2003.10.30 Wisła Kraków - Górnik Łęczna 4:0

Z Historia Wisły

2003.10.30, I Liga 2003/2004. 11. kolejka, Stadion Wisły, 18:00
Wisła Kraków 4:0 (2:0) Górnik Łęczna
widzów: 8.000
sędzia: Grzegorz Kasperkowicz (Poznań)
Bramki
Mariusz Jop 6’
Maciej Żurawski 33’
Maciej Stolarczyk 86’
Brasília 88’
1:0
2:0
3:0
4:0
Wisła Kraków
Adam Piekutowski
Marcin Baszczyński
Arkadiusz Głowacki
Mariusz Jop
Maciej Stolarczyk
Damian Gorawski
Lantame Sakibou Ouadja
Grafika:Zk.jpg Mauro Cantoro
grafika: Zmiana.PNG 78’ Paweł Strąk
Piotr Brożek
grafika: Zmiana.PNG 61’ Brasília
Tomasz Frankowski
grafika: Zmiana.PNG 69’ Paweł Brożek
Maciej Żurawski
Górnik Łęczna
Bartosz Rachowski
Piotr Jaroszyński
Artur Kościuk Grafika:Zk.jpg
Marcin Boguś
Jakub Smolak Grafika:Zk.jpg
Maciej Pastuszka
grafika: Zmiana.PNG 53’ Andrij Hryszczenko
Piotr Bronowicki
Piotr Soczewka
Mirosław Budka
Grzegorz Bronowicki
grafika: Zmiana.PNG 25’ Piotr Wójcik
Krzysztof Kłosiński
grafika: Zmiana.PNG 80’ Konrad Nowak
niektóre źródła zaliczają bramkę Stolarczyka Pawłowi Brożkowi

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl



== Źródło: Wisła Portal

==

Spis treści

Wstęp do meczu

Z wysokiego C

Łęczna długo dobijała się do I ligi. Górnicy kilka dobrych sezonów szturmowali czołowe pozycję na drugim froncie, ale zawsze brakowało kropki nad i. W końcu udało się w sezonie 2002/03, po sensacyjnie wygranych barażach z Zagłębiem Lubin (1:0 d., 2:1 w.). W przypadku Górnika i tematu, pt.: baraże, było to do... dwóch razy sztuka, gdyż sezon wcześniej Łęczna także walczyła o I ligę w barażach, ale przegrała je z KSZO Ostrowiec. Szybko udało się więc wyciągnąć wnioski i do ekstraklasy dobić.

W Łęcznej klub prowadzony jest na solidnych podstawach, a piłkarze chwalą sobie organizację, a przede wszystkim terminowość... wypłat. Wpływa to na pewno na atmosferę w drużynie oraz - jak widać - na wyniki.

Kadra Górnika oparta została głównie na piłkarzach, którzy wywalczyli awans do I ligi, do których dołączyli: doświadczony bramkarz, Robert Mioduszewski, były reprezentant kraju Sylwester Czereszewski oraz młody i perspektywiczny Tomasz Prasnal ( cała trójka nie zagraja przeciwko Wiśle z powodu kontuzji). Do wymienionej trójki doliczyć należy dwóch byłych piłkarzy KSZO, Budkę i Kościuka. Przyznać więc trzeba, że nie było szaleństw transferowych w Łęcznej, jednak za największy sukces uznano, pozostawienie w klubie bohatera lubelszczyzny, Pawła Bugały, który zdobył wszystkie trzy bramki w dwumeczu z Zagłębiem i jest liderem II linii Górnika. Jak już wspomniałem, Łęczna zagra w Krakowie mocno osłabiona. Jak widać z tabeli powyżej aż trzech piłkarzy pauzuje z powodu kontuzji, a szczególnie odczuwalny będzie brak Mioduszewskiego i Czereszewskiego. W ostatniej kolejce, w meczu z Polkowicami, Bożyk i Copik zobaczyli czerwone kartki, a Skwara czwartą żółtą... Mimo tych osłabień, trener i piłkarze z Łęcznej zapowiadają, że w Krakowie powalczą i choć na wyjazdach spisują się gorzej niż u siebie (0:2 w Wodzisławiu, 1:5 w Poznaniu), to jednak potrafią sprawić niespodziankę (0:0 na Łazienkowskiej)...

