłki. Gorawski popisał się fenomenalną asystą w pierwszych sekundach meczu. To co zachwycało kibiców w jego grze to również dynamika oraz szybkość. Widać też, że z meczu na mecz czuje się coraz pewniej choć należy wziąć poprawkę na fatalną dyspozycję Bały. Niemniej jednak cała druga linia zagrała bardzo dobrze i wypada pozostać w nadziei, że tak będzie grała do końca rundy.

Podsumowując. Wisła rozegrała fantastyczne spotkanie prezentując znakomite przygotowanie wytrzymałościowo-szybkościowe, oraz taktyczno-techniczne. To co musi cieszyć najbardziej to wysoka skuteczność zawodników odpowiedzialnych za siłę ofensywną Wisły. Teraz przed Wisła trudniejsze zadanie. Mecz w Wodzisławiu z Odrą. Wierzę jednak, że i tam padną bramki dla naszej Wisły, a ten trend zostanie utrzymany do końca rozgrywek w rundzie jesiennej. Utrzymany specjalnie dla mistrzów Voo Doo słowa pisanego, którzy na łamach swych gazet wbijają szpile przy byle potknięciu ciągle aktualnych mistrzów Polski, czerpiąc z tego chorą satysfakcję. Satysfakcję egzaltowaną w żenujący sposób. W tym miejscu serdecznie pozdrawiam całą redakcje Przeglądu Sportowego oraz Piłki Nożnej.

Dodał: Matys (2003-10-21 11:45:34)

Źródło:wislaportal.pl

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2003/2004

Galeria kibicowska: