2003.11.27 Wisła Kraków - Vålerengens IF 0:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 07:49, 8 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://www.wislaportal.pl

Wisła Kraków - Vålerenga Oslo (0:0), karne 3:4

• Wisła musiała uznać wyższość (sic!) Vålerengi Oslo i odpadła z tegorocznej edycji rozgrywek Pucharu UEFA. Mecz zakończył się dogrywką i rzutami karnymi. Frankowski i Szymkowiak niedokładnie strzelają i mordercy futbolu jadą swoim traktorem do III rundy.

II runda Pucharu UEFA, sezon 2003/2004

Kraków, ul. Reymonta, 27 listopada 2003 r., godz. 20:00

Widzów: 8000, sędziował: Antonio Manuel Almeida Costa (Portugalia)


Wisła Kraków - Vålerenga Oslo 3:4

Karne wykorzystali:

1:0 Głowacki

1:1 Rekdal

2:1 Paszulewicz

2:2 Hanssen

2:3 Edvardsen

3:3 Żurawski

3:4 Bohinen


Składy:

Piekutowski

Baszczyński

Paszulewicz

Głowacki

Stolarczyk

Pater (62. Dubicki)

Szymkowiak

Cantoro

Brasilia (46. Piotr Brożek, 110. Ekwueme)

Żurawski

Frankowski


Bolthof Waehler

Piiroja

Hagen

Hovi

Hanssen

Snoeckx (65. Bohinen)

Rekdal

Gasji (7. Edvardsen)

Dos Santos (30. Jalland) Berre


Piłkarz meczu:

nikt

• Pierwszy atak przeprowadzili w tym słabym meczu piłkarze Vålerengi. W 2. minucie, po dośrodkowaniu Hoviego, piłka trafiła Hagena, którego strzał z 8 metrów był niecelny. Minutę po tym Szymkowiak również spudłował. W 12. minucie Szymek próbował przelobować stojącego przed bramką Bolthofa, jednak norweski bramkarz zdołał złapać piłkę. Następnie okazję do interwencji miał Piekutowski, który został przetestowany przez obronił Belga Snoeckxa. Wisła w tym okresie gry próbowała szczęścia w strzałach z dystansu, ale albo były one blokowane, albo tai jak strzał Szymkowiaka w 22. minucie niemiłosiernie niecelne. Zawodnicy Białej Gwiazdy opanowali środek pola, ale wciąż nie potrafili znaleźć recepty na bardzo uważnie grających w defensywie Norwegów. W 38. minucie, po akcji Patera, Żurawski nie uderzył czysto w piłkę, która trafiła do Hagena. Obrońca Vålerengi strzelił tuż obok słupka... własnej bramki. Była to najdogodniejsza sytuacja do zdobycia bramki, przez zespół Wisły, w całym spotkaniu.

Drużyna prowadzona przez trenera Kasperczaka miała, w tym okresie gry, przewagę, ale nie potrafiła zamienić jej na bramkę. Natomiast taktyka Norwegów sprowadzała się wyłącznie do jak najdłuższego utrzymania wyniku 0:0. Praktycznie z każdą minutą coraz jaśniejszy stawał się fakt, że dojdzie w tym meczu do dogrywki.

Po przerwie trener Kasperczak dokonał zmiany. Słabo grającego Brasilię zmienił Piotr Brożek, który zagrał... jeszcze gorzej.

W 48. minucie piłkarze Wisły domagali się karnego, sygnalizując, że Cantoro był faulowany. Arbiter jednak miał odmienne zdanie. W 60. minucie Biała Gwiazda przeprowadziła w miarę składną akcję po której Frankowski mógł zdobyć bramkę, gdyby tak długo nie zwlekał z oddaniem strzału.