Spotkali się raz

Dotychczasowy bilans Wisły i Łęcznej jest praktycznie żaden, Górnik jest bowiem nowicjuszem w gronie pierwszoligowców, ale w sezonie 2000/2001 obydwie drużyny spotkały się w Pucharze Polski. Mecz ten zakończył się... naszą porażką 1:2 i odpadnięciem z rozgrywek, a decydującą o awansie - ówczesnego II-ligowca - bramkę zdobył... Paweł Bugała. Na niego uważać trzeba będzie więc szczególnie.

Kto poprowadzi grę?

Mecz z Odrą odbija się wszystkim głośną czkawką cały ten tydzień. I to nie tylko z powodu wyniku i wielu kontrowersji. W Wodzisławiu czwartą żółtą kartkę zobaczył Mirek Szymkowiak i każdy - jak może - podpowiada trenerowi Kasperczakowi kandydatury do prowadzenia gry Wisły. Najpewniej rola ta przypadnie Mauro Cantoro, który po długotrwałej kontuzji wreszcie wraca do gry! Wprawdzie podpowiadacze mówią, że rolę tą pełnić może także Martins Ekwueme, ale jego nie ma w kadrze na ten mecz. Od pierwszych za to minut powinniśmy zobaczyć Arkadiusza Głowackiego, który - podobnie jak i Mauro - nareszcie wraca do składu Wisły. Po słabym meczu Jacka Paszulewicza w Wodzisławiu, to właśnie jego miejsce zajmie Głowa. Na lewej obronie, po eksperymentach, także powrót - po pauzie za czerwoną kartkę - zobaczymy Macieja Stolarczyka. Prawa obrona, to niepodzielne panowanie Marcina Baszczyńskiego. Wracając do linii pomocy, w środku zobaczymy Pawła Strąka, choć niektórzy widzą tutaj miejsce dla Lantame Ouadji. Chyba jednak aż tak dużej rewolucji nie będzie, choć Władka spodziewać się można na boisku w II połowie. Prawe skrzydło to pewna pozycja Damiana Gorawskiego, zaś lewe Piotra Brożka, który znów wygryzł ze składu Brasilie. W ataku zagrają Maciej Żurawski i Tomasz Frankowski.

Miejmy nadzieje, że bez zbędnych emocji Wisła upora się z beniaminkiem i ze spokojem oczekiwać będziemy pierwszego meczu wiślaków w Oslo, przeciwko Vålerendze w II rundzie Pucharu UEFA!


Wisła Kraków - Górnik Łęczna 4:0

Wisła pewnie i wysoko pokonała Górnika z Łęcznej, aż 4:0. Szybka bramka w 6. minucie meczu zdobyta przez Mariusz Jopa ustawiła mecz, a swoje dorzucili jeszcze Maciej Żurawski, Paweł Brożek i Brasilia.

Osłabiona drużyna beniaminka była tłem i to bardzo bladym, dla spokojnie grającej Białej Gwiazdy! Dość powiedzieć, że goście nie oddali przez 90 minut celnego strzału na naszą bramkę!

XI kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Kraków, ul. Reymonta, 30 października 2003 r., godz. 18:00

Widzów: 8000, sędziował: Grzegorz Kasperkowicz (Poznań)


Wisła Kraków - Górnik Łęczna 4:0

Bramki:

1:0 Jop (6.)

2:0 Żurawski (33.)

3:0 Paweł Brożek (86.)

4:0 Brasilia (89.)


Składy:

Piekutowski

Baszczyński

Głowacki

Jop

Stolarczyk

Gorawski

Cantoro (78. Strąk)

Ouadja

Piotr Brożek (62. Brasilia)

Żurawski

Frankowski (69. Paweł Brożek)


Rachowski Jaroszyński

Kościuk

Boguś

Soczewka

P. Bronowicki

Budka

G. Bronowicki (25. Wójcik)

Pastuszka (53. Griszczenko)

Smolak

Kłosiński (80. Nowak)

Piłkarz meczu:

Mariusz Jop


Ciężko nazwać dzisiejszy mecz porywającym. Wisła pokazała jednak, że od takich drużyn jak Górnik Łęczna dzieli ją różnica więcej niż klasy. Fakt, że goście zagrali mocno osłabieni, ale i Wisła grała od początku do końca na pół gwizdka. Dodatkowo, pech chciał, że do wcześniej kontzjowanych gwiazd Łęcznej: Mioduszewskiego i Czereszewskiego, na przedmeczowej rozgrzewce dołączył, kolejny filar Górnika, Paweł Bugała.

