2003.10.24 Odra Wodzisław - Wisła Kraków 3:2

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 07:07, 8 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://www.wislaportal.pl


Wstęp do meczu

Odra Wodzisław Śl. - Wisła Kraków

• W piątkowy, jesienny wieczór piłkarze Białej Gwiazdy rozegrają kolejne spotkanie o mistrzostwo pierwszej ligi. Po wspaniałym meczu w Krakowie, przeciwko GKS Katowice, apetyty kibiców zostały znacznie rozbudzone, co nie ułatwi zadania piłkarzom Wisły w jego zaspakajaniu kolejnymi, równie wysokimi, wygranymi. W gruncie rzeczy jednak nie tego oczekujemy od naszych pupili. Oczywiście chcemy, aby wygrywali. Jednak to co nas interesuje najbardziej, to chęć podjęcia twardej, nieustępliwej walki na całym boisku, a tego właśnie można oczekiwać w spotkaniu z wodzisławską Odrą.

X kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Wodzisław Śl., ul. Bogumińska, 24 października 2003 r., godz. 19:00


Odra Wodzisław Śl. - Wisła Kraków

...

Tajna broń?

Mecz w Wodzisławiu Śląskim zostanie rozegrany w lepszych warunkach niż mecz z zeszłego sezonu, gdy piłkarze Wisły przegrali błotny pojedynek 2:3, podnosząc rzuconą im rękawicę z kartofliska dopiero w drugiej połowie. Tym razem stan wodzisławskiego boiska prezentuje się nienajgorzej, co pozwoli zawodnikom Białej Gwiazdy na to, co lubią najbardziej, czyli szybki, techniczny i kombinacyjny futbol. Mecz zostanie również rozegrany przy sztucznym oświetleniu, co jak podkreślają sami zawodnicy Henryka Kasperczaka, pasuje im najbardziej. Dodatkową atrakcją tego spotkania będzie zapewne występ osiemnastu cheerleaderek, co wpłynie zapewne na podniesienie temperatury na trybunach. Oby tylko nie była to tajna broń trenera Wieczorka mająca na celu rozkojarzenie piłkarzy Wisły.

Nie ta sama drużyna

Odra Wodzisław Śląski, mimo iż nadal jest groźna na własnym terenie, to już nie ta sama drużyna, która w zeszłym sezonie do końca walczyła o „pudło”. Przez długi czas była nawet kandydatem do tytułu mistrza Polski, ale w rundzie jesiennej nastąpiło załamanie formy. Do tego piłkarze Odry dostali tęgie lanie 10 maja 2003 roku na stadionie przy ulicy Reymonta, ulegając Wiśle 0:4, co skutecznie ostudziło ich zapał i apetyt na „złoto”. W tym sezonie jest znacznie gorzej. Choć Odra nie poszła tropem innych „rewelacji” zeszłego sezonu (GKS, Groclin) i nie zwolniła swojego szkoleniowca , to jednak zespół, mając zapewnioną „ciągłość szkoleniową”, nie potrafił i nie potrafi nadal nawiązać do formy z rundy jesiennej sezonu 2002/03. Na pewno wpływ na to miało odejście kilku zawodników, między innymi autora słynnych „cieszynek” Piotra Rockiego, oraz reprezentanta kraju Grzegorza Rasiaka. Przed obecnym sezonem odszedł z klubu Michał Chałubiński. Ciągle jednak w kadrze Odry są zawodnicy, którzy dają gwarancję zbudowania solidnej ligowej drużyny, którą stać na więcej niż obecną, plasującą się na 8 miejscu w tabeli. Ostatni mecz Odry też do najlepszych w jej wykonaniu nie należał. Wodzisławianie zmierzyli się z beniaminkiem z Polkowic remisując 3:3. A mogli ten mecz przegrać, gdyby w 85. minucie zawodnik Polkowic, Najworsz, trafił do... pustej bramki! Niemniej jednak, na miejscu zawodników Wisły, nie ma co liczyć na taryfę ulgową, choć zapewne wynik 5:0 z GKS musiał zrobić na zawodnikach Odry spore wrażenie. Wątpliwe jednak, by na swoim terenie wodzisławianie czekali spokojnie na lanie. Raczej, znając ich śląski, zadziorny charakter, podejmą twardą walkę, a o zwycięstwo w tym meczu Wiślakom nie będzie łatwo. Ciągle przecież obowiązuje zasada „bij mistrza”.

Podtrzymać passę

Zespół Białej Gwiazdy jest na fali. Od fatalnego występu na Łazienkowskiej, piłkarze Wisły wyciągnęli odpowiednie wnioski, a trener Kasperczak umiejętnie poukładał na nowo zespół, co zaowocowało serią kolejnych wygranych, uwieńczonych awansem w Pucharze UEFA do drugiej rundy oraz rozbiciem GKS Katowice. Jednak to, co powinno nas kibiców cieszyć najbardziej, to coraz lepsza gra całego zespołu. Znów widać kombinacyjną grę na jeden kontakt. Coraz lepiej zawodnicy asekurują się nawzajem, oraz coraz groźniejsze stają się akcje bocznymi sektorami boiska. Nikt nie narzeka na poważniejsze urazy. Dlatego w Wodzisławiu Śląskim Wisła zagra w prawie najsilniejszym składzie, co powinno zaowocować, przy obecnej wysokiej formie Wiślaków i pomimo potencjalnie trudnego rywala, po prostu kolejną wygraną. Co prawda na środowym treningu, w wyniku ostrego wejścia Głowackiego, ucierpiał Gorawski, ale według zapewnień sztabu medycznego Białej Gwiazdy to nic poważnego i w piątek zobaczymy coraz lepiej spisującego się zawodnika na boisku w Wodzisławiu Śląskim. Na lewej pomocy trener Kasperczak będzie musiał wybrać między dwoma zawodnikami. Z racji strzelonej bramki, w meczu z GKS, szansę na występ pewnie dostanie Brasilia, choć prawdę mówiąc kibice woleliby oglądać na murawie Piotra Brożka, który jest bardziej kreatywnym zawodnikiem. Obsada bramki, defensywy oraz ataku będzie taka sama jak w meczu z Katowicami. Nie zagrają nadal ani Głowacki, ani Stolarczyk. Obaj muszą pauzować jeszcze jeden mecz. Być może zobaczymy ich już podczas spotkania w Krakowie z Górnikiem Łęczna.

Do tej pory Wisła grała z Odrą 16 razy. 4 mecze wygrał nasz najbliższy rywal. 3 zakończyły się podziałem punktów. Wisła wyszła zwycięsko z 9 pojedynków. Oby był jubileuszowy 10 wygrany mecz, czego oczywiście życzymy zawodnikom i trenerowi.

• Dodał: Matys (2003-10-24 08:44:02)


Odra Wodzisław Śl. - Wisła Kraków 3:2

• Przed rokiem Wisła w Wodzisławiu Śląskim przegrała 3:2, do przerwy mając trzybramkową stratę, w drugiej goniąc wynik. Mało kto spodziewał się, że dzisiaj będzie dokładnie tak samo. Niestety, kibice Białej Gwiazdy przeżyli deja vu i sytuacja powtórzyła się identycznie! W pierwszych 45. minutach na boisku istniał tylko jeden zespół - Odra, która zdobyła trzy gole, a wiślacy nie oddali celnego strzału na bramkę gospodarzy! Po przerwie do ataku ruszamy tyle, że gramy nie tylko przeciwko Odrze, ale i sędziemu, p. Ryszce z Warszawy, który sędziował po prostu stronniczo! Wiślakom - którym za II połowę należą się słowa uznania - strzelają dwie bramki, ale mecz przegrywamy...

X kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Wodzisław Śląski, ul. Bogumińska, 24 października 2003 r., godz. 19:00

Widzów: 4000, sędziował: Mirosław Ryszka (Warszawa)


Odra Wodzisław Śl. - Wisła Kraków 3:2

Bramki:

1:0 Nosal (13.)

2:0 Sáblík (25.)

3:0 Sokołowski (38.)

3:1 Piotr Brożek (54.)

3:2 Żurawski (74. - k.)


Składy:

Bęben

Grzyb

Sáblík

Madej

R. Górski

Radzewicz

W. Górski

Kwiek (71. Jarosz)

Sokołowski (90. Masłowski)

Nowacki (82. Kłus)

Nosal


Piekutowski

Baszczyński

Jop

Paszulewicz

Dubicki

Gorawski

Strąk (46. Ouadja)

Szymkowiak

Brasilia

(46. Piotr Brożek)

Żurawski

Frankowski (74. Paweł Brożek)

Piłkarz meczu:

Mirosław Szymkowiak

• Sporo emocji dostarczył ten mecz kibicom obydwu drużyn. Szkoda, że nie tylko iście piłkarskich... Już w 30. sekundzie mogło być 1:0 dla Wisły. Damian Gorawski - podobnie jak w meczu z Katowicami - dośrodkował w pole karne, do górnej piłki wyskoczył Maciej Żurawski, ale jego uderzenie głową było minimalnie nad poprzeczką.