Niespodziewanie od 65. minuty inicjatywę przejęli goście, którzy odważniej zaatakowali bramkę Piekutowskiego. Dopiero w 74. minucie Wiślacy znów przeprowadzili składniejszą akcję. Frankowski doskonale zakręcił obrońcami Vålerengi po czym oddał piłkę, będącemu wyraźnie bez formy, Żurawskiemu. Żuraw co prawda strzelił, ale został zablokowany, a futbolówka wyszła jedynie na rzut rożny. W 79. minucie szczęścia próbował Cantoro - najlepszy zawodnik w szeregach słabo grającej Wisły. Argentyńczyk minął dwóch obrońców zatrzymując się dopiero na trzecim. W 80. minucie Żurawski strzelił z 20 metrów, ale Bolthof, efektowną paradą, wybił piłkę na róg. 3 minuty później to goście powinni prowadzić w tym spotkaniu 1:0. Po dobrej akcji Vålerengi Hanssen zdecydował się na strzał, który w ostatniej chwili zablokował Paszulewicz. W samej końcówce przyspieszyli zawodnicy Wisły. Niestety było już za późno, aby znaleźć sposób na doskonale grającą defensywę gości. Po 90 minutach wynik nadal brzmiał 0:0!

W pierwszych piętnastu minutach dogrywki obraz gry nie uległ zmianie. Niestety zawodnicy Kasperczaka nie zareagowali pozytywnie, jak zwykł mawiać nasz trener. Wisła nadal grała wolno i schematycznie co ułatwiało obronę Vålerendze. W 102. minucie piłka znalazła się na... siatce, po dośrodkowaniu Szymkowiaka z rzutu wolnego i "główce" Dubickiego. W 113. minucie na oddanie strzału zdecydował się Marcin Baszczyński. Jednak jego uderzenie zdołał obronić Bolthof. Po 120. minutach męczarni, żadnej z drużyn nie udało się rozstrzygnąć meczu na swoją korzyść. Sędzia spotkania zarządził serię rzutów karnych. W tych lepsi okazali się zawodnicy Vålerengi, którzy wygrali 4:3, sprawiając tym samym sporą niespodziankę.

Zastanawiające jest jednak to, że trener Kasperczak delegował do wykoniania jednego z rzutów karnych Mirosława Szymkowiaka, który przez całą drugą połowę wyglądał na mocno zmęczonego oraz obolałego.

Na podkreślenie zasługuje fantastyczny doping w końcówce drugiej połowy i przez całą dogrywkę. Natomiast po meczu kibice Białej Gwiazdy oklaskami nagrodzili piłkarzy Vålerengi, gratulując im tym samym awansu do III rundy Pucharu UEFA.

Karne: 1:0 - Głowacki, 1:1 - Rekdal, 2:1 - Paszulewicz, 2:2 - Hanssen, 2:2 - Frankowski (bramkarz obronił), 2:3 - Edvardsen, 2:3 - Szymkowiak (strzelił nad poprzeczką), 2:3 - Bolthof (bramkarz obronił), 3:3 - Żurawski, 3:4 - Bohinen.

• Dodał: Matys (2003-11-27 23:14:14)


Komentarze prasowe

• Po wspaniałym sukcesie Groclinu, który wyeliminowała Manchester City kibice w Polsce czekali także na awans Wisły Kraków. Niestety zawiedli się. Mistrzowie Polski przegrali w karnych z Vålerengą. W polskiej prasie dominuje opinia, że Wisła zagrała najsłabszy mecz w tym sezonie i skompromitowała się na oczach własnych kibiców.

Dziennik Polski - Wisła odpadła w karnych!: Przez 210 minut piłkarze krakowskiej Wisły nie potrafili strzelić gola Vålerendze Oslo, która obierając defensywną taktykę, w obu spotkaniach drugiej rundy Pucharu UEFA osiągnęła największy sukces w swojej historii. Po dwóch bezbramkowych remisach o awansie Norwegów rozstrzygnęły karne. "Jedenastek" nie wykorzystali Tomasz Frankowski i Mirosław Szymkowiak, a ponieważ Adam Piekutowski obronił tylko strzał Oyvinda Bolthofa, goście zwyciężyli 4-3 i awansowali.

Gazeta Wyborcza - Wisła Kraków - Vålerenga 0:0, Norwegowie lepsi w rzutach karnych: Imponująca skutecznością w lidze Wisła nie była w stanie rozgryźć obrony Vålerengi i przez 210 minut dwumeczu nie strzeliła gola! Co gorsza, Mirosław Szymkowiak i Tomasz Frankowski nie wykorzystali rzutów karnych i w III rundzie Pucharu UEFA zagrają Norwegowie.