Spotkanie zaczęło się dla nas znakomicie. Wykazujący od początku meczu ofensywne zapędy Mariusz Jop, pognał pod pole karne gości, tam dojrzał go Tomasz Frankowski, precyzyjnie podał, a Mariusz dokładnym uderzeniem po długim, dał Wiśle prowadzenie. A, że i w późniejszych fragmentach spotkania, Mariusz grał bardzo dobrze, m.in. po błędzie Adama Piekutowskiego w I połowie, był tam gdzie trzeba i wybił futbolówkę zażegnując niebezpieczeństwo, więc chyba nie na wyrost został uznany przez nas za gracza meczu.

Po takim początku Wisle już nic złego stać się nie mogło. Goście z rzadka bowiem tylko starali się wyjść zza połowy, grając, nie tyle w piłkę, co w przeszkadzanie wiślakom. Ci zaś nie kwapili się do jakichś huraganowych ataków, więc mecz uatrakcyjniała (sic!) zalegająca zewsząd mgła.

Wiślacy niepodzielnie panowali na boisku, ale klarownych sytuacji po prostu nie było. W 24. minucie pierwsza i jedyna groźna sytuacja pod... naszą bramką. Z 18. metrów rzut wolny mają goście, ale zarówno uderzenie, jak i dobitka, trafiają w stojących w murze wiślaków... Po chwili świetnie akcję górników blokuje Arek Głowacki. W 28. minucie goście prawdziwie zaszaleli, wywalczając... rzut rożny, po którym Wójcik trafia w boczną siatkę.

W 30. minucie świetną akcję przeprowadza Piotr Brożek, ogrywa dwóch rywali, oddaje do Żurawia, jednak naszemu strzelcowi wyborowemu, w ostatnij chwili piłkę wybija obrońca. Co się odwlecze... W 33. min. do stojącego na 20. metrze Maćka piłkę zagrywa Maciej Stolarczyk, lider klasyfikacji strzelców przyjmuje i fantastycznym strzałem zdobywa drugiego gola!!! Na tym skończyły się emocje I połowy.

W II połowie od początku na murawie rządziła... mgła, która przeszkadzała piłkarzom jak i kibicom. Miała więc wpływ na poczynania na boisku, na którym, poza mgłą właśnie, nadal niepodzielnie panowała Wisła. Wprawdzie goście częściej próbowali zapędzać się na... naszą połowę, ale z zapędów tych absolutnie nic nie wynikało.

Grę rozruszało trochę wejście, przejawiającego spore chęci, Pawła Brożka, a także niespodziewanie... Brasilii, który urósł do miana bohatera ostatnich minut meczu, które przysporzyły kibicom dodatkowych emocji. Przyznać bowiem trzeba, że aż do... 85. minuty, w II połowie z boiska wiało nudą i... mgłą, która jednak ostatnie 10. minut dała pograć piłkarzom, gdyż właśnie wtedy poprawiła się widoczność.

We wspomnianej 85. min. Brasilia ładnie dośrodkował, ale po dograniu Gorawskiego, Żuraw nie opanował piłki. Po minucie Brazylijczyk, wyjątkowo z prawej strony, zagrywa precyzyjnie na głowę Pawła Brożka, który umieszcza piłkę w siatce i jest 3:0. W 89. minucie znów w głownej roli Brasilia, który egzekwował rzut wolny (po faulu na Pawle Brożku) z narożnika pola karnego i gdy wszyscy spodziewali się dośrodkowania, Brasil sprytnym strzałem przy krótkim słupku pokonał Rachowskiego, ustalając wynik meczu na zasłużone 4:0 dla Białej Gwiazdy!

Łatwe i pewne zwycięstwo nad słabym rywalem było dobrą i spokojną próbą generalną przed meczem z Vålerengą.

PS. Jak donosi PAP, na meczu obecni byli wysłannicy Borussii Moenchengladbach. Tylko po co?

• Dodał: Piotr (2003-10-30 20:52:03)


Pomeczowy komentarz

4-0 po spacerowym meczu z rywalem, który grał w bardzo mocno rezerwowym składzie, kłębiąca się w drugiej połowie mgła, którą rozwiał Brasilia kilkakrotną szybką przebieżką po lewej stronie boiska, piękne bramki, zwłaszcza Żurawia i Brasilii tak w skrócie można opisać to co się działo wczoraj na stadionie Wisły. Zwycięstwo nie było nawet przez moment zagrożone, Łęczna nie oddała przez 90 minut strzału w światło bramki!