W 7. min. pierwsze zagrożenie ze strony Odry, ale uderzenie Radziewicza pewnie łapie Adam Piekutowski. Od tego momentu zaznacza się przewaga gospodarzy, którzy grając piątką w pomocy, opanowali środek boiska, a i skrzydłami przeprowadzają szereg groźnych akcji. Zwłaszcza raz po raz prawą stroną ucieka zarówno Brasilii, jak i Dubickiemu, Sokołowski. Przewaga Odry kończy się szybko tragicznie w skutkach. Do prostopadłej piłki od Roberta Górskiego wychodzi Nosal i mimo asysty Jacka Paszulewicza, nie ma kłopotów z pokonaniem Piekuta! Przegrywamy 0:1... Chwilę później groźnie strzela Sokołowski, minimalnie niecelnie.

W 24. min. groźnie pod ramką Odry, gdyż rzut wolny z ok. 25. metrów egzekwuje Mirek Szymkowiak, jednak jego uderzenie mija bramkę gospodarzy. W odpowiedzi kolejna akcja Sokołowskiego, którego powstrzymuje tym razem Dubi, ale sędzia dyktuje rzut wolny, gdyż nasz tymczasowy obrońca zagrał zbyt wysoko uniesioną nogą. Wolny egzekwuje Nowacki, rykoszet myli Paszulewicza, a wchodzący na długi słupek Sáblík wpycha piłkę do siatki, choć mocno naciskał go Marcin Baszczyński... Jest 0:2, a gol ten to prawdziwe kuriozum!

Wysokie prowadzenie uspokaja na chwilę gospodarzy, którzy ustawiają się do gry z kontrataku. Grają z polotem, zawsze o jedno tempo szybciej niż wiślacy, a do tego ostrym pressingiem, który na naszych piłkarzy wystarczył...

Kilka kolejnych wypadów mogło zresztą zakończyć się... kolejnymi bramkami dla Odry. Wreszcie w 38. min. udana kontra Odry. Z piłką ucieka Sokołowski, łatwo ogrywa Dubiego i ładnym strzałem w długi róg zdobywa trzeciego gola! 3:0...

W końcówce I połowy, Wisła ma dwie okazje, ale najpierw Żurawia - przed linią pola karnego - zablokowali obrońcy, a dobrą pozycję marnuje Franek, nie trafiając w bramkę...

Wynikiem 0:3 kończy się I połowa i zastanawiać się można, czy Odra wytrzyma narzucone tempo, bo jeśli tak...

Zastanawiać się też można, co zrobi Henryk Kasperczak, bo wyjść na II część meczu trzeba. Nasz trener słusznie dziękuje za grę Brasilii i Strakowi, desygnując Piotra Brożka i Ouadję.

Niestety II połowa to nie tylko pokaz antyfutbolu w wykonaniu Odry (ale tego można się było spodziewać), ale także - jak wspomniałem we wstepie - pokaz antysędziowania w wykonaniu pana z gwizdkiem (zastanawiać się można jak to się dzieje, że drugi, kolejny mecz wyjazdowy, gwizda Wiśle arbiter z Warszawy, powodując tyle kontrowersji - w Łodzi czerwoną kartkę zobaczył Stolarczyk, co było dzisiaj - poniżej).

W 48. min. brzydki faul Kwieka na Damianie Gorawskim, który przewrócony próbuje wstać, a nadbiegający Radzewicz popycha wiślaka! Czerwona kartka była ewidentna, ale choć sędzia stał trzy metry od wydarzenia, nie zareagował! Żółty kartonik zobaczył tylko Kwiek! Prawdziwy skandal! Minutę później kolejna kontrowersja. W polu karnym pada Maciej Żurawski, jednak sędzia nie dyktuje karnego... Był czy nie? Jeżeli nie, to Maciek powinien zobaczyć żółtą kartkę, ale... nie zobaczył! Wisła podrywa się do ataków, widać sportową złość w naszych piłkarzach i w 54. minucie zdobywamy pierszą bramkę. Szymek zagrywa do Franka, ten oddaje na lewo do Piotra Brożka, który strzałem w długi róg pokonuje Bębna! Jest 1:3 i był to pierwszy strzał w światło bramki naszych piłkarzy w tym meczu! 61. minuta to już sytuacja, która zakrawa na kpinę! Maciej Żurawski jest podcinany w polu karnym przez... dwóch graczy Odry, a sędzia nie reaguje!!!