Rzeczpospolita - Kompromitująca gra Wisły w Krakowie: Mistrz Polski ciągu 210 minut nie zdołał strzelić gola jednej z najsłabszych drużyn ligi norweskiej i przegrał z nią w rzutach karnych. Krakowianie rozegrali najsłabszy mecz, odkąd ich trenerem jest Henryk Kasperczak.

Sport - Skandynawski kac: Norwegowie mieli być bułką z masłem dla mistrza Polski, tymczasem okazało się, że to twardy orzech do zgryzienia.

Życie Warszawy - Co za kompromitacja: Przez 210 minut Wisła Kraków i Vålerenga nie potrafiły strzelić gola. W rzutach karnych lepsi byli goście, którzy wygrali 4:3.

Tempo - Kompromitacja.

Źródło: onet.pl


Pomeczowy komentarz

• Nie ma co ukrywać, niełatwo pisać komentarz do czegoś "takiego", co wydarzyło się w czwartek 27.11.2003 r. na stadionie Wisły przy ul. Reymonta. Jak w kategoriach racjonalnych skomentować i wytłumaczyć fakt odpadnięcia naszej drużyny z Pucharu UEFA z kimś takim jak drużyna Vålerengi? Z toporną, pozbawioną polotu i inwencji drużyną potrafiącą się tylko bronić. Wprawdzie była to obrona perfekcyjnie zorganizowana, pewna, spokojna i skuteczna, ale...

Zostawmy jednak, Vålerengę i jej "styl" gry, skupmy się na tym co interesuje nas, czyli na Wiśle. Nie będzie to komentarz tylko i wyłącznie do ostatniego meczu Wisły w tym roku, będą to tez uwagi dotyczące tego co się zdarzyło w ostatnich miesiącach z drużyną Białej Gwiazdy.

Pogrzeb

To czwartkowe spotkanie stanowiło niewątpliwie ostatni gwóźdź do trumny drużyny, którą mieliśmy w ubiegłym roku, opromienioną awansem do IV rundy PUEFA, MP, Pucharem Polski, tytułem drużyny tygodnia wg oficjalnej strony UEFA. Dopiero po uświadomieniu sobie przeszłych przewag, możemy zobaczyć jak bardzo ta eksportowa Wisła obniżyła loty w Europie. Powie ktoś, że dramatyzuję, że przecież w lidze nadal liderujemy, wygrywamy jak chcemy, czasem zdarza się nam słabszy dzień, ale generalnie, źle z tą Wisłą nie jest. Otóż jest źle.

Jest źle, bo prawdę mówiąc, nie interesuje mnie kolejne 5:0 z GKS Katowice, czy 4:2 z Lechem Poznań. Nie bardzo bawią mnie kolejne rekordy pobijane w polskiej lidze, a to 32. spotkanie bez porażki w lidze na swoim stadionie, a to rekordy strzeleckie Żurawia. Mnie, i myślę, nie tylko mnie interesuje dobra gra w Europie, zwycięstwa, lub porażki z naprawdę uznanymi firmami, a nie odpadanie w II rundzie ze słabeuszami z Norwegii. Jest źle bo ta dzisiejsza Wisła nie rozegrała w tej edycji pucharu choćby JEDNEGO dobrego meczu. Bo nawet w zwycięskim meczu 5:2 z Omonią Nikozja był tylko fragment dobrej gry.

Jest źle, jeżeli zawodnicy pokroju Żurawia, Franka, Stolarza, Mauro, nie potrafią w ciągu 120 minut gry w Krakowie rozegrać jednej dobrej akcji, która przesądziłaby o losach meczu. Jest źle, gdy widzi się, że cała drużyna gra na stojąco, przekonana o swojej wielkości i tym, że magią nazwisk pokona Vålerengę, a rozgrywanie akcji to schemat w rodzaju: ja do ciebie ty do mnie, a ja jeszcze w tył... Jeśli jedyna forma ataku i jedyny pomysł na akcję ofensywną to akcja na aferę i wrzutka na pole karne, gdzie świetnie grający głową Norwegowie, wygrywali pewnie z 85% pojedynków o górne piłki. Jest źle, jeśli trener przez prawie 60 minut widząc niedomagania zdrowotne głównego rozgrywającego, nie zwraca uwagi na jego gwałtowne gesty domagające się zmiany, licząc na... cud chyba. Bo Szymek statystujący na boisku, nie biegający, nie rzucający długich prostopadłych podań do napastników, to męczarnia dla samego piłkarza i kibiców. Kompletnie już pogubił się sam trener przy rzutach karnych, kiedy to zdecydował, że do wykonywania jednego z nich wysłał... Szymkowiaka właśnie.