Jedyna groźna sytuacja dla Górnika, w I połowie, miała miejsce po dośrodkowaniu w pole karne, kiedy niezbyt pewnie chwytał piłkę Piekutowski, tak że zatańczyła mu ona na rękawicach i wypadła. Asekurował bramkarza Wisły Jop, który wybił piłkę na środek boiska.

Wiślacy zagrali spokojnie, bez szarpania się i wkładania maksimum sił w pojedynek wygrany już przed meczem. Żuraw strzelił to co miał strzelić, Franek zaliczył kolejną asystę, Piotr Brożek kilkakrotnie ładnie włączył się do akcji ofensywnej Wisły, a i w defensywie udanie wspierał Macieja Stolarczyka. Pozostali piłkarze Wisły ani nie zawiedli, ani nie zaskoczyli wyjątkową formą. Najważniejszym wydarzeniem wczorajszego spotkania był powrót do gry Arka Głowackiego i Mauro Cantoro. Bardzo ciepło przyjęci przez krakowską publiczność, rozegrali niezłe spotkanie. Mauro miał udział w dwóch pierwszych bramkach. Przy pierwszej, Jopa prostopadle zagrał do Franka, który odegrał piłkę do obrońcy Wisły. Przy drugiej bramce Żurawskiego, popisał się pięknym zagraniem na lewe skrzydło, po którym Piotrek Brożek dośrodkował do Stolarczyka, a ten wyłożył piłkę Żurawiowi. Trzeba jeszcze wspomnieć, że w swoim pierwszym meczu po kontuzji Mauro otrzymał żółty kartonik, za faul na zawodniku z Łęcznej. W sumie udany powrót, miejmy nadzieję, że wraz z występami w kolejnych meczach Maurycy wróci do formy jaką prezentował w ubiegłym roku.

Arek Głowacki praktycznie był bezrobotny, gdyż piłkarze Górnika poważniej nie zagrozili bramce Wisły. A skoro rywal był słabiutki to nasi obrońcy, w tym właśnie Głowacki, usiłowali w II połowie pokonać bramkarza Rachowskiego (uderzenie Arka z nomen omen "główki" minęło jednak światło bramki). O Górniku Łęczna można jedynie powiedzieć, że nie wygrywa się meczu grając 11. piłkarzy w obrębie 25. metrów od swojej bramki. Inna sprawa, że w tym składzie personalnym Górnika nie było stać na nic... kompletnie na nic. Nie dziwi więc śpiew z dychy jaki niósł się wczoraj nad Reymonta: Górnik Łęczna co to k.. jest.

Wczorajsze spotkanie było 50. meczem w lidze, jakie rozegrała Biała Gwiazda pod wodzą Henryka Kasperczka. Złożyło się na to 9 spotkań w sezonie 2001/02, 30 w sezonie 2002/03, i 11 w obecnym. W 34. spotkaniach Wisła odniosła zwycięstwo, było 8 remisów i 8 porażek. Stosunek bramek 118-49.

PS. Bramka zdobyta przez Macieja Żurawskiego w meczu z Odrą Wodzisław, była 200. golem (we wszystkich rozgrywkach), jaki zdobył piłkarz Wisły od momentu objęcia funkcji trenera przez Henryka Kasperczaka. == Źródło: The White Star Division

==

Wisła - Łęczna 4:0

Można powiedzieć, że po wyniku 4:0 nie należy krytykować zwycięzców. Mecz drugiej z trzecią drużyną w tabeli rozczarował jednak swoim poziomem. Osłabieni goście przyjechali po jak najniższy wymiar kary, zaś Wisła długimi fragmentami przechodziła obok gry. Dopiero w końcówce "Biała Gwiazda" podkręciła tempo co zaowocowało bramkami Pawła Brożka i Brasilii.

Tuż przed meczem okazało się, że nie jest zdolny do gry najlepszy zawodnik gości - Paweł Bugała. Nie wytrzymał mięsień dwugłowy pomocnika z Łęcznej. W Wiśle od pierwszych minut zagrali powracający po kontuzji Arkadiusz Głowacki i Mauro Cantoro. Do tego w środku zagrał też Lantame Ouadja, a z lewej strony pokazał się Piotr Brożek.