W 66. min. prostopadle w pole karne podaje Szymek, ale Franek zamiast próbować dojść do piłki, próbował... wymusić jedenastkę, co skończyło się stratą szansy. To tak denerwuje trenera Kasperczaka, że po chwili Tomka zastępuje Paweł Brożek.

W 74. minucie kolejna kontrowersyjna sytuacja... Po wrzutce do piłki próbuje dojść Jacek Paszulewicz, w starciu z Madejem pada w polu karnym, a sędzia... dyktuje jedenastkę, jakby w ramach rehabilitacji za wcześniejsze błędy! Bo jeżeli teraz był karny, to wcześniejsze dwa tym bardziej! Jedenastkę na bramkę pewnym strzałem zamienia Maciej Żurawski i przegrywamy już tylko 2:3. Zostało 15 minut czasu, ale Wiśle nie udaje się zdobyć wyrównującej bramki. Na boisku coraz częściej dochodzi do przepychanek i gorących sytuacji, gospodarze często faulują. W 80. minucie ucierpiał Adam Piekutowski, który ratował sytuację po złym wybiciu piłki przez Jacka Paszulewicza. W naszego bramkarza wszedł korkami Nosal.

Tak naprawdę jedyną groźną akcję przeprowadziła Wisła w 88. minucie, ale Paweł Brożek nie zdołał opanować piłki na tyle aby uderzyć na bramkę, a wycofaną futbolówkę źle uderzył Żuraw...

Tą piłkarską bitwę Wisła w Wodzisławiu Śląskim przegrała, ale to kolejna dla nas nauczka, że jeszcze nie zaszliśmy tak daleko, aby takie ambitne drużyny jak Odra padały przed nami na kolana. Nie pierwszy też raz Wisła musi grać przeciwko sędziom... Szkoda straconych punktów oraz Mirka Szymkowiaka, który zobaczył dzisiaj czwartą żółtą kartkę i nie zagra przeciwko Górnikowi Łęczna.

• Dodał: Piotr (2003-10-24 21:03:14)


Pomeczowy komentarz

Odra Wodzisław Śl. - Wisła Kraków

• Długo tym razem kazaliśmy czekać naszym Szanownym Czytelnikom na pomeczowy komentarz do meczu Wisły z Odrą w Wodzisławiu Śląskim. Mam nadzieję jednak, że zostanie nam to wybaczone, a powody, które spowodowały owe opóźnienie - a które pozwolę sobie przytoczyć w dalszej części - podkreślą tylko to co wszyscy o tym meczu myślą.