Pewność siebie to dobra cecha, ale gdy przeradza się w zadufanie i lekceważenie przeciwnika to już dobrze nie jest. A nasi gracze wyszli na mecz z Norwegami zbyt pewni siebie. W efekcie dostaliśmy do przełknięcia bardzo gorzką pigułkę. Nie ma wątpliwości, że nasi piłkarze zagrali źle, niektórzy gorzej niż źle. Ale o tym, że przeciętny napastnik nigdy nie będzie doskonałym lewym pomocnikiem, a wiecznie zdolny lewy pomocnik, może się okazać zdolny do gry tylko w lidze, na jakim takim poziomie, zdawali sobie sprawę już po kilku meczach tej jesieni kibice, dziennikarze i ludzie związani z piłką nożną w Krakowie i nie tylko. Wszyscy to wiedzieli, oprócz tych, którzy decydowali o ruchach transferowych w klubie czyli prezes Basałaj, viceprezes Kapka i trener - menager Kasperczak.

Dlatego to właśnie do nich można mieć największe pretensje o to co się stało w czwartek.

Faryzeusze

Oglądałem w piątek w telewizji wypowiedź prezesa Basałaja, który grobowym głosem, mówił jak to źle Wisła zagrała w ostatnim meczu, że winę ponoszą tu piłkarze, że nie realizowali założeń trenera itp. itd. Nie proszę pana! To nie jest tylko i wyłącznie wina piłkarzy. To wina pana panie Basałaj i wina menagera Kasperczaka, że zatrudniliście latem takich, a nie innych piłkarzy, w miejsce Kosowskiego, Kuźby, Uche. To przecież pan Basałaj w wywiadach prasowych wielokrotnie dowodził że wzmocnienia jakie poczyniła latem Wisła nie tylko zrekompensują ubytki, ale nawet pokażą nową jakość w naszej grze. Zaprawdę trzeba czasem uważać na to co się mówi, bo czasem trzeba połknąć żabę, którą nieopatrznie się wypowiedziało, jak pan Panie prezesie musi to teraz zrobić. Bo przypomnę Panu to co powiedział Pan dla "Gazety Wyborczej": bez zysków, ale i bez strat - odnośnie sytuacji personalnej drużyny. Niestety Panie prezesie, zysków faktycznie nie ma i nie będzie, bo następny mecz w europejskich pucharach rozegramy za prawie rok, straty niestety są i to poważne. Po pierwsze: reklamodawcy i sponsorzy jak np. Era, którą interesowała przede wszystkim gra Wisły w Pucharach, zgodnie z kontraktem znacznie przykręcą kurek finansowy, wypłacając tylko pakiet podstawowy.

Po drugie: W związku z tym, że pieniędzy będzie mniej, jak dojdzie do zapowiadanych szumnie wzmocnień, skoro kasa będzie mniejsza? Czy znowu będziemy mieli do czynienia z, jak to określa złośliwie a celnie Menel, z testowaniem no name'ów, którzy nie dość że wykoszą nam pozostałe przy zdrowiu i nadające się do gry pół drużyny, to jeszcze nie załapią się do składu?

Faryzeuszostwo przemawia przez pana Panie Prezesie, a może obawa o... stołek?