Nie minęło 60 sekund spotkania a już trzeba było je przerwać z powodu leżącego ponad minutę Grzegorza Bronowickiego, który ucierpiał po starciu z Baszczyńskim. W 6 minucie zaś pierwsza akcja Wisły przyniosła jej prowadzenie: Tomasz Frankowski zagrał prostopadle do Mariusza Jopa, który mając piłkę na 16 metrze uderzył mocno lewą nogą na tyle mocno, że Rachowski przepuścił ją do siatki (asysta: FRANKOWSKI) Wydawało się, że Wisła pójdzie za ciosem i kolejne bramki będą tylko kwestią czasu. Tymczasem krakowianie atakowali niemrawo, zaś z trzech rzutów wolnych i trzech rogów nic nie wynikało. Słabo grał Cantoro a zwłaszcza Ouadja, który zupełnie nic nie wnosił do ataku Wisły - podanie na bok lub w tył do najbliższego zawodnika staje się powoli firmowym zagraniem reprezentanta Togo.

Po dwudziestu minutach obudzili się goście. W 23 minucie wykonywali oni rzut wolny z 17 metrów, po którym Budka trafił prosto w mur. Po chwili arbiter popełnił błąd bowiem jeden z zawodników Łęcznej wychodził na czystą pozycję, a liniowy niesłusznie pokazał pozycję spaloną. Tyle, że sygnalizacja pozycji spalonej nastąpiła już po strzale, który i tak był niecelny. W 27 minucie zaskakujący strzał Wójcika trafił w boczną siatkę.

Nad stadionem zapadła mgła, która coraz bardziej utrudniała widoczność, co przy sennej grze obu zespołów dawało efekt kołysanki a nie meczu piłkarskiego. Wreszcie trybuny rozbudził Piotr Brożek w 30 minucie gry, który pięknie ograł dwóch rywali przy linii bocznej boiska i zagrał do środka do Żurawskiego. "Żuraw" podbił piłkę i chyba niepotrzebnie próbował jeszcze jednego zwodu zamiast strzelać, bowiem obrońcy wybili mu piłkę. Jak się strzela pokazał Żurawski trzy minuty później. Z rzutem rożnym w wykonaniu Wisły goście sobie poradzili, ale piłka szybko trafiła na prawą stronę do Piotra Brożka, który dośrodkował; z linii pola karnego błyskawicznie odegrał do tyłu Stolarczyk, a stojący na 25 metrze "Żuraw" potężnie huknął z woleja tuż przy prawym słupku bramki Górnika Łęczna (asysta: STOLARCZYK). 2:0 dla Wisły!

Do przerwy nic więcej ciekawego się nie działo, natomiast w 48 minucie arbiter nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego po interwencji Rachowskiego przy szarżującym Żurawskim.... Po chwili "Żuraw" potężnie strzelił z 30 metrów, jednak Rachowski udanie piąstkował. W 51 minucie dwójkową akcję prawą stroną przeprowadzili Gorawski z Ouadją, zakończoną uderzeniem piłkarza z Togo obok długiego rogu bramki.

Kolejne dziesięć minut gry można było spokojnie przedrzemać, aż do strzału Damiana Gorawskiego, choć ten huknął dobre 5 metrów nad bramką. Jeszcze wyżej strzelił w odpowiedzi Grzegorz Bronowicki. "Gora" spróbował uderzenia z rzutu wolnego w 64 minucie, tym razem wysokość była dobra, ale brakło pół metra do lewego słupka bramki.

Z biegiem czasu trener Kasperczak postanowił przeprowadzić trzy zmiany - za Cantoro, Piotra Brożka i Frankowskiego weszli Strąk, Brasilia i Paweł Brożek. Dwaj ostatni zawodnicy okazali się pierwszoplanowymi postaciami ostatnich dziesięciu minut meczu, w których Wisła nieco przyspieszyła. Jeszcze w 73 minucie Paweł Brożek ograł dwóch zawodników w środku pola, mając przed sobą trzeciego bardzo mocno uderzył prawą nogą - szkoda że w środek bramki bo Rachowski odbił piłkę nad poprzeczkę. Cztery minuty przed końcem meczu padł trzeci gol dla Wisły. Z prawej strony, lewą nogą dośrodkował Brasilia a zamykający akcję Brożek strzelił do bramki (asysta: BRASILIA). Aby nie było wątpliwości, że gol jest, główkował jeszcze z linii bramkowej Maciej Stolarczyk, gola raczej należy jednak zapisać młodemu napastnikowi Wisły. W 89 minucie wynik ustalił Brasilia wykonując rzut wolny z dość ostrego kąta po prawej stronie boiska. Brazylijczyk zauważył, że Rachowski szykuje się do wyłapania centry, zdecydował się więc na bezpośrednie uderzenie w krótki róg co zakończyło się bramką (bez asysty)

Ostatecznie Wisła łatwo pokonała drugą drużynę w tabeli 4:0 co wydatnie oddaje siłę naszej piłki ligowej. Być może goście bardziej zagroziliby mistrzom Polski, gdyby przyjechali w pełnym zestawieniu. Cóż jednak można powiedzieć o zespole, który w całym spotkaniu oddał pięć strzałów w okolice bramki rywala...