Prawdę mówiąc komentarz do meczu napisałem już w sobotę rano. Niestety, okazało się, że te parę godzin, które minęły od zakończenia spotkania, nie wystarczają, aby obiektywnie i chłodno skomentować wydarzenia na boisku. Pomijam już fakt, że w pierwszej połowie drużyna Wisły zagrała katastrofalnie, w niczym nie przypominając „bombowca” z meczu na Reymonta przeciwko GKS. Ot mały, papierowy samolocik, który z początkowego, w miarę ładnego lotu, wpadł do Odry i płynął, płynął, płynął... Jednakże w świetle wydarzeń z drugiej połowy nie mam zamiaru napisać dziś nic krytycznego pod adresem naszych piłkarzy. W drugiej odsłonie nasi ulubieńcy zademonstrowali twardy charakter i nieustępliwość w dążeniu do uzyskania korzystnego wyniku. Taka wersja widzewskiego charakteru do potęgi wiślackiej. Za to należą się piłkarzom brawa. Niestety, nie wystarczy grać z determinacją osaczonego przez sforę psów niedźwiedzia. Nie wystarczy demonstrować charakteru Maximusa. Nie wystarczy mieć towarowego pociągu ze szczęściem. Czego zabrakło Wiśle do wywalczenia, w pełni zasłużonego - za drugą połowę - remisu? Niczego! Wszystkie, czysto sportowo-piłkarskie argumenty były po stronie „białogwiaździstych”. Sęk w tym, że nie było „czysto”. W sumie jednak wcale nie chodzi o „czystość” czy „nieczystość”, a o zwykłą, znaną z wyższych sfer, „pomroczność jasną”, cokolwiek miałoby to oznaczać. Ten wdzięczny, uniwersalny termin, o cechach nieziemsko zakamuflowanego eufemizmu, pasuje do piątkowych wydarzeń niczym litera „u” to wyrazu powszechnie uznawanego za wulgarny, a doskonale określający postać głównego bohatera wydarzeń - pana (?) Ryszki. Sama pomroczność jest najjaśniejszą z jasnych, bo rodziła się w świetle jupiterów, na oczach tysięcy kibiców zgromadzonych przed telewizorami i na stadionie. To co martwi jednak najbardziej, to nie katarakta jegomościa z gwizdkiem w japie, ale ogólna ślepota całego środowiska piłkarskiego, dziennikarskiego i Bóg jeden dobry wie kogo jeszcze. Do nieprzychylności „terenu” zdążyliśmy już przywyknąć. Do kalectwa sędziów również, choć w zeszłym sezonie działacze jednego z mazowieckich klubów próbowali udowodnić całemu światu, że Tele-Fonika nie tylko zajmuje się okablowaniem, ale również specjalizuje się w dyktowaniu rzutów karnych, czego wyrazem miała być obecność „swojego” człowieka w PZPN, odpowiedzialnego za obsadę sędziowską. Wszyscy pamiętają, że wówczas absurd gonił absurd, a działalność działaczy jednego z mazowieckich klubów zrobiła swoje. Od tamtej pory rzut karny podyktowany przeciwko rywalowi Wisły nie mieści się w ramach przepisów gry w piłkę nożną. Wisła gra według przepisów polskiego piłkarskiego piekiełka. A piekiełko ma się dobrze... wręcz coraz lepiej. W poniedziałkowym wydaniu Rzeczpospolitej, ceniony redaktor Szczepłek przystąpił do grona „kolesiów”, skrobiąc tekst o rzekomym kabarecie, jaki zafundowali piłkarze Wisły. Drogi Panie! Pan piszesz dla najlepszej polskiej gazety codziennej, a sprawiasz Pan wrażenie jakbyś był po „melanżu” z Przeglądem Sportowym. Oj nieładnie. Pan powinien wiedzieć dość dobrze na czym polega drukowanie. Drukowanie gazety rzecz jasna, bo o „drukowaniu” wyniku to nie masz pan bladego pojęcia. A właśnie „ten z gwizdkiem” drukował na pełnej parze, jak drukuje Drukarnia Narodowa. Przepraszam Drukarnię Narodową.

W zasadzie to już wszystko zostało powiedziane na ten temat. Wiadomo... my jesteśmy ta zła drużyna. Paskudna Wisła. Nam się nic nie należy. Nas można orżnąć w biały dzień i morda w kubeł! Nic się nie stało przecież... bo wygrywać trzeba przede wszystkim dzięki własnym umiejętnościom, a nie przychylności sędziego. To jasne jest jak słońce, ale dlaczego niejasny jest fakt, że nie da się wygrać meczu gdy nie chce tego... sędzia?! Dlatego właśnie komentarz, który napisałem w sobotę nie nadawał się do publikacji. Po wycięciu wszystkich wulgaryzmów pozostało jedynie kilka kropek i przecinków, dedykowanych oczywiście sędziemu spotkania, oraz wszystkim tym, którzy naszej oczywistej krzywdy nie widzą. Nie widzą nie dlatego, że nie chcą, ale dlatego, że w polskim futbolu jest miejsce tylko dla jednego męczennika, nad którym trzęsie się całe środowisko, dbając aby jego mit nie doznał swoistej defloracji po stwierdzeniu, iż tak na prawdę to cierpi całe środowisko piłkarskie... w ten sposób wartości czysto sportowe czy wysiłek sztabu ludzi legnie w gruzach, na których i tak dobrze będzie się miało polskie piekiełko i kolesie z koalicji związkowo-prasowej, broniący cnoty jedynie pewnego klubu z mazowieckiego. Dlatego w tym miejscu przepraszam wszystkich naszych Szanownych Czytelników, ale... serdecznie pierdolę władze całego Pozasportowego Związku Piłki Nożnej, który w swej dziecinnej indolencji (?) wyznacza sędziego z miasta konkurującego o palmę pierwszeństwa w polskiej lidze. Po prostu - używając kolokwializmu - takie jaja zawsze będą się działy, gdy trzeba będzie „udupić” Wisłę. A w piątek nas zwyczajnie, ordynarnie i prostacko udupiono, nie starając się nawet zachować pozorów, że wszystkie błędy sędziego wynikały ze zwykłej omylnej ludzkiej natury. Przeto jeno zapytam... Boże widzisz i nie grzmisz?

P.S. Nawet pan Zdzisław... ;-)

• Dodał: Matys (2003-10-28 12:46:07)