Trener i menager w jednej osobie Henryk Kasperczak to wielce zasłużony dla naszego klubu człowiek, nie będę tu wymieniał wszystkich jego sukcesów, skupię się raczej na dniu dzisiejszym. A ten dzień dobry dla pana Henryka dobry zdecydowanie nie jest. Moim zdaniem jest on winny porażki z Vålerengą tak samo jak i nasi piłkarze. Nie wiem czy taka była taktyka, czy też taktyka nie wypaliła, bo Norwegowie stanęli w 10 przed własnym polem karnym i nie mieli zamiaru zaatakować licząc tylko i wyłącznie na karne. Ale to chyba Pan panie trenerze oglądał Vålerengę w akcji i to pan miał wymyśleć taką taktykę, która przyniesie sukces. O Szymkowiaku mowa była wyżej. Gdy widać było, że gra Wiśle nie idzie, trzeba było szukać nowej jakości w grze, przez wprowadzenie nowych graczy. Niestety w tym momencie odbiły nam się czkawką letnie ruchy kadrowe. Bo zmiany jakie wprowadził trener, nie zmieniły niczego w grze drużyny, ba zmiana Brasili na Brożka pogorszyła grę lewej strony Białej Gwiazdy. O ile w pierwszej połowie, współpraca Stolarczyk - Brasilia wyglądała jeszcze w miarę i lewa strona Wisły, grała jako tako, to po przerwie, była katastrofa... Stolarz, Brożek sobie... Z kolei zamiast zmienić Szymka i zaryzykować grę Ekwueme jako rozgrywającego, zmienia pan... Brożka. Fakt słabego jak jasna cholera, ale kontuzjowany Szymkowiak nie był wiele lepszy... Wpuszczenie na prawą pomoc Dubickiego, było decyzją w rodzaju zamienił stryjek siekierkę na kijek. Tylko nie wiadomo co lepsze: kijek czy siekierka... czy notorycznie obniżający loty Pater jest lepszy czy słabszy od napastnika, lewego obrońcy, czy w końcu prawego pomocnika - bo takie właśnie role grał w tym roku - Daniela Dubickiego? Ja wiem... tak krawiec kraje jak mu materiału staje, ale to pan Panie Henryku zaakceptował do drużyny takich piłkarzy jak Brasilia, Ouadja, Belotte, Ekwueme, słabych lub... jeszcze słabszych, nawet takich, którzy jeszcze nie nauczyli się biegać. Czy to farsa? Czy raczej pora się pytać kto tu zwariował...

Powie ktoś krytykanctwo, a ja powiem "kto sieje wiatr, zbiera burzę". Nie kto inny jak władze naszego klubu podkręciły atmosferę, wszem i wobec ogłaszając, że Biała Gwiazda ma grać tak samo jak w ubiegłym sezonie, a w Pucharach Europejskich osiągnie taki sam wynik. Otóż nie osiągnie. Nie osiągnie, a to ze względu na grzech zaniechania i typowo centusiowaty stosunek władz klubowych do kwestii wzmocnienia kadry. Teraz pozostaje tylko pytanie: czy publikowane w prasie (m.in. Gazeta Wyborcza) zobowiązania władz klubu i Nadprezesa do wzmocnienia składu nie okażą się tylko zamkami na piasku, czyli kolejnymi wynalazkami w stylu Belotte'a...

Nie byłoby rozczarowania, kaca po czwartkowym meczu, gdyby władze klubu nie głosiły mocarstwowych planów, gdyby jasno i uczciwie postawiły sprawę, że na dobre wyniki występów Wisły w Europie nie mamy co liczyć. Tak tyle tylko, że wtedy nie byłoby też kontraktu z Erą i Browarami Wielkopolskimi...

Nie ma co ukrywać, ostatni mecz w tym roku przejdzie do historii klubu jako jeden z jego czarniejszych dni. Poza tym zima nie będzie miła, ani dla kibiców, piłkarzy, ani dla włodarzy Białej Gwiazdy. Z niecierpliwością i niepokojem będziemy oczekiwać na piłkarską wiosnę...

PS. W sobotniej Gazecie Wyborczej ukazał się wywiad z Prezesem Basałajem, oto krótki wyjątek z niego: Chcielibyśmy, aby zimą przyszło do nas kilku nowych graczy (...). Szukamy w Polsce i za granicą, oczywiście przede wszystkim graczy bez kontraktów, bo nie mamy milionów, by płacić za transfery.

Jak powiedział trener Kasperczak we wczorajszej audycji w Radio Eska Wisła mierzy w tytuł Mistrza Polski, by wystartować po raz kolejny w eliminacjach do LM. Potwierdział zarazem, że klub nie stać na milionowe transfery. Wnioskuję z tego, że czeka nas kolejne wzmacnianie składu zawodnikami pokroju Brasilii.

Pozwolę sobie w związku z tym nie skomentować tych mocarstwowych planów...