(rav)

Konferencja pomeczowa

Trener gości Jacek Zieliński na konferencji prasowej zachował się bardzo ładnie i nie szukał przyczyn porażki w tym, że drużyna Górnika przyjechała do Krakowa mocno osłabiona. Nie popisał się za to rzecznik prasowy drużyny z Łęcznej, który na siłę tłumaczył swoją drużynę.

Rzecznik naszych rywali już po zakończeniu konferencji prasowej zabrał niespodziewanie głos. - Chciałem zwrócić uwagę, że w meczu wystąpiło tylko trzech zawodników z podstawowego składu naszej drużyny z pierwszego meczu w sezonie - wypalił. - To nie tak - musiał tłumaczyć się Zieliński, a Henryk Kasperczak celnie zauważył: - Czyli chciał pan powiedzieć, że lepiej przegrać w takim składzie niż w podstawowym?

Wcześniej mecz podsumowali obaj trenerzy.

Jacek Zieliński (trener Górnika):

- Gratuluje Wiśle zasłużonego zwycięstwa. Byliśmy tłem dla Krakowian, nie mieliśmy czym straszyć. Nie będę się tłumaczył osłabieniem kadrowym, bo to nie ma sensu przy takim rywalu jak Wisła. Do moich młodych chłopaków mam tylko pretensje za końcówkę meczu. 0:4 wygląda zupełnie inaczej niż 0:2. Podobnie było w Poznaniu, gdzie straciliśmy dwie bramki w ciągu jednej minuty. Porażka z Wisłą nie boli, bo była wkalkulowana. Wiem, że w Krakowie jest to źle widziane, ale chcieliśmy jak najdłużej przeszkadzać. Życzę Wiśle powodzenia w walce o mistrzostwo bo ta drużyna na to zasługuje. Cztery policzki od takiej drużyny czasem dobrze robią. Bugała nie grał gdyż ma kłopoty z mięśniem dwugłowym. Wyszedł na rozgrzewke, lecz w końcu zdecydowaliśmy, że nie ma co ryzykować. Będzie mi bardzo potrzebny w meczu z Górnikiem Zabrze, bo to zawodnik, który potrafi strzelić gola z niczego. Tu jego występ wiele by chyba nie zmienił.

- Dla mnie i dla moich piłkarzy gra w Krakowie jest wielką nobilitacją.

Henryk Kasperczak

- Potwierdzę słowa Jacka, że było to zasłużone zwycięstwo. Było sporo walki, ale graliśmy spokojnie i skutecznie, szczególnie na początku i pod koniec spotkania. Zespół dobrze zareagował po porażce w Wodzisławiu. To ważne przed meczem w Oslo z Valerengą. Bardzo dobrze, że dziś zagrali wreszcie Mauro Cantoro i Arkadiusz Głowacki. Z tej dwójki mniej pracy miał Arek. Mauro szukał "sensacji", chciał odnaleźć rytm gry. Obaj mieli udział w tym zwycięstwie.

Brasilia: Raz strzelam ja, raz Piotrek

Cristiano Pereira da Souza strzałem w pierwszej minucie otworzył wynik poprzedniego spotkania Białej Gwiazdy przy Reymonta, z GKS-em Katowice, dziś jego bramka w 89 minucie przypieczętowała zwycięstwo Wisły nad Górnikiem Łęczna.

Po dzisiejszym spotkaniu, przebywający na boisku przez 30 minut, Brazylijczyk ma na swoim koncie nie tylko bramkę zdobytą z rzutu wolnego, ale także asystę - Zawsze mogłoby być lepiej, z każdym dniem jest i będzie lepiej - tłumaczył skromnie po meczu.

Zapytany o przewagę nad grającym dłużej, lecz z mniejszym rezultatem Piotrem Brożkiem odpowiedział: - Dzisiaj ja strzeliłem bramkę, a w meczu z Odrą zdobył ją Piotrek. Konkurencja jest więc duża, nigdy nie mamy pewności kto wyjdzie w podstawowej jedenastce. Gramy bramka w bramkę, raz on, raz ja, ale ważne, że jest to z korzyścią dla drużyny.